Walka-o-Polske_Bartoszewicz-Joachim.rtf

(74 KB) Pobierz
Biblioteczka polityczno - narodowa

Biblioteczka polityczno - narodowa.

 

 

Walka o Polskę

Napisał

Joachim Bartoszewicz

 

 

Poznań, we wrześniu 1920 r.

 

Motto: Salus, Reipublicae suprema ies.

 

 

I.

Od początku światowej wojny, która, rozpoczęta w r. 1914, dotąd się jeszcze nie ukończyła, dwa zasadniczo odmienne programy odbudowania państwa polskiego wysunięte zostały zarówno w Polsce, jak i w dyplomacji wojujących mocarstw.

W Polsce dwa te programy przeciwstawiały się sobie pod różnymi, często niedorzecznie utartymi lub nieodpowiadającymi ich treści etykietami. Istotne między nimi różnice polegały w następującym.

Pierwszy z nich chciał zniesienia rozbiorów i przez zjednoczenie rozdartych połaci kraju dążył do uzyskania Polski możliwie silnej, opartej o Bałtyk i o Karpaty, Polski istotnie niezawisłej i niepodległej. Ponieważ taka Polska mogła powstać i ostać się jedynie pod warunkiem rozbicia Niemiec i zduszenia Prus, przeto program ten zwracał swe ostrze w pierwszym rzędzie i w sposób najbardziej stanowczy przeciwko mocarstwom centralnym (Niemcom i Austrii), jako nieprzejednanemu i najniebezpieczniejszemu wrogowi Polski. Natomiast, jako nieodzowną konieczność zalecał ścisłe oparcie się o państwa zachodnioeuropejskie, w pierwszym rzędzie o Francję, w której żywotnym interesie leżało nie tylko pobicie Niemiec, ale i stworzenie nad Wisłą państwa sojuszniczego dość silnego, by mogło od Wschodu powstrzymywać knowania i napaści wspólnego, odwiecznego wroga.

Drugi program stawiał, jako naczelne i jedyne żądanie, niepodległość Polski. Sprawa zjednoczenia ziem polskich, zniesienia rozbiorów, oparcia się o granice naturalne, była tu rzeczą drugorzędną i nieistotną. Bodaj Saska Kępa, byle niepodległa! Przewidując zwycięstwo mocarstw centralnych, program ten zalecał oparcie się o Niemcy, względnie o Austrię. Wobec tego, uzyskanie dla Polski zaboru pruskiego i wybrzeża morskiego z Gdańskiem było wykluczone. Czy niepodległość uzyskana dzięki zwycięstwu niemieckiemu mogła być istotną samoistnością, czy też tylko przyjemnym pozorem, o to się nie troszczono. Ostrze tego programu skierowane było jedynie tylko przeciwko Rosji, pośrednio zaś także przeciwko jej sojusznikom zachodnioeuropejskim, a więc i Francji. Hołdując jednak zasadzie etnograficznej, nie przewidywał ten program rozszerzenia się państwa polskiego na Wschodzie; dążył jedynie do odgrodzenia się od Rosji przez samoistne państewka, powstałe na ziemiach litewsko-ruskich dawnej Rzeczypospolitej.

W dyplomacji światowej powstały również dwa zasadniczo odmienne programy załatwienia sprawy polskiej. Istotna różnica tych programów zależała przede wszystkim od tego, przez jaki z obozów wojujących zostały one wysunięte. Obóz antyniemiecki chciał przez utworzenie Polski osłabić Niemcy i Prusy. Obóz niemiecki, musząc utworzyć jakąś Polskę, chciał to zrobić w ten sposób, by wzmocnić swoje własne siły. Poza tym jednak każde z państw zainteresowanych miało swój specjalny pogląd na ukształtowanie się przyszłej Polski, a to w związku z własnym swym interesem.

Jaki interes mają poszczególne mocarstwa odnośnie do odradzającej się Polski? Należyte zdanie sobie sprawy z tej kwestii jest koniecznym warunkiem dla zrozumienia sytuacji międzynarodowej i dla ustalenia właściwego kierunku polityki zewnętrznej państwa polskiego. W Polsce niestety pod tym względem zbyt wielkie panowało pomieszanie pojęć i rzeczy. Czas wielki po temu, aby wyjaśnić sobie splot zamierzeń, planów i knowań, które nas z zewnątrz otaczają i o naszym przyszłym losie w ogromnej mierze decydować mogą.

Ze wszystkich państw europejskich, jedna tylko Francja ma bezpośredni i żywotny interes w tym, ażeby Polska stała się istotnie niepodległym i silnym państwem. Nie tylko rząd i dyplomacja, ale cały naród francuski, całe zdrowe społeczeństwo francuskie rozumiało to doskonale, że dla obrony Francji przed niemieckim najazdem, trzeba nie tylko Marne'y, ale i Wisły. Od ostatniego dziesięciolecia XIX wieku i na początku wojny, taką obronę dawał Francji sojusz z Rosją. Kiedy jednak po wybuchu rewolucji pomoc Rosji odpadła i wielkie mocarstwo wschodnie poczęło się rozkładać, wtedy sojusz z odrodzoną i silną Polską stawał się dla Francji polityczną koniecznością. Polska jednak przedstawiała wartość dla Francji o tyle, o ile chciała i mogła przeciwstawić się Niemcom. Pod tym względem sfery polityczne francuskie z niesłychaną uwagą śledziły i śledzą dotąd stan opinii w Polsce i postępowanie jej rządzących czynników. Wobec programu oparcia się o państwa centralne, szerzonego i stosowanego przez obóz tzw. polskich aktywistów [niepodległościowców], dyplomacja francuska z niepokojem zadawała sobie pytanie, czy warto popierać ideę wielkiego i silnego państwa polskiego. Na szczęście rząd francuski, wbrew panoszącemu się aktywizmowi, zdecydował się uwierzyć w antyniemiecki nastrój polskiego narodu i dzięki wysiłkom obozu narodowego w Polsce, który pod egidą Komitetu Narodowego stanął jasno po stronie Francji i Entente'y, doszło do uznania niepodległego państwa polskiego i do dopuszczenia delegatów polskich na Konferencję pokojową w Paryżu. Przez cały czas konferencji aż do zawarcia traktatu wersalskiego, Francja czyniła co mogła, aby ideę istotnie niepodległego i silnego państwa polskiego zrealizować. A i po dzień dzisiejszy Francja, mimo wielkich trudności dyplomatycznych, mimo systematycznego oporu Anglii, mimo opuszczenia placu przez Stany Zjednoczone, nie przestawała udzielać Polsce swego militarnego i dyplomatycznego poparcia. Obrona Warszawy i Polski przed najazdem bolszewicko-niemieckim, zarządzona przez marszałka Foch'a i świetnie pokierowana przez gen. Weygand'a, jest tego świeżym i najjaskrawszym dowodem.

Nie należy jednak zapominać o tym, że Francja, mimo wszystko, uważa się za związaną sojuszem z Rosją, z tą przynajmniej, która przyjdzie po zwaleniu rządów sowieckich. To też, tworząc i popierając Polskę, nie chce ona zrywać dobrych stosunków z Rosją. W jej pojęciu, przymierze z Polską musi się kombinować i uzupełniać przymierzem z Rosją. Ten punkt trzeba mieć na uwadze przy ocenianiu Francji do odradzającego się państwa polskiego.

Anglia nie ma właściwie politycznego interesu w powstaniu na Wschodzie Europy wielkiej Polski. Sprowadzić by to musiało zbyt silne, dla angielskich interesów niedogodne, wzmożenie się wpływów Francji w Europie. Przy tym dla Anglii, jako dla narodu kupieckiego, planującego eksploatację handlowych bogatych terenów wschodniej Europy, lepiej jest mieć do czynienia z mniej silnymi, a więc mniej odpornymi organizmami państwowymi. To też Wielka Brytania nie rada by widzieć Polskę rozszerzoną ku Wschodowi i mocno opartą o Bałtyk. W jej interesie leży umocnienie swoich bezpośrednich wpływów na morzu Bałtyckim i stworzenie dogodnego terenu dla swoich operacji handlowych.

Z drugiej strony, stosunek Anglii do Niemiec jest zupełnie innej natury, niż stosunek do nich Francji. Niemcy nie są dla Anglii odwiecznym wrogiem, a po zniszczeniu floty niemieckiej i po utracie kolonii, przestały być dla niej na długi okres czasu niebezpiecznym rywalem i konkurentem. Stąd Anglia przewiduje możliwość porozumienia z Niemcami i pomoc tych ostatnich w ekonomicznej eksploatacji Wschodu Europy. Takie stanowisko musi się odbić i istotnie odbiło się na stosunku Anglii do odradzającej się Polski (sprawa Gdańska, Górnego Śląska, pruskich terenów plebiscytowych).

Stany Zjednoczone Północnej Ameryki jasno i dobitnie postawiły postulat niepodległej Polski. Dla nich skonsolidowana Polska, wzmacniająca znaczenie Francji w Europie, jest dogodnym atutem w grze dyplomatycznej przeciwko rosnącej supremacji światowej Anglii. Opinia amerykańska, nierozumiejąca starych, historycznych tradycji europejskiego kontynentu, i hołdująca sztucznej i mechanicznej teorii etnografii i procentowych cyfr ludności, uważa, iż granice Polski nie powinny wykraczać poza linie etnograficznych większości polskich. Nie idzie zatem, ażeby Ameryka nie chciała istotnie silnej i niepodległej Polski, to też, interes Ameryki, zgodnie z interesem Francji, a w przeciwieństwie do planów angielskich, mógłby doprowadzić do uznania innych, nie tylko etnograficznych zasad ukształtowania się państwa polskiego (względy obronne, granice naturalne, ciągłość kultury itp.).

Co do dwóch innych mocarstw koalicji antyniemieckiej, zaznaczyć krótko należy, że Włochy mało widzą na razie interesu praktycznego w istnieniu silnego państwa polskiego, tym bardziej, że możliwy wpływ wielkiej Polski na politykę państw bałkańskich jest dla nich sprawą zupełnie nie wyjaśnioną. Natomiast państwo włoskie, silnie podminowane wewnątrz agitacją bolszewicką, a na zewnątrz opierające się na Anglii, skłonne jest poświęcić ideę silnej Polski, by nie stanąć w przeciwieństwie do dyplomacji angielskiej, by nie utrudnić sobie nawiązania stosunków handlowych z Rosją i Niemcami i aby nie powiększyć wewnętrznych swoich kłopotów.

Interes zaś Japonii w stosunku do Polski jest i podrzędny i pośredni, to też Japonia zachowuje się w sprawie Polski z bierną rezerwą.

Z mocarstw obozu przeciwnego, mowa dziś może być jedynie o Niemcach. Otóż, dopóki w zjednoczonych Niemczech znaczenie i wpływ posiadać będą Prusy, dopóki idea i duch krzyżactwa nie zostaną zduszone i wytępione w Prusiech, dopóki Prusy Wschodnie złączone będą z państwem niemieckim, dopóty istotny i bezpośredni interes Niemiec polegać będzie w zniszczeniu niepodległości państwa polskiego. Jest to rzecz tak jasna, że nie wymaga chyba komentarzy. Trzeba ją jednak niesłychanie silnie podkreślić, albowiem niestety aksjomat ten nie tylko nie jest w Polsce uznany, ale przeciwnie, przez niektóre koła polityczne kwestionowany, a nawet podawany za błąd. Czym można sobie wyjaśnić takie niesłychane otumanienie opinii polskiej, to będzie wyjaśnione później. Tutaj stwierdzić tylko należy niezbitą prawdę, że przy silnych Prusach niema miejsca dla silnej i istotnie niepodległej Polski. Silne Prusy, przeprowadzone przez korytarz polski, oddzielone od Rosji, muszą dążyć i będą zawsze dążyły do zduszenia Polski, a przynajmniej do zamknięcia jej w żelaznych klamrach niemieckich, czy też niemiecko-rosyjskich. To też Prusy i sprusaczone Niemcy nie mogą nigdy szczerze popierać istotnej niepodległości Polski. Niemcy bynajmniej nie myślały o stworzeniu żywotnego i posiadającego możność prowadzenia własnej polityki państwa polskiego. Ideą aktu niemieckiego z 5 listopada 1916 r. było stworzenie Polski słabej, pozbawionej środków samoistnego rozwoju, zdanej politycznie i ekonomicznie na łaskę i niełaskę Niemiec. Tylko taką Polskę dobrowolnie mogą uznać Niemcy; przeciwko silnej i naprawdę niepodległej Polsce walczyć będą, intrygować i spiskować aż do ostatniego tchu.

Stosunek Rosji do Polski nie jest takim życiowym dylematem, jakim jest stosunek niemieckich Prus do Polski. Potężna Rosja może doskonale istnieć i rozwijać się przy silnej i niepodległej Polsce. Rosja ma ciągłą, wielowiekową tradycją wszczepione pożądliwości co do ziem litewsko-ruskich, które były częścią składową dawnej Rzeczypospolitej. Jednak pożądliwości te, będące naturalnym wynikiem ekstensywnej gospodarki, prowadzonej dotąd przez naród rosyjski, nie leżą w istotnym interesie państwa rosyjskiego. Posiadanie ziem litewsko-ruskich bynajmniej nie wzmocniło Rosji ani politycznie, ani ekonomicznie, ani finansowo. Rozbiory Polski miały za jedyny skutek ustalenie i umocnienie wpływów niemieckich w państwie rosyjskim. Wyzwolenie się Rosji z tych szkodliwych dla jej narodowego rozwoju wpływów niemieckich, może nastąpić tylko wtedy, kiedy Rosja zdecyduje się na szczere i trwałe porozumienie się z Polską. Rozumny, dla Polski pożyteczny, dla Rosji nieszkodliwy kompromis na gruncie ziem litewsko-ruskich, jest tego porozumienia konieczną podstawą.

Jest jeszcze jedno mocarstwo, posiadające pierwszorzędny interes w sprawie ukształtowania się państwa polskiego. Mocarstwo to nie ma ani nazwy, ani terytorium. Nazywają je wskutek tego mocarstwem anonimowym. Jest to wielka międzynarodowa Liga, skierowana ku rozbijaniu węzłów, łączących ludzi w organizacjach i instytucjach przez cywilizację europejską i chrześcijańską wyrobionych. Liga ta pracuje nad rozbiciem rodziny, społeczeństwa, narodu i państwa. Ma ona niesłychanie misterną i skomplikowaną organizację, posiada olbrzymie środki działania. Należą do niej ludzie przeróżnych ras, szczepów i narodów. Kierują nią Żydzi, a ostatecznym i niezmiennym jej celem jest utrwalenie na wieki panowania nad światem Izraela, jako narodu przez Jehowę wybranego.

Jasnym jest, że przy takim charakterze i celu tej światowej i tajnej organizacji, powstanie państwa silnego, opartego na mocnych tradycjach chrześcijańskich i na zdrowym podłożu narodowym, musi być uznane za fakt wysoce niepożądany. Z drugiej strony, stosunek tego mocarstwa anonimowego do Polski komplikuje się specjalnym interesem żydostwa. Na kontynencie europejskim Polska jest krajem, gdzie się skupiły stosunkowo największe masy ludności żydowskiej. Żydom tym w Polsce jest tak dobrze i wygodnie, iż za prawdziwe nieszczęście uważaliby sobie opuszczenie tego kraju. Żydowscy kierownicy anonimowego mocarstwa rozumieją to doskonale, iż odbudowanie silnej i dobrze zorganizowanej Polski grozi masom żydowskim, skupionym w tym kraju, niebezpieczeństwem utraty uprzywilejowanego ich stanowiska ekonomicznego i przejęcia będącego w ich ręku monopolu handlowego przez wzrastający z dniem każdym polski stan średni. To też szerszy i ściślejszy interes tego mocarstwa anonimowego polega w niedopuszczeniu do utworzenia zdrowego i mocnego polskiego organizmu państwowego. Akcja tego mocarstwa przeciwko Polsce jest tak jaskrawo oczywista, że nie widzą i niedoceniają jej chyba ludzie zupełnie tępi, albo ci, co z różnych powodów idą na pasku tej międzynarodowej antypolskiej organizacji. Jest ona przy tym o tyle niebezpieczniejsza, że jest starannie tajona, że się daje od czuwać na każdym polu ludzkiej działalności, że ma wszędzie ukryte swe i dobrze funkcjonujące sprężyny, że działa pod różnymi postaciami, i formami i środkami nieraz pozornie sobie sprzecznymi. Przy badaniu stosunku poszczególnych krajów i państw do Polski, przy ocenie taktyki rządów i dyplomatycznych gabinetów, należy zawsze brać pod uwagę przemożne wpływy mocarstwa anonimowego, które uknuło prawdziwy spisek przeciwko odradzającej się Polsce.

 

II.

Czteroletnia wojna światowa zakończyła się zwycięstwem koalicji antyniemieckiej. Wprawdzie Niemcy uchronione zostały od ostatecznego rozgromienia dzięki władnemu słowu doktrynersko-humanitarnego prezydenta Wilsona, który zatrzymał armie Entente'y, gotowe iść do Berlina, ale Niemcy musiały kapitulować, zawrzeć rozejm i podpisać upokarzające dla nich warunki traktatu wersalskiego.

Wraz z tym zatryumfował program polskiego obozu narodowego, który rzucił był hasło Polski zjednoczonej, niepodległej, opartej o własne wybrzeże morskie- Polityka Komitetu Narodowego okazała się mądrą, przewidującą i szczęśliwą. Dzięki niej, i tylko dzięki niej, Polska uznana została za sprzymierzeńca państw zachodnich i uzyskała na powrót należne miejsce w rzędzie niepodległych państw europejskich. Dzięki polityce Komitetu Narodowego i stanowisku zajętemu podczas wojny przez obóz narodowy we wszystkich dzielnicach Polski, przedstawiciele państwa polskiego dopuszczeni zostali do udziału w wielkiej Konferencji paryskiej, która przygotowywała traktaty pokojowe i kreśliła nową polityczną kartę świata. Zwycięstwo to było tym wspanialsze, że na tej światowej konferencji, w której uczestniczyła Polska, przedstawiciele Niemiec i Austro-Węgier występowali w roli pokonanych winowajców, a Rosja, która na początku wojny oddała wielkie usługi zachodnim swym sprzymierzeńcom, nie miała na tej konferencji urzędowej reprezentacji.

 

Tu!!!

Zdawałoby się, iż sama logika faktów wymagała, ażeby w tej właśnie chwili, ster rządów w Polsce przypadł w udziale przedstawicielom obozu narodowego, celem należytego zrealizowania uzyskanego sukcesu. Stało się jednak inaczej. Władza w Polsce — mowa tu jest o istotnej władzy — dostała się w ręce obozu innego, wprost wrogiego obozowi narodowemu. Dziwną w ówczesnej zmienionej sytuacji drogą sukcesji, dostała się ona tym czynnikom politycznym, które podczas wojny hołdowały programowi t. zw. niepodległościowemu, w oparciu się o mocarstwa centralne. Prawdziwości tego faktu nie zmieniają pozorne odchylenia i sprzeczności w postaci krótkotrwałych gabinetów narodowych czy koalicyjnych, lub wysunięcie się na czoło pewnych osób, wyznających w większej lub mniejszej mierze program obozu narodowego. W gruncie rzeczy od chwili porażki niemieckiej aż po dzień dzisiejszy, prawdziwa władza jest wykonywaną przez sukcesorów obozu politycznego, który oddane miał sobie rządy w Polsce za czasów niemieckiej okupacji.

Taka nienormalna i zasadniczo fałszywa sytuacja, dałaby się do pewnego stopnia usprawiedliwić i wyrównać, gdyby obóz, który posiadł władzę, zrozumiał swoje dotychczasowe błędy i nawrócił na właściwe polityczne tory. Poczucie odpowiedzialności w historycznej chwili odbudowy państwa polskiego mogło przecież wziąść górę i skłonić ludzi kierujących do szczerego kontynuowania polityki, z którą dotąd z tak dobrym skutkiem prowadził obóz narodowy ze swym Komitetem paryskim na czele. Ci, którzy wbrew logice i naprzekór swym poglądom pochwycili ster państwa w chwili, kiedy nie od mocarstw centralnych, ale właśnie od koalicji państw zachodnich zależyć miało ukształtowanie się Polski, powinni byli zrozumieć, iż ich obowiązkiem jest odtąd na zewnątrz oprzeć się silnie i szczerze o zwycięzką koalicję, o Francję w pierwszym rzędzie, a na wewnątrz, kłaść mocne podwaliny pod budowę gmachu państwowego, celem zapewnienia Polsce prawdziwie silnego, mocarstwowego stanowiska. Powinni byli ci ludzie pojąć, że trwanie w ujawnionym błędzie, że trzymanie się mimo wszystko dawnej swej przez fakty osądzonej orjentacji, staje się odtąd nie pomyłką, ale czynem karygodnym. Z takiego bowiem, niczem nie usprawiedliwionego trwania, zrodzić się mogły konsekwencje naj-szkodliwsze dla sprawy polskiej i niebezpieczne dla bytu odradzającego się państwa.

Jednak nie stało się tak, jakby się stać było powinno w tych zaiste wyjątkowych warunkach. Obóz, który posiadł właściwą władzę w chwili, kiedy koalicja antynie-miecka miała w ogromnej mierze decydować o losach Polski, nie zdobył się na jedyną rzecz, jaka mu pozostawała, na radykalną i szczerą zmianę swej dotychczasowej orjentacji.

W dyplomacji, obsadzonej przeważnie przez zwolenników dawnego centrowego kierunku lub przez ludzi

to

politycznie nieustalonych, prowadziła się. dziwna jakaś gra, jakaś taktyka, hamująca czy tłumiąca. Posunięcie dyplomatyczne, wynikające z jasno sformułowanego programu narodowego, były misternie naginane do postulatów programu dawnego obozu aktywistycznego lub lewicowego-Pod pozorami koniecznej uprzejmości i nawet serdeczności, dawały się odczuwać stale dawne uprzedzenia i niechęci. Najsilniej te uprzedzenia ujawniły się w stosunku do Francji, jedynego naturalnego sprzymierzeńca Polski. Anglja zdawała się więcej wzbudzać zaufania, pomimo polityki Lloyd George'a, stanowczo przeciwnego programowi wielkiej, silnej Polski. Polityka prezydenta Wilsona i jego ludzi, która swym doktrynersko-ethograficzno-wolnościo-wym programem utrącała w rezultacie ideę Polski, jako mocarstwa, znajdowała także więcej oddźwięku, niż polityka Clemenceau, Millerand'a lub szczere rady największego wodza, marszałka Foch'a. Odzyskanie, dzięki polityce obozu narodowego, zaboru pruskiego, traktowano jaką cenną i przyjemną niespodziankę, ale pocichu obawiano się kłopotów, jakie mógłby przysporzyć Polsce ten dar Entente'y. Nad sprawą ścisłego złączenia Gdańska z Polską, nawet w ramach przyznanych przez traktat wersalski, kiwano głowami, obawiając się, aby nie stała się powodem do trwałych nieporuzumień z Niemcami. Obawiano się jak ognia wszelkiego zarzutu zaborczości, imperializmu, którym różni wrogowie nasi z cynicznem oburzeniem szafowali tak hojnie, celem zmontowania światowego liberalizmu i pacyfizmu przeciwko Polsce. Zdecydowano w tych kołach, że skoro zachodnie granice Polski załatwione zostały przez Entente, mniej więcej w myśl programu obozu narodowego, przeto sprawa granic wschodnich Polski musi być rozstrzygniętą w myśl postulatów drugiego programu. W ten sposób każdy obóz miałby swoją część zasługi. Narodowcy, co mogli, to już zrobili; niechaj nie wtrącają się do spraw, w których są niekompetentni i nieodpowiedni. Granice wschodnie, stosunek z Rosją, to są rzeczy należące wyłącznie do kompetencji tych kół politycznych, które od początku wojny wyspecjalizowały się w taktyce antyrosyjskiej. Program Komitetu paryskiego i obozu narodowego, określający granice Polski na wschodzie w sposób kompromisowy i zgodny z żywotnymi interesami państwa polskiego, program, przedstawiony przez Delegację polską na konferencji pokojowej jako oficjalne żądanie Polski, nie zyskał aprobaty polskich kół rządzących, uznany został za nieracjonalny i nieuzasad

11

niony. Polska powinna na Wschodzie zrobić więcej i lepiej. Na terenie rosyjskim zasługa Polski winna polegać nie na pokornem przyjęciu daru Entente'y — na czem mieli jakoby się ograniczyć narodowcy w stosunku do zaboru pruskiego, ale w stworzeniu własnych atutów, w narzuceniu Rosji polskiego pokoju. Postawiono więc program federacyjny.

Postulaty tego programu uderzająco są podobne do postanowień traktatu brzeskiego z lutego 1918 r., którym Niemcy, przez stworzenie drobnych i słabych państewek na swych granicach wschodnich, chciały utrwalić swe polityczne i ekonomiczne panowanie na europejskim Wschodzie. W rozumieniu z^ś i argumentacji twórców i propagatorów programu federacyjnego, miał on być źródłem i ostoją właśnie polskiej potęgi. Największą jego zaletą miało być to, że nie byłimperjalistyczny. Mniejsza o to, że Anglja z dumą imperalizm swój brytyjski uprawia, że każdy uczciwy francuz, nietylko mąż stanu, ale zwykły śmiertelnik, roześmiałby się w nos temu, ktoby oskarżał Francję o imperjalizm za to, że żądała zwrotu Alzacji i Lotaryngji; mniejsza wreszcie o to, że ziemie litewsko-ruskie były integralną częścią Rzeczypospolitej, że zatem państwo polskie ma wszelkie prawo żądania zwrotu tych ziem. Mniejsza o wiele innych jeszcze argumentów, uzasadniających nicość lub złośliwą perfidję zarzucanego Polsce ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin