Pratchett Terry - DW 19 - Ostatni Bohater(2).pdf

(545 KB) Pobierz
Pratchett Terry - Ostatni bohater
Pratchett Terry - Ostatni bohater
Terry Pratchett
Ostatni bohater
Opowieść ze Świata Dysku
Piotr W. Cholewa
Tytuł oryginału: Last Hero
Copyright: Terry and Lyn Pratchett and Paul Kidby and Sandra Kidby,
2001/2002
Prószyński i S -ka, Warszawa 2003
Sandrze, Jo, Samowi i Joshowi.
I pamięci Dana...
Paul Kidby 2001
Pamięci
Starego Vincenta
Miejsce, w którym toczy się akcja tej opowieści, jest światem spoczy-
wającym na grzbietach czterech słoni, stojących na skorupie gigantycznego
żółwia. Na tym polega zasadnicza zaleta kosmosu. Jest dostatecznie wielki,
żeby pomieścić w sobie praktycznie wszystko. I w końcu zwykle rzeczywi-
ście mieści.
Ludziom wydaje się, że dziwny jest taki żółw długości dziesięciu tysięcy
mil czy słoń na ponad dwa tysiące mil wysoki. To tylko dowodzi, że ludzki
mózg jest słabo przystosowany do myślenia i prawdopodobnie powstał
w celu chłodzenia krwi. Wierzy, że to rozmiar jest zdumiewający.
Tymczasem w rozmiarach nie ma niczego dziwnego. Zadziwiające są
żółwie, a słonie niemal oszałamiające. Kiedy jednak człowiek zobaczy już
jakiegoś małego, ten wielki jest tylko kwestią skali. Fakt, że istnieje
ogromny żółw, jest o wiele mniej dziwny niż fakt, że w ogóle jakiś istnieje.
Przyczyny powstania tej opowieści są liczne i różnorodne. Jest wśród
nich pragnienie ludzi, by dokonywać czynów zakazanych, jedynie dlatego
że są zakazane. Jest też pęd do odkrywania cudownych nowych hory-
zontów i do zabijania tych, którzy żyją poza nimi. Są tajemnicze zwoje
pism. Jest ogórek. Ale przede wszystkim jest wiedza, że pewnego dnia, cał-
kiem niedługo, wszystko się skończy.
„Trudno, życie płynie dalej” — mawiają ludzie, kiedy ktoś umiera. Ale
z punktu widzenia osoby, która właśnie umarła, życie wcale już nie płynie.
file:///C|/...BOOKS/Ksiazki%20-%20Fantastyka/Pratchett,%20Terry/Pratchett%20Terry%20-%20DW%2019%20-%20Ostatni%20Bohater.html[2009-04-07 17:27:50]
142105588.001.png
Pratchett Terry - Ostatni bohater
Akurat kiedy zmarły po latach prób i błędów zaczynał łapać, o co w tym
chodzi, nagle traci wszystko z powodu choroby, wypadku lub — w jednym
przypadku — ogórka. Dlaczego musi tak być, to jedna z nieodgadnionych
tajemnic życia, wobec której ludzie albo zaczynają się modlić, albo na-
prawdę, ale to naprawdę się złoszczą.
* * *
Początek tej opowieści miał miejsce dziesiątki tysięcy lat temu, pewnej
wietrznej, burzliwej nocy, kiedy płomyk ognia zsuwał się z góry w samym
środku świata. Poruszał się skokami i szarpnięciami, jak gdyby niosąca go
niewidoczna osoba zjeżdżała i spadała z głazu na głaz.
W pewnym momencie linia ognia zmieniła się w fontannę iskier, zakoń-
czoną w zaspie na dnie szczeliny. Jednak ze śniegu wysunęła się dłoń ści-
skająca dymiącą, żarzącą się jeszcze pochodnię. Wiatr, popychany gniewem
bogów i mający własne poczucie humoru, rozdmuchał płomień na nowo.
Potem płomień nie zgasł już nigdy.
* * *
Koniec tej opowieści zdarzył się wysoko ponad światem, ale obniżał się
coraz bardziej, spływając kręgami ponad starożytne i nowoczesne miasto
Ankh-Morpork. Tam, jak głosi legenda, wszystko można kupić i sprzedać
— a jeśli nie mają tego, czego człowiek akurat szuka, zawsze mogą to dla
niego ukraść.
Niektórzy mogą to nawet wyśnić...
Stworzenie, szukające teraz w dole pewnego konkretnego budynku, było
wyszkolonym bezcelowym albatrosem. Według ogólnie przyjętych norm,
nie uważano go za zwierzę szczególnie niezwykłe [ 1 ] . Był za to bezcelowy.
Prawie całe życie spędzał w serii leniwych podróży między Krawędzią
a Osią, a jaki to może mieć cel?
Ten ptak był mniej więcej oswojony. Jego obłąkane, paciorkowate oko
dostrzegło już miejsce, gdzie — z powodów całkowicie dla niego niepo-
jętych — można było znaleźć anchois. I kogoś, kto z pewnością usunie
z jego nogi ten niewygodny walec. Albatros uznał to za całkiem niezły
układ, z czego łatwo można wywnioskować, że albatrosy są jeśli już nie cał-
kiem bezcelowe, to w każdym razie dość tępe.
Zatem zupełnie niepodobne do ludzi.
* * *
Ludzkość podobno od niepamiętnych czasów śni o lataniu. Istotnie,
źródła tych marzeń sięgają przodków człowieka, u których najczęściej
file:///C|/...BOOKS/Ksiazki%20-%20Fantastyka/Pratchett,%20Terry/Pratchett%20Terry%20-%20DW%2019%20-%20Ostatni%20Bohater.html[2009-04-07 17:27:50]
142105588.002.png
Pratchett Terry - Ostatni bohater
występował sen o spadaniu z gałęzi. W każdym razie wśród wielkich snów
ludzkości jest też ten o ucieczce przed parą wielkich butów z zębami. I nikt
nie twierdzi, że musi to mieć jakiś sens.
* * *
Trzy pracowite dni później lord Vetinari, Patrycjusz Ankh-Morpork, stał
w głównym holu Niewidocznego Uniwersytetu. Był pod wrażeniem. Mago-
wie, kiedy już pojęli wagę problemu, potem zjedli obiad i pokłócili się o de
ser, potrafili rzeczywiście pracować całkiem szybko.
Ich metodę poszukiwania rozwiązań, w ocenie Patrycjusza, można by
zakwalifikować jako kreatywny zgiełk. Jeśli pytanie brzmiało: Jakie jest
najlepsze zaklęcie, by zmienić tomik poezji w żabę? — jedyne, czego na
pewno nie robili, to nie zaglądali do książki o tytule w stylu „Podstawowe
zaklęcia płazie w środowisku literatury pięknej. Zestawienie porównawcze”.
W pewien sposób byłoby to nieuczciwe. Kłócili się za to, stojąc kręgiem
wokół tablicy; wyrywali sobie kredę i zmazywali fragmenty tego, co ak-
tualny posiadacz kredy pisał, zanim jeszcze zdążył skończyć zdanie. Jed-
nakże wszystko to jakoś działało.
W tej chwili pośrodku sali stało coś dziwnego. Wykształconemu huma-
nistycznie Patrycjuszowi przypominało wielkie szkło powiększające w ra
mie z jakichś śmieci.
— Technicznie rzecz biorąc, wie pan, omniskop może zajrzeć wszędzie —
tłumaczył nadrektor Ridcully, technicznie rzecz biorąc, przywódca wszel-
kiej znanej magii [ 2 ] .
— Doprawdy? Zadziwiające.
— W każde miejsce w dowolnym czasie — mówił dalej Ridcully, za-
pewne w celu spotęgowania wrażenia.
— Jakże to niezwykle użyteczne.
— Wiem, wszyscy to powtarzają. Ale kłopot polega na tym, że ponieważ
ta paskudna aparatura może zajrzeć wszędzie, strasznie trudno jest przez
nią cokolwiek zobaczyć. W każdym razie cokolwiek wartego oglądania.
Zdumiałby się pan, ile jest we wszechświecie różnych miejsc. I czasów też.
— Na przykład dwadzieścia po pierwszej — podpowiedział Vetinari.
— W istocie. Między innymi — zgodził się Ridcully. — Czy zechce pan
spojrzeć?
Vetinari zbliżył się ostrożnie i zajrzał w wielkie, okrągłe szkło.
Zmarszczył czoło.
— Widzę tylko to, co jest po drugiej stronie — oświadczył.
— Bo jest nastawiony na tu i teraz, panie — wyjaśnił młody mag, który
wciąż dostrajał urządzenie.
file:///C|/...BOOKS/Ksiazki%20-%20Fantastyka/Pratchett,%20Terry/Pratchett%20Terry%20-%20DW%2019%20-%20Ostatni%20Bohater.html[2009-04-07 17:27:50]
142105588.003.png
Pratchett Terry - Ostatni bohater
— Aha. Rozumiem — rzekł Patrycjusz. — Mamy takie w pałacu. Nazy-
wamy je ok-na-mi.
— No... Ale kiedy zrobię o tak... — powiedział mag i przycisnął coś na
ramie szkła — ...wtedy patrzy w drugą stronę.
Vetinari spojrzał na własną twarz.
— A takie nazywamy lus-tra-mi — oświadczył, jakby tłumaczył coś
dziecku.
— Nie sądzę — sprzeciwił się mag. — Z początku trudno się zorientować,
co człowiek właściwie widzi. Pomaga, jeśli się podniesie rękę...
Vetinari zerknął na niego groźnie, ale zaryzykował niewielkie skinienie.
— Och... To ciekawe — przyznał. — Jak się nazywasz, młody człowieku?
— Myślak Stibbons, panie. Nowy kierownik wydziału niewskazanych
zastosowań magii. Widzisz, panie, cała sztuka nie polega na budowie
omniskopu, bo to w końcu tylko rozwojowa wersja staroświeckiej krysz-
tałowej kuli. Trudno go zmusić, żeby widział to, co chcemy. Przypomina to
strojenie struny...
— Przepraszam, jakich zastosowań magii?
— Niewskazanych — odparł natychmiast Myślak w nadziei, że uniknie
kłopotu, atakując wprost. — Zdołamy chyba nastroić go na właściwy
region. Zużywa sporo energii; może trzeba będzie złożyć w ofierze jeszcze
jedną świnkę morską.
Magowie zaczęli zbierać się wokół aparatu.
— Czy można tym zajrzeć w przyszłość? — zainteresował się Vetinari.
— W teorii, owszem, panie. Ale byłoby to wysoce... no niewskazane,
rozumiesz, panie, ponieważ wstępne badania sugerują, że sam akt ob-
serwacji prowadzi do kolapsu formy falowej w przestrzeni fazowej...
Na twarzy Patrycjusza nie drgnął nawet mięsień.
— Proszę wybaczyć, ale nie orientuję się w ostatnich zmianach w gronie
profesorskim — powiedział. — Czy to pan bierze pigułki z suszonej żaby?
— Nie, panie. To kwestor. Musi je brać, bo jest obłąkany.
— Aha — mruknął. Tym razem jego twarz przybrała jakiś wyraz: wyraz
człowieka, który z całą stanowczością nie mówi tego, co ma na myśli.
— Panu Stibbonsowi chodzi o to — wtrącił Ridcully — że są miliardy
miliardów przyszłości, które... tego... tak jakby istnieją, rozumie pan.
Wszystkie są... możliwymi formami przyszłości. Ale najwidoczniej pierw-
sza, na którą się popatrzy, jest właśnie tą, która staje się przyszłością na-
prawdę. A może nie być taką, która się spodoba. O ile mi wiadomo,
wszystko to wiąże się z zasadą nieoznaczoności.
— A ona brzmi...?
— Nie jestem pewien. To pan Stibbons zna się na takich sprawach.
file:///C|/...BOOKS/Ksiazki%20-%20Fantastyka/Pratchett,%20Terry/Pratchett%20Terry%20-%20DW%2019%20-%20Ostatni%20Bohater.html[2009-04-07 17:27:50]
 
Pratchett Terry - Ostatni bohater
Obok przeszedł orangutan, niosący pod każdym ramieniem zadziwia-
jąco dużo ksiąg. Vetinari spojrzał na węże ciągnące się od omniskopu przez
otwarte drzwi na trawnik i dalej do... jak to się nazywa? Budynek Magii
Wysokich Energii?
Wspomniał dawne dni, kiedy magowie byli chudzi, nerwowi i sprytni.
W tamtych czasach nie pozwoliliby, żeby jakaś zasada nieoznaczoności
w ogóle na dłuższy czas zaistniała. Jeśli czegoś nie da się wyznaczyć,
powiedzieliby, to skąd wiadomo, co człowiek robi źle? Coś, czego człowiek
nie jest pewien, łatwo może go zabić.
Omniskop zamigotał i pokazał śnieżną pustynię z czarnymi górami
w oddali. Mag nazywany Myślakiem Stibbonsem wydawał się bardzo z tego
zadowolony.
— Mówiłeś chyba, że potrafisz go znaleźć tym czymś — przypomniał mu
nadrektor.
Myślak Stibbons uniósł głowę.
— Czy mamy coś, co było jego własnością? Jakiś osobisty drobiazg,
który zostawił gdzieś przez zapomnienie? Moglibyśmy to włożyć do rezo-
natora morficznego, podłączyć całość do omniskopu i namierzyć go bez
problemów.
— Co się stało z magicznymi kręgami i kapiącymi świecami? — zainte-
resował się Patrycjusz.
— Och, używamy ich, kiedy nam się nie spieszy, panie.
— Cohen Barbarzyńca, obawiam się, nie jest znany z zapominania
rzeczy. Ciał... być może. Wszystko, co wiemy, to że zmierza do Cori Celesti.
— Tego szczytu w samej osi świata? Po co?
— Miałem nadzieję, że pan mi to powie, panie Stibbons. Dlatego tu
jestem.
Bibliotekarz przeszedł znowu, z kolejnym ładunkiem ksiąg. Kolejną
typową reakcją magów, postawionych w nowej, niespotykanej dotąd sytu-
acji, było przejrzenie biblioteki w celu sprawdzenia, czy coś takiego już się
kiedyś nie zdarzyło. Vetinari uznał to za cechę zwiększającą szanse prze-
trwania. W chwilach zagrożenia człowiek cały dzień siedział spokojnie
w budynku o bardzo grubych murach.
Raz jeszcze spojrzał na trzymaną w dłoni kartkę papieru. Dlaczego
ludzie są tacy głupi?
Jedno zdanie przyciągnęło jego wzrok: „Powiedział, że ostatni bohater
powinien zwrócić to, co pierwszy bohater wykradł”.
* * *
Bogowie toczą gry losami ludzi. Nieskomplikowane gry, naturalnie,
file:///C|/...BOOKS/Ksiazki%20-%20Fantastyka/Pratchett,%20Terry/Pratchett%20Terry%20-%20DW%2019%20-%20Ostatni%20Bohater.html[2009-04-07 17:27:50]
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin