Pieśń łowcy.doc

(2201 KB) Pobierz
Tad Williams

Tad Williams

 

Pieśń Łowcy

 

 

tłumaczyła: Bogumiła Kaniewska

ZYSKIS-KA

WYDAWNICTWO

Poznań   1994

tytuł oryginału: Tailchaser's Songs

Copyright ę 1985 by Tad Williams Ś By arrangement with DA W Books, Inc., New York. Ali rights reserved.

Copyright ę for the Polish translation by Wydawnictwo REBIS, Poznań 1994

Projekt okładki: Braldt Bralds

Liternictwo: Jacek Pietrzyński

Redaktor: Adela Skrentni

Wydanie I ISBN 83-86530-00-6

Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań

tel./fax (61) 526-326 tel. (61) 532-767, 532-751

Łamanie komputerowe i diapozytywy perfekt s.c., ul. Grodziska 11, 63-323 Poznań

 

 

* * *

 

A zatem spojrzę z uwagą na mego kota...

Ponieważ pierwszy promień boskiej chwały na wschodzącym niebie wielbi po swojemu. Ponieważ czyni to okręcając swe ciało siedmiokrotnie ze śmigłą elegancją... Ponieważ spełniwszy obowiązek i otrzymawszy błogosławieństwo, zaczyna zajmować się sobą. Ponieważ ma na to dziesięć sposobów. Po pierwsze spogląda na swoje przednie łapy, by sprawdzić, czy są czyste. Po drugie wychyla się do tyłu, by i tam się oczyścić. Po trzecie wypręża wtedy przed siebie przednie łapy.

Po czwarte ostrzy pazury o drewno.

Po piąte myje się.

Po szóste po umyciu turla się.

Po siódme poluje na pchły, by nie przeszkodziły mu w walce. Po ósme ociera się o pień. Po dziewiąte spogląda w górę, by wysłuchać instrukcji.

Po dziesiąte odchodzi w poszukiwaniu pożywienia...

Ponieważ po skończonej dziennej pracy przystępuje do zajęć jeszcze ważniejszych. Ponieważ nocą nie spuszcza władczego wzroku ze swych przeciwników. Ponieważ zmaga się z siłami ciemności mocą swej naelektryzowanej sierści i jarzących oczu. Ponieważ zmaga się z Diabłem, który jest śmiercią, mocą swej nieujarzmionej żywotności. Ponieważ swym porannym rytuałem wielbi słońce, a ono wielbi jego. Ponieważ pochodzi z plemienia Tygrysa. Ponieważ Kot Cherubin to nazwa Anielskiego Tygrysa...

Ponieważ nie istnieje nic rozkoszniejszego niż jego senny spokój. Ponieważ nie istnieje nic bardziej pełnego życia niż jego zwinny ruch... Ponieważ Pan Bóg pobłogosławił jego ruchliwą zmienność... Ponieważ potrafi tańczyć do każdej muzyki świata...

 

Christopher Smart

 

 

Wstęp

 

 

 

W tej godzinie, gdy nie istniał jeszcze czas, wyszła z ciemności na chłodną ziemię Pramatka Meerclar. Była czarna i tak puszysta, jakby w jej futrze zebrała się miękkość całego świata. Meerclar wypędziła wieczną ciemność i wydała na świat Dwoje. Harar Złotooki miał oczy gorące i pełne blasku jak słońce w Godzinie Krótkich Cieni, był w kolorze dnia, odwagi i tańca. Jego towarzyszka, Fela Niebiańska Tancerka, była piękna jak wolność, jak chmury, jak pieśń powracających wędrowców. Złotooki i Niebiańska Tancerka wydali na świat wiele dzieci, a wychowywali je w lesie, który w początkach Dawnych Dni okrywał świat. Śmigły, Przyjaciel Wilka, Znak Drzewa i Świetlisty Pazur, ich młode, miały mocne zęby, bystre oczy, lekkie łapy Ś siła i odwaga wypełniała je aż po koniuszki ogonów. Jednak najbardziej niezwykli i najpiękniejsi z całego niezliczonego potomstwa Harara i Feli byli trzej Pierworodni. Najstarszym z Pierworodnych był Yiror Biały Wicher, o barwie śniegu roziskrzonego słonecznym światłem, a szybki... Środkowy był Grizraz Pożeracz Serc, szary jak cień, a dziwny... Jako trzeci urodził się Tangaloor Ognista Stopa. Był czarny jak Pramatka Meerclar, lecz łapy miał czerwone jak płomień. Zawsze chodził samotnie i śpiewał sam dla siebie. Pierworodni bracia rywalizowali ze sobą. Biały Wicher był tak szybki i silny, jak tylko kot może sobie wymarzyć Ś nikt nie mógł go pokonać w biegach i skokach. Ognista Stopa był mądry jak sam czas, rozwiązywał wszystkie za-gadki i łamigłówki, układał pieśni, które przetrwały wiele pokoleń Ludu. Pożeracz Serc nie dorównywał zdolnościami swym braciom. Rosła w nim nienawiść i zaczął knuć spisek, by spowodować upadek Białego Wichru i poniżenie całego Ludu. I stało się tak, że Pożeracz Serc wyhodował przeciwko Ludowi potężną bestię. Nosiła ona imię Ptomalkum i była ostatnim potomkiem Yenris, psa-demona, którego Meerclar zniszczyła w czasie Dni Ognia. Ptomalkum, wychowana na nienawiści Pożeracza Serc, wykarmiona nią, uśmierciła wielu, nim zabił ją waleczny Yiror Biały Wicher. Jednak on sam otrzymał tyle ran, że wkrótce stracił siły i zmarł. Widząc klęskę swoich knowań, Pożeracz Serc przeraził się, wpełzł w jamę i przepadł w pełnej tajemnic głębi ziemi. Ogromny lament rozległ się na Dworze Harara na wieść o śmierci ukochanego Białego Wichru. Jego brat, Ognista Stopa, w rozpaczy opuścił Dwór, zrzekł się swych praw do Płaszcza Królewskiego i wyruszył w świat. Fela Niebiańska Tancerka, matka Yirora, zamilkła i milczała nieprzerwanie aż do końca swego długiego życia. Tymczasem Harara Złoto-okiego tak przepełniał gniew, że płakał z wściekłości i miotał przekleństwa. Wyjąc zapuścił się w najdziksze ostępy, niszcząc wszystko, co stanęło na drodze jego pościgu za zdrajcą Pożeraczem Serc. W końcu, gdy nie mógł już znieść tak ogromnego bólu, skrył się w niebiosach na łonie Pramatki. Tam żyje jeszcze, goniąc świetliste myszy słońca poprzez przestworza. Często spogląda w dół, na ziemię, z nadzieją, że znów ujrzy tam Yirora biegnącego pod koronami drzew Starego Lasu. Przeminęło wiele wiosen i zim, a świat postarzał się bardzo, nim Ognista Stopa ponownie spotkał swego zdradzieckiego brata, Pożeracza Serc. Było to w czasach Księcia Gład-kowąsa, za panowania Królowej Porannego Promienia; Lord Tangaloor przyszedł z pomocą ludowi sów, Ruhu. Jakieś tajemnicze stworzenie splądrowało ich gniazda i zabiło wszystkich myśliwych Ruhu, którzy stanęli do walki z nim. Og-10 nista Stopa zastawił sidła, wydrążając pazurami niemal na wylot potężne drzewo i, ku swemu zdumieniu, odkrył, że pod nim, złapany w pułapkę, leży jego brat, Grizraz Pożeracz Serc. Pożeracz błagał Ognistą Stopę, by go uwolnił, obiecywał mu, że podzieli się z nim odwieczną wiedzą, jaką posiadł, przebywając pod ziemią. Jednak Lord Tangaloor tylko się roześmiał. Gdy wstało słońce, Pożeracz Serc zaczął płakać. Łkał i skamlał tak bardzo, że Ognista Stopa, choć obawiał się jakiejś sztuczki, uwolnił swego cierpiącego brata spod drzewa, które go więziło. Grizraz tak długo przebywał pod ziemią, że słońce go oślepiało. Drapał i tarł łzawiące oczy, wyjąc tak żałośnie, że Ognista Stopa zaczął rozglądać się w poszukiwaniu sposobu, aby uchronić go przed spaleniem przez gwiazdę dnia. Jednak gdy tylko się odwrócił, oślepiony Pożeracz Serc wykopał tunel, prędzej niż zrobiłby to borsuk czy kret. Zanim wstrząśnięty Ognista Stopa zdołał skoczyć ku niemu, Pożeracz zniknął znowu w samym brzuchu świata. Powiadają, że żyje tam jeszcze, ukryty przed oczyma Ludu, że dokonuje tam, pod powierzchnią, różnych podłości, że cierpi z tęsknoty do Świata Na Ziemi...

 

 

 

CZĘŚĆ I

 

 

 

Rozdział 1

 

 

...nie pomyl się

Bo śmiali tak

Nie śpimy nocy tej

Księżyc i ja!

 

W. S. Gilbert

 

 

Nadeszła już Godzina Wstępującej Ciemności i szczyt dachu, na którym leżał Łowca, okrywał cień. Śnił właśnie o skakaniu i fruwaniu w powietrzu, gdy poczuł dziwne mrowienie w wąsach. Fritti Łowca, dziecko polującego Ludu, ocknął się natychmiast i wciągnął nosem powietrze. Z postawionymi uszami i nastroszonymi wąsami badał podmuch wieczornego wiatru. Nic specjalnego. Co więc go obudziło? W zadumie wyprężył łapy i zaczął rozciągać swój giętki grzbiet, od karku aż po czubek rudego ogona. Zanim obrządek ten dobiegł końca, poczucie zagrożenia minęło. Może był to nocny ptak przelatujący nad głową... lub pies w dole na polu... może... Może znowu staję się kociątkiem, pomyślał Fritti, które czmycha przerażone spadającymi liśćmi. Wiatr rozwichrzył mu świeżo ułożoną sierść. Zirytowany zeskoczył z dachu w wysoką trawę. Po pierwsze musi zaspokoić głód. Później przyjdzie czas, aby udać się pod Ścianę Zgromadzeń. Pora Wstępującej Ciemności już mijała, a brzuch Łowcy wciąż był pusty. Omijał go szczęśliwy los. Najpierw zastygł w bezruchu, wpatrując się w wejście do nory susła. Gdy po 13 trwającym całe wieki oczekiwaniu, prawie bez oddechu, mieszkaniec jamy ciągle się nie pojawiał, zdesperowany Łowca poddał się. Po spenetrowniu, w złości, mysiej dziury odszedł, by szukać szczęścia gdzie indziej. Nic z tego. Nawet ćma uszła jego błyskawicznemu atakowi, ulatując spiralnym ruchem w ciemność. Jeśli natychmiast czegoś nie złapię, zmartwił się Łowca, będę musiał wrócić i zjeść z miski, którą wystawił dla mnie Duży. Na Harara! Co ze mnie za myśliwy? Nikła smuga zapachu nagle zatrzymała Łowcę. Znieruchomiał całkowicie, natężył wszystkie zmysły, skulił się i wciągnął powietrze. To był Piszczek Ś zapach szedł z wiatrem... musiał być bardzo blisko. Przesunął się miękko niczym cień, starannie wybierając drogę przez ściółkę, później znów zastygł. Teraz! Skok i niemal tuż przed nim siedzi mrę'aż*, którego zapach wyczuł. Przycupnął sobie, nieświadomy obecności Łowcy, i wpycha ziarna w policzki Ś nerwowo kurczy nos i gwałtownie mruga oczami. Fritti przywarł do ziemi, jego uniesiony ogon kołysał się tam i z powrotem. Przykucnięty oparł się na tylnych łapach i przygotowywał do ataku Ś nieruchomy, z naprężonymi mięśniami. Skoczył. Źle ocenił odległość. Akurat gdy lądował, z wystawionymi pazurami, Piszczek miał dość czasu, by wydać pisk przerażenia i wpaść Ś hop! Ś wprost do własnej dziury. Stojąc nad drogą jego ucieczki, Fritti w zakłopotaniu gryzł własną stopę. Kiedy Łowca wylizywał z miski ostatnie resztki, na ganek wskoczył Chudzielec. Chudzielec był dzikim, burym kotem, szarożółtym mieszańcem, mieszkającym w drenie odprowadzającym wodę z pola. Był nieco starszy niż Fritti i bardzo się tym chełpił. Ś Nre'fa-o, Łowco Ś przywitał się Chudzielec i leni-* Objaśnienia dotyczące wyrazów w pradawnym języku kotów, Wysokim Śpiewie, znajdują się na końcu książki (przyp. tłum.). 14 wie naostrzył pazury o drewniany słup. Ś Wygląda na to, że zostałeś dziś porządnie nakarmiony. Powiedz mi, czy Duzi każą ci robię sztuczki w zamian za kolację? Rozumiesz, często zastanawiam się, jak to działa. Fritti udał, że nie zwraca na niego uwagi i zaczął myc wąsy. Ś Zauważyłem Ś ciągnął Chudzielec Ś że Growlersi mają chyba jakąś umowę z Dużymi: noszą im różne przedmioty, ciągle skaczą dookoła, no i szczekają przez całą noc, aby dostać obiad. Czy to właśnie robisz? Ś Chudzielec przeciągnął się niedbale. Ś Po prostu jestem ciekaw, kapujesz. Którejś nocy Ś och, trudno mi się do tego przyznać Ś może i mnie nie uda się złapać nic na obiad, więc dobrze byłoby mieć coś w zanadrzu. Czy szczekanie jest bardzo trudne? Ś Zamknij się, Chudy Ś burknął Fritti, parsknął śmiechem i jednym susem rzucił się na przyjaciela. Mocowali się przez chwilę, a potem odskoczyli i boksowali łapami. W końcu, zmęczeni, usiedli na moment, by przygładzić rozwichrzone futerka. Gdy odpoczęli, Chudzielec zeskoczył z ganku, Fritti musnął raz jeszcze bok i ruszył w jego ślady. Godzina Najgłębszej Ciszy właśnie się rozpoczęła. Oko Meerclar widniało wysoko na niebie, nieruchome, zastygłe. Wiatr szeleścił liśćmi drzew, gdy Łowca i Chudzielec przemierzali drogę przez pola i płoty, zatrzymując się tylko po to, by wsłuchać się w dźwięki nocy i znów popędzić przez wilgotne, lśniące trawy. Kiedy dotarli do skraju Starej Puszczy otaczającej siedziby Dużych, poczuli świeży zapach innych, podobnych im istot. Ponad wierzchołkiem wzniesienia, za skupiskiem potężnych dębów, znajdowało się wejście do wąwozu. Łowca poczuł się szczęśliwy na samą myśl o pieśniach i opowieściach, jakie miał usłyszeć pod osypującą się Ścianą Zgromadzeń. Pomyślał także o Cichej Łapie, której szczupłą, szarą sylwetkę i wygięty, smukły ogon ostatnio ciągle miał przed oczami. Jak cudownie było żyć i być jednym z Ludu w Noc Zgromadzenia! 15 Oko Meerclar osrebrzało polanę perłowym światłem. Dwadzieścia pięć czy trzydzieści kotów zebrało się u podnóża Ściany, ocierając się o siebie, witając, rozpoznając węchem nowych znajomych. Wiele młodszych kotów walczyło ze sobą dla zabawy. Łowcę i Chudzielca powitała zgraja młodych myśliwych, którzy stali niedbale na samym skraju. Ś Świetnie, że przyszliście! Ś krzyknął Chyżostopy, młody kot o grubej, czarno-białej sierści. Ś Akurat mamy zamiar zabawić się w Hop-Hop-W-Górę, oczywiście, dopóki nie przyjdzie starszyzna. Chudzielec przesunął się, by dołączyć do gry, ale Łowca grzecznie pokręcił głową i ruszył w kierunku tłumu, aby odnaleźć Cichą Łapę. Nie mógł natrafić na jej zapach, gdy prześlizgiwał się pomiędzy tłoczącymi się grupami kotów. Dwie młode kotki, niemal jeszcze kocięta, zalotnie zmarszczyły noski na jego widok i uciekły, prychając z uciechy. Nie zwracając na nie uwagi, z szacunkiem skłonił głowę, mijając Dostojnika. Stary koeur, ułożony majestatycznie na brzuchu u podnóża Ściany, zaszczycił go leniwym grymasem ogromnych, zielonych oczu oraz niedbałym poruszeniem ucha. Nigdzie jej nie widać, pomyślał Łowca, gdzie ona może być? Nikt nigdy nie opuszczał Nocy Zgromadzenia bez ważnego powodu. Zgromadzenia odbywały się tylko w te noce, gdy Oko było całkowicie otwarte i lśniło najjaśniej. Może przyjdzie później, myślał. A może właśnie teraz spaceruje z Długoskoczkiem albo Szemrzącym Liściem, powoli rozwijając swój ogon, aby mogli go podziwiać... Rozzłościła go ta myśl. Odwrócił się i dał kuksańca młodziutkiemu kotkowi, który tańczył i podskakiwał na tylnych łapach. Był to Szybki Pazur, który spojrzał na niego z takim przerażeniem, że Łowcy natychmiast zrobiło się żal małego Ś hałaśliwy kociak bywał dokuczliwy, ale miał dobre zamiary. Ś Przepraszam, Szybki Pazurze Ś powiedział. Ś Nie wiedziałem, że to ty. Myślałem, że to stary Dostojnik, chciałem mu dać nauczkę. 16 Ś Naprawdę? Ś wyszeptał malec. Ś Naprawdę zrobiłbyś to?

Fritti od razu pożałował swoich słów. Dostojnikowi z pewnością nie spodobałby się jego żart. Ś Tak czy inaczej Ś rzekł Ś była to pomyłka. Bardzo cię przepraszam. Szybki Pazur był zachwycony tym, że potraktowano go jak dorosłego. Ś Przyjmuję przeprosiny, Łowco Ś powiedział z powagą. Ś Rozumiem twoją pomyłkę. Fritti parsknął. Przyjaźnie kąsnął młodego kota w bok i ruszył dalej. Minęła już połowa pory Najgłębszej Ciszy i Zgromadzenie dawno już się rozpoczęło, a Cicha Łapa wciąż się nie pojawiała. Podczas gdy jeden ze starszyzny raczył swą opowieścią zebrany tłum Ś teraz już niemal sześćdziesiąt kotów Ś Łowca odnalazł Chudzielca, który siedział z Chyżo-stopym i innymi. Kiedy pojawił się Fritti, Mówca opowiadał właśnie o przebywającym w okolicy Growlersie, wyjątkowo dużym i niebezpiecznym, a biegającym na wolności, i Chu-dzielec, wraz z pozostałymi myśliwymi, słuchał go uważnie. Ś Chudzielcu Ś syknął Fritti. Ś Czy przyjdziesz tu na chwilę, żeby ze mną pogadać? Chudzielec ziewnął i przeciągnął się, nim powolnym krokiem zbliżył się do korzeni drzewa, gdzie usadowił się Fritti. Ś No, o co chodzi? Ś spytał uprzejmie. Ś Czy to już czas na lekcję szczekania? Ś Proszę cię, Chudzielcu, nie wygłupiaj się. Nigdzie nie mogę znaleźć Cichej Łapy. Czy nie wiesz, gdzie ona jest? Przy wtórze monotonnej opowieści Chudzielec z uwagą przyglądał się Łowcy. Ś Cóż Ś odezwał się. Ś Wydavya?er1jji-.tiię^fejesteś ostatnio dość zajęty. Wszystko to z po^o^i kotki? t Ś Poprzedniej nocy tańczyliśmy Taniec Akceptacji1! Ś rzekł urażony Fritti. Ś Nie udało nam się go skończyć przed wschodem słońca. Mieliśmy zakończyć dzisiaj. Wiem; że 17 zamierzała mnie przyjąć! Co mogło sprawić, że nie przyszła na dzisiejsze Zgromadzenie? Chudzielec opuścił uszy w udawanym przerażeniu. Ś Przerwany Taniec Akceptacji! Na wąsy Niebiańskiej Tancerki! Już widzę, jak tracisz sierść! A twój ogon wiot-czeje! Fritti niecierpliwie potrząsnął głową. Ś Wiem, że dla ciebie to śmieszne, bo ty biegasz za każdym zalotnie wygiętym ogonem i nie obchodzi cię prawdziwe Połączenie. Ale mnie obchodzi i martwię się o Cichą Łapę. Pomóż mi, proszę. Chudzielec przyglądał mu się przez chwilę, mrugając oczami i drapiąc się za prawym uchem. Ś W porządku, Łowco Ś powiedział po prostu. Ś Co mam robić? Ś Cóż, sądzę, że dziś niewiele możemy zrobić, ale jeżeli jutro jej nie znajdę, może mógłbyś wraz ze mną pójść i rozejrzeć się po okolicy? Ś Chyba tak Ś odparł Chudzielec Ś choć myślę, że odrobina cierpliwości... ouuu! Z dołu podszedł do nich Chyżostopy i swoją płaską głową uderzył Chudzielca w zadek. Ś Chodźcie Ś wrzasnął. Ś O czym tu tak zawzięcie dyskutujecie? Szorstki Pysk zaraz rozpocznie swoją opowieść, a wy tu siedzicie jak dwa tłuste eunuchy! Łowca i Chudzielec skoczyli w ślad za przyjacielem. Kotki kotkami, ale opowieść to opowieść! Lud ścisnął się bliżej dookoła Ściany Zgromadzeń Ś cały ocean rozkołysanych ogonów. Powoli, z ogromną godnością Szorstki Pysk wspinał się po kruchej części Ściany. W najwyższym punkcie przystanął i czekał. Przeżywszy jedenaście czy dwanaście wiosen, Szorstki Pysk z pewnością nie był już młodym kotem, ale w każdym jego ruchu było żelazne opanowanie. Futro w kolorze żółwiej skorupy, niegdyś lśniące, z rdzawymi i czarnymi łatami, zmatowiało z wiekiem, a sierść stercząca wokół pyska posiwiała. Jednak jego oczy 18 były lśniące, czyste i potrafiły utrzymać każdego sprawnego kodaka w oddali, przynajmniej o trzy skoki. Szorstki Pysk był.Oel-cir'va: Mistrzem Starych Pieśni, jednym ze strażników Tradycji Ludu. W ich pieśniach Ś przekazywanych z pokolenia na pokolenie od czasu Wysokiego Śpiewu Dawnych Dni Ś przechowywano całą historię Ludu jak najcenniejszy skarb. Szorstki Pysk był jedynym Mistrzem w najbliższej okolicy, a jego opowieści były dla kotów tak samo ważne jak woda i wolność. Ze swego miejsca na szczycie Ściany długo i uważnie przyglądał się zgromadzonym w dole kotom. Pełne oczekiwania pomruki przeszły w miękkie, ciche mruczenie. Kilka młodych kotów Ś nazbyt podnieconych, by usiedzieć w ciszy Ś zaczęło gwałtownie uspokajać się nawzajem. Szorstki Pysk trzepnął trzykrotnie ogonem i zapadła cisza. Ś Dziękujemy Starszym, którzy opiekują się nami Ś zaczął. Ś Chwalimy Meerclar, której Oko oświetla drogi naszych polowań. Pozdrawiamy nasze łupy, które czynią łowy słodkimi. Ś Dzięki. Chwała. Pozdrowienie. Ś Jesteśmy Ludem i dzisiejszej nocy mówimy jednym głosem, głosem naszych czynów. Jesteśmy Ludem. Połączone odwiecznym rytuałem koty kołysały się delikatnie w obie strony. Szorstki Pysk rozpoczął swoją opowieść: Ś W czasach, gdy ziemia była jeszcze młoda, a niektórzy z Pierwszych żyli jeszcze na tych polach, na Dworze Harara władała Królowa Jedwabne Ucho, wnuczka Feli Niebiańskiej Tancerki. Była dobrą królową. Jej łapy zawsze służyły pomocą Ludowi, a pazury były szybkie, gdy trzeba było zranić wroga. Miała ona syna, Księcia Regenta Ś Dziewięć Ptaków. Był to olbrzymi kocur, zręczny w walce, prędki w gniewie, lecz tak pyszny, jak pyszna może być tylko młodość. W dniu Nadania Imienia opowiadano, że jako kocię jednym machnięciem pazura zniszczył gałąź pełną skowronków. Nadano mu zatem imię Dziewięć Ptaków, a wieść o jego sile i czynach niosła się daleko. 19 Minęło już wiele, wiele wiosen od śmierci Białego Wichru i żaden z mieszkańców Dworu nigdy nie widział nikogo z Pierwszych. Ognista Stopa powędrował w leśne ostępy już wiele pokoleń temu, wielu uważało, że już nie żyje albo że dołączył do ojca i babki w niebiosach. Ponieważ opowieści o sile i odwadze Dziewięciu Ptaków zaczęły krążyć pośród Ludu, przekazywane z ust do ust, a Dziewięć Ptaków przysłuchiwał się podszeptom szubrawców, którzy zawsze przyczepiają się do wielkiego Ludu, Książę uznał się za równego Pierworodnym. Pewnego dnia poprzez Świat-Las gruchnęła wieść, że Dziewięć Ptaków nie zadowala już miejsce Księcia Regenta u boku matki. Zwołano Zgromadzenie, na które przybyć mieli członkowie Ludu z najdalszych stron, by wziąć udział w ucztach, polowaniach i zabawach Ś wtedy to Książę miał wdziać na siebie Płaszcz Królewski Ś ten sam, który Tangaloor Ognista Stopa ogłosił świętym dla wszystkich poza Pierworodnymi Ś i ogłosić się Królem Kotów. Gdy nadszedł wyznaczony dzień, cały Lud zebrał się na Dworze. Wszyscy bawili się, tańczyli i śpiewali, a Dziewięć Ptaków wygrzewał na słońcu swoje wielkie ciało i przyglądał się. Później podniósł się i oznajmił: Ś Ja, Dziewięć Ptaków, prawem krwi i pazura staję dziś przed wami, by przywdziać Płaszcz Królewski, który już zbyt długo nie był używany. Jeśli nie ma tu kota, który znałby jakąś przyczynę, dla której nie mógłbym wziąć na siebie tego Szacownego Brzemienia.... W tym momencie rozległ się gwar i z tłumu wysunął się bardzo stary kot. Jego sierść była przyprószona siwizną Ś szczególnie nogi i łapy Ś a pysk miał śnieżnobiały. Ś Wdziewasz Płaszcz Królewski na mocy prawa krwi i pazura, Książę Dziewięć Ptaków? Ś spytał stary kocur. Ś Tak Ś odparł Książę. Ś Jakie prawo krwi pozwala ci żądać Królestwa? Ś nastawa! białowąsy starzec. Ś Prawo płynącej we mnie krwi Feli Niebiańskiej Tan-20

cerki, ty stary, bezzębny przyjacielu gryzoni! Ś odparł gwałtownie Dziewięć Ptaków i ruszył z miejsca, gdzie leżał. Cały zgromadzony Lud szeptał podekscytowany, gdy Książę podchodził ku Vaka'az'me, tronu z pnia drzewa, tronu przynależnemu Pierworodnym. Przed oczyma całego zgromadzonego Ludu Dziewięć Ptaków podniósł długi ogon i spryskał Vaka'az'me jak swoje łowieckie terytorium. Szept wzmógł się, a stary kot posunął się do przodu chwiejnym krokiem. • Ś O Książę Ś odezwał się starzec Ś może przez krew masz jakieś prawo, by zostać Królem Kotów, ale przez pazur? Czy staniesz do pojedynku o Płaszcz? Ś Oczywiście Ś odrzekł ze śmiechem Dziewięć Ptaków Ś ale kto stanie do walki ze mną? Zgromadzeni otworzyli szerzej oczy, rozglądając się za jakimś potężnym wojownikiem, który podjąłby walkę z ogromnym Księciem. Ś Ja stanę Ś powiedział po prostu stary kot. Cały Lud syczał i prężył grzbiety ze zdumienia, ale Dziewięć Ptaków znów roześmiał się tylko. Ś Idź do domu, dziadku, powalczyć z pchłami Ś powiedział. Ś Ja nie będę bić się z tobą. Ś Król Kotów nie może być tchórzem Ś odezwał się stary kocur. Wtedy Dziewięć Ptaków ryknął ze złości i jednym skokiem rzucił się do przodu, mierząc swą potężną łapą w siwy pysk. Ale stary uskoczył z zadziwiającą chyżością i wymierzył w łeb Księcia cios, który na chwilę go otumanił. Teraz rozpoczęli prawdziwą walkę, tłum zaś z niedowierzaniem obserwował szybkość i odwagę starego, który stanął do pojedynku z tak wielkim i groźnym przeciwnikiem. Po chwili zwarli się w walce i choć Książę wbił zęby w kark starego, ten uniósł tylne łapy, szarpnął pazurami i futro Dziewięciu Ptaków rozwiało się w powietrzu. Kiedy odsunęli się od siebie, młody nie mógł pojąć, jak ten wiekowy, niepozorny kot mógł go tak zranić. 21 Ś Straciłeś wiele skóry, dobry Książę Ś powiedział stary. Ś Czy odwołasz swoje żądanie? Rozgniewany młokos ruszył do ataku i znowu zwarli się w walce. Stary złapał zębami ogon Księcia i gdy przeciwnik usiłował się odwrócić, by rozdrapać mu pysk, stary wyrwał ogon z jego ciała. Lud syczał ze zdziwienia i przerażenia, kiedy Książę, brocząc krwią, obrócił się wokół własnej osi i jeszcze raz stanął przed starym kotem, także zdyszanym i poranionym. Ś O Książę, straciłeś ogon i sierść. Czy i teraz nie zrezygnujesz ze swego żądania? Oszalały z bólu Dziewięć Ptaków rzucił się na starego, walczyli Ś prychając i zadając ciosy, aż krew i łzy migały w słońcu. Wreszcie siwy kocur zaklinował tylną część ciała Księcia Dziewięć Ptaków pod korzeniami Vaka'az'me. Gdy opadł kurz, dreszcz wstrząsnął widzami. Zobaczyli, że w ostatnim starciu z okrycia śmiałka, który przyjął wyzwanie Księcia, opadła cała chmura białego pyłu i jego pysk nie był już siwy, a łapy lśniły barwą płomieni. Ś Widzisz mnie bez maski, Dziewięć Ptaków Ś rzekł. Ś Oto ja, Lord Tangaloor Ognista Stopa, syn Harara, i to z mojego rozkazu nie ma Króla Kotów. Jesteś odważnym kotem, dobry Książę Ś mówił dalej Ś ale twoje zuchwalstwo nie może ujść bezkarnie. Po tych słowach Ognista Stopa złapał Księcia za kark i pociągnął, rozciągając jego tułów i łapy tak, że stały się trzy razy dłuższe od normalnych kocich łap i tułowia. Później uwolnił Księcia spod korzeni drzewa i powiedział: Ś Uczyniłem cię stworzeniem bez ogona i sierści, długim i niezgrabnym. Odejdź teraz i nigdy nie wracaj na Dwór Harara, którego moc sobie uzurpowałeś. Odtąd przeznaczeniem twoim będzie służyć każdemu z członków Ludu, który ci to nakaże, a to samo czynić będą wszyscy twoi potomkowie aż do chwili, kiedy zdejmę z was klątwę. Powiedziawszy to, Lord Tangaloor odszedł, a Lud wypędził ze swego grona zdeformowanego Dziewięć Ptaków i na-22 zwał go M'an Ś co znaczy „spoza światła słonecznego" Ś a on i wszyscy z niego zrodzeni chodzą od tamtej pory tylko na tylnych nogach, gdyż po rozciągnięciu ich przednie łapy stały się zbyt krótkie, by dosięgnąć ziemi. Uzurpator Dziewięć Ptaków, ukarany przez Ognistą Stopę, był pierwszym z rodu Dużych. Długo służyli oni Ludowi, budując nam schronienia od deszczu i karmiąc, gdy nie powiodły się łowy. I jeśli teraz niektórzy z nas służą zhańbionym M'an, to jest to już zupełnie inna historia, na inne Zgromadzenie. Jesteśmy Ludem i dzisiejszej nocy mówimy jednym głosem Ś głosem naszych czynów. Jesteśmy Ludem. Skończywszy pieśń, Szorstki Pysk zeskoczył ze ściany z siłą, która przeczyła ilości przeżytych przez niego wiosen. Gdy odchodził, cały zgromadzony Lud pochylił głowy, wtulając je między przednie łapy na znak szacunku. Godzina Ostatnich Tańców zmierzała ku końcowi i Zgromadzenie rozpadło się na niewielkie grupki Ś koty żegnały się, komentowały pieśń, plotkowały. Łowca i Chudzielec zostali jeszcze przez chwilę, aby z Chyżostopym i kilkoma innymi młodymi myśliwymi omówić plany na następną noc, po czym ruszyli w drogę. Gdy wesoło przemierzali pole, natknęli się na kreta, który, oddalony od nory, znalazł się w tarapatach. Po krótkiej pogoni Chudzielec skręcił mu kark i pożywili się. Z pełnymi brzuchami rozstali się na ganku Łowcy. Ś Mri'fa-o, Łowco Ś powiedział Chudzielec. Ś Jeśli będziesz mnie jutro potrzebował, znajdziesz mnie przy Skrajnym Zagajniku w porze Wszechogarniającej Ciemności. Ś Dobrych snów, Chudzielcu. Jesteś wspaniałym przyjacielem. Chodzielec machnął ogonem i już go nie było. Fritti wskoczył do skrzynki pozostawionej dla niego przez Dużych i zatonął w świecie snu.

 

 

 

Rozdział 2

 

 

Oto jest Nieuchwytne i Złudne.

Stań przed nim, a nie ujrzysz jego głowy.

Podążaj za nim, a nie ujrzysz jego pleców.

 

Lao-tzu

 

 

Tritti Łowca przyszedł na świat jako przedostatni spośród pięciorga młodych. Gdy jego matka, Indez Tułitrawka, obwąchiwała go po raz pierwszy, gdy zlizywała wilgoć z jego świeżo narodzonej sierści, jej zmysły smaku i powonienia odczuły jakąś różnicę Ś subtelne, nieuchwytne doznanie, którego nawet nie umiałaby nazwać. Jego nie-widzące, niemowlęce ślepka i badawczy pyszczek były jakoś bardziej natarczywe niż u rodzeństwa. Gdy go myła, poczuła łaskotanie w wąsach, znak rzeczy niewidzialnych. Być może będzie wielkim myśliwym, pomyślała wtedy. Jego ojciec, Cętkowany Bok, musiał być przystojnym, zdrowym kocurem Ś był w nim nawet jakiś stygmat Dawnych Dni, szczególnie tej zimowej nocy, kiedy śpiewał z nią Rytuał. Teraz jednak odszedł, wiedziony węchem i własnymi, mrocznymi pragnieniami, jej pozostawiając do odchowania potomstwo. Fritti dorastał, a matka zapomniała o swoich pierwszych odczuciach. Codzienna bliskość i krzątanina przy rosnącej gromadce stępiły subtelne wyczulenie zmysłów Tulitrawki. Choć Fritti był kotkiem radosnym i przyjaznym, bystrym i zdolnym, jednak było widać, że nie dorówna rozmiarami swemu ojcu-myśliwemu. Oko otworzyło się nad nim już trzy 24 razy, lecz ciągle nie był większy od swej starszej siostry, Tiryi, a znacznie mniejszy od obu braci. Jego krótkie futerko, niegdyś w barwie śmietany, ściemniało do koloru dojrzałej moreli, białe pozostały tylko obwódki na łapach, ogon oraz niewielka mleczna gwiazdka na czole. Nieduży, lecz szybki i zwinny Ś zważywszy na niezdarność niektórych kociąt Ś Fritti beztrosko przebył pierwszy etap swojego życia. Psocił wraz z rodzeństwem, gonił robaki, liście i inne małe przedmioty i gromadził całą swą dziecięcą cierpliwość, by opanować trudną sztukę polowania, jaką Indez Tulitrawka przekazywała swoim dzieciom. Chociaż ich rodzinne gniazdo znajdowało się w stosie drewna i gruzu za jedną z potężnych siedzib Dużych, matka wiele razy wyprowadzała swoje kocięta poza obręb miejsc należących do rodu M'an, na otwartą przestrzeń, znajomość lasu bowiem była dzieciom Ludu tak samo potrzebna jak wiedza o osadach Dużych. Gdy Tulitrawka oddalała się od domu, jej młode formowały bezładną, rozproszoną i rozbrykaną grupę zwiadowców. Z cierpliwością odziedziczoną po wielu pokoleniach uczyła niesforną gromadkę podstawowych zasad przetrwania: nagłego znieruchomienia, przerażającego skoku, rozpoznawania zapachów, ostrego widzenia, szybkiego zabijania Ś całej sztuki łowów, jaką sama posiadła. Uczyła, pokazywała, sprawdzała; potem cierpliwie uczyła jeszcze raz tego samego i jeszcze raz, i znów, aż do skutku. Z pewnością jej cierpliwość bywała często napięta jak cienka, rozciągnięta nić i zdarzało się czasem, że sfuszerowana lekcja kończyła się energicznym klapsem po nosie winowajcy. Wytrzymałość matki z Ludu również ma swoje granice. Ze wszystkich kociąt Tu-litrawki Fritti najbardziej lubił się uczyć. Jednak i on czasem płacił za nieuwagę obolałym nosem Ś szczególnie wtedy, gdy rodzinka wychodziła na zewnątrz, do lasu i na pole. Kuszące ćwierkanie i szczebiot fla-fa'az i mnóstwo natrętnych zapachów z pola i lasu w jednej chwili powodowały, że zaczynał śnić na jawie, śpiewał sobie o czubkach drzew i wietrze wichrzącym jego futro. Te chwile zamyślenia często 25 przerywał energiczny klaps wymierzony przez matkę wprost w jego mordkę. Nauczyła się rozpoznawać jego rozmarzony wzrok. Dla Ludu linia dzieląca świadomość od marzeń była bardzo subtelna. Choć koty dobrze wiedziały, że Piszczek ze snu nie zaspokoi rzeczywistego głodu, a walki z wyobraźni nie pozostawiają ran, to jednak świat marzeń niósł im taką pociechę i ukojenie, jakich nie mogły znaleźć w realnym świecie. Lud tak bardzo polegał na tym, co prawie niedotykalne Ś na zmysłach, przeczuciach, uczuciach i impulsach Ś i co tak silnie przeciwstawiało się twardym jak skała podstawom przetrwania, że to, co realne i nierealne, wspomagało się nawzajem, tworząc niepodzielną całość. Cały koci Lud miał nadzwyczaj wrażliwe zmysły Ś koty zawdzięczały im i życie, i śmierć. Jednak tylko niewielu wyrastało na Oel-var'iz Ś Nadzmysłowych Ś którzy rozwijali wrażliwość i przenikliwość zmysłów daleko bardziej niż inni, nawet najszczodrzej obdarzeni przez naturę. Fritti był wielkim marzycielem i jego matka przez jakiś czas żywiła nadzieję, że może otrzymał on dar Nadzmysło-wości. Od czasu do czasu miewał bowiem przebłyski talentu o niezwykłej głębi: kiedyś przywołał swojego najstarszego brata z wysokiego drzewa na dół, a w chwilę później gałąź, na której siedział brat, złamała się i spadła na ziemię. Były też inne znaki jego głębokiego var, ale z upływem czasu, gdy wyrastał z kocięctwa, były one coraz rzadsze. Stawał się bardziej roztargniony Ś okazał się raczej marzycielem niż prorokiem. Matka uznała, że się myliła, a gdy nadszedł czas Nadania Imienia, zupełnie o tym zapomniała. Życie matki--łowczyni nie pozwala na bujanie w obłokach. Gdy mijało trzecie Oko życia, młode koty przynoszono po raz pierwszy na Zgromadzenie, by nadać im imiona. Nadanie Imienia było uroczystością o ogromnym znaczeniu. Wśród Ludu głoszono, że każdy kot ma trzy imiona: imię serca, imię twarzy i imię ogona. Imię serca nadawała kocia-26 kowi matka przy urodzeniu. Było to imię w pradawnym języku kotów, Wysokim Śpiewie. Kot zachowywał je tylko dla rodzeństwa, serdecznych przyjaciół oraz partnera, z którym łączył się w Rytuale. Fritti było takim właśnie imieniem. Imię twarzy nadawali Starsi na pierwszym Zgromadzeniu, w którym uczestniczyło młode; było to imię w języku wspólnym wszystkim ciepłokrwistym stworzeniom, w Powszechnym Śpiewie. Co do imienia ogona, to większość Ludu utrzymywała, że każdy kot przychodzi z nim na świat, należy je jedynie odkryć. Odkrycie było sprawą ściśle osobistą Ś jeśli ktoś go dokonał, to nie opowiadał o tym, nie zdradzał też nikomu swego imienia. Oczywiste było też to, że część kotów nigdy nie odkrywa imienia ogona i przeżywa życie, znając tylko dwa swoje imiona. Wielu twierdziło, że kot, który mieszka z Dużymi Ś z M'an Ś traci potrzebę odnalezienia go i obrasta w tłuszcz w błogiej nieświadomości. Tak ważne, tak tajemnicze i rzadkie było wśród Ludu imię ogona i z takim wahaniem rozmawiano na jego temat, że nic więcej właściwie o nim nie wiedziano. Kot albo swoje imię odkrywa, albo nie, mawiali Starsi, i to wszystko, co można zrobić w tej sprawie. W noc Nadania Imienia matka zaprowadziła Frittiego i jego rodzeństwo na specjalne Spotkanie Nosa, które poprzedzało Zgromadzenie. Wtedy Fritti po raz pierwszy zobaczył Szorstki Pysk Oel-cir'va, starego Wąchacza i innych Mędrców Ludu, strzegących jego praw i tradycji. Wszystkie dzieci Tulitrawki oraz kocięta innych samic stłoczono w jednym kręgu. Leżały, pełne obaw, jedno na drugim, a Starsi powoli przechadzali się dookoła Ś wciągając.powietrze w nozdrza i wydając głębokie, huczące dźwięki w rytmie jakiegoś nieznanego języka. Wąchacz pochylił się nad Tiry ą, siostrą Frittiego, położył na niej łapę, a następnie podniósł. Przyglądał się jej przez chwilę i rzekł: Ś Nadaję ci imię Czysta Pieśń. Dołącz do Zgromadzenia. Pobiegła szybko, by pochwalić się swoim nowym imieniem, a Starsi kontynuowali obrzęd. Wyciągali młode koty 27 jeden po drugim ze stosu, na którym leżały, ledwie oddychając z przejęcia, i nadawali im imiona. W końcu Fritti został sam. Starsi przestali krążyć i obwąchali go starannie. Szorstki Pysk zwrócił się do pozostałych: Ś Czy wy również to czujecie? Wąchacz skinął głową. Ś Tak. Wielka woda. Miejsca podziemne. Dziwny znak. Inny Starszy, zniszczony ponurak imieniem Spiczaste Ucho, niecierpliwie szurnął łapą o ziemię. Ś To nie ma znaczenia. Jesteśmy tu, aby nadawać imiona. Ś Racja Ś odezwał się Szorstki Pysk. Ś Cóż...? Ja wyczuwam poszukiwanie. Ś Ja czuję walkę z marzeniami Ś rzekł Wąchacz. Ś Myślę, że on pragnie złowić imię swego ogona, jeszcze zanim otrzyma imię twarzy! Ś powiedział inny Starszy i wszyscy parsknęli cichym śmiechem. Ś Doskonale Ś rzekł Wąchacz. Ś Nadaję ci imię... Łowca. Dołącz do Zgromadzenia. Zaskoczony Fritti zerwał się na równe łapy i pobiegł co tchu, byle dalej od Spotkania Nosa, dalej od chichoczących Starszych, którzy wydawali się bawić jego kosztem. Wtedy Szorstki Pysk zawołał za nim ostro: Ś Fritti Łowco!

Odwrócił się i napotkał spojrzenie Mistrza Starych Pieśni. Mimo nosa zmarszczonego z uciechy jego oczy były pełne ciepła i tkliwości. Ś Łowco. Wszystko, co dostajemy tu, na Ziemi Ś to czas nam dany. Zapamiętaj to, dobrze? Fritti wyprostował uszy, odwrócił się i pobiegł ku Zgromadzeniu. Ostatnie dni wiosny przyniosły piękną pogodę, długie wyprawy na pola i w las Ś i pierwsze spotkanie Łowcy z Cichą Łapą. Doroślejący Fritti potrzebował coraz mniej towarzystwa swoich sióstr i braci podczas dziennych zajęć. 28 Każdego dnia słońce dłużej pozostawało na niebie, a zapachy niesione przez ospały wiatr stawały się coraz mocniejsze i coraz słodsze. I tak, z biegiem czasu, wciągnęły go samotne włóczęgi z dala od ludzkich siedzib, między którymi mieszkała i sypiała jego rodzina. W najgorętszej porze Godziny Krótkich Cieni, nasyciwszy głód porannym posiłkiem i uwolniwszy swą wrodzoną ciekawość, buszował po łąkach jak jego krewniacy po sawannach, stawał na wzgórzu, źdźbła trawy łaskotały go w brzuch, a on wyobrażał sobie, że włada tą krainą. Wabiły go także leśne ostępy. Podkopywał korzenie drzew, by odkryć sekrety pierzchających przed nim żuczków, sprawdzał wytrzymałość niższych gałęzi, czując tajemniczy powiew z góry, uderzający we wrażliwwe włosy jego pyska i uszu. Pewnego dnia po upajającym popołudniu, pełnym swobody i poszukiwań, Łowca wynurzył się z niskiego zagajnika, który opasywał jego las, i przystanął, żeby wyciągnąć drzazgę z ogona. Siedział właśnie z wyciągniętymi łapami, ciągnąc zębami kawałek drewienka, gdy usłyszał jakiś głos. Ś Nre'fa-o, nieznajomy. Czy to ty jesteś Łowcą? Spłoszony Fritti zerwał się na równe nogi i szybko rozejrzał dookoła. Na pniu dawno już uschniętego dębu siedziała szara kotka w czarne pręgi i przyglądała się mu. Był tak zatopiony we własnych myślach, że nie zauważył jej, gdy przechodził obok, choć siedziała zaledwie o cztery czy pięć skoków dalej. Ś Dobrych tańców, pani. Skąd znasz moje imię? Przepraszam, ale ja nie wiem, kim ty jesteś. Zapomniawszy zupełnie o jeżynowym kolcu, który utkwił w ogonie, Fritti z uwagą przyjrzał się nieznajomej. Była młoda, chyba nie starsza niż on sam. Miała szczupłe, smukłe łapy i miękko zaokrąglony tułów. Ś Cudze imię nie stanowi wielkiej tajemnicy Ś powiedziała kotka z rozbawionym wyrazem pyszczka. Ś Moje, od dnia Nadania, brzmi Cicha Łapa. Co do twojego, cóż, widziałam cię z daleka podczas Zgromadzenia, a twoje imię 29 było wymienione z powodu twojej dociekliwości i ciągłych wędrówek Ś no i na tym cię przyłapałam! Kichnęła delikatnie. Odwróciła swoje ujmujące, zielone oczy; Łowca spostrzegł jej ogon, który leżał zwinięty dokoła niej, gdy mówiła. Teraz, jakby niezależnie od jej woli, uniósł się i kołysał lekko w powietrzu. Był długi i zgrabny, miękko zakończony i od podstawy do czubka pręgowany takimi samymi czarnymi pasami jak jej boki i zad. To z powodu tego ogona Ś jego leniwych, jakby zachęcających ruchów, które natychmast wprawiły Łowcę w podziw Ś Fritti miał popaść w tarapaty przewyższające wszystkie wyobrażenia, jakie rodziły się w jego rozmarzonej głowie. Godzinę Wstępującej Ciemności spędzili na harcach i rozmowach. Łowca okazał się niezwykle szczery wobec nowo poznanej przyjaciółki, nawet on sam był zaskoczony swoimi słowami: tak mieszały się w nich marzenia, ambicje i nadzieje, że trudno było je od siebie odróżnić. A Cicha Łapa słuchała przez cały czas i potakiwała, jakby mówił najszczerszą prawdę. Kiedy rozstawali się w porze Ostatnich Tańców, prosił, żeby obiecała mu, że spotkają się znowu następnego dnia. Przyrzekła, a on pobiegł do domu i całą drogę podskakiwał z radości. Do gniazda dotarł tak podekscytowany, że obudził śpiące rodzeństwo i przeraził matkę. Gdy jednak dowiedziała się, co uczyniło go tak niespokojnym i radosnym, uśmiechnęła się tylko i czule przygarnęła łapą do siebie. Lizała go za uchem, mrucząc: Ś Tak, tak, synku, tak, tak... Powtarzała to, dopóki nie pogrążył się w świecie snu.

Mimo niepokoju, jaki dręczył Frittiego przez następne popołudnie Ś mijające wolno niczym topniejący śnieg Ś Cicha Łapa rzeczywiście pojawiła się w umówionym miejscu, gdy tylko Oko pojawiło się nad widnokręgiem. Następnego dnia przyszła także... i następnego też. Przez całe gorące lato biegali razem, tańczyli i bawili się. Przyjaciele przyglądali się im i mówili, że nie jest to zwykłe zauroczenie, które zostanie zrealizowane i zaraz zakończone, gdy tylko 30 dla młodej kotki nadejdzie jej pora. Fritti i Cicha Łapa wydawali się stworzeni dla siebie, co mogło zaowocować w przyszłości Połączeniem Ś tak rzadko spotykanym, szczególnie wśród młodszego pokolenia Ludu. W rzednącej ciemności Ostatnich Tańców Łowca wybierał drogę między odpadkami z siedzib Dużych. Noc spędził włócząc się po lasach z Cichą Łapą i, jak zwykle, myślami był wciąż przy młodej kotce. Coś go niepokoiło, nie wiedział jednak co. Obchodziła go Cicha Łapa Ś bardziej niż którykolwiek z jego przyjaciół, bardziej nawet niż bracia i siostry Ś ale też przy niej czuł się zupełnie inaczej niż w ich towarzystwie. Widok jej ogona, owijającego ją delikatnie, gdy siedziała, wyprostowanego, gdy szła, poruszał takie rejony jego wyobraźni, których nawet nie umiał nazwać. Zatopiony we własnych myślach przez dłuższą chwilę nie zwracał uwagi na wieści, jakie niósł mu wiatr. Kiedy wreszcie do jego zaam-barasowanego, zadumanego umysłu dotarł zapach strachu, wzdrygnął się w nagłym przerażeniu i wstrząsnął głową. Wąsy dzwoniły na alarm. Skoczył naprzód i popędził w stronę domu, w stronę swojego gniazda. Wydawało mu się, że słyszy przerażone krzyki Ludu, choć powietrze było spokojne i ciche. Wdrapał się na ostatni dach, drapiąc i uderzając się pokonał płot Ś i stanął osłupiały ze zgrozy i strachu. Tam, gdzie piętrzył się stos gruzu, w którym mieściło się jego rodzinne gniazdo, tam... nie było nic! Ziemia była wymieciona jak skała wygładzona wiatrem. Tego ranka, gdy opuszcał swoją rodzinę, matka stała na samym czubku wzniesienia i wylizywała futro jego najmłodszej siostrzyczki, Mi-lusi. Teraz nie było tu nikogo. Fritti rzucił się do przodu i zaczaj drzeć pazurami milczącą ziemię, jakby chciał z niej wydrzeć tajemnicę tego, co się zdarzyło, ale była to ziemia rodu M'an, nie można jej było pokonać ani pazurami, ani zębami. W głowie mąciło mu się od sprzecznych i gwałtownych uczuć. Piszcząc żałośnie, obwąchiwał powietrze. Pełne 31 było chłodnych znaków strachu. Wciąż wisiały w nim zapachy jego rodziny i gniazda, ale mieszała się z nimi okrutna woń przerażenia i gniewu. Wprawdzie działanie wiatru i czasu mąciło jego odczucia, potrafił jednak wyczuć sprawcę. Był tutaj M'...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin