Rozdział 13.doc

(86 KB) Pobierz
Choć dzielą nas tysiące kilometrów,

Ejrzę go Kochani!

Przepraszam Was bardzo, ze tak późno wstawiam nowy rozdział jednak miałam małe problemy z jego napisaniem.

Po pierwsze: zaczęłam pisać ten rozdział, ale moim zdaniem był beznadziejny i w ogóle mi nie szło na przód pisanie, więc moja współautorka Ela [aleksandra1995], postanowiła mnie odciążyć i napisała za mnie ten rozdział.

Po drugie w moje prywatne życie nie układa się też za dobrze i nie byłam w stanie napisać tego pożegnania, ponieważ mój chłopak również wyjeżdża, a pierwszego września przeżyłam pierwszą rocznicę śmierci bliskiej mi osoby.

 

Także serdecznie zapraszam do przeczytania tego rozdziału, ponieważ moim zdaniem wyszedł on Eli rewelacyjnie J

Julcia19998- Weronika

 

Postanowiłam dodać słowa naszej kochanej Niki na początku abyście wiedzieli, dlaczego to ja jestem jego autorką.

 

Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, ze spodoba się Wam ciąg dalszy akcji, którą podpowiedziałam od samego początku Weronice.

 

Aleksadnra19950 J Ela

 

 

Choć dzielą nas tysiące kilometrów,

Ja wciąż czuję Ciebie obok mnie.

Nie mogę zapomnieć tych momentów,

Które przypominają mi Cię?

Nie mogę zasnąć nocami,

Wciąż chodzę zamyślona.

Próbuję się skupić czasami,

Wciąż jestem rozkojarzona.

Tak bym chciała znów tam wrócić,

Do tych naszych wspólnych dni.

W Twojej głowie znów zawrócić,

By nie było smutno Ci.

Chcę, by to już skończyło się,

Byśmy byli razem znów.

I przytulić mocno Cię,

żeby było jak ze snów.

 

 

 

 

-Teraz już mi nie uciekniesz!- Jacob zapędził mnie do jakiegoś zaułka i zaczął kopać w brzuch. Właśnie wyciągał nóż i pochylał się, aby zadać mi nim ostateczny cios, jednak nie zdążył tego zrobić, ponieważ obraz zaczął mi się rozmazywać.

 

Zerwałam się szybko i usiadłam na łóżku. Byłam tak bardzo rozbudzona, iż dobrze wiedziałam, ze już nie zasnę. Spojrzałam automatycznie na zegarek, który wskazywał 4;13! Moje myśli znów pobiegły sobie do tematu, którego nie chciałam poruszać. Podsuwały mi, co chwilę nowe wątpliwości, nowe pytania a ja je za każdym razem uciszałam siląc się, ze moja decyzja jest dobra.

Czy mój plan wypali? Czy pójdzie wszystko po mojej myśli? Czy aby przyjaciele a przede wszystkim Edward mi wybaczą? A może Jacob, będzie sprytniejszy od Nas? Czy nikomu nic się nie stanie? Czy mój ukochany zaraz po moim wyjeździe nie pobiegnie znów do tek zdziry? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie a żadnej odpowiedzi.

Musiałam zająć czymś, chociaż ręce, jeśli myśli nie mogłam, więc szybko wyciągnęłam walizki spod łóżka i zaczęłam się pakować. Starałam się to robić jak najdłużej, jednak nic to nie pomogło. Wiedziałam, ze robię dobrze, jednak moje serce się sprzeciwiało! Ono nie chciało zostawiać tego wszystkiego! Gdy zamykałam już walizkę, krwawiło już całe, gdyż wiedziało, że nie ma odwrotu.

Usiadłam na podłodze, ponieważ nie miałam siły już stać. Zdjęłam jeszcze wisiorek, który wczoraj dostałam od Edwarda a łzy zaczęły mi płynąć bez mojej jakiejkolwiek zgody. Poczułam tak silny ból…. Niemal tak silny, jaki im mam dzisiaj zadać! Właśnie! Przecież tuż po szkole ja im wszystkim złamie serce! Czułam jak wszystkie moje narządy płaczą razem ze mną. W pewnym momencie nie mogłam złapać powietrza, ponieważ zaczęłam się krztusić łzami. Nie mogłam tak dłużej siedzieć, więc chwyciłam ubranie na dziś i podreptałam do łazienki. Mój zawsze odprężający prysznic na nic się nie zdał, bo nie uspokoił moich nerwów i uczuć. Po wyjściu spod strumieni ciepłej wody, kiedy się już ubrałam spojrzałam w lustro. Dostrzegłam w nim dziewczynę z zaczerwienionymi i podkrążonymi oczami. Jeśli ja się siebie wystraszyłam to, co dopiero inni, kiedy mnie zobaczą. Nie zastanawiając się już więcej, zaczęłam zakrywać oznaki płaczu i zmęczenia. Po około 10 minutach, byłam już gotowa. Wyszłam z łazienki i z powrotem znalazłam się w pokoju, w którym przeżyłam tyle miłych chwil.

Chwyciłam szybko do ręki telefon i wykręciłam numer do Mary. Długo nie musiałam czekać, bo odebrała po dwóch sygnałach.

-Tak słucham.

-Hej tu Bella.

-Właśnie myślałam o Tobie. Jesteś pewna tego, co chcesz zrobić?- A jednak się martwiła i również tak jak ja miała uprzedzenia do tego.

-Tak. O której się spotkamy?

-Podjadę po Ciebie koło 18.

-Dobrze, do zobaczenia.

-Trzymaj się.- Mimo, że nasza rozmowa była krótka, poczułam, ze wspiera mnie w mojej decyzji. Już teraz wiedziałam, ze mimo tego wszystkiego ja i Mary możemy być przyjaciółkami. Przyja…. Przyjaciółkami. Przyjaciele…, znowu ten sam ból, ponieważ zdałam sobie sprawę, że będę musiała im go zadać…. Dlaczego??

 

Postanowiłam, że zanim zejdę na śniadanie musze załatwić jeszcze jedną bardzo ważna rzecz…. A mianowicie Edward. Wczoraj, kiedy jechałam do Mary bardzo go zraniłam. Mimo, że dzisiaj miałam zadać mu jeszcze większy ból, chciałam przeprosić go za to wczoraj. Wyszłam na korytarz i stanęłam przy drzwiach od jego pokoju. W chwili, kiedy się zawahałam usłyszałam tekst nowej piosenki.

 

- Proszę, nie pozwalaj temu uczuciu się kończyć. Mogę przechodzić przez to jeszcze i chcę pamiętać, czuć twoje dotknięcie. Wychodząc dotknąć cię. Czuję tak odkąd znalazłem ciebie. Patrząc oczami miłości.

 

Teraz mogę poświęcić trochę czasu, wizję mojego życia, która pojawia się, i świeci teraz.

Wychodząc dotknąć cię. Czuję tak odkąd znalazłem ciebie Patrząc oczami miłości.

 

 

I teraz, sądzę, że nawet w burzy się znajdziemy, jak jakieś światło, wierzenie, że jesteś przy mnie, i nic Ci nie jest.

Proszę, nie pozwól temu uczuciu się kończyć i chcę pamiętać, jakie to uczucie cię dotknąć*

Uchyliłam delikatnie drzwi, gdyż nie mogłam już dalej słuchać bez łez, tej pięknej piosenki. Niestety, gdy tylko weszłam do środka Edward skończył grać, a może na szczęście? Spojrzałam na niego a on uciekł od mojego spojrzenia. Odłożył gitarę na łóżko a sam wstał z podłogi. Podeszłam do niego nieśmiało i zaczęłam:

-Edwardzie, tak bardzo Cię przepraszam za moje wczorajsze słowa, ale ja naprawdę nie jestem dobra w takich grach i nie chcę, aby ktoś mi w kółko groził i wysuwał kartę, której nie powinien. Mam już naprawdę dość a po za tym nie mogę Cię narażać.- Ups, chyba już za dużo powiedziałam, przy „wyciąganiu karty”, a co dopiero na końcu! Edward momentalnie na mnie spojrzał.

-Narażać?- I co ja mam mu powiedzieć? Prawdy przecież nie mogę. Nie chciałam go też okłamywać.

-Nie mogę Ci nic powiedzieć, chciałabym, ale nie mogę. Przepraszam….- Pocałowałam go jeszcze w policzek i wyszłam. Serce mnie tak strasznie bolało a to nawet nie było pożegnanie! Nawet nie chcę myśleć o tym, co będzie. Weszłam z powrotem do swojego pokoju, chwyciłam torbę a następnie zeszłam na dół. Gdy wchodziłam do jadalni spojrzałam po raz ostatni na nich przy wspólnym śniadaniu a następnie zajęłam swoje miejsce. Nie potrafiłam zachowywać się tak jakby nic.

-Jak się spało?- Zapytał z uśmiechem chochlik.

-Nie za dobrze.- Przysłuchiwałam się jeszcze chwilę Alice i Rose, kiedy nagle ucichły. Powędrowałam spojrzeniem za ich i zatkało mnie. Do jadalni wszedł Edward, ale to nie był ten, którego ja znałam. Debilko! Przecież ty mu zadałaś ból, więc czego się spodziewałaś? Że wejdzie szczęśliwy i uśmiechnięty? Spuściłam głowę i zaczęłam gmerać nerwowo w talerzu.

-Bells, możemy pogadać?- Nie spodziewałam się, ze to właśnie on zorientuje się, ze jest coś nie tak, ale z drugiej strony to chyba on mnie najlepiej zna oprócz oczywiście Edwarda.

-Jasne.- Podniosłam się szybko z krzesła i ruszyłam za Miśkiem. Myślałam, ze usiądziemy w salonie, ale on pociągnął mnie za rękę do siebie do pokoju.

-Mała, co jest?

-Nic a czemu pytasz?- Wiedziałam, ze przy nim nie mogę się niczym zdradzić, więc usiadłam na brzegu jego łóżka.

-Inni może się nabiorą, ale ja nie. Mów, o, co chodzi.- Miałam bardzo silne wewnętrzne opory, jednak wiedziałam, że jemu mogę powiedzieć.

-Em, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć! Jasne?

-Oczywiście.

-Więc wszystko zaczęło się wczoraj w szkole. Podeszła do mnie, Jessica i powiedziała, ze grzebała w moich papierach i znajomych i dowiedziała się o nie, jakim Jacobie. Zaczęła mówić, że jeśli nie chcę, aby on się tu zjawił mam zostawić Edwarda i najlepiej wynieść się stąd. Potem, kiedy wróciliśmy do domu z zakupów otworzyłam swoją pocztę i tam był mail od niego, już wtedy wiedziałam, że tylko jedna osoba może mi pomóc, dlatego koło 20 pojechałam do Mary. Gadałyśmy o tym wszystkim bardzo długo i uzgodniłyśmy, ze musze wyjechać. Zamieszkamy w pewnym domku w lesie niedaleko Forks. Em, jeśli wszystko dobrze pójdzie to wrócę, jeśli nadal mnie będziecie chcieli.

-Nie możesz!

-Mogę, ja nie chcę ani nie mam prawa Was na nic narażać. Jacob jest zdolny teraz do wszystkiego.

-Właśnie! A jeśli Wasz plan nie pójdzie po waszej myśli, to, co wtedy?- Nic mu na to nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć w takiej sytuacji. Oczywiście przeszedł mi przez myśl taki scenariusz, ale nie brałam go pod uwagę.

-Nie pozwolę Ci wyjechać!

-A właśnie, ze tak!

-Zabiję skurwiela!

-Pamiętaj, że nie możesz nikomu nic powiedzieć. A ja ze swojej strony mogę Ci obiecać jedno.

-Tak?

-Będę się do Ciebie odzywała codziennie. Tzn. będę pisała do Ciebie maile codziennie.

Żadne z Nas już nic nie powiedziało, za to Emmet wstał a mnie pociągnął za sobą. Nie minęła sekunda a stałam już w jego żelaznym, uścisku.

-Wiesz, ze jesteś bardzo dzielna?

-Wcale nie. Gdybym była załatwiłabym tą sprawę inaczej.

-Być może, ale pamiętaj, ze zawsze jesteś tu mile widziana!

-Będę, obiecuję i dziękuję za wszystko.

Pocałował mnie jeszcze w czoło a następnie zeszliśmy razem na dół. Okazało się, ze reszta czekała na Nas już w garażu. Weszłam do niego niepewnym krokiem, gdyż nie byłam pewna czy mogę jechać razem z moim ukochanym.

-Bells.- Nagle usłyszałam tak dobrze mi znany głos i aż uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Tak?

-Jedziesz ze mną?

-Jasne!- Nie mogłam sobie odmówić ostatnich chwil sam, na sam z Edwardem. Wsiadłam do samochodu a on zajął miejsce kierowcy. Jechaliśmy jako ostatni. Nie wiedziałam, co się dzieje, kiedy Edward nagle zatrzymał się na poboczu.

-Kochanie, co się dzieje?

-Nic.- Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, więc spuściłam wzrok na moje ręce. Nagle Edward, jednym delikatnym ruchem obrócił mnie tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Żadne z Nas nie miało ochoty na tym skończyć, więc zaczęliśmy się całować. Starałam się w niego włożyć całą swoją miłość, aby mógł zobaczyć jak bardzo go kocham. Gdy zabrakło nam już tlenu, oderwaliśmy się od siebie, ale nadal każde z nas patrzyło sobie w oczy. Musiałam mu to powiedzieć, i chyba lepszej okazji nie mogło już być.

-Edward, chciałabym, abyś wiedział, ze mimo wszystko i mimo każdej sprzeczności losu kocham Cię najbardziej na świecie. Kocham Cię i wiedz, ze z mojej strony nic nie uciszy tego uczucia do Ciebie.

-Ja tez Cię kocham.- Pocałowałam go jeszcze raz, ale tym razem delikatnie.

 

Po około 10 minutach byliśmy już na parkingu szkolnym. Byliśmy spóźnieni 5 minut. Każde z Nas po buziaku na pożegnanie, pobiegło w stronę swoich klas. Zapukałam i po usłyszeniu „proszę” weszłam do klasy i szybko zajęłam swoje miejsce obok Rose. Nie zdążyłam wypakować jeszcze swoich rzeczy a zauważyłam karteczkę, którą napisała do mnie dziewczyna. Dokończyłam rozpakowywanie a następnie rozwinęłam liścik:

 

Czyżby coś/ktoś Cię zatrzymał?

 

Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie, tego, co było w samochodzie i odpisałam:

 

Można tak powiedzieć. Zatrzymał mnie Ed.

 

Przez resztę lekcji nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc zajęłam się notatkami. Gdy zadzwonił dzwonek, zebrałam swoje rzeczy i po krótkim „cześć” poszłam na historię, którą miałam z Miśkiem.

Nawet nie zauważyłam, kiedy a skończyła się już trygeometria z Alice. Byłam tak pogrążona w myślach, ze nawet nie pamiętam jak dostałam się do tej klasy. Tym razem bardziej zapanowałam nad swoimi myślami i starałam się uważnie słuchać nauczycielki podczas chemii z Jasperem. Po skończonej lekcji, wyszłam razem z przyjacielem na korytarz, a tam stał już Edward. Dałam mu buziaka na przywitanie a następnie we trójkę skierowaliśmy się na stołówkę. Niestety już w połowie drogi zauważyłam swojego wroga numer dwa, ponieważ chyba nie muszę mówić, kto jest numerem jeden! Modliłam się w duchu, aby nie podeszła, ale jak widać miała inne plany.

-Hej Eddy, może wpadniesz do mnie dzisiaj wieczorem?- Że co? Ona to ma tupet! Miałam już dość, więc musiałam jej jakoś odpowiedzieć.

-Myślałam, że to przeciwna płeć składa propozycję i przekupuje dziwki a nie na odwrót!- Jazz i Ed wybuchli śmiechem a dziewczyna cała czerwona ze złości szybko odeszła. Po niecałych dwóch minutach weszliśmy na stołówkę i skierowaliśmy się do naszego stolika.

-Hej wszystkim- Powiedziałam siląc się na uśmiech, ale gdy tylko spojrzałam w stronę Miśka zachciało mi się płakać. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem, ale również z podziwem. Dalej mój wzrok powędrował na Alice i Jaspera. Siedzieli czule objęci. A jednak przeciwieństwa się przyciągają!

Alice, nasz kochany zwariowany chochlik, Jasper- spokojny i opanowany.

Moje rozmyślania przerwał głos Edwarda.

-Przynieść Ci coś?

-kochanie, jeśli możesz to wodę truskawkową.- Wiedziałam, że gdy tylko tak do niego powiem mimowolnie uśmiech wkradnie mu się na usta i nie myliłam się. Kiwnął tylko głową i poszedł po zamówienie a Em i Jazz razem z nim. Gdy oddalili się na bezpieczną odległość, dziewczyny zaczęły swoje przesłuchanie. Pierwsza zaczęła All.

-Po, co zjeżdżaliście na pobocze?- Nie zdążyłam odpowiedzieć, a Rose zadała kolejne.

-Co robiliście? Całowaliście się?- Otwierałam już buzię, aby coś powiedzieć, ale tym razem chochlik zaczął.

-A może coś innego?- Przy słowie „innego” poruszyła sugestywnie brwiami. Niespodziewanie Rose, palnęła ją w tył głowy

-W 10 minut?- Nic już nie powiedziała tylko pokręciła z niedowierzaniem głową.

-Dziewczyny stop!- Musiałam to przerwać, gdyż widziałam jak chochlik wyrywa się z dalszymi sugestiami.

-Zapytał się, dlaczego jestem smutna, gdy powiedziałam, ze nic się nie stało, zaczęliśmy się całować i tyle.- Oczywiście nie mogły się powstrzymać bez komentarza, ale widząc moją minę postanowiły zrobić tylko długie „u”. Następnie opowiedziałam im sytuację z tą wredna zdzirą, na co wybuchły niekontrolowanym śmiechem.

-Z czego się śmiejecie?- Usłyszałyśmy nagle głos za nami i podskoczyłyśmy na naszych krzesłach.

-Właśnie opowiadałam dziewczyna o sytuacji na korytarzu.

-Tak, my też opowiedzieliśmy o niej Miśkowi i aż biedaka brzuch boli.- Kiedy nasz napad wesołości minął zaczęliśmy zwykłą pogawędkę, tylko, ze ja nie miałam na nią ochoty. Przysłuchiwałam się im, ale nie brałam w nich udziału. Nagle poczułam wibrację, więc wzięłam telefon do ręki. Spojrzałam na wyświetlacz i widniał na nim napisać Emmet. Odruchowo spojrzałam w jego stronę, na co tylko posłał mi lekki uśmiech.

 

Mała, proszę zastanów się jeszcze nad tym, zawsze można pójść na policję albo powiedzieć dla Carlisla i Esme. Nie musisz wyjeżdżać i zostawiać tego, co kochasz.

 

Musiałam mu odpisać, ale łzy prawie ściekały mi już po policzkach. Nie mogłam! Nie byłam w stanie teraz nic powiedzieć ani napisać, więc tylko spojrzałam na Emmeta. Kurde wiedziałam! Powinnam wyjechać rano, kiedy wszyscy spali i zostawić im te pieprzone listy! Miałam ochotę wybuchnąć płaczem i resztą sił się powstrzymywałam. Kochany Misiek widząc moje załamanie, z którym nie mogę dać sobie rady, szybko zainterweniował.

-Edward! Czy Ty jesteś ślepy!?

-O, co Ci chodzi?- Em, nie musiał już nic więcej mówić tylko podążył wzrokiem na mnie a Edward za nim. Natychmiastowo znalazłam się w jego szczelnym uścisku i całował mnie delikatnie w głowę, czoło i gdzie tylko mógł. Po około 10 minutach zorientowałam się, ze jest coraz mniej osób na stołówce, nie mogłam pozwolić na to, aby Edward namówił, mnie na wagary, ponieważ moja decyzja byłaby jeszcze cięższa w wykonaniu.

-Przepraszam Was za moje zachowanie a teraz kochanie lepiej już chodźmy, bo spóźnimy się na lekcje.

-Co się dzieje? I nie mów, ze nic, bo każde z Nas widziało to, co przed chwilą było.- Zadziwił mnie jego szorstki i poważny głos, ale faktycznie mieli prawo się martwić.

-Wszystkiego dowiecie się koło 18. A teraz chodźmy już.

-Dobrze.- Pocałował mnie jeszcze delikatnie w suta i ruszyliśmy. Przez całą biologię rozmyślałam tylko o jednym. Czy aby na pewno dobrze robię? Największym pytaniem dla mnie samej było, dlaczego wtajemniczyłam w to Emmeta!!? Rozum podpowiadał mi, że wszystko przez ten las, co mnie w nim wtedy znalazł, ale moja podświadomość chyba w ten sposób się zabezpieczyła, przed niepowodzeniem planu. Z mojego stanu wyrwał mnie głos nauczyciela:

-Panno Swan, zapraszam do odpowiedzi.- Kurde! Podeszłam wolnym krokiem do biurka pana Bandera a następnie odpowiadałam na jego pytania. Nie wiem, jakim cudem, ale dostałam 3! Byłam w pewnym sensie z siebie zadowolona, gdyż w ogóle się nie uczyłam. Gdy wróciłam do ławki, Edward położył mi dłoń na udzie i zaczął je masować. Musiałam bardzo uważać, aby się nie zapomnieć. Szybko jednak oprzytomniałam i zrzuciłam jego rękę. Nawet nie odwróciłam się w jego stroną a zaczęłam robić dokładnie to, co on przed chwilą na mnie. Po około 5 minutach z opresji wybawił go dzwonek.

-Ty mała spryciulo! Policzę się z Tobą po powrocie do domu. Lepiej uważaj.- Jeśli myślał, ze jego głos, który chyba miał być groźny mnie wystraszył to biedulek się pomylił. Spojrzałam jeszcze na niego w samozadowoleniu a następnie pociągnęłam go w kierunku Sali gimnastycznej. Tam się niestety rozstaliśmy, gdyż każde z Nas poszło do swojej szatni. Gdy tylko znalazłam się poza zasięgiem wzroku Edwarda, zdjęłam maskę z twarzy. Miałam nadzieję, że dziewczyn jeszcze nie ma, ale jak pech to pech.

-Bells, dlaczego jesteś taka smutna?- I, co ja mam im powiedzieć? Prawdę? Przecież nie mogę, wystarczy, ze poinformowałam już jedną osobę o tym.

-Zdaje się wam. Po prostu brzuch mnie boli.- To jedyne logiczne wyjaśnienie, które dziewczyny mogły kupić. -Przecież każdej z Nas raz w miesiącu szwankuje nastrój i samopoczucie, prawda?- Nic nie powiedziały tylko przytuliły mnie dając mi swoje wsparcie.

-Ok. Dziewczyny, a teraz lepiej się przebierajmy i chodźmy na lekcję.

Po około 5 minutach miałyśmy już na sobie stroje do ćwiczenia a następnie we trzy weszłyśmy na salę. Chłopcy już się rozgrzewali i inne dziewczyny też, więc dołączyłyśmy się do nich. Niestety pech mnie dzisiaj chyba prześladuje, bo gdy tylko wszedł nauczyciel to sam wybrał pary. Jessica!! Cały zespół spojrzał się na mnie współczująco.

-No i, co Swan. Przemyślałaś sobie wyjazd?- Wiedziałam, że to jej sprawka, ta cała sytuacja z Jacobem.

-Sprawia Ci przyjemność niszczenie komuś życia? Czy chociaż wiesz, na co mnie wydałaś i w kogo ręce?- Miałam łzy w oczach i chyba to zauważyła, bo spoważniała!

-Czy coś Ci grozi?- Czy ona się o mnie martwi?

-Nie udawaj! Wiesz, do czego jestem mu potrzebna.

-On mi powiedział, ze Cię kocha a Ty go zostawiłaś dla Edwarda, więc pomyślałam, ze…- Że co?

-Że wydasz mnie w ręce, Jacoba! Informuję Cię, ze Edward jest od dzisiaj wolny!- Dziewczyna jednak postanowiła skończyć chyba ze współczuciem, bo natychmiast spoważniała i przybrała minę wrednej zołzy.

-To fajnie. Nie martw się zaopiekuję się nim.- I na tym skończyła się nasza konwersacja, gdyż zaczęłyśmy ćwiczyć.

Zaraz, po ogłoszeniu końca lekcji pobiegłam do szatni nie czekając na dziewczyny. Ku mojemu zadowoleniu miałam kluczyki od wozu Edwarda. Dochodziła już 16 a ja nadal nie miałam pomysłu jak mam się z nimi a, co dopiero z nim pożegnać! Starałam się przebierać jak najszybciej, jednak nie szło mi to na tyle szybko ile chciałabym. Gdy tylko spakowałam rzeczy wybiegłam z szatni, bez żadnego pożegnania dziewczyn. Miałam nadzieję, że zdarzę przed Edwardem jednak on już czekał na mnie.

-Bello, dlaczego tak wybiegłaś z Sali?.

-Kochanie, mógłbyś pojechać razem z Emmetem i Jasperem?

-Ale…- Chciał chyba coś powiedzieć, jednak uznałam, że to marny pomysł i pociągnęłam go za sobą. Nie wiedział, co ma robić, więc po prostu szedł.

-Ja prowadzę.- Chyba naprawdę był w szoku, bo bez żadnych zastrzeżeniem usiadł na miejscu pasażera. Jechaliśmy w ciszy….

W rekordowym czasie byliśmy pod domem, nawet nie oglądając się za Edwardem wybiegłam z garażu.

Weszłam do salonu a tam siedziała Esme, patrzyła na mnie z takim uczuciem, ze na sam jej widok chciało mi się płakać. Nie miałam siły a usłyszałam, ze reszta już wróciła. Oczywiście pierwszy do salonu wpadł Edward a za nim Emmet a potem cała reszta. Nie miałam już siły. Pragnęłam teraz się osunąć na ziemię i zacząć płakać. Odwróciłam się w stronę mojego chłopaka i chciałam coś powiedzieć jednak nie mogłam z siebie wydobyć głosu. Edward widząc moje pełne łez oczu wyciągnął rękę, aby mnie przytulić a ja jak głupia cofnęłam się, dając mu do zrozumienie, że nie chcę tego! Widziałam w jego oczach ból, rozpacz i smutek.

Patrzyłam na niego a on na mnie. Nikt z zespołu ani Esme i Carlisl nic nie mówił. Czekali chyba na ciąg dalszy, który nie nastąpił.

Wiedziałam, ze, jeśli popatrzę w jego oczy, chociaż jeszcze przez chwilę to rozpadnę się…. Musiałam szybko zareagować, więc pobiegłam w stronę swojego pokoju. Musiałam całą akcję przyspieszyć, ponieważ nie wytrzymałabym tu jeszcze dwóch godzin! Wyciągnęłam telefon i wybrałam tak dobrze znany mi numer.

-Halo?- Na szczęście odebrała.

-Mary, czy możesz przyjechać szybciej?

-Oczywiście. Będę za góra 5 minut.

-Wejdź do mnie na górę jak już przyjedziesz.

-Dobrze.- I na tym nasza rozmowa się skończyła. Nie było sensu na zbędne słowa. Zamiast tego, w oczekiwaniu na jej przyjazd, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Było mi żal tych wszystkich spędzonych razem chwil. Dla mnie minęło parę sekund, ale w rzeczywistości chyba znacznie dłużej, bo czułam jakieś ramiona, które mnie teraz obejmowały. I bez wzroku rozpoznałam je. Była to Mary.

-Dziękuję.

-Zobaczysz wszystko będzie dobrze.- Postarałam się uspokoić. Po chwili przywróciłam się o porządku, gdyż wiedziałam, że albo zrobię to teraz albo nie dam rady. Potrzebowałam jakiegoś kopa motywacji, jednak nie wiedziałam, co może mi to dać.

-Weź te dwie torby a ja wezmę te.- Wskazałam dziewczynie bagaże i miałyśmy już wychodzić, ale mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz, ale numer był zastrzeżony.

-Tak?

-I jak tam? Mam nadzieję, ze zrozumiałaś mojego maila. Do zobaczenia słonko.- Rozłączył się. Wzdłuż mojego kręgosłupa rozlała się silna fala strachu.

-Kto to był?

-Mary, to on….- Kurde!! Chciałaś motywację to masz!! Spojrzałam na nią przerażonym wzrokiem i teraz już byłam pewna.

-Idziemy! On wie, ze tu mieszkam! Musimy jak najszybciej wyjechać.

-Dobrze.- Bez zbędnych słów zeszłyśmy na dół. Pierwsza szła Mary a ja tuż za nią. Dobrze widziałam ich zdziwione miny, tylko Misiek patrzył na mnie z podziwem.

-Co to ma znaczyć?!- Wiedziałam, że tak zareaguje! Miłość mojego życia natychmiast wstała i zaczęła mną potrząsać.

-Edward! Puść mnie! To boli! Usiądź do reszty a wszystko Wam wytłumaczę.

Jednak nie chciał mnie słuchać. Odszedł parę kroków, ale nie usiadł.

-Kochani. Nie wiem, jak mam to Wam powiedzieć, więc powiem po prostu. Sytuacja się skomplikowała i muszę, muszę wyjechać. Chociaż bardzo tego nie chcę to musze to zrobić.

-Bells, słońce….

-Esme, nie przerywaj mi. Proszę daj mi dokończyć, bo dla mnie to też nie jest wcale takie proste.- Nabrałam dużo powietrza w płuca, aby móc kontynuować.

-Carlisl, płyta jest już prawie gotowa, więc nie będzie żadnego problemu. Na płytce w Twoim gabinecie zostawiłam swoje partie solowe, do tych dwóch piosenek. A i obiecuję, ze już nigdy nie zajmę się muzyką.

Esme, byłaś najlepszą zastępczą mamą na świecie. Dziękuję Ci za wszystko, bo to Ty jako pierwsza dowiedziałaś się w ogóle o Jacobie,

Alice, Rose dziękuję za te godziny w sklepie i za to, ze po prostu byłyście.

Jasper…. Mimo, że jakoś nie mieliśmy przez ten krótki czas okazji żeby ze sobą porozmawiać na poważnie, wiem, ze mogłam na Ciebie zawsze liczyć. Dziękuję Wam!- Bez zbędnych dalszych słów, podeszłam do każdej osoby, o której mówiłam i przytuliłam. Nikt nie chciał mnie wypuścić z ramion, jednak musiałam kontynuować.

-Emmet…. Co ja mogę Ci powiedzieć? Dziękuję. Chyba tylko tyle…. Ty sam najlepiej wiesz, za co. Chyba z nikim oprócz oczywiście mojego słońca nie byłam tak blisko, jak z Tobą. To Ty mnie poznałeś bez żadnych tajemnic, jak… jak brat. Dziękuję Ci, bo sam wiesz, za co starszy bracie.- Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale…. Nie wiedziałam, co. Gdy tylko urwałam Misiek zamknął mnie w swoim uścisku. Zaczęłam płakać a on głaskał mnie po plecach.

-Mała, jesteś najdzielniejszą dziewczyną, jaką znam. Dziękuję, ze chcesz chronić Edwarda, bo wiem, że to jemu może coś grozić. Jednocześnie Cię proszę, dawaj znać o sobie jak najczęściej nawet, co godzinę.

-Obiecuję.- Chyba ciut za głośno powiedziałam, bo nikt słów Emmeta nie słyszał a moje owszem.

-Bells….- Zaczęła Mary, ale wiedziałam, co chce powiedzieć. Ale jak ja miałam przejść do tej osoby? Po prostu powiedzieć, ze to koniec.?? Spojrzałam na niego i…, odebrało mi mowę. Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc podeszłam niepewnym krokiem a następnie wpiłam się w jego usta. Ku mojemu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin