Oppman Artur - PAMIĄTKA UROCZYSTEGO OBCHODU SETNRJ ROCZNICY ZGONU TADEUSZA KOŚCIUSZKI.doc

(52 KB) Pobierz

 

PAMIĄTKA

UROCZYSTEGO OBCHODU

SETNEJ ROCZNICY ZGONU

TADEUSZA

KOŚCIUSZKI

1817-1917

 

ułożył

OR-OT

 

 

 

 

1

 

KOŚCIUSZKO.

 

Kościuszkę zna i kocha Polska od krańca do krańca. Posłać Naczelnika w białej

sukmanie wyryła się na wieki w sercu narodu. Był mężny, prosty i dobry. Życie

swe całe poświęcił Ojczyźnie. Gorącą miłością ogarnął wszystkich w narodzie.

Pragnął dla Polski swobody, mocy i szczęścia. Wolność umiłował nad wszelkie

dobra życia. Bił się za nią na drugiej półkuli, walcząc o prawa rzeczypospolitej

amerykańskiej. Pożądał wolności. Wiedział, iż wśród wolnych narodów świata

Polska niewolną być nie może. Gdziekolwiek był, cokolwiek czynił, myślało

Polsce. W strasznej godzinie upadku, gdy groziła nam hańba niewoli, Kościuszko

stanął na czele narodu, powiódł go do walki rozpacznej, a choć nie ocalił

państwa, uratował w krwawych zapasach cześć Polski i opromienił Ją sławą

bohaterstwa i nieszczęścia. Nieustraszony na polach bitew, wzniosły w niewoli,

niezłomny w prawości w życiu codziennem, hołd, odbierany od obcych, składał

nieszczęsnej Ojczyźnie. Nie dał się złudzić obietnicom mocarzów. Chciał Polski

wielkiej i potężnej. Całej. Jego Imię stało się hasłem we wszystkich bojach

polskich o niepodległość. Brzmiało w narodowych pieśniach 1831-go i 1863-go

roku. Współczuł wydziedziczonym, ubogim, nieszczęśliwym. Nazwano go

"przyjacielem ludzkości". Nienawidził przemocy. Kochał dzieci. Umarł na obcej

ziemi, otoczony czcią cudzoziemców. Złożono Go w grobach królów polskich, bo

prawdziwie królewską miał duszę i, jak Piast w sukmanie, królem był z narodowego

czynu. Żyje nieśmiertelnie w sercu każdego Polaka. Zostawił święty testament:

Umrzeć lub zwyciężyć!

 

OR-OT.

 

2

 

UNIWERSAŁ POŁANIECKI.

 

Dnia 7 go maja 1794 roku, w obozie pod Połańcem, wydal Kościuszko wiekopomny

"Uniwersał", biorący włościan pod opieką rządu i zapewniający im bezpieczeństwo

własności i sprawiedliwość.

Wspaniały ten Akt, zarówno jak Ustawa 3-go maja, przywrócił Polsce szacunek

szlachetnych narodów świata. Zbryzgana krwią, upadająca pod gwałtem i przewagą

obcych mocarstw, pozostawiła Polska na wieczne czasy wzór i wskazanie dla

potomnych: Państwo niepodległe i potężne stworzyć mogą jedynie wolność i

szczęście całego narodu, jednakowe a zupełne prawa dla wszystkich jego

mieszkańców.

Włościanin polski, żył, jak wszędzie w Europie, długie wieki w niewoli.

Kościuszko z niej go wyswobodził i nadal mu godność obywatela.

Oddał On Ojczyźnie miljony tych, którzy, jak pisał, nie wiedzieli nawet, ze ją

mają.

Słowo poddany przeklęte być powinno w oświeconych narodach. Wcielając w czyn

podniosłe te słowa swoje, Kościuszko "Uniwersałem" poddaństwo znosił i

przysparzał Ojczyźnie wiernych i dzielnych kraju obrońców.

Chłopi krakowscy, Głowacki i Świstacki, chłop litewski, Kalinowski, stanęli w

blasku ukochanych w narodzie; a obok nich, równe zasługą i śmiercią, rzesze

siermiężne bezimiennych, co krwią ofiarną zapisali się w złotej księdze serc

polskich.

Uniwersał Połaniecki bratał w obliczu Ojczyzny włościanina z mieszczanami i

szlachtą. Z poszczególnych warstw ludności budował naród. A naród na sztandarach

swych, wiodących w bój za Ojczyznę, wypisał niezłomne hasło: Wolność  —

Niepodległość.

 

OR-OT.

 

3

 

BITWA RACŁAWICKA.

(Urywek)

 

Mgła opada po nizinach,

Leci za kraj świata,

Anioł Boży z dolin, wzgórzy,

Siwe mgły rozmiata.

I wyczyścił całe pole

Jak oka źrenice,

I pokazał... tam Moskali,

A tu Racławice.

Nasz Tadeusz dobył szabli,

Za nim wszyscy wodze,

I żołnierza het do krzyża

Szykują po drodze.

A gdy wojsko ustawiali

W szyku należytym,

Konik siwy niecierpliwy

Ziemię rwał kopytem.

I wysunął się Kościuszko

Na przodek szeregu,

I zawołał:  — wiara bracia,

Od brzegu do brzegu,

A najpierwej wy wieśniacy.

Polski ludu rolny!

Widzisz Moskwę — to niewola

Bij a będziesz wolny!

Puszczać kosy na te chwasty,

Co nam pola głuszą,

Kochać Polskę nie połową

Ale całą duszą! —

Czyście dobrze zrozumieli,

Dobrze wysłuchali?

— Zrozumielim Naczelniku,

Trzeba bić Moskali!...

Jezus Marja, hasło nasze,

Jezus Marja! wrzasną;

A na rżysku od kos błysku

Zrobiło się jasno.

Gdzie najwięcej ludzi pada

Tam Kościuszko leci,

Porządkuje, rozkazuje:

Trzymajcie się dzieci;

 

 

Żeby my to jeno sami,

Toby mniejsza o to,

Lecz cóż będzie z Polakami,

Z Ojczyzną sierotą?... —

Więc się nasi wyciągają,

Co zginie, to zginie,

A armaty wciąż im grają

Jak bas na marynie.

Coraz częściej, coraz gęściej

Kozactwo napada,

Wypuszcza się na prześpiegi,

Choć krzywdy nie zada.

Nie pomoże mocny Boże,

Tylko tak być musi,

Jak Moskala my nie zdusim,

To Moskal nas zdusi.

Popatrzał się nasz Kościuszko

Na mgliste niebiosy,

Zaplótł palce kłopotliwie

W swoje długie włosy.

Sztandarowym rzucił słowem:

By chorągwi strzegli,

A gdy jeden z rąk wypuszcza,

Drudzy wraz podbiegli.

Krótko cugle wziął do ręki,

Wpakował ostrogi,

Siwy konik stanął dęba,

Na obiedwie nogi.

Wstrząsnął grzywą,

Parsknął żywo,

I puścił się pędem,

Gdzie za wzgórzem kosyniery

Stali jednym rzędem.

Stach Świstacki stał na prawem.

Głowacki na lewem,

Jak ów stary Waligóra

Podpierał się drzewem,

Długie wąsy mu spadały

Aż na białą świtę,

Na koszulę rozrzuconą,

 

4

 

Piersi nie zakryte.

I wyciągnął głazik mały

Z obszytej kieszeni:

Cienko kosa zaostrzona,

Trzeba jeszcze cieniej,

I pośrodku i na przodku

Jak ongi do sieczki...

Podniosły się przed Kościuszką

Na kosach czapeczki,

Pokłonił się naród wiejski

Jak zboże w wietrzyku,

Wiwat! krzykną, najmilejszy

Ojcze Naczelniku!

Niechże będzie pochwalony!

Na wieki! odwrzasną —

A na rżysku od kos błysku

Zrobiło się jasno.

— No cóż wiara Krakowiacy,

Jakże wam się widzi?

Czy się Polak dziś powstydzi?

— Zaś się tam powstydzi!

Jeszcze takie, Naczelniku,

Prawo nie nastało,

Żeby się to polskie wojsko

Moskiewskiego bało.

Uderzają... Jenerale,

Przycichł grzmot armatni,

Jeszcze jeden wystrzał pada,

Słyszycie! ostatni...

I zniżyli kornie głowy

Przed zrządzeniem Bożem,

A wiatr dymem śród dąbrowy

Kołysał jak morzem.

Chwytał kłęby białe, szare,

Na lasy roznosił,

Po nizinach zabłąkane

Pozwiewał, pokosił;

I odsłonił na zachodzie

Słońca głowę krasną,

 

Na niebiosach i na kosach

Świecące się jasno.

Jakby się tam podnosiły

Skrzydła ptaków srebrne,

Wietrzyk chłodzi, słońce schodzi,

Już też niepotrzebne.

Komu Pan Bóg błogosławi,

Temu się i wiedzie.

Idzie sobie Stach Świstacki,

A Głowacki jedzie.

Jedzie, jedzie na armacie,

Na smoku mosiężnym,

Czapką wiewa, a lud śpiewa

Głosem tak potężnym,

Jak na wiosnę się przewala

Fala rozdąsana:

Danaż moja, dana, dana,

Ojczyzno kochana.

Cale pole oczyszczone,

I tylko po stronie

Ówdzie leżą ludzkie ciała,

Ówdzie leżą konie.

Po hulanie, dzielnym Janie,

Żałobą okryty,

Z opuszczoną wraca głową

Konik jabłkowity.

A po drugim, co za smugiem

Spoczywa pod brzozą,

Tobie w chacie, młodszy bracie.

Złoty krzyżyk wiozą.

Na trzy chłopy wykopali

Mogiłę głęboką,

Na trzy chłopy wysypali

Mogiłę wysoką.

I kosarze gospodarze

Na kosach oparci,

Zapłakali swoich braci;

Bo też tego warci.

 

TEOFIL LENARTOWICZ

 

5

 

POGRZEB KOŚCIUSZKI.

(Urywek).

 

Biją razem wszystkie dzwony, jak ludowe glosy,

Jęczą, kwilą, modlitwami rwą się przez niebiosy,

A nad niemi dzwon Zygmunta, żałość górująca

Wszystko chłonie — a to niby ojczyzna płacząca.

W cudzych stronach na tułactwie wiódł żywot w boleści,

Jasnowidza nie zwabiły uwodzące wieści,

Aż dopiero teraz wraca na ojczyste łany,

Ale w trumnie! wraca w trumnie hetman ukochany!

Towarzysze już hetmana na ramionach niosą,

Chylą oczy, co żałosną zwilżyły są rosą;

Dalej pany i kapłany, wojska jeno trocha,

A hen z tyłu chmura chłopstwa — ta najgłośniej szlocha

Toć to dzieci są hetmańskie — szlochając jak dzieci!

W tłumie kosa racławicka podniesiona świeci,

To ich sztandar! w koło niego tłum jęcząc wykrzyku:

"Koso nasza! choć zdaleka patrz na Naczelnika!" —

O, panowie! zróbcie miejsce  — niech się zbliżą chłopi,

Niech tę trumnę miłowaną ich łza szczera skropi;

Bo ten hetman nie hołdował pysze i potędze,

Bo on stawał w ich szeregu, chodził w ich siermiędze.

"Och, już wzięli Naczelnika, och! już ty nie naszy;

Ciemność sklepień, blask pozłoty serca nasze straszy;

Tobie króle towarzystwem i pany w sobolach,

Lepiej tobie z nami leżeć na zielonych polach!

Na zielonem, czystem polu, na zielonej łące,

Co dnia ptak by ciebie witał i słońce wschodzące,

Śród upałów twej mogile cień dałyby Tatry,

Z dobrą wieścią od ojczyzny latałyby wiatry.

Z białej Wisły mgła powstaje, w górze świeci słonko,

My czapkami tobie kłonim, z kosą idziem łąką,

Tobyś cieszył się z jej brzęku, choć śpiący i niemy —

Cóż dopiero kiedy kosy na sztorc nabijemy!

Jeśli Pan Bóg zagniewany skryje się na niebie,

Łatwiej znaleść twą mogiłę, w pomoc wezwać ciebie,

Trudne pisma na nagrobkach mało kto s nas czyta,

Dziecko wskaże na mogiłę — a czyja to  — spyta."

Tak lud żali się i marzy — urywane słowa

Zwolna cichną, lud w cichości jakiś zamiar knowa —

Zamknął uszy na glos świata, własnej głębi słuchu,

Nagle spłonął, krzyczy, biegnie — dobył iskrę z ducha!!

 

6

 

I mogiłę wnieborosłą sypie lud serdeczny!

Próżnaż ona? coż w nią schować na spoczynek wieczny?

Kości w polskim relikwiarzu złożył wódz-jasnowidz,

Lud zatroskał się i myśli.... "Hej, do Maciejowic!

Starey ludzie pamiętają to miejsce wśrod błonia,

Kędy ranny i omdlały hetman upadł z konia,

Więc tę ziemię krwią przesiąkła bierzcie, jak sakrament,

Złóżcie w urnę i mogile dajcie na fundament."

Tak zrobili. Z blaskiem zorzy do ofiarnej pracy

Biegną pany i kapłany, chłopi i wojacy,

Wszyscy razem, wszyscy równi, zmieszano a tłumnie,

Jak przykazał duch miłości — pracują rozumnie.

Miłość wiąże i umacnia — praca idzie chyżej,

A krakowska cała ziemia woła "Wyżej, wyżej!

Niech mogiła wszystkim oczom zaświeci donośnie..."

I mogiła Bogu miła rośnie, rośnie, rośnie...

I urosła, już ją widzi przechodzień daleki,

Każda chata na nią patrzy. Od wieku po wieki

Słać jej w straży będą: Miłość i Wiara  — dwie służki;

Wawel runie — a zostnie: Mogiła Kościuszki!

 

KORNEL UJEJSKI.

 

 

KOŚCIUSZKO.

 

Bez szlacheckiej karabeli,

Nie w kontuszu, ani w delji,

Ale w chłopskiej śpi sukmanie

Na wawelskiem wzgórzu wódę,

Co chciał śmierci widmo zmadz

I wiódł naród w Zmartwychwstanie.

Na wolności surmy granie

W bój się rwał, jak ptak skrzydlaty,

Na dwa lądy, na dwa światy.

Przy szlachetnym Washingtonie,

Gdzie gwiaździsty sztandar wiał,

Z polską szablą w ręku stał,

Z polskiem sercem w polskiem łonie.

 

I w swobody szedł obronie

Pisać Polski wolnej imię

W krwawym kurzu, w bitew dymie,

I w piekielnym grzmocie dział;

Sród niewolnych ludów nocy

Przeciwstawiać się przemocy

Po rycersku duszą śmiał.

W racławickich kos pobrzęku

On — bez skazy i bez lęku —

Konającej Republice

Rzucił jasną błyskawicę,

Wzniósłszy w górę sztandar swój,

I w nierówny powiódł bój,

Spiętych w hufiec mocną dłonią,

Tych, co żywią i co bronią.

Przez szumiące zbożem pola

 

7

 

Szła z nim w jutro ludu wola,

Szedł promienny jutra świt,

Targowicki głusząc zgrzyt

I potrójny brzęk łańcuchów

Skutych w jarzmo wolnych duchów.

Polska! Polska! Twoję hasło.

I choć słońce dnia zagasło

I niewoli przyszła noc

Z Twego czynu wstała moc,

Co umarłe wskrzesza w grobie...

Chwała Tobie! Chwała Tobie!

Za Twej Wiary dziś przewodem

Naród czuje się narodem

I w wawelskiej krypcie stoi

U kamiennej trumny Twojej

 

Z podniesionem dumnem czołem,

Rozmawiając z Twym popiołem,

Przez testament Twojej krwi.

Twój śmiertelny zewłok śpi

Niezbudzonym snem w marmurze,

Ale nad nim huczą w górze

Archanielskie trąby złote

I rycerską budzą cnotę

I przyszłości sieją siew

O Kościuszko!

Przez Twą krew!...

A radosna Jutrznia sławy

Od Krakowa do Warszawy,

Od Warszawy as po

Jedną budzi w nas modlitwę,

Jeden w sercach wielki zew,

Jedno w Polsce zawołanie:

Wolność, Równość, Zmartwychwstanie!

 

ZDZISŁAW DĘBICKI

 

8

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin