Pałką w żonę.pdf

(53 KB) Pobierz
Microsoft Word - Dokument2
PAŁKĄ W śONĘ
Pani Kamila O. jest niezaleŜną finansowo, cenioną dentystką, prowadzi razem
z koleŜanką prywatny gabinet. Jednak w Ŝyciu prywatnym od lat przeŜywa koszmar. Jest
bita i maltretowana psychicznie przez męŜa, a takŜe szantaŜowana, Ŝe w razie rozwodu
on pozbawi ją prawa opieki nad dwojgiem ich dzieci. Od kilku lat „zbiera na nią papiery”,
sam kreując się na ofiarę Ŝony – niezrównowaŜonej psychicznie i zagraŜającej ich
dzieciom. MąŜ Kamili O. jest policjantem.
Nie znamy skali zjawiska pod nazwą: policjanci biją Ŝony. Nikt bowiem nie prowadzi
statystyk, które prezentowałyby zawody sprawców przemocy domowej. Przypadki
znęcania się nad rodziną zdarzają się tak samo wśród lekarzy, wysokich urzędników
państwowych, prezesów wielkich firm, jak i nauczycieli, dziennikarzy, handlowców.
Jednak przemoc w rodzinach policyjnych ma w odczuciu społecznym nieco inny wymiar.
Kobiety pytają: jak mamy uwierzyć w działania na rzecz spokoju i bezpieczeństwa
policjanta, który po pracy katuje swoją Ŝonę? Jak moŜemy mieć zaufanie do stróŜa
prawa, który to prawo łamie po przekroczeniu progu własnego domu?
Sami policjanci mówią, Ŝe w resorcie chowa się pod dywan tego rodzaju problemy.
Komenda Główna Policji dysponuje wiedzą o niespełna 120 przypadkach w ciągu dwóch
lat. Jednocześnie, do powstałego niedawno Policyjnego Centrum do Walki z Przemocą
w Rodzinie pod patronatem rzecznika praw obywatelskich, tylko w 2007 roku przyszło po
pomoc ponad 130 kobiet oraz juŜ 50 w pierwszych miesiącach roku 2008. I nie są to te
same kobiety, które zgłosiły się z oficjalną skargą do policji.
Ofiary przemocy w rodzinach policyjnych boją się podwójnie. Wiedzą, Ŝe koledzy z pracy
zazwyczaj osłaniają się wzajemnie i bagatelizują sprawę. Najczęściej przekonują kobietę,
Ŝe zachowanie jej męŜa wynika z przepracowania i stresów, spowodowanych „robieniem
wyników” na potrzeby przełoŜonych. Koronnym argumentem jest jednak to, Ŝe skarga
Ŝony poskutkuje złamaną karierą jej męŜa, utratą pracy, a więc i dla niej samej oraz jej
dzieci pozbawieniem środków do Ŝycia. I nawet gdy fakt znęcania się wyjdzie poza próg
jego domu, to po krótszym lub dłuŜszym okresie „pokuty” sprawcy oraz zapewnień
poprawy, wszystko wraca do normy. Czyli znowu do bicia, upokarzania, i to w sposób
zdecydowanie bardziej wyrafinowany niŜ w domach „zwyczajnie patologicznych”. Bywa,
Ŝe przeraŜona narastającą agresją męŜa kobieta odwaŜy się zadzwonić na komisariat
z prośbą o pomoc. Patrol przyjeŜdŜa, uspokaja na chwilę szaleńca, ale następnego dnia
okazuje się, Ŝe.... nie było Ŝadnego zgłoszenia. W kaŜdym razie w dokumentach.
Marek K., który przepracował w policji ponad ćwierć wieku twierdzi, Ŝe jedynym
sposobem na kolegów, którzy katują swoje rodziny jest strach oraz brak poczucia
bezkarności. Któregoś dnia sekretarka ich wydziału przyszła do pracy z ewidentnymi
śladami pobicia. Nie wytrzymała, rozpłakała się i wydusiła z siebie, Ŝe jej mąŜ, a zarazem
kolega z tej samej sekcji, kolejny raz po pijanemu pobił ją niemal do nieprzytomności.
– Przekonaliśmy dziewczynę, aby jak najszybciej zrobiła obdukcję lekarską, a sami
pojechaliśmy prosto do ich domu. Nasz kolega jeszcze nie wytrzeźwiał i oczywiście
wszystkiego się wyparł mówiąc, Ŝe Ŝona spadła ze stołka. Było nas trzech, wzięliśmy go
pod pachy i wsadziliśmy do samochodu. Powiedzieliśmy, Ŝe jedziemy prosto do
komendanta opowiedzieć, jak jego podwładny relaksuje się w domu po słuŜbie.
Wystraszył się, zaczął błagać, przepraszać i obiecywać, Ŝe nigdy więcej. Powiedzieliśmy
wtedy: „Dobrze, ale spróbuj jeszcze raz coś jej zrobić, to nie tylko wkopiemy ci tak, Ŝe
zapomnisz jak się nazywasz, ale natychmiast o twoim drugim Ŝyciu dowiedzą się wszyscy
twoi przełoŜeni.” Jak twierdzi Marek K. – poskutkowało. Przez kolejne dwa lata ani razu
nie uderzył Ŝony, chociaŜ – jak wynikało z jej zwierzeń – wielokrotnie tak w nim
buzowało, Ŝe wchodził pod zimny prysznic, byle nie dać się ponieść toksycznym
emocjom. Z czasem jednak uznał najwidoczniej, Ŝe juŜ wszyscy zapomnieli. I któregoś
dnia tak ją pobił, Ŝe złamał jej szczękę i wybił dwa palce. „Nie odpuściliśmy – mówi
Marek K. – Wyleciał z policji i ma wytoczoną sprawę karną. Pomogliśmy mu nawet „w
trybie pilnym” zabrać swoje rzeczy i wynieść się z domu.
Niestety, niewiele maltretowanych Ŝon mundurowych dręczycieli ma szczęście do
podobnej reakcji jego kolegów. Cierpią w milczeniu, w poczuciu nieuzasadnionego
wstydu, albo z przekonaniem o własnej winie. „PrzecieŜ nic się nie dzieje bez przyczyny”
– mówią znajomi męŜa, nie dowierzając, Ŝe „to on pierwszy zaczyna.” Bardzo rzadko
więc Ŝony skarŜą się komukolwiek, a jeszcze rzadziej zwracają do niosących
profesjonalną pomoc fundacji i wyspecjalizowanych organizacji. Nie wierzą, Ŝe
„wywlekanie domowych brudów” przyniesie – poza wstydem, kłopotami i nasileniem
brutalności ze strony oprawcy – jakikolwiek skutek. Tym bardziej Ŝe najczęściej nie mają
dokąd przed nim uciec.
Instynktownie poszukują natomiast wsparcia we własnym gronie, gdzie przeŜywana
gehenna nie jest indywidualnym przypadkiem, a zjawiskiem dotykającym
nadspodziewanie wiele kobiet. Tworzą w internecie grona dyskusyjne, do których
dopuszczają nielicznych. Czasami jednak któraś z nich ujawni swój ból na forum
ogólnodostępnym. Tak jak Maria: „Trwa to około siedmiu lat. Zdarza się pobicie, potem
przeprosiny, kwiaty, obietnice i znowu jest pięknie. Później sytuacja się powtarza, tyle Ŝe
kobieta jest coraz słabsza. Traci znajomych, przyjaciół (na „prośbę” męŜa), zrywa
kontakty z rodziną. Coraz częściej teŜ obwinia siebie, stając się jednocześnie całkowicie
zaleŜną od małŜonka. Tkwi w tym bagnie tak długo, aŜ ktoś jej pomoŜe, sama się
przełamie i poprosi o pomoc, albo... umrze.”
Jest pewna róŜnica między „zwykłą” patologią, z którą jako społeczeństwo zdąŜyliśmy się
juŜ – niestety – oswoić, a patologią „wyŜszych sfer”, dotyczącą ludzi wykształconych
i wykonujących choćby wspomniane zawody. Ci bowiem, maltretując swoich bliskich,
potrafią perfekcyjnie zachowywać pozory, w swoich środowiskach uchodząc zazwyczaj za
znakomitych fachowców, pełnych wdzięku i elegancji dŜentelmenów, świetnych kumpli
oraz kochających, opiekuńczych i okazujących publicznie uczucia małŜonków.
Pani Anna D., prowadząca własną firmę wzięta księgowa, od ponad dwudziestu lat
przeŜywa gehennę związku z dyrektorem jednego z większych banków. Pani Annie trudno
zliczyć, ile razy kopał ją, bił po głowie, rzucał na ścianę, podstawiał nogę gdy szła
z gorącą herbatą, ciągnął za włosy i wykręcał ręce zmuszając do uległości, albo teŜ
zamykał „za karę” w ciemnej spiŜarni. Nie jest w stanie zacytować wszystkich obelg,
jakimi częstował ją niemal kaŜdego dnia, włącznie z groźbami pozbawienia Ŝycia, gdyby
próbowała się komukolwiek poskarŜyć lub wystąpić o rozwód.
Jednocześnie, kiedy bywali gdzieś razem, całował ją po rękach, patrzył czule w oczy
i z troską obejmował gdy wsiadała do samochodu. Wielokrotnie przez sekretarkę
zamawiał dla niej kwiaty, czym wywoływał nieskrywaną zazdrość Ŝeńskiej połowy
personelu. Ale gdy zostawali sami, potrafił bez uprzedzenia uderzyć ją w twarz,
z komentarzem: „juŜ ty wiesz za co!”, albo jednym ruchem ręki zrzucić ze stołu
przygotowaną dla niego kolację. Ona znosiła to wszystko najpierw z powodu małego
dziecka, Ŝeby nie dobijać cięŜko chorych rodziców, i dlatego, Ŝe wstyd jej było przed
ludźmi. Dziś, gdy 18letnia córka uciekła przed ojcem za ocean, zaś rodzice umarli,
zastraszona do granic Anna D. przyznaje, Ŝe nie ma juŜ siły walczyć i po prostu boi się
wiedząc, Ŝe jej mąŜ jest zdolny do wszystkiego.
On ma roŜnych znajomych, takŜe adwokatów, prokuratorów i policjantów. A wśród nich –
podobnego sobie, chociaŜ moŜe jeszcze bardziej wyrafinowanego w technikach znęcania
się, wysokiego oficera policji z Warszawy. Ten nad swoją Ŝoną zaczął się pastwić niedługo
po narodzinach ich jedynego syna. „Rzucanie na glebę”, przystawianie pistoletu do głowy,
ciosy na szczękę nie były rzadkością. Kiedy chłopczyk podrósł, takŜe i jemu nie oszczędził
„ojcowskich” nauk. A gdy wreszcie po trzynastu latach piekła kobieta nie mając dokąd
odejść zdecydowała się na rozwód okazało się, Ŝe... to on jest poszkodowany w ich
związku. Za radą kolegów bowiem zarejestrował się w Niebieskiej Linii, czyli
Ogólnopolskim Pogotowiu dla Ofiar Przemocy w Rodzinie, i wystarał o tzw. niebieską
kartę jako ofiara Ŝonytyranki. Znając niezbędne procedury prawne, bez trudu
sfabrykował obciąŜające dowody oraz znalazł świadków, Ŝe to ona od lat maltretuje
nieszczęśnika... Oczywiście to nie jest tak, Ŝe biją wszyscy policjanci. Przeciwnie – jest
to, pomimo ciemnej liczby nieujawnionych przypadków, zapewne promil wszystkich
uczciwych, przyzwoitych i zachowujących się zgodnie z cywilizowanymi normami
pracowników resortu. Tyle Ŝe akurat w tej grupie zawodowej jest to o ten promil za duŜo.
Dlatego przypomnijmy: kaŜda ofiara przemocy domowej moŜe liczyć na pomoc, a jej
sprawcy ścigani są z urzędu. Bez względu na status społeczny i wykonywany zawód.
Wystarczy zadzwonić na Niebieską Linię (022 6687000) lub zgłosić się do jakiejkolwiek
innej organizacji, zajmującej się zwalczaniem tego zjawiska.
EWA KOZIERKIEWICZWIDERMAŃSKA
Zgłoś jeśli naruszono regulamin