Kamień Małżeństw Alternatywne zakończenie Autor: lynned0101 Tłumacz: unbelievable Zgoda: Jest! Beta: bella T/N: Jest to alternatywne zakończenie Kamienia Małżeństw.
Enjoy.
Rozdział 78. Wracając do domu Kompletny brak zabytków lub czegokolwiek, co pozwoliłoby mu zorientować się w czasie i przestrzeni sprawił, że Harry znajdował się w dość ciężkiej sytuacji. Patrzył i słuchał, lecz tym razem nie miał do towarzystwa nawet kruków. Tak łatwo byłoby się poddać - pozwolić się obezwładnić ciemności i przestać istnieć. Jednakże z każdym kolejnym przypływem fali rozpaczy i paniki, chcącej go przytłoczyć, gryfońska natura Złotego Chłopca skutecznie ją odpierała. Poddanie się oznaczałoby zwycięstwo Voldemorta, co w konsekwencji zwiastowałoby jakąś straszną rzecz, która najpewniej przytrafiłaby się jego rodzinie i przyjaciołom. Severus… Wciąż istniało tak wiele rzeczy, które chciał mu powiedzieć i które pragnąłby z nim zrobić. Podwoił swoje wysiłki i pognał dalej. Mając za sobą świetny początek, Potter uzmysłowił sobie, że wsłuchuje się w czyjeś głosy. Już wcześniej zbliżył się do jakichś dźwięków, z których niektóre brzmiały jak ciche głosy, ale stał się nieufny wobec pułapek. Kilkakrotnie wycofał się w ogromnym przerażeniu. Jednakże tym razem było z nich coś znajomego, a to powodowało, iż musiał się nad tym głębiej zastanowić. Słuchał uważnie. Nie, to nie brzmiało jak jego kruki. Uczyniło go to na powrót ostrożnym, ponieważ owe ptaki stanowiły jedyną pozostałość po starym świecie, na którym żył, zanim popchnął swój umysł i duszę liniami prowadzącymi w głąb ziemi. Harry powoli udał się w kierunku głosów, próbując nie zwracać na siebie uwagi, ale jednocześnie chcąc zbliżyć się na tyle, by zrozumieć, co mówiły. Złoty Chłopiec niemal cofnął się w panice, kiedy tylko zdał sobie sprawę, iż głosy przemawiały w języku węży. To mogła być pułapka - może nawet sam Voldemort chce zwabić go do miejsca, gdzie nie będzie miał dostępu do ratunku, broni czy nawet ochrony, która pomogłaby mu walczyć. Po chwili wszechogarniającego przerażenia, Harry’emu w końcu udało się zrozumieć niektóre z wypowiadanych słów. Był pewien, że już kiedyś słyszał podobne sformułowania i dziwnie dobrane słowa. Dało się usłyszeć odniesienia do piskląt, króla i cieni - to musiały być czarne Wyrmy! Po chwili zastanowienia, Harry przypomniał sobie, iż po bitwie w Dolinie Rozpaczy, Wyrmy przybyły i odeszły na powierzchni ziemi, a nie wewnątrz niej, jednak najwyraźniej był zbyt zajęty kamienną pokrywą, by zauważyć ich pojawienie się. Kiedy teraz o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że zniknęły mu z oczu bardzo szybko, oddalając się z pola bitwy po tym, jak do nich przemówił. Zachowywały się wystarczająco przyjaźnie, kiedy rozmawiał z nimi wcześniej, więc Harry podjął decyzję. Teraz również się do nich odezwie. – Witajcie, smoki Winter Land! Spotkaliśmy się już w Dolinie Rozpaczy, kiedy Zwiastuny Ciemności zostały odesłane i szczelnie zamknięte. Słyszycie mnie? W ułamku sekundy Harry stał się świadomy obecności dwóch masywnych czarnych Wyrm znajdujących się u jego boku. Widział ich kształty, choć nie wydawały się być tymi samymi smokami, co solidnej wielkości kreatury, które spotkał w Winter Land. Jeden z nich odezwał się do drugiego: – To ten młody król, który uwolnił nas od Zwiastunów! Nie napotkaliśmy jeszcze żadnych twoich gniazd w Tunelach Ziemi – powiedział Złotemu Chłopcu – a dziś już dwukrotnie poczuliśmy w nich gwałtowne wstrząsy. Nigdy wcześniej nie czuliśmy czegoś takiego, jak to. Nawet nasza starszyzna była zaskoczeni. Pierwszy atak okazał się druzgocącą falą mroku, a tuż za nim podążył równie silny przypływ światła. Zeszliśmy do Tuneli, aby dowiedzieć się, co się wydarzyło. Potter zdał sobie sprawę, że teraz już wie, jak Voldemortowi udało się rzucić zaklęcie, które położyło spać wszystkich ludzi na całym świecie. Interesujące, iż nie wydawało się mieć wpływu na jakąkolwiek magiczną kreaturę, skoro Wyrmy pozostały nienaruszone. – Zasnęliście, kiedy przepływała tędy pierwsza fala? – Nie. Poczuliśmy jedynie bardzo ciemną, mroczną energię. – Bardzo zła grupa czarodziejów próbuje zabić większość nas, żyjących na ziemi. Nie wiem, czym była pierwsza fala, ale w moim świecie wyrządziła ogromne szkody, więc w odpowiedzi wysłałem drugą, by ocalić tych, których mogłem. Sądzę, że pchnąłem ją zbyt intensywnie w głąb Ziemi, ponieważ teraz nie mogę odnaleźć drogi powrotnej. Wyrmy przez chwilę rozmawiały ze sobą cicho, po czym odwróciły się, by skierować swoje słowa do Złotego Chłopca. – Pamiętamy udzieloną nam przez ciebie pomoc w pozbyciu się Zwiastunów Ciemności. Pomożemy ci odnaleźć drogę do domu. Po raz pierwszy od czasu, gdy wypchnął przed siebie swoją magię w desperackiej próbie uratowania tych, w których wycelowane zostało zaklęcie Voldemorta, Harry poczuł przypływ nadziei. * Severus podbiegł do kominka znajdującego się na tyłach szpitala, po czym schylił się. Po chwili jego głowa znajdowała się w gabinecie dyrektora. Albus przeglądał te kilka ksiąg Slytherina, które przetłumaczył dla nich Harry, starając się znaleźć jakieś rozwiązanie tej straszliwej sytuacji. Jego postawa jasno sugerowała, iż poszukiwanie odpowiedzi nie idzie mu zbyt dobrze. Starzec spojrzał ostro na twarz w palenisku. – Albusie! Mam Kamień Serca Harry’ego! Zawiera jego magiczną sygnaturę i może okazać się wszystkim, czego potrzebujemy, aby pomóc mu w odnalezieniu drogi do domu! Coś w rodzaju nadziei zamigotało w wyrazie twarzy starego czarodzieja, gdy ten gwałtownie nabrał powietrza. – Oczywiście, mój chłopcze! Co za wspaniały pomysł! Schował książki do biurka, szybko zamykając je i nakładając zaklęcia ochronne. Kilka chwil później pojawił się w Skrzydle Szpitalnym za pomocą proszku Fiuu. W tym czasie Severus poinformował o wszystkim panią Pomfrey i cała trójka dołączyła do Syriusza siedzącego przy boku chrześniaka. Severus podał Kamień Serca, by ten mógł zostać poddany kontroli pielęgniarki. – To najsilniejszy Kamień Serca, jaki kiedykolwiek został wyprodukowany przez uczniów Hogwartu. – Poppy bardzo ostrożnie rozpięła koszulę piżamy Złotego Chłopca, przyciskając przedmiot do jego nagiej klatki piersiowej. – Severusie, sugeruję, żebyś to ty trzymał ten Kamień tuż przy sercu Harry’ego. Może rozpoznać również twoją magiczną sygnaturę. Na twarzy Mistrza Eliksirów widniała nerwowość, kiedy przejął swój prezent walentynkowy i stanowczo przycisnął go do klatki piersiowej współmałżonka. Przymknął oczy, jakby w modlitwie. Mentalnie błagał każde bóstwo i każdego czarodzieja o pomoc, jednocześnie koncentrując się na posłaniu całej swojej magii wzdłuż ręki - prosto w Harry’ego. Nawet bez odpowiedniej więzi, spędzali ze sobą ogromne ilości czasu, więc być może Złoty Chłopiec go rozpozna. * Czarne Wyrmy okazały się interesującym towarzystwem. Były bardzo zadowolone, że Harry uważał je za smoki. Najwyraźniej miały świadomość, iż niektórzy czarodzieje nie uznają ich za krewnych latających poczwar, a to stanowiło newralgiczny punkt wśród Wyrm. Ich własna magia rzeczywiście była pobierana z Ziemi, co stanowiło dogodne rozwiązanie ze względu na ich anatomię. Smoki nie potrafiły skierować swojej m...
Astra_Black