Christie Noc i ciemność.txt

(296 KB) Pobierz
Agatha Christie

Noc i ciemno��

Prze�o�y�a: Anna Mencwel
Tytu� orygina�u �Endless Night�
Ka�dego ranka, ka�dej nocy
Dla m�ki kto� na �wiat przychodzi.
Ka�dego ranka, ka�dej nocy
Dla szcz�liwo�ci kto� si� rodzi
Jedni si� rodz� dla rado�ci,
Inni dla nocy i ciemno�ci
(Wiliam Blake,
�Wr�by niewinno�ci�,
prze�. Zygmunt Kubiak)
Norze Prichard,
kt�ra pierwsza opowiedzia�a mi
legend� Cyga�skiego Gniazda
Cz�� pierwsza
I
�U mojego pocz�tku jest m�j kres�� Tak m�wi�. To cytat. Brzmi �adnie, ale co 
w�a�ciwie znaczy?
Czy kiedykolwiek mo�emy wskaza� palcem i stwierdzi�: �To zacz�o si� w�a�nie 
wtedy, w tamtym miejscu, od tamtego wydarzenia�?
Mo�e pocz�tku mojej historii nale�y szuka� w dniu, kiedy to ujrza�em na �cianie 
pubu Pod �wi�tym Jerzym i Smokiem zapowied� przetargu posiad�o�ci o nazwie 
Wie�e. Przeplata�y si� tam liczby podaj�ce akry i mile, a opis Wie�, mocno 
naci�gni�ty, pasowa� w najlepszym razie do okresu ich �wietno�ci, czyli czas�w 
sprzed osiemdziesi�ciu, stu lat.
Nie mia�em nic szczeg�lnego do roboty, dla zabicia czasu wa��sa�em si� po 
g��wnej ulicy w Kingston Bishop, niczym nie wyr�niaj�cej si� mie�cinie. Traf 
chcia�, �e spojrza�em na anons o sprzeda�y Wie�. Przekle�stwo losu? U�miech 
szcz�cia? Mo�na na to popatrze� i tak, i tak.
Albo, powiecie, wszystko zacz�o si� wtedy, kiedy pozna�em Santonixa i wiod�em z 
nim d�ugie rozmowy. Zamykam oczy i widz� jego p�on�ce policzki, pa�aj�ce oczy, 
ruch jego silnej, a zarazem delikatnej d�oni, kiedy kre�li plany i elewacje 
dom�w, a szczeg�lnie jednego domu. Pi�kny dom, kt�ry cudownie by�oby mie� na 
w�asno��!
Wtedy to zakie�kowa�a we mnie t�sknota. Zat�skni�em za wspania�ym domem, takim, 
na jaki nigdy w rzeczywisto�ci nie mog�em mie� cienia nadziei. Rozkoszne 
marzenie, kt�re snuli�my wsp�lnie: Santonix zbuduje dla mnie dom, je�li �ycia mu 
starczy�
Dom moich marze�, w kt�rym mieszka�bym ze swoj� ukochan�, w kt�rym, jak w bajce 
dla dzieci, �yliby�my d�ugo i szcz�liwie. Czysta fantazja, chimera, a jednak 
wyzwoli�a we mnie fal� t�sknoty. T�sknoty za czym�, co by�o zupe�nie nierealne.
Albo inaczej� Je�li jest to historia mi�osna - a przysi�gam, �e jest - dlaczego 
nie zacz�� od chwili, kiedy po raz pierwszy ujrza�em Ellie stoj�c� w cieniu 
jode� w Cyga�skim Gnie�dzie?
Cyga�skie Gniazdo. Tak, powinienem chyba jednak wr�ci� do tego momentu, gdy 
odwr�ci�em si� od tablicy z og�oszeniem, zadr�a�em lekko, bo czarna chmura 
w�a�nie przes�oni�a s�o�ce, i od niechcenia zapyta�em miejscowego wie�niaka, 
kt�ry w pobli�u niedbale przycina� �ywop�ot:
- Co to za dom te Wie�e?
Wci�� widz� nieprzeniknion� twarz starego. Spojrza� na mnie spode �ba i mrukn��:
- My tu tak nie m�wimy. A o co chodzi? - I po chwili burkn�� niech�tnie: - Szmat 
czasu b�dzie, jak kto� tam mieszka� i m�wi�o si� Wie�e. - Znowu si� �achn��.
Zapyta�em go, jakiej on w takim razie u�ywa nazwy. Jego oczy w pomarszczonej 
twarzy spogl�da�y gdzie� poza mnie. Ch�opi maj� taki dziwny spos�b rozmowy: nie 
zwracaj� si� wprost do ciebie, ale patrz� ci przez rami� albo w bok, jakby 
widzieli co�, czego ty nie widzisz. Odpar�:
- Tutaj powiadamy Cyga�skie Gniazdo.
- Sk�d si� wzi�a ta nazwa?
- Ano, kr��� opowie�ci� nie wiem dok�adnie. Jedni gadaj� to, drudzy tamto. - I 
doda�: - Zreszt� co tu du�o m�wi�. Tam si� zdarzaj� wypadki.
- Samochodowe?
- R�ne. Teraz to przewa�nie samochodowe. Paskudny zakr�t, powiadam panu.
- No tak - rzek�em na to. - Skoro jest tam paskudny zakr�t, trudno si� dziwi�, 
�e tak cz�sto zdarzaj� si� wypadki.
- Rada gminna ustawi�a tam znak ostrzegawczy, ale to wszystko ma�o. Wypadki, jak 
by�y, tak s�.
- No dobrze, ale co maj� z tym wsp�lnego Cyganie? Znowu spojrza� w bok i odpar� 
m�tnie:
- R�nie gadaj�� Ale podobno kiedy� by�a to ziemia Cygan�w. Wygnano ich, a oni 
rzucili na ziemi� kl�tw�.
Roze�mia�em si�.
- Mo�e pan si� �mia� - rzek�. - Ale s� miejsca wykl�te. Tacy miastowi cwaniacy 
jak pan nic o tym nie wiedz�. Ale my tutaj wiemy, �e s� miejsca wykl�te, l to 
jest w�a�nie takie miejsce. Dlaczego zgin�li ludzie przy pracy w kamienio�omie? 
A stary Geordie, kt�ry obsun�� si� tam kiedy� po ciemku i skr�ci� kark?
- By� pijany? - podsun��em.
- Mo�e i by�. Lubi� si� napi�, nie powiem. Ale pijacy cz�sto si� przewracaj�, i 
to paskudnie, a przecie� nic im si� nie dzieje. Tymczasem Geordie skr�ci� kark. 
Tam - pokaza� za siebie na poro�ni�te sosnami wzg�rze - w Cyga�skim Gnie�dzie.
Tak, tak si� chyba wszystko zacz�o. Wtedy by� to dla mnie incydent bez 
znaczenia. Po prostu zapami�ta�em go, i tyle. My�l� - oczywi�cie je�li si� 
porz�dnie zastanowi� - �e go sobie troch� podkoloryzowa�em. Nie pami�tam, w 
jakim momencie - wcze�niej czy p�niej - zapyta�em starego, czy w okolicy s� 
jeszcze jacy� Cyganie. Odpar�, �e niewielu si� teraz kr�ci. Policja ich zawsze 
przegania.
- Dlaczego nikt nie lubi Cygan�w? - zagadn��em znowu.
- Z�odziejskie plemi�! - prychn��, po czym spojrza� na mnie bacznie. - A pan 
mo�e te� jaki Cygan? - zapyta� mierz�c mnie surowym wzrokiem.
Odpar�em, �e nic mi o tym nie wiadomo. Prawda, wygl�dam troch� jak Cygan. Chyba 
dlatego zaintrygowa�a mnie nazwa Cyga�skie Gniazdo. I kiedy tak sta�em, 
u�miechaj�c si� do starego wie�niaka, ubawiony nasz� rozmow�, przysz�o mi do 
g�owy, �e mo�e rzeczywi�cie mam w �y�ach kropl� cyga�skiej krwi.
Cyga�skie Gniazdo. Ruszy�em kr�t� drog�, kt�ra wiod�a z miasteczka pod g�r�, 
wij�c si� po�r�d ciemnych drzew. Wreszcie stan��em na wierzcho�ku wzg�rza, sk�d 
rozpo�ciera� si� wspania�y widok na morze i statki. Wtedy, jak to bywa w takich 
razach, pomy�la�em sobie: �A gdyby Cyga�skie Gniazdo by�o rzeczywi�cie moje?�� 
Ot, tak mi po prostu przysz�o na my�l� Kupa �miechu�
Kiedy wraca�em t� sam� drog� ko�o �ywop�otu, wie�niak rzuci� w moj� stron�:
- Jak pan chce spotka� Cygan�w, to niech pan idzie do starej Lee. Mieszka w 
domu, kt�ry dosta�a od majora.
- Kto to taki ten major?
- No jak�e, major Phillpot! - odpar� zgorszony. Nie posiada� si� z oburzenia, �e 
zadaj� takie pytania.
Domy�li�em si�, �e major Phillpot jest miejscowym bogiem. Stara Lee musia�a by� 
w jaki� spos�b na us�ugach majora, a co za tym idzie, pod jego piecz�. 
Phillpotowie mieszkali tu zapewne przez ca�e �ycie i niew�tpliwie wodzili rej w 
miasteczku.
Stary powiedzia� mi jeszcze na odchodnym:
- Ona mieszka w ostatnim domu, na samym ko�cu ulicy. Pewno b�dzie na dworze. Nie 
lubi siedzie� w czterech �cianach. Oni ju� tacy s�, ci Cyganie.
Szed�em wi�c sobie, pogwizduj�c i rozmy�laj�c o Cyga�skim Gnie�dzie. S�owa 
wie�niaka wylecia�y mi ju� niemal z pami�ci, kiedy naraz ujrza�em wysok� czarn� 
staruch�, kt�ra gapi�a si� na mnie zza �ywop�otu. Domy�li�em si�, �e to w�a�nie 
stara Lee. Przystan��em wi�c i odezwa�em si� do niej:
- Pani podobno wie wszystko o Cyga�skim Gnie�dzie? Popatrzy�a na mnie spod 
rozczochranej czarnej grzywy i odpar�a:
- Trzymaj si� od tego miejsca z daleka, m�odzie�cze. Pami�taj. Bo� ch�opak do 
rzeczy. A nic dobrego nikogo tam nie spotka. Nigdy.
- Cyga�skie Gniazdo wystawiono na sprzeda�.
- Tak, tak, ale tylko g�upi je kupi.
- A s� jacy� ch�tni?
- Jest jeden budowniczy. I s� inni. P�jdzie za tani pieni�dz. Zobaczysz.
- Dlaczego ma i�� tanio? To pi�kna posiad�o��. Nie odpowiedzia�a.
- No dobrze - podj��em. - Przypu��my, �e jaki� budowniczy j� kupi. Za tani 
pieni�dz. Co dalej?
Zachichota�a pod nosem. By� to �miech nieprzyjemny, z�o�liwy.
- Co dalej? Oczywi�cie zr�wna z ziemi� star� ruder� i zacznie si� budowa� na 
nowo. Ale niech si� buduje do woli, kl�twa jak by�a, tak b�dzie.
Pu�ci�em mimo uszu ostatnie s�owa kobiety i powiedzia�em zgodnie z w�asnym 
prze�wiadczeniem:
- By�aby to szkoda. Wielka szkoda.
- Niech ci� o to g�owa nie boli. Z Cyga�skiego Gniazda nie b�d� mieli po�ytku 
ani ci, co je kupi�, ani ci, co b�d� k�a�� ceg�y i cement. Kto� si� obsunie z 
drabiny, rozbije si� ci�ar�wka z �adunkiem, dach�wka spadnie komu� z g�ry na 
�eb, zerwie si� wichura i powyrywa drzewa. Zobaczysz! Nic dobrego z tego nie 
wyniknie. Trzymaj si� z dala. Sam zobaczysz, zobaczysz� - I z przekonaniem 
kiwa�a g�ow�. - Po czym powt�rzy�a cicho, jakby do siebie: - Cyga�skie Gniazdo 
nikomu szcz�cia nie przynios�o. Tak jak nie przynios�o�
Roze�mia�em si�. Zareagowa�a gwa�townie.
- Nie �miej si�, ch�opcze. Bo mo�e niezad�ugo tw�j �miech w p�acz si� obr�ci. To 
pechowe miejsce. I ten dom, i ca�a ta ziemia.
- Co tam si� sta�o? - spyta�em. - Dlaczego dom by� tak d�ugo nie zamieszkany? 
Dlaczego popad� w tak� ruin�?
- Ci, co mieszkali w nim ostatni, pomarli. Wszyscy co do jednego.
- Jak umarli? - nie mog�em si� powstrzyma� od pytania.
- Lepiej do tego nie wraca�. Do�� �e nikt ju� potem nie chcia� tam zamieszka�. 
Dom zostawiono na pastw� losu, zbutwia� i zgni�. Teraz nikt ju� o nim nie 
pami�ta. I tak jest najlepiej.
- Ale pani mo�e mi opowiedzie�. Pani przecie� wie o nim wszystko - 
przypochlebia�em si�.
- Nigdy nie bior� na j�zyk Cyga�skiego Gniazda, zapami�taj. - I nagle zmieni�a 
ton. M�wi�a teraz fa�szywym, prosz�cym g�osem jak �ebraczka. - Powr�y�, 
kochanie�ki, powr�y� W�� mi do r�ki srebrn� monet�, a powiem ci, co ci� 
czeka. Widz� po tobie, �e daleko mo�esz zaj�� w �yciu.
- Wr�by to brednie - stwierdzi�em. - Zreszt� nie mam srebrnych monet. W ka�dym 
razie na zbyciu.
Zbli�y�a si� i podj�a przymilnie:
- Sze�� pens�w starczy. Tylko sze�� pens�w. Powiem ci za sz�staka. Co to za 
pieni�dz? �mieszny pieni�dz. Powr�� ci za sz�staka, bo� �adny ch�opak, 
wygadany, i masz podej�cie do ludzi. Mo�esz zaj�� daleko.
Wyj��em w ko�cu z kieszeni sze�ciopens�wk�, nie dlatego, �e wierzy�em w te 
g�upie przes�dy, ale dlatego, �e z jakiego� powodu czu�em sympati� do starej 
oszustki, kt�r� przejrza�em na wylot. Zgarn�a monet� i powiedzia�a:
- Daj mi r�k�. Obie r�ce.
Uj�a moje d�onie w swoje, stare i zwi�d�e, po czym przygl�da�a im si� chwil� w 
skupieniu. Raptem wypu�ci�a je gwa�townie, niemal odepchn�a od siebie. Cofn�a 
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin