Coelho Demon i panna prym.txt

(237 KB) Pobierz
Paulo Coelho

Demon i panna Prym

prze�o�y�y
Basia St�pie�
Gra�yna Misiorowska
Kto� znakomitszy
zwr�ci� si� do niego zapytaniem:
"Nauczycielu dobry, co mam czyni�,
aby osi�gn�� �ycie wieczne?"
Jezus mu odpowiedzia�:
"Czemu nazywasz Mnie dobrym?
Nikt nie jest dobry, tylko sam B�g".
�ukasz: 18, 18-19
Od Autora
Pierwsza opowie�� o Podziale powsta�a w staro�ytnej Persji. B�g czasu, stworzywszy wszech�wiat, by� �wiadom jego harmonii, lecz zabrak�o mu w niej czego� niebywale wa�nego - towarzysza, z kt�rym m�g�by cieszy� si� ca�ym tym pi�knem.
Przez tysi�c lat modli� si� o potomka. Opowie�� nie obja�nia, do kogo kierowa� swe mod�y, jako �e by� wszechmocny, jedyny i najwy�szy, jednak�e modli� si� tak d�ugo i tak �arliwie, �e w ko�cu sta� si� brzemienny.
Gdy zda� sobie spraw�, �e jego modlitwy zosta�y wys�uchane, przerazi� si�. Wiedzia� bowiem, i� r�wnowaga kosmosu jest bardzo chwiejna. By�o ju� jednak za p�no - dziecko zosta�o pocz�te. Zdo�a� jedynie sprawi�, by dzieci� w jego �onie podzieli�o si� na dwoje.
Legenda g�osi, i� z mod��w boga czasu zrodzi�o si� Dobro, Ormuzd, a z jego wyrzut�w sumienia
Z�o, Aryman - bracia bli�niacy.
Zaniepokojony, przygotowa� wszystko tak, by Ormuzd pierwszy opu�ci� jego �ono i m�g� dopilnowa�, by Aryman nie wywo�a� zam�tu we wszech�wiecie. Jednak Z�o by�o sprytne i przebieg�e. Uda�o mu si� odepchn�� Ormuzda w czasie porodu i pierwsze ujrza�o �wiat�o gwiazd.
Niepocieszony b�g czasu postanowi� da� Or-muzdowi sprzymierze�c�w i stworzy� ludzki r�d, kt�ry mia� walczy� u jego boku, aby pokona� Ary-mana i uniemo�liwi� mu panowanie nad �wiatem.
Wed�ug perskiej legendy ludzie s� sprzymierze�cami Dobra i w my�l tradycji maj� w ko�cu zwyci�y�. Natomiast inna opowie�� o Podziale w zgo�a odmiennej wersji, pojawi�a si� wiele wiek�w p�niej - cz�owiek sta� si� w niej narz�dziem Z�a.
8	S�dz�, �e wi�kszo�� czytelnik�w wie, co mam na
my�li: m�czyzna i kobieta �yli w rajskim ogrodzie, rozkoszuj�c si� wszystkimi wspania�o�ciami, jakie tylko mo�na sobie wymarzy�. Istnia� tam jeden tylko zakaz - nie wolno im by�o pozna�, co to Dobro i Z�o. Pan Wszechw�adny m�wi� im (Gn: 2,17): z drzewa poznania dobra i z�a nie wolno ci je��.
Lecz pewnego pi�knego dnia zjawi� si� w��. Zapewnia�, i� poznanie wa�niejsze jest od samego raju i dlatego powinni je posi���. Kobieta wzbrania�a si�, twierdz�c, i� B�g zagrozi� im �mierci�, lecz w�� uspokoi� j�, �e wr�cz przeciwnie, w dniu, w kt�rym poznaj�, co to Dobro i Z�o, stan� si� r�wni Bogu.
Przekonana w ten spos�b Ewa zjad�a zakazany owoc, a po�ow� da�a Adamowi. Pierwotna harmonia raju zosta�a w�wczas zniweczona, a kobieta
i m�czyzna wygnani i przekl�ci. Jednak B�g wypowiada wtedy niejasne i tajemnicze zdanie, kt�rym zdaje si� przyznawa� racj� w�owi: Oto cz�owiek sta� si� taki jak My: zna dobro i z�o.
Podobnie jak staroperski mit nie wyja�nia, do kogo modli si� b�g czasu, kt�ry przecie� jest panem wszechw�adnym - Biblia te� nie m�wi do kogo wypowiada te s�owa jedyny B�g, ani dlaczego, skoro jest jedyny, u�ywa sformu�owania: taki jak My.
Jakby nie by�o, od zarania swych dziej�w cz�owiek jest skazany na �ycie w odwiecznym Podziale na Dobro i Z�o. My, ludzie wsp�cze�ni, �ywimy te same w�tpliwo�ci, co nasi przodkowie. Chcia�em to pokaza� w mojej ksi��ce, dlatego tu i �wdzie na jej kartach pojawi� si� legendy i ba�nie powtarzane od pokole� w r�nych zak�tkach ziemi.
Ksi��k� Demon i panna Prym zamykam trylogi� "Za� si�dmego dnia...", w sk�ad kt�rej wchodz� jeszcze Na brzegu rzeki Piedry usiad�am i p�aka�am [wyd. polskie 1996] oraz Weronika postanawia umrze� (wyd. polskie 2000]. Te trzy ksi��ki opowiadaj� o tygodniu z �ycia zwyk�ych �miertelnik�w, kt�rzy nagle staj� twarz� w twarz z mi�o�ci�, �mierci� i w�adz�. Zawsze by�em zdania, �e g��bokie przemiany czy to jednego cz�owieka, czy ca�ych spo�ecze�stw, dokonuj� si� w bardzo kr�tkim czasie. Wtedy, gdy najmniej si� tego spodziewamy, �ycie stawia przed nami wyzwania, by podda� pr�bie nasz� odwag� i pragnienie zmiany. W takich chwilach udawanie, �e nic si� nie sta�o, czy usprawiedliwianie, �e jeszcze nie jeste�my gotowi, na niewiele si� zda.
Wyzwanie nie czeka. �ycie nie ogl�da si� za siebie. Tydzie� to a� nadto, by zdecydowa�, czy godzimy si� na nasz los, czy nie.
,	 	Buenos Aires, sierpie� 2000
� Od niemal pi�tnastu lat stara Berta przesiadywa�a dzie� w dzie� na progu swojego domu. Mieszka�cy Viscos wiedzieli, �e tak zazwyczaj zachowuj� si� starzy ludzie: bez ko�ca rozpami�tuj� przesz�o�� i czasy m�odo�ci, przygl�daj� si� �wiatu, z kt�rym powoli zaczynaj� si� �egna�, i szukaj� pretekstu do rozm�w z s�siadami.
Jednak Berta mia�a pow�d, dla kt�rego tu by�a. Jej przesiadywanie mia�o si� dzi� zako�czy� wraz z nadej�ciem nieznajomego, kt�ry wspina� si� w�a�nie po stromym zboczu, w kierunku jedynego hotelu w mie�cie. Nie wygl�da� wcale tak, jak go sobie zwyk�a wyobra�a�. Mia� znoszone ubranie, za d�ugie w�osy i kilkudniowy zarost na twarzy.
Przybyszowi towarzyszy� cie�: by� nim demon.
"M�j m�� ma racj� - powiedzia�a do siebie. -Gdyby mnie tu nie by�o, nikt by tego nie zauwa�y�".n
Nigdy nie potrafi�a oceni� czyjego� wieku. Uzna�a, �e ma jakie� pi��dziesi�t par� lat. "To jeszcze m�ody cz�owiek" - pomy�la�a w spos�b zrozumia�y jedynie dla ludzi w podesz�ym wieku. Zastanawia�a si�, jak d�ugo zostanie w ich miasteczku: chyba kr�tko, bo plecak mia� niewielki. Prawdopodobnie zatrzyma si� tylko na jedn� noc i ruszy dalej ku swojemu przeznaczeniu, kt�rego nie zna�a i kt�re niewiele j� obchodzi�o. Uzna�a jednak, �e lata sp�dzone na progu domu nie s� stracone, bo wyczekuj�c przybysza nauczy�a si� docenia� pi�kno okolicznych g�r - przedtem nie zwraca�a na nie uwagi: urodzi�a si� tu i przywyk�a do tego, co j� otacza.
Jak si� nale�a�o spodziewa�, przybysz wszed� do jedynego hotelu w mie�cie. Przez chwil� Berta zastanawia�a si�, czy powiedzie� ksi�dzu o niepo��danym go�ciu, ale i tak nie da�by wiary jej s�owom. Powiedzia�by, �e jest ju� stara i ma przywidzenia.
No c�, teraz pozostawa�o tylko czeka� na to, co si� wydarzy. Szatanowi nie trzeba wiele czasu, by zasia� spustoszenie - tak samo jak burzom, huraganom czy lawinom, kt�re w kilka sekund wyrywaj� z korzeniami drzewa zasadzone przed dwustu laty. Nagle zda�a sobie spraw�, �e to, i� Z�o zawita�o do Yiscos, niczego nie musia�o zmieni�. Demony wci�� przychodz� i odchodz�, nie zawsze odciskaj�c trwa�e �lady. Kr��� nieustannie po �wiecie, czasem tylko po to, by popatrze�, co si� dzieje, innym zn�w razem, by wywie�� na pokuszenie jak�� duszyczk�. S� w ci�g�ym ruchu, zmieniaj� cel na chybi� trafi�, bez �adnej logiki, dla samej przyjemno�ci stoczenia bitwy. Zdaniem Berty w Yiscos nie by�o nic, co mog�oby przyku� czyj�� uwag� na d�u�ej ni�
jeden dzie�, a c� dopiero wzbudzi� zainteresowanie w kim� tak wa�nym i tak zaj�tym jak sam wys�annik ciemno�ci.
Pr�bowa�a zaj�� my�li czym� innym, ale obraz nieznajomego nie dawa� jej spokoju. Niebo, dot�d roz�wietlone s�o�cem, naraz zacz�o zasnuwa� si� chmurami.
"To normalne o tej porze roku - pomy�la�a. -Zwyk�y zbieg okoliczno�ci, kt�ry nie ma nic wsp�lnego z nieznajomym".
Wtedy us�ysza�a jak przez niebo przetoczy� si� grzmot, a po nim trzy nast�pne. To mog�o znaczy�, �e nadci�gnie ulewa, lecz je�li wierzy� tutejszym przes�dom, mog�a to r�wnie� by� skarga Boga rozgniewanego na oboj�tnych na Jego obecno�� ludzi.
"Mo�e powinnam co� zrobi�? W ko�cu ta chwila, kt�rej tak d�ugo oczekiwa�am, w ko�cu nadesz�a".
Przez czas jaki� obserwowa�a w skupieniu, co dzieje si� wok�. Chmury zbiera�y si� nad miasteczkiem, ale ju� nie s�ycha� by�o �adnego odg�osu burzy. Jako, �e niegdy� by�a dobr� katoliczk�, nadal nie wierzy�a w gus�a i zabobony, zw�aszcza te wywodz�ce si� z tradycji Yiscos, kt�rej korzenie si�ga�y cywilizacji Celt�w, zamieszkuj�cych niegdy� te ziemie.
"Piorun to przecie� naturalne zjawisko przyrody. Gdyby B�g chcia� porozumie� si� z lud�mi, si�gn��by po �rodki bardziej bezpo�rednie".
W chwili gdy ta my�l przemkn�a jej przez g�ow�, rozleg� si� znowu trzask pioruna, tym razem znacznie bli�ej. Berta wsta�a, zabra�a krzes�o i wesz�a do domu, zanim spad�y pierwsze krople deszczu. Teraz jednak jej serce przeszy� l�k, kt�rego nie umia�a sobie wyt�umaczy�.
"Co tu pocz��?".	.".������
Zapragn�a, by nieznajomy natychmiast st�d odszed�. Za stara ju� by�a, by pom�c sobie samej, ca�emu miastu czy - tym bardziej - Wszechmocnemu, kt�ry przecie� wybra�by sobie kogo� m�odszego, gdyby potrzebowa� wsparcia. Wszystko to by�o jakim� urojeniem. Pewnie m�� z z nud�w wymy�la, czym mog�aby jako� zabi� czas.
Ale to, �e widzia�a demona, co do tego nie mia�a najmniejszej w�tpliwo�ci. Demona z krwi i ko�ci, w przebraniu pielgrzyma.
W hotelu by� sklep z regionalnymi specja�ami, restauracja serwuj�ca miejscowe dania oraz bar, gdzie spotykali si� mieszka�cy Yiscos, by wymienia� pogl�dy na nie�miertelne tematy, takie jak pogoda czy oboj�tno�� m�odych na to, co dzieje si� w ich rodzinnej miejscowo�ci. "Dziewi�� miesi�cy zimy i trzy miesi�ce piek�a", jak zwykli byli mawia�, gdy� w ci�gu niespe�na dziewi��dziesi�ciu dni musieli wykona� ca�� prac� na roli: zaora� ziemi�, zasia� ziarno, poczeka�, a� wzejdzie, zebra� plon, zwie�� siano, u�y�ni� gleb� i na dodatek ostrzyc owce.
Wszyscy mieszka�cy Yiscos mieli �wiadomo��, �e z daremnym uporem czepiaj� si� �ycia w �wiecie, kt�ry tak naprawd� ju� przemin��. Trudno im by�o pogodzi� si� z faktem, �e s� ostatnim pokoleniem rolnik�w i pasterzy, od wiek�w zamieszkuj�cych okoliczne tereny. Wcze�niej czy p�niej zjawi�
16
si� tu maszyny, zwierz�ta b�dzie si� hodowa� gdzie� daleko st�d, karmi�c je specjaln� pasz�, miasto zostanie sprzedane wielkiej zagranicznej firmie, kt�ra pewnie przerobi je na narciarski kurort.
Sta�o si� tak z innymi okolicznymi miejscowo�ciami, ale Yiscos stawia�o zaci�ty op�r, sp�aca�o bowiem d�ug wobec swej przesz�o�ci, wobec silnej tradycji przodk�w, kt�rzy niegdy� tu mieszkali i wyznawali zasad�, �e trzeba walczy� do ko�ca.
Nieznajomy przeczyta� uwa�nie formularz hotelowy, zastanawiaj...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin