Glen Cook Zapada cie� wszystkich nocy Tom pierwszy cyklu �Imperium grozy� Jan Kar�owski Data wydania orygina�u: 1979 Data wydania polskiego: 1999 Wydanie I Spis tre�ci�PROLOG: Lato 994 roku OUI; � Od ufundowania Imperium Ilkazaru; � Koniec polowania �JEDEN: Lata 583-590 OUI; � Wkracza na aren� �wiata �DWA: Jesie� 995 roku OUI; � Na d� z G�r Strachu �TRZY: Jesie� � Wiosna 995-996 roku OUI; � Z ust G�upca �CZTERY: lata 590-605 OUI; � Jak�e samotne zosta�o miasto �PI��: Wiosna 996 roku OUI; � Zdradzona przez wszystkich �SZE��: Lato 996 roku OUI; � W sercu G�r Strachu �SIEDEM: Lata 605-808 OUI; � Nawet wr�bel sw�j dom znajduje �OSIEM: Lato 996 roku OUI; � Jej warownie niezwyci�one s� �DZIEWI��: Lato 996 roku OUI; � Za murami, kt�re si�gaj� nieba �DZIESI��: Lata 808-965 OUI; � Jaki po�ytek ma cz�owiek? �JEDENA�CIE: Jesie� 996 roku OUI; � Ognie, kt�re p�on�... �DWANA�CIE: Jesie� � Zima 996 roku OUI; � Pij� wino przemocy �TRZYNA�CIE: Lata 981-997 OUI; � W jego cieniu �y� b�dzie �CZTERNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Chocia� byli wrogami, pogodzili si� z sob� �PI�TNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Blask lec�cych strza�, jasno�� l�nienia w��czni �SZESNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Bowiem jak �mier� silna jest mi�o��, zazdro�� za� nieprzejednana niczym Otch�a� �SIEDEMNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � I my�li wzniecone nocnymi widziad�ami �OSIEMNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Jakby zapada� cie� wszystkich nocy �DZIEWI�TNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Marsz Domeny Cienia �DWADZIE�CIA: � Co si� wydarzy�o potem PROLOG: Lato 994 roku OUI; Od ufundowania Imperium Ilkazaru; Koniec polowania Zalane b��kitnym �wiat�em pomieszczenie wydr��one w litej skale. Czterech m�czyzn ju� czeka�o. Wszed� pi�ty.� Mia�em racj�. � Znu�enie i okrywaj�cy go kurz zdradza�y trudy przebytej podr�y.� Gwiezdny Je�dziec siedzi we wszystkim po uszy. � Rozpar� si� w krze�le.Pozostali czekali.� Kosztowa�o to �ycie dwunastu moich ludzi, jednak op�aci�o si�. Przes�ucha�em trzech m�czyzn, kt�rzy towarzyszyli Adeptowi do Malik Taus. Ich �wiadectwo by�o przekonuj�ce. Anio�em Ucznia okaza� si� Gwiezdny Je�dziec.� W porz�dku � odpar� ten, kt�ry podejmowa� decyzje. � Ale gdzie on teraz jest? I gdzie jest Jerrad?� Dwa pytania � jedna odpowied�. G�ra Grzmotu.Wobec braku reakcji nowo przyby�y ci�gn�� dalej.� Zgin�a wi�kszo�� moich najlepszych agent�w. Ale wiadomo�� dotar�a: ma�ego staruszka i skrzydlatego konia widziano w pobli�u Grot Staro�ytnych. Jerrad zabra� ze sob� go��bie. Ptasznik przyni�s� jednego z nich dok�adnie w chwili, gdy wr�ci�em do domu. Jerrad odkry� obozowisko starego u st�p g�ry. Ma ze sob� R�g. � Ostatnia uwaga rozbrzmia�a nut� histerycznego niemal�e podniecenia.� Wyruszamy rankiem.R�g ten, R�g Gwiezdnego Je�d�ca, Windmjirnerhorn, zas�yn�� jako r�g obfito�ci. Cz�owiek, kt�ry potrafi�by wydrze� go z r�k w�a�ciciela i podporz�dkowa� swoim rozkazom, nie potrzebowa�by troszczy� si� ju� o nic, m�g�by tworzy� bogactwa zdolne kupi� ca�y �wiat.Ca�a pi�tka snu�a marzenia o odbudowie dawnego imperium, zagrabionego ich przodkom.Czas pogrzeba� ich imperium. Nie by�o ju� na �wiecie niszy, kt�r� mog�oby wype�ni�. To by�y marzenia, nic wi�cej. Wi�kszo�� z nich doskonale zdawa�a sobie z tego spraw�. Jednak niezmiennie trwali przy swoim, wiedzeni si�� tradycji, ch�ci� sprostania wyzwaniu oraz zapa�em przepe�niaj�cym tych dw�ch, kt�rzy rozmawiali. * * *� Tam w dole � oznajmi� Jerrad, wskazuj�c na pogr��ony w wieczornym p�mroku g��boki, poro�ni�ty zielonymi sosnami w�w�z. � Obok wodospadu.Reszta z trudem zdo�a�a dostrzec nikn�cy w oddali dym obozowego ogniska.� Co on zamierza?Jerrad wzruszy� ramionami.� Tylko tam siedzi. Od miesi�ca. Z wyj�tkiem jednej nocy w ubieg�ym tygodniu, kiedy to pofrun�� na koniu gdzie� z powrotem na wsch�d. Wr�ci� nast�pnego dnia przed zmierzchem.� Wiesz, jak tam zej��?� Dot�d nie podchodzi�em bli�ej. Nie chcia�em go przestraszy�.� W porz�dku. Lepiej od razu zabierzmy si� do tego. Wykorzystajmy reszt� �wiat�a, jaka nam zosta�a.� Roz��czmy si� i wpadnijmy na niego ze wszystkich stron. Jerrad, cokolwiek si� stanie, nie pozw�l mu dopa�� Rogu. Zabij go, je�li b�dzie trzeba.By�o po p�nocy, kiedy zaatakowali starca, a zacz�liby jeszcze p�niej, gdyby nie wzeszed� ksi�yc.Gwiezdny Je�dziec obudzi� si� na odg�os krok�w i z osza�amiaj�c� pr�dko�ci� rzuci� w kierunku Rogu.Jerrad skoczy� pierwszy, z no�em w d�oni. Starzec w p� drogi zmieni� kierunek ruchu i wykona� zadziwiaj�cy skok na grzbiet skrzydlatego konia. Zwierz� wzbi�o si� w niebo w�r�d odg�os�w przypominaj�cych �opot smoczych skrzyde�.� Wymkn�� si�! � z�orzeczy� przyw�dca. � Przekl�ty! Przekl�ty! Przekl�ty!� Szybkonogi stary pierdziel � zauwa�y� kt�ry�.� Co za r�nica? � powiedzia� Jerrad. � Mamy to, po co przyszli�my.Przyw�dca uni�s� p�katy R�g.� Tak. Teraz ju� go mamy. Zal��ek Nowego Imperium. A Wiatro�ak b�dzie jego kamieniem w�gielnym.� Chwa�a Imperium! � wykrzykn�a reszta, wzorem swych przodk�w, aczkolwiek z r�nym entuzjazmem.Z wysoka dobieg� st�umiony, odleg�y d�wi�k, kt�ry m�g� by� echem �miechu. JEDEN: Lata 583-590 OUI; Wkracza na aren� �wiata Kiedy kaci w kapturach wznosili ozdobnie ciosany pal stosu, dziecko p�aka�o u ich st�p. Gdy przyprowadzili kobiet�, o oczach czerwonych od p�aczu i rozwichrzonych w�osach, chcia�o do niej pobiec. Kat pochwyci� je delikatnie i z�o�y� w ramionach zdumionego starego wie�niaka. Gdy m�czy�ni w kapturach rozk�adali wok� niej wi�zki chrustu, kobieta w niemym b�aganiu patrzy�a na dziecko i m�czyzn�, nie widz�c nic poza nimi. Kap�an udzieli� jej sakrament�w, poniewa� wed�ug jego religii by�a bez winy. Zanim powr�ci� na przypisane mu w czas obrz�du miejsce, potrz�sn�� jaskrawo pomalowanym kropid�em z ko�skiego w�osia nad jej potarganymi w�osami, obsypuj�c j� u�mierzaj�cym b�l py�kiem lotosu snu. Zaintonowa� modlitw� za jej dusz�. G��wny oprawca da� znak, by zaczyna�. Jego pomocnicy przynie�li g�owni�. Kat przy�o�y� j� do wi�zek chrustu. Kobieta spogl�da�a na swoje stopy, jakby nie rozumiej�c, co si� dzieje. A dziecko nie przestawa�o p�aka�.Rolnik, z charakterystyczn� dla wie�niak�w szorstk� delikatno�ci�, pociesza� ch�opca i odni�s� go do miejsca, sk�d nic ju� nie mogli us�ysze�. Wkr�tce ma�y przesta� szlocha�, jakby pogodzi� si� z okrutnymi kaprysami Przeznaczenia. Stary cz�owiek postawi� go na ulicy wy�o�onej brukowan� kostk�, lecz nie wypuszcza� z d�oni jego r�ki. Sam zna� gorycz �alu i wiedzia�, �e strata musi dozna� ukojenia, aby nie przerodzi�a si� w zaciek�� nienawi��. Ten ch�opiec pewnego dnia zostanie m�czyzn�.M�czyzna i ch�opiec przeciskali si� przez rozbawione t�umy � Dzie� Egzekucji zawsze by� w Ilkazarze �wi�tem � malec podskakiwa�, aby nad��y� za maszeruj�cym szybko wie�niakiem. Otar� �zy wierzchem brudnej d�oni. Opu�ciwszy okolice Pa�acu, wkroczyli w dzielnic� slums�w, a potem poszli cuchn�cymi uliczkami, pod g�szczem rozwieszonego prania, a� dotarli do placu zwanego Rynkiem Wie�niak�w. Stary cz�owiek zaprowadzi� ch�opca na stragan, za kt�rym w�r�d melon�w, pomidor�w, og�rk�w i warkoczy kukurydzy rozsiad�a si� starsza kobieta.� Wi�c � zagadn�a d�wi�cznym g�osem. � C�e� ty przyprowadzi�, Royal?� Ach, zobacz, Mama, jakie biedactwo � odpar�. � Widzisz te smugi �ez? Chod� tu, chod�, dostaniesz co� s�odkiego. � Podni�s� ch�opca i wszed� za stragan.Kobieta przetrz�sn�a ma�e zawini�tko i wyci�gn�a cukierek.� Prosz�, ma�y. To dla ciebie. Si�d�, Royal. Za gor�co, �eby w��czy� si� po mie�cie � spojrza�a nad g�ow� ch�opca i pytaj�co unios�a brwi.� Gor�cy dzie�, o tak � odpar� Royal. � Ludzie Kr�la zn�w spalili czarownic�. By�a m�oda. Czarny kaptur kaza� mi zabra� stamt�d dziecko.Stoj�cy w cieniu starej kobiety ch�opiec �a�o�nie spogl�da� wielkimi oczami. Lew� pi�stk� przyciska� do ust twardy jak kamie� cukierek. Praw� ociera� resztki p�yn�cych �ez. Ale ju� ucich�. Wygl�da� niczym ma�y bo�ek.� Pomy�la�em sobie, �e mogliby�my go wychowa� � powiedzia� Royal mi�kko, niepewnie. My�l ta zahacza�a o bolesne dla obojga kwestie.� To wielka odpowiedzialno��, Royal.� Tak, Mama. Ale sami nie mamy dzieci. Jednak kiedy nas zabraknie, b�dzie komu zostawi� gospodarstwo, a i on b�dzie mia� z czego wy�y�. � Nie powiedzia� tego jasno, ale zrozumia�a, �e odda�by gospodarstwo ka�demu, byle nie kr�lowi, kt�ry odziedziczy je, je�li nie b�d� mieli potomka.� Odt�d b�dziesz przygarnia� wszystkie sieroty, jakie znajdziesz?� Nie. Lecz wychowanie tego jest obowi�zkiem, kt�ry na�o�y�a na nas �mier�. Jak mieliby�my J� zlekcewa�y�? Poza tym czy� poprzez wiosny i lata, a� po jesienie, nie �yli�my rozpaczliw� nadziej�, �e drzewo kiedy� wyda owoc? Czy mam s�u�y� tej ziemi jak niewolnik, ty za� tu sprzedawa� jej plony po to jedynie, aby zostawi� po sobie troch� srebra zakopanego pod pod�og� drewutni? Albo �eby starczy�o na ch�opski gr�b?� W porz�dku. Ale jeste� zbyt dobry jak na ten �wiat. Cho�by dlatego, �e po�lubi�e� mnie, wiedz�c, i� jestem bezp�odna.� Nigdy nie �a�owa�em.� Zatem zgadzam si�.Dziecko przyj�o to wszystko w milczeniu. Kiedy staruszka sko�czy�a, odj�o r�k� od oczu i po�o�y�o w jej z�o�onych na podo�ku d�oniach. * * *Dom Royala, po�o�ony nad brzegiem Aeos, dwie ligi w g�r� rzeki od miasta Ilkazar, nape�ni� si� �yciem. Pomieszczenia, niegdy� pokryte patyn� i kurzem, z wolna obracaj�ce si� w ruin�, zaja�nia�y nowym blaskiem. Ma��e�stwo wydoby�o z kryj�wki monet�, za kt�r� kupili farby, gwo�dzie i tkanin� na zas�ony. Miesi�c po przybyciu dziecka dom wygl�da� jak nowy. Pokryte dawniej skorup� brudu garnki i patelnie l�ni�y teraz nad paleniskiem. Wymieciono nagromadzone nieczysto�ci, spod kt�rych ukaza�a si� pod�oga z twardego drewna. Na dachu z�otym blaskiem l�ni�a nowa strzecha. Niewielki pok�j na ty�ach domu przeobrazi� si� w ba�niowy �wiat, z ma�ym ��eczkiem, szafk� r�cznej roboty i jednym krzes�...
Jagusia_17