Mayo Margaret - Kocham Adama.pdf

(509 KB) Pobierz
227363072 UNPDF
MARGARET MAYO
Kocham Adama
Tytuł oryginału: Dangerous Game
227363072.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Czy zdaje sobie pani sprawę, że jest to praca nie limitowana godzinami? -
spytał Adam Sterne. - Dokładnie rzecz biorąc, mam na myśli dyspozycyjność
przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czy to jasne? - dodał, patrząc na nią
poważnie, bez uśmiechu.
- Całkowicie - odparła Penny.
- Nie przeszkadza pani to, że nie będzie miała pani czasu dla siebie?
Spojrzała mu prosto w oczy. Był naprawdę bardzo przystojny, z mocno
zarysowaną szczęką i regularnymi rysami twarzy. Jego usta sprawiały wrażenie
bardzo delikatnych. To dziwne, ale wcześniej nie zauważyła w nim niczego
delikatnego. Zapisał się w jej pamięci jako okrutny, pozbawiony wszelkich
uczuć tyran, który zupełnie nie liczy się z innymi ludźmi.
- Spodziewałam się tego i mimo wszystko odpowiedziałam na ofertę -
odparła stanowczo. - To nie będzie dla mnie szczególnie wielki kłopot.
- Świetnie - powiedział i znów spojrzał na nią wnikliwie. - Szczerze mówiąc,
dziwi mnie trochę, że taka atrakcyjna kobieta chce zagrzebać się z dala od
ludzi, na co najmniej trzy miesiące.
„Atrakcyjna kobieta..." W innych okolicznościach taki komplement
wywarłby na niej wielkie wrażenie, ale teraz ze zdenerwowania ledwo go
zauważyła.
- Nie zgłosiłabym się do pracy, gdybym tego nie brała pod uwagę -
wyjaśniła, uśmiechając się mimo woli. - W końcu trzy miesiące to nie
wieczność.
- A może to z powodu zawodu miłosnego? Z powodu mężczyzny?
Wstał i okrążając biurko, podszedł do niej. Był wysoki, dobrze zbudowany,
sporo po trzydziestce, do tego bardzo przystojny i nad wyraz męski.
- Coś w tym rodzaju - powiedziała, lekko się krzywiąc. - Wolałabym,
żebyśmy o tym nie rozmawiali.
227363072.003.png
Adam Sterne przyglądał się jej uważnie.
- Czy myśmy się już gdzieś nie spotkali?
Siedziała bez ruchu, jak sparaliżowana. A jeśli ją rozpoznał? To byłaby
ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzyła. Podniosła się powoli i wyprostowała,
żeby stawić mu czoło.
Często narzekała na swój wysoki wzrost - metr siedemdziesiąt pięć - ale tym
razem fakt, że prawie mu dorównywała wzrostem, dodawał jej pewności siebie.
- Na pewno bym to zapamiętała - odparła. - Takich mężczyzn jak pan łatwo
sienie zapomina- dodała znaczącym tonem i potrząsnęła głową, próbując
odrzucić do tyłu swoje brązowe włosy, spadające jej na ramiona. Dopiero po
kilku sekundach uświadomiła sobie, że przecież obcięła je króciutko i
przefarbowała na jasny blond.
- Pani jest uderzająco piękna.
- To chyba nie ma żadnego znaczenia, jeśli chodzi o moją pracę? - spytała,
usiłując za wszelką cenę zachować spokój. Bała się, że cała rozmowa zakończy
się niczym.
- Ma pani rację, chociaż nie chciałbym, żeby mama stale przebywała w
towarzystwie osoby, na którą patrzyłoby się z przykrością.
- No tak, oczywiście.
- Ważną rzeczą jest też, jakie pani ma usposobienie. Moja matka łatwo
wpada w złość, lubi czepiać się drobiazgów. Czasami bywa nie do
wytrzymania. Uda się pani nie zwracać na to uwagi?
W jego wzroku widziała powątpiewanie, więc uniosła wysoko głowę i
spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie sądzę, żeby należało zawczasu przewidywać komplikacje -
powiedziała stanowczo. - Z drugiej strony jednak, jeśli oczywiście zechce pan
zaproponować mi tę pracę, chciałabym najpierw spotkać się z pańską matką.
Przypuszczam, że ona również wolałaby wcześniej poznać osobę, z którą
227363072.004.png
będzie przebywała przez trzy miesiące. A właściwie, dlaczego ona sama nie
spotyka się z kandydatkami do tej pracy?
- To dla niej zbyt męczące - odparł. - Zresztą to był mój pomysł, żeby
zabrała na wakacje kogoś do opieki, więc na mnie spadło też podjęcie decyzji,
co do osoby. Dobrze, zaprowadzę panią do niej.
- To znaczy, że dostaję tę pracę?
Nie chciała pokazać, jak bardzo ją to ucieszyło. Rozmowa zatem przebiegła
lepiej, niż się spodziewała. Właściwie był tylko jeden trudny moment - kiedy
zapytał, czy już się kiedyś nie spotkali. Gdyby tylko wiedział!
Jeśli dopisze jej szczęście, Sterne nie skojarzy przeciętnej, nieśmiałej Alex
Brookes, która swego czasu pracowała w Sterne Securities, z super elegancką,
pewną siebie Penny Brooklyn. Chyba, że w końcu sama go o tym poinformuje.
Nie uważała tego za kłamstwo, w każdym razie nie za zwykłe, bezczelne
kłamstwo. Po prostu trochę ponaciągała fakty - na drugie imię naprawdę miała
Penny, a Brooke to było panieńskie nazwisko jej matki.
- Tak, o ile matka panią zaakceptuje, to ma pani tę pracę. Mam już powyżej
uszu rozmów z jakimiś przypadkowymi, nieodpowiednimi ludźmi. Oczywiście,
będę jeszcze musiał sprawdzić pani referencje.
- To zrozumiałe - powiedziała, zachowując kamienną twarz.
Na pewno będą takie, jakich oczekiwał. Sama zresztą o to zadbała. Znalazło
się kilkoro przyjaciół, którzy z przyjemnością wyświadczyli jej tę przysługę.
- W takim razie chodźmy do mojej matki.
Ujął jej ramię i poprowadził niekończącymi się korytarzami. Miała ochotę
wyrwać rękę - nie chciała, żeby między nimi był jakikolwiek fizyczny kontakt.
Czuła, że całe jej ramię robi się gorące, a w miejscu dotknięcia krew płynęła w
żyłach z szybkością rwącego potoku. Było w tym coś całkowicie niezrozu-
miałego, bo przecież go nienawidziła.
Już z daleka jego posiadłość wyglądała imponująco, a wystrój wnętrza jak
227363072.005.png
najbardziej to potwierdzał. Wszystko tu było doskonale skomponowane i
utrzymane, ale Penny odnosiła wrażenie, że jest tak jedynie na pokaz.
Reprezentacyjna siedziba dla bogatego i wpływowego człowieka, któremu
wcale na tym nie zależy. W ogóle chyba nie zależało mu na niczym i nikim, z
wyjątkiem matki. Przypuszczała, że jego troska jest naprawdę szczera i to
spostrzeżenie nad wyraz ją zaskoczyło.
- To już niedaleko - powiedział, kiedy skręcili w któryś z kolei korytarz. -
Jak pani widzi, moja mama jest całkowicie odseparowana od reszty domu, ale
stało się tak na jej własne życzenie. Rzadko opuszcza swój pokój i sądzę, że
podobnie będzie zachowywać się podczas wakacji. Wtedy oczywiście pani
również musi z nią zostać. Matka stwarza pozory, że jest wciąż w pełni sił, ale
to nieprawda. Nawet nie dopuszczam myśli, że coś by się jej stało, a pani w tym
czasie gdzieś by sobie balowała...
W jego głosie brzmiało coś w rodzaju ostrzeżenia i to spowodowało, że
Penny poczuła złość. Tak samo zachowywał się wtedy... Widocznie nie potrafi
długo maskować swojego aroganckiego, grubiańskiego charakteru i musiała
bardzo się starać, żeby nad sobą zapanować.
- Oczywiście. Zdaję sobie sprawę, czego pan ode mnie oczekuje i na pewno
nie zawiodę.
- Rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu, że wyjedzie pani na tak
długo?
- Moja mama nie żyje - odparła sucho. - Chorowała na serce i przed kilkoma
miesiącami nie wytrzymała pewnych złych wiadomości.
- Przykro mi. A ojciec?
- Nawet go nie pamiętam. Umarł, kiedy miałam dwa lata.
- Zdaje się, że pani nie ma rodzeństwa?
- Nie mam - rzuciła krótko. Przecież wspominała już o tym wcześniej. Po co
w ogóle drąży ten temat?
227363072.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin