Uuk Quality Books Edmund Niziurski Ksi�ga urwis�w Instytut Wydawniczy �Nasza Ksi�garnia� Warszawa, 1988 Wydanie pi�tnaste Spis tre�ci: CZʌ� I REDAKTORZY I PI�KARZE ROZDZIA� I ROZDZIA� II ROZDZIA� III ROZDZIA� IV ROZDZIA� V ROZDZIA� VI ROZDZIA� VII ROZDZIA� VIII CZʌ� II WYPRAWA RUDNIOKA I STOPY ROZDZIA� IX ROZDZIA� X ROZDZIA� XI ROZDZIA� XII ROZDZIA� XIII ROZDZIA� XIV ROZDZIA� XV CZʌ� III SERCE KLASY ROZDZIA� XVI ROZDZIA� XVII ROZDZIA� XVIII ROZDZIA� XIX ROZDZIA� XX ROZDZIA� XXI ROZDZIA� XXII ROZDZIA� XXIII CZʌ� IV AKCJA �S� ROZDZIA� XXIV ROZDZIA� XXV ROZDZIA� XXVI ROZDZIA� XXVII ROZDZIA� XXVIII ROZDZIA� XXIX ROZDZIA� XXX ROZDZIA� XXXI ROZDZIA� XXXII ROZDZIA� XXXIII EPILOG CZʌ� I REDAKTORZY I PI�KARZE ROZDZIA� I Dlaczego w wilczkowskiej szkole jest najciekawiej? � Olimpiada trwa � Pan Gondera Pozwolicie, �e zanim przyst�pi� do rzeczy, oprowadz� was troch� po szkole w Wilczkowie i wtajemnicz� w niekt�re jej sprawy. Szko�� w Wilczkowie wida� z daleka. Jej czerwone mury stercz� wysoko ponad strzechami cha�up. Dzieci z okolicznych wsi: Miedzianego Pola, Przytulisk, Sosn�wki, a nawet Piekutowa, zazdroszcz� takiej szko�y wilczkowiakom � �e du�a, murowana, pi�trowa... ale prawd� m�wi�c, to nie maj� czego. Nad wej�ciem do szko�y obok tabliczki: �Szko�a Podstawowa w Wilczkowie� wisi bowiem druga, z napisem: �Prezydium Gminnej Rady Narodowej�, a pod ni� jeszcze jedna: �Agencja Pocztowo-Telegraficzna w Wilczkowie�. To znaczy, �e szko�a ma sublokator�w. Dopiero niedawno zacz�to zwozi� ceg�� na budow� siedziby Gminnej Rady Narodowej i poczty, kt�ra ma stan�� po drugiej stronie szosy. Na razie jednak, jak powiedzia�em, szko�a ma sublokator�w i w ca�ym du�ym budynku zajmuje tylko trzy izby � dwie na g�rze, jedn� na dole � no i lekcje musz� si� odbywa� na dwie zmiany: przed po�udniem klasy starsze, po po�udniu � m�odsze. Z tego powodu trwaj� wieczne zatargi mi�dzy klas� czwart� a pierwsz�, pi�t� a drug�, sz�st� a trzeci�. Jedni zwalaj� na drugich, �e za�miecili sal�, poprzestawiali �awki, porysowali pulpity, wypisali ca�� kred�. I nigdy nie mo�na doj��, po czyjej stronie jest wina. Tylko si�dmacy nie maj� tych zmartwie�. Ich klasa znajduje si� o sto metr�w od w�a�ciwego budynku szkolnego, w starej cha�upie dzier�awionej od Osucha, kt�ry po wojnie przeni�s� si� do nowej. Troch� tu ciemno i ciasno, ale za to nikt nie przeszkadza. W specjalnej sytuacji s� sz�stacy. Ich klasa mie�ci si� na dole, naprzeciw drzwi do urz�du gminnego, i musz� j� odst�powa� ch�opom, ilekro� przyjdzie im ochota urz�dzi� sobie zebranie. A ci doro�li to ju� najwi�ksze chyba papruchy! Takie przynajmniej przekonanie panuje w�r�d dy�urnych klasowych. Nanios� zawsze b�ota, piachu, s�omy, pozostawi� po sobie kupy popio�u, wypalone zapa�ki, pude�ka od papieros�w. Czasem m�czysz si� nad zadaniem, maczasz pi�ro w ka�amarzu � a tu wyci�gasz ogryzek papierosa i gotowy kleks na ca�� stron�. Kiedy� dy�urna Jadzia Pocieszk�wna znalaz�a mi�dzy �awkami powr�s�o i star� podeszw�, a Franek Miksa wy�owi� nawet flaszk� od w�dki i przy akompaniamencie �miechu ch�opak�w ze swojej paczki wys�czy� z niej jeszcze par� kropel, mlaskaj�c przy tym naumy�lnie g�o�no i g�adz�c si� z lubo�ci� po brzuchu. Co prawda Batura podejrzewa�, �e Miksa wcale tej flaszki nie znalaz�, tylko przyni�s� sam z domu. Po takim �ajdaku jak Miksa wszystkiego mo�na si� spodziewa�. On i jego paczka nawet bardzo s� zadowoleni z tych zebra�. Po ka�dym zebraniu myszkuj� po klasie szukaj�c niedopa�k�w papieros�w. Wypalaj� je p�niej razem ze Stefkiem Gol�, pas�c krowy na Wilczej G�rze. Czasem trafi si� im nawet drewniana lub szklana lufka. Raz znale�li prawie ca�e pude�ko �mocnych�, zostawione przez jakiego� roztargnionego ch�opa. A wszystko dlatego, �e sprz�tanie klasy kuleje. Niby nale�y do wo�nego, kt�ry sprz�ta urz�d gminny, to znaczy do pana Kropy, ale ten czuje si� wy��cznie funkcjonariuszem gminnym, a szko�� traktuje z g�ry. Kiedy kierownik szko�y beszta go, �e nie sprz�ta klasy po zebraniach gromadzkich, Kropa fuka gro�nie: � Panie Zaj�czkowski, pan do mnie nic nie ma, ja jestem pod panem Kup�ciem. Niby uznaje, �e jest obowi�zany sprz�ta� i klasy, ale uwa�a, �e wystarczy, jak raz na tydzie� szczotk� po pod�odze przejedzie. Kierownik Zaj�czkowski stale si� o to k��ci z sekretarzem Prezydium GRN, Kup�ciem. R�wnie� komitet redakcyjny pisze o tych nieporz�dkach w gazetce szkolnej, kt�ra wisi na korytarzu. Raz nawet ukaza�y si� tam karykatury sekretarza Kup�cia i wo�nego Kropy wyrysowane przez Jo�ca z sz�stej, kt�ry jest najlepszym rysownikiem, a obok wierszyk: Brudno w klasach, brudno w sieni, Za to butelka w kieszeni. Pan Kropa w�dk� ��opie, Dziwimy si� panu Kropie. Kropa ci�ko odchorowa� t� zniewag�, bo gdzie si� obr�ci�, tam zaraz czyj� g�os piszcza� mu nad uchem z�o�liwie: �Dziwimy si� panu Kropie�. Ale co z tego, �e mu troch� krwi napsuli, kiedy nic nie pomog�o! Za to stosunki z w�adz� uleg�y dalszemu napr�eniu i wolno�� prasy w Wilczkowie zawis�a od tego dnia na w�osku. Gdyby nie to, �e by� w�a�nie okres dyskusji konstytucyjnej i nie wypada�o sekretarzowi Kup�ciowi jawnie gwa�ci� swob�d obywatelskich, na pewno rozprawi�by si� wtedy z gazetk� i jej redaktorami. Sekretarz Kup�� jest cz�owiekiem nerwowym. Co jaki� czas wybiega na przyk�ad na korytarz z krzykiem: �Matko Boska Piekutowska, zwariowa� mo�na z tymi lud�mi!� Za nim p�ta si� nieszcz�liwy interesant z czapk� w r�ce. Sekretarz Kup�� udaje, �e go nie widzi, ociera sobie �ysin� chusteczk� i ka�e kt�remu� ch�opcu biec po zimne piwo do sklepu. Je�li interesant jest starym wyg�, to bez s�owa pozwala wykrzycze� si� Kup�ciowi i czeka spokojnie. Wykrzyczawszy si� bowiem i wyj�czawszy pan Kup�� wraca po pewnym czasie za biurko i popijaj�c wielkimi �ykami piwo za�atwia, co trzeba. Wszystko to mo�na doskonale zaobserwowa� z klasy sz�stej, bo drzwi do tej klasy i do Prezydium znajduj� si� naprzeciwko siebie. Na drugim za� ko�cu korytarza jest poczta. Te� ciekawa instytucja. Normalnie pan kierownik Wcis�o za�atwia interesant�w przez ma�e okienko z p�k�, mieszcz�ce si� w drzwiach. Przez to okienko niewiele wida�. Ale s� sposoby, by dosta� si� do �rodka. Wszystko zale�y od tego, w jakim humorze jest pan Wcis�o. Je�li okna s� zamkni�te, a zza drzwi dochodzi tylko skrzypienie krzes�a i ponure st�kanie, lepiej do wewn�trz nie zagl�da�. Pan Wcis�o jest z�y. Kiedy natomiast pan Wcis�o otworzy okno, drobi wr�blom chleb na parapecie i gwi�d�e, to znak, �e mo�na pr�bowa�. Raz Stachurka trafi� na taki dobry humor u pana Wcis�y, �e pozwoli� mu zatelefonowa�. Stachurka chwali� si� p�niej ca�y tydzie� przed ch�opcami, �e telefonowa�, budz�c powszechn� zazdro�� i podziw. Dopiero Gola z si�dmej go zgasi�. � Ty telefonowa�e�? � u�miechn�� si� szyderczo. � A mo�na wiedzie� do kogo? Stachurka zaczerwieni� si�. � Ja... tak sobie w �wiat. Gola zacz�� si� �mia�. A potem ju� nikt nie zazdro�ci� Stachurce, tylko wszyscy si� z niego �miali. I nikt nie chcia� Stachurce wierzy�. A on przecie� naprawd� telefonowa�. Zdj�� s�uchawk�, zakr�ci� korb� i powiedzia� troch� nie swoim g�osem �halo�. Po chwili us�ysza� w s�uchawce chrobot i cieniutki g�os jak pisk myszy. Sp�oszy� si� wtedy i ze strachu czy przej�cia po�o�y� s�uchawk�. Pan Wcis�o za�mia� si� i powiedzia�, �e to odezwa�a si� panienka z centrali i �e nale�a�o jej powiedzie� numer. Ba, ale jaki? Potem Stachurka nie m�g� sobie darowa�, �e nie wytrzyma� nerwowo i stch�rzy�. Trzeba by�o tej panience z telefon�w powiedzie� przynajmniej �dzie� dobry� albo �przepraszam�. Najlepsza okazja przenikni�cia do wn�trza poczty nadarza si�, kiedy panu Wci�le zabraknie papieros�w. Otwiera wtedy okienko i kiwa, �eby kto� skoczy� do sklepu po �paliwo� dla niego. Amator�w zawsze jest a� nadto. Pan Wcis�o �mieje si� i rzuca pieni�dze. Kto z�apie, ten biegnie. Raz uda�o si� Wiktorowi Stopie. Za przyniesienie pude�ka �lotnik�w� pan Wcis�o pozwoli� mu ostemplowa� sze�� list�w i pokaza�, jak si� zmienia dat� na stemplu. Na ko�cu Wiktor ostemplowa� sobie r�nymi historycznymi datami r�k� i chodzi� tak przez tydzie�, budz�c zrozumia�� sensacj� w�r�d p�drak�w z m�odszych klas, kt�rym kaza� zgadywa�, co jaka data oznacza. Pan Wcis�o pozwala r�wnie� na inne rzeczy. Zale�y, na co si� trafi. Mo�na sprzedawa� znaczki, kt�re odrywa si� z wielkich jak st�, dziurkowanych w kratk� plastr�w, wa�y� listy na male�kiej, delikatnej wadze albo paczki na du�ej wadze dziesi�tnej. Na paczk� nalepia si� numer, a czasem jeszcze inne nalepki z czerwonymi napisami: �Expres�, �Uwaga, nie rzuca�!�, �Ostro�nie!� Jak poprosi� pana Wcis��, to czasem da par� takich nalepek. Miksa zdoby� raz trzy nalepki z napisem �Ostro�nie � szk�o!� i przylepi� z ty�u Zo�ce Filus�wnie, kt�ra jest strasznie dumna i niedotykalskie zi�ko. Zo�ka paradowa�a z t� nalepk� przez dwie godziny i nie mog�a si� domy�li�, dlaczego chodz� za ni� i �miej� si�. Od tego czasu wszyscy przezywaj� Zo�k� �Szk�o�. Dawniej mo�na by�o tak�e wej�� w porozumienie z listonoszem, panem P�dzikiem. Trzeba by�o tylko pozyska� dla niego paru prenumerator�w gazet, bo pan P�dzik to straszny chytrus na tych prenumerator�w, i jak si� nam�wi�o ciotk� czy s�siadk� na �Gromad� albo �Przyjaci�k�, to serce pana P�dzika topnia�o jak l�d w s�o�cu. Wtedy, gdy si� go poprosi�o, dawa� do roznoszenia dwa, trzy listy. Puka�o si� do drzwi adresata. � Kto tam? � pyta gospodyni. � Listonosz! � chrypi gruby g�os. Gospodyni wygl�da i wpada w z�o��. � Id�... id�, ga�ganie � grozi. � Zabaw� sobie znalaz�e�? � i �cierk� w ciebie celuje. A ty wtedy wyci�gasz zza pazuchy list i podajesz z triumfalnym u�miechem. � Prosz� bardzo! Zdumiona gospodyni ogl�da list, a zobaczywszy, �e jest najprawdziwszy pod s�o�cem, ma bardzo niem�dr� min� i mruczy co�, zmieszana, pod nosem; niekt�re naw...
christo.monte