Kurt Vonnegut - Losy gorsze od śmierci.pdf

(746 KB) Pobierz
(2274 \227 Notatnik)
2274
Kurt Vonnegut
Losy gorsze od śmierci
przekład Jan Rybicki
Tytuł oryginału:
Fates Worse than Death
Projekt graficzny okładki Maciej Sadowski
Projekt graficzny serii i fotografia na okładce
Copyright © 1994 by Maciej Sadowski
Redakcja merytoryczna Mirella Remuszko
Redakcja techniczna Anna Wardzała
Original English language edition
Copyright © 1991 by Kurt Vonnegut
All rights reserved includning the right of reproduction in whole
or in part in any form.
This edition published by arrangement with G.P. Putnam’s Sons, a
division of The Putnam Berkeley Group, Inc.
For the Polish edition
Copyright © 1994 by Wydawnictwo Amber Sp. z o. o.
ISBN 8370827411
Strona 1
2274
Wszelkie postacie tak Ŝywe, jak umarłe, są całkowicie
przypadkowe i jako takie nie powinny być brane
dosłownie. Autor nie zmienił ani jednego nazwiska Ŝadnej
z występujących tu osób, bo Bóg Wszechmogący i tak
chroni niewinnych.
Pamięci Kurta Vonneguta seniora
Strona 2
2274
BoŜe, który wspierałeś mnie dotąd, pozwól mi nadal prowadzić to
dzieło i wszystko, co czynię w obecnym wcieleniu, bym gdy ostatniego
dnia będę zdawać sprawę z powierzonych mi talentów otrzymał
przebaczenie w imię Jezusa Chrystusa, Pana Naszego. Amen
SAMUEL JOHNSON
zapis w dzienniku z dnia 3. kwietnia 1753,
podczas pracy nad
Słownikiem języka angielskiego *
* I dlatego 3. kwietnia moŜna uwaŜać za „Dzień Pisarza”.
Przedmowa
Strona 3
2274
Na zdjęciu obok, zrobionym przez Jill Krementz (moją Ŝonę) jestem z wielkim pisarzem
niemieckim, Heinrichem Bóllem (byłym szeregowcem piechoty, podobnie jak ja, Norman Mailer,
James Jones i Gore Vidal). Jedziemy autobusem turystycznym na zwiedzanie Sztokholmu w czasie
międzynarodowego zjazdu PENklubu, organizacji pisarzy (Poetów, Powieściopisarzy, Eseistów,
Nowelistów) odbywającego się w 1973 roku. Właśnie opowiedziałem Böllowi o pewnym
niemieckim weteranie drugiej wojny światowej (moim znajomym stolarzu z przylądka Cod), który
przestrzelił sobie udo, Ŝeby go nie wysłali na front wschodni. Rana zagoiła się, zanim jeszcze
dojechał do szpitala (była mowa o sądzie wojennym i plutonie egzekucyjnym, ale tymczasem
Armia Czerwona wzięła do niewoli cały szpital). Böll odparł na to, Ŝe najlepiej postrzelić się przez
bochenek chleba, Ŝeby w skórze nie zostały spalone ziarenka prochu. Z tego właśnie śmiejemy się
na zdjęciu. (Trwała wówczas wojna wietnamska, podczas której na pewno wielu piechurów
zastanawiało się, czy nie zranić się własnoręcznie, a potem udać, Ŝe dokonał tego wróg).
Później (kiedy juŜ przestaliśmy się śmiać) stwierdził, Ŝe po wojnie francuscy pisarze, Jean
Paul Sartre i Albert Camus, uganiali się za niemieckimi kolegami po piórze, Ŝeby ich zapytać: „A
jak wyście to widzieli?” (Podobnie jak Sartre i Camus, Böll takŜe miał otrzymać literacką nagrodę
Nobla). Na rok przed śmiercią w 1984 Böll, który skończył wówczas sześćdziesiąt siedem lat (ja
osiągnąłem ten wiek rok temu, a nadal palę tyle, co on), zaprosił mnie do telewizyjnego dialogu o
niemieckości, nagrywanego i opracowywanego dla BBC. Poczułem się zaszczycony, bo
uwielbiałem i tego człowieka, i jego twórczość. Zaproszenie przyjąłem. Program był kompletnym
niewypałem, mglisty, melancholijny i dość bezsensowny, choć co jakiś czas wyświetlają go
w amerykańskiej telewizji kablowej, kiedy akurat nie mają nic lepszego. (SłuŜymy tam jako pakuły
owinięte wokół tandetnej biŜuterii w wielkim pudle, Ŝeby się nie obiła). Zapytałem go wtedy, jaka
jest najniebezpieczniejsza wada narodowa Niemców, a on odparł: „Posłuszeństwo”.
A oto ostatnie słowa, jakie wypowiedział do mnie za Ŝycia (chodził juŜ wtedy o dwóch
laskach, a dalej dymił jak komin; w zimnej, londyńskiej mŜawce wsiadał do taksówki na lotnisko):
„Och, Kurt, tak mi cięŜko, tak mi c i ę Ŝ k o”. Był jednym z ostatnich wśród swych rodaków, którzy
czuli jeszcze Ŝal i wstyd z powodu roli, jaką odegrał ich kraj w drugiej wojnie światowej i tego, co
ją poprzedziło. Na stronie wyznał mi, Ŝe nie cierpią go za to, Ŝe pamięta, gdy przyszedł czas
zapomnienia.
Czas zapomnienia.
Przedmowę pisze się zwykle na samym końcu, chociaŜ właśnie ją pierwszą ma zobaczyć
czytelnik. Minęło sześć miesięcy od ukończenia zasadniczej części niniejszej ksiąŜki. Dopiero
teraz, gdy wraz z moją redaktorką, Faith Sale*, szykujemy to stworzenie do spania, doszywam dla
niego taką kołderkę.
W tym czasie moja córka Lily zdąŜyła skończyć osiem lat. Zawaliło się imperium rosyjskie.
Całą broń, której, jak nam się zdawało, mogliśmy kiedyś uŜyć na ZSRR, stosujemy teraz bez
obciachu i oporu przeciwko Irakowi, państwu o szesnastokrotnie mniejszej liczbie ludności niŜ
USA. Mowa, wygłoszona wczoraj przez naszego prezydenta, na temat dlaczego nie było innego
wyjścia i musieliśmy zaatakować Irak, miała najwyŜszą oglądalność w historii telewizji, bijąc
wieloletni rekord, naleŜący, pamiętam, do Mary Martin w Piotrusiu Panu. Tak jest; równieŜ
wczoraj następująco wypełniłem kwestionariusz przedstawiony mi przez brytyjski tygodnik Weekly
Guardian:
Pytanie: Co jest dla pana doskonałym szczęściem?
Odpowiedź: WyobraŜanie sobie, Ŝe gdzieś jest coś, co chce, Ŝeby nam się tu podobało.
P: Kogo z Ŝyjących podziwia pan najbardziej?
O: Nancy Reagan.
P: Jakiej cechy najbardziej nienawidzi pan u innych?
Strona 4
2274
O: Darwinizmu społecznego.
P: Jakim samochodem pan jeździ?
O: Honda accord rocznik 1988.
P: Jaki jest pana ulubiony zapach?
O: Ten, który wydobywa się przez tylne drzwi piekarni.
P: Jakie jest pana ulubione słowo?
O: „Amen”.
P: Jaka jest pana ulubiona budowla?
O: Chrysler Building na Manhattanie.
P: Jakiego słowa lub zwrotu najbardziej pan naduŜywa?
O: „Przepraszam”.
P: Kiedy i gdzie czuł się pan najszczęśliwszy?
O: Jakieś dziesięć lat temu mój fiński wydawca zabrał mnie w swym kraju do małej gospody na
skraju wiecznej zmarzliny. Poszliśmy na spacer i znaleźliśmy dojrzałe jagody, zmroŜone na
krzaczkach. Roztapiały nam się w ustach. Było tak, jakby gdzieś istniało coś, co chce, Ŝeby nam się
tam podobało.
P: Jak chciałby pan umrzeć?
O: W katastrofie samolotowej na szczycie KilimandŜaro.
P: Jakiej umiejętności pragnąłby pan najbardziej dla siebie?
O: Gry na wiolonczeli.
P: Jaka jest pana najbardziej przeceniana zaleta?
O: Zęby.
K.V.
17. stycznia 1991.
* MoŜe rzeczywiście nazywa się tak pani redaktor tej ksiąŜki, ale warto wiedzieć,
Ŝe Faith to po angielsku wiara, zaś Sale sprzedaŜ.
I
Oto dalszy ciąg nie Ŝeby ktoś się szczególnie o niego upominał ksiąŜki zatytułowanej
Niedziela palmowa (1980), będącej zbiorem esejów i mów mojego autorstwa, opatrzonych
ulotnym, autobiograficznym komentarzem, słuŜącym za tkankę łączną, gips i bandaŜ. A więc
jeszcze raz przebieramy samo Ŝycie i poglądy za wielkie, nieprawdopodobne zwierzę,
przypominające wytwory bujnej wyobraźni doktora Seussa (wielkiego pisarza oraz ilustratora
ksiąŜek dla dzieci), takie jak odąg, trząśl, loraks, albo choćby świszcz.
Albo jednoroŜec, ale to juŜ nie jest wymysł Seussa.
(Doktor Seuss nazywał się naprawdę Theodor Geisel. Urodził się w roku 1904, a ja w 1922).
Gdy w roku 1940 poszedłem na uniwersytet Cornell, zapisałem się do studenckiej korporacji
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin