Erich von Daniken - Kosmiczne miasta w epoce kamiennej.pdf

(559 KB) Pobierz
(3311 \227 Notatnik)
3311
Erich von Daniken
Kosmiczne miasta
w
epoce kamiennej
Tłumaczył Grzegorz Prokop
WYDAWNICTWO PROKOP
Tytuł oryginału: Die Steinzeit war ganŜ anders
Projekt okładki: Grzegorz Prokop
Opracowanie typograficzne : Halina Zadrowska
Redakcja: Teresa Kłosiewicz
Źródła zdjęć:
1, 2, 3, 28 Rudolf Eckhardt, Berlin;
10, 11, 12, 13, 14, 24, 25 Willi Diinnenburger, Zurich;
19 Andreas Schneider, Frankfurt;
29 Preben Hansson, Korsor.
Źródła ilustracji czarno białych:
Rudolf Eckhardt str. 14:
Willi Diinnenburger, Zurich str. 56;
Preben Hansson, Korsor str. 111.
Pozostałe fotografie: Erich von Daniken.
(c) Erich von Daniken 1991
(c) Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Prokop, Grzegorz Prokop,
Warszawa 1992
ISBN 8390020440
Skład: Wydawnictwo Prokop
Komputerowe przetworzenie i łamanie tekstu: "Iskra", Warszawa
Druk i oprawa: Łódzka Drukarnia Dziełowa. Zam. nr 345/93
Wydanie I, nakład V: 10 tyś. egz.
Wstęp
Anioł Ziemia
ET, o ile był to naprawdę on, zjawił się bezszelestnie. Dziś powiedziałbym pewnie, Ŝe jak widmo, jak duch. A
moŜe była to nieuchwytna zjawa. Nie mogłem w to uwierzyć, serce waliło mi jak młotem, jakbym setkę
przebiegł w piętnaście sekund. (Ha! Nie jestem juŜ przecieŜ młodzikiem!) Właściwie nie miał w sobie nic
nieziemskiego, pomijając brak paznokci i owłosienia na rękach. Zmieszany patrzyłem mu w twarz, na której
równieŜ nie było ani śladu zarostu. Był piękny. Tak uroczy, Ŝe mógł uchodzić za dziewczynę ale brakowało
mu biustu. Jego zęby lśniły w uśmiechu jak diamenty! Jak go opisać? Czy ktoś stał twarzą w twarz z aniołem?
A poza tym czy anioły są rodzaju Ŝeńskiego, czy nijakiego? Odpowiedź padła, nim zdąŜyłem się zastanowić:
Gabriel był rodzaju męskiego uśmiechnął się bezczelnie. Michał i pozostali posłańcy tak samo.
A niech tam! Anioł rodzaju męskiego. Ale teraz naprawdę zadałem sobie pytanie, czy to sen, czy jawa.
Przywołałem na pomoc całą siłę woli i wyciągnąłem do niego rękę nad biurkiem.
Niech będzie pochwalony wydusiłem pośpiesznie, bo nie wpadłem na nic lepszego.
Skinął głową. Z jego rysów biły jednocześnie ufność i smutek, serdeczność i gorycz ale poza tym z tej
anielskiej twarzy nie dawało się wyczytać nic więcej. W kaŜdym razie nie był to chyba duch, bo dłoń uścisnął
mi dość energicznie ale nie był teŜ człowiekiem. Pewnie, Ŝe się bałem, ale moje visavis zneutralizowało mój
strach swoją wewnętrzną siłą. W którąkolwiek stronę biegły moje myśli, ono juŜ je znało. Nagle, w krótkiej
chwili spokoju, wpadłem na idiotyczny pomysł, Ŝeby się przedstawić.
Strona 1
3311
5
Erich von Daniken skinąłem głową.
Ziemia odkłonił się uprzejmie.
Co proszę?
Powtórzył spokojnie, jak gdyby mogło to okiełznać zamęt, panujący w moich szarych komórkach:
Ziemia! Planeta! Cząstka Wszechświata!
Nadal trzymał moją dłoń. Nagle poczułem, jak moja ręka zanurza się w głębiach oceanu. Grzbietem zgiętych
palców dotknąłem delikatnie dna morskiego. Znajdowały się tam wzgórza, góry i jedwabiście miękkie
równiny. To zadziwiające moja ręka robiła się coraz dłuŜsza. Leciutko, bez najmniejszego oporu, przebiłem
się przez skorupę Ziemi. Na ułamek sekundy przyszedł mi na myśl obraz "Człowiek, który przechodził przez
mury". W tym filmie Heinz Ruhmann mógł przechodzić przez ściany metrowej grubości. Ot, tak sobie.
A ja wsuwałem rękę pod podmorskie łańcuchy gór. Ot, tak sobie.
Delikatnie, prawie jak chirurg przykładający skalpel do skóry pacjenta, przebiłem palcem płaszcz Ziemi. Nagle
przeszył mnie straszliwy ból, poczułem, Ŝe tysiąc igieł przebija mi ciało aŜ do kości. Odruchowo chciałem
cofnąć rękę, ale ona tkwiła jak w imadle. Anioł siedzący visavis uśmiechnął się, ścisnął moją dłoń, oblewaną
właśnie przez strumień lawy rozpalonej do białości. Nie musiał wyjaśniać przyczyny bólu: była to podziemna
eksplozja bomby jądrowej.
Potem ból ustąpił, moja ręka wydłuŜała się nadal teraz sięgała juŜ chyba na dwa kilometry w głąb Ziemi.
Czubkami palców czułem płynny metal. Zadziwiające, nie powinienem juŜ mieć ani dłoni, ani ramienia:
wrzący metal to przecieŜ nie ciepła kaszka z mlekiem. Potem niewidzialna siła poczęła wykręcać mi stawy.
Ręka poruszała się jak warząchew we wrzącej zupie.
Mam zmienić swoje legowisko? zaŜartował łagodnie, a dla mnie stało się nagle jasne, co miał na myśli:
przesunięcie, skok biegunów.
Na Boga! Nie! Bardzo proszę!
A potem poczułem opór. Dłoń trafiła jakby na gumę, na coś, czego nie mogłem przeniknąć. Byłem juŜ chyba
blisko jądra Ziemi. Panowało tam ciśnienie kilku milionów atmosfer ale ja tego nie
6
czułem. Moja kończyna chwytna była juŜ chyba tylko wspomnieniem mojej prawdziwej ręki ręką astralną,
jak powiedzieliby niektórzy. Bezradnie spojrzałem na anioła. Uśmiechnął się, wydawało się zresztą, Ŝe
uśmiecha się stale.
Dlaczego nie mogę sięgnąć dalej? Czym jest wypełnione wnętrze Ziemi? Plazmą? Gazem w stanie stałym?
Idiotyczna sytuacja. Siedzę przy swoim biurku w swoich czterech ścianach, moja prawa ręka sięga skraju jądra
Ziemi, naprzeciw mnie uśmiecha się jakaś zjawa, wyglądająca jak Pan Bógjunior. Na moich oczach jego głowa
przeobraŜa się w kulę ziemską, ciało znika. Błękitna Planeta zaczyna wirować mi przed oczyma jak hologram.
Zdumiony widzę, Ŝe nasz glob robi się przezroczysty. Na powierzchnię wypływa gigantyczna plątanina, sieć
grubszych i cieńszych linii, krzyŜujących się i przebiegających we wszystkich kierunkach. Na punktach
przecięcia coś wiruje jakby widzialny gaz, unoszący się w atmosferę. Właśnie tam stoją potęŜne monolity.
Sieć jest trójwymiarowa. Z powierzchni jak gałęzie, konary i pień prastarego dębu grube powrozykorzenie
przenikają przez płaszcz Ziemi. Po całym układzie przebiegają ładunki energetyczne. Rozgałęzienia korzeni
tkwią głęboko rozchodzą się niczym cienkie struny delikatnych włókien nerwowych. Jądro Ziemi lśni
jaskrawym, rozmigotanym światłem. To dziwne, ale wydaje mi się, Ŝe jest ono istotą świadomą. Jak w
zwolnionym tempie, przyjmując postać energii, w jądrze krystalizują się myśli, delikatnymi odgałęzieniami
biegną do pnia, wspinają się przez niezliczone przecięcia, przebijają powierzchnię Ziemi i błyskawicom
podobne lecą w Kosmos. Gdzieś we Wszechświecie lśni odległa mgławica, potem zakrzywia się w zorzę
polarną, zamienia się w lej, w spiralę, i juŜ w formie wiązki elektronów pędzi ku Ziemi. Prosto w mroczną
otchłań megalitycznego grobu.
CóŜ za wspaniały i przemoŜny spektakl! Anioł Ziemia przyjąwszy ludzką postać znów siedzi uśmiechnięty
naprzeciw, jakby nic się nie stało, i Ŝyczliwie trzyma mnie za rękę. Promienieje, jest najpiękniejszą istotą, jaką
kiedykolwiek widziałem. Zrozumiałem w końcu nawet wyraz jego twarzy, wyraŜający jednocześnie pogodę i
lęk, miłość, nieskończoną mądrość i gorycz. Oto jaśnieją przede mną miliardy lat, a jednocześnie beztroska
młodość. W jedno stapiają się ból i radość.
7
W tej niepowtarzalnej chwili ujrzałem całą planetę jako istotę jedyną w swoim rodzaju, uwikłaną w niezwykle
skomplikowany system wzajemnych uwarunkowań. Istotę przyjmującą energię i posłannictwa a następnie
Strona 2
3311
odpowiadającą na jedno i drugie. Czy komuś tak wraŜliwemu moŜna sprawiać ból? Anioł Ziemia posiadał
świadomość w wymiarze niedostępnym dla ludzi, a świadomość ta wymieniała informacje nie tylko z istotami
Ŝyjącymi na Ziemi, lecz równieŜ z przedstawicielami nieznanych inteligencji z otchłani Wszechświata.
Nadeszło dla nas posłanie:
"Kochajcie mnie, Dzieci Ziemi!"
I. Symfonia w kamieniu
RóŜnica między Bogiem a historykami polega głównie na tym, Ŝe Bóg nie moŜe zmieniać przeszłości.
Samuel Butler (18351902)
Jest 21 grudnia 3153 r. prz. Chr. Miejsce: 53°41' szerokości północnej, 6°28' długości zachodniej. Godzina 943
rano. Rozpalona tarcza słoneczna powoli wspina się na skraj wzgórza jakby bała się opuścić swoje nocne leŜe.
W dole, nad rzeczką, wiszą welony mgły. Trochę wyŜej, na sztucznie usypanej terasie, wznosi się kamienny
krąg złoŜony z 97 potęŜnych monolitów. Odcinek od południowowschodniej strony kręgu do jego centrum
zajmuje grób korytarzowy. Jak Ŝołnierze stoją tam 43 wielkie kamienie szerokość między szeregami wynosi l
m. U końca kamiennej parady, 18,9 m dalej, otwiera się przejście do budowli wzniesionej na planie krzyŜa i
opatrzonej wielotonową kopułą. Z tyłu. w odległości 24 m od wąskiego wejścia, widać kultowe symbole
wyryte na kamieniach spirale, trójkąty, zygzaki. W pomieszczeniu, w którym panują nieprzeniknione
ciemności, czeka ją kapłani. Są pewni swego. Wkrótce się stanie.
Przed wejściem przykucnęło ze stu brodatych męŜczyzn. Są umyci, włosy mają natarte tłuszczem, a za pas
zatknęli iglaste gałązki. Czekają. Ich wzrok wędruje między wschodzącym słońcem a wejściem do grobu. Dziś
będzie im wreszcie wolno przeŜyć cud, na który w niewysłowionym trudzie harowali przez całe
dziesięciolecia. Bóg słońca uczyni wielki zaszczyt ich zmarłemu królowi. Świetlna linia
9
dotyka krawędzi wzgórza, szczyty monolitów zaczynają lśnić delikatną poświatą.
Godzina 958. Nad monolitami znajdującymi się przy wejściu do komór grobowych pojawia się jaskrawy punkt
świetlny. Języki ognia zamieniają się w oślepiającą orgię światła, potem jeden promień z górnych płyt rzuca na
ziemię ostro odcinającą się linię świetlną. Kapłani patrzą w ekstazie na zdumiewające widowisko. WąŜ
świetlny wydłuŜa się, pełznie wąskim przejściem w stronę kultowych znaków na tylnej ścianie. Potem pasmo
światła przeistacza się w świetlny wachlarz zalewający całą budowlę złotym lśnieniem. Mniej więcej po
siedemnastu minutach wachlarz zaczyna się zwęŜać. Jakby na poŜegnanie świetlne palce muskają ciemność
w końcu promieniste czułki wycofują się z komory grobowej.
Rzeczywistość dnia wczorajszego i pojutrza
Opisany przeze mnie świetlny cud zdarzył się naprawdę 21 grudnia 3153 roku przed Chr. I od tego dnia
powtarza się co roku w przesilenie zimowe od 5143 lat. Owiany mgłą tajemnicy grób korytarzowy to New
Grange. Znajduje się 51 km na północny zachód od Dublina i około 15 km na zachód od miasteczka Drogheda.
Właśnie tam, w County of Meath, w zakolu rzeki Boyne, w tej okolicy pełnej zieleni, pierwotni mieszkańcy
Irlandii zbudowali wiele grobów korytarzowych i megalitycznych kręgów kamiennych. Wszystkie budowle są
zorientowane astronomicznie.
New Grange to wspaniały pomnik przeszłości, techniczny cud z epoki kamiennej. Nie jest to jeden z tych
grobowców, w których chowano powszechnie szanowane osobistości, nie jest to teŜ zwykły grób, obłoŜony
kamieniami, Ŝeby zwierzęta nie mogły dotrzeć do zwłok. New Grange to arcydzieło geodezji, astronomiczne
pouczenie, a zarazem fenomen ówczesnych metod transportu. Powstały w czasach, kiedy wedle archeologów
nie było staroŜytnego Egiptu, kiedy nie wzniesiono jeszcze ani jednej piramidy, kiedy nie istniały staroŜytne
miasta: Ur, Babilon i Knossos. Przypuszczalnie nie planowano jeszcze nawet budowy potęŜnego kręgu
kamiennego Stonehenge, kiedy nieznani astronomowie wznosili juŜ grób korytarzowy New Grange.
10
Tylko grób?
Przez tysiące lat nikt nie zwracał uwagi na okrągłe wzgórze nad rzeczką Boyne. Dopiero pewnego dnia 1699
roku robotnik Edward Lhwyd zaklął szpetnie, natknąwszy się przy budowie wytyczonej tamtędy drogi na
blok skalny, którego nijak nie moŜna było usunąć. Kiedy głaz prawie odkopano, wściekły robotnik zauwaŜył
na nim dwie wyryte spirale i kilka prostokątów. W tym momencie stało się dla niego jasne: "Znów jakiś
cholerny grób!" Wiadomość dotarła do najbliŜszego szynku. Tak odkryto New Grange.
Strona 3
3311
Prawdziwe prace wykopaliskowe i konserwacyjne rozpoczęły się dopiero z początkiem lat sześćdziesiątych
naszego stulecia. W 1969 roku kierujący pracami badawczymi prof. Michael J.O'Kelly z Cork University odkrył
prostokątny otwór, znajdujący się nad oboma monolitami wejściowymi. Otwór miał wprawdzie tylko 20 cm
szerokości, ale to wystarczyło, aby uczonemu zaczęło coś świtać. Musiał to jednak sprawdzić empirycznie. W
przesilenie zimowe 1969 roku i w rok później O'Kelly zajmował miejsce w najdalszej części pomieszczenia.
Oto jego relacja:
"Dokładnie o 945 nad horyzontem pojawiła się krawędź tarczy słonecznej, a o 958 pierwszy promień
wpadający przez niewielki otwór pokazał się pod dachem wejścia. Promień biegł wzdłuŜ pasaŜu aŜ do
komory grobowej. Wreszcie dotarł do niszy, do krawędzi kamiennego bloku z misą wyŜłobioną ludzkimi
rękoma. Kiedy promień zamienił się w siedemnastocentymetrową świetlną wstęgę i rozlał po podłodze
komory, grób rozświetliły refleksy tak ostre, Ŝe wyraźne stały się róŜne detale zarówno komór bocznych, jak i
kopułowatego dachu. O 1004 pasmo światła zaczęło się zwęŜać dokładnie o 10.25 promień nagle zgasł. A
więc przez 21 minut, o wschodzie słońca w najkrótszy dzień roku, promienie wpadają wprost do komory
grobowej New Grange. Nie wejściem, lecZ specjalnie zaprojektowaną wąską szparą nad wejściem do pasaŜu."
[1]
Prof. O'Kelly jest naukowcem ostroŜnym, nie odpowiedział więc od razu jednoznacznie na pytanie, czy
świetlny spektakl jest sprawą przypadku, czy nie. Tymczasem z problemem uporali się inni badacze. [2]
11
Dwaj irlandzcy naukowcy, Tom Ray i Tim O'Brian ze School of Cosmic Physics przybyli 21 grudnia 1988 roku
do komory grobowej z przyrządami pomiarowymi. Dokładnie cztery i pół minuty po wschodzie słońca
pierwszy jego promień pojawił się w prostokątnym otworze nad wejściem. Po chwili świetlna kreska zaczęła
się powiększać tworząc pasmo o szerokości 34 cm, które jednak napotykając na swej drodze lekko nachylony
monolit zwęŜało się do 26 cm. Promień nie dochodził do tylnej ściany grobu pokrytej mistycznymi znakami,
lecz padał dwa metry bliŜej na podłogę. Wprawdzie komorę i kopułę nadal spowijało migotliwe światło, ale
spektakl nie był doskonały. Zaszła jakaś zmiana.
Naukowcy uŜyli komputera. Z biegiem tysiącleci oś Ziemi wykonuje powolny ruch, precesję. To dlatego dziś
słońce nie wschodzi w tym samym miejscu co przed pięciu tysiącami lat. W pierwszym okresie po wzniesieniu
budowli co wykazały obliczenia komputerowe promienie słońca dokładne jak igła kompasu wpadały do
grobu i rozpoczynały na jego tylnej ścianie, 24 metry od wejścia, świetlne przedstawienie. Jeśli uwzględnić
zmiany nachylenia osi ziemskiej, łatwo będzie moŜna zrozumieć dzisiejszy przebieg zjawiska. Wędrówkę
promienia zakłóca teŜ lekko przechylony monolit. Samo zjawisko jednak na pewno nie jest sprawą przypadku.
Zmiana połoŜenia jednego choćby monolitu w układzie zepsułaby wszystko. Gdyby otwór nad wejściem był
węŜszy o centymetr albo przesunięty o milimetr, to światło nie dotarłoby przez korytarz i komorę do tylnej
ściany. Dalej: gdyby korytarz zbudowany z monolitów był krótszy lub dłuŜszy, to albo światło nie padałoby
na tylną ścianę, albo nie rozświetlałoby mistycznych znaków.
Ale to jeszcze nic. Olbrzymia struktura New Grange nie stoi na równym gruncie, ciąg wschódzachód nie jest
poziomy, wznosi się ukośnie. NajwyŜszym punktem podłogi jest ostatni monolit przejścia. Ten wznios był
zaplanowany. Nie zapominajmy, Ŝe najwaŜniejszym miejscem dla przebiegu promieni w dniu 21 grudnia nie
jest wejście do grobu, lecz niewielki szybik. Jedynie jego usytuowanie, uwzględniające równieŜ połoŜenie
przeciwległego wzgórza, umoŜliwiało wejście wiązki promieni do grobu.
Tam światło trafiało jak promień lasera w krawędź kamiennego bloku z misą. Reszta była magiczną symfonią,
powodowaną przez
12
Kopułę New Grange zamyka czworoboczna płyta, którą w razie potrzeby moŜna odsuwać
Widok wnętrza New Grange orgia monolitów
efekt lustrzany. Promienie rozbiegały się wachlarzowato w kilku kierunkach, zawsze trafiając na kultowe
symbole oraz oczywiście
odbijały się w kierunku szybu w dachu kopuły.
Kopuła nad grobem jest cudem samym w sobie. Fachowcy określają ją mianem "fałszywej kopuły". Monolity
u dołu cięŜsze, u góry lŜejsze układano jedne na drugich tak, Ŝe kaŜdy następny był nieco wysunięty w
stosunku do poprzedniego. W ten sposób nad centrum grobu powstał zwęŜający się ku górze szyb
sześciometrowej długości. Na samym końcu tego komina znajduje się monolityczne zamknięcie, które moŜna
Strona 4
3311
w razie potrzeby odsuwać.
Coś, co urzeczywistnia świetlny cud dzięki światłu słonecznemu, musi równieŜ działać oczywiście ze
znacznie słabszym skutkiem
dzięki światłu gwiazd. Jaka gwiazda stoi w noc X w zenicie nad kopułą? Naukowcy nie zadali tego pytania.
Chciałbym je tu zadać, bo jako "włóczęga między róŜnymi dziedzinami nauki" znam budowle paralelne do
New Grange.
Zmiana scenerii
Na olbrzymiej mapie Meksyku Xochicalco nie wygląda nawet jak ślad po szpilce. Xochicalco, miejscowość
leŜąca 1500 m n.p.m., jest pozostałością tajemniczej kultury Majów. W przypadku Xochicalco pewne jest tylko,
Ŝe w IX w. po Chr. istniała tam twierdza. Ale to jeszcze nic, bo o stulecia czy tysiąclecia wcześniej w Xochicalco
znajdowało się zadziwiające obserwatorium. Dotychczas odsłonięte zaledwie drobną cząstkę tego kompleksu.
Jest tam piramida główna, ochrzczona imieniem "La Malinche", pałac oraz boisko do obrzędowej gry w piłkę.
Wszystkie odkopane budowle są zorientowane w kierunku północ południe. Dwie piramidy stoją naprzeciw
siebie jak lustrzane odbicia w dzień zrównania dnia z nocą słońce pojawia się dokładnie nad linią łączącą ich
środki.
Właściwe obserwatorium w Xochicalco znajduje się pod ziemią. W skałach wykuto szyby, w "suficie" zrobiono
otwory nakierowane na określone gwiazdy. Od środka kopulastego sufitu prowadzi na powierzchnię
sześciokątny szyb. 21 czerwca, w dzień przesilenia letniego, słońce staje nad szybem i rozpoczyna się
czarodziejskie widowisko:
15
Pomijając słaby poblask padający kolistą plamą na podłogę, w skalnym pomieszczeniu jest ciemno choć oko
wykol. Ze zbliŜaniem się południa do pomieszczenia wkraczają Indianie trzymający zapalone świece. Amulety
i pojemniki z wodą, które przynieśli, stawiają pod sześciokątnym szybem. Wszystko zaczyna się dokładnie o
1230. Słońce stoi nad szybem w zenicie, promienie prześlizgują się wzdłuŜ ścian otworu, struga światła
rozszerza się, a w końcu wpada całą szerokością szybu. Kaskady światła wystrzelają z podłogi na wszystkie
strony niczym promienie lasera. Cud trwa około 20 minut. Pomieszczenie lśni przez ten czas niczym kryształ.
Gdy blask słabnie, Indianie biorą amulety i pojemniki z wodą i wynoszą je bez słowa na zewnątrz.
Pytania bez odpowiedzi
Co wspólnego ma meksykańskie Xochicalco z irlandzkim New Grange oraz później to wykaŜę z mnóstwem
innych prehistorycznych monolitycznych budowli?
W obu przypadkach ludzie stworzyli zespoły mogące słuŜyć róŜnym celom. Mogły to być:
a) groby;
b) kalendarze;
c) obserwatoria;
d) pomieszczenia kultowe w dni przesilenia zimowego i letniego;
e) punkty namiarowe;
f) jednostki miary;
g) kapsuły czasowe przeznaczone dla przyszłości.
Na pewno dla chłodnego i ciemnego pomieszczenia moŜna by znaleźć teŜ inne, znacznie bardziej banalne i
codzienne zastosowania, tyle Ŝe wkład pracy w budowę byłby wówczas niewspółmierny do korzyści. New
Grange i Xochicalco to pomniki, to astronomiczne zegary przeznaczone dla wieczności.
Kto zaŜądał takiego cudu? Kto wymyślił ekscentryczne gry światła w Xochicalco i New Grange? Kto wyliczył
kąt szybów, przez które w najkrótszy i w najdłuŜszy dzień roku wpada słońce? Kto zlecił tak gigantyczną
budowę w czasach, kiedy nie znano dźwigów, a nawet
16
wielokrąŜków? W czasach, w których ludzie epoki kamiennej mieli przecieŜ dość zajęcia przy zdobywaniu
Ŝywności dla swojej rodziny czy swojego plemienia? Wprawdzie budowle w New Grange i Xochicalco nie
powstały w tym samym okresie, dzielą je tysiące lat, lecz zarówno w Irlandii, jak i w Meksyku wznoszono je w
epoce określanej powszechnie przez archeologów mianem epoki kamiennej w epoce, w której nie znano
metalu.
W Xochicalco świątynie i obserwatoria były poświęcone latającemu węŜowi, tajemniczemu bogu, który miał
obdarzyć ludy Mezoameryki wiedzą astronomiczną i matematyczną. Na podstawie przekazu sądzi się, Ŝe
budowniczowie New Grange wznieśli swój monument ku chwale celtyckiego boga o imieniu Ań Dagda Mor.
To tylko legenda, ale pasowałaby do całości. W końcu Ań Dagda Mor był bogiem słońca i światła. W New
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin