Pasławsk Wiesławi - 540 dni w armii.pdf

(2543 KB) Pobierz
Microsoft Word - 540dniwarmii-html.doc
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl wieslaw@540.it.pl
Rozdział I
Ostatnie dni w cywilnym ubranku
Złota polska jesie ı na dobre zago Ļ ciła w Bieszczadach. Po Ň ółkłe li Ļ cie pokryły le Ļ ne
Ļ cie Ň ki i polanki. Powietrze stało si ħ nieco chłodniejsze i ostrzejsze. Od czasu do czasu nad
bieszczadzkimi górami dawał si ħ słysze ę klangor odlatuj Ģ cych z naszego kraju Ň urawi.
Zapełnione w czasie wakacji namiotami pola biwakowe zupełnie opustoszały. Na ulicach Soliny
z rzadka widywało si ħ zakochane jesienne pary.
Lato bezpowrotnie odeszło. Wraz z nim odeszły ostatnie dni wolno Ļ ci.
Siedz Ģ c na daleko wypuszczonym w jezioro pomo Ļ cie obserwowałem chmury odbijaj Ģ ce
si ħ w zielonkawej toni wody. Sun ħ ły powoli, leniwie nie Ļ pieszne. Nie zatrzymywały ich Ň adne
granice. Były wolne.
W kieszeni mojej kurtki szele Ļ cił nakaz zgłoszenia si ħ na Wojskow Ģ Komisj Ģ Lekarsk Ģ .
Armia jednak upomniała si ħ o mnie. Szczerze powiedziawszy nie zamierzałem si ħ opiera ę . Moja
sytuacja materialna była naprawd ħ nie do pozazdroszczenia. W pewnym sensie pój Ļ cie
w kamasze mogło si ħ dla mnie okaza ę ucieczk Ģ od bezsensownej egzystencji jak Ģ wiodłem
prawie od roku.
Mieszkałem w województwie rzeszowskim, w którym jak wiadomo panowało du Ň e
bezrobocie. Przez rok pobierałem zasiłek dla bezrobotnych, jednak ju Ň dawno si ħ sko ı czył.
Wszelkie próby podj ħ cia pracy ko ı czyły si ħ niepowodzeniem. Niestety, nigdzie wcze Ļ niej nie
pracowałem a wsz ħ dzie gdzie pytałem o prace potrzebowali ludzi z pewnym do Ļ wiadczeniem.
Raz tylko udało mi si ħ znale Ņę prac ħ w której nie wymagali Ň adnego do Ļ wiadczenia. Polegała ona
na kopaniu przydro Ň nego rowu i czyszczeniu miejskiego szamba.
Spodziewałem si ħ , Ň e w wojsku b ħ dzie mi znacznie lepiej. Przynajmniej pod wzgl ħ dem
socjalnym. Je Ļę dadz Ģ , ubra ę si ħ te Ň b ħ dzie w co. Nie ma co narzeka ę . Jako Ļ to b ħ dzie.
W owym czasie nie maj Ģ c zielonego poj ħ cia o wojsku nosiłem si ħ z zamiarem pozostania
w armii. Pó Ņ niej jednak kiedy zdołałem nieco dokładniej zaznajomi ę si ħ z t Ģ dziwn Ģ instytucj Ģ
stwierdziłem, Ň e ganianie w masce gazowej z karabinem w r ħ ku za p ħ dz Ģ cym czołgiem nie le Ň y
w mej spokojnej naturze, i na pewno s Ģ na Ļ wiecie tysi Ģ ce, innych znacznie ciekawszych zaj ħę ,
które mógłbym wykonywa ę . Na przykład hodowa ę kwiaty, prowadzi ę biuro matrymonialne,
pisa ę ksi ĢŇ ki, albo gra ę na tr Ģ bce. Wszystko, byle tylko jak najdalej od Ļ mierciono Ļ nego
Ň elastwa.
Nacieszywszy si ħ ostatnimi chwilami wolno Ļ ci ( której jeszcze nie umiałem doceni ę )
po Ň egnałem pi ħ kne Bieszczady i wróciłem do swej rodzinnej wioski w Rzeszowskim.
Do zgłoszenia si ħ na komisje lekarsk Ģ pozostało jeszcze cztery dni. Ka Ň dy normalny
człowiek b ħ d Ģ c w takiej sytuacji nie opu Ļ ciłby Ň adnej zabawy czy dyskoteki aby maksymalnie
wykorzysta ę ten czas na uciechy, których pó Ņ niej miało brakowa ę . A co ja robiłem w tym czasie?
No có Ň , w dzie ı pieliłem buraki, a wieczorami czytałem pi Ģ ty rozdział „ Zbrodni i kary ”
Dostojewskiego. Niewiele było w tym uciechy, zwłaszcza, Ň e pod koniec rozdziału Raskolnikow
powa Ň nie si ħ rozchorował.
I tak oto nadszedł dzie ı , w którym sztab lekarzy zadecydowa ę miał o kategorii mojego
zdrowia, co mogło w du Ň ym stopniu wpłyn Ģę na to do jakiego rodzaju wojsk zostan ħ skierowany.
1
620019414.002.png
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl wieslaw@540.it.pl
Szczerze powiedziawszy najch ħ tniej poszedłbym do orkiestry przeciwlotniczej, ale jak si ħ
dowiedziałem wła Ļ nie sko ı czył si ħ przydział.
Tego pi ħ knego poranka kiedy po raz pierwszy miałem wej Ļę w bli Ň szy kontakt
z wojskiem musiałem obudzi ę si ħ bardzo wcze Ļ nie. Pogoda była do Ļę ładna. Idealna na podró Ň e.
Na komisje skierowano mnie do s Ģ siedniego miasta wojewódzkiego – Przemy Ļ la. Oczywi Ļ cie
przed badaniami niczego nie jadłem, zrobiłem tylko siusiu i pop ħ dziłem na przystanek.
W autobusie spotkałem swojego znajomego, który ju Ň wojsko odsłu Ň ył i jak mawiał
zd ĢŇ ył ju Ň o nim zapomnie ę
( pozostał mu jednak pewien nieuleczalny nawyk: mianowicie kiedy mijał jakiego Ļ wojskowego
na ulicy krzyczał: „Baczno Ļę ! Na lewo patrz!” po czym salutował i oddawał mu honory krokiem
defiladowym wal Ģ c tak mocno, Ň e p ħ kły płyty na chodniku). Kiedy jednak wspomniałem, Ň e
wła Ļ nie jad ħ na komisj ħ lekarsk Ģ pami ħę od Ļ wie Ň yła mu si ħ nieco i opowiedział mi pewne
zdarzenie z komisji lekarskiej, na której jego badano:
„ Wiesz, stoimy na korytarzu i czekamy na wezwanie do gabinetu lekarskiego. Pech
chciał, Ň e akurat mnie pierwszego wywołali. Wchodz ħ do pokoju a tam za stołem siedzi stary
brodaty lekarz i jakie Ļ trzy młode piel ħ gniarki. Rozejrzałem si ħ po gabinecie i widz ħ , Ň e na
Ļ cianie wisz Ģ chochle do mleka. Były one ró Ň nych rozmiarów, od takiej maciupkiej, do takiej, Ň e
pół wiadra wody by si ħ tam zmie Ļ ciło.
My Ļ l ħ sobie ”gdzie ja trafiłem? Do mleczarni? Po co im te chochle?” Lekarz kazał mi si ħ
rozebra ę . Wi ħ c zdj Ģ łem z siebie ubranie. Z pocz Ģ tku troch ħ si ħ kr ħ powałem tych piel ħ gniarek. ale
nawet nie zwracały na mnie uwagi. Tak, one to si ħ ju Ň napatrzyły.
Rozebrałem si ħ wi ħ c do majtek no i lekarz zacz Ģ ł mnie bada ę tymi swoimi słuchawkami.
W ko ı cu mówi „ Widz ħ , Ň e obywatel zdrowy jak ko ı . Jeszcze tylko sprawdzimy w jakim stanie
jest „sprz ħ t”. Prosz ħ stan Ģę za parawanem i Ļ ci Ģ gn Ģę slipy”.
Udałem si ħ wi ħ c we wskazanie miejsce i zdj Ģ łem slipy. Na Ļ cianie obok wisiały wła Ļ nie
te chochelki. No i wtedy za parawan weszła jedna z piel ħ gniarek i z min Ģ oboj ħ tn Ģ , jakby miała
przed sob Ģ manekina, wzi ħ ła do r ħ ki jedn Ģ z chochelek i bezobcesowo wpakowała do niej moje
jaja. A Ň mnie do góry poderwało taka ta chochla była zimna. A ta popatrzyła czy chochelka
dobrze przypasowała i zawołała:
- Pasuje jak ulał. Ja to mam oko! Czwórka panie doktorze ! - po czym powrotem powiesiła
chochle na Ļ cianie i jak gdyby nigdy nic zacz ħ ła rozmawia ę ze swoj Ģ kole Ň ank Ģ o nowej bluzce,
któr Ģ wczoraj kupiła.
- Dzi ħ kuje, pani Zosiu – zawołał lekarz.- „mo Ň e si ħ obywatel ju Ň ubra ę ” – powiedział do mnie.
Ubrałem wi ħ c gacie, zało Ň yłem koszulk ħ i wzi Ģ wszy obiegówk ħ , na polecenie lekarza wyszedłem
z gabinetu.
-
Człowieku! Kto ci takich głupot naopowiadał?! Jaja? Chochelkami? Tylko naiwniak mo Ň e
-
w to uwierzy ę .
-
Nie? To dobrze… - na twarzy chudego młodzie ı ca pojawił si ħ wyraz ulgi - bo mi koledzy
opowiadali…
-
Nast ħ pny ! – rozległo si ħ wołanie lekarza.
-
No to na razie – rzekł chudzielec i pewny siebie wszedł do gabinetu”.
- No widzisz tak to było za czasów komuny - powiedział mój, przeniesiony do rezerwy kolega-
teraz jest wi ħ ksza kultura wi ħ c mo Ň e ju Ň takich rzeczy nie robi Ģ – chocia Ň diabli wiedz Ģ przecie Ň
to taka por Ģ bana instytucja….
2
Czy to prawda, Ň e tam mierz Ģ chochlami jaja? – zapytała mnie jaka Ļ chudzina, która chwiała
si ħ na boki na wskutek lekkiego przeci Ģ gu.
Odwróciłem si ħ do niego i popukałem kilka razy w czoło.
-
620019414.003.png
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl wieslaw@540.it.pl
W Przemy Ļ lu.
W rzeczy samej pozostawało mi tylko mie ę nadziej ħ , Ň e od tej pory Wojsko Polskie przestało
by ę tak dociekliwe i takie przyrz Ģ dy diagnostyczne jak chochle do mleka poszły ju Ň w
zapomnienie.
Wysiadłem na dworcu autobusowym w Rzeszowie i kupiwszy bilet wpakowałem si ħ do
stoj Ģ cego na peronie poci Ģ gu do Przemy Ļ la. Poniewa Ň ostatni raz jechałem poci Ģ giem około
dziesi ħę lat temu czułem si ħ t Ģ podró ŇĢ niezwykle podekscytowany. „Ciekawe jakich b ħ d ħ miał
współpasa Ň erów” – my Ļ lałem sobie – „ mo Ň e trafi si ħ jaka Ļ ładna panienka?” .
Niestety, musiałem si ħ rozczarowa ę . Mimo, Ň e przez korytarz przechodziło mnóstwo
ładnych dziewczyn do mojego przedziału nie weszła Ň adna. „Czy Ň bym wygl Ģ dał a Ň tak Ņ le?” –
zaniepokoiłem si ħ – „Mo Ň e po tym dwumiesi ħ cznym pobycie w Bieszczadach wygl Ģ dam jak
dzikus, albo nawet gorzej, jak kanibal?” – przestraszyłem si ħ nie na Ň arty tym bardziej, Ň e nie
goliłem si ħ ju Ň od trzech dni. „Ale nic to” - pocieszałem si ħ - najwa Ň niejsze Ň eby bez kłopotów
przej Ļę przez komisje i dosta ę si ħ do ukochanego wojska, w którym b ħ dzie mi dobrze jak u Pana
Boga za piecem.
Dzie ı dobry ! – powiedziała i sprawnie wyrzuciła worek na półk ħ . Kury oburzone takim
potraktowaniem podniosły niesamowity raban, który jaki Ļ czas pó Ņ niej przeistoczył si ħ
w „ normalne” miarowe gdakanie.
- Kury se kupiłam bo mi nioski pozdychały – wyja Ļ niła - a wie pon jak to na wsi; jaja s Ģ
potrzebne, czy to ciasta, czy do to makaronu albo nawet do Ň uru. Bez jaj na wsi ani rusz.
- A to pani chłop jaj nie ma?! - wyskoczyłem z głupia frant.
- A co tam takie jaja… - kobieta z lekcewa Ň eniem machn ħ ła r ħ k Ģ i wyj ħ ła z skórzanej torby
grub Ģ krom ħ chleba czarnym salcesonem – Ň adnego po Ň ytku z nich nie ma.
Nie miałem odwagi zapyta ę dlaczego nie ma z nich po Ň ytku. Zreszt Ģ po co skoro mo Ň na było
si ħ domy Ļ le ę .
- A pon to gdzie jedzie? - zapytała kobiecina nalewaj Ģ c sobie kaw ħ z termosu.
- Na komisje lekarsk Ģ . Wojskow Ģ .
- Ooo! Mój Michał te Ň był we wojsku. Do marynarki go wzi ħ li. Całe trzy lata słu Ň ył i pó Ņ nej
jeszcze dwa lata dosługiwał.
- Dosługiwał ? A za co?
- A bo to du Ň o trzeba ? Raz z urlopu si ħ spó Ņ nił i do ancla go wzi ħ li. Tam kucharza pobił bo
Ň arcie do jedzenia si ħ nie nadawało, no i dostał rok dosługi. Jak po tej dosłudze wrócił do domu
to nikt z wioski pozna ę go nie mógł. Dostał w wojsku w dup ħ , oj dostał!
- Wie pani co. Mo Ň e ja do ancla nie trafie. Przecie Ň jestem takim spokojnym człowiekiem…
- Panie! Wojsko zmienia ludzi. Niejeden tam poszedł spokojny jak anioł a wrócił rozrabiak Ģ
nie z tej ziemi. Tak Ň e nie ma co na to liczy ę bo wojsko odmieni pomy Ļ lunek. Dziewczyn ħ pan
mo?
- Nie mam.
- No to i lepiej, bo tera rzadko która dziewka wytrzyma półtora roku. Kilka miesi ħ cy i zaro
inny. Taka ta dzisiejsza młodzie Ň . Nic nie warta! Nic!
Musz ħ przyzna ę , Ň e troch ħ zaniepokoił mnie fakt, Ň e tak łatwo mo Ň na dosta ę dosług ħ .
A przecie Ň to co mnie miało spotka ę za ogrodzeniem z kolczastego drutu było jedn Ģ
wielk Ģ niewiadom Ģ . Co wi ħ cej moja osobowo Ļę i zachowanie tak Ň e miało ulec zmianie. Mo Ň e
3
- A gdzie byłe Ļ na tej komisji? – zapytałem pełen obaw.
-
Na jakiej Ļ stacji wsiadła do mojego przedziału pewna gruba kobieta. Czu ę było od niej
wo ı krowiego mleka i smród obory. W r ħ ku niosła wór, z którego dochodziło przera Ņ liwe
gdakanie kur. Darły si ħ tak jakby im kto Ļ gardła podrzynał.
-
620019414.004.png
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl wieslaw@540.it.pl
naucz ħ si ħ tam kra Ļę i rozpije si ħ ? Zaczynało mi si ħ to coraz mniej podoba ę . Mo Ň e lepiej
symulowa ę jak ĢĻ chorob ħ ? No ale jak Ģ ? Przecie Ň tego nie da si ħ wymy Ļ li ę na poczekaniu. Zreszt Ģ
teraz ju Ň za pó Ņ no. Trzeba i Ļę na całego.
Kobieta po Ň egnawszy si ħ ze mn Ģ wysiadła na jakiej Ļ małej stacyjce przed Przeworskiem.
Otworzyłem okno i z ulg Ģ wdychałem Ļ wie Ň e powietrze.
Do Przemy Ļ la przyjechałem około godziny dziesi Ģ tej rano. Przypadkowych
przychodniów zapytałem o drog ħ do wojskowej przychodni lekarskiej i po kilkunastu minutach
szybkiego marszu dotarłem na miejsce. Po drodze przygl Ģ dałem si ħ zabytkowym, wybudowanym
jeszcze przed wojn Ģ kamieniczkom oraz rzucałem dyskretne spojrzenia na mijane pi ħ kne
przemy Ļ lanki. Dawało si ħ wyczu ę atmosfer ħ spokoju, który panował w tym niewielkim
osiemdziesi ħ ciotysi ħ cznym mie Ļ cie. Nie było tu Ň adnego po Ļ piechu, ludzie byli naturalni,
Ň yczliwi. Niektórzy mówili tym Ļ piewnym wschodnim akcentem takim jak Szczepcio i To ı ko
w przedwojennym filmie.
Po okazaniu wartownikowi wezwania na komisj ħ lekarsk Ģ wszedłem na teren szpitala.
Po prawdzie zespół budynków szpitalnych bardziej przypominał mi jakie Ļ sanatorium albo kurort
ni Ň szpital gdy Ň otoczone były one wysokimi, rozło Ň ystymi drzewami kasztanowymi, starymi
lipami i d ħ bami. Alejkami spacerowali ubrani w pi Ň amy Ň ołnierze i jacy Ļ cywile. Od czasu do
czasu alejk ħ pr ħŇ nym krokiem przemierzył jaki Ļ ubrany w mundur oficer.
Dobrze poinformowany przez wartownika bez problemu znalazłem miejsce gdzie
rozdawano tak zwane obiegówki
Piel ħ gniarka, z min Ģ znudzon Ģ jakby rozdawała obiegówki odk Ģ d powstało Wojsko Polskie,
wr ħ czyła mi kartk ħ papieru i wskazała r ħ k Ģ na pobliski budynek.
-
Najpierw niech pan sobie zrobi badania krwi i moczu bo oni ko ı cz Ģ o dziesi Ģ tej.
-
Dzi ħ kuje – zawołałem i pop ħ dziłem przed siebie, jako Ň e miałem tylko pi ħ tna Ļ cie minut
czasu .
Biegn Ģ c pogr ĢŇ on Ģ w półmroku klatk Ģ schodow Ģ dostałem si ħ na trzecie pi ħ tro. Tutaj na
korytarzu przed wej Ļ ciem gabinetu czekało jeszcze dziesi ħ ciu delikwentów. Wszyscy mieli
nadzieje, Ň e badanie krwi i moczu uda im si ħ załatwi ę jeszcze dzisiaj i nie b ħ d Ģ musieli
przyje Ň d Ň a ę tu kiedy indziej.
Rozejrzałem si ħ dookoła i oparłszy si ħ plecami o Ļ cian ħ przygl Ģ dałem si ħ przyszłym
towarzyszom Ň ołnierskiej doli. Wi ħ kszo Ļę z nich pochodziła z województwa przemyskiego co
wywnioskowałem po tym, Ň e mówili tutejszym Ļ piewnym akcentem. Jeden z nich był
całkowicie łysy; widocznie wczuwał si ħ w rol ħ szybuj Ģ cego na spadochronie, trzymaj Ģ cego w
z ħ bach ostrze bagnetu komandosa. Dodam, Ň e było to porównanie bardzo trafne poniewa Ň
osobnik ten miał Ň uchwy tak znakomicie wykształcone, Ň e mógłby nie tylko utrzyma ę w nich
Ň ale nawet przegry Ņę luf ħ karabinu.
Po pewnym czasie z gabinetu wyszła piel ħ gniarka i rozpoznawszy mnie jako „nowego”
zapytała krótko i konkretnie.
- Mocz jest?
- Taki przywieziony w butelce?
- No wła Ļ nie.
- Nie mam – odparłem – nikt mi nie mówił, Ň e trzeba ze sob Ģ przywie Ņę .
- Trzeba – powiedziała piel ħ gniarka i wetkn ħ ła mi do r ħ ki mał Ģ buteleczk ħ . - Niech pan idzie
do ubikacji a pó Ņ niej przyniesie „to” z powrotem do gabinetu.
4
620019414.005.png
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl wieslaw@540.it.pl
Panowie poratujcie w potrzebie. Mocz musz ħ odda ę ale la ę mi si ħ nie chce. Mo Ň e który Ļ
z was naleje do tej butelki?
- Nie ma sprawy – odezwał si ħ ten z Ň uchw Ģ buldoga – dawaj t ħ butelk ħ , ale wiesz, na kacu
jestem.
W odpowiedzi machn Ģ łem r ħ k Ģ .
- A co tam. Najwa Ň niejsze Ň eby sko ı czy ę z tymi badaniami.
Wyrozumiały kolega wzi Ģ ł ode mnie butelk ħ a przy okazji tak Ň e i trzy inne, okazało si ħ
bowiem, Ň e nie tylko ja miałem podobny problem. Po chwili wrócił z ubikacji i wr ħ czył „tym
co nie mogli” po jednej buteleczce. ņ eby unikn Ģę podejrze ı zanie Ļ li Ļ my je do gabinetu
w jednominutowych odst ħ pach.
Pi ħę minut przed zamkni ħ ciem laboratorium na korytarzu pojawił si ħ dziwny długowłosy
i niesamowicie zaro Ļ ni ħ ty osobnik. Najprawdopodobniej pochodził z Bieszczad gdzie Ļ a Ň spod
ukrai ı skiej granicy. Przypuszczam, Ň e był drwalem bo r ħ ce miał twarde i wielkie jak bochenki
chleba a kiedy si ħ poruszał z butów wysypywały si ħ mu trociny. Oparł si ħ o Ļ cian ħ i do nikogo
si ħ nie odzywał. Piel ħ gniarka zobaczywszy go zadała standardowe pytanie:
-
Mocz jest?
-
Tak - gł ħ bokim głosem odparł dziwny kolega i dla potwierdzenia powa Ň nie skin Ģ ł głow Ģ .
No, chocia Ň jeden przygotowany! - powiedziała piel ħ gniarka. Wr ħ czywszy mu gumk ħ
i kartk ħ rzekła: - Prosz ħ podpisa ę kartk ħ imieniem i nazwiskiem oraz przyczepi ę j Ģ gumk Ģ
do butelki.
- Dobrze - odparł „drwal” bior Ģ c do r ħ ki gumk ħ i kartk ħ .
Piel ħ gniarka weszła do gabinetu a nasz kolega do ubikacji.
Po około jednej minucie w toalecie rozległo si ħ gło Ļ ne przekle ı stwo. Nasz dziwny kolega
wyszedł na korytarz i zapukał do gabinetu. Piel ħ gniarka otworzyła drzwi a wyraz jej twarzy
zdawał si ħ mówi ę „ czego u licha?! ”.
- Przepraszam – pozwiedzał cały czerwony z zakłopotania – Czy mogłaby mi pani da ę jeszcze
jedn Ģ gumk ħ bo tamta si ħ urwała?
-
Oczywi Ļ cie – rzekła piel ħ gniarka – tylko prosz ħ uwa Ň a ę bo i t ħ te Ň pan urwie.
Dobrze. B ħ d ħ uwa Ň ał – odpowiedział przybysz z gł ħ bokich Bieszczad i wzi Ģ wszy gumk ħ
do r ħ ki znowu zamkn Ģ ł si ħ w ubikacji.
Nie upłyn ħ ło wi ħ cej ni Ň pół minuty a doleciało stamt Ģ d kolejne siarczyste przekle ı stwo. Tym
razem dwa razy gło Ļ niej ni Ň poprzednio. Nasz kolega wyszedł z ubikacji i znowu zapukał do
gabinetu.
-
No co? Ju Ň ? – zapytała piel ħ gniarka.
A on czerwony jak burak odparł:
-
Nie. Ta gumka te Ň si ħ urwała. Mog ħ dosta ę jeszcze jedn Ģ ?
Piel ħ gniarka spojrzała na niego jak na idiot ħ . Dałbym głow ħ , Ň e miała zamiar go zbeszta ę , lecz
spojrzawszy na jego wielkie i niezgrabne dłonie odparła:
- W porz Ģ dku. Ma pan jeszcze jedn Ģ , ale prosz ħ uwa Ň a ę bo nast ħ pnej ju Ň pan nie dostanie!
- Dobrze – odparł kolega z Bieszczad i wzi Ģ wszy gumk ħ zamkn Ģ ł si ħ w ubikacji.
Sytuacja powtórzyła si ħ . W ubikacji rozległo si ħ gło Ļ ne „ Niech to jasny szlag trafi !!! ”,
a nasz kolega czerwony, w Ļ ciekły i sfrustrowany podszedł do drzwi gabinetu.
5
Wkrótce piel ħ gniarka weszła do gabinetu a ja pozostałem na korytarzu sam z dziesi ħ cioma
obcymi lud Ņ mi z pust Ģ , mał Ģ szklan Ģ buteleczk Ģ w r ħ ku. Có Ň ja biedny miałem pocz Ģę skoro od
wczorajszego wieczora nic nie jadłem, ani nie piłem a ostatni Ģ kropl Ģ moczu u Ň y Ņ niłem
rzeszowsk Ģ gleb ħ dzisiaj o pi Ģ tej nad ranem.
Jako, Ň e czas naglił i do zamkni ħ cia gabinetu pozostało zaledwie dziesi ħę minut zwróciłem
si ħ z serdeczn Ģ pro Ļ b Ģ do stoj Ģ cych na korytarzu kolegów.
-
-
-
620019414.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin