Stefański Lech Emfazy - Magia i Psychotronika 04 - Hipnoza, oddziaływanie bioenergetyczne, sugestia.doc

(274 KB) Pobierz
4

4. Hipnoza, oddziaływanie bioenergetyczne, sugestia

 

Co rozumiemy przez pojęcie hipnoza? Tradycyjnie przyjęty zakres tego pojęcia obejmuje rozmaite stany, w jakie popadają osoby hipnotyzowane, oraz różne sposoby ich wywoływania. Są to – jak wkrótce zobaczymy – sposoby uruchamiające z gruntu odmienne mechanizmy w psychice i organizmie osoby hipnotyzowanej.

Rozróżnienia rozmaitych mechanizmów, z których każdy z osobna może doprowadzić do wystąpienia jednego ze stanów określonych jako “trans hipnotyczny", pierwszy dokonał Julian Ochorowicz (1882). Oczywiście i przed nim zdawano sobie sprawę z niejednorodności zjawiska, nazywanego początkowo “magnetyzmem zwierzęcym", a potem “hipnotyzmem", ale przez żadnego z wcześniejszych badaczy zjawisko to nie zostało zanalizowane tak dokładnie. O znaczeniu Ochorowicza jako teoretyka hipnozy świadczy przyznanie mu nagrody Francuskiej Akademii Nauk za rozprawę Hypnotisme et Mesmerisme w 1911 roku. Niewydanie tej pracy w języku polskim ani za życia, ani po śmierci autora jest faktem wprost niewiarygodnym.

Ochorowicz rozróżnia cztery rodzaje mechanizmów, które powodują powstawanie stanów hipnozy:

1. katapleksję [nie mylić z katalepsją, czyli stanem znieruchomienia i zesztywnienia mięśni, w którym kończyny mają tendencję do utrzymywania nadanego im ułożenia] – ogólną lub częściową- zjawiska wywołane rodzajem przestrachu;

2. ideoplastię – zjawiska wywołane samym wyobrażeniem skutków mających nastąpić;

3. hipnotyzm (w zwężonym znaczeniu tego słowa) – odurzenie senne wywołane przez zmęczenie któregoś ze zmysłów i nieruchomość ciała, przy jednoczesnym wytężeniu uwagi;

4. mesmeryzm (“magnetyzm zwierzęcy"), polegający na fizycznym działaniu jednego organizmu na drugi.

Jest to podział teoretyczny. W praktyce mechanizmy te działają przeważnie jednocześnie. Lekarz np. poleca pacjentowi, aby wpatrywał się w błyszczący punkt, a jednocześnie sugeruje mu poczucie ociężałości i senności; uruchamia zatem naraz działanie hipnotyczne (w znaczeniu podanym w punkcie 3) oraz ideoplastyczne. Przy estradowych pokazach hipnozy, dokonywanych na ochotnikach zgłaszających się z sali, z zasady mamy do czynienia z mieszaniną oddziaływań, wśród których nie brakuje też działania mechanizmu kataplektycznego; pomagają tu hipnotyzerowi zażenowanie z powodu publicznego występu, obawa przed czymś nieznanym oraz zaskakujące osobę wprowadzoną w trans działania hipnotyzera.

Mechanizm katapleksji

Przypomnijmy sobie z dzieciństwa, jak dziwiliśmy się, gdy dotknięcie uciekającej stonogi zamiast zdopingować ją do tym szybszego biegu, powodowało jej znieruchomienie. Zwierzątko wyglądało nagle jak martwe.

Katapleksja jest u zwierząt mechanizmem obronnym. Zwierzęta żywiące się innymi zwierzętami z reguły nie zwracają uwagi na obiekty nieruchome – choćby w rzeczywistości były one najsmakowitszymi kąskami. I odwrotnie – te same zwierzęta połykają nieraz całkiem niestrawne przedmioty tylko dlatego, że się one poruszają; wiedzą o tym dobrze wędkarze łowiący na tzw. błystki. Według Pawłowa katapleksja jest odruchem samozachowawczym. Jeżeli zwierzę nie znajduje ratunku ani w walce, ani w ucieczce, nieruchomieje, aby nie sprowokować przez swoje ruchy agresji strony atakującej. Katapleksja byłaby zatem odruchem odziedziczonym przez człowieka po jego zwierzęcych przodkach, a więc objawem szczątkowym. U ludzi zdrowych (nie wszystkich) mechanizm ten łatwo można uruchomić, stosując technikę “hipnozy estradowej".

Sławny profesor Charcot, który w drugiej połowie XIX w. podjął na wielką skalę badania nad hipnozą, stosował metodę bardzo prostą: damie, którą zamierzał wprowadzić w trans, nakazywał zajęcie miejsca na krześle i niespodziewanie uderzał w gong nad jej uchem, czemu towarzyszył jego ostry krzyk: “spać!" Zamiast uderzenia w gong stosowano też nagły błysk oślepiającego światła, otrzymywanego z elektrycznej lampy łukowej. Były to sposoby – jako się rzekło – ogromnie proste, ale i równie szkodliwe. Jak wiadomo, niektóre z kobiet wielokrotnie poddawane eksperymentom profesora Charcota, które trafiły do szpitala Salpetriere ze stosunkowo lekkimi przypadłościami, pozostawały potem na dłużej na oddziale psychiatrycznym z objawami ciężkiego rozstroju nerwowego.

Odruchowi kataplektycznemu towarzyszy gwałtowny skurcz naczyń krwionośnych, który niczym nie grozi tylko człowiekowi zdrowemu. A przecież, nie przeprowadzając przedtem skrupulatnych badań lekarskich, nigdy nie wiemy, czy mamy przed sobą człowieka z naprawdę zupełnie zdrowym aparatem krążenia.

U ludzi nerwowo i psychicznie zdrowych “czystym" działaniem kataplektycznym, a więc zaskoczeniem i przestrachem, nagle wytworzonym poczuciem zagrożenia, nie można wywołać zapadnięcia w stan, który można by określić jako jedną z form transu hipnotycznego. Proszę zwrócić uwagę: w metodzie stosowanej przez Charcota na osobę poddawaną doświadczeniu działają na raz dwa czynniki – kataplektyczny oraz ideoplastyczny, uruchomiony słowną sugestią zasypiania.

U chorych psychicznie (np. w schizofrenii) podobne do hipnozy kataplektycznej zjawisko występuje spontanicznie, i to w jaskrawej formie. Jest to stan osłupienia (stuporu), polegający na znieruchomieniu w momencie zagrożenia i lęku.

Częściowa katapleksja, polegająca np. na występowaniu nagle luki w pamięci, “poraża" nierzadko osoby psychicznie zdrowe, a tylko nadmiernie wrażliwe. Podobnie jak człowiek pogrążony w hipnotycznym som-nambulizmie z apetytem zajada surowy kartofel, który otrzymał ze słowami “proszę spróbować, jaka to znakomita gruszka", tak samo uczeń “wyrwany" do odpowiedzi zdolny jest w swoim kataplektycznym osłupieniu uwierzyć w najdzikszy absurd. Za tym, że tego rodzaju “szkolne" katapleksje mają naprawdę charakter hipnotyczny, a nie polegajątylko na chwilowej niezborności uwagi, przemawia fakt występowania w takich momentach wzmożonej sugestywności. Niech za przykład posłuży nam znana opowieść. Rzecz działa się w czasach, gdy Adam Mickiewicz był jeszcze uczniem gimnazjalnym. Pewnego razu chłopiec, siedzący na szkolnej ławie obok Mickiewicza, niespodziewanie wezwany do odpowiedzi, wstał całkiem ogłupiały i milczący. Wtedy Adaś podpowiedział mu zdanie, które tamten głośno powtórzył: “Niedaleko Damaszku siedział diabeł na daszku". Biedak powtarzając te głupstwa wierzył, że stanowią odpowiedź na zadane przez nauczyciela pytanie!

Mechanizm ideoplastii

Jeśli tylko potrafimy dość intensywnie wyobrazić sobie czynność ziewania, możemy tym spowodować wystąpienie tego odruchu. Trzeba jednak do tego spełnienia pewnych specjalnych warunków.

“Jakież są to specjalne warunki?" – zastanawiał się Julian Ochorowicz i orzekł – “brak przeszkód". Te przeszkody są przeważnie natury psychicznej; jedne wyobrażenia paraliżują drugie. Wyobrażamy sobie ziewanie, ale umysł nasz zajęty jest w danej chwili wszystkim innym, tylko nie ziewaniem. Dlatego – na szczęście – nie ziewamy za każdym razem, gdy tylko pada słowo “ziewać". Max Hirsch w książce Sugestia i hipnoza powiada, że efekt fizjologiczny, oczekiwany przez nas w ustroju, ma istotną tendencję do urzeczywistnienia się. A kiedy się urzeczywistnia? Dawniej sądzono, iż warunkiem jest stan “zawężonej świadomości". Ku takiemu stanowisku skłaniał się także Ochorowicz. Obecnie wydaje się jednak prawdopodobniej sze, że stan zawężonej świadomości (a raczej jeden z tego rodzaju stanów) jest tylko okolicznością sprzyjającą dotarciu wyobrażenia do głębszych warstw osobowości; tam, gdzie rządzi badana przez psychologów głębi nieświadomość.

Stanem sprzyjającym ideoplastycznemu realizowaniu się wyobrażeń przy nie zawężonej świadomości jest stan relaksacji, czyli fizycznego i psychicznego odprężenia. Fakt ten wykorzystuje popularna wśród lekarzy technika hipnotyzowania, tzw. hipnoza werbalna. Postępowanie tu ma w grubszych zarysach następujący przebieg: miejscem zabiegu jest pomieszczenie, gdzie panuje cisza i półmrok. Lekarz poleca pacjentowi, aby ułożył się możliwie najwygodniej, po czym każe mu odprężyć kolejno poszczególne grupy mięśni. Jak wiadomo, napięcie psychiczne powoduje mimowolne naprężanie się różnych mięśni szkieletowych (np. człowiek w gniewie bezwiednie zaciska szczęki, a dłonie ściskają mu się w pięści). Występuje też zjawisko odwrotne: odprężenie mięśni powoduje ustępowanie napięć psychicznych. Doprowadziwszy pacjenta do stanu relaksacji lekarz zwraca uwagę pacjenta na jego oddech, sugerując, że staje się on coraz bardziej spokojny i miarowy, oraz podsuwa wyobrażenie ciężkości i bezwładności ciała. Są to wyobrażenia, które u człowieka zrelaksowanego realizują się ideoplastycznie bardzo łatwo. Nietrudno jest też skłonić pacjenta, aby zrealizował przedstawienie sobie ciepła zjawiającego się w okolicy serca i przyjemnie rozlewającego się po całym ciele. Działa tu swego rodzaju sprzężenie zwrotne: stan relaksacji sprzyja zjawiskom ideoplastycznym, a ich realizacje z kolei utwierdzają i pogłębiają ten stan.

Można teraz polecić pacjentowi, aby zwrócił uwagę na to, co dzieje się np. z jego prawą ręką: jest ciężka, ciężka i bezwładna, staje się coraz cięższa. Skutkiem ideoplastycznej realizacji wyobrażenia, że ręka stanowi np. podłużną bryłę żelaza, jest autentyczna niemożność uniesienia ręki. Lekarz proponuje pacjentowi, aby spróbował; pacjent stara się, ręka drga, ale się nie unosi, jest jakby sparaliżowana. Ten fakt wywołuje u pacjenta przekonanie, że zachowawszy świadomość zapadł w stan zbliżony do snu. Przecież w stanie czuwania – rozumuje pacjent – uniesienie ręki nie może stwarzać trudności. Chyba dopiero od tego momentu zaczyna się proces “zawężania świadomości".

Zapewne dość trafnie scharakteryzował metodę hipnozy werbalnej jeden z badaczy: lekarz opowiada pacjentowi o zjawiskach towarzyszących zasypianiu (temu zwykłemu, codziennemu), a pacjent dokonuje “syntezy" zaśnięcia.

Przez kilkadziesiąt lat, od czasów Bernheima – wybitnego francuskiego badacza hipnozy z końca XIX w. – panowało dość rozpowszechnione przekonanie, że hipnoza jest to stan zbliżony do snu, który wywołujemy u pacjenta działaniem sugestii. Przeciwko takiemu stanowisku już w końcu XIX w. występowali niektórzy wnikliwsi badacze. Jednym z nich był dr Albert von Schrenck-Notzing. Stwierdził on, że istnieją osoby łatwo ulegające hipnozie, ale trudno sugestii oraz że stopień podatności na sugestię nie jest zawsze proporcjonalny do stopnia głębokości hipnozy (hipnozy w rozumieniu Bernheima).

Jeden z najwybitniejszych współczesnych badaczy hipnozy prof. Ernest R. Hilgard, opierając się na rezultatach ogromnej liczby doświadczeń przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda (USA), konkluduje:

Nie mamy dostatecznych podstaw, aby identyfikować podatność na hipnozę z podatnością na sugestię. Bez wątpienia osoba podatna na hipnozę podatna jest również na specjalnego rodzaju sugestie, dokonywane w specjalnych warunkach, ale wydaje się, że nic można definiować hipnozy jako podatności na sugestię, ponieważ istnieje szereg rodzajów sugestii leżących poza zjawiskami hipnozy.

Ponieważ – jak się okazało – zjawiska sugestii i zjawiska hipnozy mogą wprawdzie łączyć się ze sobą, lecz. również mogą istnieć niezależnie od siebie, Hilgard proponuje, aby jako czynnik odpowiedzialny za powstawanie hipnozy uznać wyobraźnię:

W naszej pracowni przeprowadziliśmy długotrwałe doświadczenia, podczas których studenci poddawani hipnozie byli uprzednio badani za pomocą testów; wielu z nich poddawano podobnym badaniom testowym również i po zakończeniu seansu hipnotycznego. Badania wykazały, że najbardziej podatni na hipnozę studenci odznaczali się już od dzieciństwa żywą wyobraźnią, niektórzy zaś od dzieciństwa zachęcani byli przez, rodziców do jej rozwijania i intensywnego przeżywania wyobrażonych sytuacji. Przez określenie “żywa" lub “aktywna" wyobraźnia rozumiemy zdolność do koncentrowania się na pewnego rodzaju fantazjach tak realistycznych, że codzienna rzeczywistość pozostaje jak gdyby w zawieszeniu; wyobrażone zdarzenia są odczuwane jako rzeczywiście przeżyte i tak też przechowywane w pamięci. Tego rodzaju wyobraźnia różni się od patologicznej tym, że jest ograniczona czasowo i że kontakt z rzeczywistością może być w każdej chwili na nowo nawiązany.

Stanowisko Hilgarda wydaje się słuszne, ale nie jest niczym nowym. Dr Ambroise Auguste Liebeault zdołał stwierdzić już w osiemdziesiątych latach ubiegłego wieku, że osoba, która zwracając uwagę swoją na jakieś wyobrażenia, np. na percepcję dotykową, doznaje jak gdyby rzeczywistego wrażenia, jest zdolna do zapadnięcia w głęboką hipnozę. Podobną myśl wyraża Ochorowicz (1887) twierdząc, że osoby łatwo pochłaniane przez jedną ideę bardzo łatwo podlegają hipnozie i autohipnozie.

Dziwne to – ale Ochorowicz posuwa się w swoim rozumowaniu dalej niż Hilgard. Nie poprzestaje na skonstatowaniu, że hipnoza może być dziełem wyobraźni. Zadaje pytanie: jak to się dzieje, że wyobrażenie urzeczywistnia się, i odpowiada: jako następstwo pewnych wyobrażeń występuje zjawisko ideoplastii. Ochorowicz napisał:

Ideoplastią nazywamy urzeczywistnienie się w osobniku pewnego wyobrażenia, spełnienie pewnego aktu, wytworzenie się pewnego stanu, a to niezależnie od tego, czy owo urzeczywistnienie było wywołane przez poddanie osoby drugiej czy przez spełnienie własnego, danego samemu sobie nakazu (autosugestii), czy też nawet niezależnie od własnych lub obcych poddawali.

Według Ochorowicza sprawa przedstawia się następująco: sugestia lub autosugestia realizuje się przez wyobrażenie, które-jeśli może opanować nas choć przez chwilę całkowicie – uruchamia szczególny mechanizm ideoplastii. Wydaje się, że Ochorowicz nie zdawał sobie sprawy z roli w tym procesie sfery nieświadomej. Nic zresztą dziwnego – psychologia głębi zaczęła się rozwijać dopiero w latach, które były ostatnim okresem życia naszego uczonego. Napisał on, że ideoplastia może występować jedynie w stanach zbliżonych do monoideizmu. To jest warunek główny – inne są dodatkowe. Dziś powiedzielibyśmy raczej, że stan zbliżony do monoideizmu – opanowanie umysłu przez jedną tylko myśl – jest okolicznością wielce sprzyjającą, a warunek konieczny dla ideoplastycznej realizacji wyobrażenia stanowi opanowanie przezeń nieświadomości. człowieka. Hilgard zwraca uwagę na związek zdolności do aktywnego wyobrażania sobie z halucynacjami hipnotycznymi i z rozszczepieniem świadomości, jak to się dzieje przy automatycznym pisaniu, kiedy człowiek pogrążony w rozmowie nie jest świadom tego, co jego ręka pisze.

Wiadomo, z jaką łatwością i siłą realizują się ideoplastyczne wyobrażenia człowieka w hipnozie, a więc – w stanie przyćmionej świadomości. Człowiek w tym stanie, jeśli wyobrazi sobie np., że ręka jego zanurzona jest w misce z gorącą wodą, istotnie będzie dotkliwie odczuwał gorąco; co więcej, skóra jego dłoni się zaróżowi. Ale i w stanie pełnej świadomości (po przebudzeniu) mogą się realizować ideoplastycznie wyobrażenia, jeśli tylko opanują sferę nieświadomości w trakcie hipnozy. Chodzi tu o realizację tzw. sugestii pohipnotycznych. U niektórych osób wszystkie, nawet najdziwniejsze zjawiska ideoplastyczne można przenieść poza hipnozę. W dokładnie oznaczonym przez eksperymentatora czasie, np. godzinę po przebudzeniu, pacjent ze zdumieniem stwierdza, że nie jest w stanie unieść lewej ręki, że “coś" parzy go w prawą dłoń, że patrząc w lustro (o zgrozo!) nie widzi własnej głowy. Ostatecznym argumentem świadczącym, że nie tylko w stanach zbliżonych do monoideizmu – jak sądził Ochorowicz – występują zjawiska ideoplastii, jest praktyka autosugestii. Nic w tym zresztą dziwnego: podstawowe prace na temat autosugestii (Emila Coue i Władimira Bechteriewa) ukazały się dopiero w latach dwudziestych.

Prawdziwie makabryczny eksperyment, dowodzący, jak wielka może być siła wyobrażenia, przeprowadzono w Kopenhadze w 1750 roku. Przekazano tam pewną skazaną na śmierć osobę lekarzom, którzy przywiązali nieszczęśliwca pasami rzemiennymi do stołu i zawiązali mu oczy. Następnie obwieścili, że rozetną mu żyłę na szyi, aby krew wypłynęła z niego do ostatniej kropli. Potem ukłuto go całkiem nieznacznie szpilką i puszczono na jego szyję strumień wody, która z szelestem spływała do basenu ustawionego na ziemi. Zbrodniarz umarł w przekonaniu, że krew L niego wypływa.

Duży rozgłos zyskały sobie przed półwieczem badania dra Eugeniusza Osty'ego w Paryżu nad obdarzoną rzadką zdolnością ideoplastyczną Olgą Kani. Potrafiła ona wywoływać na powierzchni swej skóry napisy i obrazy przedmiotów, o których myślała. Po raz pierwszy to się zdarzyło, gdy mając 19 lat zgubiła naszyjnik pereł, co ją wielce zmartwiło. Wystąpiły wówczas na jej ramieniu dziwne znaki: rząd czerwonych, okrągłych kółek zarysował się na skórze. Nikt nie wiedział, co to ma znaczyć, i uważano to za rodzaj wysypki. Dopiero później, przy powtarzaniu się tego zjawiska spostrzeżono, że każda silniejsza emocja, każde silniejsze wrażenie ujawnia się na jej skórze dermograficznie, tj. przez przekrwienie pewnych okolic skóry, na których występują charakterystyczne znamiona. Podobny charakter mają objawy tzw. stygmatyzacji. U osób popadających w religijna ekstazę podczas rozpamiętywania szczegółów męki Jezusa (a przy tym wybitnie uzdolnionych ideoplastycznie) pojawiają się na dłoniach, a czasem i na czole krwawe znaki.

Powróćmy teraz do sprawy hipnozy werbalnej. Mechanizm działania słów hipnotyzera na osobę poddającą się zabiegowi sprowadza się tu do uznania ich przez pacjenta za własne i, jak wiadomo, pacjent może sugestię przyjąć lub ją odrzucić. Do ideoplastycznej realizacji sugestii dochodzi tylko wtedy, gdy zostanie ona zaakceptowana, i to nie tylko przez świadomość, ale też przez nieświadomość pacjenta. Sprzyja temu postępujące podczas procesu hipnotyzowania stopniowe zawężanie się świadomości. Amerykański badacz hipnozy Leslie M. Le Cron twierdzi nawet, że w gruncie rzeczy każda hipnoza jest rodzajem autohipnozy.

Skłonność do ulegania sugestiom, czyli skłonność do akceptowania cudzych sądów jako własne, jest u różnych ludzi rozmaita pod względem zarówno ilościowym, jak i jakościowym. Również u tego samego człowieka zmienia się ona zależnie od okoliczności. Możemy zaobserwować nieraz w życiu codziennym, jak człowiek silnie zaabsorbowany jakąś sprawą, która prawie całkowicie pochłania jego uwagę, przypadkowo ulega cudzemu zdaniu.


Doświadczenia z Olgą Kahl: proste rysunki i litery ukazywały się “na żądanie" (nawet głośno nie wypowiedziane!) na skórze pani Kahl w postaci czerwonawych kresek, podobnych do tych, jakie powstają na skutek lekkiego zadrapania,
1 – częściowo odtworzone imię Rene;
2 i 3 – odtwarzanie trójkąta (4);
5 – napis wywołany myśleniem o imieniu “Sabina";
6 – na przedramieniu powstał niekompletny obraz kieliszka

L. E. Stefański odebrawszy kiedyś telefon do kolegi, pracującego ^sąsiednim pokoju, słuchawkę odłożył na siedzenie fotela i przywołując kolegę powiedział: “Tu jest do pana telefon". Słowom tym towarzyszył mimowolny gest, wskazujący leżącą słuchawkę. Skutek był zaskakujący kolega ów odbył długą rozmowę telefoniczną w bardzo niewygodnej pozycji, nisko pochylony nad fotelem; uwierzył bowiem, że telefon jest do niego “tu", na wysokości fotela, jakby nie można było słuchawki pod-nieść do góry.

Nawet przy pełnej świadomości również jesteśmy zdolni ulegać sugestiom. Nowsze badania wykazały, że istnieją różne rodzaje podatności na sugestię, przy czym nie wszystkie rodzaje podatności na sugestię korelują z podatnością na hipnozę werbalną. Bliższe informacje na ten temat znajdzie Czytelnik w książce H. Eysencka Sens i nonsens w psychologii.

W celu pogłębienia hipnozy, gdy chce się wprowadzić pacjenta w stan zbliżony do snu w narkozie, najbardziej celowe – wg prof. Bertolda Stokvisa, psychologa holenderskiego – jest zastosowanie tzw. metody mutacyjnej. Gdy pacjent zamknie oczy, żąda się od niego, aby oddychał głęboko, dokładnie tak, jakby miał zasnąć. Tempo, w jakim musi oddychać hipnotyzowany, nadawane jest przez lekarza w ten sposób, że przez parę minut sam lekarz oddycha głośno, podobnie jak śpiący człowiek. Pacjent musi ten rytm podchwycić. Imitacja jest zdaniem Stokvisa niczym innym, jak najprymitywniejszą formą sugestii. Za przykład imitacji posłużyć może także znane powszechnie zjawisko udzielania się ziewania.

Podobnie jak rytm oddychania jednego człowieka udziela się drugiemu, można by także zapewne zasugerować komuś swój własny rytm serca. Co więcej, wsłuchując się jednocześnie w rytm swego serca i w tykanie metronomu, którego tempo jest nieco szybsze, można przyspieszyć bicie serca, aż wreszcie zrówna się z tykaniem przyrządu. Czyż nie jest to “sugestia imitacyjna" z tą tylko różnicą, że osobę indukującą zastępuje mechanizm?

Od powyższego zjawiska nie różni się jakościowo zjawisko tzw. wodzenia rytmów prądów czynnościowych mózgu. Polega ono na tym. że u człowieka badanego elektroencefalograficznie, który jednocześnie wpatruje się np. w lampkę migoczącą z częstotliwością około 11 Hz, w zapisie zjawia się po chwili charakterystyczny obraz rytmu alfa (8-12 Hz, amplituda 20-70 mikrowoltów). Po chwili rytm prądów czynnościowych w pewnych partiach mózgu badanego dostroi się do rytmu, w jakim migocze lampka. I jeśli częstotliwość migotania lampki zmienimy np. na 10 Hz, spowodujemy tym zmianę rytmu alfa z 11 na 10 Hz.

Kto wie, czy na tajemniczą dotąd istotę sugestii nie rzuciłyby światła wyniki masowych testowań na wszystkie kolejno rodzaje sugestii werbalnych i imitacyjnych?

Ogromnie ważkim odkryciem ostatnich lat wydaje się stwierdzenie, że ;tan daleko posuniętego uwrażliwienia na sugestię nie wiąże się zawsze i hipnozą. Stan ten nie musi być wywoływany jakąś techniką hipnotyczną inni też nie wiąże się nierozłącznie z żadnym innym objawem charakterystycznym dla hipnotycznego transu. Ponadto, jak stwierdzono, w stanie zasugerowania chłonność pamięci zwiększa się wielokrotnie, co pozwala np. na opanowanie podstaw obcego języka w ciągu paru dni. Nie jest to bynajmniej fantazja. Świadczą o tym wyniki nauki języków prowadzone Systematycznie od wielu lat w Sofii, w Instytucie Sugestologii kierowanym przez dra Georgija Łozanowa. Sam Łozanow jest niezrównanym prakykiem i teoretykiem, twórcą nowej dziedziny wiedzy – sugestologii. Jego zdaniem, sugestia ł hipnoza stanowią dwa różne zjawiska bez względu na stopień ich genetycznego związku.

Łozanow eksperymentował też przed laty z hipnopedią, czyli nauczaniem we śnie naturalnym lub w transie hipnotycznym. Zaniechał jednak tego rodzaju doświadczeń, gdy zrozumiał, że sprzyjający szybkiemu przyswajaniu materiału pamięciowego stan sugestywny osoby uczącej się nie jest bynajmniej związany ani ze snem, ani z hipnozą. Te ostatnie stany, jakkolwiek przyspieszają naukę, jednocześnie wprowadzają pewne okoliczności utrudniające ich wykorzystanie.

Odkrycie, że stan ulegania czyjejś sugestii nie musi się łączyć z hipnozą, doprowadziło Łozanowa nie tylko do opracowania i wprowadzenia w życie metod sugestopedii, nowej techniki nauczania. Miało to także swoje konsekwencje dla prowadzonych przez niego badań spostrzegania pozazmysłowego oraz dla prób zastąpienia analgezji hipnotycznej metodą znieczulenia sugestyjnego, Łozanow powiedział:

Nie sądzę, aby można było prowadzić badania parapsychologiczne. nie znając praw sugestii. Spostrzeganie pozazmysłowe i sugestia ściśle wiążą się wzajemnie ze sobą. Faktem jest, że niektóre zjawiska na pozór paranormalne są w rzeczywistości sugestiami w stanie czuwania. Z drugiej strony – nasze eksperymenty dowodzą, że za pomocą sugestii można podwyższać parapsychiczne zdolności człowieka [...] To, co nazywam stanem sugestywnym, mogłoby też stanowić klucz do zagadki paranormalnych sil joginów.

W 1965 roku dokonana została pierwsza na świecie poważna operacja chirurgiczna, przy której zastosowano opracowaną przez Łozanowa metodę analgezji. Pacjentem był pięćdziesięcioletni nauczyciel wychowania fizycznego, który sam zgłosił się i zaproponował przeprowadzenie próby. Łozanow wielokrotnie już przedtem stosował swoją metodę przy małych operacjach, takich jak przecinanie ropni czy usuwanie zębów. Tym razem chodziło o skomplikowaną operację przepukliny pachwinowej, która miała trwać co najmniej godzinę. Podczas wielokrotnych spotkań Łozanow wyjaśniał pacjentowi zasady swojej metody. Przede wszystkim powiedział mu, że nie chodzi tu o hipnozę, a zatem będzie on całą operację przeżywał całkiem świadomie.

Cała operacja dla celów studyjnych była filmowana. Łozanow zaczął sugestię odprężającą i przywołującą myśli pozytywne (“nie będzie pan czuł żadnego bólu" itd.). Na znak dany przez Łozanowa lekarze dokonali nacięcia skóry i mięśni długości 4 cm. Pacjent nawet tego nie zauważył. Był najzupełniej przytomny i rozmawiał z personelem otaczającym stół operacyjny. Lekarze usunęli przepuklinę i przystąpili do zszywania. Pacjent nie reagował, żartował sobie na temat metalicznego szczęku instrumentów. Później przypomniał sobie dokładnie cały przebieg operacji. Łozanow zasugerował mu też, że będzie on w stanie powstrzymać krwawienie w miejscu operowanym, i tak się stało. Gdy nacięcie zostało zszyte, Łozanow sugerował, że rana zagoi się szybko, i faktycznie, zagoiła się o wiele prędzej, niż to zwykle bywa.

Mechanizm działania monotonnych bodźców

Zaczęło się tak: do Anglii przybył francuski magnetyzer mesmerysta. Był nim wnuk wielkiego bajkopisarza, Charles Lafontaine. Dawał on w Manchesterze “publiczne wykłady doświadczalne", cieszące się wielkim powodzeniem. Lekarze (jak zwykle) wzruszali ramionami, z góry spoglądając na nowego szarlatana. Ale jeden z nich, James Braid, obdarzony wysokim zmysłem obserwacyjnym, zauważył wkrótce, że zjawiska wywoływane przez Lafontaine'a były prawdziwe, i postanowił dociec i c li przyczyny... Rozpoczął sam analogiczne doświadczenia, starając się je sprowadzić do najprostszej formy. Lafontaine trzymał pacjentów za ręce. wpatrywał się w oczy nieruchomo i robił ruchy ręką. Braid zaniechał ruchów i dotykania, a spoglądanie w oczy zastąpił patrzeniem w jakiś mały przedmiot, mianowicie w świecący guzik albo np. w korek od karafki. U wyniku takiego działania u kilku osób uzyskiwał po kilku lub kilkunastu minutach stan snu, całkiem podobny do tego, który Lafontaine nazywał magnetycznym.

Braid rozumował tak: skoro osoba lekarza nie miała na przebieg zjawiska żadnego wpływu, jego przyczyna musiała zatem tkwić w samym pacjencie. Braid upatrzył ją w zmęczeniu wzroku i skupieniu uwagi na jednym punkcie. Wywołany w ten sposób szczególny stan nazwał – od greckiego wyrazu hipnos – neurohipnotyzmem albo wprost hipnotyzmem i w 1842 r. ogłosił na ten temat dzieło pt. Neurohypnology (Neurohipnologia)-

Również z naszego dzisiejszego punktu widzenia wydaje się, że Braid się nie mylił. Fakt, iż długotrwałe działanie jednego bodźca wyzwala w systemie nerwowym doświadczalnego zwierzęcia odruch hamowania, jest dobrze znany współczesnej fizjologii. Działanie monotonne powtarzającego się bodźca wykorzystywane było praktycznie już od tysiącleci. Nie bez głębszej przyczyny we wszystkich częściach świata umieszcza się małe dzieci w rozmaitego rodzaju kołyskach i hamakach lub po prostu kołysze na rękach.

Z biegiem lat zestaw technik indukowania hipnozy z pomocą działania bodźców zmysłowych bardzo się rozszerzył. Obejmuje on obecnie metody działania na wzrok i słuch, metody oddziaływań termicznych, dotykowych i innych, w tym również elektrycznych i elektromagnetycznych.

Działanie długotrwałego bodźca powoduje znużenie, na drodze zaś skoja...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin