Rozważania cz2.doc

(181 KB) Pobierz

SYN MARNOTRAWNY


Łk 15,11-32
Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca:
"Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: "Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego". Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę". Lecz on mu odpowiedział:
"Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"ť.

 

http://www.milosierdzieboze.pl/ufam4.jpg
Jezu, ufam Tobie!




"ENCYKLIKA DIVES IN MISERICORDIA

Jan Paweł II

PRZYPOWIEŚĆ O SYNU MARNOTRAWNYM


 

Analogia
Już u progu Nowego Testamentu odzywa się w Ewangelii św. Łukasza swoisty dwugłos o Bożym miłosierdziu, w którym mocnym echem rozbrzmiewa cała starotestamentalna tradycja. Dochodzą tu do głosu owe treści znaczeniowe, które związały się ze zróżnicowanym słownictwem Ksiąg Starego Przymierza. Oto Maryja na progu domostwa Zachariasza wielbi całą duszą "chwałę Pana swego" za "Jego miłosierdzie", które "z pokolenia na pokolenie" staje się udziałem ludzi żyjących w bojaźni Bożej. Następnie, wspominając wybranie Izraela, głosi miłosierdzie, na które "wspominał" stale Ten, który go wybrał5 . Z kolei zaś przy narodzinach Jana Chrzciciela, w tymże samym domu, ojciec jego, Zachariasz, błogosławiąc Boga Izraela, sławi to miłosierdzie, jakie On "okaże ojcom naszym i wspomni na swoje święte Przymierze" .

W nauczaniu samego Chrystusa ten odziedziczony ze Starego Testamentu obraz doznaje uproszczenia i pogłębienia zarazem. Widać to może najlepiej na przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11-32), w której słowo "miłosierdzie" nie pada ani razu, równocześnie zaś sama istota miłosierdzia Bożego wypowiedziana zostaje w sposób szczególnie przejrzysty. Służy temu nie samo słownictwo, jak w Księgach starotestamentalnych, ale analogia, która najpełniej pozwala zrozumieć samą tajemnicę miłosierdzia, jakby głęboki dramat rozgrywający się pomiędzy miłością ojca a marnotrawstwem i grzechem syna.

Ten syn, który otrzymuje od ojca przypadającą mu część majątku i z tą częścią opuszcza dom, aby w dalekich stronach wszystko roztrwonić "żyjąc rozrzutnie", to poniekąd człowiek wszystkich czasów, począwszy od tego, który po raz pierwszy utracił dziedzictwo łaski i sprawiedliwości pierwotnej. Analogia jest w tym miejscu bardzo pojemna. Przypowieść dotyka pośrednio każdego złamania przymierza miłości, każdej utraty łaski, każdego grzechu. Mniej uwydatnia się w tej analogii niewierność całego ludu Izraela, tak jak to miało miejsce w tradycji prorockiej, ale również i tam sięga analogia marnotrawnego syna. Ten syn "gdy wszystko wydał (...) zaczął cierpieć niedostatek" tym bardziej, że "nastał ciężki głód w owej krainie", do której udał się, opuszczając dom ojcowski. I w tym stanie rzeczy pragnął pożywić się czymkolwiek, bodaj tym, czym "żywiły się świnie", które podjął się pasać u "jednego z obywateli owej krainy". Ale nawet tego nikt mu nie chciał podać.

Analogia wyraźnie przesuwa się ku wnętrzu człowieka. Dziedzictwo, które otrzymał od ojca, było pewnym zasobem dóbr materialnych; jednakże ważniejsza od tych dóbr była godność syna w domu ojca. Sytuacja, w jakiej się znalazł wraz z utrata owych dóbr, musiała mu uświadomić tę właśnie utraconą godność. Nie myślał o tym w przeszłości, wówczas kiedy domagał się od ojca swojej część majątku, ażeby pójść z nią w świat. I zdaje się nie uświadamiać sobie tego nawet i teraz, kiedy mówi do siebie: "Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę"! Mierzy siebie miarą tych dóbr, które utracił, których "nie ma", podczas gdy najemnicy w domu jego ojca "mają". Słowa te świadczą przede wszystkim o stosunku do dóbr materialnych. A jednak poza powierzchnią tych słów kryje się cały dramat utraconej godności, świadomość zmarnowanego synostwa.

I wtedy przychodzi decyzja: "Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem, uczyń mnie choćby jednym z najemników" (Łk 15,18n.). Te słowa odsłaniają głębiej sprawę najistotniejsza. W synu marnotrawnym poprzez całokształt sytuacji "materialnej", w jakiej się znalazł na skutek swojej lekkomyślności, na skutek grzechu, dojrzało poczucie utraconej godności. Kiedy decyduje się pójść z powrotem do domu rodzinnego i prosić ojca o przyjęcie - lecz nie na prawach syna, ale najemnika - zewnętrznie biorąc zdaje się działać ze względu na głód i nędzę, w jaką popadł, jednakże motyw ten jest przeniknięty świadomością głębszej utraty: być najemnikiem w domu własnego ojca, to z pewnością głębokie upokorzenie i wstyd. Uświadamia sobie, że nie ma prawa do niczego więcej, jak do stanu najemnika w domu swojego ojca. Decyzja jego zastaje podjęta z całym poczuciem tego, na co zasłużył i do czego jeszcze może mieć prawo przy zachowaniu ścisłej sprawiedliwości. Właśnie to rozumowanie ukazuje, iż w centrum świadomości syna marnotrawnego znalazło się poczucie utraconej godności, tej, która wynikała ze stosunku syna do ojca. I z tak podjętą decyzją wyrusza w drogę.

W przypowieści o synu marnotrawnym nie występuje ani razu słowo "sprawiedliwość", podobnie jak w tekście oryginalnym nie ma też wyrażenia "miłosierdzie". A jednak w sposób ogromnie precyzyjny stosunek sprawiedliwości do tej miłości, która objawia się jako miłosierdzie, zostaje wpisany w samą treść ewangelicznej przypowieści. Tym jaśniej widać, iż miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską. Syn marnotrawny z chwilą utraty wszystkiego, co otrzymał od ojca, zasługuje na to, ażeby - po powrocie - pracując w domu ojca jako najemnik, zapracował na życie i ewentualnie stopniowo dopracował się jakiegoś zasobu dóbr materialnych, chyba nigdy już w, takiej ilości, w jakiej zostały one przez niego roztrwonione. Tego domagałby się porządek sprawiedliwości. Tym bardziej, że ów syn nie tylko roztrwonił swoją część majątku, jaką otrzymał od ojca, ale także dotknął i obraził tego ojca całym swoim postępowaniem. Postępowanie to, które w jego własnym poczuciu pozbawiło go godności syna, nie mogło być obojętne dla ojca. Musiało go boleć. Musiało go w jakiś sposób także obciążać. Przecież chodziło w końcu o własnego syna. Tego zaś stosunku żaden rodzaj postępowania nie mógł zmienić ani zniszczyć. Syn marnotrawny jest tego świadom; świadomość ta jednak każe mu tym wyraźniej widzieć utraconą godność i prawidłowo oceniać miejsce, jakie może mu jeszcze przysługiwać w domu ojca.

http://www.milosierdzieboze.pl/syn.jpg


Szczególna koncentracja na godności człowieka Ten precyzyjny rysunek stanu duszy marnotrawnego syna pozwala nam z podobną precyzją zrozumieć, na czym polega miłosierdzie Boże. Nie ulega wszak wątpliwości, iż w tej prostej, a tak wnikliwej analogii postać ojca odsłania nam Boga, który jest Ojcem. Postępowanie tego ojca z przypowieści, cały sposób zachowania się, który uzewnętrznia wewnętrzną postawę, pozwala nam odnaleźć poszczególne wątki starotestamentalnej wizji Bożego miłosierdzia w zupełnie nowej syntezie, pełnej prostoty i głębi zarazem. Ojciec marnotrawnego syna jest wierny swojemu ojcostwu, wierny tej swojej miłości, którą obdarzał go jako syna. Ta wierność wyraża się w przypowieści nie tylko natychmiastową gotowością przyjęcia go do domu, gdy wraca roztrwoniwszy majątek. Wyraża się ona jeszcze pełniej ową radością, owym tak szczodrym obdarowaniem marnotrawcy po powrocie, że to aż budzi sprzeciw i zazdrość starszego brata, który nigdy nie odszedł od Ojca i nie porzucił jego domu. Ta wierność samemu sobie ze strony ojca - znany już rys starotestamentalnego hesed - znajduje równocześnie szczególny wyraz uczuciowy. Czytamy, że skoro tylko ojciec ujrzał wracającego do domu marnotrawnego syna, "wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go" (Łk 15,20). Ów ojciec niewątpliwie działa pod wpływem głębokiego uczucia i tym się również tłumaczy jego szczodrość wobec syna, która tak oburzyła starszego brata. Jednakże podstaw do owego wzruszenia należy szukać głębiej. Oto ojciec jest świadom, że ocalone zostało zasadnicze dobro: dobro człowieczeństwa jego syna. Wprawdzie zmarnował majątek, ale człowieczeństwo ocalało. Co więcej, zostało ono jakby odnalezione na nowo. Wyrazem tej świadomości są słowa, które ojciec wypowiada do starszego syna: "trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się" (Łk 15,32). W tym samym rozdziale Ewangelii św. Łukasza czytamy przypowieść o znalezionej owcy, a z kolei o odnalezionej drachmie , i za każdym razem uwydatniona jest taka sama radość, jak w wypadku syna marnotrawnego. Owa ojcowska wierność sobie jest całkowicie skoncentrowana na człowieczeństwie utraconego syna, na jego godności. Radosne wzruszenie w chwili jego powrotu do domu tym nade wszystko się tłumaczy.

Można przeto - idąc dalej - powiedzieć, że miłość do syna, która wynika z samej istoty ojcostwa, niejako skazuje ojca na troskę o godność syna. Troska ta jest miarą jego miłości, tej miłości, o której później napisze św. Paweł, że "cierpliwa jest, łaskawa jest (...) nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego", że "współweseli się z prawdą (...) we wszystkim pokłada nadzieję (...) wszystko przetrzyma" i że "nigdy nie ustaje" (1 Kor 13,4-8). Miłosierdzie - tak jak przedstawił je Chrystus w przypowieści o synu marnotrawnym - ma wewnętrzny kształt takiej miłości, tej, którą w języku Nowego Testamentu nazwano agape. Miłość taka zdolna jest do pochylenia się nad każdym synem marnotrawnym, nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, nad grzechem. Kiedy zaś to czyni, ów, który doznaje miłosierdzia, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony i "dowartościowany". Ojciec ukazuje mu nade wszystko radość z tego, że "się odnalazł", z tego, że "ożył". A ta radość wskazuje na dobro nienaruszone: przecież syn, nawet i marnotrawny, nie przestał być rzeczywistym synem swego ojca; wskazuje także na dobro odnalezione z powrotem: takim dobrem był w wypadku marnotrawnego syna powrót do prawdy o sobie samym.

Tego, co się dokonało pomiędzy ojcem a synem z Chrystusowej przypowieści, nie sposób ocenić "od zewnątrz". Nasze uprzedzenia na temat miłosierdzia są najczęściej wynikiem takiej właśnie zewnętrznej tylko oceny. Nieraz na drodze takiej oceny dostrzegamy w miłosierdziu nade wszystko stosunek nierówności pomiędzy tym, kto je okazuje, a tym, który go doznaje. I z kolei gotowi jesteśmy wyciągnąć wniosek, że miłosierdzie uwłacza temu, kto go doznaje, że uwłacza godności człowieka. Przypowieść o synu marnotrawnym uświadamia nam, że jest inaczej: relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa. To wspólne doświadczenie sprawia, że syn marnotrawny zaczyna widzieć siebie i swoje czyny w całej prawdzie (takie widzenie w prawdzie jest autentyczną pokorą); dla ojca zaś właśnie z tego powodu staje się on dobrem szczególnym: tak bardzo widzi to dobro, które się dokonało na skutek ukrytego promieniowania prawdy i miłości, że jak gdyby zapomina o całym złu, którego przedtem dopuścił się syn.

Przypowieść o synu marnotrawnym wyraża w sposób prosty i dogłębny rzeczywistość nawrócenia. Nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, fizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku. W takim znaczeniu miłosierdzie stanowi podstawową treść orędzia mesjańskiego Chrystusa oraz siłę konstytutywną Jego posłannictwa. Tak też rozumieli i tak urzeczywistniali miłosierdzie wszyscy Jego uczniowie i naśladowcy. Nie przestała ona nigdy objawiać się w ich sercach i czynach jako szczególnie twórczy sprawdzian tej miłości, która "nie daje się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwycięża". Rz 12,21). Trzeba, ażeby to właściwe oblicze miłosierdzia było wciąż na nowo odsłaniane. Naszym czasom wydaje się ono - pomimo wszelkich uprzedzeń - szczególnie potrzebne.

 

MIŁOSIERNY SAMARYTANIN

 

http://www.milosierdzieboze.pl/samarytanin.jpg

"Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał". Któryż z trzech okazał się według twego zdania bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: "Ten, który mu okazał miłosierdzie". Jezus mu rzekł: "Idź i ty czyń podobnie!".
Łk 10, 30-37



Bardzo obrazowo Ewangelia przedstawia nam postawę Miłosiernego Samarytanina. Krok po kroku ukazuje jego reakcje po spotkaniu z pokrzywdzonym człowiekiem. Wędrowiec nie waha się uczynić inaczej niż ci, którzy wcześniej obojętnie mijali pokrzywdzonego.

"Szczęśliwe oczy, które widzą", mówi Jezus w innej przypowieści (Łk 10,23). Samarytanin podróżując - patrzył, patrząc - widział, widząc - wzruszył się głęboko, a wzruszając się - poszedł za głosem serca czyniąc miłosierdzie...

To jest właśnie to o czym mówi Jan Paweł II: wyobraźnia miłosierdzia, aby ją posiąść - trzeba się modlić o otwarte oczy serca, by postrzegać bliźniego właśnie poprzez pryzmat serca.

Któż bowiem z nas widząc pobitego człowieka chętnie poda mu pomocną dłoń? Ludzki lęk często podpowiada dalekie od miłosierdzia postawy. Jezus stawia tu za wzór postępowanie Samarytanina, mówiąc: "idź, i ty czyń podobnie". Jezus, jak to sam czynił na ziemi pochwala ofiarność, bezinteresowność i współczucie. Miłosiernym Samarytaninem więc jest każdy człowiek, który zatrzymuje się i z gotowością pochyla nad cierpieniem drugiego człowieka.

Jezus nigdy nie zapomni sytuacji, w której "był głodny, a daliśmy Mu jeść; był spragniony, a daliśmy Mu pić; był przybyszem, a przyjęliśmy Go; był nagi, a przyodzialiśmy Go; Wszystko bowiem, co uczynimy jednemu z tych braci najmniejszych to i Jemu czynimy" (por. Mt 25,35). Z nauki Jezusa wiemy, że kto daje - podwójnie zyskuje. Miłosierdzie bowiem popycha do działania, a to działanie zsyła błogosławieństwo.

"Sam mi każesz ćwiczyć się w trzech stopniach miłosierdzia - czytamy w Dzienniczku s. Faustyny - pierwsze - uczynek miłosierny, jakiegokolwiek on będzie rodzaju; drugie - słowo miłosierne, jeżeli nie będę mogła czynem, to słowem; trzecim jest modlitwa. Jeżeli nie będę mogła okazać czynem ani słowem miłosierdzia, to zawsze mogę modlitwą. Modlitwę rozciągam nawet tam, gdzie nie mogę dotrzeć fizycznie.

Zechciejmy uczyć się od Samarytanina, jak i wszystkich ludzi wielkiego serca tej postawy, która w życiu codziennym uszlachetniać będzie w nas samych obraz Miłosiernego Jezusa.


"Zagub się w miłosierdziu, a odnajdziesz szczęście"

Zagłębiając się w treść powyższej nauki Jezusa, która płynie z tej przypowieści, niemal natychmiast budzi się w naszym sercu pragnienie, by wraz z s. Faustyną wznieść ku niebu błagalną modlitwę:

"Dopomóż mi, Panie, aby oczy moje były miłosierne,
bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów,
ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, Panie, aby słuch mój był miłosierny,
bym skłaniała się do potrzeb bliźnich,
by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny,
bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich,
ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków,
bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu,
przyjmować na siebie cięższe i mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, Panie, aby nogi moje były miłosierne,
bym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim,
opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. (...)
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne,
bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich.
O Panie, pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje
i być żywym odbiciem Ciebie.
Niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich.
(...) Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój."

 

 

MIŁOŚĆ BOŻA

 

http://www.milosierdzieboze.pl/obraz.jpg
Jezu, ufam Tobie!
 

Żyję, ponieważ Bóg chce, abym żył. Istnieję, ponieważ Bóg powiedział do mnie "tak". To, co Bóg przez proroków mówił do ludu izraelskiego, dotyczy każdego człowieka: "Wezwałem cię po imieniu; tyś moim!" (Iz 43, 1).

Jestem wolny, ponieważ Bóg mnie takim uczynił. Jemu zawdzięczam, że mogę wziąć w ręce odpowie-działalność za własne życie, to że mogę działać w sposób wolny.
Doświadczenie, że wolność jest darem Boga dla ludzi, było także jednym z podstawowych doświadczeń ludu izraelskiego.
"Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (Wj 20, 2).
Doświadczenie wyzwolenia przez Boga odsłania Jego miłość. Ona daje raz na zawsze nie tylko życie i wolność, ale towarzyszy człowiekowi i otwiera przed nim przyszłość. Wierzący ufa w przyszłość, ponieważ Bóg mu ją przeznaczył.

Nadzieja ta stała się jeszcze silniejsza wśród chrześcijan. Św. Paweł powiada, że "zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 6, 23).
Miłość Boża, objawiona w Jezusie Chrystusie, daje nadzieję, która pomaga przezwyciężyć zwątpienie Zaświadczają o tym chrześcijanie wszystkich wieków. Wierzący potrafi w każdym przeżyciu dostrzec miłość Bożą i w niej może mieć nadzieję.

Św. Jan tak mówi o miłości Boga do ludzi:
W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu.

W tym przejawia się miłość,

że nie my umiłowaliśmy Boga,

ale że On sam nas umiłował (1 J 4, 9-10).




Akt zawierzenia i ofiarowania samego siebie miłości Bożej.

Panie, mój Boże!
Poprosiłeś Twego małego sługę o wszystko
weź więc i przyjmij wszystko.
Dzisiaj daję siebie samego i poświęcam się Tobie bez reszty i nieodwołalnie.
O, Ukochany mojej duszy!
Pragnę tylko Ciebie i dla Twej Miłości wyrzekam się wszystkiego...
Boże Miłości! Weź moją pamięć i wszystkie jej wspomnienia.
Weź mój rozum i spraw, by służył on jedynie dla Twej największej chwały...
Weź moją wolę...
Weź moje ciało i wszystkie jego zmysły,
mój umysł i wszystkie jego zdolności, moje serce i wszystkie jego uczucia.
Przyjmij ofiarę ze mnie samego, jaką każdego dnia i o każdej godzinie
składam Tobie w ciszy.
Racz ją przyjąć i przemienić łaski i błogosławieństwa dla tych wszystkich,
których kocham: dla nawrócenia grzeszników i dla uświęcenia dusz...
Weź i uświęć wszystkie moje słowa, wszystkie moje czyny,
wszystkie moje pragnienia.
Bądź dla mej duszy jej dobrem i jej wszystkim. Tobie ją daję i powierzam.
Akceptuję z miłością wszystko, co przychodzi od Ciebie:
zmartwienia, ból, radość, pocieszenie, oschłość, porzucenie,
osamotnienie, pogardę, poniżenia, pracę, cierpienie, doświadczenia...
Boże mój!
Ty znasz moją kruchość i nieskończoną głębię mojej wielkiej słabości.
Gdybym miał być kiedyś niewierny Twojej Najwyższej Woli
względem mnie,
gdybym miał opuścić Twoją drogę Miłości....
och, błagam i zaklinam Ciebie: uczyń mi łaskę, bym umarł natychmiast!
O Boże mojej duszy! O Boskie Słońce!
Kocham Cię, błogosławię Ciebie;
Tobie cały się powierzam. Chronię się u Ciebie.
Ukryj mnie w głębi Ciebie... Zabierz mnie ze sobą.
Tylko w Tobie pragnę żyć.

15 października 1925

 

LITOŚĆ BOŻA

 

http://www.milosierdzieboze.pl/obraz.jpg
Jezu, ufam Tobie!
 

"Ku Tobie oczy zalane łzami
Z wielką ufnością zwrócone są
Ty się zlitujesz pewnie nad nami
Bo Ty nie gardzisz pokuty łzą /.../
to prawda Panie, żeśmy zgrzeszyli
Żeśmy Ci wiele zadali ran
Żeśmy na litość nie zasłużyli
Aleś Ty dobry Ojciec i Pan"
/z pieśni: "Z tej biednej ziemi"


"Dzięki serdecznej litości naszego Boga" (pieśń Zachariasza), którą nieustannie okazuje skruszonym sercom biednych grzeszników, nigdy nie jesteśmy odrzuceni i odcięci od Źródła Wody Życia. Możemy mieć pewność, że miłość Boża nie ma granic. Posuwa się do najdalszych horyzontów, by wydobyć duszę z krainy ciemności. Ten, który "trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi" /Mt 12, 20/, jak lew walczy o dobro duszy. Łagodnością i miłością przyciąga do Swego Serca. Miłuje aż po krzyż... Radosnym sercem więc możemy śpiewać wraz z Psalmistą: "Pan jest moim Pasterzem /por. Ps 23/, On jest moim Bogiem /.../, "chwalcie i błogosławcie Jego imię; albowiem Pan Jest dobry, Jego łaska trwa na wieki, a Jego wierność przez pokolenia" /Ps 100/. Litość jest tak ogromnym przymiotem Bożym, iż słów brakuje, by opisać jak wielkim ratunkiem jest ona dla dusz oddalających się od Jezusa. On zawsze łaskawym ogarnia spojrzeniem wszystkie swoje stworzenia. Módl się i proś wiele za dusze grzeszne, by On - Bóg i Pan w wielkim miłosierdziu swoim litością ogarnął je wszystkie.

"Będę Cię chwalił, Panie, mój i Boże, z całego serca mojego
i na wieki będę sławił Twe imię,
bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie
/.../ Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym,
nieskorym do gniewu, bardzo łagodnym i wiernym
Zwróć się ku mnie i zmiłuj się nade mną;
udziel Twej siły słudze swojemu" /Ps 85/

Ty "nad wszystkim masz litość, bo wszystko w twej mocy i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili"...
/Ks. Mądrości 11,23/

"Łaskawym się okazałeś, Panie, dla Twej ziemi; /.../
odpuściłeś winę Twojemu ludowi;
zakryłeś wszystkie ich grzechy.
Powściągnąłeś całe zagniewanie Twoje,
zaniechałeś zapalczywości Twojego gniewu /.../
/PS 85/ Dlatego,
"ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę.
Ty bowiem jesteś dobry i pełen przebaczenia,
pełen łaskawości dla wszystkich, którzy Cię wzywają" /PS 85/

Znając swoją słabość i grzeszność zatapiam się w słowach Ewangelii świętej gdzie mówisz Jezu: "o cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje - proście, a otrzymacie" /J 16,24/. Więc ośmielam się prosić słowami celnika:
"Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!" /Łk 18, 13/.

"Nie karć mnie /.../ w swym gniewie,
nie karz w swej zapalczywości.
Zmiłuj się nade mną /.../ bom słaby;
ulecz mnie /.../ bo /.../
duszę moją ogarnia wielka trwoga /.../
Panie, ocal moją duszę,
wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie"
/Ps 6,2/
Całym sercem ufam Ci Panie, dlatego:
"Złożyłem w Panu całą nadzieję;
On schylił się nade mną
i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady
i z kałuży błota,
a stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki.
I włożył w moje usta śpiew nowy,
pieśń dla naszego Boga.
Wielu zobaczy i przejmie ich trwoga,
i położą swą ufność w Panu.
/.../ o Panie, nie wstrzymuj
wobec mnie Twego miłosierdzia;
łaska Twa i wierność
niech mnie zawsze strzegą! /.../
jestem ubogi i nędzny,
ale Pan troszczy się o mnie.
Ty jesteś wspomożycielem moim i wybawcą;
Boże mój, nie zwlekaj!" /Ps 40,2/

DZIĘKCZYNIENIE MIŁOSIERDZIU BOŻEMU

 

http://www.milosierdzieboze.pl/obraz.jpg
Jezu, ufam Tobie!



"Nie umiem dziękować Ci Panie,
Bo małe są moje słowa
Zechciej przyjąć moje milczenie
I naucz mnie życiem dziękować..."


"Miłość i Miłosierdzie moje nie zna granic" mówi Pan - więc jak Ci nie dziękować Boże?
Najpiękniejsze i najcenniejsze dary rozdajesz niczym Król!
"Dziś usłyszałam te słowa - pisze św. Siostra Faustyna Kowalska - wiedz o tym, dziecię Moje, że ze względu na ciebie udzielam łask całej okolicy, ale powinnaś Mi dziękować za nich, bo oni mi nie dziękują za dobrodziejstwa, które im świadczę; na mocy twojej wdzięczności błogosławić im nadal będę". Najmilszy Jezu, upominasz się o wdzięczność, która tak bardzo Ci się należy... Przepraszam za wszystkich, którzy nie dziękują za dary jakie od Ciebie otrzymują. Mimo wszystko, bez znużenia - jak niegdyś do ubogiej siostry - tak dzisiaj do każdego z nas kierujesz te słowa: "udzielam ci tyle łask, ile udźwignąć zdołasz!". Zapewniasz, że Twej Boskiej hojności nic powstrzymać nie zdoła...

"Jak wysłowić wdzięczność mą za tysiące łask?..." - pyta poeta w słowach pieśni religijnej. I ja także pytam w jaki sposób dziękować Ci Jezu za odsłonięcie przed nami, grzesznymi ludźmi, tajemnicy wielkiego Miłosierdzia Twego? Co więcej - nie tylko je nam ukazujesz, ale nam go udzielasz, pozwalasz doświadczać i rozkoszować się jego owocami. Ludzki rozum wymyśleć nie zdoła sposobu w jaki odwdzięczyć by Ci się mogło za tak potężne dobrodziejstwa... "Kiedy nam odsłaniasz tajemnicę Swego Miłosierdzia, wieczności będzie za mało, aby Ci za to należycie podziękować". Jest tylko jeden właściwy sposób na dziękczynienie, o którym mówi siostra Faustyna: "wchodzić w głąb swej istoty i za wszystko dziękować Bogu, jednocząc się z Jezusem: z Nim, w Nim i przez Niego oddawać chwałę Bogu".

"...Z największą wdzięcznością rzucam się pod stopy Twoje, jak maleńki i nieznany kwiatek, a woń tego kwiatu miłości codziennie wznosić się będzie do tronu Twego". Miłością dziękować - tylko miłością dziękować mogę...

Panie daj mi oczy abym przejrzał, pod iloma postaciami objawiasz mi każdego dnia Swoje Miłosierdzie. Panie daj mi uszy, abym usłyszał jak mówisz do mnie Miłosierdziem. Panie daj mi serce, abym poznał jak bardzo Twoje Miłosierdzie przenika moją codzienność i całe moje jestestwo! A wszystko to po to, bym szczerym i oddanym sercem każdego dnia wyznawał, że dzięki Twemu Miłosierdziu moje istnienie ma sens. Ono mnie przemienia, choć tak często upadam... Ufnie jednak chwytam się krzyża i z wdzięcznością powtarzam: dziękuję Ci Jezu, za to, że Jesteś i ofiarujesz mi łaski Miłosierdzia Swego... "Nieustannie będę Bogu okazywać wdzięczność za wielkie Miłosierdzie względem mnie, nie zapominając nigdy o dobrodziejstwach, jakie mi uczynił Pan".

 

POSTAWA CZCICIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

 

http://www.milosierdzieboze.pl/ufam4.jpg
Jezu, ufam Tobie!




Postawa czciciela Bożego Miłosierdzia powinna się charakteryzować nieustanną ufnością wobec Jezusa. Na łamach Dzienniczka służebnicy Bożej, świętej Siostry Faustyny, wielokrotnie napotykamy żywe tego przykłady. Daje nam je sam Jezus poprzez Siostrę, mówiąc jej, że nic Go tak nie smuci jak nieufność dusz wybranych, a za takich właśnie powinni się uważać wszyscy ci, którzy czczą Miłosierdzie Boże. Dla nich samych jest to wielka łaska i dar w ratowaniu świata. Przykładem powinna nam zawsze być właśnie Siostra Faustyna, jako najdoskonalsza dusza, która ufała Bogu i Jego świętej woli. Mimo, iż niejednokrotnie trudno jej było sprostać temu zadaniu, to zawsze z odwagą i pełną ufnością pełniła wszystko, co jej Zbawiciel nakazał.

Takiej postawy można pozazdrościć, ale wierność i codzienna jej realizacja wymaga wiele trudu. Jednak na pewno warto o nią walczyć, by każdego dnia bardziej doskonalić się w ufności wobec Tego, który nas posłał. Tuż obok zupełnej ufności, dobrymi cechami czciciela Bożego Miłosierdzia są: czyn, modlitwa i głoszenie Miłosierdzia.

Czciciel powinien dążyć do nieustannego samodoskonalenia się poprzez te cechy, aby móc jeszcze bardziej pojmować niezgłębioną miłość, jaka jest zawarta w miłosierdziu Jezusa dla całej ludzkości. Powinien pomagać innym grzesznikom przychodzić do Niego z ufnością - mimo nieraz bardzo ciężkich grzechów. Czciciel powinien swoją postawą dawać przykład innym, by nie obawiali się miłości miłosiernej, która jest i została wylana na świat przede wszystkim dla grzeszników, a nie dla sprawiedliwych. Wszyscy, którzy myślą, że już utracili szanse na zbawienie, nich szybko zwrócą się, póki czas, do Bożego miłosierdzia, z ufnością i ze skruchą w sercu błagając o łaskę. Bowiem gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska - pisze św. Paweł, a więc nikt nie jest pozbawiony najmniejszej nawet szansy.

W wielu dialogach zawartych w Dzienniczku czytamy jak Jezus mówi do świętej Siostry Faustyny, że nie zna granic jego miłosierdzie i nie określił ilości przebaczeń dla grzeszników i ich grzechów. Propagator kultu Miłosierdzia Bożego winien zawsze o tym mówić. W każdym, kto nie widzi już możliwości na zbawianie, powinien ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin