10. Żegnaj Forks.doc

(40 KB) Pobierz

Wkładałam torbę do bagażnika. Tej czynności towarzyszył ból  rozstania.  Rozstania z Forks. Doskonale wiedziałam, że będziemy musieli się stąd przenieść. To było tylko kwestią czasu.  Gdyby Edward mnie nie przemienił, pewnie byśmy zostali bądź studiowali na Redmondzie Nie żałuje swojego wyboru.  Poza tym nie wyobrażam sobie życia bez Edwarda. Trzasnęłam drzwiczkami.  Byłam gotowa.  Wszystkie wspomnienia wywożę ze sobą, myślałam.  Podeszła do mnie Alice i uściskała serdecznie.  Usiłowałam wyrwać się z jej żelaznego uścisku,  ale  na próżno.

-Alice, przecież nie widzimy się po raz ostatni- wycharczałam. Uniosła głowę.  W jej oczach dostrzegła rozczarowanie.

- Zobaczymy się dopiero za kilka tygodni, może nawet miesięcy- odpowiedziała z wyrzutem- Mam prawo do takich pożegnań. No, trzymaj się Bello- uśmiechnęła się.

Przyszła kolej na Esme.  Podobnie jak Alice chwyciła mnie w stalowy uścisk.  Ten uścisk był przepełniony matczyną miłością. Rose podała mi tylko rękę. Gdybym była człowiekiem, Emmett zgniótłby mnie.  Jego misiowaty uścisk był zupełnie inny od siostry Edwarda.  O dziwo, Jasper też się ze mną pożegnał.  Zazwyczaj z blondynem  zamieniałam tylko kila słów.  „ Bliźniak” Rose znowu manipulował moimi emocjami. Skąd wziął mu się aż tak wkurzający dar? Nie mógł dostać takiej umiejętności jaką posiada Edward? Carlisle życzył mi panowania nad moją samokontrolą. Przyznam nie chciałam  opuszczać Forks. Mogłabym tu zostać ale tylko w tedy gdybym wzięła pod uwagę scenariusz Jacoba. Zaproponował mi  go on , gdy leżał ranny po bitwie z nowonarodzonymi.  Uważał, że byłabym zdolna opuścić Edwarda a zakochać się w nim. Potem, według Charliego wzięłabym ślub z Blackiem. W tedy przestałby się przemieniać w wilka i zostałby nieśmiertelny. Cóż, moja śmiertelność  należy do poprzedniego życia.  Teraz otrzymałam, nowe, lepsze życie. Lepsze ponieważ zostanę na wieczność z moim wampirem a nowe bo nie wróci stara przeszłość.

Zauważyłam , ż e kiedy wymieniam imię Jacoba, ręce zaciskam w pięści a w mojej duszy (jeśli ją mam) rozpala się ogień nienawiści.  Gdyby było koło mnie  to bez wahania ukręciła bym mu kark.  Może dałby mi spokój. No, chyba , że będzie mnie straszyć po nocach jako duch.

Wsiadłam do samochodu.  Edward już na mnie czekał.  Pożegnanie się z rodziną dla mojego męża nie był takie łatwe.  Natomiast dla mnie tak. Bardzo zżyłam sie ze wszystkimi- szczególnie z  Alice. Silnik volvo zamruczał łagodnie.  Gdy wsłuchiwał się w brzmienie silnika przypomniała mi się moja stara furgonetka.  Możne nie była nowoczesna ale zdążyłam ją polubić.  Pewnie stoi nadal przed domem Charliego. O ile nie oddał jej Billy’emu. I stało się. Przez moją głowę przelało się niesamowicie dużo obrazów i wspomnień dotyczących Blacka.  W pamięci utknęły mi słowa ze wczorajszej rozmowy „ i tak będziesz moja” Czyżby do tego zagrania chciał użyć brutalnych środków? I ta jedna myśl której nie chciałam dopuścić- on chce zabić Edwarda.  Dokładnie pamiętam kłótnie Edwarda i Blacka. To było po tym jak uderzyłam tego psa w twarz.  Mój wampir użył podobnych słów.  Jacob dawał z siebie wszystko bym z nim była. Nie postarał się. Ten pojedynek wygrał pan Cullen.  

Spojrzałam na prędkościomierz: 120 km/ h . Już się nie bałam takich  prędkości.  Nic też nie może mi się stać.  Edward odwrócił się w moją stronę. Ściągnął rękę z kierownic.

-O czym myślisz?- zapytał cicho

-O mojej przeszłości w Forks i przyszłości na Alasce.

-Mogłabyś przez jakiś czas nie zaprzątać sobie myśli tym miasteczkiem? Wiem, że ci go brakuje ale jesteś  jakaś taka nie swoja.

-Jasne, że bym mogła. Tyle, że nie mogę Myśleć o kimś.

- Kto to taki?- uniósł brew do góry.  Dopiero teraz przypomniałam sobie, że Edward nic nie wie o mojej wczorajszej rozmowie. Kiedy mój ukochany się o nim dowie, zawróci by móc ukręcić mu kark. Tal przynajmniej myślałam.

-Jacob Black- spojrzałam na niego by doszukać się jakiego kol wiek objawu gniewu.  Jego twarz pozostawała jednak bez emocji.

-Przecież  go zabiłaś.  Nie mógł przeżyć.

-  Ja też tak myślałam. Widocznie musiał się zdarzyć jakiś cud- rzuciłam z sarkazmem- A wiesz co jest w tym bardziej absurdalne? Ten pies chce po raz kolejny o  mnie walczyć.

Przez chwilę oboje milczeliśmy.

-Chcesz bym pojechał do La Push i go dobił? Wiesz, że zawsze chciałem go wykończyć.- na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Może lepiej nie marnować na niego czasu.  Przypuszczam, że jeszcze się na niego natkniemy.

-No dobrze- odpowiedział z niechęcią.- Ale gdy tylko go zobaczę, marny... Jasny gwint! Paliwo się skończyło a ty nigdzie nie ma stacji.  Kilkanaście kilometrów stąd znajduje się do Tanyi. Nie mam ochoty rozmawiać z ta wampirzycą…to chyba jedyne  wyjście.  Najbliższa stacja benzynowa jest około 100 km.  Przebiegnięcie tak długiego odcinka zajęłoby nam za dużo czasu.  Nie możemy zostawić auta na tak długo.  Tam gdzie zmierzamy, raczej nie dojdziemy na piechotę.

-Myślałam, że jedziemy na  Alaskę. – przerwałam mu

- Tak. Widzisz…nasz dom znajduje się bardziej w górach.

A więc jednak kupił dom.  Raczej myślałam, że będziemy mieszkać u Tanyi.  Dopiero teraz przypomniałam sobie, że pokłócili się z powodu Laurenta.  Ruszyliśmy. Nigdy nie doścignęłam Edwarda- jest z nas najlepszym biegaczem. Nic  dziwnego,  wyprzedził mnie o ponad kilometr. I tak dobrze, że zaczekał. W cale nie miałam ochoty biec prze ciemny las o tej porze.  W razie potrzeby obroniłaby się, jednak nie widziałam nic ciekawego w nocnych espadach przez las.  Działo się to dlatego, ponieważ przypominało  mi  się  wspomnienie o którym chciałam zapomnieć.  Gdy widzę ściółkę leśną i paprocie, dostrzegam samą siebie pośród nich.  Od „przygody” w Voltterze praktycznie zapomniałam co zrobił Edward by mnie ratować przed pobratymcami.  Ten las spowodował, że wszystko wróciło. Nie chciałam dać się depresji która przez te kilka minut zawisła w powietrzu…pobiegłam tym samy wyprzedzając pana Cullena. 

Po półgodzinie dotarliśmy pod dom Tanyi. Był to duży budynek obrośnięty winoroślami.  Bladoniebieskie ściany idealnie kontrastowały z krwistoczerwonym dachem. W środku paliło się światło.  Co też tam mogli robić? Edward podszedł do  drzwi i wcisnął dzwonek.  Otworzyłam mu Irina. Gdy zobaczyła mnie wydała okrzyk zdziwienia.  Widocznie nie spodziewała się , że „ten Cullen „

wreszcie sobie kogoś znalazł.  Prze krótką chwilę w oczach wampirzycy zapaliły się iskierki gniewu.  Po paru sekundach znikły.  Gestem dłoni zaprosiła nas do środka. Edward objął mnie w talii jakby chciał udowodnić, że jesteśmy nierozłączni.  Doszliśmy do dużego pokoju.  Wokół stołu siedzieli: Kate, Eleazar, Tanya  i jeszcze jakiś chłopak o blond włosach.  Tany- właścicielka wściekle żółtych włosów obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem.  Dobrze, że mój ukochany nie preferuje blondynek.  Eleazar wstał. Widać było, że wiele lat spędził na bitwach bo jego ręce pokrywały maleńkie blizny w kształcie półksiężyców.  Tanya podeszła do nas, całkowicie mnie ignorując.

- Co sprowadza cię w nasze progi, Edwardzie? Widzę, że znalazłeś już sobie kogoś.- dodała z goryczą

-Właśnie jechaliśmy w góry. Okazało się, że bak jest zupełnie pusty. Macie może benzynę?

-Benzyna znajdzie się na pewno. Bardzie interesuje mnie twoja….hm…towarzyszka. Kolejna wampirzyca zawdzięczająca żywot Carlisle’owi?

-Bella jest moją żoną.  A swój „żywot” zawdzięcza mnie.

Przypomniała sobie, że Tanya walczyła o względy Edwarda.  Jak widać dostała kosza. Czyżby „wegetarianka” chciała na nowo przeprowadzić  dawaną rozmowę? Podeszła do mnie. Wzięła jeden zabłąkany Kosmy do ręki i powąchała. Puściła go.

-Została przemieniona kilka tygodni temu. Czuję jeszcze jej krew która gdzieś tam płynie. Jaki był powód przemiany?- zapytała niby od niechcenia.

-Chciała zostać przedstawicielką naszej rasy. Poza tym, kocham ją

Nagle ramiona wampirzycy podniosły się szybko i owinęły wokół szyi Edwarda.  Po chwili  Tanya przyssała się do mojego ukochanego.  I w tym momencie nie potrafiłam się opanować.  Podeszłam do wrednej wampirzycy i pociągnęłam za włosy.  Wrzasnęła. Zaczęłyśmy się szamotać. Co kilka minut był słychać głuche zderzenia.  Przez ułamek sekundy zdążyłam zarejestrować, że wszyscy na mnie patrzą.  Zacząwszy od Edwarda- który się śmiał, skończywszy na Irinie- ta to była strasznie zdenerwowana.

Tanya wykorzystała tę chwilę zdarzyła przyłożyć mi  kły do szyi. Wykręciłam się  ja tylko pozwalało mi ciało i wysunęłam się z pod kłów.  Zaskoczyłam ją. Przycisnęłam wampirzyce do ściany chcą zadać ostateczny cios. Niestety, nie udało mi się. Od Tanyi odciągnął mnie Eleazar, rozbawiany całą sytuacją.

-Niezła jesteś- szepnął mi do ucha. Zaskoczyło mnie to.  Edward wyraźnym ruchem ręki , kazał odejść chłopakowi. Jego miejsce zajął mój wampir. Kilka minut później, Kate wręczała nam karnister  z  benzyną, prosząc byśmy jak najszybciej poszli.  Kiedy wyszliśmy, Edward objął mnie.

-Nigdy nie widziałem cię takiej wkurzonej- powiedział zaskoczony

- Nie mogłam na to patrzeć.- przyznałam- A ty, też mogłeś coś zrobić.

Po półgodzinie byliśmy już przy aucie. Wampir wlewał benzynę do baku. Ruszyliśmy. Silnik volvo zamruczał już drugi raz tego dnia.  Jechaliśmy tam, by  wspólnie rozpocząć nowe życie.  Jednak Edward i ja przeczuwaliśmy, że w naszym „nowym” życiu pojawi się jeszcze Jacob Black.  W takiej sytuacji wystarczy czekać tylko na skutki.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin