Steven Saylor-Roma Sub Rosa - 02 - Ramiona Nemezis.pdf

(2488 KB) Pobierz
804162968.003.png
STEVEN SAYLOR
Cykl ROMA SUB ROSA

tom 4
R AMIONA N EMEZIS
Księgozbiór DiGG
2012
804162968.004.png 804162968.005.png
804162968.006.png
CZĘŚĆ PIERWSZA
TRUP W BIBLIOTECE

ROZDZIAŁ 1
imo wszystkich swych chwalebnych przymiotów - uczciwości, wierności,
sprytu i niesamowitej zwinności - Eko niezbyt nadaje się na odźwiernego. Jest
niemową. Nigdy jednak nie był głuchy; przeciwnie, ma najbystrzejszy słuch
spośród wszystkich znanych mi osób. Śpi też czujnie, co pozostało mu z
tamtych okropnych dni jego dzieciństwa, kiedy porzuciła go matka, a zanim ja
go przygarnąłem, by w końcu adoptować. Nic więc dziwnego, że on właśnie
posłyszał stukanie do drzwi dwie godziny po zmierzchu, kiedy wszyscy w
domu już spali. Powitał mego nocnego gościa, ale nie potrafił go spławić, nie
uciekając się do niegrzecznych gestów wieśniaka odpędzającego pchającą się
do izby gęś. Cóż więc miał chłopak uczynić? Mógłby obudzić Belbona, mojego
domowego osiłka. Wielki, śmierdzący czosnkiem i głupawo przecierający oczy
Belbo może nastraszyłby przybysza, lecz wątpię, czy udałoby mu się go
pozbyć. Obcy był uparty, a przy tym dwakroć mądrzejszy niż Belbo silny. Eko
zrobił zatem jedyną możliwą w tej sytuacji rzecz: skinął na gościa, by zaczekał,
a sam cicho zapukał do drzwi mojej sypialni. To nie wystarczyło, by mnie
obudzić. Solidne porcje ugotowanej przez Bethesdę zupy rybnej z kaszą
jęczmienną, popite dobrym białym winem sprawiły, że spałem jak kamień.
Chłopiec po cichu otworzył drzwi, podszedł do mnie na palcach i potrząsnął za
ramię.
Obok mnie Bethesda poruszyła się i westchnęła przez sen. Jej bujne czarne
włosy spoczywały na mojej twarzy i szyi. Woń perfumowanej henny wzbudziła
w mym podbrzuszu falę erotycznego mrowienia. Odwróciłem się ku niej,
układając wargi do pocałunku i przesuwając dłonią po jej ciele. Jak to możliwe,
pomyślałem sennie, że sięgnęła stamtąd ręką nade mną i złapała mnie za
ramię?
Eko nie lubił wydawać tych półzwierzęcych pomruków właściwych
niemowom, uważając je za uwłaczające jego godności. Wolał zachowywać
surowe milczenie Sfinksa i pozwalać mówić swym dłoniom. Ścisnął moje ramię
M
804162968.001.png
mocniej i energiczniej potrząsnął. Rozpoznałem wreszcie jego dotyk, niczym
głos kogoś znajomego. Zrozumiałem nawet, co mówi.
- Ktoś przyszedł? - mruknąłem, nie otwierając oczu.
Eko klepnął mnie raz na znak przytaknięcia. Przytuliłem się do Bethesdy,
która odwróciła się tymczasem do mnie plecami. Dotknąłem wargami jej
ramienia; wypuściła oddech ni to w westchnieniu, ni to w zalotnym
mruknięciu. We wszystkich moich podróżach, od słupów Heraklesa po granicę
z Partami, nigdy nie spotkałem kobiety reagującej równie wrażliwie. Ona jest
jak lira zrobiona przez mistrza, pomyślałem, idealnie zbudowana i nastrojona,
z biegiem lat coraz doskonalsza. Jakimże szczęściarzem jesteś, Gordianusie
Poszukiwaczu, jaki skarb znalazłeś na aleksandryjskim targu niewolników
przed piętnastoma laty...
Gdzieś w pościeli poruszyło się kocię. Egipcjanka do szpiku kości, Bethesda
zawsze trzyma w domu koty i nawet pozwala im włazić do naszego łoża.
Kociak ruszył doliną między naszymi udami, ocierając się o nas miękkim
futerkiem. Na razie trzymał pazurki schowane i całe szczęście, moja
najwrażliwsza część bowiem w ostatnich sekundach sporo urosła, a zwierzak
zdawał się zmierzać wprost ku niej. Może pomyślał, że to wąż, którym może
się pobawić. Przycisnąłem się mocniej do dziewczyny, by się osłonić.
Westchnęła znowu. Przypomniała mi się inna, deszczowa noc sprzed
dziesięciu lat, zanim dołączył do nas Eko: inny kot, inne łoże, ale ten sam stary
dom po moim ojcu i my dwoje, młodsi, ale bynajmniej nie inni niż teraz.
Zapadłem w drzemkę.
Poczułem na ramieniu dwa ostre klepnięcia. W ten sposób w ciemnościach
Eko mówił „nie” (w dzień normalnie potrząsnąłby głową). Nie, nie mógł i nie
chciał odprawić mojego gościa. Po chwili znów plasnął mnie dwukrotnie.
- Dobrze już, dobrze... - wymamrotałem.
Bethesda odsunęła się ze złością, pociągając za sobą koc i wystawiając mnie
na wilgotny chłód wrześniowej nocy. Kociak przekoziołkował w moją stronę,
rozczapierzając pazury dla złapania równowagi.
- Na jądra Numy! - syknąłem głośno, choć to nie ów legendarny król doznał
w tej chwili skaleczenia drobnym pazurkiem.
Eko dyskretnie nie zwrócił uwagi na mój okrzyk bólu, ale Bethesda
zachichotała sennie. Wyskoczyłem z łoża i po omacku poszukałem tuniki.
Chłopiec już ją podawał, trzymając w górze, by łatwo mi było ją nasunąć.
- Oby się okazało, że to coś ważnego! - warknąłem.
Sprawa istotnie była ważna, choć ani tamtej nocy, ani jeszcze przez jakiś czas
nie wiedziałem jak bardzo. Gdyby czekający w westybulu emisariusz wyraził
się jasno, gdyby szczerze powiedział, z czym i od kogo przybywa, spełniłbym
jego życzenie bez chwili wahania. Takie sprawy i tacy klienci trafiają się w
moim fachu nazbyt rzadko. Gotów byłbym bić się o takie zlecenie. Jednakże
804162968.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin