Krótka opowiastka.doc

(51 KB) Pobierz
Krótka opowiastka, nie każdemu podobać się musi

Krótka opowiastka, nie każdemu podobać się musi J


"... miasto buuudzi się,
Z naszymi marzeniami
Szumem ulic woła mnie..."

Jest 7 rano! środek wakacji! kto mi... A tak, przecież bym zapomniał. Dzisiaj ma przyjechać Sebastian. Uch... Musi to robić dzisiaj? Znaczy... No cieszę się, że przyjeżdża, w końcu go poznam. Ale jeszcze 5 minut sobie poleżę...
...
Sebastian ma 19 lat. Jest o 2 lata ode mnie starszy. Mieszka i studiuje ekonomie w Krakowie. Poznaliśmy się przypadkowo przez Internet. A kiedy już sobie zaufaliśmy... postanowiliśmy się spotkać. Ale żeby nie było tak łatwo i wyszło bardziej spontanicznie, postanowiliśmy nie wymieniać się fotkami...
...
No, koniec tych marzeń, trzeba wstać. Która to... CO?! 7.50?! Za 10 minut mam autobus do Kętrzyna! Aaaa! Zaraz, szybko... Spodenki... Teraz skarpety. Jakaś koszulka... O KURWA! Zapomniałem o gaciach... Chuj z nimi, spóźnię się! Mam nadzieję, że nie będzie widać. Portfel, buty, klucze, drzwi. A teraz biegiem na przystanek...
Uff... Ledwo, co, właśnie miał odjeżdżać...
Ktoś mnie szturcha? Co? Mać jebana... Znowu zasnąłem! Szczęście, że autobus nie jedzie dalej, a dworzec jest tuż przy PKP. No, więc którą mamy? 8.45 Zostało mi jeszcze 15 minut.

Teraz mogę wam coś o sobie opowiedzieć. Nazywam się Michał. Mieszkam nie daleko Kętrzyna. Mam 17 lat. Uczę się w LO... Ale jaki, to tajemnica. Z Sebkiem poznałem się, jak już powiedziałem, przypadkowo. Najpierw było forum, które zapowiadało się całkiem całkiem, potem dyskusje na forum, zaprzyjaźniliśmy się. Z forum nasze rozmowy przenieśliśmy na gg, a stamtąd... Postanowiliśmy zaryzykować i się spotkać. Seba ma (jak dla mnie niestety) dziewczynę. Teraz wyjechała do Anglii a on w tym czasie ma wakacje

"Pociąg pośpieszny z Krakowa do Ełku przez... wjedzie na tor I przy peronie II. Prosimy zachować bezpieczną odległość od torów"

To ten pociąg. Jeszcze nigdy go nie widziałem, a on mnie. Jedynie rozmowa przez telefon i Skype, ale to tylko głos. Co za pissssk... OK, zaczynamy, pierwszy wagon, drugi, trzeci... Hmm... Blondynek, niebieski plecak turystyczny, czy... Nie, to nie on, właśnie się wita z jakąś dziewczyną. A może on, włosy na żel, spodnie dresowe... Nie, od razu uciekł. Hmm... Gdzie on się...
-Zgadnij, kto to?- usłyszałem ciepły głos i poczułem jak ktoś mi zasłonił swoimi delikatnymi dłońmi oczy.
-Eee... Sebastian?- mało, co nie oniemiałem.
-Zgadłeś! No! Może się odwrócisz i przywitasz?
Niepewnie zacząłem się odwracać w stronę źródła tych harmonijnych dźwięków i... zobaczyłem go!
...

Ja pierdyle... On jest... zajebisty!
To, co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze marzenia. Wysoki brunet i śniadej cerze i uśmiechu nie tylko na twarzy, ale i w oczach. Na włosach miał okulary przeciwsłoneczne. Ubrany był w koszulę z typu hawajskich, spod której guzików można było dostrzec zarys włosków, które prowadziły pod krótkie spodenki. Było w nich widać zarys oczywistej dla mężczyzny właściwości, która (na pierwszy rzut oka) zdawała się być ponadprzeciętnych rozmiarów. Nogi, niemal nieowłosione, ale umięśnione.
Hmm... Czyżby trenował jakiś sport?

-Coś nie tak? - przerwał mi głos Sebastiana
-Yyy, co? Aaaa!, tak... Tzn. nie, wszystko w porządku. Jaki ja głupi jestem. Może jeszcze bardziej będę to pokazywał. MICHAŁ! Ogarnij się! To, co? Idziemy na autobus?
-A więc prowadź, panie przewodniku.

Udaliśmy się na dworzec PKS, będący tuż przy dworcu PKP.

Szczęście. Autobus będzie za 20 minut. Ech... Ale skwar... No, Sebastian, rozbierz się... Hehe, jemu też chyba jest gorąco

-Pogoda nam dopisała - zagadnąłem.
-Uff... Nawet za bardzo. Mam ochotę zedrzeć z siebie wszystko, łącznie ze skórą.
Mmm...
-Może loda? - zaproponowałem
Sebastian się zaśmiał
-Pierwsze pięć minut naszej znajomości, a ty już chcesz mi robić laskę? - i obaj wybuchliśmy śmiechem.
Ostatecznie Sebastian zgodził się abym kupił lody. Po paru następnych minutach przyjechał autobus.
Czuję się teraz jak w konserwie... Czy PKS nie słyszało jeszcze o takim wynalazku jak klimatyzacja? Może, chociaż to okno otworze. Yh, yh...
No tak, mogłem się domyśleć. Nie ma to jak sprawne okna. Zanim dojedziemy, będę ugotowany.
Podróż minęła nam na rozmowie odnośnie ostatnich paru dni przed przyjazdem i naszych wrażeń odnośnie siebie. W między czasie kilkakrotnie obrobiliśmy dupę PKS-om i PKP, narzekając na brak klimatyzacji, obsługę, wieczne awarie i brak wody.
Kiedy wysiadaliśmy po 30 minutach intensywnego smażenia, naszym oczom ukazały się... łąka i las.
-Jesteśmy na miejscu - oznajmiłem
Zauważyłem nie zrozumienie na twarzy Seby.
-Nasz domek jest Ok 300m dalej, za tym laskiem. - dodałem
Ruszyliśmy. Po paru minutach zaczęliśmy odczuwać orzeźwiający chłód i zapach jeziora, które zaczęło się wyłaniać zza drzew. Cały czas bacznie obserwowałem mojego towarzysza.
Hmm... Albo mi się zdaje, albo on się patrzy na moją... Nie, to nie możliwe. Ma przecież dziewczynę. Pewnie mam spodnie czymś zabrudzone albo coś.
-Voila. - mówiąc to machnąłem w stronę domku i jeziora.
-Tu jest... jak w raju. I to wszystko jest Twoje? Jest IDEALNIE!
Idealny to jesteś Ty
-To, co? Czas się rozpakować.
Ja poradziłem sobie dosyć szybko z racji, że część rzeczy przywiozłem po prostu wcześniej. Sebastianowi zajęło to znacznie więcej czasu. Postanowiłem, więc za ten czas zrobić coś do jedzenia, ·Co my tu mamy... Chleb, mleko, masło... Wędliny... O, wódka! Tatuś chyba czegoś zapomniał, hiehie. O, jest! Kurczak. Teraz przyprawy, ziemniaki. Zaraz, zaraz, gdzie to... Mam garnek, woda, ziemniaki. Teraz kurczak. Grill jest pod zlewem, węgiel... węgiel jest w szafce z narzędziami. No... to chyba wszystko[i]
-A co tak ładnie pachnie? - usłyszałem po pewnym czasie głos wydobywający się zza moich pleców
[i]Hehe, Ty tak ładnie pachniesz... Tak męsko...
-Nasz zając. - odpowiedziałem i znów się roześmieliśmy. Czułem, ze z nim nie będę mógł narzekać na brak rozrywki.
Po obiedzie i popołudniowej sjeście, która pozwoliła mojemu gościowi odpocząć po podróży udaliśmy się do jeziora.
-Brr... Jaka zimna - zawołał mój towarzysz stojąc na pomoście i wkładając palce u nóg delikatnie do wody, badając w ten sposób jej temperaturę.
-Wiesz, co najlepiej zrobić, aby tego nie czuć?
-Co?
-To! - wykrzyknąłem i wepchnąłem z całej siły Sebastiana do wody, a chwilę potem sam wpadając do wody z wielkim pluskiem.
-Ty chamie! - wykrzyknął śmiejąc się Seba - Myślałem, że może jest jakiś sposób... INNY sposób.
Potem, w ciągu dnia, kąpaliśmy się jeszcze kilkukrotnie. Dowiedziałem się, że Sebastian nie umie pływać, więc postanowiłem go nauczyć.

Kiedy nadszedł wieczór...
...

 

postanowiłem, że pokażę mu prawdziwe życie na mazurach: ognisko, szanty, nocna kąpiel w jeziorze - żyć nie umierać.
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Powoli tonęło w morzu lasu. Gdzieniegdzie nad drzewami przebijały się jeszcze jasne promienie tej złotej kuli, aby ostatni raz odbić się w nieruchomej tafli wody. Delikatny powiew letniego wiatru muskał w przyjemny sposób nie okryte przez ubrania kawałki ciała i przynosił ze sobą kojący zapach sosen, Świętków oraz kwitnących na łące kwiatów. Ciszę przerywał tylko dobiegający z oddali świergot ptaków. Czasem słychać było wyskakujące ponad szklistą powierzchnie jeziora ryby oraz nurkujące po nie rybitwy.

Co dzisiaj jest... poniedziałek, wtorek... Dzisiaj są Szanty! Lecę szybko po Sebastiana! Jeszcze zdążymy!

Zerwałem się natychmiast z leżaka - często wieczorami przesiadywałem nad brzegiem jeziora tonąc we własnych rozważaniach na wszystkie tematy - i pobiegłem do domku.
-Seba! -krzyknąłem i wpadłem bez namysłu do pokoju. To, co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia... Sebastian stał na środku pokoju całkiem nagi (po jego bokserkach, które trzymał w ręku i przygotowanych na łóżku ubraniach mogłem wywnioskować, że właśnie się przebierał) Dopiero teraz zobaczyłem, jakie skarby tak naprawdę skrywały jego ubrania: delikatnie opalone ciało, zero włosów na klacie, kształtujący się "kaloryferem" i tzw. "ścieżka”, która prowadziła do...

Hej! On przecież... on się tam ogolił! Mmm... Ale sprzęcik to on ma

Wszystko trwało może około 2 sekund, po czym momentalnie oprzytomniałem, spuściłem wzrok i pośpiesznym krokiem wyszedłem z pokoju.
-Sorki... Nie wiedziałem, że się przebierasz - powiedziałem już za drzwiami. Sebastian chyba domyślił się, że jest mi głupio.
-Chyba mamy to samo między nogami prawda? No... chyba, że jest coś, o czym nie wiem? - powiedział i się zaśmiał próbując rozładować sytuację - No a co było tak pilne, że wpadłeś jak szatan?
-No, bo widzisz... 4km stąd, w tej miejscowości, którą mijaliśmy jest scena i tam 3 razy w tygodniu grają szanty. I tak się składa, że to wypada dzisiaj! I może... O ile nie jesteś zmęczony i będziesz chciał, to możemy tam się przejść.
-Uwielbiam szanty! Jasne, że chcę! Kończę się ubierać i wychodzimy.
-Tylko ubierz się dobrze, aby Cię komary nie zjadły i weź coś w razie deszczu.
-Czy tak? - powiedział Sebastian i wyszedł z pokoju ubrany w długie, jeansowe spodnie, koszulkę polo oraz przewieszoną przez ramię kurtką
-Dokładnie tak - odpowiedziałe i uśmiechnąłem się - Poczekaj chwileczkę, tylko wezmę jakąś kurtkę i ruszamy.
5 minut później byliśmy już w drodze. Mieliśmy wielkie szczęście, gdyż po drodze zatrzymał się kierowca zielonego Golika II i podwiózł nas na miejsce.

Słońce już dawno zabrało ze sobą ostanie promienie. Ciemność, która panowała dookoła rozjaśniały tylko latarnie, oświetlające ścieżki prowadzące pod scene. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy. To mi nie dawało spokoju.

Doszliśmy w końcu do sceny. Zbudowana była ona na styl greckiego amfiteatru greckiego: scena znajdowała się w czymś na styl lejka, na którego zboczach osadzone były ławki.
Starzy żeglarze rozpoczęli swój występ. Z głośników wypłynęły w końcu pojedyncze dźwięki, aby następnie złożyły się w harmonijną całość. I usłyszeliśmy...

LINK <== KLIKNIJ, ABY USŁYSZEĆ

"Żegnajcie nam dziś, hiszpańskie dziewczyny,
Żegnajcie nam dziś, marzenia ze snów,
Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora,
Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów.

I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny,
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił,
Leniwie popłyną znów wachty godziny,
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił.

Niedługo ujrzymy znów w dali Cape Deadman
I Głowę Baranią sterczącą wśród wzgórz,
I statki stojące na redzie przed Plymouth.
Klarować kotwicę najwyższy czas już.

I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny,
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił,
Leniwie popłyną znów wachty godziny,
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił.

A potem znów żagle na masztach rozkwitną,
Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight,
I znów stara łajba potoczy się ciężko
Przez fale w kierunku na Beachie, Fairlee Light.

I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny,
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił,
Leniwie popłyną znów wachty godziny,
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił.

Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover
I znów noc w kubryku wśród legend i bajd.
Powoli i znojnie tak płynie nam życie
Na wodach i w portach przy South Foreland Light.

I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny,
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił,
Leniwie popłyną znów wachty godziny,
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił."


To wszystko: wakacje, pełny luz, mazurski klimat, szanty i... on będący obok... To wszystko sprawiało, że czułem się jak w niebie. Miałem ochotę się do niego przytulić, ale...

Nie, on jest hetero. Nie będę ryzykował, bo stracę przyjaciela... Niech będzie tak jak jest...

I kiedy w najlepsze siedzieliśmy słuchając kolejnych szant, przy słowach "10 w skali Beauforta", a dokładniej
"I nagle ktoś jak papier zbladł
/Sztorm idzie panie bosman/"
poczułem jak zimne krople wody zaczynają obijać się o moje czoło.
-Nie chciałbym straszyć - zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć, gdyż w tej samej chwili deszcz lunął z nieba jakby go ktoś wiadrami wylewał.
-Tam - krzyknąłem - pod ten daszek.
Nie daleko sceny stało kilka stołów, nad którymi zbite były daszki. Zanim jednak dobiegliśmy, zostało tam miejsce tylko na jedną osobę.
-Właź - krzyknąłem do Seby i pchnąłem go pod daszek. Już miałem iść poszukać sobie jakiegoś schronienia, kiedy poczułem silny uścisk na ramieniu i mimo wyraźnego sprzeciwu zostałem przyciągnięty w przeciwną stronę, niż miałem zamiar iść.
-Zmieścimy się obaj - powiedział Sebastian, po czym cofnął się najdalej jak mógł, a mnie pociągnął ze sobą, tak, że w tym momencie opierałem się plecami o jego brzuch. Pod daszkiem było tak ciasno, że Sebastian musiał zostawić swoją rękę przełożoną przez mój bark i oprzeć ją na mojej klatce - Sorki, ale nie mam miejsca na własną rękę. Nie będzie Ci przeszkadzało?

Mi przeszkadzało? Chyba sobie żartujesz!
-Nie - odpowiedziałem. W tym momencie było mi jak w niebie. Nie przeszkadzało mi zimno, mokre ubrania. Zapomniałem o wszystkim. Obiekt moich westchnień stał za mną, czułem jego bliskość. Ba! czułem jego zapach... Czego tu jeszcze chcieć? Jedna rzecz mnie ciągle zastanawiała... Kilkukrotnie miałem dziwne wrażenie, że Sebastian się nachyla i czuję jego oddech na swoim karku... Dziwne, ale... możliwe ze mi się po prostu zdawało.
Po ok 40 minutach deszcz ustał. Dalszą część występu odwołano.
No i nici z naszego nocnego pływania i grillowania. Cóż... Nadrobimy to jutro
Przemoczeni do suchej nitki wróciliśmy do domku. Zmęczeni całym dniem przebraliśmy się w suche ubrania i momentalnie zasnęliśmy.

5

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin