Za Pierwszym Podejściem.doc

(54 KB) Pobierz

ZA PIERWSZYM PODEJŚCIEM
Johny



  Ostatni tydzień lipca. W Hiszpanii płonęły lasy, a w Warszawie wiatr delikatnie oswajał moje ciało z 30-stopniową temperaturą i żarem słońca. Trzy dni wcześniej wróciłem z Mazur, gdzie spędziłem wakacyjne dwa tygodnie. Leżenie w łódce na jeziorze przyniosło pożądany efekt. Miałem ładnie opalone całe ciało.
  Rano spotkałem się z Kamilą, zapisała się na prawo jazdy. Też miałem robić prawko w te wakacje, ale wyjazd trochę pokrzyżował mi plany.
  – Ale jeszcze nic straconego, mieliśmy dopiero dwa zajęcia teoretyczne. Chodź, są jeszcze miejsca, na pewno cię przyjmą – zachęcała mnie Kamila.
  – W sumie, czemu nie, spróbuję – odpowiedziałem.
  I tak środowe popołudnie spędziłem w szkole nauki jazdy.
  Te trzy i pół tygodnia bardzo szybko zleciało. Kolejne zajęcia, teoria, teoria i jeszcze raz teoria. Potem przyszedł czas na test w szkole. Tylko jeden błąd – zatem mogę przystąpić do pierwszych jazd. Okazało się, że mieliśmy z Kamilą tego samego instruktora. I oboje zaczęliśmy jazdy tego samego dnia – ona rano, ja popołudniem. W zasadzie cały ten kurs zacząłem robić dość późno, bo mając dwadzieścia dwa lata, podczas gdy wielu dużo młodszych już szczyci się posiadaniem tej plastikowej karty.
  Byłem tego dnia bardzo podekscytowany. Kamila zadzwoniła po swoich jazdach i powiedziała, że jest spoko, że na pewno mi się spodoba, bo fajny samochód i instruktor też w porządku.
  Dochodziła 17:00, największy upał już minął i lekki wiatr przyjemnie chłodził ciało. Czekałem już na miejscu spotkania. Minutę przed 17:00 podjechała "eLka". Młoda dziewczyna wysiadła i poszła w stronę przystanku, a od strony pasażera wysiadł... skejt. Może nie do końca skejt, bo tylko miał trochę spuszczone spodnie, a poza tym wyglądał normalnie. Brunet, lekki zarost, szczupły, na oko metr osiemdziesiąt i, jak się później okazało, dwadzieścia sześć lat.
  – Cześć, mam na imię Piotrek, a ty zapewne jesteś Tomek – zagadnął mnie mój instruktor.
  – Tak, cześć... Miło cię poznać. To co, zaczynamy? Ale ostrzegam, to nie będzie dla ciebie łatwy kurs, nigdy wcześniej nie jeździłem samochodem – zastrzegłem na wstępie.
  – Spokojnie, na pewno nie będzie tak źle. Kamila mi wspominała o tobie, mówiła, że zdolny jesteś, więc myślę, że nie będzie problemu.
  Zrobiło mi się trochę głupio. Czyli rozmawiali o mnie. Jutro ją ochrzanię!
  Pierwsza godzina zleciała bardzo szybko i okazało się, że tak strasznie nie było. Miałem wyczucie z biegami i sprzęgłem, samochód zgasł mi tylko dwa razy, co, jak przyznał Piotrek, było świetnym wynikiem.
  Po tygodniu jeżdżenia po mieście i na placu, zdążyliśmy się trochę poznać, nawet złapaliśmy wspólne tematy. Piotrek mi opowiadał o sobie i o swojej dziewczynie, ja też byłem dość wylewny. Kamila także była z siebie zadowolona, choć Piotrek się z nią trochę drażnił, co ją czasem irytowało.
  Po którejś kolejnej jeździe spytała, czy zauważyłem, że w sumie nasz instruktor jest cholernie przystojny. Nie zwróciłem na to uwagi, ale od tego dnia zacząłem na niego inaczej patrzeć i uważnie obserwowałem jego ruchy na placu. Faktycznie, przystojny. Nawet specjalnie przewracałem pachołki, wtedy widziałem jak pochyla się i napręża swoje pośladki. Był seksowny, nie można mu tego odmówić. Nogi miał ładnie owłosione, lekko umięśnione łydki. Ale co mi po tym, był hetero. Raz nawet widziałem jego dziewczynę, podjechaliśmy do niej pod dom, bo chciał jej przekazać jakąś płytę. Czułościom nie było końca, a ja miałem wrażenie, że z każdą sekundą coraz mniej ją lubię.
  Po dwóch tygodniach zostało nam już tylko sześć godzin do wyjeżdżenia i potem przyjdzie czas na zapisy na egzamin.
  Któregoś piątkowego popołudnia Piotrek zaproponował, żebyśmy w niedzielę wybrali się we czwórkę (ja, Kamila, Piotrek i jego dziewczyna) na rowery. Pomyślałem – czemu nie? Wszyscy mieliśmy wolną sobotę, pogoda idealna, las niedaleko, więc moglibyśmy pojeździć sobie z dala od ulicznego szumu.  
  Umówiliśmy się na 14:00 przy wjeździe do lasu. Cała czwórka stawiła się punktualnie. Po godzinie jeżdżenia zrobiliśmy sobie przerwę. Dziewczyny oznajmiły, że są głodne, a w plecakach mieliśmy tylko wodę mineralną.
  – To może pójdziecie z Piotrkiem do sklepu? To niedaleko – zaproponowała Kamila.
  I tak po chwili szliśmy ścieżką, gadaliśmy jak zawsze o głupotach, aż w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że chyba nie tak poszliśmy, bo sklepu nie widać, a nam się ukazała jakaś dziwna polana w środku lasu, której wcześniej nie widzieliśmy.
  – Super miejsce, żywej duszy nie ma, dookoła las, a na polanie samo słońce. Tomek, zadzwoń po dziewczyny, niech tu przyjdą, możemy się poopalać – Piotrek nie mógł się nadziwić urokowi tego miejsca.
  Zadzwoniłem po dziewczyny, wytłumaczyłem, że zabłądziliśmy, ale tu jest tak super, że... I wytłumaczyłem im, jak mają trafić. W ciągu pół godziny z hakiem powinny być, bo marudziły, że muszą jeszcze prowadzić nasze rowery.
  – To co, robimy mały desant na tę polankę? – zapytałem.
  – Jasne, stary, tu jest super, chodź na słońce – Piotrek wszedł na środek polany, po drodze zdejmował koszulkę. Ruszyłem za nim. W ciągu chwili Piotrek stał już tylko w krótkich spodenkach i rzucił się na wysoką trawę. Uznałem, że zrobię podobnie. Zaczęliśmy się opalać. Wtedy Piotrek powiedział:
  – Wiesz co? Wykorzystam czas, dopóki nie ma dziewczyn i poopalam się na waleta. Bądź czujny i daj znać, jakby się pojawiły. Nie chcę, żeby Kamila dostała zawału – Piotrek zaczął się śmiać, po czym ściągnął spodnie, majtki i położył się na brzuchu, układając dyskretnie pod sobą swojego penisa. Oblizałem wargi. Miał naprawdę ładne ciało, kształtne pośladki i czułem, że mojemu przyjacielowi też się to podoba, bo od razu poderwał mi się w spodniach. Dlatego nie zdecydowałem się na waleta. Piotrek zaczął coś opowiadać o jakiejś swojej kursantce, a ja mogłem podziwiać jego piękne ciało. Co za kara, że nie mogłem go dotknąć! I musiałem się męczyć, żeby postawiony na baczność mój mały nie dał po sobie poznać, jak mu się Piotrek podoba.
  Minęło jakieś czterdzieści minut, gdy naraz usłyszałem głos Anety, dziewczyny Piotrka, i to tuż całkiem blisko! Zajęty obserwacją Piotrka nie byłem wystarczająco czujny!
  – Chłopaki, to wy?
  – Tak, tu jesteśmy – odkrzyknąłem, a Piotrek w tym czasie z zaskoczenia szybko zarzucił na siebie tylko spodenki. – Piotrek, a slipy? – szepnąłem.
  – Nie ma czasu! Schowaj je do plecaka, szybko! – rzucił je we mnie, a ja czym prędzej wcisnąłem je do plecaka. Byłem zaskoczony, ale po chwili pojawiły się dziewczyny i wszystko wróciło do normy.
  Siedzieliśmy na polanie jeszcze z godzinę, aż w końcu, nie wytrzymując głodu, postanowiliśmy wracać do miasta.
  Dopiero w domu przypomniałem sobie o slipkach Piotrka. Szybko rzuciłem się do plecaka i zacząłem je oglądać. Ładne, jasno-beżowe, dobra marka. Po chwili zastanowienia postanowiłem je powąchać. Nigdy wcześniej tego nie robiłem... Tak, zapach jego ciała, zapach chłopaka – i momentalnie się podnieciłem. Przywróciłem myślami widok jego jędrnych pośladków. Szkoda, że nie widziałem penisa, musi się dobrze układać w tych slipkach, jego ślad jest tu idealnie uformowany... I zapragnąłem nagle, żeby Piotrek się tu znalazł... Marzenie... Muszę mu je oddać na następnej jeździe. A szkoda, chciałbym je zatrzymać. Może zapomni? Nie będę przypominał. Jak się zapyta, to oddam.
  Tymczasem mijał tydzień, a na kolejnych jazdach Piotrek nawet nie nawiązywał do tematu. Ale w końcu w sobotę zapytał:
  – Tomek słuchaj, ja mam jutro wolne, a tobie zostały ostatnie dwie godziny. Co ty na to, gdybyśmy powtórzyli nasz wypad na polanę?
  – Ja chętnie, ale Kamili nie będzie, ma wyjazd.
  – No to trudno, będziemy we trójkę. Szkoda, żeby tamta opalenizna się zmarnowała.
  – Ok, jeśli chcesz, to ja chętnie – odpowiedziałem.
  Następnego dnia spotkaliśmy się na umówionym parkingu. Wyjeździliśmy ostatnie dwie godziny i skierowaliśmy się w stronę lasu. Zaparkowaliśmy przy tej znanej nam leśnej dróżce. Aneta wysłała Piotrkowi wiadomość, że jest dużo wcześniej i będzie czekała tam na polanie. Ok. W drodze przez las cały czas śmialiśmy się. Pół godziny, czterdzieści minut – nie wiem. Dochodziła 15:00, ale słońce jeszcze mocno grzało. Kiedy doszliśmy na miejsce, Aneta nie miała dobrej miny.
  – Chłopaki, muszę wracać, właśnie dostałam smsa, że mamy gości, przyjechał mój chrzestny, którego nie widziałam kilka miesięcy... Możemy to przełożyć na następny weekend?
  – Szkoda, ale skoro tak się złożyło, to nie widzę przeszkód – odpowiedziałem. Piotrek był wyraźnie zawiedziony, Aneta chyba to zauważyła.
  – To wiecie co? Zróbmy to inaczej. Wy sobie zostańcie, zjecie to, co tam przygotowałam – wskazała gęste zarośla, gdzie leżała biała pękata reklamówka – a ja wrócę sama. Obiecuję, że następnym razem zostanę dłużej – powiedziała.
  – No dobra, ale odprowadzę cię chociaż do drogi – zaoferował Piotrek, a do mnie dodał: – i zaraz tu wrócę.
  Poszli. Zostałem sam. Na polanie ani żywej duszy, pewnie nikt nawet nie wie o jej istnieniu. Uznałem, że zanim Piotrek wróci, ja spróbuję poopalać się na waleta, w końcu byłem sam. Zrzuciłem z siebie koszulkę, spodnie, sandały, a na końcu białe bokserki. Czułem się wspaniale. Leżałem w słońcu, pod plecami miałem miękką trawę, a delikatny wiatr drażnił przyjemnie moje sutki i rzadkie włoski na klacie i wokół penisa. Momentalnie przypomniał mi się widok Piotrka leżącego tutaj tydzień wcześniej i mój mały przyjaciel momentalnie się pobudził. Zacząłem się lekko pieścić, najpierw sutki, potem penisa, a delikatny wiatr buszujący po moich włoskach wzmagał to podniecenie. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem się delikatnie onanizować... Oprzytomniałem, gdy zobaczyłem wychodzącą z lasu sylwetkę. Piotrek! Momentalnie odwróciłem się na brzuch, układając staranie penisa pod sobą. Było to trudne, ale po chwili leżałem bez ruchu, z gołym tyłkiem na wierzchu. Przyszedł Piotrek.
  – He, widzę, że już zacząłeś się wygrzewać. Na luzie, ja też się rozbieram – powiedział.
  Stanął przede mną. Ściągnął t-shirta. Był w tych samych spodniach, które widziałem pierwszego dnia naszej znajomości. Poczułem, jak mój penis wbija się w ziemię, musiałem się poprawić. Piotrek położył się obok, ale nie zdjął spodni. Czułem się trochę rozczarowany.
  – To dziś bez waleta? – zapytałem.
  – A co, wolisz z...? – uśmiechnął się.
  – Mi to wisi. Ja dzisiaj chcę się cały opalić.
  – Wisi? A kręcisz się, jakbyś na gwałt potrzebował kreciej dziury – odpowiedział wesoło.
  – Chciałbyś – odrzekłem kryjąc zmieszanie, po czym spojrzałem w górę, w niebo.
  – Wiesz co, w zasadzie to i ja bym na waleta... – powiedział nagle Piotrek. – Pod warunkiem, że zdejmiesz mi spodnie, bo już nie chce mi się już wstawać.
  – Żartujesz sobie? – poderwałem się zaskoczony, ale zaraz opadłem z powrotem na brzuch. – A co to ja jestem...? – musiałem udawać irytację, żeby nie poznał, jak bardzo spodobał mi się ten pomysł!
  – No co, nie są brudne, piorę je co kilka dni – odpowiedział, kryjąc na wargach przewrotny uśmiech wesołego chochlika.
  W zasadzie... co mi szkodzi? Ale z drugiej strony... przecież jak się podniosę, na jego widok znów mi stanie! Ok, będę się kontrolował, szybko zdejmę mu spodnie i rzucę się z powrotem na trawę.
  Piotrek leżał na plecach. Podparłem się na łokciu i zacząłem odpinać mu guzik po guziku. Ręce mi drżały, nie umiałem tego opanować. W końcu przyszedł ostatni... Piotrek lekko uniósł biodra, a ja ściągnąłem mu dżinsy. I zaniemówiłem. Nie miał bielizny, a jego penis był w półwzwodzie i powoli, kołysząc się, podnosił się w górę. Z trudem się opanowałem...
  – Ooo... czy dzisiaj też ubierałeś się w pośpiechu, że zapomniałeś o slipkach? – zapytałem na wpół wesoło, na wpół ironicznie.
  – Nie. Liczę, że w końcu oddasz mi tamte – odrzekł z tym samym uśmiechem, po czym uniósł się, usiadł i niespodziewanie pocałował mnie w usta. Mały, krótki, lecz mocny pocałunek. Straciłem oddech... i odchyliłem się, przerażony.
  – Co ty robisz?! Aneta... Przecież jesteś hetero! – moje zdziwienie musiało wyglądać dziecinnie naiwnie, bo Piotrek roześmiał się w głos, objął mnie przez plecy i z dziwną czułością rzekł:
  – Hetero czy bi, co za różnica. Ważne, że ty nie jesteś hetero – i ponownie opadł na plecy, prezentując mi całego penisa w pełnym wzwodzie. – No chodź, wiem, że tego chcesz, ja również chcę – i pociągnął mnie ku sobie.
  Zaczęliśmy się całować, namiętnie, jak nigdy z nikim wcześniej się nie całowałem. Tak; miał rację: bardzo tego pragnąłem. Pragnąłem jego! Piotrka! Czułem, że coś od środka aż mnie rozsadza! Zdałem sobie sprawę, ze to jest – pożądanie... Obaj byliśmy podnieceni. Ale on czekał, żebym to ja przejął inicjatywę. Ok... Po omacku odnalazłem jego zadziornego penisa i dwa jajeczka w niedużej mosznie. Zacząłem nimi delikatnie obracać, nie przerywając pocałunku. Było wspaniale, czułem język faceta, którego bardzo pragnąłem. Tego, o którym kilka razy już śniłem. Teraz pieściłem jego nagie ciało...
  Tego dnia pierwszy raz kochałem się z chłopakiem, z facetem, z mężczyzną. Powiedział:
  – No wejdź, chce cię poczuć, chcę zobaczyć, jak to jest...
  Wszedłem. Nie było łatwo, ale... ale za drugim razem już było dużo lepiej.
  Wychodziłem i wchodziłem. Z przerwami na krótki odpoczynek i ponowne nabranie sił. Ja chciałem – i on chciał. Razem – dokładnie półtorej godziny...
  – A... Aneta? – spytałem, gdy dzieliliśmy między sobą kurczaka, którego nam przygotowała i zostawiła w cieniu zarośli.
  – Sypiam z nią... Normalne, nie? A Kamila...?
  – Przyjaciółka, koleżanka. Nie spałem z nią. Z nikim jeszcze nie...
  Nie pozwolił mi dokończyć. Zamknął mi usta pocałunkiem, usta pełne pieczonego kurczaka. Zakrztusiłem się – i obaj wybuchliśmy śmiechem.
  – Więc to ze mną miałeś swój pierwszy raz? – spytał poważnie, patrząc mi w oczy.
  – Tak...
  Pokiwał głową; wzruszył ramionami.
  Ten dzień wszystko zmienił w moim życiu. Nic już nie było tak samo...
  Piotrek zerwał z Anetą, ale nie z mojego powodu, chociaż gdy tylko była okazja, mój penis dawał nam rozkosz. Robiłem to coraz lepiej, a Piotrek mówił, że już nie wyobraża sobie naszego spotkania bez seksu... Zabolało mnie trochę, że zaraz po Anecie znalazł sobie inną dziewczynę i wiem, że z nią sypia. Zakochałem się w nim, ale zrozumiałem, że on nie traktował poważnie naszego związku. Chciał tylko seksu. Spotykaliśmy się i wtedy, gdy rzucił Sylwię, ale zaraz potem miał następną... Ze mną nadal się spotyka. Wiem, że jestem naiwny. Gdy wychodzi od dziewczyny, dzwoni do mnie. Nie potrafię mu odmówić. Wtedy kochamy się w jego samochodzie... Raz spytałem go, z kim jest mu lepiej: ze mną czy z dziewczynami. Odpowiedział, że nie zrezygnuje ani z tego, ani z tego. A ja, chociaż to sobie obiecywałem już setki razy, też nie mogę z niego zrezygnować.
  Aha... egzamin na prawko zdałem za pierwszym podejściem.
                                                                                                                Johny

Zgłoś jeśli naruszono regulamin