Wymarzony urlop [Lunae].doc

(100 KB) Pobierz
Wymarzony urlop

Wymarzony urlop

autor: Lunae

Kategorie: Fanfiki > Manga & Anime > Fake | Bohaterowie: Brak

Dozwolone od: 13+ | GATUNEK TEKSTU: komedia

OSTRZEŻENIA: Brak

Pojedynki: | Serie: Brak

Opublikowane:06/01/2007 | Uaktualnione: 06/01/2007 | Liczba słów: 6580 | Rozdziały: 1 | Skończone: Tak

 

Ten fic, lemon jest luźną fantazją opartą o mangę i anime pt.: "Fake". Z cech charakteryzujących głównych bohaterów pewnie dużo nie zostało. Ale może... Może coś jednak tam z nich jest oprócz imion, wyglądu zewnętrznego i miejsca pracy.

Poza tym w zamyśle miał być krótszy, dużo krótszy ale jakoś tak niechcący...

 

 

 

Jest taki czas w związku dwojga ludzi, gdy zna się już ciało swojego partnera na tyle dobrze, żeby wiedzieć gdzie dotknąć i pocałować by sprawić jak najwięcej przyjemności. I wtedy pojawia się ochota by…

wyjechać gdzieś w plener na tydzień i pobaraszkować na łonie natury. Z wielce zaciekawionym niedźwiedziem Gryzlli, który podniecony okrzykami będzie ciężko dyszeć nad waszymi karkami. Po tym tygodniu obowiązkowy urlop.

zabrać w nocy swoje małe uke na ostrą dwu lub trzy dniową imprezkę, upić go - troszeczkę, a potem wykorzystać w jakimś ciemnym, niebezpiecznym zaułku. Efekty mogą was zaskoczyć. Jedyny minus to ogromny kac i światłowstręt (NIE, nie chodzi mi o wampiry!!! Baka! Tylko o gigant migrenę!) przez następne cztery dni. Obowiązkowy urlop z pracy.

zakopać się w pościeli we własnej sypialni na co najmniej miesiąc i robiąc sobie maraton poeksperymentować z różnymi podniecającymi zabaweczkami. Ale żeby przez miesiąc nie wychodzić z mieszkania trzeba… obowiązkowo mieć urlop.

A żeby mieć urlop to trzeba mieć NORMALNEGO szefa!

 

 

Nowojorski 27 wydział policji.

Wydział kryminalny.

 

 

- Szefie!… Daj mi i Ryo tydzień wolnego! - zielonooki mężczyzna leżał górna połową ciała na biurku i opierając się mocno na stopach poruszał całym meblem (patrz anime: 00:16:27 - niezapomniana scena!) - Jeśli tego nie zrobisz, odejdę!

- Dobra możesz odejść! I nie zawracaj sobie głowy wracaniem z powrotem. Jesteś taki bezużyteczny. Powinieneś być wdzięczny za swoją pracę!

- Nie mów tak! Błagam cię! Szefie, błagam cię!

- Nie!

- Tydzień to nie jest długo! Ja chcę, ja chcę, ja chcę…

- Mieliście wolne w wakacje, miesiąc temu! Wykorzystaliście swój limit na ten rok!

Minęło dziesięć minut

- Ja chcę, ja chcę, ja chcę… tylko cztery dni, co to jest, cztery dni?!?!?!

Zegar wolno odmierzał następne minuty, dziesięć następnych minut!

- Ja chcę…

- NIE! WYJDŹ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wrzask szefa wypłoszył, w końcu, mężczyznę, który cichutko podszedł do drzwi i je otworzył. Przeszedł przez próg i jeszcze na chwilę odwrócił się w stronę szefa

- To nie! - powiedział obrażony

I zrobił *jebs* drzwiami (tzn. zamknął je energicznie J… dość… bardzo… wypadły z futryny?).

No tak.

Normalny szef.

Z normalnymi podwładnymi?

 

Więc skoro nie ma urlopu… to… Sugestywne te kropeczki w mojej wypowiedzi, prawda?

 

- I co Dee, dostaliśmy urlop?

Mężczyzna usiadł zrezygnowany na krześle i smętnym wzrokiem zapatrzył się w ciemne oczka kochanka.

- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem, popijając zimną kawę z ulubionego kubka Ryo.

- Myślę, że nie! - Ryo przesłał Dee uroczy, rozbawiony uśmiech.

- Skąd wiesz? - udał zdziwienie wykrzywiając złośliwie twarz w stronę biura przełożonego.

- Było słychać. - zaśmiał się cicho i przeczesał dłonią miękkie brązowe włosy

- Wcale nie jesteś tym zmartwiony! - Dee odwrócił się w stronę rozmówcy groźnie marszcząc brwi - Słuchaj Ryo… czy ty… przypadkiem… nie jesteś z tego zadowolony???

- Randy! - głośny krzyk dobiegający za szklanych drzwi uratował mężczyznę od odpowiedzi - W tej chwili do mnie. I przyprowadź z sobą Dee. Albo nie! Nie chce go widzieć!

- To może wyślesz nas na urlop, skoro nie chcesz mnie widzieć!

Dee oberwał po głowie zwiniętą w rulon gazetą.

- Ryo! - powiedział z pretensją w głosie, łapiąc się za bolącą część ciała - Za co mnie bijesz?

- Jakbyś nie wiedział! - parsknął rozbawiony w odpowiedzi stojąc już koło drzwi

 

Za oknami robiło się coraz ciemniej, większość pracowników z dziennej zmiany poszła już do domu. Przyszli za to ludzie z nocnej zmiany.

 

Dobre dwadzieścia minut później.

 

- Czego chciał?

- Widzisz to? - Randy wyszedł z gabinetu z trzema pełnymi teczkami i teraz stał przed biurkiem Dee i gniewnie marszczył brwi. Nie czekając na odpowiedź rzucił teki na blat i powiedział - To są TWOJE zaległości w pracy papierkowej! I nie rozumiem dlaczego to JA musiałem wysłuchiwać o TWOJEJ niekompetentności, braku fachowości, systematyczności i zerowej odpowiedzialności!

Brązowe spojrzenie spoczęło na ściennym zegarze i powróciło do zszokowanych zielonych oczu

- Ja mam wolne. A ty siedzisz po godzinach i odrabiasz zaległości, które zbierały ci się od trzech miesięcy!

Odwrócił się i zabrał płaszcz wiszący na wieszaku koło drzwi. Podszedł do zszokowanego Dee i rozejrzawszy się uprzednio (nikogo nie było) cmoknął go w policzek.

- Dobranoc!

Wyszedł nie odwracając się. Dopiero będąc na schodach usłyszał rozpaczliwy wrzask kochanka

- Ryo, nie zostawiaj mnie tu samego!!!!!!!!!

Mężczyzna śmiejąc się zbiegł po ostatnich schodach i wyszedł na ulice. Odetchnął głęboko świeżym, pachnącym kwiatami powietrzem i… STÓJ! Wróć! Jakim świeżym powietrzem!?!?!? Jesteśmy w centrum Nowego Jorku! Tu nie ma świeżego, pachnącego kwiatami powietrza! …i wyszedł na ulicę. Skrzywił się oddychając powietrzem zatrutym spalinami. Wzruszył jednak po chwili ramionami, dochodząc do wniosku, że i tak kocha to miasto. Ponieważ tutaj spotkał miłość swojego życia. I ta miłość właśnie wychylała się przez okno z drugiego piętra, krzycząc

- Ryo! Okrutny! Wróć do mnie! Albo najlepiej po mnie!!!

Wołany mężczyzna popatrzył do góry i widząc, że koledzy wciągają rozhisteryzowanego Dee do środka pomachał mu dłonią i odszedł raźnym krokiem w stronę mieszkania podśpiewując sobie pod nosem sprośna piosenkę.

 

Było już całkiem późno gdy do domu dotarł Dee. Rozebrał buty i nie zdejmując kurtki rzucił się na kanapę. Wyjęczał do pochylającego się nad nim Ryo

- Ten tyran kazał mnie pilnować! I musiałem to wszystko skończyć dziś…chce tylko…

- Wiem! Najeść się, umyć i iść spać! - dokończył Ryo śmiejąc się cicho, jednocześnie pomógł podnieść się Dee z kanapy i zdjął z niego kurtkę - Marsz do łazienki a ja odgrzeje ci jedzenie!

 

Ryo siedząc na kanapie z filiżanką herbaty, patrzył z ciekawością na jedzącego Dee. W końcu spytał

- Powiedz mi kto cię pilnował!

- Mister Kapo! No wiesz, prawa ręka szefa!

Randy zaczął się śmiać.

- Stała nad tobą z batem i pilnowała byś skończył? Znając Joann to nie wypuściła cię dopóki nie skończyłeś. Mam rację?

Dee przełknął ostatni kęs i wzniósł oczy ku niebu. Zahaczając o sufit. Auł…

- Coś w tym stylu.

Podniósł się z krzesła i uniósł ręce do góry rozciągając mięśnie. Odłożył brudny talerz do zlewu i zalał go wodą.

- Może byś umył po sobie naczynia?

Spytał Randy widząc zmierzającego ku niemu mężczyznę. I jego diabelski uśmieszek na twarzy! Ajć!

- Co kombinujesz???

- Czy ja słyszę obawę w twoim głosiku? - Dee zachichotał szelmowsko schylając się nad odsuwającym się do tyłu kochankiem

- Nic a nic! - odpowiedział przełykając ślinę i odsuwając kubek na bezpieczną odległość. Uniósł twarz do pocałunku

Połączyli się w dłuuuuuuuugim naaaaaaaaaaamiętnym poooooooooooocałunku! Ich języki prowadziły swoistą bitwę zaczepną. Aż połączyły się w jednym zmysłowym suwie. Mniam to jest dobre, wysapał Ryo czując delikatne zęby Dee na swojej dolnej wardze. Odchylił lekko głowę do tyłu pozwalając się ugryźć w szyję.

- Jak ja to lubię - wydyszał jęcząc zmysłowo i unosząc biodra do góry. Zamknął oczy oddając się pod pełne władanie gorącym i spragnionym wargom kochanka. Przytulił się mocno do niego obejmując go za szerokie barki

- Kurwa!!!!!! Mać!!!!!!!!

Dee odskoczył jak oparzony od rozanielonego Ryo. Dopiero po upływie sekundy Randy otworzył oczy i z dezorientacją spojrzał na mężczyznę.

- Co? - spytał niezbyt przytomnie spoglądając na rozzłoszczonego Dee. Który szarpiąc ściągał, zrywał, z siebie koszulę. - Co się stało?

Spytał przytomniejąc na tyle by zadać konkretne pytanie

- Następnym razem, zanim się do ciebie dobiorę, kotku, zabiorę ci kubek z gorącą herbatą! Dobrze?

Randy spojrzał niepewnie na kubek, teraz już pusty, trzymany w własnej dłoni i na nagie do pasa ciało kochanka

- Ups! - miał na tyle przyzwoitości by się zarumienić zawstydzony. Ale zaraz mu to przeszło - To twoja wina! Mogłeś mnie, aż tak bardzo nie podniecać!

- Jaaasne… - zamruczał cicho Dee odwracając do tyłu głowę i próbując spojrzeć na własne plecy.

- Nic ci nie jest? - w głosie Ryo NAPRAWDĘ słychać było zmartwienie, gdy uniósł się i spróbował odwrócić mężczyznę tyłem do siebie, by obejrzeć jego plecy.

Czując na sobie ciekawskie dłonie kochanka, teraz puste (uff… kubek bezpiecznie stał na podłodze), Dee uśmiechnął się rozbrajająco i pogładził jego policzek

- Nic mi nie jest kotku. Ale to dobrze, że się o mnie martwisz! - rzucając go na kanapę dodał śmiejąc się lubieżnie - Będziesz musiał mi to wynagrodzić!!!

- Jak? - zapytał zaczepnie leżąc na miękkich poduchach i pieszcząc gładką klate piersiowa pochylającego się nad nim Dee

- Zaraz ci pokażę… - zamruczał wpijając się w szyję leżącego pod nim mężczyzny.

Po paru minutach gryzienia, lizania i podszczypywania zapomnieli o nieprzyjemnej przygodzie sprzed chwili.

- Och, Dee…

Jęczał Randy wijąc się zmysłowo i przytulając mocno do napiętego ciała kochanka. Czując zsuwająca się dłoń Dee po żebrach wygiął do góry biodra i wyszeptał do jego ucha.

- Jesteś taki cudowny… rozbierz mnie… - dłoń Dee zawędrowała pomiędzy ich spragnione ciała -Och! Tak!!! Ooooo…

- Coooaaaahm… -szeroki ziew - robicie?

Łups…

- Auł… - Dee uniósł się z podłogi na którą przed sekundą zrzucił go Ryo i pocierając bolący łokieć wychylił się znad oparcia kanapy.

- Co ty tu do cholery robisz, Bikky?

- Mieszkam, gdybyś zapomniał! - chłopak przecierał zaspane oczy kantem dłoni i patrzył niezbyt przytomnie - Gdzie jest Ryo? Krzyczał i to mnie obudziło.

- Nic mu nie jest! - mężczyzna spojrzał na leżącego Ryo, który wgryzał się w własne ramię próbując powstrzymać wybuch śmiechu. Jego ciemno brązowe oczy błyszczały od tłumionego rozbawienia, a po ich wspólnym podnieceniu zaginął wszelki ślad… chlip! Ale ja mam dziś dzień!

- Naaaahm - ponownie szeroki ziew - Na pewno nic mu nie jest?

Ryo oberwał lekkiego kuksańca pod żebra i śmiejąc się cichutko wychylił głowę znad oparcia

- Nic mi nie jest, Bikky. Idź spać! Jesteś zmęczony…

- Taaaaaahmk - wiadomo co - Idę…

Chłopak zrobił tył zwrot i poczłapał się do własnego pokoju. Mężczyźni patrzyli za nim do czasu aż nie zamknął za sobą drzwi.

- To na czym skończyliśmy? - zapytał z ponowną ochotą Dee

- Na myciu naczyń! - ostudził jego zapał Ryo i umknął spod próbującej go złapać dłoni mężczyzny

Wstał i podnosząc kubek podszedł do zlewu. Usłyszał jęk pełen zawodu dobiegający od strony kanapy

- Dlaczego mi to dzisiaj robisz?

- Do mnie mówisz? - spytał z śmiechem odwracając głowę i patrząc na wtuloną w poduszkę twarz Dee

- Nie! - parsknął rozzłoszczony - Do tego u góry!

- Naszego sąsiada? Nie ma go dzisiaj w nocy, wyjechał, nie pamiętasz?

Mężczyzna zanim się odwrócił z powrotem w stronę zlewu przesłał leżącemu uroczy, niewinny, bezczelny uśmiech.

- O rany! - usłyszał tylko jęk rozpaczy w odpowiedzi

 

Kiedy tylko znaleźli się w sypialni Ryo przytulił się do leżącego, podnieconego ciała kochanka.

- Nadal masz ochotę? - spytał się nieśmiało z słodkim rumieńcem na twarzy

- Zawsze mam na ciebie ochotę! - wyszeptał Dee obejmując mocno ramionami Ryo i wciągając go na swoje ciało - Przecież o tym wiesz!

Zamruczał cichutko wprost do uszka. Randy czując ciepło oddechu na swoim ciele zadrżał rozkosznie w odpowiedzi. Uniósł twarz i nadstawił gardło do całowania

- Wiem co ty lubisz…

Wyszeptał Dee liżąc grdykę kochanka.

- Uuuchmmm… - z zaciśniętego gardła wydostał się nieokreślony dźwięk wyrażający mnóstwo przyjemności

Jego ciało zaczęło pulsować, podniecone gładzącymi go dłońmi. Dee z premedytacją wjechał palcami między jego ściśnięte uda. Ryo jęcząc z cicha rozszerzył nogi, otwierając się na pieszczące go palce. Dee ścisnął mocno pośladki obcierającego się o niego mężczyznę i położył palec wskazujący na odbycie Ryo. Nadusił leciutko wsuwając kawałeczek

- Och… tak… mocniej! - dyszał mu w szyję Randy podniecony. Przesuwał się delikatnie pieszcząc własną męskość o delikatną skórę na brzuchy Dee - Wejdź we mnie! Ochhhhh… Tak jak lu

Puk! Puk! Cichy dźwięk pukania w drzwi przerwał rozpoczęty wyraz. Znieruchomieli oboje, mając nadzieje, że dźwięk się nie powtórzy. Niech to tylko będzie omam słuchowy, pragnęli obydwoje. Nadaremnie!!!! PUK, PUK!!! Tym razem głośniejsze pukanie przerwało cisze panującą w pokoju.

Ryo zsunął się z ciała Dee i sięgnął na podłogę po pidżamę! Podał ją również Dee, który przeklinał cicho lecz zawzięcie. Kiedy kończyli się ubierać ponownie usłyszeli pukanie.

- O co chodzi?

- To ja Bikky. Mogę wejść?

Ryo zerknął szybko na pokój i ubranego Dee i powiedział

- Oczywiście, wejdź.

Pierwsze co zobaczyli to ogromne smutne oczka i trzęsącą się brodę. A w dłoniach mały trzymał zmiętoloną poduszkę

- Co się stało? - spytał zatroskany Randy i nie zwracając uwagi na złośliwe komentarze dobiegające od Dee odchylił trochę kołdrę i wyciągnął ramiona w stroną chłopca.

Który podszedł do niego szybko i wtulił się w wyciągnięte ramiona. Zachlipał uroczo i wyszeptał z twarzą wtuloną w rękaw pidżamy

- Miałem jakiś koszmarny sen!

- Ale to był tylko sen, Bikky. No już nie płacz! Co ci się śniło? - pytał, delikatnie gładząc plecy szlochającego chłopca

- Mój kochany tatuś… - zaszlochał głośniej i jeszcze mocniej wtulił się w rękaw przytulającego go mężczyzny.

Dee parsknął niedowierzająco, za co dostało mu się pełne zgorszenia i złości spojrzenie od Ryo.

- Czy… czy mogę z wami spać? Proszę! Ja się tak boje… - zadrżał konwulsyjnie, odchylając twarz i spoglądając wielkimi zapłakanymi oczętami na Ryo

Dee wymamrotał coś pod nosem co na pewno nie brzmiało jak zaproszenie. Został całkowicie, totalnie zignorowany, przez obydwóch.

- Proszę… - podciągając nosem

- Oczywiście, że możesz!

- Nie… - jęk pełen rozpaczy również został zignorowany

Bikky wlazł do łóżka i przełażąc ponad ciałem Ryo przeszedł na sam środek. Umościł sobie wygodne legowisko i przytulając się do ramienia Randy’ego spojrzał jeszcze na Dee. Spojrzenie chłopaka było… pełne triumfu i złośliwości!

- Zabije małego gówniarza!!!!!!!!!!!!!

Rozdarł się Dee podnosząc się i wyciągając dłonie do szyi chłopaka.

Po niecałej minucie znalazł się na kanapie w salonie! Sam! Rozwścieczony do nieprzytomności! No i… SAM!!!!!!!!!!!!

- Zamorduje gówniarza… uduszę…

A kiedy przypomniał sobie wyciągnięty język Bikky’ego zanim zamknął za sobą drzwi od sypialni to… krew się w nim gotowała.

Oj, Dee nie pospał sobie chyba tej nocy…

 

A ranek wcale nie był lepszy!

 

- WSTAWAJ!!!!!!!!!!! Ryo powiedział, że przed pracą masz mnie zawieść do szkoły!

- Zabiję… - wysyczał uchylając powieki i spojrzał w pełne rozbawienia oczy chłopca - I co się tak gapisz wstrętny gówniarzu!

- Ryo, Dee mówił coś do ciebie! - wredny uśmieszek pełen zadowolenia

- Co mówiłeś, Dee? Bo nie słyszałem - odezwał się Ryo z łazienki

- Nic nic! - odkrzyknął

A po cichu powiedział

- Spróbuj jeszcze jeden taki numer jak dziś w nocy to oddam cię do schroniska dla psów!

Bikky uśmiechnął się drwiąco, lecz nic nie zdążył odpowiedzieć ponieważ właśnie wszedł Randy i spytał

- Co jeszcze tu robicie? - uśmiechał się uroczo - Dee do łazienki a ty pomożesz zrobić mi śniadanie!

- Tak jest! - Bikky pokazał pełne uzębienie w szerokim uśmiechu

Kiedy tylko Ryo wszedł do kuchni Dee wstał z łóżka i pogroził pięścią małemu. Który uśmiechając się wrednie zawołał

- Ryo! A Dee powiedział…

Dee zaczął machać rękoma w geście paniki i pojednania, kiedy Ryo wychylił się z kuchni Bikky dopowiedział

- Dee powiedział, że z przyjemnością mnie odwiezie i że jeśli kiedyś jeszcze będę miał straszny sen to będę mógł u was nocować. Kochany Dee, prawda?

- Tak, kochany! - odpowiedział uśmiechając się czule i ponownie znikając w kuchni

- Bikky? - Dee uśmiechnął się wyciągając dwie dychy z kieszeni i machając nimi przed oczami chłopaka spytał - Chcesz zarobić?

Spojrzał na niego pogardliwie i odwrócił się z zamiarem wejścia do kuchni, mężczyzna złapał go za rękaw i wyciągnął jeszcze jeden banknot. Chłopak wyciągnął rękę po pieniądze i schował je szybko do kieszeni, bez słowa wszedł do kuchni i porywając kanapkę powiedział

- To ja pędzę. Zapomniałem, że umówiłem się z kumplem.

I wyszedł z mieszkania kiwając jeszcze na do widzenia stojącemu w progu Dee. Który zamknął drzwi i powiesił łańcuch by nikt nie mógł się dostać do środka. Zatarł dłonie i z uśmieszkiem wszedł do kuchni. Podszedł do jedzącego Ryo i pocałował go w czubek głowy. Pozwolił mu przełknąć jedzenie i odstawił prawie już pusty talerz na szafkę kuchenną

- Co robisz, Dee? Przestań kombinować!

Zaprotestował Randy patrząc na czającego się na niego mężczyznę.

- Nic nie kombinuję! Po prostu w nocy strasznie za tobą tęskniłem i chce teraz cię przytulić. Mogę?

Nie czekając na odpowiedź podniósł Ryo z krzesła i popchnął delikatnie na stół. Przytulił go mocno obejmując w pasie i kładąc głowę na jego ramieniu.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że cię kocham, prawda?

Spytał unosząc twarz i całując miękkie wargi kochanka. Ryo z westchnieniem rozkoszy odwzajemnił pocałunek przesuwając dłońmi po barkach mężczyzny. Dee podsadził Ryo na stół i pochylił się całując jego policzki, brodę i szyję

- Pragnę cię, pozwól mi się kochać…

- Dobrze…

Odpowiedział zgodnie Ryo. Całując kochanka Dee rozpiął jego koszulę i odsunął się kawałeczek wpatrując się w szczupłą sylwetkę. Gdy napatrzył się wystarczająco pochylił się ponownie by polizać napięty brzuch, dotknął drżącymi palcami zamka w spodniach Ryo i wtedy… zadzwonił dzwonek do drzwi. Mężczyzna jęknął zestresowany i poprosił unosząc twarz i spoglądając w czekoladowe oczy

- Nie słyszałeś tego, prawda? Powiedz, że nie słyszałeś!

Dzwonek rozległ się ponownie, ktoś stojący za drzwiami był zdesperowany, ponieważ nie przestawał naciskać co parę sekund dzwonka. I dodatkowo zaczął pukać pięścią w drzwi

- Niech to cholera!!!!!!!!!!!

Dee odsunął się od ubierającego się Ryo i warcząc pod nosem przekleństwa poszedł otworzyć

- Cześć Dee!

- Cal! Jak miło, że wpadłaś! Akurat teraz!!!!!!!!!!

- Nie przeszkadzam?

- Nie no skąd! - bardziej jadowitym głosem już nie umiał tego powiedzieć

- Wejdź Cal! - odezwał się z kuchni spokojny głos Ryo - Powiedz nam co cię sprowadza!

- Idąc do was widziałam Bikky’iego i powiedział mi, że jeszcze jesteście w domu, więc postanowiłam…

Dee przestał słuchać i opierając czoło o futrynę drzwi zamknął oczy. Pod powiekami zaroiło mu się od przyjemnych wizji. Bikky utopiony, powieszony, rozczłonkowany, związany gdzieś w podziemiach, w bunkrach powieszony za nogi razem z gromadką nietoperzy, zakneblowany i związany w szafie przykryty dodatkowo płaszczem… i parę innych ciekawych wizji. Bikky w psiej budzie na łańcuchu z miską do połowy wypełnioną wodą.

Przestał sobie marzyć i powrócił do smutnej rzeczywistości czyli radosnego szczebiotu dziewczyny. Poszedł do sypialni i spod łóżka wyciągnął skrzynkę zamkniętą na kluczyk. Uśmiechając się z mrocznym zadowoleniem otworzył ją i wśród różnych szpargałów wyciągnął niewielkie pudełeczko, pięć centymetrów na dziesięć. Zapakowane w śliczny papier i zawiązane wstążeczką. Prezent jak nic! Schował go do kieszeni nie przejmując się tym, że wstążka trochę się pogniecie. Prezent dla Ryo, który miał dostać już wczoraj! Ale jakoś się nie udało!!!!!!! Dee rozmarzył się stojąc przy drzwiach i myśląc o swoim kochanku. Jego głos wywołał go z sypialni

- Dee pośpiesz się niedługo wychodzimy!

- Idę, idę!

Odpowiedział wchodząc do kuchni. Pogadał chwilę z Cal i grzecznie, umiejętnie wyprosił ją z mieszkania

- Dee, już nic nie kombinuj bo spóźnimy się do pracy. Kolejny raz w tym miesiącu.

Dee uniósł ramiona w górę i powiedział szczerze

- Przecież nic nie robię! Prawda?

- No niby tak. - odpowiedział z wahaniem w głosie Ryo i odwrócił się w stronę zlewu by umyć naczynia po śniadaniu

- Potrzebujemy zmywarkę do naczyń! - powiedział ni z tego ni z owego Dee

Podszedł od tyłu do mężczyzny i pocałował go w kark, wyciągnął z kieszeni prezent i powiedział

- Mam coś dla ciebie! Już wczoraj chciałem ci to dać ale jakoś się nie udało…

Pokazał pudełeczko Ryo mówiąc

- Ale nie dostaniesz tego teraz bo i tak się nie ucieszysz.

- Jak to się nie ucieszę? Z prezentu. Co to jest?

- Nie powiem ci! Bo będziesz zły!

- Dlaczego będę zły! Powiedz mi co to jest!

Naczynia poszły w niepamięć i Ryo przez kolejne trzy minuty błagał Dee o pokazanie podarku. Skończyło się na obietnicy natychmiastowego użycia

- Ale to długo nie będzie trwało? - upewniał się Ryo - Nie spóźnimy się przez to do pracy? Wychodzimy za dziesięć minut! Tak?

- Za dziesięć minut jesteśmy w samochodzie i jedziemy do pracy! Obiecuję!

Odpowiedział Dee rysując krzyżyk na piersi i z zadowolonym uśmiechem podając pudełeczko zaciekawionemu Ryo. Który niecierpliwiąc się mocno zerwał wstążeczkę i papier otwierając pudełko. W środku był… przedmiot! Owalny i podłużny przypominający kawałek sztucznego penisa tylko z obydwóch stron zakończony na okrągło. Trzy na siedem centymetrów.

- Co to jest? I do czego?

Uniósł twarz do góry rumieniąc się słodko, domyślał się, że to kolejna zabaweczka do kompletu pod łóżko, lecz zastanawiał się nad jej dokładnym zastosowaniu. Dee wyc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin