WEDRUJACY UMYSL.pdf
(
4623 KB
)
Pobierz
B/143: J.McMoneagle Wędrująy Umysł
Strona 1 z 1
www.kippin.prv.pl
PRZEDRUK
JOSEPH McMONEAGLE
WĘDRUJĄCY UMYSŁ
(Mind Trek / wyd. orygin. 1993)
Jesteśmy więksi niż nam się wydaje. Nie obawiaj się sięgnąć
po swoje najbardziej niewiarygodne talenty. Nie bój się siebie
i ludzi o "zamkniętych umysłach" To ludzie przestraszeni,
którzy nigdy nie śpią. Będą umniejszać siebie i ciebie.
Bądź cierpliwy i czekaj. Pamiętaj, że wszystko może się
zmienić, a zazwyczaj zachodzi to w mgnieniu oka.
Książkę tę dedykuję mojej żonie – Scooter
– za to, że poświęciła tyle wysiłku,
by podtrzymać me zainteresowanie
i pozostawała moją podporą,
gdy nie było nikogo innego.
SPIS TREŚCI:
Wstęp
Przedmowa
Rozdział 1: Początki
Rozdział 2: "Życie po śmierci"
Rozdział 3: Następstwa
Rozdział 4: Doświadczenie w SRI
Rozdział 5: Pierwsze ćwiczenia
Rozdział 6: Zmiana poglądów
Rozdział 7: Pierwsze testy
Rozdział 8: Ćwiczenia
Rozdział 9: Pierwsze przykłady
Rozdział 10: Wczesne stadia
Rozdział 11: Dotarcie do Wiem
Rozdział 12: Zdalne postrzeganie w Instytucie Roberta Monroe'a
Rozdział 13: Namierzanie
Rozdział 14: Rezygnacja i śmierć
Rozdział 15: Otwarcie serca
Rozdział 16: Inny świat
Rozdział 17: Zmiana w postrzeganiu rzeczywistości
Rozdział 18: Jak to działa?
Rozdział 19: Poziomy zdalnego postrzegania
Rozdział 20: Co można namierzać?
Rozdział 21: Pytania i odpowiedzi
Epilog
Dodatek: Procedura namierzania celu przy udziale zespołu zewnętrznego
file://D:\Noweee\WEDRUJACY UMYSL\WEDRUJACY UMYSL\...
20121122
B/143: J.McMoneagle Wędrująy Umysł
Strona 1 z 3
Spis treści
/
Dalej
WSTĘP
Od ponad trzydziestu lat zajmuję się tymi sferami ludzkiego umysłu, którym psycholodzy nie
zawsze byli skłonni poświęcić zainteresowanie. Należą do nich odmienne stany świadomości,
takie jak hipnoza, marzenia senne, medytacja, stany wywołane narkotykami oraz zjawiska
parapsychologiczne, na przykład telepatia, jasnowidzenie, relacje z “życia po śmierci". Moje
studia przekonały mnie, że tak zwane “zwyczajne" lub “normalne" doświadczenie stanowi tylko
wierzchołek góry lodowej i że posiadamy możliwości, które są nie tylko ekscytujące, ale nadają
głębszy sens ludzkiemu istnieniu niż zwykła wiedza.
Co wydaje się oczywiste, w trakcie mojej pracy poznałem, czasami badałem, a nawet
przyjaźniłem się z wieloma interesującymi ludźmi: mediami, uzdrowicielami, spirytystami,
mistrzami sztuk walki czy też laureatami Nagrody Nobla – by wymienić jedynie ich część. Jedni z
nich byli mądrzy, inni szaleni, a większość łączyła obie te cechy.
Joe McMoneagle należy do typu bardzo interesujących ludzi, którzy mogą nas wiele nauczyć.
Nie pasuje do naszego kulturowego stereotypu “spirytysty" lub “medium". Właściwie, byłby
zażenowany, gdyby ktoś zaszufladkował go w ten sposób. Joe jest życzliwy, szczery i otwarty, a
jednocześnie silny, pewny siebie i twardy. Jeśli namówisz go, by opowiedział o swojej służbie w
Wietnamie, to po zakończeniu opowieści o wojennych wyczynach odetchniesz z ulgą, że Joe jest
ci przyjazny. Nie wyobrażam go sobie w powłóczystych szatach czy turbanie, siedzącego
niewygodnie podczas medytacji, powołującego się na tajemne “siły" lub głoszącego kazania.
A jednak w roku 1970 Joe McMoneagle “zmarł", “połączył się z Bogiem" i odtąd uczył się, jak
systematycznie i praktycznie używać tego, co wielu ludzi nazywa magią.
Jak wielu innych współczesnych mieszkańców Świata Zachodniego, doświadczył nie tylko
niewypowiedzianego szczęścia, ale i bezgranicznego wstydu; uczucia popadania w obłęd,
odseparowania od innych oraz wstrząśnięcia fundamentami życia; ostatecznie zaś radości i
poczucia celu istnienia – pełniej niż większość z nas kiedykolwiek dozna. Po tym przeżyciu Joe
jest zdecydowanie bystrzejszy i twardszy. Jakie wnioski możemy z tego wyciągnąć? Podczas
psychologicznych i parapsychologicznych studiów nad ludzkim umysłem odkryłem, że my,
ludzie, nade wszystko odczuwamy silną potrzebę określenia znaczenia naszego istnienia. Tak
samo jak potrzebujemy witamin, by zachować zdrowie, niezbędne są nam doświadczenie i
przekonanie, że wszechświat posiada sens, a my osobiście mamy w nim wyznaczone miejsce.
Jeżeli nie umiemy w wystarczającej mierze odnaleźć lub określić znaczenia wszechświata,
zapadamy na choroby psychologicznego niedoboru, takie jak choćby nieposkromiona żądza
zdobywania przedmiotów materialnych. Łudzimy się (bezsensownie), że zaspokajanie tego typu
potrzeb zaabsorbuje nas na tyle, że nie będziemy odczuwali bólu egzystencji w świecie
pozbawionym wartości.
Dla większości ludzi na przestrzeni dziejów sprecyzowanie istoty życia zawierało się w religii.
Wiara tłumaczyła to, co wykraczało poza ograniczone horyzonty jednostki – przyczyny istnienia
wszechświata (takie jak Bóg, bogowie albo Uniwersalna Miłość, które stworzyły i broniły go);
wyjaśniała sedno życiowych problemów (na przykład walka dobra ze złem lub utrata kontaktu z
naszą wyższą naturą przez ignorancję i pożądanie) oraz podawała zasady prowadzenia
sensownego życia (moralność, obowiązek i różnorodne praktyki dla rozwoju ducha). Podstawa
religijnoznaczeniowa mogłaby, do pewnego stopnia, wynieść nas poza wyizolowaną
jednostkowość i indywidualne zmagania i sprawić, że poczujemy się częścią czegoś większego,
wartego starań.
Mam na myśli oczywiście religię idealną, gdyż religia niemal zawsze zostaje skorumpowana
(w różnym stopniu) przez politykę i inne rozliczne czynniki, stwarzając w rezultacie więcej
psychologicznych i społecznych problemów, niż może rozwiązać. Wszelkie instytucje tworzone
przez człowieka (religia nie ma tutaj monopolu) powstają przy udziale pewnej wiedzy, ale przede
wszystkim – ignorancji i uprzedzeń. Z upływem czasu, żywa wiedza kostnieje, zamienia się w
dogmat i przesąd.
Czym jest “żywa wiedza"? Jeśli spojrzy się na historię wielkich religii, odkrywamy założycieli,
którzy doświadczyli czegoś niezwykłego. Współczesna perspektywa psychologiczna pozwala
nam stwierdzić, że to “coś" jest charakterystyczne dla odmiennych stanów świadomości. Owe
“mistyczne" doznania dały twórcom systemów religijnych głęboką intuicję i pewność siebie, a
także drastycznie zmieniły ich życie. Chociaż odkryte znaczenia często mogły być w pełni
zrozumiałe tylko w konkretnym stanie odmienionej świadomości, to jednak mistycy starali się
wyrazić je w sposób zrozumiały dla jak największej liczby ludzi.
Upraszczając, dla religii funkcjonujących mimo śmierci ich twórców, istniały dwie drogi
file://D:\Noweee\WEDRUJACY UMYSL\WEDRUJACY UMYSL\...
20121122
B/143: J.McMoneagle Wędrująy Umysł
Strona 2 z 3
rozwoju. Najczęściej uczniowie założyciela nie doznawali żadnych, nawet częściowych,
mistycznych przeżyć swego mistrza, tak więc skupiali się bardziej na “doktrynie" – na całkowicie
nieadekwatnych werbalnych opisach głębokiej wiedzy doświadczonej przez założyciela. Mijały
pokolenia, a dana religia stawała się coraz bardziej skostniałą doktryną, pozbawioną
autentycznego doznania. Kładziono nacisk na konieczność wiary. Ten rodzaj religii można
przekazywać ustnie; daje możliwość indoktrynacji – manipulacji tak silnymi uczuciami, jak
nadzieja i strach. Religia taka stwarza konkretną bazę znaczeniową, ale jest płytka, bardziej
przypomina wpajanie odruchów niż prawdziwe kształcenie. Ponadto, nie wytrzymuje kryzysów
duchowych swych wyznawców.
Druga, szeroka droga rozwoju kładła nacisk na doświadczenie, a nie wiarę. Mistyk nie
spodziewał się, że ludzie po prostu uwierzą, ale nauczał metod, które sam praktykował, na
przykład medytacji. Wierzył, że ludzie ostatecznie poznają prawdę przez podobne, głębokie
doznania. Moglibyśmy tę drogę nazwać “duchowością", w przeciwieństwie do “religii", jako że
termin “religia" zazwyczaj implikuje instytucje, hierarchie, doktryny i dogmaty.
W naszej kulturze sporo wie się o religii, a mało o duchowości. Wiele wiemy także o korupcji,
obłędzie, arogancji, ignorancji, związanymi z rozmaitymi systemami religijnymi. W połączeniu z
ogromnym sukcesem nauki, nie dziwi nas, że zinstytucjonalizowana religia nie stanowi
zasadniczej siły w życiu wielu współczesnych ludzi oraz że traktujemy “doznania religijne" z
podejrzliwością.
A jednak... Zbyt pospiesznie “wylewamy dziecko z kąpielą". Automatycznie uznajemy
niezwykłe doznania za szaleństwo i odsuwamy je od siebie. Niektóre rzeczywiście są “szalone",
ale nie wszystkie. Praktykujemy rodzaj dogmatycznej, fundamentalistycznej “religii", którą
socjologia nazywa scjentyzmem. To system oparty na wierze i ukrywający się pod maską nauki,
która twierdzi, że tylko materialne jest prawdziwe, że wszystkie duchowe i religijne idee oraz
doznania są w swej istocie niemożliwe i szalone. Co więcej – muszą one zostać całkowicie
usunięte, jeżeli ludzkość ma iść naprzód. Jednak system “znaczeniowy" oparty na twierdzeniu,
że życie jest tylko bezznaczeniowym i przypadkowym zderzaniem się molekuł przez
nieskończone eony, że świadomość (w tym jej aspekty najwyższej miary) to tylko uboczny
produkt mózgu, że wszystko umiera i zapada się w nicość, nie jest systemem inspirującym.
Przeciwnie – myślę, że powoduje wiele cierpienia we współczesnym świecie, cierpienia,
którego można uniknąć.
Jednakże nauka dała i daje nam przeogromną ilość pożytecznych informacji o świecie i o nas
samych, nie możemy więc jej zignorować tylko dlatego, że jej manifestacja w postaci scjentyzmu
jest przygnębiająca. Książka Joe McMoneagle'a wydaje się pozycją unikatową. O jej
wyjątkowości stanowi sposób, w jaki autor łączy naukę, z duchowością,
W lipcu roku 1970 Joe McMoneagle zmarł. Przewieziono go do niemieckiego szpitala, bez
wyczuwalnego tętna i oddechu. Kiedy ożył, opowiedział niewiarygodne i wstrząsające
doświadczenie – to, co teraz nazywamy “życiem po śmierci" (NDE – neardeath experience).
Oczywiście, tak naprawdę nie umarł, gdyż określenie to ma w sobie aspekt nieodwracalności, a
Joe powrócił do życia, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie pragnie znaleźć się tak blisko śmierci,
jak to często bywa w przypadkach NDE; najczęściej ludzie, którzy tego doświadczyli, nie mają
okazji snucia ciekawych historii – zostają bowiem pochowani.
Istnieje inny sposób opisania przypadku McMoneagle'a. Przypomnijcie sobie różnicę między
dwiema drogami, którymi wędruje religia: ścieżkę wiary i ścieżkę doświadczenia. Choć wiele
mówi się o własnych wysiłkach jednostki na ścieżce empirycznej, często pojawia się tradycja
inicjacji, w której ktoś o wysokich dokonaniach duchowych lub “ktoś", kto jest duchem (trudno
znaleźć tutaj adekwatne słowa) może unieść ucznia ponad jego obecny etap rozwoju i umożliwić
mu choćby przelotne spojrzenie na wyższe poziomy duchowe. Nazywamy to stanem łaski.
Z dumą odnajdujemy ślady naszej racjonalnej, zachodniej cywilizacji w starożytnej Grecji,
pośród takich ludzi jak Sokrates i Platon, budujących intelektualne zręby naszej kultury.
Zazwyczaj zapominamy, że większość wielkich greckich filozofów należała do rozmaitych
tajemnych organizacji, później wyrugowanych przez chrześcijaństwo. Podstawowym elementem
niektórych z owych tajemnych religii była inicjacja. Niezwykły formalny rytuał, jak często
wyobrażamy sobie inicjację, ale próby, wizje, poszukiwania, podejmowane jedynie przez
najpoważniejszych, a wspomagane długimi okresami postu, oczyszczenia, odosobnienia i
napięcia psychicznego. Najwyższy stopień wtajemniczenia polegał na doprowadzeniu do NDE.
Poszukujący wiedział więc z własnego doświadczenia, iż ludzki umysł to więcej niż ciało i może
przeżyć śmierć.
Chociaż szczegóły owych procedur nie dotrwały naszych czasów, to zaistniało w tej sferze
dziwne historyczne przekształcenie. Współczesna medycyna, ogólnie stroniąca od świata ducha,
file://D:\Noweee\WEDRUJACY UMYSL\WEDRUJACY UMYSL\...
20121122
B/143: J.McMoneagle Wędrująy Umysł
Strona 3 z 3
wypracowała technikę reanimacji, która efektywnie “wprowadziła" wiele osób w świat
Tajemnic!
Możemy stwierdzić, że Joe McMoneagle otrzymał najwyższe wtajemniczenie rodem ze świata
starożytnego! Bez jakiegokolwiek kulturowego przygotowania czy późniejszego wsparcia!
Wielu ludzi doświadczyło już NDE. Kilku opisało swe przeżycia lub dawało wykłady na ten
temat. Jednak większość osób milczy o swych NDE, chociaż ich życie uległo zmianie. Ich
“inicjacja" dała im nową, głęboką i zasadniczą podstawę znaczeniową. Większość, być może,
zaprzeczyłaby swej wierze w życie po śmierci; będą mówić, iż wiedzą to z własnego
doświadczenia. Wielu będzie mówić o tym, jak ważne jest nauczyć się cenić to, co “tu i teraz"
oraz jak należy kochać. Możemy przejąć od nich część wiedzy, bez względu na naszą opinię o
ostatecznym znaczeniu lub wiarygodności NDE.
Joe McMoneagle jest kimś niezwykłym pośród tych, którzy przeżyli NDE. Nie zignorował
bowiem nauki i scjentyzmu jako bezznaczeniowych w świetle jego nowego systemu wartości;
pracował ciężko nad odkryciem, jak ta droga poznania pasuje do prawdziwej nauki. To sprawiło,
że wziął udział w doświadczeniach nad jednym z najbardziej interesujących fenomenów
ludzkiego umysłu – zdolnością telepatii – i stał się ekspertem w tej dziedzinie. W klasycznym
doświadczeniu telepatycznym, jeden z eksperymentatorów wychodzi z laboratorium i ukrywa się,
to znaczy – udaje się w miejsce znane tylko jemu. Tymczasem w laboratorium, telepata
(podmiot) proszony jest, by przy użyciu swych psychicznych zdolności opisał miejsce ukrycia
pierwszego eksperymentatora. Niniejsza książka przedstawia wyrafinowane techniki, które
wypracowano, by obiektywnie zdecydować, czy rzeczywiście telepata odbiera psychiczne
bodźce z odległego miejsca, czy są to jedynie przypadkowe zmyślenia. Dość często otrzymuje
się całkiem zaskakujące rezultaty.
Z punktu widzenia scjentyzmu przeprowadzanie eksperymentu telepatycznego jest
nonsensem. Człowiek znajdujący się w zamkniętym pomieszczeniu nie może widzieć, w jakim
miejscu (poza tym pomieszczeniem) ktoś przebywa. Fale świetlne nie przenikają bowiem przez
ściany.
Jedno NDE w życiu uświadamia, że materialistyczne i naukowe nastawienie do świata jest
błędne. Któż jednak chce zbliżyć się aż tak do śmierci, by docenić punkt widzenia z perspektywy
NDE. Zbyt ryzykowne jest zdobywanie pewności, że to doświadczenie z życia po “śmierci"!
Powtarzana telepatia, często przeprowadzana zgodnie ze standardami naukowymi, stwarza coś
w rodzaju perspektywy NDE dla tych z nas, którzy doceniają wartość nauki, ale mają nadzieję
odnaleźć sens życia poza scjentyzmem.
Książka ta stanowi fascynującą lekturę i może przyczynić się do wypracowania nowego
spojrzenia na życie.
Charles T. Tart, Ph. D.
University of California
Davis, California
i
Institute of Noetic Sciences
Sausalito, California
file://D:\Noweee\WEDRUJACY UMYSL\WEDRUJACY UMYSL\...
20121122
Plik z chomika:
krysad
Inne pliki z tego folderu:
Kalendaz 13 Ksiezycow.pdf
(2359 KB)
Kotwicka Hanna - Kosmiczna telepatia.pdf
(1652 KB)
Hanna Kotwicka - Ja jestem innym Ty-Przewodnik i klucz do kalendarza Majów.pdf
(2109 KB)
WEDRUJACY UMYSL.pdf
(4623 KB)
Dubrow Aleksander, Puszkin Wieniamin - Parapsychologia i współczesne przyrodoznawstwo.pdf
(2094 KB)
Inne foldery tego chomika:
#=ogród biodynamiczny
► DMT - molekuła duszy
► Jem i Chudne
► Szczęście i sukces (poradniki)
►Leczenie wzroku - Joga dla twoich oczu
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin