Hayden Torey - Dziecko.pdf

(1065 KB) Pobierz
Hayden Torey - Dziecko
TOREY L. HAYDEN
D ZIECKO
SCAN- DAL
53782551.002.png
Dla Sheili R., oczywiście
Często pytają mnie o wiersz,
który wisi na ścianie w moim pokoju.
A mnie zaleŜy tylko na tym,
aby ludzie poznali dziecko,
które go napisało. Mam nadzieję,
Ŝe mi się to udało.
53782551.003.png
Prolog
Przez znaczną część mojego dorosłego Ŝycia pracowałam z dziećmi, które cierpią na
zaburzenia emocjonalne. Jesienią, na pierwszym roku college'u, zgłosiłam się na ochotnika do
pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym, które miały róŜne zaburzenia rozwojowe oraz
sprawiały spore trudności wychowawcze. Od tamtego czasu interesują mnie złoŜone aspekty
choroby psychicznej u dzieci. Zdobyłam trzy stopnie naukowe, przez kilkanaście lat
pracowałam jako asystentka nauczyciela, potem jako nauczycielka, instruktorka na
uniwersytecie oraz pracownik naukowy na wydziale psychiatrii; mieszkałam w pięciu stanach,
pracowałam w prywatnych przedszkolach, szkołach publicznych, zamkniętych oddziałach
psychiatrycznych i innych instytucjach państwowych, a przez cały czas usiłowałam znaleźć
odpowiedzi na kluczowe pytania, dzięki którym potrafiłabym dotrzeć do tych dzieci, zrozumieć
je. Gdzieś w głębi duszy dawno juŜ, co prawda, wiedziałam, Ŝe takie odpowiedzi nie istnieją, a
w przypadku niektórych dzieci nawet miłość nie wystarczy. JednakŜe wiara w człowieka
wykracza poza granice zdrowego rozsądku i wymyka się naszej kruchej wiedzy.
Ludzie często pytają mnie o moją pracę. Chyba najczęściej powtarzają: Czy to nie jest
frustrujące? Czy to nie jest frustrujące, pyta studentka college'u, spotykać się dzień w dzień z
przemocą, biedą, problemami alkoholizmu i narkomanii, seksualnej i fizycznej przemocy,
opuszczenia i apatii? Czy nie jest frustrujące, pyta nauczyciel, pracować tak cięŜko i tak mało
otrzymywać w zamian? Czy nie jest frustrująca świadomość, pytają wszyscy, Ŝe twoim
największym sukcesem moŜe być co najwyŜej zbliŜenie się do normalności, świadomość, Ŝe te
małe dzieci są skazane na Ŝycie, które według naszych standardów nie przynosi nikomu
Ŝadnych korzyści, nie jest normalne?
Nie. To nie jest frustrujące. To są po prostu dzieci, które, owszem, sprawiają czasem
kłopoty, tak jak wszystkie inne, lecz jednocześnie potrafią być niezmiernie współczujące i
wraŜliwe. Czasami trzeba szaleństwa, Ŝeby wypowiedzieć całą prawdę.
Ale te dzieci to coś więcej. Są odwaŜne. Dowiadujemy się w wieczornych
wiadomościach o nowych podbojach na odległych frontach i nie mamy pojęcia, Ŝe prawdziwe
dramaty rozgrywają się obok nas. A szkoda, poniewaŜ tam właśnie moŜna zobaczyć odwagę,
jakiej nie ujrzymy nigdzie indziej. Niektóre spośród tych dzieci Ŝyją trapione nieustannie tak
wielkimi koszmarami, Ŝe kaŜdy ich ruch niesie ze sobą coś nieoczekiwanego, strasznego. śycie
wielu z nich wypełnia przemoc i perwersja, jakich nie da się wyrazić słowami. Niektóre nie
zaznały nawet szacunku, na jaki zasługują zwierzęta. Inne Ŝyją pozbawione nadziei. A jednak
przetrwały. I w większości wypadków zaakceptowały swoje Ŝycie, poniewaŜ był to jedyny
53782551.004.png
sposób na przetrwanie.
KsiąŜka ta opowiada tylko o jednym dziecku. Nie pisałam jej, aby wzbudzić czyjąś
litość albo pochwalić jedną nauczycielkę. Nie miałam teŜ zamiaru pogrąŜać tych, którzy dotąd
Ŝyli spokojnie w niewiedzy. KsiąŜka miała być odpowiedzią na pytania dotyczące problemów
pojawiających się podczas pracy z dziećmi chorymi umysłowo. Jest ona hymnem na cześć
ludzkiej duszy, poniewaŜ ta mała dziewczynka jest uosobieniem wszystkich dzieci, z którymi
pracowałam. Jest podobna do nas wszystkich. Przetrwała.
53782551.005.png
1
Powinnam była wiedzieć.
Artykuł był krótki, zaledwie kilka akapitów pod komiksami na stronie szóstej. Napisano
w nim o sześcioletniej dziewczynce, która znęcała się nad dzieckiem z sąsiedztwa. W zimny
listopadowy wieczór wyprowadziła ze sobą trzyletniego chłopca, następnie przywiązała go do
drzewa w pobliskich zaroślach i podpaliła. Chłopiec przebywał teraz w miejscowym szpitalu, a
jego stan był krytyczny. Dziewczynkę zatrzymano.
Artykuł przeczytałam pobieŜnie, podobnie jak całą gazetę, kwitując go zdawkowym
do-czego-to-dochodzi-na-tym-świecie. Później, jeszcze tego samego dnia, przypomniałam
sobie o nim w czasie zmywania. Zastanawiałam się, co policja zrobiła z dziewczynką. Czy
moŜna było aresztować sześciolatka? Doznałam iście kafkowskiej wizji, w której ujrzałam
małe dziecko kołaczące się po naszym miejskim, starym i zimnym więzieniu. RozwaŜałam ten
problem ogólnie, bez związku z Ŝadnym konkretnym przypadkiem, a przecieŜ powinnam była
wiedzieć.
Powinnam była się domyślić, Ŝe Ŝaden nauczyciel nie zechce przyjąć dziecka z taką
przeszłością. śaden rodzic nie zgodzi się, aby ktoś taki chodził do klasy z jego pociechą. Nikt
nie pozwoli, Ŝeby zostawić takie dziecko samemu sobie. Powinnam była się domyślić, Ŝe ona
wyląduje u mnie.
W naszej szkole klasę, którą prowadziłam, nazywano pieszczotliwie „śmietnikiem”.
Był to ostatni rok, zanim podjęto wysiłki, by dzieci specjalnej troski zaczęły uczęszczać do
normalnych klas, a takŜe ostatni rok, w którym wszystkie odbiegające od normy dzieci
pakowano do klas specjalnych. Tak więc mieliśmy klasy dla dzieci opóźnionych, klasy dla
dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi, klasy dla dzieci upośledzonych fizycznie, klasy dla
dzieci z zaburzeniami zachowania, klasy dla dzieci z trudnościami w uczeniu się i wreszcie
była moja klasa. Miałam w niej ośmioro dzieci, które nie mieściły się w Ŝadnej kategorii.
Stanowiłam dla nich ostatni przystanek przed jakąś instytucją. W mojej klasie zbierano ludzkie
odpadki.
Rok wcześniej, wiosną, pracowałam jako pedagog szkolny i pomagałam dzieciom z
zaburzeniami emocjonalnymi i kłopotami w uczeniu się, które uczęszczały do zwykłych klas.
Wcześniej w tym samym miejscu pracowałam na róŜnych stanowiskach, dlatego nie zdziwiło
mnie, kiedy Ed Somers, dyrektor Wydziału Szkolnictwa Specjalnego, zwrócił się do mnie w
maju z pytaniem, czy nie chciałabym zająć się od jesieni „śmietnikiem”. Wiedział, Ŝe mam
53782551.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin