Cykl-Conan - Cień bestii - Robert E.Howard.txt

(305 KB) Pobierz
Robert Ervin Howard



Cie� Bestii

Przek�ad Jan S. Zaus, Irena Ciechanowska�Sudymont

W�� ze snu	The Dream Snake
Serce starego Garfielda	Old Garfield�s Heart
Delenda est	Delenda est
Cie� bestii	The Shadow of the Beast
Hiena	The Hyena
Zguba Dermoda	Dermod�s Bane
Cz�owiek na ziemi	The Man on the Ground
Bestia z otch�ani	The Beast from the Abyss
Pr�na nadzieja	Hope Empty of Meaning
Umar�y pami�ta	The Dead Remember
Upi�r pier�cienia	The Haunter of the Ring
Beznosy horror	The Noseless Horror
Czarny kamie�	The Black Stone
Horror z kurhanu	The Horror from the Mount

W�� ZE SNU

Noc by�a dziwnie cicha. Siedz�c na szerokiej werandzie, patrzyli�my na rozleg�e, 
ocienione trawniki, cisza tej godziny wkrad�a si� do naszych dusz i przez d�ug� chwil� nikt 
si� nie odezwa�.
Potem nad dalekimi, zamglonymi g�rami, obrze�aj�cymi wschodni niebosk�on, zacz�a 
b�yszcze� s�aba mgie�ka i w tym momencie wzeszed� wielki z�oty ksi�yc, upiornie 
rozja�niaj�c okolic� i ostro obrysowuj�c cienie rzucane przez drzewa. Lekki wietrzyk 
zaszemra� od wschodu, wysoka, nie skoszona trawa sk�oni�a si� przed nim w d�ugich, s�abo 
widocznych w �wietle ksi�yca, sinusoidalnych falach; w�r�d os�b siedz�cych na werandzie 
da�o si� s�ysze� zduszone westchnienie, szybkie wci�gni�cie powietrza, co spowodowa�o, �e 
wszyscy odwr�cili si� i spojrzeli w tym kierunku.
Faming pochyla� si� do przodu, zaciskaj�c d�onie na por�czach fotela, jego twarz by�a 
dziwnie blada w tym widmowym �wietle; z wargi, w kt�r� wbi� z�by, sp�ywa�a cienka stru�ka 
krwi. Patrzyli�my na niego ze zdumieniem i nagle wstrz�sn�� nim kr�tki, niepewny �miech.
� Nie musicie si� tak na mnie gapi� jak stado owiec! � rzuci� ze z�o�ci� i nagle przerwa�. 
Siedzieli�my zaskoczeni, nie wiedz�c, co na to odpowiedzie� i wtedy znowu wybuchn��:
� S�dz�, �e lepiej, jak wam wszystko opowiem, zanim odejdziecie my�l�c, �e jestem 
lunatykiem. I niech mi nikt nie przerywa! Chc� wreszcie to wszystko wyrzuci� z siebie. 
Wszyscy wiecie, �e nie posiadam zbyt bujnej wyobra�ni; ale jest co�, co jest wytworem 
czystej fantazji i co prze�laduje mnie od dzieci�stwa. Jest to pewien sen! � Wyra�nie 
skurczy� si� w fotelu, mrucz�c: � Sen! Bo�e, co to za sen! Pierwszy raz� nie, nie pami�tam, 
kiedy mia�em go po raz pierwszy� �ni�em t� piekieln� rzecz od niepami�tnych czas�w. A oto 
ten sen: jaki� bungalow stoi na wzg�rzu, na rozleg�ej ��ce � ale niepodobnej do tej, na kt�rej 
znajduje si� ta posiad�o�� � ta scena odbywa si� w Afryce. I mieszkam w nim z kim� w 
rodzaju s�u��cego, Hindusem. Dlaczego tam jestem, tego po przebudzeniu nigdy nie wiem, 
chocia� we �nie jestem ca�kowicie pewien, �e wiem. Jako cz�owiek istniej�cy w tym �nie, 
pami�tam dobrze moje poprzednie �ycie (kt�re absolutnie nie zgadza si� z moim �yciem na 
jawie), ale na jawie moja pod�wiadomo�� nie transmituje tych wra�e�. Niemniej wydaje mi 
si�, �e wymkn��em si� z r�k sprawiedliwo�ci i �e ten Hindus r�wnie� jest uciekinierem. Sk�d 
ten bungalow tam si� wzi��, tego nigdy nie pami�tam, nie wiem te�, w jakiej znajduje si� 
cz�ci Afryki, chocia� moje �ni�ce �ja� o wszystkim wie doskonale. Ten bungalow jest ma�y, 
ma tylko kilka pokoj�w i, tak jak powiedzia�em, stoi na samym szczycie wzg�rza. Wok� nie 
ma innych wzg�rz i ��ki rozpo�cieraj� si� dooko�a a� po horyzont; trawa si�ga kolan, a 
niekiedy nawet pasa.
Sen zawsze zaczyna si� tym, �e wchodz� na szczyt wzg�rza w chwili, gdy zaczyna 
zachodzi� s�o�ce. Mam ze sob� z�aman� strzelb�, w�a�nie wracam z polowania. �ni�c � 
wyra�nie to pami�tam. Ale nigdy po obudzeniu si�. Tak jakby unios�a si� kurtyna i zacz�o 
przedstawienie; albo tak, jakbym nagle zosta� przeniesiony do cia�a innego cz�owieka, w inne 
�ycie, pami�taj�c minione lata tamtego �ycia i nie maj�c �adnego poj�cia o innej egzystencji. 
I na tym polega ta przera�aj�ca cz�� tego wszystkiego! Jak wiecie, wi�kszo�� z nas miewa 
sny, �nimy o czym�, co dzieje si� gdzie� w naszej pod�wiadomo�ci, ale jednocze�nie, bez 
wzgl�du na to, o jak strasznych rzeczach �nimy, zawsze wiemy, �e to by� tylko sen. I w ten 
spos�b omija nas szale�stwo lub mo�liwo�� utraty �ycia. Jednak w tym moim, szczeg�lnym 
�nie, nie mam takiej �wiadomo�ci. M�wi� wam, to jest tak realne, tak kompletne w ka�dym 
detalu, �e czasem zastanawiam si�, czy w�a�nie przypadkiem nie jest to moja prawdziwa 
egzystencja, a ta, w kt�rej teraz �yj�, jest w�a�nie snem! Ale nie � poniewa� gdyby tak by�o, 
ju� od wielu lat musia�bym nie �y�.
Jak ju� powiedzia�em, wchodz� na wzg�rze i pierwsza rzecz, jaka mnie uderza, nie jest 
czym� normalnym, jest to �lad wiod�cy nieregularnie w g�r�, wida� go na zgniecionej trawie 
tak, jakby wlok�o si� po niej co� ci�kiego. Jednak nie zwracam na to specjalnej uwagi, 
poniewa� troch� poirytowany my�l�, �e trzymam w r�ku z�aman� strzelb�, jedyn� bro�, jak� 
posiadam i �e teraz b�d� musia� przesta� polowa� do chwili, gdy postaram si� o inn�.
Jak widzicie, pami�tam dobrze my�li i wra�enia, jakie odczuwam we �nie, a tak�e 
wszystko, co si� w nim zdarza. A zatem wchodz� na wzg�rze, a potem do bungalowu. Drzwi 
s� otwarte, Hindusa nie ma. Ale w g��wnym pokoju panuje ba�agan; krzes�a po�amane, st� 
przewr�cony. Na pod�odze le�y sztylet Hindusa, ale nigdzie nie widz� krwi.
Pragn� zwr�ci� uwag�, �e w tym moim �nie nigdy nie pami�tam poprzednich sn�w, jak to 
czasem ma miejsce u innych. Zawsze to jest m�j pierwszy sen, zawsze to jest pierwszy raz. 
Zawsze doznaj�c tych samych sensacji, z takim samym nat�eniem, mam wra�enie, �e �ni� to 
wszystko po raz pierwszy. Nie mog� tego zrozumie�. Hindusa nie ma, ale (zastanawiam si�,� 
stoj�c po�rodku zdemolowanego pokoju) co si� z nim sta�o? Gdyby to by�a banda 
napastnik�w murzy�skich, okradliby bungalow i prawdopodobnie spalili. Gdyby to by� lew, 
wszystko by�oby spryskane krwi�. Teraz nagle przypominam sobie �lad, jaki widzia�em 
wspinaj�c si� na wzg�rze i czuj� dreszcz przebiegaj�cy wzd�u� kr�gos�upa, natychmiast 
wszystko staje si� jasne � to co�, co wysz�o z trawiastych r�wnin, co spowodowa�o ten 
ba�agan, nie mog�o by� niczym innym jak tylko jakim� gigantycznym w�em. I kiedy my�l� o 
wielko�ci �ladu, jaki zostawi�o to zwierz�, zimny pot wyst�puje mi na czo�o i r�ka trzymaj�ca 
z�aman� strzelb� zaczyna dr�e�.
Biegn� do drzwi w dzikim przera�eniu i my�l� tylko o tym, aby jak najszybciej dotrze� do 
wybrze�a. Ale s�o�ce ju� zachodzi i nad trawiast� r�wnin� zapadaj� ciemno�ci. Gdzie�, w 
wysokiej trawie, czai si� ten potw�r � ten przera�aj�cy stw�r. Bo�e! � Z jego ust wyrwa� 
si� tak przejmuj�cy okrzyk, �e wszyscy podskoczyli�my, nawet nie zdaj�c sobie sprawy, jak 
bardzo jeste�my tym przej�ci. Po chwili milczenia kontynuowa�:
� W tej sytuacji zamykam drzwi i okna, zapalam lamp� i staj� na �rodku pokoju. I stoj� 
tam nieruchomy jak pos�g, czekaj�c i s�uchaj�c. Potem, gdy wschodzi ksi�yc, przez okna 
wpada upiorne �wiat�o. Stoj� wi�c tak bez ruchu na �rodku pokoju; noc jest cicha � tak cicha 
jak dzisiejsza noc; w�r�d traw szepcze wietrzyk, a ja za ka�dym razem wzdrygam si� i 
zaciskam palce wbijaj�c paznokcie w cia�o tak, �e krew kapie na przeguby � stoj�c s�ucham, 
ale to �co�� tej nocy nie nadchodzi! � To zdanie rzuci� tak gwa�townie, �e pod�wiadomie 
wydali�my z siebie westchnienie; napi�cie min�o.
� Podejmuj� decyzj�. Je�eli prze�yj� t� noc, jutro wcze�nie rano rusz� na wybrze�e i 
uciekn� temu potworowi kryj�cemu si� gdzie� na trawiastej r�wninie. Ale, gdy nadchodzi 
poranek, brak mi odwagi. Nie wiem, w jakim kierunku skierowa�o si� to monstrum, nie 
uzbrojony nie mam odwagi podj�� ryzyka spotkania go na otwartym terenie. W takim 
pomieszaniu zostaj� w bungalowie, wpatruj�c si� bez przerwy w s�o�ce, kt�re powoli, 
bezlito�nie chyli si� ku zachodowi. O Bo�e! Gdybym tylko m�g� zatrzyma� to s�o�ce na 
niebie!
Opowiadaj�cy znajdowa� si� jakby w kleszczach jakiego� potwornego horroru, 
wypowiadane przez niego s�owa niemal strzela�y w nas.
� Potem s�o�ce ze�lizguje si� z niebosk�onu i poprzez ��ki zaczynaj� podchodzi� cienie 
drzew. Oszo�omiony przera�eniem znowu zamykam drzwi i okna, zapalam lamp� na d�ugo, 
zanim zga�nie ostatni promie� s�o�ca i zapadnie zmierzch. �wiat�o padaj�ce z okien mo�e 
przyci�gn�� monstrum, ale nie mam odwagi przebywa� w ciemno�ci. I znowu staj� na �rodku 
pokoju i czekam.
Potem zadr�a� i przerwa�. Po chwili zwil�aj�c usta m�wi� dalej niemal szeptem:
� Nie mam poj�cia, jak d�ugo tam stoj�; wydaje si�, �e czas zatrzyma� si�, ka�da minuta 
jest wiekiem, ka�da sekunda wieczno�ci� rozci�gaj�c� si� w niesko�czono��. A potem� 
Bo�e! Co to jest? � Pochyli� si� do przodu, �wiat�o ksi�yca pad�o na jego twarz, ukazuj�c 
wyraz napi�tego nas�uchiwania, wszyscy zadr�eli�my, rzucaj�c szybkie spojrzenia przez 
rami�.
� Tym razem to nie nocny podmuch wiatru � wyszepta�. � Co� szele�ci w trawach � 
co�, co jest du�e, d�ugie, wij�ce si� w�r�d trawy. Szumi ponad bungalowem, a potem 
zatrzymuje si� � przed drzwiami, zawiasy zaczynaj� trzeszcze� i drzwi wybrzuszaj� si� do 
�rodka� wpierw nieznacznie� potem coraz wi�cej! � Opowiadaj�cy wyci�gn�� przed 
siebie r�ce jakby pr�buj�c co� odepchn�� od siebie, ci�ko dysza�. � Wiem, �e powinienem 
zaprze� drzwi, walczy�, �eby si� nie otworzy�y, ale nie mog� si� ruszy�. Stoj� bez ruchu jak 
owca czekaj�ca na rze� � ale drzwi wytrzymuj�! � I znowu to westchnienie t�umionych w 
sobie prze�y�.
Dr��c� d�oni� przetar� czo�o.
� Przez ca�� noc stoj� na �rodku pokoju bez ruchu, jak jaki� wizerunek na obrazie, 
odwracaj�c si� tylko powoli na odg�os szmer�w, kt�rymi trawa daje zna�, �e ten stw�r kr��y 
gdzie� wok� domu. Bez przerwy kieruj� wzrok w stron� dochodz�cych �agodnych, 
przera�aj�cych d�wi�k�w. Czasami na chwil� cichn�, wtedy stoj� powstrzymuj�c oddech i 
spodziewaj�c si�, �e w�� jakim� sposobem w�li�nie si� do bungalowu, przera�ony zaczynam 
si� odwraca� raz w prawo, raz w lewo i nie wiedz�c dlaczego, czuj�, �e to co� strasznego 
znaj...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin