4.Cesarstwo Rzymskie na Wschodzie.docx

(28 KB) Pobierz

Cesarstwo rzymskie na Wschodzie

 

Cesarstwo na Wschodzie w V wieku

Podczas gdy na Zachodzie Cesarstwo ulegało gwałtownemu rozkładowi, który doprowadził w końcu do powstania na jego gruzach wielu barbarzyńskich półpaństw, inny był przebieg wypadków na Wschodzie. Wprawdzie i tu miały miejsce silne wstrząsy społeczne, a prowincje bałkańskie stały się terenem niszczącego pobytu germańskich "ssprzymierzeńców", mimo to jednak zaplecze azjatyckie wyszło obronną ręką z kryzysu przeżywanego przez Cesarstwo. Nie narażone na wrogą inwazję, zachowało dawną administrację rzymską, która potrafiła utrzymać w karbach ludność różnorodną pod względem etnicznym i wyznaniowym. Administracja ta, przeniknięta zasadami irańskiego despotyzmu, umiała w bezwzględny sposób tłumić wszelkie objawy niezadowolenia i buntu. Była wprawdzie w połowie V w. chwila, kiedy mogło się wydawać, że Cesarstwo na Wschodzie podzieli losy zachodniej części Imperium. Za taką należy uznać pojawienie się Hunów u granic Cesarstwa i powstanie po drugiej stronie Dunaju ich silnego państwa pod rządami Attyli. Zręczności jednak dyplomacji konstantynopolitańskiej, która potrafiła skierować ekspansję barbarzyńców ku Zachodowi, zawdzięczało Cesarstwo na Wschodzie swoje ocalenie.

 

Stosunki społeczne

Załamanie się państwowości rzymskiej na Zachodzie i związany z tym ostry ferment społeczny na tamtym obszarze spowodowały emigrację wielu rodzin senatorskich. Nie czując się pewnie w prowincjach opanowanych przez barbarzyńców i ogarniętych ruchami społecznymi, porzucały one swoje majątki i chroniły się pod opiekę władzy cesarskiej do Konstantynopola. Stamtąd kierowano je zazwyczaj do Azji Mniejszej, nadając w zamian za utracone ziemie nowe posiadłości. Na skutek tego prowincje azjatyckie stały się rychło ostoją żywiołów zachowawczych, które dążyły do zapewnienia sobie uprzywilejowanej pozycji w państwie. Uniknięcie przez większość prowincji wschodnich obcej inwazji pozwoliło utrzymać się tam grupie społecznej, którą można by nazwać bogatym mieszczaństwem. Należeli do niej członkowie rad miejskich i magistratów, tzw. curiales, rekrutujący się spośród najbardziej wpływowych obywateli miasta, a oprócz nich - przedstawiciele handlu i rzemiosła. W swoich tendencjach społecznych grupa ta zbliżała się do scharakteryzowanej poprzednio klasy senatorsko-obszarniczej. Jeśli chodzi o "szarą masę" ludzi wolnych, ulegała ona silnemu naciskowi warstw posiadających i państwa. Na wsi pociągało to za sobą coraz liczniejsze przechodzenie małorolnych chłopów do grupy kolonów, w miastach zaś prowadziło do przymusowego skupiania rzemieślników w ramach organizacji korporacyjnych. Pośrednim skutkiem obcej inwazji i związanych z nią zobowiązań trybutarnych Cesarstwa był wzrost obciążeń podatkowych ogółu ludności. Warstwy posiadające przejawiały oczywiście tendencję przerzucania tego ciężaru na barki ludności upośledzonej, co prowadziło nieuchronnie do dalszego wzrostu fermentu społecznego.

 

Cesarz i dynastia

Przez lat przeszło pięćdziesiąt (do 450 r.) Cesarstwo na Wschodzie pozostawało pod rządami dynastii teodozjańskiej. W rzeczywistości władali nimi w tym czasie faworyci i kobiety. Po zamordowaniu Arkadiuszowego opiekuna, Rufina, kierownictwo sprawami państwowymi znajdowało się bądź to w rękach eunuchów dworskich, bądź też ambitnych małżonek cesarskich. Jedno i drugie sprzyjało rozwielmożnieniu się korupcji i kumoterstwa. Sami natomiast cesarze pozostawali w cieniu i niewielki wywierali wpływ na bieg rozgrywających się wypadków. Wygaśnięcie dynastii teodozjańskiej, przy znanych nam brakach przepisów konstytucyjnych, stworzyło możność uzyskania purpury cesarskiej przez jednostki, które w danym momencie posiadały poparcie kamaryli dworskiej i armii. Toteż przez następnych sześćdziesiąt z górą lat o dojściu do władzy tego lub innego kandydata decydowały intrygi lub zwykły przypadek. Wprawdzie państwo było nadal rządzone zgodnie z przepisami prawa rzymskiego, ale stały kontakt ze Wschodem irańskim nie pozostał bez śladu. Stosunki uległy orientalizacji. Począł obowiązywać wschodni ceremoniał dworski. Wprowadzono nie stosowany dotąd zwyczaj koronacji i sakry cesarskiej. Orientalizowała się również i sama władza, która nabrała cech nie znanego Rzymowi biurokratyzmu. W tych warunkach cesarz stał się autokratą nie tylko w sprawach świeckich, ale również i religijnych.

 

Spory religijne - monofizytyzm

Antagonizmy nurtujące społeczeństwo wschodniej części Cesarstwa znajdowały często ujście w sprawach dogmatycznych. Uległy również zaostrzeniu stosunki chrześcijańsko-pogańskie. Dochodziło do krwawych starć między obywatelami obu tych obozów. Miały one specjalnie ostry przebieg w Aleksandrii, gdzie fanatyczne tłumy chrześcijan podjudzane przez mnichów zniszczyły tamtejszy ośrodek myśli filozoficznej, Serapeum, wraz z jego bogatą biblioteką (391). Wpływy wschodnie nie pozostały bez śladu na rozwój samego chrystianizmu. Gminy tamtejsze w większym stopniu aniżeli na Zachodzie były skłonne podejmować dyskusje natury teologicznej. A u ich podłoża krzyżowały się często antagonizmy religijne ze społecznymi, doprowadzając do gwałtownych wybuchów namiętności. Oprócz omówionych poprzednio herezji, sprawą, która podniecała umysły ludzi ówczesnych, były spory chrystologiczne, tzn. dotyczące natury Chrystusa. Tak więc teologowie antiocheńscy, a za nimi biskup konstantynopolitański - Nestoriusz, widzieli w osobie Chrystusa dwie połączone zewnętrznie, ale różne natury: boską i ludzką. Na krzyżu cierpiał oczywiście nie Bóg, ale człowiek, Maria również była matką nie Boga, lecz człowieka. Pogląd ten uznany za herezję w 431 r., doprowadził na Wschodzie do namiętnych sporów. W ogniu walki skrajni przeciwnicy nestorianizmu, rekrutujący się początkowo spośród przedstawicieli duchowieństwa zakonnego, popadli w drugą ostateczność. Głosili, że Chrystus posiadał jedną tylko naturę - boską. Nazwano ich z tego powodu monofizytami. Nauka ta, podobnie jak nestorianizm, została uznana przez kościół prawowierny, czyli katolicki, za herezję (451). Ponieważ przeciwieństwa religijne pokrywały się niejednokrotnie z antagonizmami społecznymi i dzielnicowymi, stanowiły one dla Cesarstwa przedmiot specjalnej troski. Tym się też tłumaczy podejmowanie przez rządy licznych prób, mających na celu pogodzenie skłóconych poglądów religijnych i doprowadzenie do jednej oficjalnej wersji chrystianizmu, uznawanej przez wszystkich mieszkańców Cesarstwa. Próby te jednak z reguły kończyły się niepowodzeniem.

 

Demy

Ustrój schyłkowego Cesarstwa odsunął masy ludowe nie tylko od wpływu na rządy, ale nawet od bliższego kontaktu z cesarzem. Wzrastająca samowola administracji prowokowała jednak opór, który przybierał rozmaite formy. Wykorzystywano w tym celu również organizacje samorządowe ludności miejskiej, znane pod nazwą demów. Spełniały one w normalnych warunkach na obszarze swojej dzielnicy najrozmaitsze funkcje gospodarcze, rzadziej - polityczne. Natomiast na terenie cyrku, będącego jedynym miejscem, gdzie masy ludowe stykały się bezpośrednio z cesarzem, demy łączyły się w większe grupy i występowały w charakterze stronnictw cyrkowych. Od tradycyjnych barw, noszonych przez woźniców hipodromu, stronnictwa przybrały nazwy zielonych, błękitnych, białych i czerwonych. Z tych czterech poważniejsze znaczenie miały jednak tylko dwa pierwsze. Reprezentowały one oczywiście nie tyle sympatie sportowe, co określone poglądy społeczne, religijne i polityczne swych członków. Tak więc, podczas gdy stronnictwo zielonych grupowało przede wszystkim związanych z bogatym kupiectwem rzemieślników i żywiło sympatie dla monofityzmu, stronnictwo błękitnych składało się z klienteli wielkich posiadaczy dóbr i sprzyjało katolicyzmowi. Stronnictwa cyrkowe prowadziły między sobą zaciekłą walkę, czasami jednak występowały ze wspólnymi postulatami do cesarza.

 

Walka z próbą emancypacji Odoakra

Wypadki lat 476-480 w fikcyjny sposób rozszerzyły władzę cesarzy konstantynopolitańskich na prowincje zachodnie. Z tego stanu rzeczy nie od razu jednak zdali oni sobie sprawę. Próbowali przeto korzystać ze swych uprawnień, bez większego zresztą powodzenia. Tak więc kiedy Odoaker zaczął niedwuznacznie dążyć do zamiany swej władzy namiestniczej na suwerenną, zapadła w Konstantynopolu decyzja usunięcia go z zajmowanego stanowiska. Zadanie to zostało zlecone "sprzymierzeńcom" ostrogockim, którzy pod wodzą swego "króla" Teodoryka ruszyli ku granicom Italii. Wprawdzie opór, jaki im stawił Odoaker, został przełamany, ale likwidacja jego rządów na Półwyspie nie okazała się łatwa. Odoaker, zamknięty w umocnionej Rawennie, bronił się zaciekle przeciwko najeźdźcom, którzy odczuwali coraz bardziej trudności związane z przedłużającą się kampanią. Ten wzgląd skłonił Teodoryka do zastosowania podstępu. Pod pretekstem rokowań, wywabił Odoakra poza mury Rawenny i wiarołomnie pozbawił go życia (493).

 

Rządy Teodoryka w Italii

Śmierć Odoakra nie wpłynęła w najmniejszym stopniu na silniejsze związanie Italii z Konstantynopolem. Zwycięski Teodoryk potrafił bowiem zmusić swych mocodawców znad Bosforu do nadania sobie uprawnień namiestniczych. Władał więc Italią w podwójnym charakterze: jako namiestnik cesarski w stosunku do miejscowej ludności rzymskiej i jako król dla Ostrogotów, którzy przybyli z nim na Półwysep. Ci ostatni otrzymali nadziały ziemi skonfiskowanej stronnikom Odoakra i rządzili się swymi prawami plemiennymi. Nie podlegali też rzymskiej administracji cywilnej. W tych warunkach Italia nabrała charakteru takiego samego barbarzyńskiego "półpaństwa", jak inne obszary Cesarstwa okupowane przez plemiona germańskie. Faktu tego nie mogła zmienić ani tolerancja religijna arianina - Teodoryka - okazywana miejscowej ludności katolickiej, ani też głęboki jego szacunek dla świetnej tradycji Rzymu. Rządy Teodoryka były w Italii tak długo popularne, dopóki na Wschodzie dwór cesarski sprzyjał monofizytom, a wrogo był nastawiony do katolicyzmu. Z chwilą jednak gdy nastąpił tam zwrot w polityce religijnej, sympatie dla Konstantynopola zaczęły na Półwyspie gwałtownie wzrastać, a Gotów poczęto tam coraz częściej uważać za wrogich okupantów. Przez czas niejaki utrzymywały się jednak jeszcze pozory poprawnych stosunków między przybyszami a miejscową ludnością.

Walka o przywrócenie Cesarstwu mocarstwowości

Zmiana nastąpiła z chwilą, kiedy w Italii zakończył życie Teodoryk (526) przekazując rządy swej córce Amalasuncie, w Konstantynopolu zaś odziedziczył tron po swym wuju Justynian (527). Nowy cesarz, wychowany na przyszłego władcę, marzył o przywróceniu Cesarstwu dawnej jego mocarstwowości. Pierwszym krokiem ku realizacji tego planu miało być odzyskanie poprzednich granic, zdawał sobie bowiem w pełni sprawę z fikcji stanu wytworzonego w latach 476-480. Tym planom Justyniana stanęła na przeszkodzie wojna z Persją, rozpoczęta jeszcze za poprzedniego panowania. Kiedy zaś została wreszcie zakończona (532), bunt mieszkańców Konstantynopola (od greckiego hasła Nika - zwyciężaj, zwany buntem Nika) omal nie doprowadził do upadku nowego cesarza. Despotyczne, a równocześnie nieudolne rządy ministrów Justyniana spowodowały bowiem przedstawienie petycji przez stronnictwo zielonych obecnemu w hipodromie cesarzowi (11 I 532). Jej brutalne odrzucenie wywołało ostrą reakcję nie tylko wśród dotkniętych takim postępowaniem zielonych, ale również wśród popierających dotąd cesarza błękitnych. Doszło na skutek tego do rozruchów, które ogarnęły całą stolicę. Sytuacja stała się niebawem na tyle krytyczna, że cesarz myślał o ucieczce z miasta. Uratowała go zdecydowana postawa cesarzowej Teodory; ona to skłoniła błękitnych do pozostawienia zielonych własnemu losowi i zorganizowała kontruderzenie najemnych wojsk barbarzyńskich, które zmasakrowały powstańców na arenie hipodromu. Teraz dopiero mógł Justynian pomyśleć o urzeczywistnieniu swoich zamierzeń rewindykacyjnych na Zachodzie.

 

Rewindykacja Afryki

Na pierwszy plan została wysunięta sprawa odzyskania Afryki, pozostającej pod władzą Wandalów. Dyplomacja konstantynopolitańska przystąpiła do realizacji tego zadania drogą okrężną. Wysłała bowiem do Afryki swoją armię pod pretekstem obrony stronnictwa prorzymskiego. Dowodzona przez Belizariusza, wodza zakończonej niedawno kampanii perskiej, wylądowała w początkach września 533 r. na południe od Kartaginy pod Hadrumetum (obec. Susa), zaskakując Wandalów, nie spodziewających się ataku. Rozbici od razu w pierwszej bitwie, nie zdołali otrząsnąć się z wrażenia poniesionej klęski i w ciągu paru miesięcy ulegli 16-tysięcznej armii Belizariusza. W odzyskanej w ten sposób Afryce nastąpiły typowe rządy restauracji. Przywrócono więc stan prawny sprzed inwazji wandalskiej. Zwrócono spadkobiercom dobra skonfiskowane ich przodkom przez najeźdźców. Kościół katolicki odzyskał dawne swe uprawnienia, natomiast arianie i donatyści stali się przedmiotem ostrych prześladowań. Rządy nad odzyskaną prowincją objął prefekt pretorium. Obok niego pojawił się jednak rychło dostojnik z tytułem egzarchy (między 585 a 591), który podporządkował sobie niebawem prefekta, łącząc w swych rękach kompetencje cywilne i wojskowe.

 

Wojna z Ostrogotami w Italii

Szybki upadek rządów wandalskich w Afryce skłonił Justyniana do zastosowania tej samej taktyki w stosunku do Italii. Rozpoczęto więc energiczną propagandę mającą na celu podkopanie rządów gockich na Półwyspie. Kiedy zaś sprzyjająca Konstantynopolowi Amalasunta została przez swego małżonka Teodahada uwięziona, a potem skrytobójczo pozbawiona życia, Justynian podjął zbrojną interwencję (536) wedle wzoru afrykańskiego. Wojska rzymskie z dwóch stron naraz zaatakowały Gotów. Na Sycylii wylądował więc ze swoim korpusem Belizariusz i witany owacyjnie przez miejscową ludność przeprawił się na Półwysep. Równocześnie zaś od strony Dalmacji ruszyła ku granicy Italii inna armia rzymska. Goci, po zastąpieniu nieudolnego Teodahada przez Witygesa, przeszli do przeciwnatarcia. Udało się im rozgromić armię rzymską na pograniczu Dalmacji. Zawiodła natomiast próba odzyskania Rzymu zajętego w tym czasie przez Belizariusza. Po wielomiesięcznym oblężeniu Wityges na wieść o pojawieniu się desantu rzymskiego w północnej Italii musiał odstąpić spod murów miasta. Działania wojenne przeniosły się wobec tego na północ. Przeciągały się one jednak coraz bardziej, bowiem pozycje Gotów oparte na umocnieniach Rawenny były nie do zdobycia. Wityges skapitulował dopiero w 540 r., uzyskawszy obietnicę pozostawienia Gotów w charakterze "sprzymierzeńców" na północ od Padu. Takie zakończenie kampanii gockiej nie stwarzało gwarancji trwałego pokoju. Kiedy więc, w tym samym roku Justynian odwołał Belizariusza z Italii dla obrony granicy wschodniej przed dywersją perską, Goci porwali za broń. Obwołali swym królem młodego Totylę i, wykorzystując niesnaski wśród dowódców rzymskich, przekroczyli Pad. W krótkim czasie Totyla wyparł Rzymian z Półwyspu. Wysłany przeciwko niemu Belizariusz, wobec słabości sił, jakimi rozporządzał, musiał zrezygnować z dowództwa. A tymczasem zwycięski Totyla zajął się opanowywaniem wysp Morza Śródziemnego i myślał nawet o przeniesieniu działań wojennych na Bałkany. Zagrażało to bezpośrednio bezpieczeństwu Konstantynopola. Toteż zapadła tam decyzja wysłania silnej armii do Italii celem ostatecznego rozprawienia się z Gotami. Dowództwo jej powierzono eunuchowi dworskiemu - Narzesowi. Przełamanie w tym czasie przez Słowian granicy naddunajskiej odsunęło jednak na kilka lat realizację tego planu. Tak więc dopiero w 552 r. armia Narzesa wkroczyła na Półwysep od północy. Posuwając się ku Rzymowi traktem via Flaminia, natknęła się pod Busta Gallorum na główne siły Gotów. Zostały one rozgromione, a Totyla znalazł śmierć na polu bitwy. Klęska ta przesądziła o losach całej kampanii, mimo że likwidacja odosobnionych punktów oporu zabrała jeszcze sporo czasu.

 

Reorganizacja odzyskanej Italii

Z chwilą pacyfikacji kraju, rządy nad nim objął w charakterze namiestnika z tytułem patrycjusza zwycięski wódz w ostatniej kampanii - Narzes. Dwudziestoletni blisko okres wojen gockich doprowadził do gospodarczego wyniszczenia Italii. Wiele miast leżało w gruzach, rolnictwo poniosło dotkliwe straty, kraj zaś uległ wyludnieniu. W tych warunkach nastroje ludności zależały od zastosowania właściwej taktyki przez nowe władze. Tymczasem ich postępowanie pozostawiało wiele do życzenia. Oto odbudowana administracja rzymska została obsadzona w większości przez urzędników przybyłych ze Wschodu, którzy zachowywali się w Italii jak w kraju nieprzyjacielskim. Nie licząc się ze zniszczeniami wojennymi, nakładali na ludność olbrzymie podatki. Nadużycia urzędników były na porządku dziennym. Dużo wreszcie złej krwi robiło mieszanie się administracji wzorem wschodnim do spraw kościelno-religijnych, które cieszyły się dotąd w Italii autonomią. Wszystko to oburzało miejscową ludność, wywołując jej skargi do cesarza, a nawet groźby odwołania się do pomocy barbarzyńców, których rządy oceniano ex post jako mniej uciążliwe. Skargi na Narzesa kierowane do Konstantynopola spowodowały w końcu jego odwołanie z zajmowanego stanowiska.

 

Rewindykacja Hiszpanii

Jeszcze ważyły się losy Italii, kiedy spory religijne i dynastyczne w państwie Wizygotów stworzyły pomyślne warunki do interwencji Justyniana na Półwyspie Iberyjskim. Nie zważając na trudności piętrzące się gdzie indziej, wysłał on w 550 r. korpus ekspedycyjny do Hiszpanii. Interwencja przyczyniła się do zwycięstwa popartego w ten sposób stronnictwa i przyniosła Justynianowi panowanie nad Betyką. Przy ówczesnych trudnościach Cesarstwa nie dało się jednak rozszerzyć tego przyczółka na cały Półwysep. Pozbawiona bezpośredniej komunikacji z metropolią, odgrywała Betyka rolę dalekiej i coraz bardziej zaniedbywanej kolonii.

 

Reformy wewnętrzne Justyniana

Plan rewindykacji terytorialnych był tylko jedną częścią politycznego programu Justyniana. W dążeniu do przywrócenia państwu rzymskiemu mocarstwowości, zwracał on również pilną uwagę na uporządkowanie stosunków wewnętrznych. Kierując się tymi względami, nakazał przeprowadzenie kodyfikacji obowiązującego prawa (tzw. Kodeks Justyniana 533-536 r.). Zajął się także reformą studiów prawniczych, pragnąc zapewnić sobie tą drogą wysoko wykwalifikowanych urzędników. Chęć oszczędzenia państwu wewnętrznych sporów skłoniła go wreszcie do podjęcia ryzykownych kroków w dziedzinie religii. Podjął mianowicie energiczne starania mające na celu ostateczne zlikwidowanie pogaństwa i dążąc do tego, zarządził zamknięcie słynnej Akademii Ateńskiej (529). Rozpoczął również prześladowania innowierców (mozaistów). Z myślą zaś pogodzenia katolików z wyznawcami licznych herezji usiłował narzucić chrystianizmowi własną koncepcję dogmatyczną.

 

Przemiany kulturalne na Wschodzie

Wzrost centralizmu państwowego, popieranego przez Justyniana, pozostawił wyraźne ślady w dziedzinie kultury. Dawne jej ośrodki w Antiochii i Aleksandrii straciły w tym czasie swoje znaczenie, ustępując miejsca Konstantynopolowi. Ośrodek ten, pozbawiony tradycji, rozwijał się pod wpływem życia dworskiego, ulegając podobnie jak ono oddziaływaniom Wschodu. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach językiem, którym się tam posługiwano, była greka. Ogólnie przyjęta przez ludzi pióra, wyparła ona łacinę, broniącą jeszcze swoich pozycji w dziedzinie prawa i administracji. Wpływy wschodnie zaciążyły również na architekturze i sztukach plastycznych. Justynian, odbudowując zniszczone w czasie powstania Nika (532) dzielnice stolicy, zastosował dla reprezentacyjnej budowli sakralnej, jaką stała się świątynia Mądrości Bożej (Hagia Sophia), wzory orientalne. Tak więc powstał gmach wzniesiony na rzucie krzyża greckiego (równoramiennego), uwieńczony kopułą. Wznosiła się ona ponad przecięciem jego ramion i była oparta na dwupiętrowym ciągu kolumn. Użycie kopuły nie podwyższonej przez tambur i zastosowanie podobnych półkopuł na ramionach krzyża sprawiało, że budowla robiła z zewnątrz wrażenie stosunkowo niskiej i ciężkiej. Zgoła odmiennie przedstawiała się sprawa od wewnątrz. Tu oddziaływała na widza nie tylko lekkość i śmiałość konstrukcji, ale również obficie stosowane elementy dekoracyjne. Posłużono się do tego celu mozaiką, dającą pole do wydobywania ostrych kontrastów. Słabe stosunkowo oświetlenie wnętrza skłoniło artystów do posługiwania się jednolitym złotym tłem. Na nim występowały postacie, wyodrębnione w sposób kontrastowy. Cechowała je nienaturalna sztywność i schematyzm w przedstawieniu cech zewnętrznych. Ze stylem tym będziemy się spotykać wszędzie tam, gdzie sięgały wpływy kulturalne Cesarstwa.

 

Ruchy etniczne na pograniczu bałkańskim

Polityka rewindykacji terytorialnych pochłaniała olbrzymie środki materialne i zmuszała do zaniedbywania bezpieczeństwa Cesarstwa na innych odcinkach. Poważnie przedstawiała się zwłaszcza sytuacja na granicy Dunaju. Oto nad dolnym biegiem tej rzeki uaktywniły się w tym czasie plemiona słowiańskie, które po przełamaniu granicy zapuściły się w głąb Półwyspu Bałkańskiego. Nie mniej groźnie przedstawiała się sprawa nad środkowym Dunajem. Tu bowiem przesunęli się z Moraw do Panonii Longobardowie. Na skutek tego stali się oni na wschodzie sąsiadami Gepidów. Oba te plemiona wykazywały tendencję do przekroczenia Sawy i zawładnięcia Sirmium. Dla ich powstrzymania brakło sił. Istniał jednak sposób, do którego dyplomacja konstantynopolitańska chętnie się uciekała, parując niebezpieczeństwo zagrażające Cesarstwu. Polegał on na judzeniu jednych barbarzyńców przeciwko innym i wywoływaniu w ten sposób zatargów, osłabiających obu wrogów. Tak więc jeszcze za życia Justyniana doprowadzono do konfliktu między Gepidami i Longobardami, który zakończył się klęską tych ostatnich. Pragnąc wziąć odwet na swych przeciwnikach, porozumieli się Longobardowie z turskimi Awarami, przybyłymi w tym czasie nad dolny Dunaj, i wspólnie z nimi uderzyli na Gepidów. Ci, napadnięci z dwóch stron naraz, nie mogli stawić czoła napastnikom i zostali przez nich kompletnie zniszczeni. Ich ziemie przeszły w posiadanie Awarów, którzy w ten sposób stali się bezpośrednimi sąsiadami Longobardów. Ciężkie to było sąsiedztwo. Toteż Longobardowie, w obawie by nie spotkał ich los Gepidów, zdecydowali się opuścić Panonię i poszukać sobie nowych siedzib.

 

Najazd Longobardów na Italię

Stan ówczesnej Italii, osłabionej przez długoletnie wojny i despotyczne rządy Narzesa, sprawił, że Longobardowie wybrali ten właśnie kraj za przedmiot swej agresji. Najeźdźcy nie natrafili tam na poważniejszy opór ze strony słabych garnizonów rzymskich, unikających starcia w otwartym polu i chroniących się za murami miasta (568). Toteż udało się im opanować bez trudu wschodnie pogranicze alpejskie, które od głównego tamtejszego zamku Forum Iulii otrzymało z czasem nazwę Friulu. Podobnie przedstawiała się sprawa w dolinie Padu. Dopiero na linii tej rzeki spotkali się Longobardowie z bardziej zdecydowanym oporem. Zatrzymani w swoim marszu ku południowi, próbowali przedostać się do Galii. Zostali jednak odparci przez Franków i nie pozostawało im nic innego, jak dalej prowadzić ofensywę w Italii. Jeśli nie udało się im wówczas opanować całego Półwyspu, to przyczyny takiego stanu rzeczy należy upatrywać w tym, że wśród najeźdźców zabrakło jedności. Oto bowiem w 574 r. Longobardowie zrezygnowali z wyboru króla i rozpadli się na blisko trzydzieści grupek plemiennych. Ten brak jedności wśród najeźdźców pozwolił Rzymianom przetrzymać najbardziej krytyczne chwile inwazji. Kiedy zaś po dziesięcioletniej przerwie zwyciężyły wśród nich tendencje centralistyczne i doszło ponownie do wyboru wspólnego monarchy, mającego położyć kres istniejącemu rozbiciu, opór rzymski okrzepł na tyle, że o zdobyciu całej Italii nie mogło być więcej mowy. Na skutek tego ziemie Półwyspu uległy podziałowi między Cesarstwo i Longobardów. Tak więc w rękach administracji cesarskiej pozostał na północo-zachodzie skrawek wybrzeża liguryjskiego z Genuą, a na północo-wschodzie - Laguna Wenecka, dalej ku południowi - trudno dostępna delta Padu, Pentapolis oraz, połączona z nim wąskim korytarzem poprzez Perugię, rzymska Kampania; wreszcie na południu - Neapol z najbliższą okolicą oraz Kalabria i Apulia. Pozostała część Półwyspu przypadła Longobardom. Nawet po przywróceniu wśród nich jedności obszary położone na południe od korytarza łączącego Pentapolis z rzymską Kampanią zachowały swą niezależność jako księstwa Spoleto i Benewentu. W przeciwieństwie do znanych nam dotąd najeźdźców germańskich, Longobardowie nie próbowali nawet uchodzić za "sprzymierzeńców". Na zajętych przez siebie ziemiach stworzyli własne państwo, a ludność rzymską traktowali jako podbitą. Opisany wyżej podział ziem Półwyspu unicestwił tradycyjnie utrzymujące się dotąd dzielnice starożytnej Italii, wprowadzając zaś na ich miejsce okręgi wyrosłe z nowej rzeczywistości, dał początek średniowiecznym Włochom.

 

Reformy administracyjno-wojskowe Cesarstwa we Włoszech

W zmienionej gruntownie sytuacji rząd konstantynopolitański musiał wprowadzić nowy system administrowania tym krajem. Powstała więc potrzeba zrezygnowania z przestarzałego dotąd w Cesarstwie rozdziału władzy cywilnej i wojskowej. Ponieważ Włochy stały się czymś w rodzaju monarchii granicznej, władzę wojskową magistra militum i cywilną prefekta pretorium połączył w swych rękach znany nam z Afryki urzędnik nowego typu, noszący tytuł egzarchy. Rządzony przez niego kraj zaczęto nazywać Egzarchatem Raweńskim. Trudna komunikacja między poszczególnymi częściami Egzarchatu sprawiła, że we Włoszech w Vi i Vii w. zaczął się szerzyć partykularyzm. Do głosu dochodziły czynniki miejscowe, które nie oglądając się na rezydującego w Rawennie egzarchę, podejmowały ważkie niejednokrotnie decyzje. Tak więc Wenecja, zawdzięczająca swoją pozycję stale rozwijającemu się handlowi i posiadanej flocie, poczęła się z wolna uniezależniać pod względem politycznym. Dux rządzący tym miastem z ramienia egzarchy, przekształcił się na skutek tego w dożę, obieranego przez miejscowy patrycjat.

Rzym i Papiestwo

Jeszcze ciekawsze zmiany dały się zaobserwować w Rzymie. Miastu temu, po niszczących wojnach gockich i upadku znaczenia senatu, nadawał ton biskup rzymski, czyli papież. Przynajmniej od połowy V w. rościł on sobie, jako następca św. Piotra, pretensje do prymatu w Kościele katolickim. Sprawa ta, napotykająca poważne opory w świecie chrześcijańskim, została posunięta naprzód za pontyfikatu Grzegorza I (590-604). Ten nieprzeciętny przedstawiciel kościoła rzymskiego potrafił podporządkować duchowej zwierzchności papiestwa większość krajów Zachodu. Równocześnie zaś, dzięki przeprowadzonej reformie gospodarczej, stworzył dla papiestwa bazę materialną, która pozwoliła mu odgrywać przodującą rolę nie tylko w mieście, ale i w całych Włoszech. Toteż, chociaż Grzegorz I uznawał lojalnie władzę cesarską i reprezentującego ją na Półwyspie egzarchę, w praktyce był tym, który decydował o losach Rzymu. Od niego zależały nominacje miejscowych urzędników, którzy też większą przywiązywali wagę do życzeń papieża, aniżeli do rozkazów egzarchy. Grzegorz był najwyższym autorytetem dla mieszkańców miasta, a w razie niebezpieczeństwa - jedynym ich obrońcą i opiekunem. Papież, przez podległą sobie hierarchię kościelną, wywierał wpływ również na odleglejsze prowincje, stając się na skutek tego nie tylko przywódcą duchowym, ale również i politycznym ludności rzymskiej we Włoszech.

 

Reforma zakonna Benedykta z Nursji

Życie zakonne przeszczepiono na Zachód jeszcze przed reformą bazyliańską (por. s. 25). Tym tłumaczy się brak tutaj jakichkolwiek przepisów normujących zwyczaje zakonne i w rezultacie niejednolitość ich formy. Podczas jednak gdy na kontynencie występowała dążność do złagodzenia zwyczajów klasztornych, w celtyckiej Irlandii, Szkocji i Walii kształtowała się ostrzejsza forma życia monastycznego. Tamtejsze klasztory skupiły bowiem w swych rękach wszystkie funkcje duszpasterskie w kraju. Tak więc kler diecezjalny, a nawet episkopat, który zamieszkiwał w ich obrębie, podlegał zwierzchnictwu opata i z jego ramienia spełniał swe funkcje. Najsłynniejszym irlandzkim domem zakonnym był klasztor założony w 563 r. na wyspie Iona u brzegów Szkocji. Nawet on jednak nie miał określonej reguły i można by go było przyrównać do luźnego zgromadzenia pustelników. Opracowanie reguły zakonnej na Zachodzie było dziełem Benedykta z Nursji (ok. 480-543). Pochodził on z bogatej rodziny rzymskiej z Umbrii, ale już jako młody człowiek wyrzekł się swego środowiska i usunął do pustelni górskiej w pobliżu Subiaco. Zyskał tam rychło popularność i spory zastęp uczniów. Niepowodzeniem natomiast zakończyła się próba współżycia z pobliskim klasztorem. Przesądziła ona o przeniesieniu się Benedykta na południe i założeniu na szczycie Monte Casino, w miejscu dawnego sanktuarium pogańskiego, domu zakonnego dla jego uczniów (529). Opierając się na dotychczasowym doświadczeniu, opracował Benedykt dla założonej przez siebie wspólnoty monastycznej dokładną regułę. Żądał więc od członków konwentu (tzn. zakonników danego klasztoru) potrójnych ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. To ostatnie poddawało mnicha władzy absolutnej wybranego dożywotnio opata i ustanawiało zasadę związania z określonym domem zakonnym (szabilitas loci), mianowicie z tym, w którym złożył śluby. Benedykt wprowadził poza tym podział czasu członków konwentu między modlitwę, pracę ręczną i pracę umysłową. Reguła benedyktyńska została rychło przyjęta nie tylko przez klasztory włoskie, ale także przez większość zaalpejskich. Do jej upowszechnienia przyczynił się w dużym stopniu papież Grzegorz I, doceniający w pełni takie uporządkowanie organizacji zakonnej.

 

Wojna z Persją oraz najazdy Słowian i Awarów

W tym czasie, gdy na Półwyspie Apenińskim Cesarstwo traciło grunt pod nogami, ustępując przed naporem Longobardów, doszło do nowej wojny z Persją (572-591). Była ona długotrwała, przyniosła jednak Cesarstwu w efekcie przesunięcie na terenie Armenii. Wykorzystując zaabsorbowanie Konstantynopola na innych frontach, ożywili w tym czasie nad Dunajem swoją działalność Słowianie i Awarowie. Pierwsi w latach 578-581 dotarli do Tesalii, przedostali się na Peloponez, a stamtąd - na Kretę i Wyspy Egejskie. Drudzy próbowali utrwalić swe wpływy w północnej części Półwyspu Bałkańskiego. Cesarstwo mogło w skuteczny sposób przeciwstawić się tym najazdom dopiero po zawarciu pokoju z Persją i ściągnięciu wojsk z frontu wschodniego na Bałkany. Przy ich pomocy udało się też wyprzeć wreszcie najeźdźców za Dunaj i przez okupację ważniejszych ośrodków na lewym brzegu tej rzeki zmusić Awarów do uległości.

 

Rewolta Fokasa

Dłuższe przebywanie armii na północy stało się jednak przyczyną fermentu w jej szeregach. Wojska, którym wyznaczono leża zimowe na lewym brzegu Dunaju, porzuciły samowolnie obozy warowne i ruszyły na Konstantynopol. Marsz ten przybrał formę buntu wojskowego, na którego czele stanął jeden z niższych oficerów imieniem Fokas (602). Rewolta armii, poparta w decydującym momencie przez demy stolicy, zaskoczyła cesarza Maurycjusza. Straciwszy nadzieję stawienia czoła powstańcom, próbował ratować się ucieczką. Doścignięto go jednak i pozbawiono życia, purpurę cesarską przekazano zaś w ręce Fokasa.

 

Najazd Perski

Tragiczna śmierć Maurycjusza stała się dla Persji pretekstem do zerwania zawartego przed paru laty pokoju. Jej władca, Chozroes Ii, występując rzekomo w obronie Maurycjusza, przekroczył granicę Cesarstwa. A że dokonany w Konstantynopolu przewrót nie wszędzie cieszył się poparciem, wojska perskie napotkały słaby stosunkowo opór. W 608 r. udało się im nawet przedostać do Azji Mniejszej, a w 609 - dotrzeć do Chalkedonu, oddzielonego od stolicy jedynie cieśniną Bosfor.

 

Odbudowa Cesarstwa przez Herakliusza

Nieudolność Fokasa i terror, za pomocą którego utrzymywał się przy władzy, budziły coraz większe niezadowolenie w społeczeństwie. Wykorzystali te nastroje stronnicy zamordowanego Maurycjusza i powstali przeciwko niemu pod wodzą egzarchy kartagińskiego. I oto podczas gdy jedna armia afrykańska posuwając się lądem zajmowała Egipt, druga pod wodzą syna egzarchy, Herakliusza, miała zaatakować Konstantynopol od morza. Niepopularność Fokasa była podówczas tak wielka, że kiedy mieszkańcy stolicy ujrzeli zbliżającą się flotę afrykańską, porwali za broń i obalili znienawidzonego cesarza. Jego następcą lud obwołał Herakliusza (610). Upadek Fokasa nie poprawił jednak położenia militarnego Cesarstwa. Było ono nadal katastrofalne. Persowie odnosili sukcesy na wszystkich frontach, a w 619 r. opanowali Egipt i od strony morza zagrozili Konstantynopolowi. A ponieważ w tym samym czasie Awarowie i Słowianie zaatakowali stolicę od północy, sytuacja Cesarstwa wydawała się beznadziejna. W możliwość dalszego oporu zwątpił nawet Herakliusz i zamierzał powrócić do Afryki pozostawiając Konstantynopol własnemu losowi. Od tej rozpaczliwej decyzji odwiódł go patriarcha stolicy - Sergiusz. Perswazją oraz oddaniem na cele obrony, do dyspozycji cesarza, wszystkich skarbów kościelnych skłonił go do podjęcia jeszcze jednej próby opanowania niebezpieczeństwa. Po trzyletnich przygotowaniach Herakliusz ruszył z nowo zwerbowaną armią. Celem było nie tyle uwolnienie zajętego przez nieprzyjaciela kraju, ile przerzucenie wojny na teren wroga. Była to niebezpieczna taktyka, ale w danym wypadku przyniosła pomyślne zakończenie wojny w 629 r. Pokój nie dał żadnej ze stron spodziewanych korzyści. Przeciwnie, oba państwa znajdowały się w stanie skrajnego wyczerpania. Ich ziemie były spustoszone, a ludność znacznie przetrzebiona. Przeszło ćwierć wieku trwająca wojna z Persją osłabiła definitywnie Cesarstwo. Wprawdzie nie poniosło ono na razie strat terytorialnych, ale jego znaczenie międzynarodowe wyraźnie zmalało. Uległ też przyspieszeniu proces feudalizacji. Słusznie więc przełom Vi i Vii w. uważa się za moment zwrotny w dziejach tego państwa, widząc w nim definitywny koniec antycznego Cesarstwa Rzymskiego i początek jego średniowiecznej kontynuacji, jaką było Bizancjum.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin