MIAO SING WYZNANIA CHIŃSKIEJ KURTYZANY Przełożył i opracował Jerzy Chociłowski Od autorki Należałam do wiata wiatru i wierzb, jak okrelano w Chinach sferę uciech zmysłowych. Od dzieciństwa szkolono mnie na kurtyzanę; miałam czternacie lat, gdy zostałam prostytutkš w wytwornym Domu Wiosennej wieżoci. Po kilku miesišcach znalazłam się w Suczou, gdzie pracowałam na Łodzi Kwiatów pod kierunkiem wielce dowiadczonej i pięknej kurtyzany, zwanej Szacownš Nauczycielkš. To jej zawdzięczałam umiejętnoci, które sprawiły, że zawsze bardzo usilnie poszukiwano mego towarzystwa, Koleje mego losu aż do dwudziestego pištego roku życia były na przemian burzliwe i spokojne, lecz niczego nie żałuję. Największych przykroci doznałam, gdy przeszłam już na emeryturę. Moi rodacy lubiš przede wszystkim młode dziewczęta; atrakcyjnoć kurtyzany, która ma dwadziecia parę lat, szybko zanika. Może być wcišż ceniona, jeli z talentem piewa lub gra na jakim instrumencie, ale do łóżka zapraszana bywa coraz rzadziej. Co zdarzyło się póniej, po okresie, jaki opisałam, niech pozostanie mojš tajemnicš, podobnie jak moje prawdziwe imię, dane mi przez rodziców. Miao Sing nazwano mnie w Domu Wiosennej wieżoci, jednakże przywykłam z czasem do tego imienia i polubiłam je; zresztš bardzo pasuje ono do kurtyzany, znaczy bowiem Cudowna Rozkosz. Niektórzy posługujš się słowem kurtyzana jako łagodniejszym mianem prostytutki. To niesłuszne. Oczywicie, wytrawna prostytutka może mi dorównać w tym, co często okrela się jako zabawę kaczek-mandarynek [Mandarynka (Aix galericulata) - rodzaj niewielkiej kaczki chińskiej o barwnym upierzeniu, symbol trwałego, dobrze dobranego małżeństwa, w tym przypadku również pewnej rutyny stosunku miłosnego.] lecz sporód mych umiejętnoci ta jest akurat najmniej skomplikowana. Ostatecznie, niewiele młodych dziewczšt (chyba że sš odpychajšce) ma trudnoci w dostarczeniu prostych przyjemnoci swym partnerom w łóżku. Natomiast trzeba długich i żmudnych starań, aby wykształcić prawdziwš kurtyzanę. Powinna ona odgadywać nastrój mężczyzny z wyrazu jego twarzy, umieć rozpędzać w okamgnieniu jego troski, w rozmowie z nim używać słownictwa, do którego przywykł z racji swego zawodu - jako urzędnik, oficer, uczony lub kupiec, piewać i grać to, co lubi, pointować jego improwizowane wierszyki, jeli jest akurat usposobiony poetycko, rozbudzać zmysły przygaszone przez wiek i krzesać ze starych Takie młodzieńcze wyczyny, iż skłonni sš dać wiarę, że zima ustępuje wionie. Wszystko to potrafiłam dzięki nauczycielom, którzy bardzo wiele dodali do zdrowia i urody, jakimi obdarzali mnie rodzice. Proszę nie myleć, że jestem próżna. Jeżeli pozwoliłam sobie na przechwałki, to tylko dlatego, aby uzmysłowić wam, że między kurtyzanš a prostytutkš istnieje odległoć równie duża jak między szefem kuchni a pomywaczkš. Z przyjemnociš przyznaję, że me liczne zalety i sukcesy sš zasługš trudów mych wychowawców, przede wszystkim Papy Menga i Szacownej Nauczycielki. Sš osoby, a należš do nich na przykład wzorowe żony, kapłani, więtoszki i rozmaici oddychajšcy swš ważnociš zarozumialcy, które sšdzš. że kurtyzany zasługujš na politowanie. Tak samo sšdzš niektórzy nasi klienci: zamiast powięcić całš noc na miłe zmagania ciała i umysłu, maskujš swe rozmamłanie duchowe i niedostatki męskoci fałszywym niepokojem o naszš moralnoć. Jeżeli tak ich to martwi, czemu sypiajš z nami? Byłoby znaczniej lepiej, gdyby powcišgnęli swe współczucie i złożyli hołd naszym talentom. Jednakże był vzas, gdy dobre słowo potrafiło wzruszyć mnie do łez. Nie wybierałam swego zawodu; sprzedano mnie, kiedy miałam czternacie lat, i cierpiałam zrazu okrutnie. Ale ile dzieci biedaków może pójć własnš drogš i ilu istnieniom ludzkim udaje się uniknšć przypisanej im dawki cierpienia? W póniejszych latach dawniejszš niedolę równoważyło mi niekiedy uczucie niewysłowionej rozkoszy stan, który niewielu z nas osišga po tej stronie bytowania. I ważšc wszystko na szali - rada jestem, że byłam kurtyzanš. Nie dlatego, że ten rodzaj życia oszczędził mi surowej jednostajnoci żony wieniaka ani że podarował mi muzykę, wytworne jadło i wesołe towarzystwo, ani wreszcie iż dzięki niemu odsłoniły się przede mnš pewne tajniki sztuki miłosnej taoistycznych mędrców. Prawda jest taka, że lubiłam robić to, co robiłam, lub - jeli wolicie - lubiłam mężczyzn. Cieszyłam się zawsze od nowa swš władzš dawania im rozkoszy, która jak sami chętnie przyznawali - była wspaniała. Ilu kapłanów lub lekarzy potrafi ofiarować swym klientom choć połowę tej radoci, jakš my dajemy naszym? Odkšd przestałam użalać się sama nad sobš, miałam prawo do odrzucania litoci, tym bardziej, że była ona często zaprawiona wzgardš. Oczywicie mam też nad czym ubolewać. To smutne, że moja przyszłoć jest niepewna, a jeszcze smutniejszy jest brak dzieci. Wszystko, co umiałabym dobrze robić, to szkolić urocze młode nowicjuszki, ale to pocišga za sobš koniecznoć założenia własnego zakładu, co jest teraz zakazane przez prawo i co byłoby nazbyt dla mnie kosztowne. Jeżeli nieobcy jest wam wiat wiatru i wierzb, zgodzicie się, że kurtyzany i prostytutki majš tę wspólnš cechę (poza szafowaniem swym ciałem), iż nie potrafiš oszczędzać. Gdy przyjechałam do Hongkongu po latach niepowodzeń, jakie nastšpiły po mym wycofaniu się z zawodu - byłam niemal żebraczkš. Szczęliwym trafem miałam adres pewnego lekarza, krewnego jednego z mych dawnych kochanków; to on mi pomógł i znalazł pracę u pewnego angielskiego sinologa, który pragnšł doskonalić swš znajomoć chińskiego. Co się stanie ze mnš, gdy którego dnia powróci on do swej ojczyzny, by zadbać o groby przodków? Któż to wie? Wszak nasze przeznaczenie ustalajš bogowie w chwili, gdy się rodzimy. Musimy mu się podporzšdkować. Po cóż się trapić, jakaż korzyć ze skarg? Rozdział pierwszy Sprzedana za młodu Urodziłam się pištego dnia siódmego miesišca księżycowego w piętnastym roku republiki chińskiej (1926). Moja wie rodzinna, skupisko niskich, żółtych domków z wypalonej na słońcu cegły, leżała w cieniu wierzchołków góry Tai [Góra Tai (Taiszan) - panujšca nad masywem Szantungu główna góra Wschodu, jedna z pięciu więtych gór, na której cesarze chińscy składali ceremonialnie ofiarę Niebu; cel licznych pielgrzymek buddystów, taoistów i konfucjanistów: Tai ma trzy wierzchołki, najwyższy liczy 1545 metrów.] Na wszystkie strony rozpocierały się sady i moja rodzina, podobnie jak większoć sšsiadów, zajmowała się uprawš drzew owocowych. Brzoskwinie, morele, winogrona i smakowite liweczki licu rodziły się w takiej obfitoci, że w latach urodzaju bogaci gospodarze pozwalali dzieciom przy zbiorach jeć tyle, ile zapragnš: nie wolno im było tylko zabierać owoców do domu. Mój ojciec i starsi bracia pracowali u obszarnika nazwiskiem Czeng, który był raczej szczodrobliwy; ponieważ byłam ładna, mówiło się, że gdy dojdę do wieku 15 lat, polubię którego z jego synów lub kuzynów. Czeng lubił mnie i prawdopodobnie nie przeszkadzałoby mu to, że moi rodzice byli ubodzy. Dziwnym i - powiedziałabym - nieszczęsnym zbiegiem okolicznoci jako jedyna sporód dziewczšt z naszej wioski umiałam czytać i pisać. Gdy miałam dziesięć lat, moja matka, żarliwa buddystka, postanowiła, że każdego ranka będę chodzić do wištyni i posługiwać staremu mnichowi, który żył samotnie od czasu, gdy dżuma zabrała pozostałych mnichów. Został, aby pilnować ich popiołów i oddawać czeć ich duszom. Był już tak stary, że nie widziano niczego niewłaciwego w moich posługach. Spałam zresztš w domu, będšc z mnichem nie więcej niż kilka godzin dziennie. Wiedziałam, że miał do mnie słaboć; odkryłam wówczas, że niewielu mężczyznom - choćby najbardziej pochłoniętym sprawami ducha i nauki - jest obojętne towarzystwo ładnych dziewczšt, nawet jeli wiek od dawna uczynił ich niezdatnymi do oddawania się przyjemnociom deszczu i chmur [Metaforyczne okrelenie stosunków erotycznych.] Poza tym w pierwszych latach mej służby byłam zbyt młoda, aby zrozumieć, czym przycišgam uwagę jego wielebnoci. Zresztš zadowalał się spojrzeniami, a gdy kończyłam pracę, uczył mnie czytać. Nim skończyłam czternacie lat. mogłam głono recytować klasyczne księgi buddyjskie, potykajšc się tylko tu i tam o trudniejsze słowo; fakt. że nie pojmowałam sensu ani jednego zdania, nie peszył mego nauczyciela, gdyż jego własna edukacja oparta była na klasycznej zasadzie: Ucz się za młodu, zrozumienie przyjdzie póniej. Gdyby wiedział, jakie będš skutki kształcenia mnie, z pewnociš zakazałby mi nawet cierania kurzu z jego ksišżek. Tuż przed mymi jedenastymi urodzinami na kraj nasz napadli Japończycy; ich okupacja miała potrwać osiem długich lat. Wkrótce Tsinan, stolica naszej prowincji, wpadła w ich ręce, tak samo jak i większoć miast w prowincji Szantung oraz cała linia kolejowa. Dochodziły nas przerażajšce opowieci o gwałtach i okropnych okrucieństwach, tak że ilekroć żołnierze japońscy pojawiali się w wiosce, większoć młodych ludzi biegła do sadów, a stamtšd przemykała się w góry, pozostajšc tam, póki niebezpieczeństwo nie minęło. Szczęliwie, między wioskš a liniš kolejowš znajdowała się góra Tai i przylegajšce do niej wzgórza. Dawało nam to przez pewien czas ochronę. Aż do czwartego roku wojny jedynymi żołnierzami, których oglšdalimy, byli chińscy partyzanci; niektórzy z nich pochodzili z naszej wioski. Czasami przychodzili chińscy żandarmi na służbie japońskiej. Mówiono o nich. że gwałcš i kradnš. i za plecami nazywalimy ich psami gończymi. czyli zdrajcami, ale zachowywali się zawsze poprawnie, być może dlatego, że nasza wioska była bardzo odległa od najbliższej bazy japońskiej. Gdyby sprawy toczyły się nadal w - ten sposób, prz...
GAMER-X-2015