9624.txt

(592 KB) Pobierz
Zofia Bystrzycka

Gra bez as�w

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Dotykam g�adkiej i twardej powierzchni, kt�ra 
jest 
niedotykalna i nie stawia oporu. To �mieszne i prymitywne sadzi�, �e na czyje� 
�ycie, jak 
paciorki r�a�ca, mo�na naniza� fakty.
Jaczycki stawia� pierwsze kroki poza nami. Ale w tamtych czasach to, �e ruszy� 
z miejsca, mia�o wa�ko�� decyzji o nieprzewidzianych skutkach. Pami�tam, �e 
kiedy przyje-
cha�, w naszych twarzach szuka� potwierdzenia: czy jest �mia�kiem, czy 
dezerterem. Kraj, 
kt�ry opu�ci�, mia� dopiero po kilku latach zrobi� skok w koniunktur�. 
Przypuszczam, �e �a-
two, o wiele �atwiej by�o mu wybra� nasz� przysz�o�� ni� tamtejszy czas 
przesz�y, do�� kie-
dy� b�yskotliwy, ale teraz wyra�nie za�niedzia�y.
Jaczycki przywi�z� ze sob� baga� dzia�ania wojennego, zapewne tych par� chwil na 
przestrzeni nie ostyg�ych jeszcze lat, kiedy potrafi� zwyci�y� instynkt 
przetrwania - uwa�a� 
za wiz� wjazdow�. Nie podtyka� nam zreszt� tego pod oczy, nie rozg�asza� szeroko 
faktu, �e 
w jakich� uniesieniach, kiedy traci si� przytomno��, �mier� przestawa�a go 
obchodzi�. 
W naszym klimacie przeczu�, �e jego przygody w tamtym podziemiu by�y 
jednostkowym, 
niezbyt istotnym elementem na mapie brawurowych czyn�w w bli�szym naszej 
wyobra�ni 
kraju. Czasem, przyparty do muru, napomyka� o motywach tamtych bohaterskich 
zdarze�. 
Ale, trzeba przyzna�, Jaczyckiego pytali przewa�nie ci, kt�rzy jednym s�owem 
mogli zmie�� 
jego szept. W latach, kiedy gie�da aktyw�w wojny dzia�a�a jeszcze pe�n� par�, 
trudno by�o 
wymo�ci� sobie w�r�d nas miejsce byle ucieczk� od wspomnie� okupacyjnych w 
stron� na-
dziei.
Dzi� mog� powiedzie�, �e z Jaczyckiego przez wiele lat nie spuszczali�my oka. 
Mniej 
frapowa�y nas jego cechy zewn�trzne, polewa odmienno�ci ubrania, architektury 
ruch�w, 
akcentu, kt�ry nawet w polskich s�owach i poprawnych zdaniach nie straci� obcej 
melodii 
z wy�sz� nutk� na ko�cu zdania. Owszem, nie ukrywajmy i tego: irytowa�y nas 
troch� tak�e 
jego kuse kanadyjki i trzewiki w damskich kolorach, pomy�le�, �e na jak�� 
akademi� przy-
szed� w pstro nakrapianym krawacie i w p�bucikach ze sk�ry pytona! Ten pyton 
wygl�da� 
jak prowokacja wobec naszej programowej prostoty stroju i nieprogramowych 
ko�czyn tek-
stylno-gumowych. Tak, by� �mieszny tak�e zewn�trznie. Wierzyli�my jednak, �e 
nacisk 
wsp�lnych lat zetrze t� jego inno��. Potrafili�my si� zdoby� na 
dalekowzroczno��, ale nie 
by�o w niej miejsca na pob�a�liwo�� zasadnicz�.
Bawi�a nas obrona jego �yciorysu, gdy jeszcze, na pocz�tku, chcia� stan�� z nami 
na 
wsp�lnej platformie dyskusji. Ostrzelony pytaniami, naiwnie wytacza� swoje 
racje, a my poza 
jego plecami patrzyli�my na siebie, jak patrz� doro�li wobec rewelacji dziecka. 
Czasem na-
potyka� milczenie i oszukany nim m�wi� dosy� d�ugo, a potem sam milkn��, bo 
cisza posta-
wiona przed nim nie mia�a ko�ca. Czasem kto� z nas, w jaki� g�adko zacz�ty 
dzie�, bawi� si� 
z nim w ping-ponga. Strzela� pi�eczk�, pytanie nie by�o jadowite, ot, prosta, 
ludzka cieka-
wo��. Tamten jednak nie zd��y� si� pozbiera�, a ju� musia� parowa� nowe, 
leciutkie ciosy. 
Przeciwnik nadawa� tempo, uzbrojony w do�wiadczenie i teori� ideologii zmusza� 
Jaczyckie-
go do szukania s��w, zawi�ych sens�w, do zadyszki, cho� stali przed sob� 
nieruchomo. Pa-
trzyli�my na przegran� przybysza, licz�c punkty zwyci�zcy. Po takich meczach 
pozostawa�a 
ju� tylko bro� aluzji, bro� �atwa do ukrycia w byle zdaniu. Cz�owiek w w�owych 
bucikach 
poci� si� coraz �atwiej.
A potem Jaczycki zacz�� nam ucieka� z r�k. Kiedy kto� chcia� sobie zaaplikowa� 
partyjk� rozgrywki, napotyka� pierzyn�, kt�ra nie odbija�a pi�ek, pytania 
spada�y, grz�z�y 
bezg�o�nie, to nie by�a milcz�ca, ale obecna �ciana, to by�a przeszkoda, o kt�r� 
nawet nie 
mo�na si� by�o zrani�. Istnia�a, ale �atwo by�o przez ni� przej��. Niestety, 
istnia�a. Bo Jaczyc-
ki dziwnym zrz�dzeniem personalnych decyzji osiad� przy nas na trwa�e. 
Oczywi�cie przy 
nas, a nie z nami. Nie wiedzia�em w�wczas, jak si� uk�ada�o jego �ycie poza 
sprawami, kt�re 
nas ��czy�y. Musia�o mu jednak wystarcza�, skoro si� nas wyrzek�. Trzeba zreszt� 
powie-
dzie�, �e wiele miesi�cy min�o, zanim dostrzegli�my, �e Jaczycki wszed� na 
w�asne poletko 
i tam ryje, zwr�cony do nas plecami.
To niew�tpliwie narusza�o ustalony porz�dek rzeczy. W jego postawie by�o 
obra�liwe 
odosobnienie, ignorowa� nas i sytuacj� og�ln�, kt�ra, byli�my przekonani, nie 
pozwala�a na 
takie odci�cie si� od kolektywu. Ci�ar naszych i jego racji wa�y� przecie� do�� 
niewsp�-
miernie na szali, aby on, a nie my, sta� si� soczewk� zmian w naszych 
wewn�trznych konfigu-
racjach.
By� warto�ci� ma�o znacz�c� i jego nieobecno�� w niczym nie mog�a naruszy� topo-
grafii si�. Ustalili�my to z ca�ym naciskiem. Lecz c�, byli�my tylko lud�mi i 
mo�na powie-
dzie�, �e fascynowa�y nas jego plecy. Jaczycki unika� spotka� w grupie, a gdy 
kto� atakowa� 
go w pojedynk�, to z daleka mogli�my widzie� trudn� sytuacj� kolegi. Przyby�y 
mia� bowiem 
taki u�miech, jakby nie s�ucha� ani rozm�wcy, ani siebie, tylko kogo� trzeciego.
Min�o par� lat, a Jaczycki u�miecha� si� coraz cz�ciej. Poniewa� u�miecha� si� 
mil-
cz�c, stary Kwa�niak, kt�ry, teoretycznie, powinien zna� si� na ludziach - 
wysun�� tez�, �e 
milczenie Jaczyckiego jest dowodem prawomy�lno�ci. A �e si� u�miecha, no to 
trudno. 
Przyjecha� przecie� z kraju, gdzie ironia jest tradycyjnym argumentem 
politycznym. Ale 
Kwa�niak jest w�a�nie stary. W jego wieku wierzy si� w�asnemu i cudzemu 
milczeniu, baga-
telizuje u�mieszki, wychowa� si� w innych czasach, kiedy serce trzeba by�o mie� 
jak wrota, 
otwarte na wszystkie wiatry. Nic nie rozumia� z tego, �e lata si� odwr�ci�y jak 
konstelacje 
gwiazd, �e zmieni�y si� kierunki, cho� strony �wiata pozosta�y te same. Jaczycki 
si� u�mie-
cha�, a przedwojenny bojownik twierdzi�, �e u�miecha si� �yczliwie, do nas. No 
c�, od daw-
na Kwa�niak nie by� na swoim miejscu. Chodzi� swoim tanecznym krokiem po 
pokojach, 
sypa� pewnikami i nie zdawa� sobie sprawy, �e ju� umiera dla nas, jeszcze za 
�ycia, wcze-
�niej, ni� nast�pi ostatnia wycieczka na cmentarz.
Tak wi�c Jaczycki m�g� si� schroni� w u�miechni�te milczenie, ale to nikogo nie 
zwiod�o. Nie byli�my z tych, co ulegaj� pozorom, cho� by�y one chytre i 
dok�adnie skonstru-
owane. Jakby p�ac�c za milczenie, Jaczycki postanowi� trybem pracy wytr�ci� nam 
z r�ki 
bro�. To by�a pszczo�a, mr�wka, wiewi�rka przed zim�! Po prostu por�wna� nie 
starcza, ja-
kie to by�o zwierz�. Od pierwszego uderzenia zegara do ostatnich krok�w wo�nego. 
Przycho-
dzi�, siada� (plecami do nas) i skroba�, skroba�, a potem wychodzi�. Jakby na 
tym polega�o 
znaczenie naszej pracy. Pstry krawat przetar� mu si� pod brod�, w�owe buty 
k�apa�y na 
krzywych obcasach, a on mia� tak� min�, jakby odkry� niebywa�e uroki w�asnej 
osoby.
Wi�c uwa�am, �e powodowa�a nim tak�e pycha. Troch� zgarbiony, z jezuicko opusz-
czonymi powiekami - na pewno mniema�, �e zdoby� rozleg�e przestrzenie w naszych 
my�lach, 
w naszej ciekawo�ci. Kim byli�my w jego oczach? Stary Kwa�niak tego nie 
wiedzia�, bo mia� 
zbyt wiele hamulc�w wobec ludzi. Jaczycki ustawi� si� tak, �e cho� niby nie 
robi� w tym kie-
runku nic, wszystko dzia�a�o dla jego autoreklamy. Nie opuszcza� �adnego 
zebrania, nigdy nie 
chorowa� ani nie mia� chorego w rodzinie, �adne nieszcz�cia go si� nie 
czepia�y, a na szkole-
niu siada� blisko, w drugiej �awce pod oknem. Nie w pierwszej, �eby podkre�li� 
swoj� zaro-
zumia�o��. I me gdzie� w g��bi, aby nie powiedziano, �e si� uchyla. Zreszt� 
popularny 
w owych lalach �kr�tki kurs� historii partii zna� nie�le, recytowa� kolejne 
zjazdy niby strofy 
poezji, jakby ca�e wieczory sp�dza� na mamrotaniu dat, aby potem sypn�� nimi w 
nas.
Mnie tak�e, w tamtym czasie, tylko dra�ni�, bo sytuacja Jaczyckiego by�a 
irytuj�ca 
z przyczyn raczej og�lnych; istnia� zbyt wyra�ny rozziew mi�dzy jego biografi� a 
baga�em 
przesz�o�ci ludzi w tym kraju. A z latami powsta�a tak�e inna sprzeczno��: nie 
mogli�my go 
wymodelowa�. By� z jakiej� gliny, kt�rej nie ��obi�y nasze naciski. 
Zaniechali�my wysi�k�w, 
ale przecie� jego kszta�t razi� nasze oczy, razi� i przyci�ga� wzrok jak ostry 
wyst�p na g�adkiej 
bryle.
Ale kobiety, szczeg�lnie w wieku przej�ciowym, lubi� sobie meblowa� �ycie 
cudzymi 
sprawami. W sytuacji wewn�trznego niezaspokojenia stwarzaj� nawet problem, kt�ry 
nie 
istnieje. Albo tak jakby nie istnia�, bo nie ma spo�ecznego mianownika. Trudno 
jest bowiem 
powiedzie�, �e wygl�d Jaczyckiego by� zagadnieniem donio�lejszym ni� jego 
sk�onno�ci oso-
biste. Owszem, jego cudzoziemsk� powierzchowno�� nadszarpn��, jak si� rzek�o, 
z�b czasu. 
Chodzi� w tym, w czym przyjecha�, ale czy my�my biegali do krawc�w? Owszem, 
mankiety 
jego koszuli sta�y si� kr�tsze domowym sposobem, ale czy nasze szafy p�ka�y od 
bielizny? 
Jego krawat by� t�usty, ale my�my chodzili bez krawat�w. Towarzyszka Matulakowa 
za� za-
cz�a od spraw jego wygl�du. Ona cz�sto zaznacza, �e ma dobre serce. Chocia� nie 
wiem, co 
przywi�d�e serce Matulakowej ma do okr�g�o�ci policzk�w Jaczyckiego. Bo ta 
poczciwa ko-
bieta swoje uwagi o nim zako�czy�a pytaniem: �Czy zauwa�yli�cie, jak ten 
cz�owiek �le wy-
gl�da?� Wtr�ci�em w�wczas, �e cz�owiek u�miechni�ty przewa�nie dobrze si� czuje 
we w�a-
snej sk�rze. A Matulakowa zamy�li�a si� przez chwil�, ruszaj�c w�sikami, po czym 
orzek�a: 
�Nie wiem, jak to mam rozumie�. Oczywi�cie, nic nie rozumia�a. Natomiast ja 
wiedzia�em 
ju� w�wczas, �e przypadek tego cz�owieka sta� si� spraw� mi�dzy nim a mn�.
Wyszli�my w�a�nie z narady i, �eby odetchn��, stali�my w niewielkiej grupie na 
ko-
rytarzu. Fermentowa� w nas jeszcze tamten problem, a mianowicie spos�b 
transmisji dyrek-
tyw odg�rnych, konkretnie za� - wci�gni�cia ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin