Clive Barker Wy�cig Czemu w�a�ciwie Vanessa nie by�a w stanie oprze� si� nieoznaczonej drodze; drodze, kt�ra prowadzi�a jeden B�g wie gdzie? Przecie� entuzjazm, z jakim w�drowa�a w nieznane, wystarczaj�co cz�sto pakowa� j� w k�opoty. Samotna noc w Alpach, kt�ra omal nie sko�czy�a si� fatalnie, zdarzenie w Marrakeszu, niemal uwie�czone gwa�tem, wypad z uczniem po�ykacza no�y w d�ungl� dolnego Manhattanu... A jednak mimo tego, czego powinno nauczy� j� gorzkie do�wiadczenie, gdy tylko mia�a wyb�r mi�dzy drog� oznaczon� i nieoznaczon� zawsze, bez najmniejszych w�tpliwo�ci, wybiera�a t� ostatni�. Na przyk�ad tu. Droga prowadz�ca zakosami ku wybrze�u Kithnos; c� mo�e zdarzy� si� na tej drodze opr�cz nudnej jazdy w�r�d niskich krzaczk�w? Opr�cz spotkania z przygodn� koz� i pi�knego widoku na b��kitne Morze Egejskie? Taki sam widok mia�a z hotelu nad Zatok� Merikha i nawet nie musia�a wstawa� z ��ka. Lecz wszystkie drogi wychodz�ce z tego skrzy�owania by�y tak jasno oznaczone; jedna prowadzi�a do Luthra z jego zrujnowanym weneckim fortem, a druga do Driopis. Nie odwiedzi�a do tej pory �adnej z tych wiosek; s�ysza�a, �e obie s� czaruj�ce, lecz sam fakt, �e na znakach by�y ich nazwy, sprawi�, i� nie stanowi�y dla niej �adnej pokusy. A ta, chocia� mog�a prowadzi� - i w rzeczywisto�ci najprawdopodobniej prowadzi�a - nigdzie, to przynajmniej by�o to nie nazwane nigdzie. Niez�e referencje. A wi�c, nap�dzana czyst� perwersj�, Vanessa skr�ci�a w�a�nie w ni�. Krajobraz po obu stronach drogi (kt�ra szybko stawa�a si� �cie�k�) w najlepszym razie nie wyr�nia� si� niczym. Nie by�o tu nawet k�z, kt�rych si� pod�wiadomie spodziewa�a, lecz n�dzna ro�linno�� prawdopodobnie nie zapewnia�a im odpowiedniej diety. Ta wyspa nie by�a rajem. Nie przypomina�a Santorini z jej malowniczym wulkanem lub Mykonos, Sodomy, Cyklad�w, z przytulnymi pla�ami i jeszcze przytulniejszymi hotelikami. Tu nic nie przyci�ga�o turyst�w. Nieco upraszczaj�c, w�a�nie to przyci�gn�o Vaness�; znalaz�a si� bardzo daleko od t�um�w, a dzi�ki tej drodze niew�tpliwie oddali si� od nich jeszcze bardziej. Krzyk, kt�ry dobieg� do niej ze wzg�rka, z pewno�ci� nie zosta� wydany po to, by go zignorowa�. By� to krzyk czystego strachu, kt�ry skutecznie zag�uszy�-stuki' w silniku jej wynaj�tego samochodu. Vanessa zatrzyma�a gruchot i przekr�ci�a kluczyk w stacyjce. Po chwili zn�w us�ysza�a krzyk, po nim strza�, przerw� i drugi strza�. Bez zastanowienia otworzy�a drzwi i wysz�a na drog�. Powietrze przepe�nia� zapach lilii i dzikiego tymianku, wewn�trz samochodu ca�kowicie st�umiony zapachem benzyny. Odetchn�a g��boko; w tym momencie pad� trzeci strza� i tymi razem dostrzeg�a posta� - zbyt daleko by mog�a j� rozpozna�, nawet gdyby by� to jej m�� - wspinaj�c� si� na grzbiet jednego z pag�rk�w i zaraz znikaj�c� w dolince. Trzy lub cztery uderzenia serca p�niej pojawili si� �cigaj�cy. Pad� kolejny strza�; Vanessa z wielk� ulg� zauwa�y�a jednak, �e strzelano w powietrze a nie do uciekiniera. Pr�bowano go zatrzyma�, nie zabi�. �cigaj�cych tak�e nie spos�b by�o rozpozna�. Jedynym - i bardzo gro�nym - szczeg�em widocznym z tej odleg�o�ci by�y powiewaj�ce czarne szaty, otulaj�ce ich od st�p do g��w. Vanessa opar�a si� o samoch�d niepewna, czy powinna wskoczy� do �rodka, czy spr�bowa� dowiedzie� si� co oznacza ta zabawa w chowanego. Huk strza��w nie brzmia� szczeg�lnie przyja�nie, lecz czy wystarczy jej si�y woli, by oprze� si� ta fascynuj�cej tajemnicy? Ludzie w czerni znikli jak ten, kt�ry przed nimi ucieka�; dziewczyna wlepi�a wzrok w miejsce, w kt�rym ich dostrzeg�a i ruszy�a przed siebie, pochylaj�c si� i kryj�c g�ow� jak tylko si� da�o. W tak jednostajnym terenie trudno by�o oceni� odleg�o��, jeden piaszczysty pag�rek do z�udzenia przypomina� nast�pny. Brn�a pomi�dzy niewysokimi wzg�rkami przez pe�ne dziesi�� minut nim nabra�a ca�kowitej pewno�ci, �e omin�a miejsce w kt�rym zgin�li i uciekinier, i pogo� - a w mi�dzyczasie zgubi�a si� ca�kowicie w�r�d poro�ni�tych rzadk� traw� pag�rk�w. Krzyki i strza�y dawni umilk�y. S�ysza�a tylko skrzek mew i zdyszan� dyskusj� k��bi�cych si� wok� jej st�p cykad. - Cholera! Dlaczego w�a�ciwie bez przerwy robi� co� takiego? Wybra�a najwi�ksze wzg�rze w okolicy i ruszy�a na szczyt. Nogi grz�z�y jej w piaszczystej ziemi. Chcia�a sprawdzi�, czy z g�ry zobaczy �cie�k� lub chocia�by morze. Gdyby uda�o si� jej zlokalizowa� klify wiedzia�aby mniej wi�cej, w kt�rym miejscu zostawi�a samoch�d i mog�aby p�j�� w tym kierunku wiedz�c, �e pr�dzej czy p�niej dojdzie do �cie�ki. Lecz pag�rek nie dorasta� do jej wymaga�; ze szczytu dostrzeg�a wy��cznie, jak bardzo jest samotna. We wszystkie strony ci�gn�y si� podobne do siebie wzniesienia, wygrzewaj�ce boki w zachodz�cym s�o�cu. Zdesperowana, poliza�a palec i podnios�a r�k� zak�adaj�c, �e wiatr najprawdopodobniej wieje od morza i nawet na tej niepewnej podstawie mo�na oprze� umys�ow� kartografi�. Wiatru prawie nie by�o, ale-nie mia�a innej wskaz�wki, wi�c ruszy�a w- stron�, w kt�rej spodziewa�a si� znale�� �cie�k�. Po pi�ciu coraz bardziej denerwuj�cych minutach, kt�re sp�dzi�a w�a��c na pag�rki i z�a��c z pag�rk�w, znalaz�a si� twarz� w twarz nie z samochodem, lecz z zespo�em bia�ych budynk�w, z kt�rego wyr�nia�a si� przysadzista wie�a i, jak w koszarach, wysoki mur; obserwuj�c teren z g�ry wcale go przedtem nie zauwa�y�a. Natychmiast u�wiadomi�a sobie, �e uciekinier i jego trzej wielbiciele, doprawdy przesadnie manifestuj�cy przywi�zanie, pochodzili w�a�nie st�d; bior�c pod uwag� t� m�dro��, lepiej by�oby chyba zachowa� dystans. Lecz je�li nikt nie wska�e jej drogi, mo�e si� przecie� b��ka� w niesko�czono�� po tej pustyni i nigdy nie trafi� do samochodu, prawda4 A poza tym budynki sprawia�y wra�enie od�wie�aj�cej bezpretensjonalno�ci. Znad jasnych �cian prze�witywa�y nawet li�cie �wiadcz�ce o tym, �e wewn�trz znajduje si� by� mo�e ma�y ogr�d, w kt�rym mog�aby znale�� cho�by skrawek cienia. Vanessa odwr�ci�a si� i ruszy�a tam. Do bramy z kutego �elaza dotar�a kompletnie wyczerpana. Dopiero na widok miejsca gwarantuj�cego wzgl�dn� wygod� zda�a sobie spraw� z tego, jak bardzo jest zm�czona, w�dr�wka przez niskie wzg�rza spowodowa�a, �e uda u �ydki dr�a�y jej tak, �e nie mog�a unie�� ci�aru cia�a. Skrzyd�o wielkiej bramy sta�o otworem. Wesz�a do �rodka. Wewn�trzny dziedziniec by� brukowany i upstrzony odchodami go��bi; winni tego stanu rzeczy siedzieli na drzewach mirtu i gruchali jej na powitanie. Z dziedzi�ca kilka krytych korytarzy prowadzi�o do prawdziwego labiryntu budynk�w. Z perwersj�, na kt�r� prze�yta dopiero co przygoda nie mia�a �adnego wp�ywu, wybra�a ten najmniej obiecuj�cy, kt�ry wyprowadzi� j� na s�o�ce i do przepe�nionej �ywicznym zapachem alejki z ustawionymi po obu stronach prostymi �awkami, a po przeciwnej stronie na ma�y, zamkni�ty dziedziniec. S�o�ce o�wietla�o jedn� z jego �cian, a na �cianie, w niszy, sta� pos�g Maryi Dziewicy trzymaj�cej na r�ku swego os�awionego syna, wznosz�cego dwa palce w ge�cie b�ogos�awie�stwa. Dopiero teraz, na widok pos�gu, Vanessa u�o�y�a sobie w g�owie wszystkie elementy �amig��wki: sekretna lokalizacja, cisza, prostota dziedzi�c�w i korytarzy... to z pewno�ci� co� w rodzaju klasztoru! Od szesnastego roku �ycia by�a ateistk� i przez nast�pne �wier� wieku z rzadka przekracza�a pr�g ko�cio�a. Teraz, maj�c czterdzie�ci jeden lat, nie liczy�a ju� na nawr�cenie, wi�c poczu�a si� podw�jnie nie na miejscu. Ale przecie� nie szuka�a tu azylu, prawda? Tylko informacji o tym, jak dotrze� do �cie�ki. Zapyta i ruszy w drog�. Kiedy tak sz�a po o�wietlonych promieniami s�o�ca kamiennych p�ytach, dozna�a tego dziwnego uczucia; z podw�jn� si�� u�wiadomi�a sobie, �e istnieje. Uczucie to pojawi�o si� zawsze wraz ze �wiadomo�ci�, �e kto� j� szpieguje. Po�ycie z Ronaldem wyostrzy�o t� zdolno�� w sz�sty zmys�. Jego szalona zazdro��, kt�ra zaledwie trzy miesi�ce temu zako�czy�a ma��e�stwo, doprowadzi�a do tego, �e wypracowa� techniki szpiegowskie godne MI i CIA. Czu�a, �e obserwuje j� niejedna, lecz wiele par oczu. Chocia� zerka�a w w�skie okna wychodz�ce na dziedziniec i w jednym z nich dostrzeg�a nawet ruch, nikt nie wysili� si�, by j� zawo�a�. By� mo�e mnich�w obowi�zywa�a tu regu�a milczenia, i to tak �ci�le, �e b�dzie musia�a porozumiewa� si� z nimi j�zykiem migowym? C�, niech i tak b�dzie. Gdzie�, za plecami, us�ysza�a tupot biegn�cych st�p; by�o ich kilkana�cie i zbli�a�y si�. A z dziedzi�ca zabrzmia� huk zamykanej bramy. Z jakiego� powodu serce Vanessy przy�pieszy�o gwa�townie, co wcale nie uszcz�liwi�o krwiobiegu; zaskoczony zaatakowa� jej twarz. Zm�czone nogi zn�w zacz�y dr�e�. Obr�ci�a si� twarz� w stron� niewidocznych lecz szybko przebieraj�cych nogami biegaczy i dostrzeg�a, jak kamienna twarz Dziewicy obraca si� o u�amek milimetra. Jej niebieskie oczy niew�tpliwie �ledzi�y j�, gdy sz�a przez dziedziniec, a teraz obserwowa�y jak wraca. Vaness� wmurowa�o w ziemi�. Lepiej nie ucieka�, pomy�la�a, kiedy Matka Boska depcze ci po pi�tach. Zreszt� z ucieczki i tak nic by jej nie przysz�o, bowiem w tej w�a�nie chwili z cienia kru�ganka wy�oni�y si� trzy zakonnice w rozwianych habitach. Tylko brody i trzymane w r�kach l�ni�ce karabiny psu�y znakomite wra�enie, jakie sprawia�y te �wi�te, po�lubione Chrystusowi panny. By� mo�e roze�mia�aby si� nawet z zaskoczenia, gdyby nie lufy karabin�w, kt�re nagle wycelowa�y wprost w jej serce. Nikt nie pr�bowa� jej niczego wyja�nia�, ale przecie� w miejscu zasiedlonymi przez uzbrojonych m�czyzn przebranych za siostry zakonne zdrowy rozs�dek: musia� by� r�wnie rzadki, jak per�a na pustyni. Trzy zakonnice wyprowadzi�y jaz dziedzi�ca i przeszuka�y, bez os�onek, jakby w�a�nie zr�wna�a z ziemi� Watykan. Nawet nie pr�bowa�a protestowa�; skierowane w ni� lufy nie drgn�y i w tej sytuacji pos�usze�stwo wydawa�o si� najlepszymi wyj�ciem. Po zako�czeni...
GAMER-X-2015