10208.txt

(908 KB) Pobierz
ELIZABETH PETERS
JAK GROM Z NIEBA
         
        
(Przełożyła: Ewa Penksyk-Kluczkowska)
      
      
      
      
      
      
      
      
      
      
      



      ALBATROS
      2003
        
        
Wtedy Re-Harakhte rzekł:
        Ja zabiorę Seta, niech mieszka ze mnš
        niech zostanie przy mnie jako mój syn -
        niechaj grzmi w niebiosach i niech będzie postrachem.
        
        Papirus Chester Beatty Sšd Horusa i Seta
        (T. Andrzejewski Opowiadania Egipskie PWN 1958)
        
Podziękowania
        
        
        Georgeowi W. Johnsonowi, który łaskawie dostarczył mi trudnych do zdobycia informacji o uzbrojeniu, mundurach i innych militariach z czasów I wojny wiatowej. Jeli włożyłam niewłaciwš kulę do niewłaciwej broni, to wyłšcznie moja wina.
        I jak zawsze dziękuję Kristen, mojej nieocenionej asystentce, która, oprócz posiadania niezliczonych innych darów, zawsze cierpliwie wysłuchuje moich narzekań i dodaje mi odwagi, abym wytrwała.
        
        
Przedmowa
        
        
        Wydawca z radociš przedstawia efekt wielomiesięcznych żmudnych starań. Przetrzšnięcie zbieraniny, jakš stanowiš dokumenty Emersonów, nie było łatwym zadaniem. Podobnie jak wczeniej, współczesne pamiętniki pani Emerson posłużyły za podstawę narracji, wraz z wstawionymi w odpowiednie miejsca listami i fragmentami manuskryptu H (usunięciu ustępów, które nie wnosiły żadnych nowych informacji) oraz osobistymi spostrzeżeniami pani Emerson. Było to niełatwe przedsięwzięcie i Wydawca, bardzo utrudzony i emocjonalnie wyczerpany, ufa, że zostanie ono właciwie docenione.
        Informacje dotyczšce działań wojennych na rodkowym Wschodzie w okresie I wojny wiatowej sprzed Galipoli sš skšpe. Historycy wojskowoci skupili się przede wszystkim, co jest zupełnie zrozumiałe, na krwawych kampaniach na froncie zachodnim. Znajšc doskonale uprzedzenia i wybiórczš pamięć pani Emerson, Wydawca ze zdumieniem odkrył, że jej relacja zgadza się we wszystkich ważnych szczegółach ze znanymi faktami. Natomiast fakty do tej pory nieznane dodajš - takš ma przynajmniej nadzieję Wydawca - nowy i zadziwiajšcy rozdział do historii Wielkiej Wojny. Nie ma powodu, by je trzymać w ukryciu, skoro wyjaniajš między innymi powody, dla których Emersonowie przerwali w tych latach prace archeologiczne. Mieli inne sprawy na głowie, jak wkrótce Czytelnik sam się przekona.
        
Prolog
        
        
        Wiatr miotnšł niegiem w okna powozu, na których utworzyła się lodowa zasłona. Oddech chłopca tworzył blade obłoczki w ciemnym wnętrzu. Nie dostał żadnego ocieplacza na stopy ani pledu a jego wytarty, zbyt mały płaszcz nie chronił dostatecznie przed zimnem. Było mu żal koni, które lizgajšc się, brnęły przez zaspy. Żałowałby także wonicy, skulonego na kole, gdyby ten nie był takš wrednš winiš. To był jeden z jej paskudnych służšcych, podobny do innych, równie bezwzględny i samolubny jak ich pani. Mrona noc nie była zimniejsza niż przyjęcie, którego się spodziewał. Gdyby jego ojciec nie umarł... Wiele rzeczy zmieniło się przez ostatnie pół roku.
        Powóz zatrzymał się z szarpnięciem. Chłopiec otworzył okno i wyjrzał. Przez wirujšcy nieg zobaczył owietlone okna stróżówki. Stary Jenkins najwyraniej nie spieszył się z otwarciem bramy, nie powinien jednak zwlekać zbyt długo, bo jego pani z pewnociš by się o tym dowiedziała. Gdy w końcu drzwi stróżówki otwarto i ukazała się w nich jaka postać, chłopiec stwierdził, że to wcale nie Jenkins. Musiała go odprawić, czym często już wczeniej groziła. Obaj mężczyni wymienili obelgi, kiedy dozorca odryglowywał bramę i rozsuwał jš na ocież, walczšc z oporem niegu. Wonica strzelił z bata i zmęczone konie ruszyły.
        Chłopiec już miał zamknšć okno, gdy zobaczył w ciemnociach jakie cienie, które stopniowo przybrały ludzkie kształty. Jednym z nich była kobieta, z twarzš ukrytš pod czepkiem, plšczšca się w obszernych spódnicach. Opierała się ciężko na swoim towarzyszu. Nie był od niej dużo wyższy, ale stšpał pewnym, męskim krokiem, wspierajšc jej wiotkš postać. Gdy powóz podjechał, nie zwalniajšc ani nie zbaczajšc z toru, sprowadził jš z drogi. Lampy powozu owietliły mu twarz. Trudno było okrelić jego wiek, nieg zamazał blade rysy, wykrzywione w grymasie gniewu. Kiedy jego wzrok napotkał wzrok pasażera powozu, cišgnšł usta i splunšł.
        - Zaczekaj! - zawołał chłopiec, wystawiajšc głowę przez okno i strzšsajšc mruganiem płatki niegu z rzęs. - Niech to diabli, Thomas, stój! Hej, ty tam, wracaj!
        Pojazd szarpnšł, rzucajšc go na podłogę. Chłopiec podniósł się na nogi i z wciekłociš walnšł w zamkniętš przegrodę. Ale Thomas albo go nie usłyszał, albo - co bardziej prawdopodobne - zignorował jego krzyki. Kilka minut póniej pojazd zatrzymał się przed domem. Chłopiec wyskoczył i wbiegł po schodach niemal bez tchu. Drzwi były zamknięte. Musiał uderzyć kilka razy ciężkš kołatkš, zanim je otwarto. Twarz kamerdynera była obca. Musiała też wyrzucić biednego starego Williama, pomylał. Staruszek był w rodzinie od pięćdziesięciu lat...
        Hol wejciowy był półokršgły, w klasycznym stylu - marmurowe kolumny i marmurowa posadzka, w łukowatych cianach nisze rzebione w muszle. Za życia ojca chłopca o tej porze roku alabastrowe wazy w niszach wypełniały gałęzie sosny i ostrokrzewu. Teraz były puste; czyste białe ciany i jednolita podłoga. W drzwiach salonu czekała jego matka.
        Dobrze wyglšdała we wdowim welonie. Czerń pasowała do jej pięknych włosów i lodowato niebieskich oczu. Delikatny ciemny materiał opadał w zgrabnych fałdach na stopy. Stojšc bez ruchu, z dłońmi kurczowo zaciniętymi na wysokoci talii, patrzyła na niego z nieskrywanym wstrętem.
        - Zdejmij natychmiast te mokre rzeczy - powiedziała ostro. - Jeste cały w niegu. Jak się dostałe...
        Tym razem omielił się jej przerwać.
        - Powiedz Thomasowi, że ma mnie słuchać! Nie zatrzymał się, kiedy chciałem porozmawiać z tš kobietš i z chłopcem... - Znowu zabrakło mu tchu. Wyraz jej twarzy zmienił się lekko, on jednak, jak wszystkie cigane młode zwierzęta, nauczył się rozpoznawać język ciała wroga. - Oni tu byli, prawda? Widziała ich.
        Skinęła głowš.
        - I odesłała ich... w takš noc? Ona była bardzo słaba, może chora...
        - Zawsze miała skłonnoci do suchot.
        Wbił w niš zdumione spojrzenie.
        - Znasz jš?
        - Była mojš najbliższš przyjaciółkš, bliskš jak siostra. Dopóki nie została kochankš twojego ojca.
        Te słowa były brutalne i rozmylne jak cios. Krew odpłynęła z twarzy chłopca.
        - Wolałabym oszczędzić ci tego wstydu - dodała, patrzšc na niego.
        - Wstydu? - wykrztusił, gdy odzyskał głos. - Mówisz mi o wstydzie, a sama wygnała jš w tę nieżycę? Musiała być zdesperowana, inaczej by tu nie przyszła.
        - Tak. - Cienki umiech wykrzywił jej usta. - On wysyłał im pienišdze. Oczywicie dopóki nie umarł. Nie wiem, skšd je brał.
        - Ja też nie. - Próbował naladować jej spokój, nie potrafił jednak. Miał zaledwie czternacie lat i ich temperamenty różniły się jak ogień i lód. - Ale ty przecież przez cały czas trzymała rękę na sznurkach sakiewki.
        - Roztrwonił mój posag w cišgu roku. Reszta, dzięki zapobiegliwoci mojego ojca, ocalała.
        Podbiegł do drzwi, otworzył je na ocież i wybiegł. Kamerdyner, który ich obserwował, zakasłał.
        - Pani sobie życzy...?
        - Wylij za nim dwóch lokai. Niech go zabiorš do jego pokoju i zamknš tam, a klucz przyniosš mnie.
        
1
        
        
        Znalazłam je na podłodze w korytarzu, który prowadził do naszych sypialni. Stałam, trzymajšc je w palcach, gdy Ramzes wyszedł ze swojego pokoju. Kiedy zobaczył, co mam w dłoni, jego gęste ciemne brwi uniosły się, ale czekał, aż przemówię pierwsza.
        - Jeszcze jedno białe piórko - powiedziałam. - Twoje, jak sšdzę?
        - Tak, dziękuję. - Wyrwał je z moich palców. - Musiało wypać mi z kieszeni, gdy wyjmowałem chusteczkę. Dołożę je do pozostałych.
        Gdyby nie jego nienaganna angielszczyzna i pewna nonszalancja w jego postawie (zawsze powtarzam, że nikt nie porusza się tak, jak Anglicy), można by go uznać za jednego z Egipcjan, wród których spędził większoć swojego życia. Miał takie same faliste czarne włosy i gęste rzęsy, takš samš niadš cerę. Pod innymi względami był bardzo podobny do ojca, który wychynšł ze swego pokoju akurat w odpowiednim momencie, żeby usłyszeć naszš rozmowę. Podobnie jak Ramzes, był przebrany w swój strój roboczy, pomięte flanelowe spodnie i koszulę bez kołnierzyka, a kiedy stali obok siebie, wyglšdali raczej jak różnišcy się wiekiem bracia niż jak ojciec i syn. Wysoki, szeroki w ramionach Emerson był podobnej budowy co Ramzes, a siwiejšce pasma na jego głowie podkrelały lnienie kruczoczarnych włosów.
        W tej chwili jednak podobieństwo między nimi skrywały różnice w wyrazie twarzy. Szafirowe tęczówki Emersona błyszczały; oczy jego syna były na pół ukryte pod opuszczonymi powiekami. Brwi ojca były cišgnięte razem, Ramzesa podniesione; jego usta były zacinięte, podczas gdy Emersona rozchylone i odsłaniały duże, białe zęby.
        - Niech to diabli! - krzyknšł. - Kto miał czelnoć zarzucić ci tchórzostwo? Mam nadzieję, że walniesz go w szczękę!
        - Ciężko byłoby mi to zrobić, jako że ofiarodawcš tego piórka jest dama - odparł Ramzes, wsuwajšc ostrożnie puszysty kłaczek do kieszeni koszuli.
        - Kto? - dopytywałam się.
        - A jakie to ma znaczenie? To nie pierwsze, które dostałem, ani też ostatnie.
        Od chwili wybuchu wojny w sierpniu wiele sztuk drobiu zostało oskubanych z piór przez patriotki, ofiarowujšce ten symbol tchórzostwa mężczyznom, którzy nie przywdziali mundurów. Patriotyz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin