10021.txt

(37 KB) Pobierz
       Andrzej Zimniak
       Flamenco na kra�cu �wiata
        
        Gdy Stra�nik przymkn�� powieki, zobaczy� ich: dwoje intruz�w, zbli�aj�cych si�, aby opanowa� Skarbiec. Raptownie otworzy� oczy, wyostrzy� zmys�y i�spr�bowa� dok�adniej zlokalizowa� przybysz�w. Na pr�no - znajdowali si� za daleko, gdzie� poza orbit� Capricorna lub nawet w�zewn�trznej przestrzeni pe�nego kosmosu. Albo - byli dobrze ukryci.
        Potrzebowa� niewielu minut, aby osi�gn�� stan gotowo�ci. Kilka pustych cios�w od�wie�y�o sprawno�� w�walce wr�cz. Miecz i�sztylety mniejszy ukryty w�cholewie buta, zazwyczaj stanowi�y rekwizyty, ale ten jeden jedyny raz, kiedy mog�yby zosta� u�yte, wystarczaj�co usprawiedliwia� ich obecno�� w�rynsztunku.
        Nieodzowna lanca i�napier�na p�yta z�soczewk� energetyczn� dope�nia�y uzbrojenia.
        Wyszed� z�podziemi i�przemierzy� dziedziniec zamku, bezg�o�nie st�paj�c po marmurowych p�ytach. W�tej cz�ci planety Orr wstawa� �wit: wierzcho�ki g�r p�on�y b��kitem, a�liliowy mrok dolin ucieka�, rozp�ywa� si�, wsi�ka� w�rumowiska g�az�w otaczaj�cych Skarbiec niedost�pnymi sza�cami. Stra�nik machn�� lanc� i�po odleg�ych turniach przetoczy� si� grzmot, szczyty rozb�ys�y ja�niejszym ogniem ni� wschodz�ce s�once. To by� znak dla obcych: odejd�cie w�pokoju, omi�cie t� skalist� planet� w�bezpiecznej odleg�o�ci. Je�li postanowicie inaczej, b�dziecie winni wszystkiemu, co nast�pi.
        U�o�y� si� w�oknie strzelniczym i�przymkn�� oczy. Zn�w zobaczy� tych dwoje, kt�rzy zlekcewa�yli ostrze�enie. Tym razem znajdowali si� bli�ej i�widzia� ich znacznie wyra�niej. On by� stary, zdecydowany i�w�adczy, ona - drobna i�delikatna jak lalka. Tak, od pocz�tku wydawa�o mu si�, �e ma w�sobie co� z�lalki: jaki� rodzaj krucho�ci i�nienaturalny spos�b bycia. Widzia� ich coraz lepiej, chocia� wci�� nie potrafi� zlokalizowa�. Przybywali oddzielnie, lecz by� przekonany, �e wiedzieli o�sobie. Zdarzaj� si� r�ne przypadki, ale nie takie, �eby niezale�ni w�drowcy w�tym samym czasie dotarli do kra�c�w �wiata.
        Co� przemkn�o po niebie barwnym ptasim trzepotem, energia tak s�aba, �e bez oporu przenikn�a przez zapory wraz z�niebieskim �wiat�em g�rskiego �witu. Stra�nik cicho jak kot zeskoczy� z�okna na zewn�trzn� stron� fortyfikacji. Nie zd��y� si� zastanowi�, po prostu czu�, �e tak b�dzie bezpieczniej. Nieprzyjaciel, je�li dotar� a� tutaj, na pewno wykorzysta sytuacj� i�uderzy od razu w�sam �rodek.
        Bezg�o�nie opad� na daleki, zewn�trzny taras, zeskoczy� jeszcze ni�ej do suchego w�wozu dawnej fosy i�przypad� plecami do muru. Dopiero teraz omi�t� szybkim spojrzeniem niebo, kamienne �ciany twierdzy i�rumowisko ska�. By�o cicho i�spokojnie, jak zwykle, jak od tysi�cy lat.
        Po raz kolejny skoncentrowa� si�. Na dziedzi�cu trwa� gor�czkowy ruch cieni, tak, chyba cieni, bo jak inaczej nazwa� zg�stki energetyczne o�ledwie zaznaczonych, zmiennych kszta�tach?
        Nie doceni� przeciwnika. Kto�, kto dysponowa� deakceleratorem energii postaci fizycznej, zas�ugiwa� na najwy�sz� uwag�. Nikt taki dotychczas nie odwiedzi� planety Orr, Stra�nik nie wiedzia� nawet, �e podobne urz�dzenia istniej�. Ale w�ko�cu by�o to mo�liwe - w�g��bi znanego �wiata wci�� powstawa�y i�gas�y cywilizacje planetarne, zawsze od nowa przechodz�c ten sam cykl od poziomu troglodyt�w poprzez etap wojen do epoki �wietno�ci. A�potem od okresu wysublimowanej, schy�kowej kultury z�powrotem do barbarzy�stwa. Kt�rej� z�nich mog�o uda� si� co� wi�cej ni� tej, kt�ra jego mianowa�a Stra�nikiem Skarbca na dalekiej rubie�y.
        Tak powoli, �eby proces przemieszczania si� najbardziej zbli�ony by� do adiabatycznego, a�wi�c najtrudniej wykrywalnego, podpe�z� do ukrytego w�azu i�poda� kod. Wskoczy� w�szczelin� przej�cia i�pomkn�� ekranowanym korytarzem. Dotarcie do poziomu dziedzi�ca zaj�o mu kilka sekund.
        Stary m�czyzna sta� odwr�cony, z�r�kami za�o�onymi do ty�u. Lalka o�z�otej cerze siedzia�a na balustradzie w�pozie znamionuj�cej niecierpliwe oczekiwanie.
        
        Nie by�o w�tpliwo�ci, �e nale�y zg�adzi� ich oboje, i�to natychmiast. W�historii Skarbca jeszcze nikomu nie uda�o si� dotrze� tak daleko, wi�c Stra�nik zawaha� si�. Nie mo�na by�o zastosowa� laser�w ani anihilatora, nale�a�o u�y� tylko takiej ilo�ci energii, kt�ra swobodnie wyparuje przez os�ony. W�przeciwnym wypadku wn�trze przestrzeni chronionej ogrzeje si� do temperatury setek tysi�cy stopni, w�ci�gu nanosekund osi�gaj�c stan plazmy. A�wi�c sztylet...
        - Przybywamy w�pokojowych zamiarach, przecie� widzisz moje d�onie - m�czyzna odwr�ci� si�, unosz�c r�ce do wysoko�ci piersi. By� w�doskonale skrojonym czarnym garniturze, od bieli ko�nierzyka ostro odcina�a si� wst��ka muszki.
        - Nikt was nie zaprasza�. Odejd�cie tam, sk�d przybyli�cie Stra�nik wst�pi� po schodach i�stan�� przed intruzem. Tamten cofn�� si� o�krok.
        - Jestem misjonarzem. Nawracam cywilizowanych ludzi na Prawdziw� Wiar�, niezale�nie od planety, z�jakiej pochodz�. Co� by�o nie w�porz�dku. Twarz tamtego... niby normalna, poorana zmarszczkami, ale tak�e podbieg�a t�uszczem, bystre, ciemne oczy, w�spojrzeniu co� twardego, jaka� zach�anno��, niezr�cznie maskowana nieruchomym u�miechem mima. Nie wygl�da� na duchownego, ale nawet nie o�to chodzi�o. Zbyt szybkie ruchy ramion podczas gestykulacji, zagadkowe migotanie �wietlnych drobin wok� obrysu d�oni - w�a�nie...
        - Jestem bogata. Mog� sobie pozwoli� na podr�e. Chcia�am dotrze� do kra�ca kosmosu. Mo�e pan mi poka�e, na czym to polega? Co jest dalej?
        Ekscentryczna, pewna siebie m�oda damulka w�z�otych pantofelkach. ��ta, troch� marchewkowa cera, szopa blond w�os�w, po�r�d kt�rych b�yszczy brylantowy diadem. Z�ni� te� nie wszystko jest w�porz�dku - kamienna balustrada nie wgniot�a jej bia�ej sukni, siad�a na niej jak �nie�ynka, bez ci�aru. Gdy zeskakiwa�a, zatrzyma�a si� sztywno w�tej samej chwili, w�kt�rej dotkn�a posadzki, jakby wcale nie mia�a masy. Przymkn�� oczy obserwuj�c pl�saj�ce cienie. Rzeczywi�cie: ko�czy�y si� bardzo blisko kamiennej pod�ogi, ale wyra�nie ponad jej powierzchni�. By�y projekcjami, fantomami �wietlnymi. Pierwowzory tych zjaw unosi�y si� wysoko nad planet� w�swoich kosmicznych cz�nach.
        W chwili, w�kt�rej Stra�nik zlokalizowa� materialne postacie intruz�w na orbicie planety, na twierdz� run�� pot�ny potok energii. Zapory wch�on�y wy�adowanie, w��czaj�c uzyskan� moc do w�asnego zasilania.
        - Co si� sta�o? - Lalce ze strachu trz�s�y si� ramiona. Mia�a prawo by� zdenerwowana, wszak pierwszy atak si� nie powi�d�.
        - P�jd� sprawdzi� - skorzysta� ze sposobno�ci i�zbieg� do podziemi. Fantomy nie byty gro�ne, mog�y tylko szpiegowa�. Nale�a�o zacz�� dzia�a�, bo przeciwnik okaza� si� pot�niejszy ni� kiedykolwiek przedtem.
        Mo�e i�on potrafi wytwarza� w�asne fantomy? Wspar� si� na lancy i�zastanowi� si�, kolejno badaj�c mo�liwo�ci, w�jakie wyposa�yli go mocodawcy. Ale� tak, oczywi�cie! Sekwencja kilku stosunkowo prostych czynno�ci i��wietlna projekcja jego osoby pojawi�a si� w�przej�ciu, po czym skierowa�a si� schodami na dziedziniec. Tam fantomy podj�y konwersacj� zgodnie z�regu�ami odwiecznego savoir-vivre�u, zupe�nie jakby potrafi�y reprezentowa� lepsz�, czy mo�e tylko bardziej uk�adn� cz�� ludzkiej natury.
        - Pani�, zdaje si�, interesowa�o lustro wszech�wiata?
        - Przyby�am obejrze� granic� naszego kosmosu, szanowny rycerzu. I, je�li nie nastr�cza to zbyt wielkich k�opot�w, wyjrze�, co jest dalej.
        - Je�li noc� spojrzy pani na niebo planety Orr, zobaczy pani, �e dzieli si� ono na dwie lustrzane po�owy, jak d�o� prawa i�lewa. Wszystko jedno, czy skieruje pani sw�j statek w�lew� cz�� nieba, czy te� w�odpowiedni punkt prawej, doleci on do tych samych �wiat�w.
        Tych samych czy takich samych?
        - Tych samych, szanowna pani. Je�li za pierwszym razem lot b�dzie przebiega� w�przestrzeni liniowej, czyli normalnej, to za drugim jego tor znajdzie si� w�przestrzeni ugi�tej, lecz po dok�adnie tym samym czasie statek znajdzie si� w�tym samym punkcie.
        - Ach tak... A�czy nie mo�na przebi� tego ugi�cia przestrzeni, m�j drogi wojowniku?
        - Nie w�tych wymiarach, kt�re s� nam przeznaczone.
        - Przeznaczone, przeznaczone. Przeznaczone jest nam to, po co si�gamy.
        - Pod warunkiem, �e ten gest zosta� nam jeszcze wcze�niej przeznaczony, droga pani.
        - Och, m�wi pan smutno, ale interesuj�co. Dlaczego ma pan z�ote powieki?
        - �lady tlenu w�atmosferze planety s� dla mnie szkodliwe. Musz� by� ostro�ny, bo mieszkam tu na sta�e.
        Tymczasem cielesna posta� Stra�nika ani na chwil� nie przerywa�a obserwacji. W�momencie, gdy obydwa kosmiczne cz�na przypadkowo znalaz�y si� niemal na jednej linii z�twierdz�, machn�� lanc�. Z�wyrzutni, ukrytych w�piar�ystych ha�dach, trysn�y laserowe salwy.
        �wiat stan�� na g�owie: fr�dzlaste zas�ony g�stego ognia opada�y zewsz�d i�nie by�o im ko�ca, pot�ne t�pni�cia zako�ysa�y ziemi� i�niebem. Wreszcie zaleg�a cisza, tylko gdzie� ze starych mur�w wci�� osypywa� si� gruz. Kamienny py� wisia� w�przestrzeni jak mg�a.
        Stra�nik pad� na kolana. Po raz pierwszy w��yciu ba� si�. Zimne macki l�ku-oplot�y go, sparali�owa�y ruchy, rzuci�y na ziemi�. Zewsz�d dociera� szelest natr�tnych szept�w.
        - Daj klucz do Skarbca. Przecie� widzisz, �e to nie ma sensu. - Nie opieraj si� d�u�ej. Dysponujesz przestarza�� technik� wojenn�.
        - Nieee! - rykn�� i�zerwa� si� z�kl�czek. W�ciek�o�� wyswobodzi�a go z�lodowatego gorsetu. Jednym susem znalaz� si� na tarasie. - Precz st�d, zjawy, zwidy, plamy odbitych �wiate�! Nikt niepowo�any nie tknie Skarbca, chyba �e dostanie si� tam po moim trupie!
        Wydoby� miecz i�ci�� na o�lep. P�ytka stal przebija�a bez oporu tors spowity w�czarny garnitur, zag��bia�a si� w�blond w�osach i�z�otej twarzy, przewierca�a biel sukni.
        - Precz.
        Gdy fantomy odst�pi�y, opar� si� ci�ko na klindze. I�cho� jego biolo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin