16774.txt

(241 KB) Pobierz
PENNY JORDAN
Powód do życia 


ROZDZIAŁ PIERWSZY
Naprawdę masz zamiar to zrobić?
    Po takim licie nie mam chyba innego wyjcia -	mruknęła Maggie, z ustami pełnymi 
herbatników. 
Wspomniany list leżał obok, na małym stoliku.
    Pisany był okršgłym, szkolnym pismem, przypominajšcym Maggie jej własne z wczesnej 
młodoci.
    -	-	Dziewczęta w tym wieku skłonne sš do przesady stwierdziła Lara, z którš Maggie wspólnie 
wynajmowała mieszkanie. - Jeste pewna, że sytuacja jest naprawdę taka straszna? Co ona 
konkretnie pisze?
    -	spytała z ciekawociš.
    -	Przeczytaj sama.
    Maggie wstała i podeszła do stolika po list, a Lara obserwowała jš z fascynacjš, która nie mijała 
mimo długoletniej znajomoci. Maggie miała w sobie co nieodpartego - siłę, o której sama nie 
wiedziała, ciepło, które przycišgało innych. To, że była piękna, stanowiło dodatkowe bogactwo 
jakim obdarzył jš los. Kiedy spotkały się po raz pierwszy, przed dziesięcioma laty, Lara odczuła 
zazdroć na widok wysokiej, szczupłej, rudowłosej dziewczyny o kremowej cerze i tajemniczych, 
ciemnozielonych oczach. Zazdroć nie trwała długo. Chociaż były mniej więcej w tym samym wieku, 
Maggie miała w sobie jakš dojrzałoć, jaki smutek, który Lara wyczuwała, a o którym nigdy nie 
było między nimi mowy, ponieważ Maggie nie miała skłonnoci do zwierzeń. Nadal otaczała jš 
lekko melancholijna aura tajemniczoci i wrażenie odsunięcia się od wiata w jakie sekretne 
miejsce.
    6
    POWÓD DO ŻYCIA Maggie wzięła list i podała go Larze, a ta przeczytała na głos, unoszšc 
ironicznie brwi:
    Przyjed prędko. Stało się co strasznego i jeste nam potrzebna."
    -	Ależ, Maggie - zawołała Lara. - Chyba nie traktujesz tego poważnie! Gdyby naprawdę co się 
stało, kto by się z tobš skontaktował, zadzwonił...
    -	Nie - odparła ostro Maggie.
    Jej zazwyczaj łagodna twarz nabrała niezwykłej twardoci, co zdziwiło Larę. Znały się, odkšd 
Maggie przyjechała do Londynu. Mimo swych ognistych włosów była jednš z najbardziej łagodnych 
i spokojnych osób, jakie Lara spotkała. Widać dlatego Maggie wycofała się z agresywnego i 
nerwowego wiata sztuki i wykorzystała swój talent do ilustrowania ksišżek, co zapewniało jej 
dostatnie życie.
    -	Ale przecież kto by się z tobš z pewnociš skontaktował - nie dawała za wygranš Lara. - 
Kto dorosły, jaki bardziej odpowiedzialny członek twojej rodziny.
    Usiłowała przypomnieć sobie niektóre fakty z życia rodzinnego Maggie. Właciwie do chwili, 
kiedy osiem miesięcy temu zaczęły przychodzić listy pisane tym dziecinnym charakterem, Maggie 
nie utrzymywała z rodzinš żadnego kontaktu.
    Lara wiedziała tylko tyle, że rodzice Maggie nie żyjš i że do ich mierci Maggie mieszkała z nimi 
na pograniczu Anglii i Szkocji, gdzie jej ojciec był nauczycielem w małej prywatnej szkole. Po ich 
mierci przeniosła się do dziadka. Z braku dalszych informacji na ten temat Lara domylała się tylko, 
że nie było to życie przyjemne i dlatego Maggie zerwała wszelkie kontakty z rodzinš, kiedy 
przeniosła się do Londynu.
    Od chwili otrzymania pierwszego listu, który przyszedł na adres wydawnictwa, co się jednak w 
Maggie zmieniło. Być może było to niezauważalne POWÓD DO ŻYCIA 7
    dla tych, co jej dobrze nie znali, lecz Lara widziała wyranš różnicę w zachowaniu 
przyjaciółki i to jš intrygowało.
    Cóż takiego mogło się zdarzyć w jej przeszłoci, co teraz powodowało widoczne 
zdenerwowanie nadchodzšcymi listami? Cóż takiego sprawiało, że na jej twarzy przy 
otwieraniu listów pojawiał się wyraz głodu, który szybko zmieniał się w starannie kont-
rolowanš, obojętnš maskę?
    Od chwili gdy zaczęły przychodzić listy, Lara pojęła, co tak bardzo oddzielało Maggie od 
innych. Przez cały czas zdawała się mieć na sobie ochronny pancerz. Była częciš życia innych 
ludzi, ale sama nie pozwalała, aby inni stali się częciš jej życia. Jakby się bała dopucić kogo 
do siebie zbyt blisko.
    Być może było to wynikiem mierci rodziców, która musiała być potwornym szokiem dla 
wrażliwego, kilkunastoletniego dziecka. Lara podejrzewała jednak, że kryło się za tym co 
jeszcze, choć nie wiedziała dokładnie co.
    W przypadku innej kobiety można by to przypisać nieszczęliwej miłoci, ale Maggie 
miała dopiero siedemnacie lat, kiedy przyjechała do Londynu, a póniej wszystkich 
kolejnych mężczyzn, z którymi się spotykała, traktowała z dystansem.
    - Muszę tam pojechać - powiedziała Maggie nie zwracajšc uwagi na zadane przez Larę 
pytanie. ~ Nie mam pojęcia, jak długo mnie nie będzie. Powiadomię bank, aby regulował z 
mojego konta wszystkie płatnoci podczas mej nieobecnoci. Skontaktuję się z agentem...
    Kiedy Lara słuchała przyjaciółki, miała nieodparte uczucie, że jest ona - gdzie bardzo głęboko 
w sobie - zadowolona z pretekstu do wyjazdu do domu. W oczach Maggie błyszczało wiatło, 
którego tam nigdy przedtem nie było i Lara odniosła wrażenie, że 8
    POWÓD DO ŻYCIA po raz pierwszy widzi prawdziwš Maggie. Jakby wyszła nagle zza innej 
postaci, którš wykorzystywała dla ukrycia się.
    -	Wiesz co, wyglšdasz jak kto, komu włanie oznajmiono, że nie jest już dłużej wygnańcem z 
raju - powiedziała cicho.
    Wyraz twarzy Maggie natychmiast się zmienił, a ciało zesztywniało jakby w oczekiwaniu 
uderzenia.
    -	Nie bšd mieszna - odparła krótko, wzruszajšc ramionami.
    -	Naprawdę jestem mieszna? - spytała spokojnie Lara. - Znamy się od dawna, Maggie, ale na 
palcach jednej ręki mogłabym policzyć, ile razy wspomniała o swoim domu i o rodzinie. A jednak 
kiedy co mówisz... Dlaczego mieszkasz w Londynie, skoro najwyraniej wolałaby być razem z 
nimi?
    Maggie zbladła, jej oczy zdradzały doznany szok, lecz - ku zaskoczeniu Lary - nie 
zaprotestowała przeciwko jej stwierdzeniu.
    -	Muszę tam pojechać - powiedziała tylko. - Susie nie napisałaby tego, gdybym im nie była 
potrzebna.
    Lara bardzo chciała wiedzieć, kogo oznaczało słówko im", powstrzymała się jednak od pytania. 
Widziała, że Maggie z trudem zachowuje spokój i opanowanie.
    -	Musisz zawiadomić Geralda o wyjedzie - przypomniała Lara.
    Gerald Menzies był tym mężczyznš, z którym aktualnie spotykała się Maggie. Dziesięć lat od 
niej starszy, wytworny i bywały, rozwiedziony, z dwoma synami w prywatnej szkole i z byłš żonš, 
która postanowiła, iż niezależnie od rozwodu będzie żyła w taki sposób, do jakiego przyzwyczaiło jš 
wczeniej bogactwo Geralda. Był włacicielem małej, ale bardzo modnej galerii, gdzie Maggie go 
poznała.
    Ich zwišzek, jeli można było tak to nazwać (Lara POWÓD DO ŻYCIA	9
    na ten temat miała dużo wštpliwoci), trwał już prawie dziesięć miesięcy. Spotykali się raz albo 
dwa razy w tygodniu, Lara była jednak pewna, że Maggie nie darzyła Geralda większym uczuciem. 
Nie większym niż wszystkich mężczyzn, z którymi spotykała się od lat, ale z którymi - zdaniem Lary 
- nigdy nie łšczyło jej nic głębszego.
    Miały teraz po 27 lat i były chyba jedynymi osobami z ich roku w Akademii, które nie 
pozostawały w jakim stałym zwišzku. W przypadku Lary było to spowodowane wygórowanymi 
ambicjami zawodowymi. Trudno było im sprostać nawet bez męża i dzieci.
    Maggie natomiast wspaniale nadawała się do tego, by być kochanš, by kochać i dzielić się 
wszystkim z drugš osobš. A przecież każdego, kto chciałby dzielić z niš życie, trzymała na dystans. 
Robiła to w sposób szalenie delikatny i dyskretny, niemniej stanowczy.
    -	Zadzwonię do niego, jak dojadę na miejsce - stwierdziła od niechcenia Maggie.
    -	Mam lepszy pomysł - powiedziała Lara. - Zadzwoń do domu i dowiedz się, co się stało, zanim 
się wybierzesz w takš długš drogę.
    Maggie nie była tym pomysłem zachwycona i Lara pożałowała, że w ogóle się odezwała. 
Widziała, jak Maggie się męczy usiłujšc znaleć jaki pretekst, żeby nie zadzwonić. Postanowiła jej 
pomóc.
    -	Chyba że nie ma tam telefonu - poddała.
    -	Jest... Jest, ale... - Maggie odwrócona była do niej plecami, teraz odwróciła się twarzš. - Masz 
rację. Powinnam zadzwonić.
    Telefon stał na małym stoliku przy kanapie. Maggie chwyciła słuchawkę, jakby jš parzyła i 
drżšcymi palcami wystukała numer, który musiała dobrze znać na pamięć.
    Lara dotknęła jej ramienia i nie zdziwiła się wcale, kiedy poczuła napięte mięnie.
    10
    -	POWÓD DO ŻYCIA Zostawię cię samš - szepnęła, ale Maggie gwałtownie potrzšsnęła 
głowš i złapała jš z całej siły za rękę.
    -	Nie... Proszę, zostań.
    Ponieważ stała tak blisko aparatu, Lara usłyszała, że telefon odebrał jaki mężczyzna, który 
szorstkim, niecierpliwym głosem powiedział:
    -	Deveril House, słucham?
    Jednakże nawet szorstki głos nie mógł być powodem, dla którego Maggie zaczęła się gwałtownie 
trzšć. Krew odpłynęła jej z twarzy i rzuciła słuchawkę.
    Mimo wszystkich przychodzšcych jej do głowy pytań, Lara powstrzymała swš ciekawoć i tylko 
sucho stwierdziła:
    -	Bardzo grony człowiek.
    -	To mój daleki kuzyn - odpowiedziała drżšcym głosem Maggie. - Nazywa się Marcus 
Landersby.
    Opadła na kanapę, skryła twarz w dłoniach i drżała tak mocno, że Lara się naprawdę 
przestraszyła. Maggie na pewno nie była osobš niezrównoważonš emocjonalnie, a tu, na oczach Lary, 
wyranie się załamała. I Lara była pewna, że miało to zwišzek z włacicielem zagadkowego i 
nieprzyjemnego głosu.
    Marcus Landersby. Próbowała - bezskutecznie - wyobrazić sobie, jaki on jest. To tak jakby się 
miało układankę, w której brakuje tyle kawałków, że nic się nie da ułożyć.
    Lara zostawiła Maggie i poszła do kuchni. W ich skromnych zapasach alkoholowych znalazła 
trochę koniaku i nalała do kieliszka.
    Maggie wypiła koniak i zadrżała. Kiedy podniosła głowę i spojrzała na przyjaciółkę, w jej oczach 
widniała ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin