Prof S Koziej.doc

(523 KB) Pobierz
4

AKADEMIA OBRONY NARODOWEJ

WYDZIAŁ STRATEGICZNO OBRONNY

 

 

 

 

 

 

 

 

prof. dr hab. Stanisław KOZIEJ

 

 

              SYSTEM BEZPIECZEŃSTWA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

TOM II

POLITYKA I STRATEGIA BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWA XXI WIEKU

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



   WARSZAWA                                                                                                             2004 r.



SPIS TREŚCI

 

WSTĘP              4

 

1. Ewolucja bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej Polskiej                             w końcu XX wieku              5

 

1.1.  Doktryna obronna RP z 1990 roku              6

 

1.2. Polityka bezpieczeństwa i strategia obronna z 1992 roku              14

 

1.3. Strategia bezpieczeństwa i obronności Rzeczypospolitej Polskiej w warunkach członkostwa w NATO              27

 

1.4. Strategia bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej z 2000 roku              29

 

1.5. Strategia obronności Rzeczypospolitej Polskiej z 2000 roku              35

 

2. Interesy, cele i warunki bezpieczeństwa              37

 

2.1. Zasady i rodzaje działań strategicznych              39

 

2.2. Potencjał obronny i przygotowania obronne              46

 

2.3. Strategia bezpieczeństwa narodowego z 2003 roku              52

 

2.4. Problemy nowelizacji strategii bezpieczeństwa narodowego RP              62

 

2.5. Istota i podstawowe kategorie bezpieczeństwa              65

 

3. Podstawy bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej              68

 

3.1. Polska - jako podmiot i przedmiot bezpieczeństwa              68

 

3.2. Polskie interesy narodowe i strategiczne cele w dziedzinie bezpieczeństwa              70

 

3.3. Ogólne zasady organizacji bezpieczeństwa państwa              72

 

3.3.1.  Struktura ocenowo-koncepcyjnej części strategii bezpieczeństwa narodowego              73

 

3.4. Kierowanie bezpieczeństwem narodowym              77

 

ZAKOŃCZENIE              81

 

BIBLIOGRAFIA              82


WSTĘP

 

 

Podjęta w pracy pt. „Polityka i strategia bezpieczeństwa państwa XXI wieku” problematyka stanowi materiał wspomagający do całościowego opracowania poświęconego koncepcji „Systemu bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Polskiej” opracowanego przez prof. dr hab. inż. Romana Kulczyckiego. W związku z tym zawarte w studium poglądy nie stanowią końcowego efektu prac naukowo-badawczych w niniejszym tomie, lecz są jedynie próbą ich oglądu w stosunku do zagrożeń opracowanych w tomie I przez dr Jarosława Gryza z jakimi spotyka się oraz może spotkać państwo polskie w XXI wieku.

              Wiedza o podjętych w pracy problemach w zakresie polityki i strategii państwa XXI wieku jest nowa, a złożoność badań komplikuje fakt, iż poszukiwane odpowiedzi na pytania dotyczące zagrożeń, polityki, strategii oraz systemu bezpieczeństwa RP zasadniczo dotyczą wiedzy prognozowanej. Wyniki badań z zakresu zagrożeń bezpieczeństwa państwa oraz z polityki i strategii bezpieczeństwa państwa implikują przy tym system prawny w obszarze bezpieczeństwa RP. System prawny został opracowany w tomie III przez prof. dr hab. Jana Wojnarowskiego.

              Wiedza oraz jej wiarygodność jako rezultat przeprowadzonych badań jest uzależniona od czasu prognozowanej rzeczywistości odwzorowanej w modelach analitycznych w których znajdzie swą refleksję. W badaniach, będących ostatecznym wynikiem prac przyjęto modele odzwierciedlające prognozowaną rzeczywistość w przedziale czasowym 2004 – 2025. Tym samym, ustalenie faktów dotyczących przyszłości jest możliwe w pierwszej kolejności drogą określenia istniejącego stanu rzeczy w postaci założeń towarzyszących polityce i strategii państwa XXI wieku.

              Wypracowane w tomie I wiedza dotycząca zagrożeń RP, w tomie II dotycząca polityki i strategii bezpieczeństwa RP oraz propozycja systemu prawnego zawarta w tomie III stanowiły podstawę merytoryczną do opracowania w tomie IV koncepcji systemu bezpieczeństwa RP XXI wieku. Zaprezentowane w poszczególnych tomach podejście metodologiczne, jak i opracowanie kompleksowe stanowią całość, która  powinna umożliwić studiującym to opracowanie stworzyć wizję w jaki sposób należałoby podejść do rozwiązania tego niezwykle istotnego i trudnego problemu. Stąd też wizja ta przyjmuje postać prognozy, która z uwagi na ważność podjętych rozważań powinna być w trybie pilnym podjęta przez naczelne organa państwa.

             

1. Ewolucja bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej Polskiej              w końcu XX wieku

 

Lata dziewięćdziesiąte były okresem radykalnych zmian ustrojowych w Polsce. Również bezpieczeństwo państwa doświadczyło rewolucyjnych przeobrażeń. Najkrócej można to określić jako przejście z Układu Warszawskiego do NATO. Pod tym skrótem myślowym kryje się ogrom zmian politycznych i strategicznych, koncepcyjnych i organizacyjnych.

Niemal przez cały okres przynależności do Układu Warszawskiego Polska nie posiadała własnej, narodowej strategii bezpieczeństwa, w tym obronności. Były to co najwyżej rozwiązania wykonawcze adoptujące postanowienia dokumentów doktrynalnych Sojuszu. O charakterze tych ostatnich świadczyć może treść dokumentu pt. „Statut Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw-Stron Układu Warszawskiego i organów kierowania nimi (na czas wojny)”.

Szansa na zmiany pojawiła się dopiero w wyniku radzieckiej „pierestrojki” i przyjęcia nowej doktryny obronnej Układu Warszawskiego. Rozpoczęło się ożywienie w obszarze strategii, w tym także w strategii narodowej. Należało bowiem wypracować stanowisko Polski wobec nowych warunków. Pojawiła się szansa nowego uregulowania spraw strategicznych w ramach Układu Warszawskiego, wypracowania swojego miejsca i roli w drugim rzucie strategicznym obronnie zorientowanego Układu Warszawskiego. Jednak dopiero wybory w 1989 roku, przyniósłszy Polsce pełną polityczną niezależność, stworzyły możliwość rozpoczęcia samodzielnego decydowania o swoich losach. A to oznaczało konieczność posiadania własnej strategii postępowania we wszystkich sprawach. W tym także, a może przede wszystkim, w sprawach bezpieczeństwa i obronności. Rozpoczęły się zatem intensywne prace nad narodową koncepcją strategiczną – najpierw w ramach wciąż jeszcze istniejącego Układu Warszawskiego, potem już jako państwa w pełni samodzielnego pod względem obronnym.

 

 

 

1.1. Doktryna obronna RP z 1990 roku

 

Efektem pospiesznych prac strategicznych na przełomie 1989 i 1990 roku była „Doktryna obronna Rzeczypospolitej Polskiej” przyjęta uchwałą Komitetu Obrony Kraju z dnia 21 lutego 1990 roku. Tempo zmian było jednak wówczas tak wielkie, że niemal w chwili przyjęcia była ona już nieaktualna. Mało tego – już w toku prac nad nią było widoczne, że przyjmuje się zbyt zachowawcze założenia, że nie uwzględnia się np. nieuniknionego już wówczas rozpadu Układu Warszawskiego. Doktryna ta była rezultatem swoistego odrobienia bardzo spóźnionej lekcji na temat strategii obronności państwa w ramach sojuszu. Spóźnionej, bo po pierwsze – Układ Warszawski w 1990 roku to już nie był sojusz, tylko grupa państw nazywających się członkami Układu Warszawskiego, ale nie uznających praktycznie jakichkolwiek reguł wspólnego działania, choć jednocześnie nie wiedzących, co z sobą zrobić w nowych warunkach. Po drugie – lekcji spóźnionej – bo nie było już szans na to, aby wdrożyć w praktyce przyjmowane rozwiązania. Słuszne w większości zapisy były zatem zapisami pustymi, nie realizowalnymi, odnoszącymi się do nie istniejącej rzeczywistości.

W dużej mierze było to także następstwem „starego stylu” pracy nad doktryną, przygotowywania jej wyłącznie w gronie ekspertów, bez szerszej publicznej dyskusji nad jej projektami.[1] Zauważmy od razu, że brak publicznej dyskusji w fazie przygotowywania projektu doktryny stał w jawnej sprzeczności z jedną z istotnych tez samej doktryny, a mianowicie ze stwierdzeniem, że w kształtowaniu obronności Polski obowiązuje zasada uspołecznienia polityki obronnej. Kierowanie się tą zasadą powinno – według zapisów doktrynalnych – zapewnić tworzenie właściwego klimatu dla spraw obronności kraju, pogłębianie obywatelskiego poczucia odpowiedzialności za jej stan, a także oddziaływanie społeczeństwa na prowadzenie polityki obronnej przez organy władzy. Słuszna teza doktrynalna nie została jednakże zastosowana nawet w odniesieniu do samej doktryny.

Mimo tych zastrzeżeń doktryna obronna z 1990 roku była pierwszym w powojennej historii Polski jawnym dokumentem określającym i deklarującym publicznie, wobec własnego narodu, sojuszników i społeczności międzynarodowej, podstawowe elementy narodowej strategii obronności Rzeczypospolitej Polskiej[2] i jednocześnie wytyczającym – jak to określała uchwała Komitetu Obrony Kraju - generalne kierunki polityki obronnej państwa, obowiązujące organy państwowe, podmioty gospodarcze, organizacje społeczne i zawodowe oraz każdego obywatela.

Ten kilkustronicowy dokument odnosił się bardzo ogólnie do podstawowych kwestii strategicznych w dziedzinie obronności. Stanowił oficjalną wykładnię oceny możliwego zagrożenia bezpieczeństwa Polski oraz określał działania niezbędne do zapobiegania i przeciwstawiania się temu zagrożeniu. Jako cel nadrzędny w stosunku do funkcji obronnej państwa deklarował zagwarantowanie najżywotniejszych interesów narodowych, wymieniając wśród nich – bezpieczeństwo, prawo do życia w pokoju, niepodległość i suwerenność państwa oraz całość i nienaruszalność jego terytorium. Uwzględniając charakter tych interesów doktryna jednocześnie brała pod uwagę ustalenia wspólnie uzgodnionej koalicyjnej doktryny obronnej, czyli dokumentu przyjętego przez Doradczy Komitet Polityczny państw-stron Układu Warszawskiego w Berlinie w 1987 roku.

Oceniając zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski przyjmowano jednoznacznie, że stanowi je międzykoalicyjny konflikt zbrojny w Europie, między NATO i Układem Warszawskim, mogący wywołać reperkusje w skali światowej. Mógłby to być konflikt stopniowo narastający lub też rozpoczęty z zaskoczenia, trudny do opanowania, z dużym prawdopodobieństwem użycia broni jądrowej w różnej skali i w różnym czasie, w tym także już na samym początku wojny. Głównym obszarem działań wojennych byłaby Europa Środkowa. Polska z racji swego położenia geostrategicznego, jako strategiczny obszar tranzytu oraz rozmieszczenia drugich rzutów i odwodów, zostałaby w każdym wypadku – nawet niezależnie od jej woli – wciągnięta w orbitę wojny. Każda zatem wojna w Europie groziłaby wyniszczeniem państwa polskiego – społeczeństwa, gospodarki i kultury. 

Widać więc wyraźnie, że już w swoim punkcie wyjścia, w ocenie wizji ewentualnego zagrożenia wojennego, polska doktryna obronna z 1990 roku była odzwierciedleniem warunków typowych dla schyłkowej fazy okresu dwublokowej konfrontacji. Na dwa aspekty tej oceny warto zwrócić uwagę. Po pierwsze - w odróżnieniu od swych poprzedniczek („Węzłowych założeń obronnych”) nie wskazuje się tutaj  jednoznacznie na NATO jako agresora, konstatując jedynie istnienie obiektywnych źródeł ryzyka konfliktu zbrojnego, wynikających z utrzymującego się wciąż braku zaufania między dwoma blokami, w połączeniu z nagromadzeniem olbrzymich potencjałów militarnych na ich styku, w tym potencjałów jądrowych.

Na szczególną uwagę zasługuje jednak inny element, a mianowicie skromnie wtrącona fraza mówiąca o tym, że Polska mogłaby być wciągnięta w wojnę „nawet niezależnie od jej woli”. Jest to stwierdzenie, które  jeszcze rok wcześniej nie mogłoby w żadnym wypadku znaleźć się w dokumencie państwowym. Świadczy ono bowiem, że Polska bynajmniej nie w każdej sytuacji byłaby gotowa niejako automatycznie uczestniczyć w wojnie u boku swego „Wielkiego Brata”, że bierze pod uwagę, iż nie w każdej wojnie interesy Układu Warszawskiego (czytaj – Związku Radzieckiego) musiałyby być tożsame z interesami Polski. Taki zapis sygnalizował wyraźnie, że mamy już swoją wolę państwową i że dajemy to do zrozumienia naszym formalnym sojusznikom, zwłaszcza Związkowi Radzieckiemu.

Koncepcja strategiczna zawarta w doktrynie obronnej z 1990 roku była zatem połączeniem „starego” z „nowym”, była typową koncepcją okresu przejściowego, a nawet wręcz krótkotrwałej chwili przejściowej. Łączyła w sobie oceny i rozwiązania z mijających czasów Układu Warszawskiego z ideami nadchodzącej nowej ery. Znalazło to swe odzwierciedlenie także w podejściu do oceny sytuacji  międzynarodowej, gdzie tradycyjnie już zaakcentowany został problem naszej granicy zachodniej oraz podkreślone znaczenie dwu- i wielostronnych sojuszy oraz przynależności Polski do Układu Warszawskiego.

Podkreślenie to jednak nie miało charakteru bezwzględnego i bezalternatywnego – jak to bywało do tej pory. Zaznaczono bowiem, że rola dotychczasowych sojuszy Polski i samego Układu Warszawskiego może się w przyszłości zmieniać, w miarę budowy nowego, ogólnoeuropejskiego systemu bezpieczeństwa. Polska dawała wyraźny sygnał, że nie postrzega już Układu Warszawskiego jako jedynego gwaranta swego bezpieczeństwa. Mało – chciałaby zmieniać go wraz z budową szerszego systemu bezpieczeństwa. Zabrakło jednak w tym miejscu chyba odwagi politycznej, aby wskazać na alternatywne rozwiązania w razie innych wariantów rozwoju sytuacji, w tym rozpadu Układu Warszawskiego. Mówię o odwadze politycznej, a nie o wyobraźni, jako że stosowne analizy i oceny na ten temat już wówczas pojawiały się nie tylko w wąskich gronach ekspertów, ale także publicznie.[3]

Doktryna z 1990 roku była w pełni zgodna z ówczesnymi tendencjami odprężeniowymi. Podkreślała, że Polska nie uważa żadnego państwa za swego wroga i  że w żadnych okolicznościach nie rozpocznie działań wojennych przeciwko innemu państwu lub sojuszowi oraz nie weźmie udziału w wojnie, jeżeli sama lub jej sojusznicy nie staną się obiektem zbrojnej napaści. Jest to również wyraz podkreślenia swej suwerenności w odniesieniu do podjęcia decyzji o ewentualnym przystąpieniu do wojny w ramach sojuszu. Nie ma tu już bezwarunkowego uczestnictwa w każdej wojnie, w której mógłby być zaangażowany Układ Warszawski.

Jednocześnie Polska opowiedziała się za wizją systemu bezpieczeństwa bez  przeciwstawnych sojuszy, za zbudowaniem niekonfrontacyjnego modelu zbiorowego bezpieczeństwa w Europie, opartego na nadrzędnych zasadach i wartościach ogólnoludzkich. Oznaczało to zdecydowane zerwanie z kryterium ideologicznym. Oznaczało także poparcie dla trwających procesów demilitaryzacji stosunków międzypaństwowych i umacniania odprężenia politycznego i militarnego. Wyrazem tego było m.in. podniesienie do rangi doktrynalnej problemu przekształcania doktryn wojennych w doktryny o charakterze ściśle obronnym. Kwestie te były wówczas przedmiotem szerszego zainteresowania analityków, zwłaszcza w kontekście budowy niekonfrontacyjnego (partnerskiego) modelu przyszłego systemu bezpieczeństwa w Europie.[4]

Zgodnie z wypracowanymi w poprzednich latach zasadami i ustaleniami, zawartymi wcześniej w „Węzłowych założeniach obronnych PRL”, doktryna mówiła o utrzymywaniu systemu obronnego państwa, przygotowanego do przeciwstawienia się ewentualnej agresji zbrojnej. System ten obejmował pięć dziedzin funkcjonowania państwa: polityczno-społeczną, administracyjno-gospodarczą, militarną, ochrony państwa oraz obrony cywilnej. Warto podkreślić, że systemowe podejście do organizacji obronności było jednym z istotniejszych polskich osiągnięć na tle rozwiązań istniejących w innych krajach. Podejście to miało swoje odzwierciedlenie już w podstawowym akcie prawnym z dziedziny obronności, a mianowicie w „Ustawie o powszechnym obowiązku obrony”.[5] Ustawa ta całościowo i w jednym miejscu regulowała wszystkie podstawowe sprawy obronności państwa, była swego rodzaju „konstytucją obronności”.[6] W sferze organizacyjnej doktryna odzwierciedlała w pełni postanowienia tej ustawy, akcentując zwłaszcza powszechność obronności.

Za podstawowe ogniwo systemu obronnego uznawano oczywiście Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej. Ich przeznaczenie, czyli cele polityczno-strategiczne, określono zgodnie z Konstytucją, wskazując, że ich głównym zadaniem jest zagwarantowanie niepodległości i bezpieczeństwa narodu, suwerenności oraz nienaruszalności granic państwa polskiego. Natomiast niezbyt właściwie sformułowano zadania operacyjne, ograniczając je do operacji obronnych. Było to wciąż jeszcze pokłosie „zamieszania” spowodowanego wprowadzeniem w 1987 roku doktryny wojennej Układu Warszawskiego o wyraźnie obronnym (defensywnym) charakterze. Przenoszenie dosłowne kategorii i charakterystyk z obszaru polityki i strategii do obszaru operacyjnego – ze szczebla państwa na szczebel wojska – pokutowało błędnymi założeniami, mogącymi spowodować fatalne skutki dla sprawności i efektywności sił zbrojnych. Słuszne i bardzo cenne przeorientowanie polityki i strategii bezpieczeństwa z konfrontacyjnej, ekspansywnej, ofensywnej na kooperatywną, partnerską i obronną było w tym okresie w sposób uproszczony przenoszone także na koncepcje operacyjne użycia i działania sił zbrojnych.

Mało tego – było ono nawet przenoszone także na szczeble taktyczne, doprowadzając do absurdalnej redukcji szkolenia żołnierzy, pododdziałów, oddziałów i związków taktycznych w zakresie prowadzenia działań zaczepnych. Świadczyło to o pewnej nieporadności koncepcyjnej wojskowych i niezrozumieniu istoty sztuki wojennej przez decydentów politycznych lub też o próbie instrumentalnego, propagandowego wykorzystania problematyki wojskowej dla propagowania idei politycznych. Wiadomo bowiem, że w obronie państwa i odpieraniu agresji siły zbrojne muszą być gotowe do prowadzenia zarówno operacji obronnych, jak i zaczepnych. Sama obrona na wojnie jest nic nie warta. W tym punkcie można zatem ocenić, że doktryna z 1990 roku była dokumentem niedojrzałym, nie potrafiła właściwie zdefiniować zadań operacyjnych sił zbrojnych w nowych warunkach polityczno-strategicznych.

Natomiast w wymiarze polityczno-strategicznym po raz kolejny zaznaczyła pewną rezerwę wobec Układu Warszawskiego, zakładając możliwość samodzielnego – a nie tylko we współdziałaniu z sojusznikami – prowadzenia operacji w ramach odpierania ewentualnej agresji. Warto zauważyć, że ten zapis był w pewnym sensie sprzeczny z ogólna filozofią całej doktryny, rozpatrującej obronność państwa w statycznych warunkach danej chwili, tj. w warunkach naszego członkostwa w Układzie Warszawskim. W założeniach podstawowych nie sięgano w zasadzie w przyszłość, nawet w tę leżącą tuż w zasięgu ręki, jaką byłaby Europa bez Układu Warszawskiego. Dopóki więc istniał Układ Warszawski i my byliśmy jego członkiem, trudno sobie było wyobrazić sytuację samodzielnego odpierania agresji na Polskę – bo to musiałaby być przecież agresja któregoś z naszych sojuszników (w swoim otoczeniu mieliśmy tylko sojuszników). Jeśli natomiast ten zapis miałby odnosić się do ewentualnie zmienionych warunków w przyszłości, to należałoby i w innych częściach doktryny taką ewentualność uwzględniać.

Zapis o ewentualnych samodzielnych operacjach obronnych stoi także w sprzeczności z ustaleniami mówiącymi jednoznacznie, że na wypadek wojny z Sił Zbrojnych RP wydziela się odpowiednie zgrupowanie operacyjne działające w składzie Zjednoczonych Sił Zbrojnych państw-stron Układu Warszawskiego. Nie było tu zatem miejsca na jakieś samodzielne operacje, tym bardziej, że w skład tego zgrupowania (w sile frontu) wchodziła całość wojsk operacyjnych. Charakterystyczne jest przy tym to, że doktryna w ogóle nie wspomina o wojskach nie wydzielanych w skład Zjednoczonych Sił Zbrojnych państw-stron Układu Warszawskiego, w tym np. o wojskach obrony terytorialnej.

Raczej życzeniowo niż realnie potraktowano wpływ władz polskich na działania frontu wydzielonego w skład wojsk sojuszniczych. Stwierdzenie, że pozostawałby on pod narodowym dowództwem nie odpowiadało stanowi faktycznemu. Co prawda jego dowódcą byłby generał polski, ale podlegałby on operacyjnie dowódcy Zjednoczonych Sił Zbrojnych na Zachodnim Teatrze Działań Wojennych i wykonywał jego rozkazy dotyczące prowadzenia operacji. Ponadto Polak z pewnością byłby dowódcą tego frontu w czasie jego rozwijania operacyjnego i pierwszej operacji. Natomiast z uwagi na częste, naturalne, uzasadnione operacyjnie zmiany podporządkowania w toku działań, przydzielanie do frontu innych związków operacyjnych i taktycznych oraz wyłączanie zeń i kierowanie w inne podporządkowanie polskich formacji, już po pierwszej operacji trudno mówić byłoby o wyłącznie polskim, narodowym froncie. Byłby to po prostu jeden z wielonarodowych sojuszniczych związków operacyjnych. Każdy, kto choć trochę zna „naturę” operacji, nie mógł mieć co do tego żadnych wątpliwości.

Podtrzymywanie zatem iluzji narodowego dowództwa w warunkach obowiązywania przyjętych rozwiązań sojuszniczych nie miało większego uzasadnienia. Iluzja ta zresztą dotyczyła także tezy doktrynalnej zakładającej możliwość wpływania władz Rzeczypospolitej Polskiej na decyzje dotyczące użycia wojsk polskich w operacjach sojuszniczych zgodnie z interesami narodowymi poprzez przedstawicieli Wojska Polskiego w organach dowodzenia Zjednoczonych Sił Zbrojnych. Przedstawiciele ci byli usytuowani bezpośrednio w strukturach organów dowodzenia – jako zastępcy dowódców – i już z tej choćby racji ich rzeczywiste możliwości niezależnego działania były bardzo ograniczone.

Podstawowa wytyczną dotyczącą utrzymywania sił zbrojnych w czasie pokoju było ich zróżnicowane dostosowanie do zadań przewidywanych na czas wojny oraz możliwości ekonomicznych i demograficznych państwa. Zakładano ich zorganizowanie zgodnie z zasadą niezbędnej wystarczalności obronnej. To kolejne modne hasło z tego okresu, którego jednak treść nie była do końca jasna. Idea ta zrodziła się na najwyższym politycznym szczeblu międzynarodowym i – podobnie jak defensywność (obronny charakter doktryny) – niezbyt szczęśliwie przenoszona była mechanicznie na niższe szczeble obronności. O ile bowiem wystarczalność obronna miała sens w odniesieniu do porównań między dwoma przeciwstawnymi, jasno zdefiniowanymi blokami polityczno-militarnymi (można było określić, ile minimalnie sił potrzebuję, aby obronnie przeciwstawić się ewentualnej agresji znanych mi sił przeciwnika), to już nie można jej było odnieść do sytuacji jednego z członków tego bloku indywidualnie. Jak bowiem mierzyć tę wystarczalność, w stosunku do jakiego zagrożenia, ile sił może wystarczyć do czego?

W sumie – w warunkach naszego uczestnictwa w Układzie Warszawskim mówienie o wystarczalności obronnej miało sens tylko w kontekście całego sojuszu, a nie jednego państwa. Zapis w doktrynie o kierowaniu się zasadą wystarczalności obronnej w organizowaniu sił zbrojnych w rzeczywistości nic nie znaczył, był pustym hasłem....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin