Żwawo, dzieci idziemy do Jezusa!.doc

(79 KB) Pobierz

 

Żwawo, dzieci: idźmy do Jezusa!

Ks. Ludwik Chiavarino

 

Kochane dzieci!

 

Oto książeczka dla was. Nie odstępujcie jej nikomu, bo jest wasza, tak jak wasze jest prawo być pierwszymi i najbliższymi przyjaciółmi Pana Jezusa.

Przeczytajcie ją wiele razy. A jeśli główki wasze są za słabe i brak wam cierpliwości, by przeczytać ją od razu, czytajcie sobie przynajmniej od czasu do czasu jeden z rozdziałów, który się wam najbardziej podoba.

Proście Pana Jezusa, aby wam dał nie tylko łaskę naśladowania jednego z tych dobrych dzieci, o których jest tu mowa, ale też tę łaskę jeszcze większą, gorącego i żywego od tej chwili pragnienia Komunii świętej.

Pan Jezus powiedział, że Królestwo Boże należy do dzieci.

Czyńcie więc wszystko co możecie, aby wasze było tu na ziemi Królestwo Boże Eucharystyczne; a Nim jest właśnie Komunia święta.

Kto tutaj na tej ziemi jest z Panem Jezusem, będzie też z Nim złączony w niebie.

Niech żyją duszyczki piękne! Zawsze Jezusowe!

 

Autor pełen uszanowania dla Dekretów Papieża Urbana VII oświadcza, że niżej przytoczonym opowiadaniom i przykładom zawartym w tej to broszurce nie chce przypisywać innej wiary, jak zwykła ludzka i we wszystkim poddaje się Władzy Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

 

   1. CHODŹMY DO JEZUSA.

          * Dzieci, chodźmy do Jezusa!

          * Posłuszeństwo pod grozą kija.

          * Posłuszeństwo z miłości.

          * Jezus chce być spożywany.

          * Dobre dzieci są radością Pana Jezusa.

          * Rzadkie białe kruki i śnieżne gołąbki.

          * Dzieci kapryśne są powodem, że Jezus płacze.

          * Dzieci z twarzyczką pokrytą krostami.

          * Chłopczyk, który wykrada Jezusa.

          * Jezus schodzi i bawi się z dobrymi dziećmi.

          * Ciernie Pana Jezusa.

 

   2. PRZYKŁADY O DOBRYCH DZIECIACH, KTÓRE KOCHAJĄ PANA JEZUSA.

          * Pocałunek Piotrusia.

          * Inny dobry Piotruś.

          * I mnie też!

          * Dziecko sześcioletnie pisze do Papieża.

          * Komunia święta z bosymi nóżkami.

          * Inne dobre dzieci.

          * Mały Chińczyk.

          * Dziecko oskarża biskupa przed Jezusem.

 

   3. PRZYKŁADY O DZIEWCZYNKACH, KTÓRE KOCHAJĄ PANA JEZUSA.

          * Święta Teresa od Dzieciątka Jezus.

          * Gizella z Florencji.

          * Lizetka i karmelki.

          * Dziewczynka, która poleca swoja prośbę Papieżowi.

          * Tysiące, tysiące innych.

          * Święta Róża z Limy.

 

   4. JEZUS NAGRADZA DOBRE DZIECI.

          * Złoty biednego chłopczyka.

          * Konsekrowana Hostia unosi się w powietrzu.

          * Jezus ukazuje się dobremu chłopczykowi.

          * Pan Jezus mówi do małej dziewczynki.

          * Jezu! Spraw, aby tatuś powrócił.

          * Jezu, uzdrów tatę!...

 

   5. MALI MISJONARZE I MALI APOSTOŁOWIE CZĘSTEJ KOMUNII ŚWIĘTEJ.

          * Zwycięstwo dobrego chłopczyka.

          * Jeszcze jedna partia.

          * Och, ileż wiśni!...

          * Dałbym ci kułaka...!

 

   6. SŁÓWKO DO RODZICÓW I DO TYCH, CO ICH ZASTĘPUJĄ.

          * Zwyczaje godne nagany.

          * Słowa Papieża są słowami Jezusa Chrystusa.

          * Co należy wiedzieć.

          * Nie lękajcie się złych Komunii świętych.

          * Mniej skrupułów.

          * Potężny środek wychowawczy.

          * Wezwanie do dobrych matek.

          * Jeszcze słówko.

 

Ex parta nostra nihil obstat quominus imprimatur

Sac. Tarcisius M. Rawina - e Pia Societate S. Pauli Ap.

Nihil obstat - Vladislaviae, 10 Apr. 1937

Sac. Joseph Leśnik Mag. S. T.

Imprimatur - Vladislaviae, 10 Apr. 1937

+ Carolus Miecislaus Ep.

 

 

 

 

 

 

Dzieci, chodźmy do Jezusa!

 

Gdybym was zapytał, drogie moje dzieci:

- Czy jesteście posłuszne waszym rodzicom?...

Odpowiedziałybyście jednym chórem :

- Tak, Ojcze! Tak, Ojcze!

I nie wątpię, że jesteście posłuszne. Cieszę się z tego razem z wami i mówię :

- Dobrze! dobrze!... bądźcie zawsze posłuszne, a staniecie się pociechą waszych rodziców, - bo posłuszeństwo jest podstawą wszystkiego.

A gdybym was jeszcze zapytał:

- Czy jesteście posłuszne Panu Jezusowi?

To również odpowiedziałybyście jeszcze głośniej:

- Tak. Ojcze!

Ale nim wam uwierzę, chcę tego mieć dowód.

Prędziutko odpowiedzcie mi:

- Ile razy na miesiąc, na tydzień przystępujecie do Komunii świętej?

- Jaki ten Ojciec dziwny!

- Jak to dziwny?!... Czy Komunia święta nie jest nakazana przez Pana Jezusa?... Albo co najmniej, czy nie jest wyraźną Jego wolą, największym Jego pragnieniem?

Pan Jezus bardzo pragnie, abyśmy przyjmowali Komunię świętą często, jak najczęściej. A więc odważnie:

- Ile razy na miesiąc, ile razy na tydzień przystępujecie do Komunii świętej?

Niektóre z was mi powiedzą:

- Raz, dwa, trzy razy na miesiąc. - Inne:

- Raz, dwa razy na tydzień. - Ale dużo będzie wśród was takich, co będą musiały odpowiedzieć:

- My bardzo rzadko przystępujemy, do Komunii świętej.

A czy nie znajdzie się wśród was żadne, które mogłoby mi powiedzieć:

- Ja przyjmuję Komunię świętą codziennie!

A więc jeśli tak jest, nie słuchacie Pana Jezusa. Nie czynicie tego, czego pragnie gorąco Jego Serce. Wasze Komunie święte odbywane raz na miesiąc, lub raz na tydzień, mogłyby należeć do tak zwanego posłuszeństwa pod grozą kija.

- Czy znacie historię kija? Słuchajcie uważnie!

 

Posłuszeństwo pod grozą kija.

 

Antoś był to chłopczyk bardzo żywy i wesoły, kochający wszystkich, szkoda tylko, że był bardzo nieposłuszny.

Pewnego dnia jego mama, będąc bardzo zajęta, poleciła mu zamknąć drzwi, ale Antoś odrabiał właśnie zadane rysunki i nie usłuchał.

Mama powtórzyła polecenie raz, dwa razy, a widząc bezskuteczność swego nalegania, zwróciła się do kija, który stał w kącie i powiedziała:

- Ruszaj kiju! Wybij Antosia, bo nie chce zamknąć drzwi.

Kij nie ruszył się.

Wtenczas mama zwraca się do ognia, który wesoło trzaskał na kominie :

- Ogniu! spal kij, bo nie chce uderzyć Antosia, który również nie chce drzwi zamknąć.

Ogień nie usłuchał.

Mama, nie tracąc cierpliwości, rozkazuje wiadru z wodą:

- Wodo! zgaś ogień, bo nie chce spalić kija, który nie chce wybić Antosia, za to, że nie chce drzwi zamknąć.

Wodzie się nie śni i nawet się nie ruszyła, a Antoś śmieje się ukradkiem, jak to mówią "pod wąsem", którego nawet śladu nie ma. Mama spokojnie zawołała wówczas na kozę, która nieśmiało beczała pod oknem:

- Kozo! chodź, wypij wodę, która nie chce zgasić ognia, za to, że nie chce spalić kija, który nie chce wybić Antosia, za to, że nie chce zamknąć drzwi.

Koza również nieposłuszna, udaje, że nie słyszy.

- I ty także - wola mama - jesteś nieposłuszna? Sznurze, zwiąż mocno kozę, za to, że nie chce wypić wody, która nie chce zgasić ognia, za to, że nie chce spalić kija, który nie chce obić Antosia, za to, że nie chce drzwi zamknąć.

Sznur również udaje głuchego, Antoś śmieje się cichutko i serdecznie, a biedna mama już nie wie, do kogo się zwrócić o pomoc. Aż tu nagle spostrzega myszkę wychodzącą z dziury.

- O myszko! - wola mama - ty będziesz posłuszniejsza od nich wszystkich! Idź więc obgryzać ten niedobry sznur, który nie chce związać kozy za to, że nie chce wypić wody, która nie chce zgasić ognia za to, że nie chce spalić kija, który nie chce obić Antosia za to, że nie chce drzwi zamknąć.

Myszka uważnie i ostrożnie zatrzymała się. Słucha i nie czeka, by jej powtórzono rozkaz dwa razy. Lekkim skokiem zbliża się do sznura, zatapia w nim swe ostre ząbki i... chrup, chrup... chrup... obgryza, aż miło patrzeć.

Ale jeśli jest miło patrzeć, nie jest miło być obgryzanym... nieposłuszny sznur zaraz nabiera rozumu i woła :

- Dosyć! dosyć! już wiążę... wiążę... Koza krzyczy: - Już piję... piję...

- Gaszę, gaszę!... - wykrzykuje woda.

- Spalę zaraz, - mówi ogień. - A ja już biję! - krzyczy kij.

I dalej grzmoci po plecach Antosia, który śmiał się dotychczas, bo nie spodziewał się takiej burzy. Zaledwie zdołał otrząsnąć się z pierwszego oszołomienia, zaczął wołać z rozpaczą:

- Mamo, mamo! ratunku! ratunku! dosyć!... już zamykam... zamykam...

Oto macie obrazek posłuszeństwa pod grozą kija, a wy, drogie dzieci, powinniście słuchać z miłości.

 

Posłuszeństwo z miłości.

 

A gdybym, drogie dzieci, teraz was zapytał:

- Kochacie tatusia? - Odpowiedziałybyście:

- Tak, Ojcze!

- A mamę?

- Tak, kochamy ją bardzo, bardzo!

- A Jezusa? czy kochacie Go?

- Co za pytanie!... naturalnie, że kochamy Go bardzo, przecież Pan Jezus jest więcej niż tatuś i mamusia!... A zatem jakże nie kochać Pana Jezusa, który dla nas się narodził, tyle cierpiał i umarł za nas?

- Doskonale! Wiedziałem, że tak odpowiecie, zapytałem was tylko dlatego, aby móc wam powiedzieć, że także i Jezus bardzo, bardzo was kocha.

Pewnego dnia Pan Jezus ukazał się pod postacią ślicznego Dzieciątka jednemu chłopczykowi, któremu było na imię Alfons i rzekł mu:

- Alfonsie, kochasz Mnie? - Alfons odrzekł:

- Tak, o Jezu! bardzo Cię kocham!

Pan Jezus nalegał po raz drugi i trzeci:

- Ale Alfonsie, czy naprawdę Mnie kochasz? - A Alfons powtarzał:

- Tak, o Jezu! bardzo Cię kocham!... kocham Cię nawet tak bardzo, jak mamę moją.

- A więc wiedz o tym, - mówił Jezus - że kocham ciebie i wszystkie dobre dzieci o wiele więcej, niż wszystkie mamusie świata całego ukochać potrafią dzieci swoje!

I złożył pocałunek na czole Alfonsa, a potem znikł. Widzicie, dzieci, jak Pan Jezus was kocha, ale i od was chce również takiej miłości.

- Co robić mamy - zapytacie niewątpliwie, - żeby kochać Pana Jezusa?

- Przystępujcie jak najczęściej do Komunii. On tego chce, rozkazuje, czeka na was, gorąco was pragnie i ciągle woła: "Przyjdźcie do Mnie... bierzcie Mnie... spożywajcie!"

 

Jezus chce być spożywany.

 

Czyście widziały kiedy, drogie dzieci, jak robią kochające matki ze swymi maleństwami? Trzymają je na ręku, uśmiechają się, pieszczą, obsypują pocałunkami i jeszcze tym objawem miłości nie zaspokojone, chwytają żartem zębami za policzki, rączki, jakby je z czułością ugryźć chciały i wołają:

- Zjem cię!... Zjem cię!...

I rzeczywiście gdyby mogły, zjadłyby je z miłości od pocałunków.

A Pan Jezus was kocha bardziej, niż matki ziemskie. Czuje potrzebę, tak jak i one, okazania wam tej wielkiej miłości i dlatego ustanowił Komunię świętą, abyście mogły Go spożywać, zjednoczyć się z Nim ściśle, tworząc z wami jedno. I dlatego czuje potrzebę ciągłego nawoływania: "Dzieci moje, bierzcie Mnie, pożywajcie Mnie... zaspokajajcie wielką Moją ku wam miłość!

A zaspokoicie tę wielką miłość Jezusa, przystępując do Komunii świętej i spożywając Ciało Jego Najświętsze. Sprawicie Mu wielką przyjemność, bo On tak bardzo pragnie być z wami.

 

Dobre dzieci są radością Pana Jezusa.

 

Powiecie mi:

- Skąd Ojciec wie, że Pan Jezus tak pragnie być z nami?

A odpowiem wam: - Wiem, bo On sam to powiedział.

- Kto?

- Pan Jezus!

- Jak?... Kiedy?...

Słuchajcie:

Pewnego dnia wszedł Pan Jezus do małego miasteczka w ziemi Judzkiej, a dzieci, które kręcąc się radośnie wokoło Pana Jezusa, są zawsze ciekawe, starały się zbliżyć do Niego wołając:

- Niech żyje Pan Jezus!... Niech żyje Boski Mistrz!...

Apostołowie, słysząc te okrzyki, zbliżyli się do nich i podniesionym głosem starali się odsunąć tę małą gromadkę, mówiąc:

- Idźcie sobie swawolniki, zróbcie miejsce Panu Jezusowi, zostawcie Mu wolne przejście!...

Ale Jezus, który tak bardzo kocha dzieci i pragnie Ich towarzystwa, oburzony, wyrzucając Apostołom ich występek, mówi :

- Co robicie!... Czy nie wiecie, że dzieci są moją radością?... a największa moja przyjemność to być między nimi?... O! zostawcie, niech przyjdą do Mnie, nie zabraniajcie im zbliżać się. Do nich należy niebo!

A poleciwszy przyprowadzić je blisko, brał je za rączki i pieścił delikatnie.

A teraz, czy przekonałyście się, drogie dzieci, że Pan Jezus bardzo was kocha, że Sam powiedział, że jesteście Jego rozkoszą? A więc przystępujcie jak najczęściej do Komunii świętej, aby otrzymać Jego Boskie pieszczoty.

 

Rzadkie białe kruki i śnieżne gołąbki.

 

Czy widziałyście kiedyś, drogie dzieci, białe kruki? Ja nigdy, jednak zdaniem niektórych podobno istnieją i kto wie, czy długo żyjąc na tym świecie, nie spotkacie ich także.

Jeśli jednak nie spotkałem nigdy prawdziwych, białych kruków, widziałem już i często widuję z największą przyjemnością białe kruki, które skaczą i mówią jak wy. Są to raczej gołąbki śnieżnobiałe, które często, a może i codziennie przystępują do Komunii świętej.

Widzę niektóre z nich w mojej własnej wiosce, a spotkałem je jeszcze częściej w innych wsiach i miastach. Nie cofają się one nawet przed niektórymi trudnościami, byleby dać Panu Jezusowi piękny dowód miłości.

Kilka lat temu udałem się do jednej wioski, aby odwiedzić księdza proboszcza. Szedłem długo, wreszcie koło południa dostałem się na miejsce i przede wszystkim poszedłem do kościoła, aby powitać Pana Jezusa.

Ledwo co uklęknąłem, a tu słyszę przed kościołem głośne rozmowy, wesołe krzyki i śmiechy. Skończyły się właśnie lekcje w szkole i dzieciarnia wysypała się na dwór, rozchodząc się w różnych kierunkach.

Dość liczna garstka dzieci weszła do kościoła. Niektóre z nich posiadały w ławkach, a trzy dziewczynki i dwóch chłopczyków, położywszy swe teczki} zbliżyły się do ołtarza i uklękły przy balustradzie.

Wtem otwierają się drzwi od zakrystii, wchodzi ks. proboszcz w komży i stulę, zapala świece, odmawia "Confiteor" czyli spowiedź powszechną i udziela Komunii świętej.

Łzy ze wzruszenia cisnęły mi się do oczu, a gdy dowiedziałem się od ks. proboszcza, że prawie wszystkie dzieci z jego parafii każdego ranka przed pójściem do szkoły przystępują do Komunii świętej, a te kilkoro, co się spóźniają są zawsze tak długo na czczo, byle tylko nie opuścić Komunii świętej, zawołałem:

- Jakże Jezus musi być zadowolony z tak wielkiego dowodu miłości. Jakże będzie błogosławił tym kochanym aniołkom i ich rodzicom!

Widzicie więc, drogie dzieci, że białe kruki i śnieżne gołąbki żyją nawet po małych wioskach. Dlaczego nie miałybyście ich naśladować?... Oh! jakże by Pan Jezus radował się z tego! Tymczasem ile dzieci leniwych śpi obojętnie, a Pan Jezus płacze!

 

Dzieci kapryśne są powodem, że Jezus płacze.

 

Wyobraźcie sobie dziecko ciężko chore, w silnej gorączce. Leży, leży w swoim łóżeczku i czeka na lekarza.

Przychodzi lekarz i zapisuje lekarstwo, które na pewno może je uzdrowić.

Mama dokłada wszelkich starań, by dobrze lekarstwo przyrządzić i z wielką troskliwością zbliża się do swego dziecka, mówiąc:

- Odwagi! zażyj to lekarstwo, a będziesz zdrowe.

Dziecko otwiera oczy, patrzy na matkę wzrokiem zmęczonym i woła:

- Nie... mamo... nie dawaj mi lekarstwa!

- Dlaczego nie chcesz, dziecko drogie? Tylko to może cię wyleczyć, bo inaczej umrzesz!...

- Nie, nie chcę, mamo... nie chcę... zostaw mnie!

- A więc mnie nie kochasz?...

- Nie, kocham cię bardzo, bardzo... ale lekarstwa... nie chcę!

I upiera się, płacze, krzyczy, nie chce lekarstwa i umiera, zostawiając mamę we łzach niepocieszoną.

To jest historia wszystkich dzieci, które utrzymują, że Pana Jezusa kochają, a jednak nie przystępują do Komunii świętej.

Komunia święta jest lekarstwem, które podtrzymuje, leczy, oddala śmierć od duszy, zachowuje ją od grzechów. A ci wszyscy, którzy nie chcą grzeszyć, a jednak nie chodzą do Komunii świętej, postępują jak to dziecko kapryśne, co umrzeć nie chce, a jednak naprawdę umiera, bo lekarstwo odrzuca i wyciska łzy Panu Jezusowi, który jak matka najbardziej kochająca prosi, zaklina, woła: "Weźcie mnie... spożywajcie... Chcę być waszym lekarstwem, waszym zdrowiem!"

 

Dzieci z twarzyczką pokrytą krostami.

 

To pewne, że ciężkich grzechów nie popełniacie, ale małych grzechów... oh! ileż!... I to co dzień!

A co sprawiają małe grzechy? Plamią duszę, czynią ją wstrętną. Posłuchajcie:

 

Pewnego razu dzieciom, jak wy ładnym i zdrowym, twarzyczki pokryły się rankami, krostami, pełnymi krwi i materii, szpecąc ich różowe buzie.

Mamusie ich były bardzo zmartwione, jak również i wszyscy w rodzinie. Kochano jednak bardzo te dzieci, ale już nie pieszczono, nie całowano jak dawniej tych twarzyczek, które budziły pewien wstręt i odrazę.

Przyszedł lekarz i rozpalonym żelazem przypalił krosty i ranki, a wkrótce buzie stały się na powrót pulchniutkie i różowe.

I co się stało? Podwoiły się na twarzyczkach tych pocałunki i pieszczoty najbliższych.

Tak samo i z wami czyni Pan Jezus. Małe uchybienia, codzienne grzechy powszednie to krosty i ranki, które szpecą wasze duszyczki. Pan Jezus was kocha, bo jeszcze jesteście Jego, ale już nie całuje was, nie pieści.

Jeśli zaś pójdziecie do Komunii świętej, to Komunia jak prawdziwe lekarstwo, jak rozpalone żelazo lekarza, za każdym razem przypali i zniszczy te ranki. Duszyczka wasza w jednej chwili powróci do swej piękności i niewinności, a dla Pana Jezusa będzie rozkoszą pieścić was, utulić i udzielić wam szczególnych łask.

Widzicie więc, jak wielkim dobrodziejstwem jest częsta Komunia świata! Przeto nie powinniście jej nigdy opuszczać. Tak, jak co rano myjecie rączki i twarzyczkę, by zmyć z nich kurz i plamy i mieć buzie ładne, tak również co rano powinniście obmyć wasze duszyczki w Komunii świętej, bo właśnie dlatego ustanowił ją Pan Jezus. Ojciec Święty chce, abyśmy posługiwali się Komunią świętą jak lekarstwem, które leczy od codziennych uchybień.

A więc dzieci, idźmy często do Jezusa!

 

Chłopczyk, który wykrada Jezusa.

 

Słuchajcie uważnie! Opowiem wam coś bardzo ładnego! Było to na Boże Narodzenie. W kościele stał piękny żłóbek, a mały Jerzy, dziecko pełne prostoty, a dobre i słodkie jak kawałek cukru, tak sobie pomyślał:

"Biedny Pan Jezus... tak zimno! Dlaczego zostawiają Go samego na tej odrobinie siana?.., w tej zlodowaciałej od zimna stajence? A gdybym sobie wziął Pana Jezusa do domu, do mego łóżeczka?..."

Poczekał chwileczkę, aby kościół się opróżnił, a wziąwszy pod pelerynkę Dzieciątko Jezus pobiegł do domu, cichutko wszedł po schodach i nic nikomu nie mówiąc, położył Dzieciątko do swego łóżeczka.

Tego wieczora Jerzy był weselszy niż zwykle i jakby trochę niecierpliwy, lecz nikt na niego nie zwrócił uwagi.

Nadeszła chwila spoczynku. Jerzy, żwawy jak wiewióreczka, prędko się rozebrał, schował się pod kołdrę, cieszy się i raduje Dzieciątkiem Jezus.

W końcu zasypia, lecz niestety we śnie kręci się, przewraca, łamie i niszczy Dzieciątko z gipsu.

Rano budzi się i na widok rączek i nóżek odtrąconych, paluszków odłamanych, tak bardzo się przeraził, że wybuchnął głośnym płaczem.

Mama nadbiegła i pieści go, a on przez łzy opowiada o swoim nieszczęściu.

Wam się chce śmiać i może się śmiejecie, ale biednemu Jerzemu nie chce się śmiać, bo dostał burę od mamy i od starego ks. proboszcza, któremu zniszczył Dzieciątko i popsuł przez to na ten rok piękną szopkę.

Ale czego was uczy Jerzyk? - Uczy was, iż należy kochać Pana Jezusa, starać się, aby był waszym - nie wykradać Go ze żłóbeczka, ale przyjmować Go często w Komunii świętej.

W Komunii świętej On naprawdę jest żywy, prawdziwy, taki jak w niebie!... W żłóbku była tylko nędzna figurka z gipsu, ale w Komunii świętej Pan Jezus jest z Ciałem, Krwią, Duszą i Swoim Bóstwem!... Przystępując do Komunii świętej składacie Go w sercu waszym jak w łóżeczku, a On jest z wami ściśle złączony.

Odwagi, dzieci! Uczyńcie waszym Pana Jezusa przystępując często do Komunii świętej.

 

Jezus schodzi i bawi się z dobrymi dziećmi.

 

Bardzo już dawno temu w jednym ze starych klasztorów w Hiszpanii zdarzył się fakt następujący:

 

Dwaj bardzo dobrzy i grzeczni chłopcy przychodzili często do klasztoru, spędzając mile czas na zabawie w ogrodzie, przed wizerunkiem Matki Najświętszej, która trzymała na ręku śliczne Dzieciątko.

W godzinie podwieczorkowej chłopaczki mieli zwyczaj pożywiać się.

Pewnego razu otrzymali od zakonników pierwsze wiśnie z drzewa i przyszło im na myśl ofiarować je Matce Boskiej i Dzieciątku. Wzięli więc dużą garść i podali małemu Jezusowi mówiąc:

- Patrz, Jezu, jakie te wiśnie są piękne!... Zejdź na dół, przyjdź do nas, a będziemy je razem jedli!

To pełne prostoty i z serca płynące zaproszenie tak się podobało Jezusowi, że przyjął je i wyrywając się lekko z objęcia Matki Najświętszej, znalazł się w jednej chwili w pośrodku dzieci. Jadł z nimi wiśnie i bawił się wesoło.

Powtarzało się to przez kilka dni z rzędu. W końcu spostrzegli to zakonnicy i nie mogli się temu dość nadziwić. Więc Jezus przestał do dzieci przychodzić, jednak obiecał im przy ostatniej z nimi zabawie, że ich radośnie przyjmie w niebie i zaprasza ich na wisienki na ucztę do Swego Ojca niebieskiego.

Z pewnością zazdrościcie tym małym Hiszpanom. Ale czy nie wiecie, że wasz los jest tysiąc razy lepszy i piękniejszy?

W tych czasach, gdy żyli ci chłopcy, nie było zwyczaju częstego przystępowania do Komunii świętej i z pewnością te biedne dzieci najwyżej raz do roku na Wielkanoc mogły przyjąć Pana Jezusa. Teraz, gdy Ojciec Święty pochwalił zwyczaj częstego przystępowania do Komunii świętej, Pan Jezus może codziennie schodzić między was, a wy możecie zatrzymywać Go zawsze przy sobie.

Nie zazdrośćcie więc niczego tym chłopcom, tylko dołóżcie trochę dobrej woli, by prawdziwie ukochać Pana Jezusa.

 

Ciernie Pana Jezusa.

 

Pewien mały chłopiec imieniem Edmund, dobry jak aniołek, bawił się razu jednego na łące i zbierał kwiatki. Nagle podniósł oczy i zdziwiony ujrzał przed sobą wysoki, długi, długi szpaler, ozdobiony pięknymi pachnącymi różami.

Milczał zdziwiony, skąd ten szpaler powstał, nie wiedząc co powiedzieć. Wtem usłyszał, że ktoś go woła po imieniu:

- Edmundzie, Edmundzie!...

Patrzy... słucha... głos wychodzi z głębi szpaleru ! spostrzega stojące daleko Dzieciątko anielskiej piękności, o kręconych włosach, które trzymając w rączkach różę, przywoływało Edmunda, mówiąc:

- Chodź, Edmundzie, będziemy się bawić; jestem Jezus.

Edmund nie każe tego sobie powtarzać dwa razy i zaraz puszcza się w różany szpaler.

Ale niestety!... Co się stało? Ciernie kolące przebijają mu nóżki.

Zatrzymuje się przerażony, a głosik dźwięcznie powtarza:

- Odwagi, Edmundzie, nie zważaj na ciernie!

Edmund próbuje znowu iść dalej, lecz zatrzymuje się, bo krwawią mu nóżki.

- Nie bój się, powtarza srebrzysty głosik, Ja tu jestem... Jezus.

Zachęcony Edmuś odważnie idzie naprzód, nie zważa na kłujące ciernie i biegnąc dochodzi do Jezusa. Mały Jezus pieści go, cieszy się, że przyszedł, a nóżki Edmusia zupełnie uleczone spoczywają na pachnących różach.

Dzieci kochane! Stare przysłowie mówi: "Nie ma róż bez cierni". Chcecie dojść do Jezusa, zasłużyć na jego pieszczoty? Nie lękajcie się cierni, to jest trudności, małych niewygód, czyńcie małe poświęcenia, by tylko dojść do Jezusa, to jest przystąpić do Komunii świętej.

Odwagi! Bądźcie dzielnymi jak mały Edmund. Jezus was woła... On wam zamieni ciernie na wonne róże.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin