But w butonierce
Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach,Teraz jestem słoneczny, siebiepewny i rad.Idę młody, genialny, trzymam ręce w kieszeniach,Stawiam kroki milowe, zamaszyste, jak świat.Nie zatrzymam się nigdzie na rozstajach, na wiorstach*Bo mnie niesie coś wiecznie, motorycznie i przed.Mijam strachy na wróble w eleganckich windhorstach*,Wszystkim kłaniam się grzecznie i poprawiam im pled.W parkocieniu krokietni* – jakiś meeting panieński.Dyskutują o sztuce, objawiając swój traf.One jeszcze nie wiedzą, że gdy nastał Jasieński,Bezpowrotnie umarli i Tetmajer i Staff.One jeszcze nie wiedzą, one jeszcze nie wierzą.Poezyjność, futuryzm – niewiadoma i X.Chodźmy biegać, panienki, niech się główki oświeżą, –Będzie lepiej smakować poobiedni jour-fixe*.Przeleciało gdzieś auto w białych kłębach benzyny,Zafurkotał na wietrze trzepoczący się szal.Pojechała mi bajka poza góry, dolinyI nic jakoś mi nie żal, a powinno być żal...Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce.Same nogi mnie niosą gdzieś – i po co mi, gdzie?Idę młody, genialny, niosę BUT W BUTONIERCE,Tym co za mną nie zdążą echopowiem: – Adieu! –But w butonierce, 1921
sylon1