Twardowski Jan - Wybór wierszy.rtf

(337 KB) Pobierz
Aniele Bo¿y

Aniele Boży

 

Aniele Boży Stróżu mój

Ty właśnie nie stój przy mnie

jak malowana lala

ale ruszaj w te pędy

niczym zając po zachodzie słońca

 

skoro wygania nas

dziesięć po dziesiątej

ostatni autobus

jamnik skaczący na smycz

smutek jak akwarium z jedną złotą rybką

hałas

cisza

trumna jak pałacyk

 

ładne rzeczy gdybyśmy stanęli

jak dwa świstaki

i zapomnieli

że trzeba stąd odejść

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Anioł

 

są takie chwile kiedy się odchodzi

od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów

od tych co wysoko

od tych co w pobliżu ---do Jezusa człowieka

niziutko na ziemi

 

Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu

i miłość zna łatwą

skoro nie ma ciała

 

 

Anioł poważny i niepoważne pytania

 

Czy zostałeś aniołem dopiero po dłuższym namyśle

czy zamiast palca serdecznego masz tylko wskazujący

czy spowiadasz tylko z grzechów ciężkich bo lekkie

trudno udźwignąć

czy klaszczesz w dłonie patrząc na konanie

jak na sytuację przedbramkową

czy nigdy nie płaczesz, żeby się nigdy nie uśmiechać

czy umiesz uważnie bez powodu słuchać

czy nie przytulasz się żeby odejść

czy nie tęsknisz za ciałem

za ludzkim uśmiechem

za dłońmi złożonymi w kominek

za ziębą co we wrześniu opuszcza ogrody

za źrebakiem zamykającym powieki

za chrząszczem o nogach żółtoczerwonych

za każdą sekundę zawsze ostatnią

za tym co nietrwałe i dlatego cenne

 

Anonim

 

Mój ty nieśmiały

święty

biedny anonimie

nie szeptałeś

mój Boże

nie wołałeś

Pan Bóg

tak chciałeś

Jemu służyć

by o tym nie wiedział

czemu krzyż

swój ukryłeś

zataiłeś rany

nie udźwigniesz w sekrecie

wiary bez niewiary

 

 

Antologia

 

Chodzą na około mnie na wysokich obcasach metafor

cieniutkimi łzami piszczą na moich obrazach

przynoszą na wyciągniętych dłoniach lirykę jak kurczaka

potem nawet na maszynie do pisania klękają oczami

 

Proszę o prozę

żebyście sami nie darli się za włosy

nie podawali miłości jak jeża

w cierpieniu mówili dobranoc

nie nakładali tłumika na serce

tak zastraszeni że niemoralni

żebym nie marzła w antologii wierszy o sobie

Baranku Wielkanocny

 

Baranku Wielkanocny coś wybiegł z rozpaczy

z paskudnego kąta

z tego co po ludzku się nie udało

prawda, że trzeba stać się bezradnym

by nie logiczne się stało

 

Baranku Wielkanocny coś wybiegł czysty

z popiołu

prawda, że trzeba dostać pałą

by wierzyć znowu

 

 

Bałem się

 

Bałem się oczy słabną --- nie będę mógł czytać

pamięć tracę --- pisać nie potrafię

drżałem jak obora którą wiatr kołysze

 

--- Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę

pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bez kaplicy

 

jest taka Matka Boska

co nie ma kaplicy

na jednym miejscu pozostać nie umie

 

przeszła przez Katyń

chodzi po rozpaczy

spotyka niewierzących

nie płacze

rozumie

 

Bez nas

 

Odejdźmy już nie wróćmy

nareszcie samotność będzie sama

miłość bez chęci posiadania

Bóg bez pytań

rozpacz bez reklamacji

piękno bez estetyki

niebo białe po burzy po deszczu niebieskie

 

jeszcze trochę pomarudzi ostatnie słowo jak bezradny baran

jeszcze wiatr szarpnie oknem bo ciepło spotka zimno

poskacze zielony pasikonik który porzucił wielkość

żeby wybrać szczęście

jeszcze zaboli długopis co mi został po matce

ale wszystko będzie już naprawdę

bo bez nas

 

 

Bezdomna

 

Modlę się do swej świętej wciąż bezdomnej w niebie

co mówi do aniołów nie bardzo się czuję

wolę polne kamienie zwykły żółty jaskier

co kwitnie tak niedługo od kwietnia do maja

tęsknię za starą łyżką i herbatą z mlekiem

a kto w niebie jest smutny ten ziemię rozumie

 

 

Bezdzietny Anioł

 

Właśnie wtedy kiedyś pomyślałem

że papugi żyją dłużej

że jesteś okrutnie mały

niepotrzebny jak kominek na niby

w stołowym pokoju

jak bezdzietny anioł

lekki jak 20 groszy reszty

drugorzędne genialny

kiedy obłożyłeś się książkami

jak człowiek chory

nie wierząc w to że z niewiary

powstaje nowa wiara

że ci co odeszli jeszcze raz cię

porzucą

święty i pełen pomyłek

właśnie wtedy wybrał ciebie ktoś

większy niż ty sam

który stworzył świat tak dobry

że niedoskonały

i ciebie tak niedoskonałego

że dobrego

Boję się Twojej miłości

 

Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata

biblijnego tupania

boję się Twojej miłości

że kochasz zupełnie inaczej

tak bliski i inny

jak mrówka przed niedźwiedziem

krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich

nie patrzysz moimi oczyma

może widzisz jak pszczoła

dla której białe lilie są zielononiebieskie

pytającego omijasz jak jeża na spacerze

głosisz że czystość jest oddaniem siebie

ludzi do ludzi zbliżasz

i stale uczysz odchodzić

mówisz zbyt często do żywych

umarli to wytłumaczą

 

boję się Twojej miłości

tej najprawdziwszej i innej

 

 

Boże

 

Darwin znikł z długą brodą posiwiały małpy

Wolter już jak nekrolog w kąciku humoru

nawet Kopernik zmalał choć obracał ziemię

spaniel życzy przed sklepem krótkiego ogonka

 

wszystko na pysk zbity wali się bez Ciebie

 

 

Boże Narodzenie

 

Podszedł na palcach niedowiarek

bo Konstytucja nie zabrania

do Matki Bożej. Mówił do Niej

--- tak nam się wszystko poplątało

partia przy końcu zbaraniała

niech cię za rękę choć potrzymam

w Noc Szczęśliwego Rozwiązania

 

 

Byłaś

 

Byłaś taka zwyczajna

rozbawione włosy

w ogrodzie nad porzeczką

z jednym listkiem twarz

nic o tym nie wiedziałaś i ja nie wiedziałem

że można się tak widzieć już ostatni raz

leciutki wierszyk a pomieścił

rozstanie jak kosteczki śmierci

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Było

 

wiersze staroświeckie co wzruszają teraz

z rymami jak należy z przecinkiem i kropką

z dworem co znikł nagle cicho i na zawsze

a wiadomo cisza większa niż milczenie

i pamięć już posłuszna gdy przeszłość przychodzi

z babcią co na werandzie cerowała dziurę

bez nożyczek zębami przegryzając nitkę

tuż przy koszu na grzyby by się nie sparzyły

z wujem co się gazetą niepotrzebnie zajął

więc pomagał mu diabeł ale kopnął anioł

ze smutkiem przemijania jagód jarzyn jeżyn

gdyby śmierci nie było nikt z nas już by nie żył

przemijamy jak wszystko by w ten przetrwać

uczucia bez łapówek i rąbanka grzechów

wielka miłość co zawsze wydaje się łatwa

i wie już tak od razu że nie wie co będzie

choć za młodu drży serce a na starość noga

wszystko co najcenniejsze spaliło się w piekle

wiersze staroświeckie niemodne naiwne

ten sam baran co wtedy

ale szczęście inne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Być nie zauważonym

 

Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą

nie czytanym zbytecznym

właśnie byle jakim

przekreślonym do końca nonszalancją ręki

aromatem nie mocnym jeszcze nie poznanym

tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem

fotografią nieważną bo niedokąpaną

liryzmem co się siebie coraz więcej wstydzi

książką którą się kładzie wciąż jedną na drugiej

jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym

rakiem trzymanym w koszu z pokrzywami

włosami co odchodzą jak myszy po cichu

szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko

z ogonem tak leciutkim że ponad rozpaczą

biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki

świętym któremu w czas remontu utrącono głowę

niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym

 

 

Bóg

 

kto Boga stworzył

uczeń zapytał

ksiądz dał się przyłapać

poczerwieniał nie wie

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin