Legendy nie umierają - Krzysztof Mętrak - o sławnych ludziach rozrywki, sportu itp. XX wieku.txt

(207 KB) Pobierz
Krzysztof M�trak

Legendy nie umieraj�

ZAMIAST WST�PU 
Bohaterowie szkic�w pomieszczonych w tej ksi��eczce obro�li w legendy 
ameryka�skiej 
kultury masowej. W literaturze, filmie, muzyce, sporcie � stworzyli swoim �yciem 
i swoj� 
tw�rczo�ci� zjawiska o szczeg�lnej wadze dla tamtejszej dwudziestowiecznej 
mitologii 
spo�ecznej, staj�c si� niejako postaciami symbolicznymi kultury popularnej. Na 
przyk�adzie ich 
los�w prze�ledzi� mo�na w skr�cie histori� tej kultury, kt�ra w swoim wydaniu 
masowym 
stanowi wielki �wynalazek� naszego wieku. Kultura masowa odmieni�a �ycie 
spo�ecze�stw, 
wylansowa�a nowe wzorce prze�y�, zdemokratyzowa�a gusty i obyczaje. Zrodzi�a 
nowe mity, 
jak�e r�ne od tych, kt�rym ho�dowa�a dotychczas tak zwana kultura �wysoka�. 
Ocena zjawisk 
kultury masowej domaga si� nowych kryteri�w, gdy� nowe s� systemy warto�ci, 
kt�rym ta 
kultura podlega. Czytelnik tych szkic�w �atwo dostrze�e, �e ich autor nie 
zamierza niczego 
w niej wyklina�, niczego nie traktowa� jako �z�o konieczne�, s�dzi natomiast, �e 
nale�y si� 
pochyli� z uwag� nad tworzonymi przez ni� mitami. Nigdy przedtem pisarze nie 
odnosili tak 
masowych sukces�w, autorzy nie byli wielbieni przez miliony, sportowcy 
traktowani jako 
wsp�cze�ni bohaterowie, a piosenek skomponowanych przez muzyk�w nie nuci� ca�y 
�wiat. 
W systemie kultury masowej inne ni� dawniej warto�ci wysun�y si� wi�c na czo�o. 
Ksi��eczka 
ta, nie roszcz�c sobie �adnych pretensji do opisu tej przemiany, pr�buje na 
wybranych 
przyk�adach da� jednak pewien obraz jej zasi�gu.
Bohaterowie szkic�w � Armstrong, Chandler, Bogart, Francis Scott Fitzgerald, 
Hemingway, 
Presley, Clay � stali si� � przy wszystkich r�nicach � �wybra�cami� kultury 
masowej. Ich 
tw�rczo�� i dzia�alno�� po��czy�a si� z ich biografi� w spos�b najbardziej 
wyrazisty i to sprawi�o, 
�e stali si� postaciami symbolicznymi. Postacie te ��czy tragiczny charakter ich 
los�w, kt�rym 
towarzyszy�o wewn�trzne rozdarcie. Ka�dy z nich odni�s� sukces i cieszy� si� 
Dowodzeniem, 
o kt�rym mogli tylko marzy� arty�ci czas�w dawniejszych. Ka�dy z nich zmaga� si� 
ze swoim 
powodzeniem i w�asnym ameryka�skim spo�ecze�stwem, mimo �e ka�dy reprezentowa� 
sukces, 
a wi�c to wszystko, co tam � wtedy i teraz � liczy si� szczeg�lnie. Te szkice 
m�wi� zatem tak�e 
o cierpieniach i ranach, jakie tym wra�liwym ludziom zada�o samo spo�ecze�stwo, 
kt�re ich 
wynios�o na szczyty popularno�ci i sukcesu, uczyni�o z nich swoje legendy, ale 
tak�e depta�o, 
niszczy�o, rujnowa�o. Zaw�adn�li ludzkimi prze�yciami i emocjami, ale nie zawsze 
mogli 
i potrafili znie�� t� presj�, jak� narzuca� im zbiorowy, masowy obrz�dek podziwu 
i histerii.
Co ��czy tych ludzi? � zapyta czytelnik. Powiedzieli�my ju�, i� to, �e ich 
tw�rczo�� i ich 
biografia uto�sami�y si� ze sob�, stworzy�y swoist� jedno�� legendy. Legendy, 
kt�ra trwa 
i zdolna jest nadal poruszy� czyj�� wyobra�ni�.
BLUES ZNACZY �YCIE 
Louis �Satchmo� Armstrong urodzi� si� w roku �symbolicznym� 1900. By� ostatni 
rok XIX 
wieku i nikt jeszcze nie przewidywa�, �e w n�dznej dzielnicy Nowego Orleanu 
przyszed� na �wiat 
jeden ze �zwiastun�w�, jeden z tych, kt�rzy po pioniersku b�d� wyr�bywa� 
�cie�ki. Przed kim, 
przed czym? Przed tego wieku nowym fenomenem, kt�remu na imi� �masowa kultura�. 
Owszem, jej pocz�tk�w poszukiwa� mo�na ju� w zjawiskach wcze�niejszych: 
eksplozji prasy, 
komiksach czy � jak twierdzi na przyk�ad Daniel Boorstein � w rozpowszechnieniu 
konfekcji 
odzie�owej i wynik�ych z tego konsekwencjach spo�ecznych i obyczajowych. Ale, 
wydaje si�, 
dopiero w XX wieku stworzy�a ona nowe wzorce my�lenia i odczuwania, nasyci�a 
kultur� 
i obyczajowo�� pierwiastkiem plebejskim, masowym, powszechnie zrozumia�ym. 
Podleg�a 
nowym prawom reprodukcji i rozpowszechnienia. Wesz�a w krwiobieg cywilizacji, a 
potem 
pe�noprawnej, �wysokiej� kultury.
S�owo �jazz� pojawi�o si� po raz pierwszy w druku na �amach gazety �San 
Francisco Cali� 
w dniu 6 marca 1913 roku. Kiedy 6 lipca 1971 roku w Nowym Jorku zmar� Louis 
Armstrong, 
powa�ne gazety kulturalne pisa�y na ca�ym �wiecie, i� �sko�czy�a si� pewna epoka 
w dziejach 
kultury wsp�czesnej�. W 1913 roku Armstrong � r�wie�nik naszego wieku � 
roznosi� gazety na 
ulicach Nowego Orleanu, czasem �piewaj�c w ulicznych kwartetach. W 1971 roku 
jazz by� 
muzyk� wyrafinowan�, �ci�gaj�c� na sal� kulturalnych snob�w, sk�din�d 
rozczytuj�cych si� 
w Kafce i Eliocie. Sta� si� nie tylko pe�noprawnym sk�adnikiem kultury 
wsp�czesnej, ale zosta� 
intelektualnie nobilitowany, a Sartre prawi�, i� �jazz to banany�.
Przypomnijmy: ca�� generacj� pisarzy ameryka�skich z lat dwudziestych nazwano 
�pokoleniem jazzu�, przy czym muzyka ta sta�a si� synonimem �ywio�owych i 
pe�nych 
sprzeczno�ci czas�w, w jakich pisarzom przysz�o wtedy �y�. Pierwszy film 
d�wi�kowy na 
�wiecie nazywa� si� ��piewak jazzbandu�, a w roli g��wnej wyst�powa� Al Jonson. 
Od czasu 
s�ynnego koncertu w Carnegie Hall (1938), kiedy wyst�pi� swingowy kwartet Benny 
Goodmana 
� jazz przest�pi� pr�g �filharmonii�. Dalszy rozw�j tej improwizowanej muzyki 
zbli�y� j� do tak 
zwanej muzyki powa�nej, z czego wynik�y � znawcy wiedz� dobrze � r�ne 
karambole, niemniej 
jednak zmieni�o to stosunek do jazzu wielu dotychczas niech�tnych.
Podobn� ewolucj� prze�y� �motyw jazzu� w literaturze. Je�li spojrzymy na wielkie 
utwory 
sprzed p�wiecza, takie jak �Ziemia ja�owa� czy �Ulisses�, zobaczymy, �e ich 
tw�rcy powo�uj� 
si� na znajomo�� Beethovena, Wagnera czy irlandzkich ballad. Powsta�y one w 
�epoce jazzu�, 
niew�tpliwie, a jednak nowa muzyka nie znajdowa�a zrozumienia w sferach 
kulturalnych nawet 
w Stanach, nie m�wi�c ju� o Europie. Dopiero Francis Scott Fitzgerald i pisarze 
jego pokolenia 
wprowadzili jazz do swojej prozy, cho� raczej na zasadzie ornamentu. Pierwsza 
powie�� 
rzeczywi�cie o jazzie powsta�a w Ameryce w 1938 roku, by� to utw�r Dorothy Baker 
�Young 
Man With a Horn� oparty lu�no o histori� �ycia Bixa Beiderbecke�a, bia�ego 
muzyka, kt�ry 
zmar� na skutek wycie�czenia alkoholowego w wieku dwudziestu o�miu lat. 
(Notabene najwi�kszy muzyk pocz�tk�w jazzu, Joe �King� Oliver, zmar� w ko�cu lat 
trzydziestych po 
latach biedy i zarabiania na �ycie w podrz�dnych lokalach rozrywkowych, nie 
wspominaj�c ju� 
historii legendarnej �piewaczki blues�w Bessie Smith.). I momentalnie jazz by� 
wykorzystywany 
w najs�ynniejszych utworach literackich. Bohater s�ynnych �Md�o�ci� Sartre�a 
(1938), 
Roquentin, siada w kafejce i w ot�pieniu s�ucha swojej ulubionej p�yty, na 
kt�rej murzy�ski 
pie�niarz �piewa znany temat �Some of these days�. Prawdziw� jednak �eksplozj� 
jazzu� 
prze�y�a powie�� angielska i ameryka�ska w latach pi��dziesi�tych. Angielscy 
�m�odzi 
gniewni�, tacy jak Kingsley Amis, Larkin czy John Wain, traktowali jazz jako 
�form� protestu 
przeciw kulturze konwenansu. Jazz stawa� si� synonimem tolerancji, 
spontaniczno�ci, 
autentyzmu, kt�re to warto�ci odgrywa�y naczeln� rol� w systemie warto�ci tych 
pisarzy. 
W g�o�nej ameryka�skiej powie�ci lat pi��dziesi�tych �Na drodze� (1955) Jacka 
Kerouca � 
uwa�anej powszechnie za manifest �beatnik�w� � du�e znaczenie odgrywa�a 
romantyczna 
koncepcja jazzu, kt�ry by� �r�d�em ekstazy, pozwala� na �wyzwolenie� od 
rzeczywisto�ci. 
W innych zn�w utworach polemizowano z t� ide�: Wain na przyk�ad nie 
identyfikowa� jazzu 
z rebeli� i antysocjalnym indywidualizmem. Kiedy si� jednak analizuje ewolucj� 
stosunku 
pisarzy (czytaj: intelektualist�w) do fenomenu tej muzyki, nie spos�b 
powstrzyma� si� od 
stwierdzenia, i� historia kultury dwudziestowiecznej pe�na jest przedziwnych 
paradoks�w.
Bo zacz�o si� to wszystko na ulicach, w szynkach, spelunkach i burdelach Nowego 
Orleanu 
z jego s�ynn� dzielnic� �czerwonych �wiate�� Storyville � w pocz�tkach naszego 
wieku, 
w �rodowiskach biedoty murzy�skiej. Jazz by� wtedy muzyk� pokonanych przez los, 
blues by� 
form� p�aczu, ragtime za� dawa� chwil� pocieszenia. W tym te� w�a�nie mie�cie 
rozpoczyna� 
swoje �ycie Louis Armstrong, a jaki to by� los, dowiadujemy si� z wydanej przez 
Pa�stwowe 
Wydawnictwo Muzyczne jego ksi��ki wspomnie� �Moje �ycie w Nowym Orleanie�. 
Armstrong, 
kt�ry ledwo uko�czy� pi�� klas, zetkn�� si� z kornetem w zak�adzie poprawczym. 
Potem by� 
�mieciarzem, w�glarzem, ch�opcem na posy�ki, mleczarzem i tragarzem, ale przede 
wszystkim 
�muzykowa�� w knajpach, na parostatkach, na pogrzebach. Maj�c osiemna�cie lat 
wyst�powa� 
ju� w orkiestrze s�ynnego puzonisty Kida Ory�ego, a m�odzie�czy epizod jego 
�ycia ko�czy si� 
wyjazdem do Chicago (1922), gdzie wyst�pi� u boku samego �Kinga� Olivera. By�y 
to czasy 
narodzin jazzu, a zarazem lata wyst�p�w muzyk�w takich jak Sidney Bechet, Jelly 
Roli Morton, 
Bunk Johnson, Kid Ory � kt�rych nazwiska s� znane dzi� nie tylko mi�o�nikom tej 
muzyki.
Jazz stwarza� Murzynom szans�, podobnie jak boks, nie tylko zapewnia� 
egzystencj�, ale windowa� w hierarchii spo�ecznej. Charakterystyczne, �e 
Armstrong wspomina, i� mo�e 
najbardziej by� przera�ony w �yciu, kiedy Jack Johnson, pierwszy bokser 
murzy�ski, zosta� 
mistrzem �wiata po znokautowaniu Jima Jeffriesa (film osnuty na tym wydarzeniu z 
1912 roku: 
�Wielka nadzieja bia�ych� ogl�dali�my na naszych ekranach). Wtedy to bowiem 
biali ch�opcy 
rzucili si� do bicia �kolorowych�.
Ale nie tylko sz�o tu o szans� spo�eczn�, tak�e i przede wszystkim o umi�owanie 
samej 
muzyki.
��ycie w Nowym Orleanie � wspomina Armstrong � nie by�o w tych czasach �atwe: 
byli�my 
szcz�liwi, kiedy mieli�my co je��, a c� dopiero m�wi� o takim luksusie jak 
prywatne lekcje. 
Tylko mi�o�� do muzyki, kt�r� mieli�my we krwi, by�a �r�d�em naszej 
wytrwa�o�ci.�
To nie s� tylko czcze s�owa, skoro potwierdzone zosta�y �wiatow� renom� ich 
autora.
�Moje �ycie w Nowym Orleanie� � to ksi��eczka...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin