057. Webber Meredith - Subtelny urok.doc

(544 KB) Pobierz

MEREDITH WEBBER

 

Subtelny urok

(A subtle magic)


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Zależy mi na poznaniu prawdy, pani doktor. Sophie zwróciła uwagę na zdecydowany ton głosu pani Carstairs. Oderwała wzrok od wirujących za oknem obłoków kurzu i spojrzała na kobietę, która siedziała po przeciwnej stronie biurka.

Powinna pani spotkać się z onkologiem. Mnie też to niepokoi, dlatego poproszę rejestratorkę, żeby jak najszybciej umówiła panią na wizytę.

Przyszłam, bo pomyślałam, że nie wygląda to najlepiej. Pojawiło się tak nagle. Przynajmniej tak mi się teraz zdaje. Ale sama pani wie, jak to jest: kto by tam codziennie oglądał podeszwy własnych stóp.

Sophie uśmiechnęła się, słysząc ten nieśmiały żart. Nie zdawała sobie przy tym sprawy, jak bardzo uśmiech rozjaśnił jej raczej posępną twarz i wycisnął niespodzianie dołki na policzkach.

Sądzę, że zauważyłaby pani taką plamę od razu. A ponieważ zajmiemy się tym natychmiast, ma pani duże szanse na wyleczenie.

Jak duże?

Pacjentka wpatrywała się w Sophie błękitnymi oczami. Młoda lekarka lekko potrząsnęła głową. Dziś, kiedy najgroźniejszym przypadkiem było dziecko z astmatycznym kaszlem, widok nieregularnej plamy na stopie pani Carstairs spowodował, że poczuła w głowie zamęt.

Ta choroba nosi nazwę czerniakawyjaśniła w nadziei, że jej zdecydowany ton ukryje niepokój. – Jest to najbardziej rozpowszechniony z trzech rodzajów czerniaka i ma cechy gwałtownie rozwijającego się nowotworu złośliwego.

Trzeba więc go jakoś usunąć!

Ależ zrobimy to!przytaknęła Sophie, dziękując w duchu, że pacjentka ma ochotę współpracować. – Onkolog pani wszystko wyjaśni. Usunie nowotwór, po czym przeprowadzi biopsję. Być może będzie musiał usunąć również część połączonego systemu Hmfatycznego, lecz to już zależeć będzie od wyników biopsji. Proszę się nie bać. W dzisiejszych czasach używa się głównie skalpela laserowego, co pozostawia czystą ranę i nie powoduje nadmiernego krwawienia.

No dobrze, a co potem?Zdenerwowane oczy pacjentki ponownie pochwyciły wzrok Sophie.

To zależy. – Sophie mówiła powoli, zdając sobie sprawę, że pacjenci potrzebują czasu na przyswojenie usłyszanych informacji. – Być może zaproponuje leczenie radiacyjne, na wypadek, gdyby jakieś komórki nowotworu złośliwego pozostały nie zauważone. Być może zaleci kompleksowe badania całego organizmu, żeby sprawdzić, czy nie ma przerzutów.

A jeśli będą?

Sophie westchnęła. Namawiała zawsze pacjentów do stawiania pytań, wierzyła bowiem, że świadomość niekorzystnych zmian w ich organizmie stanowi pierwszy krok na drodze do wyleczenia. Najciężej jednak było wytłumaczyć im, że lekarz nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania.

Nawet wtedy można przeprowadzić stosowną kuracjęodparła spokojniechoć może być ona długa, wyczerpująca i mogą jej towarzyszyć nieprzyjemne skutki uboczne. Proszę jednak pamiętać, że wiele przypadków raka można wyleczyć albo przez wiele lat powstrzymywać rozwój choroby.

Sophie uśmiechnęła się ponownie do pacjentki, podziwiając jej zimną krew. Determinacja pozwoli jej znieść wszystko, niezależnie od tego, co ma ją spotkać.

Ogromnie dużo zależy od pani nastawieniadodała, pewna, że ta kobieta będzie walczyła o życie. – Proszę iść do onkologa w przekonaniu, że jest pani w stanie pokonać każdą chorobę.

Wcisnęła przycisk na telefonie, łączący jej gabinet z sekretariatem. Jednocześnie wstała, by odprowadzić panią Carstairs do drzwi. Tymczasem w odpowiedzi na dzwonek zjawiła się Kate. Sophie wyjaśniła jej cicho, co ma zrobić, po czym wskazała pacjentce miejsce w poczekalni.

Kate zaraz ustali termin wizyty. Czy wzięła pani skierowanie?

Pacjentka przytaknęła i wyciągnęła dłoń do Sophie.

Miło mi, że to właśnie pani miała dzisiaj dyżur. Czy mogłabym prosić, żeby następnym razem, kiedy tu będę, przyjęła mnie pani ponownie?

Oczywiściezapewniła ją Sophietylko że ja mam dyżury w różnych godzinach, proszę więc przedtem zadzwonić. A kiedy już pani przyjdzie, to proszę po prostu powiedzieć, że chciałaby się pani ze mną widzieć.

Lecznica powstała niedawno i pracowało w niej na zmiany dwunastu lekarzy. Pacjenci byli przyjmowani przez tego, który akurat pełnił dyżur. Taki system nie pozwalał na stały kontakt z pacjentem, lecz z drugiej strony był wspaniałą szkołą zawodu dla świeżo upieczonego lekarza. Sophie wróciła do gabinetu i natychmiast poczuła ulgę, że ma klimatyzację i nie musi otwierać okien. Obłok kurzu za nimi zgęstniał i czuła niemal, że ziemia rusza się pod jej stopami.

Nagle, gdzieś w oddali, rozległ się przeraźliwy zgrzyt jakiejś maszyny. Zaczęła biec, zanim jej umysł zarejestrował wypadek, który widziała przez okno.

Wezwijcie karetkę!zawołała do zaskoczonych dziewcząt w rejestracji, a sama rzuciła się ku drzwiom.

Wzrokiem odnalazła przewrócony, matowo-żółty spychacz leżący na stoku, w połowie drogi na szczyt wzgórza. ! Utkwiła oczy tam, gdzie kurz był najgęstszy, i dostrzegła niewyraźne zarysy strzaskanej kabiny. Na niej bowiem zatrzymało się spadające z góry ogromne drzewo.

Odsuń się, głupia!krzyknął ktoś, lecz Sophie nie miała nawet czasu sprawdzić, czy słowa te odnosiły się do niej. Nie czuła ziemi pod stopami, biegnąc pod górę do roztrzaskanej maszyny. Nagle poczuła, że ktoś chwyta ją od tyłu i z niezwykłą siłą podnosi do góry, po czym przerzuca sobie przez ramię. Próbowała uwolnić się z uścisku.

Proszę mnie zostawić!wysapała z trudem, niemal nie słysząc własnego głosu. Mężczyzna, który ją chwycił, burknął coś w odpowiedzi, po czym zaniósł ją tam, skąd przybiegła i bez ceregieli przerzucił przez barierkę, krzycząc:

Jeśli jeszcze raz spróbuje przejść na drugą stronę, to macieja natychmiast powstrzymać!Mały tłumek gapiów za barierką bawił się wyśmienicie, zapominając o rozbitej maszynie, Sophie poczuła, że jej twarz przybiera odcień intensywnej czerwieni.

Kierowca tego spychacza może być ciężko ranny! zawołała za szybko oddalającym się mężczyzną. – A pan uniemożliwia udzielenie mu pomocy lekarskiej!

Bardziej mi zależy na uniknięciu następnego wypadkuodparł szorstko, odwracając się tylko na chwilę, po czym ruszył znowu pod górę. Sophie zadrżała: nigdy jeszcze nie napotkała takiego spojrzenia. Odprowadziła wzrokiem oddalającą się sylwetkę mężczyzny. Kurz stopniowo przesłaniał widok szerokich pleców i czarnych włosów nieznajomego. Stała zahipnotyzowana przez coś, czego nie była w stanie określić.

Przywieźli łańcuchy! Chyba będą próbowali podnieść ten spychacz. – Głos jednego z gapiów znowu skierował jej uwagę na wypadek. Patrzyła, jak mężczyzna, który potraktował ją tak bezceremonialnie, dołączył do grupy na szczycie wzgórza, przystanął na moment, po czym ruszył do przewróconej maszyny.

Nadjeżdżała karetka: im była bliżej, tym donośniej rozlegał się sygnał. Uwaga Sophie była jednak całkowicie skupiona na mężczyźnie, który nie pozwolił jej udzielić pomocy. Schodził teraz pewnym krokiem w dół zbocza z grubym kablem owiniętym wokół ramienia, ciągnącym się za nim po ziemi. Gdy dotarł na miejsce, Sophie znowu poczuła poruszenie gruntu pod nogami. Z ust wyrwał jej się krzyk, gdy ujrzała, że drzewo, które unieruchomiło spychacz, drgnęło i zwaliło się z hukiem na ziemię.

Zadrżała i przymknęła oczy. Natychmiast jednak je otworzyła, uświadamiając sobie, że musi wiedzieć, co się stało ze spychaczem i ochotniczym ratownikiem. Czy podczepił kabel, zanim drzewo upadło?zastanawiała się, widząc, że maszyna nadal stoi na zboczu.

Udało mu sięoświadczył triumfalnie jeden z gapiów.

Wcale nierzekł inny. – To drzewo trzyma się tylko na korzeniach. Może runąć w każdej chwili.

Sophie wstrzymała oddech, nie wiedząc, czemu dramat rozgrywający się na zboczu tak bardzo ją poruszył. Z pewnością będziesz wspaniałym lekarzem, skoro byle wypadek wywołuje u ciebie gęsią skórkę, pomyślała z ironią. Wiedziała, że powinna wrócić do lecznicy, lecz coś ją przykuło do tego miejsca.

Nagle w obłoku kurzu coś się poruszyło: wysoka sylwetka nieznajomego oderwała się od spychacza. Machnął ręką, dając jakiś znak. Na szczycie wzgórza rozległ się metaliczny pomruk. Kabel uniósł się z ziemi i napiął. Nerwy Sophie były naprężone do ostatnich granic. Patrzyła, jak spychacz unosi się powoli, by wreszcie opaść z głuchym odgłosem uderzenia gąsienic o ziemię.

W tym momencie przeskoczyła ponownie barierkę. Tym razem jednak poszła w ślady mężczyzny i podchodziła do miejsca wypadku od góry, a nie, jak poprzednio, od dołu zbocza. Powyżej dostrzegła dwie osoby z personelu karetki, które schodziły ostrożnie i starały się trzymać jak najdalej od kabla, utrzymującego spychacz w pionie na stromym stoku.

Ujrzała teraz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin