Piłsudski Józef - Człowiek mózgu i serca-Autobiografia.pdf

(49 KB) Pobierz
Człowiek mózgu i serca
Człowiek mózgu i serca
2005-05-11 (06:38)
(Polityka)
Przed siedemdziesięcioma laty, 12 maja 1935 r., zmarł Józef Piłsudski. Co sam sądził o sobie? - pisze Andrzej Garlicki
w tygodniku "Polityka".
Około północy z 3 na 4 listopada 1931 r. kpt. Mieczysław Lepecki, znany pisarz i podróżnik, a wówczas adiutant
marszałka Józefa Piłsudskiego, zatelefonował do dawnego współpracownika Marszałka Artura Śliwińskiego prosząc o
rozmowę następnego dnia. Śliwiński się oczywiście zgodził.
Piłsudski zaproponował napisanie swej biografii, deklarując gotowość udzielenia szczegółowych relacji. „Nieraz ze
zdumieniem czytam – mówił Piłsudski – co o mnie różni ludzie piszą. Są to najczęściej fałsze i brednie, czyniące ze
mnie jakiegoś cudaka, z którym nie mam nic wspólnego. Taki Piłsudski, jakim go odtwarzają zarówno moi wielbiciele,
jak moi przeciwnicy, nie istnieje i nigdy nie istniał. A ja chciałbym, aby coś z prawdy o mnie przeniknęło do
potomności”.
Piłsudski miał poczucie, że śmierć się zbliża. „Muszę umrzeć i wiem, że umrę niedługo”, powiedział Śliwińskiemu.
Kilka tygodni później (7 grudnia) miał ukończyć 64 rok życia, co w owym czasie było wiekiem podeszłym.
(...)
Piłsudski odrzucił trzymanie się porządku chronologicznego. „Nigdy nie byłem systematyczny – powiedział – i nigdy
żaden system mną nie kierował. W życiu moim wielką rolę odgrywała inwencja. Mam szaloną inwencję. Mam także
niesłychany upór w pracy myślenia. O jednej i tej sprawie mogę bez przerwy myśleć lat kilka i po upływie lat kilku
znowu do niej powrócić. Jestem wierny swym myślom. Co postanowię, to doprowadzę do skutku, choćbym na ten
skutek musiał bardzo długo czekać. Ja się nie zrażam tym, że czekać trzeba i umiem czekać”.
Powiedział też, że nie wierzy w intuicję, którą wszyscy w niego wmawiają. „Nie wierzę także w natchnienie. Nigdy nie
kieruje mną żadne natchnienie, żadna intuicja. Nie cierpię tych wyrazów. Gdy słyszę o intuicji, chce mi się
wymiotować. W moich decyzjach tak zwana intuicja nigdy żadnej nie odgrywa roli!”.
Powiedział też Śliwińskiemu, że idea służenia Polsce bardzo wcześnie zdominowała jego świadomość. „Tej idei –
powiedział Marszałek – pozostałem wierny na zawsze. I dzisiaj, choć nieraz mówię o »durnej Polsce«, wymyślam na
Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę”.
(...)
Wszystko jest dla mnie dostępne. Znam wszelkie możliwości! Potrafię myśleć o wszystkim pod różnymi kątami
widzenia i wyrozumieć wszystko. A czegóż ja nie myślę i co nie przychodzi mi do głowy? A przecież umiem się zdobyć
na najobiektywniejszą ocenę siebie i innych. Taką Pan Bóg dał mi głowę”.
Mówił też, że przez całe życie przeciwstawiał się szablonom, myślał inaczej niż otoczenie. Dlatego też nigdy nie czuł
potrzeby zaciągania czyjejkolwiek rady w sprawach własnych i w sprawach publicznych.
Najciekawsze były jednak rozważania Piłsudskiego o własnej psychice, do których asumpt dało przypomnienie przez
Śliwińskiego stwierdzenia Napoleona, że nosi w sobie dwóch ludzi: człowieka mózgu i człowieka serca.
Piłsudskiemu towarzyszyły cztery postacie. Dziecko, które – jak mówił – nie ma trosk, z którym najłatwiej obcować,
które przypomina, że mogę dużo zrobić, „ale niektóre rzeczy są dla mnie absolutnie niedostępne. Nie mógłbym nic
ukraść, nie potrafiłbym nigdy nikogo przekupić. Obca mi jest wszelka protekcja, nie cierpię plotek i oszczerstw. Nie
byłbym zdolny nikogo dla osobistych celów oszukać, nie umiałbym nikogo zdradzić”. Te wszystkie cechy były domeną
dziecka, które lokował pomiędzy brwiami.
Za lewym ramieniem stają dwie postacie. Panicz z Zułowa, czyli miejsca urodzenia, symbolizujący łagodność wobec
ludzi, skłonność do przebaczania, subtelność i delikatność. Panicz z Zułowa skończył swą rolę. „W maju 1926 r. –
kontynuował Marszałek – zamknąłem go na klucz. Czasem wypuszczam go na krótką chwilę. Gdy staje przede mną,
pogłaszczę go po głowie i znowu zamykam na klucz”.
Obok Panicza z Zułowa stoi mędrzec Sakja-Muni. „Jest to osobowość najzupełniej obiektywna, nie znająca dobrego
ani złego, świadoma, że to, co jest złem na jednej płaszczyźnie, staje się dobrem na płaszczyźnie innej. Jest to postać
rozmyślająca o wszystkim bez namiętności, zimna, przenikliwa, nie dająca niczym zbić się z tropu”.
Za prawym ramieniem „stoi wódz naczelny, geniusz walki, wódz, który nie cofa się nigdy i gdy coś postanowi, idzie
naprzód, wszystko na swej drodze druzgocze, zawsze ma na myśli zwycięstwo i zawsze zwycięża” - pisze Andrzej
Garlicki w tygodniku "Polityka".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin