Waverly Shannon - Spotkanie na Wyspach Bahama.pdf

(726 KB) Pobierz
The Best Man
SHANNON WAVERLY
Spotkanie na
Wyspach Bahama
152990319.004.png 152990319.005.png 152990319.006.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kayla pamiętała Matta Reeda jako przystojnego, pewnego siebie
dwudziestolatka i nie sądziła, żeby w wieku trzydziestu jeden lat wiele się
zmienił. Jednak kiedy ujrzała go rozmawiającego w biurze z klientem,
zrozumiała, jak bardzo się pomyliła.
Od razu przypomniała sobie jego fotografię, którą przed rokiem widziała
w jednym z bostońskich czasopism, zamieszczających doroczną listę najbardziej
znanych i godnych pożądania kawalerów w okolicy. Dopiero, teraz zrozumiała,
co autorka artykułu miała na myśli, pisząc, że „spotkanie Matta Reeda jest
przeżyciem zapierającym dech w piersiach".
Nie chodziło tylko o jego wygląd, ale także, a może przede wszystkim, o
aurę, jaką wokół siebie roztaczał.
Wolno odwróciła od niego wzrok. Nie był to chyba najlepszy moment na
rozmowę z nim po tylu latach.
Przerażała ją nie tyle jego osoba, co raczej świadomość, że nie będzie jej
łatwo zyskać jego przychylności w sprawie, z którą do niego przyszła.
Matt pożegnał swego rozmówcę i położył na marmurowym biurku
reklamowy folder. Firma, której był właścicielem, świadczyła usługi z zakresu
prowadzenia księgowości i rozliczeń finansowych. Była równie solidna i eks-
pansywna, jak jej właściciel, który właśnie spojrzał na siedzącą obok
ogromnego zegara Kaylę. Zegar wybił dwunastą trzydzieści.
- Pani Brayton? - powitał ją grzecznym, oficjalnym tonem, jakby była
kimś zupełnie obcym.
Patrzył na nią tak obojętnym wzrokiem, że naprawdę zaczęła
podejrzewać, iż jej sobie nie przypomina. Z uczuciem ulgi wstała z fotela,
rzucając przelotne spojrzenie na szybę zegara. Zdołała w niej dostrzec odbicie
własnej twarzy, a na niej wyraz niepokoju, który za wszelką cenę starała się
- 1 -
152990319.007.png
ukryć. Pewnym krokiem weszła za Mattem do biura, dokonując przy okazji
nieco bliższych oględzin jego osoby. Wysoki, barczysty, miał na sobie garnitur
od Armaniego, który wspaniale podkreślał muskularną budowę i doskonałe
proporcje ciała.
- Proszę spocząć. - Wskazał ręką skórzany fotel stojący obok masywnego
biurka. Sam usiadł po przeciwnej stronie, mając za plecami wspaniały,
panoramiczny widok z okna na handlową dzielnicę Bostonu.
Kayla skorzystała z zaproszenia. Poprawiła spódniczkę chanelowskiego
kostiumu, ganiąc się w duchu za rumieniec, który poczuła na twarzy. Dlaczego
ten mężczyzna tak ją onieśmiela? Przecież nie po raz pierwszy załatwia interesy
z bogatym i pewnym siebie biznesmenem. Chociaż nie, żaden z jej
dotychczasowych klientów nie był tak młody i przystojny jak Matt Reed.
- Czyżbym miał do czynienia z Kaylą Brayton? - spytał, przyglądając się
jej z uwagą.
A więc jednak mnie pamięta, pomyślała.
- W pierwszej chwili cię nie poznałem - dodał z lekkim uśmiechem.
Zacisnęła rękę na pasku od torebki. Wiedziała, że bardzo się zmieniła od
czasu, kiedy przed dziesięcioma laty towarzyszył jej na szkolnej zabawie
noworocznej. Wiedziała jednak także, że trudno było uznać ją za klasyczną
piękność.
- Kiedy to było?
- Dziewięć, dziesięć lat temu? - Uniosła brwi, jakby naprawdę usiłowała
sobie przypomnieć tę datę.
- Jak się miewasz, Kayla? - spytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- Doskonale. Dużo pracuję. A ty? - Ona również nie odrywała spojrzenia
od jego twarzy. Jak bardzo zmężniał przez te lata! Ciemne włosy, prosty nos,
szerokie czoło i mocno zarysowany podbródek w niczym nie przypominały
chłopięcej twarzy, jaka pozostała jej w pamięci. Tylko wnikliwe, przeszywające
spojrzenie szarych oczu było nie zmienione.
- 2 -
152990319.001.png
- Ja również nie narzekam - odparł, a Kayla usłyszała w jego głosie nutkę
rozbawienia.
- Przypuszczam, że zastanawiasz się, czemu zawdzięczasz tę moją wizytę
- odezwała się, przerywając ciszę, jaka zapadła po jego słowach.
- Rzeczywiście, jestem ciekawy. Choć biorąc pod uwagę ostatnie
wydarzenia, których bohaterami są mój ojciec i twoja babka, zakładam, że nie
przyszłaś rozmawiać o finansach. Mam rację?
To pytanie nie wymagało odpowiedzi. Kayla przypomniała sobie
rozmowę telefoniczną, którą odbyła z ojcem przed dwoma dniami. Właśnie
wróciła z pracy, kiedy dowiedziała się, że jej babcia wyjechała z Philipem
Reedem, długoletnim doradcą finansowym rodziny. Kiedy usłyszała, że
pojechali na Wyspy Bahama, omal nie spadła z krzesła. Ruth Brayton na
Wyspach Bahama? Przecież ona nie cierpi morza ani rozgrzanych słońcem plaż!
Najbardziej jednak niepokoił ją fakt, że Ruth miała siedemdziesiąt jeden
lat. W zeszłym roku przeszła zawał serca i teraz była na specjalnej diecie,
musiała codziennie ćwiczyć i przestrzegać zaleceń lekarskich. W Bostonie
mieszkał jej lekarz, rodzina i przyjaciele. Skąd nagły pomysł, by wyjechać na
Wyspy Bahama?
Co gorsza, nie chciała zdradzić nikomu z rodziny, na którą z wysp jedzie.
Kayla musiała coś z tym zrobić.
- Przykro mi, że przychodzę z tym do ciebie do biura, ale chciałam
skontaktować się z tobą jak najszybciej.
Matt Reed nacisnął guzik interkomu.
- Sara, co z moim lunchem?
Sekretarka odparła, że kelner właśnie wiezie na górę wózek z potrawami.
- Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi za złe, jeśli zjem w twoim
towarzystwie. To jedyna wolna godzina, jaką dziś mam.
- 3 -
152990319.002.png
Zanim Kayla zdążyła odpowiedzieć, do biura wszedł kelner, pchając
przed sobą wózek, na którym stały naczynia z pokrywami. Podszedł do Matta i
wręczył mu kartę dań.
- Zjesz ze mną?
- Nie, dziękuję. Późno jadłam śniadanie.
- Muszę przyznać, że twoja wizyta mocno mnie zaintrygowała -
powiedział, zdejmując pokrywę z podgrzewanego naczynia. - Po wizycie, jaką
ostatnio złożyli mi twój ojciec i brat, sądziłem, że teraz przyślą mi waszego pra-
wnika. Nie myślałem, że powierzą to zadanie tobie.
Z trudem pohamowała złość, zdając sobie sprawę, że kłótnią niczego nie
osiągnie.
- Przyleciałam dopiero wczoraj wieczorem.
- Ach, tak. Rzeczywiście. Twoja babka wspominała, że mieszkasz gdzieś
na zachodzie Stanów.
- W Chicago. Z Bostonu wyprowadziłam się przed pięcioma laty.
- I dlatego nie spodziewałem się ujrzeć cię znowu.
Nic dziwnego. Ich randka chyba niezbyt miło zapisała się mu w pamięci.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zjeść ze mną?
W oddzielnych przegródkach leżały gotowane warzywa, frytki, kawałki
indyka, pieczywo i świeże owoce, obok stały dwie butelki wody mineralnej.
Całkiem niezły lunch jak na jedną osobę.
Spojrzała na zegarek. Właściwie była pora, żeby coś zjeść. W końcu kto
jak kto, ale Kayla Brayton doskonale potrafi robić dwie rzeczy naraz.
Westchnęła z rezygnacją i nałożyła sobie na talerz niewielką ilość warzyw.
- Więc powiedz mi dokładnie, po co się tu zjawiłaś? Miałaś jakieś wieści
od babci? Może zdarzyło się coś, o czym nie wiem?
- Nie, nic nowego. Chodzi o to, że bardzo się o nią martwię. Wszyscy się
martwimy. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale stan jej zdrowia nie
przedstawia się najlepiej.
- 4 -
152990319.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin