NIEODWZAJEMNIONE, NIESPEŁNIONE.pdf
(
74 KB
)
Pobierz
Nieodwzajemnione, niespe³nione
KOMENTARZ
SKOJARZENIA
James Burke
Nieodwzajemnione,
niespe¸nione
ku Lerici w pobliýu La Spe-
zia, spoglda¸em niedawno
przez okno hotelu Shelley na zatok«,
w ktrej poeta Ð od jego nazwiska hotel
wzi¸ nazw« Ð utopi¸ si« podczas ýeglu-
gi w 1822 roku, i rozmyæla¸em o jego
skrzywdzonej przez los ýonie.
W rok po wypadku blada i tym bar-
dziej interesujca Mary, wracajc do Lon-
dynu, przejeýdýa¸a przez Paryý, gdzie za-
chwyci¸a j teatralna wersja dzie¸a, ktre
stworzy¸a pod wp¸ywem wyk¸adw che-
micznych sir Humphreya DavyÕego Ð
cho zapewne niezupe¸nie o tak inspi-
racj« DavyÕemu chodzi¸o. Sztuk t by¸
Frankenstein
, ktry francusk publicznoæ
przyprawi¸ o ãszaleÄstwoÓ. Mary przy-
darzy¸o si« z grubsza to samo, a to na
punkcie pewnego romantycznego pi-
sarza, kochanka (bez wzajemnoæci)
i czo¸owego snoba artystycznego Pa-
ryýa, Prospera Mrime. (Radz«
przejrze kiedyæ jego
Kronik« czasw
Karola IX
. Idealna na bezsennoæ!)
O Mrime juý kiedyæ wspomina¸em Ð
nie sposb nie wpaæ na niego w dzie-
wi«tnastowiecznej Francji, jako ýe mia¸
za punkt honoru zna kaýdego, kto by¸
kimæ.
Jednym z owych ktosiw by¸ jego
szkolny kumpel, Jean-Jacques Amp
re,
wielbiciel mitologii skandynawskiej i fi-
lolog, syn Andr
-Marie, ktrego imie-
niem nazwano jeden z tych jej aspek-
tw, ktrych nie jestem w stanie do
koÄca poj. Biedny papa Amper
mia¸
ci«ýkie ýycie: jego ojciec zgin¸ na gilo-
tynie, pierwsza ýona umar¸a m¸odo,
a druga od niego uciek¸a. Andr
-Marie
zagrzeba¸ si« zatem w swojej pracy,
w wyniku ktrej zelektryzowa¸ europej-
skie umys¸y stworzeniem elektrodyna-
miki. Wiele mwi o nim fakt, ýe gdy kie-
dyæ, jeszcze jako cudowne dziecko i ml
ksiýkowy, uda¸ si« do biblioteki
w Lyonie i us¸ysza¸, ýe dzie¸o matema-
tyczne, ktrym akurat tego dnia zamie-
rza¸ si« zaj, jest po ¸acinie, wrci¸ do
domu i si« jej nauczy¸.
A wecie pod uwag«, ýe nie¸atwo by-
¸o przebrn przez matematyk« Berno-
ulliego Ð niezaleýnie od j«-
zyka. Daniel Ð jeden z oæmiu
matematykw, ktrych wyda¸y
trzy pokolenia rodu Bernoullich,
a kaýdy kolejny by¸ mniej zrozumia¸y
od poprzedniego Ð zajmowa¸ si« wielo-
ma waýnymi rzeczami. Potrafi¸ na przy-
k¸ad wyjaæni, dlaczego skrzyd¸a samo-
lotu, ktrym lecisz, utrzymuj go w
powietrzu (czyli zasad Bernoulliego:
gdy p¸at jest zakrzywiony, powietrze
nad nim porusza si« szybciej niý pod
nim, a zatem ciænienie powietrza na g-
rze spada i zasysa ci« do nieba). Berno-
ulli zabawia¸ si« rwnieý kulami, tocz-
cymi si« po pochy¸ych p¸aszczyznach,
matematyk drgaÄ w piszcza¸kach or-
ganowych oraz (fascynujcy wgld
w zdobycze techniki XVIII wieku!) opty-
cyjnych) wschodnich wybrzeýy Amery-
ki. Niestety, kiedy wykreælono wreszcie
ostatni trjkt i monumentalne dzie¸o
czeka¸o na publikacj«, by¸ juý rok 1777.
Dobra robota, tyle ýe troch« spniona.
Jeszcze w 1759 roku Desbarres i Hol-
land nauczyli wi«kszoæci tego, co wie-
dzieli o miernictwie (i jego kuzynce na-
wigacji), pewnego nieznanego wwczas
marynarza, ktry z czasem, po powro-
cie do ojczyzny, sta¸ si« bardzo znanym
i znamienitym marynarzem. W 1768 ro-
ku dowodzi¸ wypraw HMS Endeavour
na Tahiti. Jej celem by¸a obserwacja
kulminacji Wenus. Pniej, podczas
trzech wypraw na Pacyfik, spo-
rzdzi¸ on (kapitan James Cook)
mapy Nowej Zelandii, tudzieý od-
kry¸ Now Kaledoni«, grup« wysp
Sandwich Po¸udniowy oraz Georgi«
Po¸udniow. By¸ juý na tyle s¸awnym
odkrywc, ýe w Anglii, w przerwie mi«-
dzy podrýami, pozowa¸ do portretu sir
Nathanielowi Dance-Hollandowi, kt-
rego z kolei najwi«kszym (cho niezbyt
wielkim) tytu¸em do s¸awy by¸o to, iý
mia¸ brata GeorgeÕa, ma¸o znanego
cz¸onka tworzcego si« wwczas brac-
twa architektw neoklasycystw. Otý
pewnego razu obaj bracia udali si« na
obowizkow w po¸owie XVIII wieku
wycieczk« do W¸och, by tam wyba¸u-
sza oczy na niedawno odkryte, przy-
prawiajce o zawrt g¸owy Pompeje,
Herkulanum itp.
O wytrzeszcz oczu mg¸ tam przypra-
wi inny jeszcze widok Ð mianowicie
szwajcarska malarka Angelica Kauff-
man, do ktrej nieodwzajemnion mi¸o-
æci zapa¸a¸ (nast«pny!) Nathaniel. W
owym czasie niektrzy weso¸o ýyjcy
w Rzymie emigranci (pani Kauffman nie
wy¸czajc) siadywali u stp Prusaka
Johanna Winckelmanna Ð wczesnej
wyroczni w sprawach artystycznych.
Udawali si« do niego z naboýeÄstwem,
Nie¸atwo by¸o przebrn
przez matematyk« Bernoulliego
Ð niezaleýnie od j«zyka.
malnym kszta¸tem klepsydry wype¸nio-
nej piaskiem. A na jego wyk¸adach fizy-
ki doæwiadczalnej w Bazylei s¸uchacze
padali z wraýenia.
Wærd s¸uchaczy by¸ Joseph Frede-
rick Wallet Desbarres, ktry pniej
przenis¸ si« do Anglii, gdzie w 1756 ro-
ku zosta¸ porucznikiem w Brytyjskim
Krlewskim Regimencie AmerykaÄ-
skim. Do jego zadaÄ naleýa¸o rekruto-
wanie amerykaÄskich kolonistw (kt-
rzy mieli lepiej niý wojsko angielskie
radzi sobie z Francuzami na rubieýach
kanadyskich), a takýe kogokolwiek, kto
wiedzia¸ cokolwiek o miernictwie. Na
t« ostatni robot« za¸apa¸ si« Samuel
Holland, by¸y niderlandzki inýynier
wojskowy i spec nad spece od triangu-
lacji. Desbarres i Holland (wesp¸ z pa-
roma pomocnikami) zacz«li od lokal-
nych pomiarw w ramach przygotowaÄ
do brytyjskiego ataku na Qu
bec,
a skoÄczyli opracowujc wspania¸e ma-
py morskie Atlantyku. Dzi«ki nim ma-
rynarka brytyjska mia¸a wytriangulo-
wany wywiad odnoænie do kaýdej
zatoczki wzd¸uý (potencjalnie rewolu-
å
WIAT
N
AUKI
StyczeÄ 2000
101
W
ælicznym w¸oskim miastecz-
podobnie jak Nat i George, by us¸ysze,
co trzeba zobaczy. I co potem powie-
dzie. Winckelmann sp¸odzi¸ obszern
analiz« sztuki i architektury staroýytnej
Grecji* i powiedzia¸: aby zrozumie
sztuk«, trzeba zrozumie epok«, w kt-
rej powsta¸a. Relatywizm historyczny Ð
tak to chyba teraz nazywaj. Ca¸kiem
sensowne, tyle ýe wywodzi si« z niego
owa bezmyælna paplanina, ktra w dzi-
siejszych czasach uchodzi w radiu i te-
lewizji za programy kulturalne.
Tak czy inaczej, wærd admiratorw
Winckelmanna znalaz¸ si« jeszcze jeden
Szwajcar, Henry Fuseli, pacykarz, ktry
wyldowa¸ w koÄcu w Londynie, gdzie
wyda¸ ksiýk« szwajcarskiego teologa
Johanna Lavatera. Jego entuzjastycznie
przyj«te dzie¸o pt.
Fizjonomika
traktowa-
¸o o najnowszej pseudonauce: jak z ry-
sw twarzy odczytywa cechy osobowo-
æci. Swoj drog, Fuseli sam musia¸
odznacza si« niez¸ fizjonomi, gdyý
podoba¸ si« wszystkim kobietom, ktre
napotka¸. Jedynym jednak, jak si« zdaje,
waýnym dla niego zwizkiem (z wyjt-
kiem ma¸ýeÄskiego, rzecz jasna) mia¸ by
ten z niejak Mary Wollstonecraft. I znw
mi¸oæ nieodwzajemniona.
Mary by¸a zapewne jedn z pierw-
szych autentycznych feministek, autor-
k ostrego artyku¸u z 1792 roku, ãA Vin-
dication of the Rights of WomanÓ
(Obrona praw kobiety). W 1796 roku na-
wiza¸a romans, zasz¸a w ciý« i zawar-
¸a ma¸ýeÄstwo (w¸aænie w tej kolejnoæci)
z jednym z czo¸owych liberalnych filo-
zofw owego czasu Ð Williamem Godwi-
nem. W 1793 roku dzie¸o
En Enquiry Con-
cerning Political Justice
uczyni¸o go z dnia
na dzieÄ boýyszczem wolnomyælicieli
wszelkiej maæci.
Godwin opowiada¸ si« za czymæ w ro-
dzaju wczesnej formy komunizmu oraz
bardzo stanowczo za prymatem cech na-
bytych, a nie wrodzonych. Jako ærodek
kszta¸towania charakteru zaleca¸ eduka-
cj«. Jego teorie przypad¸y nadzwyczaj do
gustu oæwieconym przemys¸owcom
w rodzaju Roberta Owena, pierwszego
w Szkocji w¸aæciciela fabryk w¸kienni-
czych, ktry za¸oýy¸ szko¸« dla dzieci
swoich robotnikw (swoich przysz¸ych
robotnikw).
William Godwin by¸ najbardziej ra-
dykalnym z radyka¸w, posun¸ si« na-
wet do twierdzenia, jakoby kobiety
zdolne by¸y do logicznego myælenia.
Mary nie mog¸a pozosta oboj«tna na
pogld tak nies¸ychany. Niestety, koÄ-
czc ten cig tragicznych opowieæci mu-
sz« nadmieni, ýe uczucie Godwina teý
by¸o w pewnym sensie nie spe¸nione,
poniewaý Mary Wollstonecraft Godwin
zmar¸a wkrtce po urodzeniu dziecka.
Ich crka (nazwana jej imieniem) wy-
chowywa¸a si« wi«c bez matczynej opie-
ki i troski. Moýe w¸aænie dlatego ucie-
k¸a z pewnym poet-nicponiem, wspo-
mnianym na pocztku. Ktry pisa¸ zu-
pe¸nie dobrze, ale by¸ tragicznie kiep-
skim ýeglarzem.
T¸umaczy¸a
Magdalena Pecul
* G¸wne dzie¸o Winckelmanna Ð
Geschichte der
Kunst der Altertums
ukaza¸o si« w Polsce w adapta-
cji Stanis¸awa Kostki Potockiego pt.
O sztuce u daw-
nych czyli Winkelman polski
(przyp. red.).
ZADZIWIENIA
, cig dalszy ze strony 100
wstaj dzie¸a sztuki. Najpierw zesp¸
m¸odych rzebiarzy dokona¸ trzykrotne-
go powi«kszenia glinianego modelu. Na-
st«pnie wymodelowano skomplikowa-
ne formy powierzchni rzeby. Osobno
odlano 60 elementw z brzu, z ktrych
kaýdy waýy¸ oko¸o 180 kg i mia¸ 1.2 m
2
powierzchni oraz nieca¸e 1.2 cm grubo-
æci. Zastosowano technologi« niewiele
rýnic si« od tej sprzed wiekw, z tym
ýe dzisiejsze dwigi unosz ci«ýary 50-
-tonowe, stop jest bardzo starannie do-
bierany, a odlewanie metalu i spawanie
naleý obecnie do wyýszej sztuki, wspo-
maganej nowoczesnymi narz«dziami.
Poszczeglne elementy, u¸oýone na we-
wn«trznej armaturze z rur i p¸yt z nie-
rdzewnej stali, zosta¸y nast«pnie zespa-
wane, a ich szwy wypolerowane. KoÄ
by¸ ukoÄczony. Po tym jak w czerwcu
ub.r., wystawiono go na widok publicz-
ny w Beacon, posg ostroýnie poci«to
i wys¸ano w siedmiu skrzyniach do Me-
diolanu, gdzie mia¸ by ponownie zespa-
wany i wykoÄczony.
W kulturach od Morza årdziemnego
po staroýytne Chiny i Tajlandi« od z g-
r 5 tys. lat odlewano z brzu broÄ
i dzie¸a sztuki. (Najwi«kszy ze wszyst-
kich brzw znajduje si« w Nara w Japo-
nii Ð to posg wp¸leýcego Buddy wa-
ýcy ponad 500 t. AmerykaÄsk Statu«
Wolnoæci wykonano natomiast z kutej
cienkiej blachy miedzianej przytwier-
dzonej do wieýy z ýelaza i stali.) Obec-
nie uýywany stop Ð w wi«kszoæci z¸o-
ýony z miedzi, w jednej dziesitej z cyny,
i z innych metali w rýnych propor-
cjach Ð by¸ znany zbrojmistrzom grec-
kim i trojaÄskim. Jego zalety s oczy-
wiste: topi si« w temperaturze niýszej
niý mied i jest tak p¸ynny, ýe z ¸atwo-
æci wype¸nia formy odlewnicze. Krzep-
nc, rozpr«ýa si« dostatecznie, by za-
pewni reprodukcj« odlewanych drob-
nych szczeg¸w, a jednak nie tak bar-
dzo, by zagrozi podstawowej for-
mie odlewanego elementu. Mied jest
wprawdzie wydobywana w wielu miej-
scach, ale nigdy nie by¸a ona tania. To
metal dla w¸adcw, kap¸anw, wojow-
nikw... i artystw!
Odwiedcie Mediolan. A jeæli jeste-
æcie w Ameryce, moýecie podziwia ko-
pi« brzowego konia w Grand Rapids
w Michigan, w parku rzeby ofiarowa-
nym temu miastu przez Frederika Me-
ijera. ûaden prawdziwy koÄ nigdy nie
by¸ tak olbrzymi jak ten, natomiast ýy-
jce 20 mln lat temu czworonogi stepo-
we niewiele ust«powa¸y rozmiarem te-
mu rumakowi z metalu. By¸y to pot«ýne
bezrogie nosoroýce.
KoÄ Leonarda da Vinci zaprasza
internautw na stron« internetow:
www.leonardoshorse.org i do licznych
jej linkw.
Narodowej. To sensacyjne znalezisko sta-
¸o si« g¸oæne na ca¸ym æwiecie, a o jego
szczeg¸ach wiele rozprawiano. Jeden
z rysunkw wielkoæci znaczka poczto-
wego przedstawia¸ szkic wykonany z fan-
tazj brunatn ochr; moýliwe, ýe by¸o to
pierwsze z wielu studiw konia.
Emerytowany pilot lotnictwa cywil-
nego, a zarazem rzebiarz amator Char-
les C. Dent z Allentown w Pensylwanii
by¸ tak bardzo poruszony, ogldajc
szkice i rozczytujc si« w historii geniu-
sza, ktrego zamys¸ zosta¸ zniweczony,
ýe postanowi¸ uczyni dar z Il Cavallo.
Poæwi«ci¸ si« bez reszty realizacji tego
zamierzenia, zak¸adajc w tym celu
w 1982 roku niedochodow organiza-
cj«. Zmar¸ w 1994 roku, nie doczekaw-
szy fina¸u przedsi«wzi«cia.
Zadanie stworzenia glinianego konia,
ktrego miano potem odla w brzie,
powierzono amerykaÄskiej rzebiarce
Ninie Akamu z Cold Spring w stanie
Nowy Jork, ktra studiowa¸a we W¸o-
szech i poæwi«ci¸a badaniom nad syl-
wetkami zwierzt wiele czasu. ãKto wie
Ð pisa¸a artystka Ð czy wsp¸czesny
Il Cavallo nie okaýe si« symbolem twr-
czej energii (...) skupionej na odleg¸ym
celu. Jego zapierajce dech rozmiary
æwiadcz o (...) ogromie twrczego ge-
niuszu Leonarda.Ó
KoÄ zosta¸ odlany w Tallix Art Foun-
dry w Beacon nad rzek Hudson w sta-
nie Nowy Jork; jest to jedna z najlepszych
nowoczesnych odlewni, w ktrych po-
T¸umaczy¸a
Monika Beyer
* Treæ listu Leonarda da Vinci zachowa¸a si« w tzw.
Kodeksie Atlantyckim
, zawierajcym jego manuskryp-
ty. Przek¸ad fragmentw wed¸ug tekstu z ksiýki
Leonardo da Vinci
Leonarda Lepszego, Krakw 1917;
drukarnia Eugeniusza i dra Kazimierza KoziaÄ-
skich (przyp. t¸um.).
102 å
WIAT
N
AUKI
StyczeÄ 2000
Plik z chomika:
MAXXDATA
Inne pliki z tego folderu:
TRUDNA WALKA Z E-HAZARDEM.doc
(5024 KB)
WPŁYW MORZA I GÓR NA KLIMAT NA LĄDZIE 1.exe
(627 KB)
ZASTOSOWANIE SPEKTROSKOPII DO OKREŚLANIA TECHNIKI POWSTAWANIA OBRAZÓW.doc
(1347 KB)
ZAPOMNIANE HISTORIE.doc
(87 KB)
ZALEŻNOŚĆ PRZEWODNICTWA OD STĘŻENIA.doc
(279 KB)
Inne foldery tego chomika:
DLA KOMÓREK
FILMIKI
FILMY
FOTKI
GRY NA KOMPUTER I INNE
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin