5
o. Pio – Modlitwa
Modlitwa
Modlitwa to wielki dar i zaszczyt dla nas ludzi. Jest ona naszym przywilejem, gdyż jako jedyne stworzenia na ziemi możemy rozmawiać z wszechmogącym Bogiem. Nawet grzech do końca nie zniszczył tego wyróżnienia, choć jak sami tego często doświadczamy, bardzo nam utrudnia spotkanie z naszym najlepszym Ojcem.
Czy nasze modlitwy są wysłuchiwane?
Ojciec Pio wypraszał u Boga swoimi modlitwami wielkie łaski. Słysząc o tym nadzwyczajnym darze, który był udziałem świętego zakonnika, może zrodzić się w sercu pokusa, aby zadać sobie pytania: Ale dlaczego ja nigdy nie otrzymałem łaski z nieba? Dlaczego moja modlitwa pozostaje bez odpowiedzi, nawet gdy modlę się bez przerwy o coś szczególnie?
Po pierwsze, nasze modlitwy są zawsze wysłuchiwane, a Nasz Ojciec Niebieski jest ciągle pochylony nad nami, jest do naszej dyspozycji. Być może nie zawsze otrzymujemy taką odpowiedź, jakiej pragniemy, lecz zawsze otrzymujemy jakąś odpowiedź.
W celu dalszego wyjaśnienia tej myśli weźmy jako przykład dziecko, które widzi błyszczącą, kolorowa butelkę na kuchennym stole. Uwaga dziecka jest skupiona na tej butelce i uśmiecha się na myśl o trzymaniu jej w swoich rączkach i zabawie nią. Prosi więc matkę z błagalnym spojrzeniem, aby mu ją dała. Matka jednak wie, że ta atrakcyjna butelka zawiera substancję, która mogłaby wyrządzić poważna krzywdę dziecku, więc ta prośba nie zostaje spełniona. Matka uważa, że nie ma potrzeby wyjaśniać dziecku, jakie niebezpieczeństwo tkwi w kolorowym przedmiocie, ponieważ wie, że dziecko jeszcze tego nie zrozumie. Stanowczo więc odmawia, choć dziecko nadal błaga matkę, ponawiając wciąż płaczliwym głosem swoje prośby. Płacze i myśli jak niedobra jest jego mama. Matka jest także nieszczęśliwa z powodu smutku swojego dziecka, więc daje mu do ręki czerwoną marchewkę. Dziecko przyjmuje ją niechętnie i nadal spogląda jednym okiem na upragnioną butelkę. Nie zauważa, oczywiście, żadnego dobra w tym zastępczym przedmiocie, ale jest już pewne, że butelki nie otrzyma. Bez zastanowienia i bez podziękowania zaczyna więc gryźć marchewkę, która wcale mu nie smakuje. Nie rozumie też jak te wszystkie zawarte w marchewce cudowne witaminy działają na jego organizm, jak pomagają mu rosnąć, być zdrowym i silnym. Trudno mu też teraz to wyjaśnić, lecz z czasem zda sobie sprawę z korzystnego działania marchewki i będzie dziękować za nią swojej mamie.
Wysłuchajmy świadectwa pewnego człowieka, który otrzymał pomoc Bożą w sposób przeobfity, chociaż prosił Pana Boga o coś innego. Oto jego słowa:
W styczniu 1970 r. moja żona była operowana z powodu nowotworu. Po operacji chirurg powiedział mi, że nowotwór był w stanie zaawansowanym, rozprzestrzenił się po całym ciele, zaatakował nawet wątrobę, a żona ma przed sobą około roku życia. Znajomy powiedział mi o Ojcu Pio. Zdecydowałem modlić się i prosić o jego wstawiennictwa i pomoc. Gdy modliłem się pierwszy raz odczułem silny zapach perfum. Nie wiem zresztą jak opisać ten intensywny zapach. Trwał krótko, przez niecałą minutę, wiem także, że był jakiś nadprzyrodzony, nigdy w moim życiu nie doświadczyłem takiego zapachu.
Trzy tygodnie później ponownie odczułem zapach Ojca Pio, tym razem był to zapach kadzidła. Ten sam zapach odczułem także miesiąc później, kiedy wstąpiłem do kościoła, aby pomodlić się do Pana Boga przez wstawiennictwa Ojca Pio.
Przez ten czas, kiedy miałem szczęście, że Ojciec Pio był obok siebie, moja żona nadal cierpiała, lecz to cierpienie było możliwe do zniesienia, żona pogodzona ze swoimi cierpieniami zachowywała pogodę ducha. Nie ustawałem w modlitwie, prosiłem o pomoc Ojca Pio we dnie i w nocy, kiedy ból przychodził i znikał. Następnie zdałem sobie sprawę, że powinienem jedynie modlić się do Pana Boga o to, aby zachował jej życie. A co się stanie, jeśli Pan Bóg zechce zabrać ją ode mnie? Co się stanie, jeśli ona nie będzie w stanie łaski, kiedy umrze? Te myśli przerażały mnie, a później zacząłem mówić tak: „Jeśli jest taka, Boże, Twoja wola, że moja żona musi umrzeć, niech się stanie Twoja wola. Tylko błagam Cię Boże, zbaw jej duszę. Nie pozwól, aby wiele cierpiała i pozwól mnie i moim dzieciom być przy jej śmierci”. W dzień przed śmiercią była na wpół przytomna, jednak z po-mocą obecnego przy niej brata zakonnego zdołała wypowiedzieć te ostatnie słowa: „Jezus, Maryjo, Józefie pomóżcie mi”. Po piętnastu minutach przybył kapłan, aby udzielić jej ostatnich sakramentów. To wszystko wydarzyła się rano. Wieczorem o godzinie 1915 przy jej łożu było prawie pięćdziesiąt osób: ja, dzieci, matka, brat, szwagierka i przyjaciele. Katolicy zaczęli odmawiać różaniec za zmarłych. Obecny tam kapłan włączył się we wspólne modlitwy, a po odmówieniu swoich modlitw udzielił papieskiego apostolskie-go błogosławieństwa. Po błogosławieństwie moja żona wydała ostatnie tchnienie i odeszła spokojnie z tego świata w dniu naszej 11. rocznicy ślubu, 12 września 1970 r.
Moja żona nie żyje, odeszła. Czy mogę powiedzieć, że Ojciec Pio nie pomógł mi? Każdy wie, czym jest rak. Słowo „rak” przeraża każdego. Myśl o mojej żonie, mężnie, z pogodą ducha znoszącej cierpienia dzięki wstawiennictwu Ojca Pio, zmusza mnie do oświadczenia, że Ojciec Pio jest wspaniały i że jest człowiekiem Pana Boga.
Wiem, że każdy z nas musi cierpieć i umrzeć. Tego nie możemy uniknąć. Pomyśli ktoś, cóż to nadzwyczajnego i powód do kanonizacji, skoro moja żona zmarła, lecz uważam, że nie ma racji. Każdy chce uniknąć śmierci, a jeśli Pan Bóg będzie darował każdemu życie, nie będzie śmierci. Bóg ma swoje powody, aby tak czynić. My natomiast dopiero wtedy, gdy nauczymy się to przyjmować, szczerze będziemy kochać Pana Boga i czcić Jego Świętych.
To, co zostało dotąd napisane, to jeszcze nie wszystko. Mam jeszcze inne świadectwo, które dotyczy mnie samego.
Od czasu operacji mojej żony systematycznie uczęszczałem na mszę święta i przyjmowałem prawie codziennie Komunię świętą. Nie czyniłem tego wcześniej, kiedy moja żona była zdrowa.
Upłynęły trzy miesiące od śmierci mojej żony, gdy doszło do pewnego nieporozumienia między mną a księdzem proboszczem. Zdecydowałem, że nie będę więcej uczęszczał na mszę święta. W swojej pysze sądziłem, że to ja mam rację. Przez cztery dni nie uczęszczałem na mszę święta. Czwartego dnia jednak przełamałem się i zdobyłem się na odwagę, by pójść do księdza proboszcza i powiedzieć: „Ojcze, jest mi bardzo przykro z powodu tego nieporozumienia”. On uradowany odpowiedział: „Już wszystko w porządku. Wiedziałem, że przyjdziesz do mnie”. Zapytałem go wtedy: „Ojcze, czy znasz Ojca Pio?” i otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, powiedziałem mu: „Wiesz, Ojcze, gdyby nie On, nie przyszedłbym tutaj, by cię przeprosić. Zapach kadzidła i zapach perfum Ojca Pio, który odczułem, zmusił mnie do refleksji. Zdałem sobie sprawę, że jest Bóg, którego powinienem bać się i kochać Go”. Na tym zakończyliśmy naszą rozmowę, a nasza przyjaźń nie doznała uszczerbku.
Od tamtej pory minęło dwa i pół roku. Nadal niemal codziennie uczęszczam na mszę święta i przystępuję do Komunii świętej, a w ciągu dnia życiem próbuję potwierdzić prawdę, że Bóg jest we mnie. Wiem, że nie możemy stać się doskonali z dnia na dzień, lecz ważne jest, czy próbujemy zmienić nasze życie. To jest najważniejsze by próbować wciąż na nowo, wytrwale!
Modlę się, by Ojciec Pio nadal wyjednywał Boże błogosławieństwo dla mnie i czworga moich małych dzieci .
Wspaniałe świadectwo pokory, ufności i całkowitego zawierzenia Bogu. Prawdopodobnie ów człowiek sam do końca nie był świadomy wszystkich łask, które otrzymał od Pana Boga przez wstawiennictwo Ojca Pio. Jego żona zmarła i to jest smutne wydarzenie dla ojca czworga dzieci, ale z drugiej strony, jakaż to była cudowna, szczęśliwa śmierć, w obecności księdza, rodziny i przyjaciół, z odrobiną lub brakiem cierpienia. To, samo w sobie, było doprawdy nadzwyczajną łaską, lecz to co stało się w jego sercu, jest czymś o wiele bardziej znaczącym. Jakaż to radość każdego dnia życia przyjmować Pana Jezusa w Komunii świętej. Jakaż to cudowna łaska, mieć tak wiele zawierzenia i pokładać ufność w Bogu. Prawdziwy cud zdarzył się w jego sercu. Dokonała się w nim taka przemiana, że pokornie schylił głowę i powrócił pod ojcowska opiekę księdza proboszcza. Jestem pewien, że ten ksiądz proboszcz był chyba zaskoczony tym przykładem całkowitej pokory.
Mąż ów prosząc Pana Boga przez wstawiennictwo Ojca Pio o łaskę powrotu do zdrowia swojej żony, nie otrzymał tej tak bardzo upragnionej łaski, lecz w zamian spotkał się twarzą w twarz z Jezusem, a przez cierpienie i złożenie wszystkiego w Jego dłoniach, potrafił przyjąć z głęboką pokorą to wszystko, co miało się zdarzyć w jego życiu. Pozbawił siebie swoich osobistych pragnień, by Jezus mógł panować w nim całkowicie i zupełnie. Ta łaska pozostanie z nim do końca jego ziemskich dni.
Proś o wielką łaskę
Przejdźmy teraz do nieco innego zagadnienia. Czy zdarzało ci się czasem bracie, siostro, że mając poczucie wstydu z powodu swojej zachłanności, prosiłeś Pana Boga o mniej niż rzeczywiście potrzebowałeś? W takim przypadka zapamiętajmy słowa Ojca Pio: „Nigdy nie kładź ograniczeń na moc Boga, zawsze proś o wielką łaskę”. Prosząc bowiem Pana Boga o coś, co po ludzku sądząc, jest niemożliwe czynimy cudowny akt wiary. Pokazujemy tym samym, że prawdziwie wierzymy we wszechmocną siłę Boga, w Jego wielką miłość i ojcowską troskę o nas, Jego dzieci, tutaj na ziemi.
Nie powinniśmy prosić o łaskę w sposób niezdecydowany, ale z mocną wiarą, że ta łaska już zostaje przyznana. Wszelkie wątpliwości, co do bycia wysłuchanym lub co do rzeczywistej potrzeby otrzymania łaski, są przeszkodą w jej udzieleniu. Nie wolno mówić „jeśli” lub „ale”, lecz mocno wierzyć, że nasza prośba jest dokładnie w tym momencie wysłuchiwana, a Pan Jezus słucha nas tak, jak słuchał wyjaśnień kobiety, która dotknęła się Jego szaty (Łk 8, 43-48). On powie do nas tak, jak powiedział do niej: „Córko twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!” (Łk 8, 48). Oby Jezus mógł powiedzieć do nas, tak jak czynił na ziemi: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie jak chcesz!” (Mt 15, 28).Zawsze też miejmy w pamięci Jego słowa: „Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarenko gorczycy, powiecie tej górze: »Przesuń się stąd tam«, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was!” (Mt 17, 20).Czy możemy wątpić, choćby przez chwilę, w te słowa Jezusa? Czy mamy jednak wiarę jak ziarenko gorczycy? Jeśli nie, możemy ją przymnożyć przez modlitwę. Jak wszystko inne w naszym życiu, ona również przychodzi przez praktykę i z głębi serca płynące pragnienie posiadania prawdziwej wiary. Ona przychodzi przez ciągła modlitwę. Często powtarzajmy: Panie Boże, wierzę, przymnóż mi wiary. Pan Bóg nie może nie wysłuchać takiej naszej prośby, On z pewnością nagrodzi te nasze pragnienia strumieniami łask.
Siwowłosy mężczyzna
Posłuchajmy innego świadectwa o mocy modlitwy z wiarą zanoszonej do Boga.
Powracam myślą do 22 sierpnia 1967 r., kiedy moja, wówczas dwudziestoletnia córka Anna zaczęła chorować na nerki. Nie przypuszczaliśmy, że będzie żyć. Była w szpitalu przez trzy tygodnie. Majaczyła, ciągłe powtarzała: „Co ten siwowłosy mężczyzna w rogu chce?" Byłam przy niej, leżała z zamkniętymi oczami i wciąż powtarzała to pytanie. Dodam, że nigdy przedtem nie słyszeliśmy o Ojcu Pio.
Wyszła ze szpitala, gdyż nic nie można było dla niej zrobić oprócz przeszczepu nerki. Lekarz zalecił jej ścisłą dietę i powiedział, że kiedy nadejdzie pora wyśle ją do Bostonu, gdzie może mieć przeszczep nerki. Dawcą nerki miała być jej bliźniacza siostra Maria.
Czy można sobie wyobrazić, co przeżywaliśmy, wiedząc, że obie nasze córki są w niebezpieczeństwie. I oto pewnego dnia zadzwoniła do mnie moja sąsiadka. „Dlaczego nie napiszesz do Ojca Pio – powiedziała - i nie powiesz mu, aby modlił się za Annę i Marię?"
Po powrocie córek ze szkoły, powiedziałam im o mojej rozmówię telefonicznej. Kiedy wymieniłam imię Ojca Pio, poczułyśmy zapach perfum, wszystkie trzy równocześnie i zapytałyśmy się nawzajem: „Kto się wyperfumował?". Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy nic o zapachu perfum, jako znaku Ojca Pio.
W tym samym tygodniu nasza lokalna gazeta podała informację o ilustrowanej przezroczami prelekcji na temat Ojca Pio. Poszliśmy wszyscy, cała nasza rodzina. Teraz wszystko się wyjaśniło i złączyło w jedną całość. Odtąd starałyśmy się zdobyć jak najwięcej wiadomości o Ojcu Pio. Jak to się stało, że nigdy przedtem nie słyszeliśmy o nim, a On był z Anną gdy leżała w szpitalu i powtarzała: „Co chce ten siwowłosy mężczyzna?" Teraz wiedzieliśmy, że z pewnością był to Ojciec Pio.
W 1967 r. otrzymuję list od Ojca Pio, w którym zachęca nas do modlitwy i poddania się woli Bożej, a także zapewnia o swojej modlitwie za Anna i Maria.23 lipca 1968 r. wyjechaliśmy do Bostonu. Lekarze po zbadaniu Anny orzekli, że konieczna jest transplantacja nerki. Maria posłała więc Ojcu Pio telegram z prośbą o modlitwę za Anną i z wiadomością, że przeszczep jest nieunikniony.
W nocy przyśnił mi się Ojciec Pio. Był niezadowolony, mówił: „Nie musiałaś wysyłać telegramu, modliłem się za Annę". W kilka dni później byliśmy razem w pokoju hotelowym, gdy Maria zawołała mnie w nocy i zapytała czy czuję zapach perfum, lecz ja nie czułam niczego. Tej samej nocy, gdy jeszcze raz usiłowała mnie przywołać, nie mogła wydobyć z siebie głosu, za to usłyszała: „Nie musisz wołać swojej mamy, jestem tutaj ". Poczuła jeszcze raz zapach perfum i zobaczyła cień obok łóżka.
Następnego dnia, kiedy odwiedziliśmy Annę w szpitalu, przywitała nas ona wiadomością: „ Wiecie, całą noc czułam zapach perfum". Powiedziałam wówczas moim córkom, że zapach był przeznaczony dla nich obu. Jeszcze bardziej wzrosła nasza ufność, że Ojciec Pio czuwa przy nich. Tego dnia ciągle rozmawialiśmy o Ojcu Pio i modliliśmy się, prosząc, aby wstawił się za nami.
W okresie przedoperacyjnym Anna była trzykrotnie dializowana przez prawie siedem godzin dziennie. We wrześniu 1968 r. dowiedziałyśmy się o śmi...
ikebana