Bajka o psie.doc

(361 KB) Pobierz
Sandra D

Sandra D

BAJKA O PSIE



- dla Filipa

              Był sobie Pies. Silny, młody i zdrowy. Od niedawna mieszkał ze starszą już, chorowitą

i samotną kobietą.

              Wcześniej nie miał szczęścia do właścicieli. Poprzedniczki staruszki traktowały go strasznie. Znajomość kończyła się w chwili wyrzucenia Psa na bruk. Błąkał się potem tygodniami po ulicach

w poszukiwaniu jedzenia. Kiedy w końcu coś znajdywał, zaraz zostało mu to odbierane. Raz nawet prawie doszło do starcia pomiędzy Psem

a wygłodniałymi kotkami. Udało mu się jednak wyjść cało z drobnym zadrapaniem na prawej łapie.

2

              W połowie września, kiedy błąkał się po parku, obserwując kaczki w stawie, został schwytany

i odwieziony do schroniska. Codziennie dostawał świerze jedzenie i picie. Dnie spędzał na rozmyślaniach. Czuł wielką pustkę w sercu; zaczęła

mu doskwierać samotność.

              Zdarzało się, że schronisko odwiedzał jakiś człowiek i zabierał z sobą sąsiadów Psa. Wydawało mu się wtedy, że nie ma już nadziei na ponowną szansę u boku człowieka.

              Jednak, po miesiącu, czwartego października, w schronisku pojawiła się stara kobieta. Poruszała się wolno i ociężale o starej, drewnianej lasce.

              Podeszła do boksu Psa, zajrzała mu głęboko

w oczy i zabrała z sobą. Pies cieszył się ogromnie. Znowu miał właściciela! Grzecznie dał się prowadzić staruszce za smycz przypiętą do obroży. Przez całą drogę do domu wiernie towarzyszył jej u boku.

3

              Kobieta mieszkała w ubogiej, małej willi na końcu miasta. Pies szybko poznał każdy zakamarek domu. W końcu zadomowił się w nim na dobre. Pokochał również swoją właścicielkę. Co dzień rano przynosił jej gazety do łóżka, podawał starą laskę, którą zwykle zostawiała w korytarzu...

              Pewnego razu przytrafiło mu się zbić ukochany wazon kobiety. Nigdy nie zapomniał jej złości. Strasznie krzyczała. Kiedy zdrowie nie pozwoliło jej dalej się złościć, ze łzami w oczach przepraszała Psa, głaskając go i czule przytulając do siebie. Wkrótce wszystko wróciło na nowo do normy.

              Każdego dnia Pies wyczekiwał świerzych gazet, spacerował z kobietą do miasta po zakupy. Wieczorami, kiedy zasypiała przed telewizorem, naciskał wskazany mu

4

wcześniej przez staruszkę wyłącznik w pilocie, układał się wygodnie przy fotelu i spał śniąc o wspaniałym życiu jakie mu się trafiło w domu kobiety.

              Pewnego dnia, stan zdrowia staruszki pogorszył się. Nie wstając w ogóle z łóżka, zatelefonowała do doktora ze stojącego na nocnej szafce telefonu. Przybył natychmiast. Badał ją i zadawał pytania.

              - Od kiedy miewa pani takie objawy?

              - Od dzisiejszego rana.

              - Cóż... Obawiam się, że trzeba będzie podać pani coś silniejszego...

              - Śmierć? - spytała kobieta.

              - Proszę, proszę pani?

              - Czy ja umieram?

              Doktor zamyślił się chwilę, po czym rzekł

stanowczo:

              - Nic nie jest pewne, ale bądźmy dobrej myśli...

              „Śmierć”... Choć Pies nie znał znaczenia tego słowa, czuł w nim coś niepokojącego.

              W końcu doktor opuścił willę, pozostawiając staruszkę z lekarstwami na nocnej szafce. Przywołała do siebie Psa. Pogłaskała delikatnie po łebku, spojrzała mu głęboko w oczy i uśmiechnęła się do niego słabo.

              - Poradzisz sobie, kiedy odejdę. Wiem, że sobie poradzisz.

              Pies przekręcił łebek na bok, wciąż wpatrując się w kobietę niewiele rozumiejąc.

              - Nie bój się. Ja cię nie zostawię. Na zawsze będę z tobą - mówiła. - Wiem, że mnie zapamiętasz,

tak jak ja będę pamiętać ciebie. Byłeś najlepszy. Każdy chciałby mieć takiego pieska...

6

              Staruszka jeszcze raz uśmiechnęła się do Psa, ujęła w dłoń jego łapę i zasnęła...

Koniec...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin