McMahon Katharine - Róża Sewastopola.pdf

(1855 KB) Pobierz
330660414 UNPDF
Dodała Martuska67
K ATHARINE M C M AHON
Róża
Sewastopola
przełożyła
Olga Siara
330660414.002.png
Dodała Martuska67
H
Dla Cheryl Gibson, Charonne
Boulton i Mary Portas
330660414.003.png
Dodała Martuska67
Część
pierwsza
330660414.004.png
Dodała Martuska67
Rozdział 1
Włochy, 1855 r.
Przyjechałyśmy do Narni późnym wieczorem w niedzielę. Chociaż
drzwi Hotelu Fina były zamknięte, woźnica zbudził służącego, który
wyszedł w pogniecionej koszuli i słaniając się na nogach wniósł nasz
bagaż, a nas zaprowadził do sypialni, gdzie unosił się odór niemytych
stóp. Nora wzięła ode mnie płaszcz i czepek, potem zdmuchnęłam
świece i położyłam się. W oddali krzyczał jakiś mężczyzna, być może
pijany. Zamiast spać, wędrowałam przez noc, jakbym wciąż siedziała w
powozie, podskakującym na nierównych drogach włoskich równin. W
końcu usłyszałam pięć uderzeń zegara i turkot furmanki na pobliskim
placu, i zasnęłam, ukołysana podniesionymi głosami kobiet i brzękiem
wiader uderzających o kamienną posadzkę.
Obudził mnie promień słońca wyzierający spomiędzy okiennic - był
późny ranek. Nora stała nade mną ze śniadaniem na tacy i listem od
matki, którego nie przeczytałam. Żadne z ubrań w walizie nie nadawało
się do noszenia, gdyż za bardzo się wygniotły, włożyłam więc znów
suknię podróżną i oznajmiłam, że wyruszamy natychmiast. W holu
bezskutecznie usiłowałam porozumieć się z gospodynią - ubraną na
czarno kobietą, której kąciki ust opadały jak w rozpaczy — jednak gdy
pokazałam jej adres Henry'ego, naszkicowała nam prymitywną mapę.
Narni było starożytnym miasteczkiem, zbudowanym u szczytu
wzgórza, a Hotel Fina znajdował się w samym jego centrum, przy
niewielkim placu. Zdezorientowane tłumem kobiet wokół fontanny,
330660414.005.png
Dodała Martuska67
gąszczem uliczek i szeregiem wystaw sklepowych, nie wiedziałyśmy, w
którą stronę iść, więc na chybił trafił ruszyłyśmy w górę po schodach i
przeszłyśmy pod łukiem. Z nieba lał się żar, uliczka była wyjątkowo
ciasna, a nasze stroje podróżne zbyt ciężkie jak na tę pogodę, więc
zatrzymałyśmy się w cieniu ganku, żebym mogła przyjrzeć się mapie.
Otoczyła nas gromada dzieci. Zapytałam jednego z chłopców o „Via del
Monte, Signora Critelli?", a on poprowadził nas z powrotem tą samą
drogą. Poszłyśmy za nim, ponownie przecięłyśmy placyk, ale tym razem
zanurkowałyśmy stromą uliczką w dół. Domy po obu stronach
wybudowano tak blisko siebie, że mogłam ich prawie dotknąć.
Najintymniejsze części bielizny suszyły się na balkonach lub
rozciągnięte na sznurach między murami niczym spłowiałe flagi
karnawałowe. Byłam zaskoczona, że Henry mieszka w tak biednej
dzielnicy.
W końcu chłopiec zatrzymał się przed otwartymi drzwiami. W
powietrzu unosił się zapach mokrej posadzki i kwiatów, bo ktoś właśnie
podlał narcyzy w donicy. Przed wejściem zawahałam się. Nagle opuściła
mnie odwaga i zaczęłam żałować, że w ogóle wyjechałam z Anglii i że
nie wysłałam Henryemu chociażby liściku z powiadomieniem, iż jestem
w drodze. Teraz, gdy byłam na miejscu, zastanawiałam się, czy uzna to
za stosowne. Bałam się też zobaczyć go złożonego chorobą. Co będzie,
jeśli mnie nie pozna, albo ja jego? W odróżnieniu od Rosy, nigdy nie
wiedziałam, jak się zachować w obliczu choroby. Spojrzałam na Norę,
ale uniosła tylko brwi, jakby chciała powiedzieć: „To ty nas w to
wpakowałaś; nie oczekuj ode mnie wsparcia".
W końcu przemknęłam korytarzem do kuchni, w której zastałam
kobietę z rękami zanurzonymi w balii. Zerknęła na mnie spod zmru-
żonych powiek poprzez kropelki wody, które wpadały jej do oczu.
Doktor Henry Thewell? — zapytałam.
Rozdziawiła usta, wytarła twarz najpierw w ręcznik, a potem we
własną spódnicę, oparła się o framugę, i wtedy zalał mnie wartki potok
włoskich słów, zakończony wreszcie pytaniem.
Potrząsnęłam głową.
- Non capisco. Inglese. Mi chiamo Mariella Lingwood. Ma-ri-ella.
Jestem zaręczona z doktorem Thewellem. Dov'e Henry Thewell?
Obserwując mojego ojca przekonałam się, że w
trudnych chwilach lepiej mówić cicho niż krzyczeć. Signora Critelli
wyraźnie się uspokoiła; mówiła dalej, ale już nie tak gwałtownie.
Wytarła jeszcze raz dłonie, pokazała, żebym ją przepuściła i
poprowadziła mnie wąskimi schodami na pierwsze piętro, gdzie
330660414.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin