Drummond June - Intruz.pdf

(1144 KB) Pobierz
Drummond June
Intruz
Niezwykle bogaty młodzieniec z dobrego angielskiego
rodu postanawia w przebraniu popracować rok jako
guwerner. Nikt z otoczenia nie wierzy, że mu się to uda.
Młodzieniec zakłada się, że tak się stanie i zatrudnia się
na bogatym angielskim dworze-wśród pięknych lasów i
łąk. Niestety zakochuje się.
Rozdział 1
Rzecz w tym, Finch powiedział pan Lychgate, - że Hubert ma rację.
Marnujesz swoje zdolności. Nie wykorzystujesz tego, co w tobie
najlepsze. Jego towarzysz, rozparty w odległym kącie podróżnego
powozu, z nogami ułożonymi na przeciwległym siedzeniu, zdawał się nie
słyszeć krytyki. Wyglądał, jakby błogo spał. Pan Lychgate podniósł głos.
- Wycombe? Słuchasz? Pamiętasz, co Hubert powiedział? Nazwał cię
lekkoduchem. Nazwał cię trzpiotem. Nazwał cię....
- Przebiegłym obibokiem - dorzucił drugi. Otworzył bardzo błękitne oczy
i uśmiechnął się do pana Lychgate. - Nasz Hubert był jak natchniony,
choć niestety ma skłonność do mnożenia metafor. Przybrał ton
krasomówcy. - Pozwalam sobie ostrzec cię, Hektorze, że bujasz w
obłokach, a goniąc za przyjemnościami podążasz prosto do piekła! Czas
już zakasać rękawy i harować bez wytchnienia!
- Nigdy nie mówił o zakasywaniu rękawów zaprotestował pan Lychgate.
- Tylko dlatego, że nie wpadło mu to do głowy. Lord Hektor Armory
Finch Wycombe zdjął nogi ze skórzanego siedzenia i obrócił się, by
wyjrzeć przez okno powozu. - Boże, cóż za ulewa. Wątpię, czy dotrzemy
do Leicester dziś wieczór.
- Mniej sza z Leicester - rzekł pan Lychgate. - Mówię o tobie. Wydaje mi
się, że wychodzisz z siebie, by sprowokować Huberta.
— On budzi we mnie najgorsze instynkty, Frcddy. Jest taki nadęty, taki
wartościowy.
— Cóż, jako że nosi suknię duchowną, zobowiązany jest patrzeć na
rzeczy wstrzemięźliwie. Poza tym lubi cię i chce, żeby ci się powiodło w
życiu.
— Ależ mi się powodzi - odpowiedział logicznie jego lord ows-ka mość.
— Pierwszorzędnie mi idzie, właśnie teraz. Succès fou. Spytaj
kogokolwiek.
Pan Lychgate beznamiętnie przyglądał się przyjacielowi. Nawet
najsurowszy krytyk nie mógłby niczego zarzucić wyglądowi lorda
Hektora. Doskonały krój płaszcza, szyk jasnoszarych obcisłych spodni,
połysk butów z cholewami były przedmiotem zazdrości każdego
ambitnego zucha w mieście. Nie można też mu było zarzucić
nadmiernego wystrojenia. Nic ulegał przesadzie, jeśli chodzi o modę, nie
nosił kosztowności, prócz sygnetu na lewej ręce. Wyglądał na tego, kim
był, siłacza u szczytu możliwości.
Pan Lychgate westchnął. — To prawda, że możesz się bardzo podobać—
przyznał - dla wielu uosobienie doskonałości...
— No cóż, dziękuję ci, Fryderyku.
— ...ale to nie czyni z ciebie człowieka rozumnego. Weźmy na przykład
twój hazard. Słyszałem, żeś stracił dwanaście tysięcy przy stoliku, w
zeszłym tygodniu.
— Zostałeś mylnie poinformowany. Wygrałem siedem.
— Chodzi o to - powiedział pan Lychgate, przecinając powietrze
wygrażającym palcem - że grasz o niebezpiecznie wysokie stawki.
— To uwalnia od nudy.
— Pewnego dnia przeholujesz i wtrącą cię do więzienia za długi!.
— Zaczynasz mówić jak Hubert.
— Mówię to jako twój przyjaciel. Nie robisz użytku ze swej głowy. A
mam na myśli, Finch, że masz tęgą głowę. Nie tak jak ja. Ja nie jestem
oczytany. Mnie wystarcza, że zajmuję się swymi włościami i od czasu do
czasu wpadnę do miasta. Znam swe ograniczenia, ale ty mógłbyś być
wszystkim, czym byś zapragnął, jeśli tylko powziąłbyś taki zamiar.
— »Jakżeś znużony, ty i twoje dni Niespokojna ambicja, wciąż
niewyczerpana».
- Hm?
- To smutna prawda, Fryderyku, że brakuje mi ambicji -wprzeciwieństwic
do moich braci, którzy biorą przykład z ojca. Papa pragnie, by John
odziedziczył jego tytuł i zarządzał majątkiem. Hubert ma zostać
biskupem, a Robert generałem. Przy potężnej sile woli papy te rzeczy z
pewnością nastąpią.
- Ma on też ambicje w stosunku do ciebie. Dokładał wszelkich starań, by
ujrzeć cię chlubnie ustatkowanym....
- ...z jego punktu widzenia....
- ...bo zależy mu na tobie.
- Tak uważasz? Ma dziwny sposób okazywania tego. Nigdy w swoim
życiu nie zasłużyłem na jego pochwałę. Nigdy nie uczyniłem go
szczęśliwym. W młodości starałem się z całych sił, by go zadowolić! To
był daremny wysiłek. Nie zamierzam tego dłużej robić.
Twardość, która pojawiła się w głosie jego lordowskicj mości ostrzegła
pana Lychgate, by nie podejmował dyskusji. Miał przykrą świadomość
napiętych stosunków między Hektorem a jego ojcem. Julian, książę
Wycombe, był tradycjonalistą, wysokiego rodu, niezłomnym w
powziętych decyzjach oraz gardzącym okazywaniem uczuć, co
poczytywał za brak należytych manier.
Ojciec Fryderyka uważał księcia za pedanta. Z pewnością nie był
człowiekiem wzbudzającym miłość. Sposób bycia miał surowy i chłodny.
Jego kilka domów było umeblowanych, wyposażonych i zarządzanych z
pompą i etykietą, nie przystającą do dzisiejszego nowocześniejszego
stylu.
- Wycombe jest więźniem swej własnej próżności - mawiał lord Lychgate
bez ogródek. - Jest swym własnym najgorszym wrogiem.
Lady Lychgate była łagodniejsza w swym sądzie. - Julian nie zawsze był
tak nieustępliwy - powiedziała. - Pamiętam go jako młodego człowieka,
tak promieniującego szarmanckością, jak można było sobie tego życzyć.
Dopiero po śmierci Genevry, charakter jego uległ zmianie. Obarcza
Hektora odpowiedzialnością za jej śmierć, choć jak ktokolwiek mógłby
winić czteroletnie dziecko, tego, wiecie, nie mogę pojąć. Problem leżał w
tym, że choć Hektor miał rysy Wycombc'ów, charakterem przypominał
Gencvrę. Przez ponad rok Julian nie mógł się zmusić, by spojrzeć
na chłopca. Wysłał go do matki Genevry, która go idealizowała, psuła i
zachęcała, by był tak mało Wycombem, jak to tylko możliwe.
— Do czasu, gdy Julian sprowadził Hektora do domu, do Fontwell,
szkoda już się stała. Nastał stan wojenny miedzy Wycombami, a Otylią
Frasier. A biednego małego Hektora, przerzucano jak piłkę między
dwoma walczącymi stronami. Otylia była Francuzką, kobietą o wielkiej
urodzie i wybitnej inteligencji, lecz charakter jej ukształtowało
wychowanie na dworze w Wersalu. Wpojono jej wszelką głupią etykietę,
lecz nie miała prawdziwego wyczucia dobrych obyczajów ani względów
dla innych. Była próżna, uparta i szalenie rozrzutna. Jej mąż nigdy nie
wiedział co począć, by powściągnąć jej wydatki, a po jego śmierci mogła
już swobodnie pobłażać swym zachciankom. Grała nałogowo i po
sprawiedliwości, winna skończyć w hańbie i biedzie; ale ona miała
sprytną francuską głowę na karku i zgromadziła fortunę dzięki mądrym
lokatom i głupim kochankom. Umarła, gdy Hektor miał lat osiemnaście i
zostawiła mu wszystko. Było to jeszcze jedno uderzenie wymierzone w
Juliana Wycombe'a.
- Hektor odziedziczył nie tylko pieniądze babci, ale także niektóre z jej
wad i sądzę, że popisuje się tym, by zirytować ojca. To w nim jest bardzo
złe, ale nic nie pomoże myślenie, że gdyby Genevra żyła, wszystko
byłoby zupełnie inaczej. Hektor przypomina swą mamę charakterem, ale
ma także w sobie wiele z ojca: poczucie lojalności, odwagę i bystrość
umysłu. Wielka szkoda, że nie czyni z tych cech lepszego użytku.
Co brzmiało jak refren pieśni śpiewanej przez Huberta wczorajszego
wieczoru, a dzisiaj przez Fryderyka.
Hektor i pan Lychgate przebywali w Lincoln przez dwa tygodnie jako
goście lorda i lady Hubertostwa Wycombe. Było to doświadczenie, które
pan Lychgate chciał wymazać z pamięci.
Rzęsisty deszcz przekreślił wszelkie nadzieje na polowanie i choć Hubert
miał wspaniałą bibliotekę, nie pociągała ona Fryderyka. Zmuszony był
znosić niezliczone przemowy Huberta, które koncentrowały się wokół
doczesnych spraw jego parafii. Hubert nie był człowiekiem
tolerancyjnym. Nie pochwalał Londynu, spółek handlowych, Rodziny
Królewskiej, cudzoziemców oraz cudzych dzieci. Własnej dziatwy miał
sześć
Zgłoś jeśli naruszono regulamin