Sen Nocy... Wiosennej.doc

(53 KB) Pobierz

SEN NOCY... WIOSENNEJ
rocznik 1982



  Właśnie wyszedłem spod prysznica. Jak zwykle, swoim zwyczajem nie wytarłem się, tylko owinąłem ręcznikiem wokół bioder i wyszedłem z łazienki. W przedpokoju zauważyłem, że stoi Twoja aktówka, co oznaczało, że wróciłeś już z pracy. Hmm, znowu nie usłyszałem, jak wchodzisz do mieszkania, pomyślałem. Poszedłem jednak do pokoju, gdzie siedziałeś, jak zwykle przed komputerem. Jak co wieczór pochłaniały Cię obowiązki służbowe. Cały czas praca i praca, a gdzie czas dla mnie? Dzisiejszego wieczoru postanowiłem jednak coś z tym zrobić. Zakradłem się do Ciebie po cichu, stając w pewnym momencie za Tobą. Zacząłem delikatnie, jeszcze wilgotnymi dłońmi, muskać Twoją szyję. Ty, jak zwykle zapracowany stwierdziłeś, że mam sobie dać spokój, że nie jesteś w nastroju i masz mnóstwo pracy. Nie zważałem jednak na to, co mówisz i dalej „bawiłem” się Twoim karkiem, czasami muskając opuszkami palców Twoje ucho. Jak zwykle wpatrzony w monitor marudziłeś coś pod nosem, że mam sobie iść, że mam nie przeszkadzać. W tym momencie powiedziałem lekko oburzony: – Ciągle ta praca i praca, ja też Ciebie potrzebuję... – na co zareagowałeś w ten sposób, że jedną rękę wyciągnąłeś w moim kierunku i zacząłeś delikatnie muskać mnie nią po nodze. Czułeś, jak delikatne, jeszcze ciepłe krople wody spływają po niej, miedzy Twoimi palcami, jak przesuwały się delikatne włosy na mojej nodze. Ciągle wpatrzony w monitor kierowałeś się dłonią coraz wyżej i wyżej, aż w pewnym momencie Twoja ręka znalazła się pod ręcznikiem. Zauważyłem, lekki uśmiech na Twojej twarzy, co wywołało we mnie radość, gdyż do głowy wpadła myśl: „Wreszcie będę mieć Ciebie dla siebie!” Twoja dłoń kierowała się ku górze i kiedy zorientowałeś się, że poza ręcznikiem nic więcej nie mam, odwróciłeś się w moim kierunku i stwierdziłeś: – Chyba ostatnio Ciebie misiaczku zaniedbywałem, co?  
  Skinąłem głową potakująco, co na Twojej twarzy wywołało szeroki uśmiech. Odwróciłeś się teraz, siedząc cały czas na krześle. Stałem przed Tobą w samym ręczniku. Widziałem, jak pożądliwie spoglądasz na mnie. Zawsze lubiłeś, jak po mojej opalonej skórze spływała woda poukładana w drobniutkie kropelki, nadające lekki połysk. Poczułem dwie dłonie, na nogach tym razem, które bardziej pospiesznie powędrowały w górę, zatrzymując się pod ręcznikiem, na moich jędrnych pośladkach. Poczułem lekki uścisk i w tym momencie przyciągnąłeś mnie bliżej siebie. Siedziałeś z szeroko rozłożonymi nogami, co umożliwiło Ci przyciągnięcie  mnie tak blisko do siebie, że teraz bez problemu mogłeś delikatnie językiem zlizywać krople wody z mojego ciała. Doskonale wiedziałeś, że uwielbiam Twoje pieszczoty językiem, nie raz wykorzystywałeś to po kłótni. Powoli, delikatnie całując, muskając wargami skórę mojego podbrzusza zlizywałeś ostatnie kropelki ze mnie.
  Stałem przed Tobą na drżących nogach z podniecenia. Całując mnie, nagle zdecydowanym ruchem zerwałeś zębami ręcznik, przez co w tej chwili mogłeś obserwować mnie takiego, jakim Bóg mnie stworzył. Widziałem w Twoich oczach, że robisz się coraz bardziej niecierpliwy, że jednak nie tylko praca jest Ci do życia potrzebna. Podobało mi się to! Coraz bardziej stanowczo zacząłeś dłońmi pieścić moje ciało, nie przerywając całowania brzucha. Twoje dłonie bezwładnie błądziły po wewnętrznej stronie moich ud, brzuchu, torsie. Czułem, żar bijący od nich na sobie. Twój język wędrował po całym moim brzuchu, nie opuszczając żadnego milimetra kwadratowego mojej skóry. Czasami zatrzymywałeś się na troszkę dłużej, aby móc lekko pokąsać moją skórę.
  – Oj maleńki dzisiaj jesteś cały mój – rzekłeś w pewnym momencie, co na mojej twarzy wywołało grymas zadowolenia. Czując jak coraz większe podniecenie ogarnia moje ciało, zacząłem delikatnie dłońmi głaskać Cię po głowie. Między moimi palcami przedzierały się gęste kruczoczarne włosy, na skórze czułem lekki zarost Twojej twarzy, ale potęgował on jeszcze bardziej moje doznania. Nie zaprzestawałeś pieszczot, językiem wwiercałeś się w mój pępek, całowałeś brzuch, tors... W pewnym momencie spojrzałeś mi głęboko w oczy, dzięki czemu wiedziałem, co ma nastąpić dalej... Znałem już Cię dobrze i wiedziałem, jakie to spojrzenie i co ono oznacza. Zmieniliśmy miejsce na szeroką czerwoną kanapę. Usiadłeś wygodnie, a ja, nachylając się nad Tobą zacząłem całować Twoje usta. Czułem, jak Twoje gorące, pełne wargi spoczywają na moich ustach, jak Twój zwinny język wdziera się we mnie... Swoimi dłońmi nie przestawałeś ciągłych pieszczot reszty mojego ciała, a ja odwzajemniłem te poczynania. Jednak miałem lekko utrudnione zadanie, gdyż Ty byłeś jeszcze w koszuli, w spodniach... Usiadłem Ci okrakiem na kolanach, całując Cię nieprzerwanie. Powoli zacząłem odpinać guziki koszuli, jeden po drugim, poczynając od szyi. W tym momencie moje usta znalazły się właśnie na niej, rozpoczynając serię pieszczot, a to językiem, a to wargami. Kąsałem lekko, ssałem, a Ty poddawałeś się temu bez protestu. Widziałem, że masz lekko przymknięte oczy, co oznaczało, że jest Ci dobrze. Rozpinając dalej guziki koszuli, zniżałem się również moimi ustami, całując Cię w tym momencie po górnej części klatki piersiowej. Koszulę miałeś już rozpiętą. Teraz ja patrzyłem na Twoje idealne ciało. Siedziałeś wygodnie, a ja mogłem bez przeszkód obserwować każdy z pięknie wyeksponowanych mięśni Twojego torsu. Twoje brązowe sutki sterczały z podniecenia.
  Napawałem się widokiem Ciebie, mężczyzny idealnego... Ten widok wzmagał jednak we mnie podniecenie i pożądanie, co zaowocowało dalszymi pieszczotami. Tym razem pod obstrzał poszły sutki, najpierw jeden, później drugi. Ssałem je delikatnie, lizałem koniuszkiem języka sprawiając, że Twoje podniecenie również rosło. Do uszu moich docierał coraz bardziej głośny i przyśpieszony Twój oddech. Pieszcząc jeden sutek ustami, nie zapominałem o drugim, którego miętosiłem między palcami. Podszczypywałem go lekko... i tak na zmianę. Jednak chciałem więcej, już to mi nie wystarczało, tym bardziej, że Twoje dłonie znalazły się na mojej głowie i usilnie kierowały ją coraz niżej. Aby było wygodniej nam obu, uklęknąłem między Twoimi nogami, przez co mogłem położyć się na Tobie. Czułem żar bijący od Twojego ciała, moje wargi pieściły każdy, najmniejszy Twój fragment.
  Schodziłem coraz niżej i niżej, aż doszedłem do pępka, którego również sowicie wypieściłem językiem i ustami. Otaczały go przepiękne, czarne włoski, które schodziły niżej. Podążając ustami ich śladem, doszedłem do spodni, które jeszcze opinały Twoje biodra. W ich środku, wyraźnie zarysowywała się pewna krągłość, która usilnie domagała się „uwolnienia”. Zacząłem bawić się nią przez spodnie, liżąc delikatnie i chwytając między wargi. Twój oddech stał się jeszcze szybszy i donośniejszy. Spojrzałem na Twoją twarz, oczy lekko przymknięte świadczyły o błogim stanie, w który Ciebie wprowadziłem. Powoli palcami rozpinałem guzik garniturowych spodni. Kiedy był odpięty, postanowiłem wzmóc doznania wizualne i zacząłem zamek rozpinać... trzymając go w zębach. Gdy był już odpięty, moim oczom ukazał się piękny, kształtny penis – nigdy nie nosiłeś bielizny, nie lubisz tego – który stanął dumnie wyprężony, niczym żołnierz podczas salutowania. Przywitałem się z nim delikatnie cmokając go w samą główkę. W tym momencie usłyszałem lekkie sykniecie dobiegające z Twoich ust. Zacząłem lizać go delikatnie koniuszkiem języka, najpierw po główce, później schodząc ku jego nasadzie. W międzyczasie ostatecznie zdjąłem z Ciebie spodnie, więc siedziałeś teraz przede mną zupełnie nagi. Mój język pomnażał pieszczoty na Twoim penisie. Lizałem go całego, coraz szybciej, aż w pewnym momencie powoli wniknął w moje usta. Najpierw główka, następnie cały. Sięgał coraz głębiej. Czyniłem to dość powoli, byś mógł napawać się widokiem, jak moje gorące i wilgotne usta zwierają się na Twoim fallusie. Twoje dłonie na mojej głowie dążyły do tego, abym zaczął przyspieszać tempo, jednak nie to było mi w głowie. Powoli, dokładnie pochłaniałem go całego, cały czas ściskając Twoje sutki między palcami.
  Czułeś, że Twój fallus coraz bardziej sięga w głąb moich ust. Ja przyspieszałem pieszczoty, na zmianę zwalniając je. Wyciągnąłem go z ust, znów zaczynając lizać. Tym razem jednak nie ominąłem jąder, które również domagały się pieszczot. Zawsze lubiłeś, jak delikatnie je kąsałem, lizałem i bawiłem się nimi, więc również tym razem o tym nie zapomniałem. Czułem zapach Twojego ciała, był niesamowicie pociągający. Delikatna woń perfum i Twój naturalny zapach sprawiły, że w głowie zaczęło mi wirować. Nie przestawałem pieścić Cię, tym razem Twojego członka i jądra na zmianę.
  Ssąc i liżąc Twoje klejnoty napawałem się widokiem Twojego idealnego ciała. Byłeś doskonały pod każdym względem. Aksamitnie gładka, opalona skóra, włoski wokół członka równo, króciutko przycięte. Na torsie, ramionach i udach doskonale widać było każdy mięsień, wyćwiczony od lat na siłowni. Twoje ciemne, niemal czarne oczy spoglądały na mnie, gdy Twój członek głęboko penetrował moje usta. Widziałem, że robię to dobrze, czułem to także po nim, gdyż w żyłkach okalających go można było doskonale wyczuć puls, jaki wypełniał Twoje ciało... Te osiemnaście centymetrów z trudem mieściło się w moich ustach, ale wiedząc, że to bardzo lubisz, wkładałem go jak najgłębiej mogłem. Czułeś, że penetrujesz moje gardło.
  Na zmianę przymykałeś oczy i otwierałeś je, aby móc napawać się tym widokiem. Klęczałem przed Tobą, pracując nad Twoim penisem. Twoje dłonie gładziły moje ramiona, głowę. Wiedziałeś, że lubię, kiedy podczas robienia Ci laski, Twoje dłonie spoczywają na mojej głowie, poruszając nią w taki rytm, aby Tobie było jak najlepiej... Gdy jądra zaczęły unosić się pod  wpływem podniecenia, wiedziałem, że jesteś blisko... jednak nie w głowie było mi zaprzestać pieszczot, w końcu tak rzadko mogę się Tobą nacieszyć. Zwolniłem trochę tempo, wyciągając go z ust. W tym momencie zacząłem lizać pachwiny, raz jedną, raz drugą. Oczywiście przemieszczałem się między nimi, liżąc w międzyczasie jądra. Moja dłoń z kolei pracowała nad Twoim fallusem, przesuwając się wzdłuż niego raz w górę, raz w dół. Twój oddech stawał się coraz szybszy, bardziej głęboki. Zauważyłem, jak Twoje ciało, zaczyna przenikać dreszcz emocji, jak wyginasz się pod wpływem pieszczot...
  W pewnej chwili chwyciłeś mnie mocno za ramiona i stanowczo powiedziałeś: – Dość. Chcę Ciebie całego....
  Wiedziałem, co to znaczy. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo przyciągnąłeś mnie do siebie, do góry. Nasze usta znów splotły się w namiętnym węźle... Gdy Twój język ponownie penetrował głęboko moje usta, Twoje nogi zwinie wdarły się pomiędzy moje i siedziałem na Twoich kolanach. Trudno to było nazwać siedzeniem, skoro praktycznie cały ocierałem się o Ciebie. Kiedy tak leżałem na Tobie, czułem, jak Twój sztywny fallus domaga się „głębszej” serii pieszczot... Całując się z Tobą, próbowałem uchwycić go w dłoń, lecz Ty w tym momencie spojrzałeś mi głęboko w oczy i powiedziałeś:
  – Ooo, nie, maleńki, tego już wystarczy, ja chcę teraz więcej...
  Wiedziałem doskonale, o co Ci chodzi, jednak od początku naszego związku nie spełniłem jeszcze Twoich oczekiwań pod tym względem. Wiem, że się długo wstrzymywałeś i wytrzymywałeś, ale dzisiejszego wieczora wiedziałem, że tym razem nie dam już rady uchronić się od tego...
Powiedziałeś:
  – Będę bardzo delikatny, nie bój się... – i spojrzałeś mi prosto w oczy. Twoja ręka sięgnęła do komody, gdzie leżał zapas prezerwatyw. Nałożyłeś na sterczącego penisa i kiedy ja już myślałem, że właśnie teraz nastąpi brutalny akt wdarcia się we mnie, Ty ponownie mnie zaskoczyłeś. Zacząłeś delikatnie palcem pieścić moją dziurkę, śliniłeś ją, aby zniwelować tarcie, i bawiłeś się nią. Najpierw jeden palec próbował wniknąć we mnie... Kiedy już mu się udało, po chwili dołączył do niego drugi... Zacząłem poruszać biodrami w rytm Twoich ruchów. Mój oddech zrobił się coraz głębszy, intensywniejszy... Widziałem uśmiech na Twojej twarzy i kiedy myślałem, że to już to, Ty zdecydowanym ruchem wdarłeś się we mnie. Poczułem strasznie przenikliwy ból, który wywołał we mnie falę gorąca. Chciałem uciec, lecz Ty mocno trzymałeś mnie w swoich objęciach. Czułeś, co może się stać, więc starałeś się złagodzić ból do minimum całując mnie nieprzerwanie, trzymając blisko siebie...
  Po chwili to, co było bólem, przeistoczyło się w nieokreśloną, nieznaną mi do tej pory rozkosz. Czułem, jak moje ciało wypełnia część Ciebie, jak rozpiera mnie jakaś upojna fala, jak wokół mnie wszystko zaczęło wirować... Chwyciłeś mnie za biodra i stymulowałeś do powolnych ruchów, które z czasem nabierały tempa. Poruszałem biodrami w takt muzyki, która nas otaczała. Twoje dłonie błądziły po moim ciele. Ty ułożyłeś się wygodniej, dzięki czemu mogłeś dodatkowo ustami pieścić moją szyję. Spleceni w miłosnym uścisku, docieraliśmy się wzajemnie, ja poznawałem rozkosz posiadania Ciebie w sobie, a Ty w końcu dostałeś to, na co tak długo czekałeś...
  Położyłeś mnie plecami na kanapie, pozostając ciągle między moimi nogami. Teraz mogłeś napawać się widokiem mnie, rozrywanego falami rozkoszy, poruszałeś szybciej biodrami, i szybciej... Czułem, że jesteś coraz bliżej. W pewnym momencie zarzuciłeś moje stopy sobie na ramiona i Twoje ruchy stały się coraz bardziej brutalne, stanowcze... Widziałem po Twojej minie, że jest Ci dobrze, że masz to, co chciałeś, że zaraz eksplodujesz, ale Ty ciągle wnikałeś we mnie coraz szybciej i jeszcze głębiej. Nagle wyrwałeś się ze mnie, klęknąłeś nade mną i ściągając kondoma dopomogłeś sobie ręką. Wiedziałem, że chcesz trysnąć na mój tors, ale nie pozwoliłem Ci na to. Szybko podniosłem się do góry i w ostatniej chwili chwyciłem go wargami. Zdążyłem schować główkę w ustach, gdy poczułem, jak w moje gardło uderza słodkawy, gorący, gęsty płyn strzelający z Twojego członka. Temu zdarzeniu towarzyszył okrzyk rozkoszy. Połknąłem wszystko co do kropelki, oblizując go jeszcze, aby był czysty...
  Położyłeś się na mnie zdyszany, zmęczony. Zacząłeś delikatnie całować po twarzy, ustach, dłonią gładząc moja głowę. Usłyszałem jeszcze:
  – Dziękuję, maleństwo, że jesteś...
                                                                                                       rocznik 1982>

Zgłoś jeśli naruszono regulamin