Wroga elita.doc

(276 KB) Pobierz
2009-06-02 15:57

Wroga elita

 

Setki tysięcy etnicznie polskich istnień wymordowanych lub wydanych i skazanych na wyniszczenie biologiczne przez żydowskich bolszewików i sympatyzujących z nimi Żydów. Żaden naród w świecie w chwili najazdu wroga zewnętrznego nie poniósł takich strat w populacji z rąk członków odmiennej grupy etnicznej przez blisko tysiąclecie egzystującej na jego ziemi.

 

* * *

 

W połowie 2006 r. po publikacji w USA książki J. T. Grossa "Fear" pojawiło się szereg entuzjastycznych i agresywnie antypolskich recenzji autorstwa amerykańskich Żydów w głównych tytułach mainstreamowej prasy amerykańskiej, jak "Los Angeles Times" czy "Baltimore Sun". Przykład:

 

Ludzie popełniający akt morderstwa praktycznie należą do innego gatunku, dochodzi do wniosku Gross. Dla równego rachunku można dodać, że Polacy nie byli jedynymi w historii, którzy oddzielili się od cywilizacji. Znaleźli się tu w towarzystwie eksterminatorów oryginalnych ludów Ameryk, handlarzy niewolników, i belgijskich masowych morderców w Kongo, co w żadnym wypadku nie wyczerpuje wszystkich przykładów.

 

"Jestem Żydówką" - pisze dalej w tekście autorka - "ale jestem przekonana, że zło, które [Gross] przedstawił oburzy i napełni wstrętem wszystkich jego czytelników w stopniu nie mniejszym."

 

Tę recenzję wtedy przetłumaczyłem.

 

Jak i tę recenzję, po przeczytaniu której w "Los Angeles Times" Kevin MacDonald napisał do mnie (i wyraził zgodę na opublikowanie jego opinii pod tekstem tłumaczenia):

 

Najnowsza złośliwość Jana Grossa na temat Polski i Żydów jest pobożnie omówiona przez innego Żyda w "Los Angeles Times". Wykształceni czytelnicy, którzy nie bardzo orientują się co się stało, po raz kolejny uznają, że Żydzi są kompletnie niewinnymi ofiarami irracjonalnej polskiej nienawiści - że Żydzi nie witali sowieckich armii, nie kolaborowali z narzuconym po wojnie komunistycznym rządem, nie byli w nieproporcjonalnie wysokim stopniu reprezentowani na wysokich stanowiskach w rządzie (w tym w szczególnie znienawidzonych siłach bezpieczeństwa), że przed wybuchem wojny nie wywierali niezmiernego i często kontrolującego wpływu na ekonomię i kulturę. Jedyne nawiązanie do tych aspektów problemu znaleźć można tu:

 

Polscy chłopi wyszli z Holokaustu jako nowobogacka klasa średnia, post-zbrodniczy produkt grabieży i nieusprawiedliwionego wzbogacenia się. I nie mieli oni zamiaru zwrócić swych nieuczciwie pozyskanych dóbr ani nowo nabytego statusu. Ani nie życzyli sobie, aby im to przypominać. Najlepszym sposobem na uniknięcie tej niewygody było unikanie wzroku sąsiadów, których kiedyś zdradzili.

 

"Implikacja tutaj jest taka" - podsumował MacDonald - "że Polacy niesprawiedliwie przejęli teren przynależny prawowicie Żydom: klasę średnią w Polsce."

 

Tadeusz Korzeniewski

 

Kevin MacDonald

Wroga elita

 

Wśród krytyków Żydów, zwłaszcza na prawicy przed II wojną światową, nieodmiennie powtarza się motyw rewolucji bolszewickiej jako rewolucji żydowskiej i Związku Sowieckiego jako zdominowanego przez Żydów. Motyw ten pojawia się w szerokim spektrum ówczesnych publikacji, od "Międzynarodowego Żyda" Henry'ego Forda, poprzez publiczne oświadczenia brytyjskich, francuskich i amerykańskich polityków lat 1920-ych (Winstona Churchilla, Woodrowa Wilsona czy Davida Lloyda George'a), aż po, w formie najbardziej ekstremalnej, Adolfa Hitlera, który napisał:

 

A teraz rozpoczyna się ostatnia wielka rewolucja. Wydarłszy władzę polityczną dla siebie, Żyd zrzuca ostatnie skrawki kamuflażu. Demokratyczny Żyd ludowy przeobraża się w Żyda krwawego i tyrana narodów. Za kilka lat spróbuje on wyniszczyć narodowe filary inteligencji i odzierając narody z ich naturalnego przywództwa duchowego sprawi, że dojrzeją do niewolniczej roli permanentnego poddaństwa. Najstraszliwszym tego przykładem jest Rosja.[1]

 

Ta długa tradycja stoi w ostrej sprzeczności z oficjalnym stanowiskiem rozpowszechnianym przez organizacje żydowskie i prawie wszystkich historyków współczesnych, że Żydzi nie odgrywali specjalnej roli w bolszewizmie i, w istocie, byli specyficznie przezeń prześladowani. Książka Yurija Slezkine'a "Wiek Żydów" dostarcza bardzo potrzebnego uwolnienia opozycji tych dwóch perspektyw. Jest ona intelektualnym majstersztykiem, na przemian mętnym i olśniewającym, odważnym i apologetycznym.

 

1.

 

Jednym z mętnych elementów, który pojawia się już na początku i przeplata przez resztę wywodu, jest twierdzenie Slezkine'a, że ludzi sklasyfikować można generalnie w dwie kategorie. Pierwsza to ludzie sukcesu w nowoczesnym świecie, zwani przez niego Merkurianami, pochodzący z cywilizacji miejskiej, mobilni, inteligentni, wykształceni i elokwentni. Wyróżniając się umiejętnością operowania symbolami, dążą oni do "bogactwa w celu zdobycia wiedzy, do wiedzy w celu zdobycia bogactwa, i do jednego i drugiego jako celów samych w sobie" (str. 1 - wyd. ang.). Ponieważ Slezkine widzi Żydów jako kwintesencję bycia Merkurianem, nowoczesność jest dla niego zasadniczo procesem, w którym każdy staje się Żydem. Druga grupa z kolei, którą on nazywa Apollińczykami, jest zakorzeniona w ziemi i tradycjonalnych kulturach agrarnych, i ceni się w niej wysoko siłę fizyczną i etos wojownika.

 

Slezkine formułuje Merkurianizm jako światopogląd a zatem rzecz psychologicznego wyboru raczej, niż zestaw psychologicznych mechanizmów, z których najważniejszym jest inteligencja generalna. [2] W wyniku tej fałszywej przesłanki, wyolbrzymia on podobieństwa między Merkurianami, nie docenia siły etnocentryzmu jako czynnika unifikującego w historii Żydów, i nie udaje mu się zrozumieć korzeni zachodnich instytucji społecznych i ekonomicznych.

 

Slezkine traktuje judaizm jako jedną z wielu merkuriańskich grup kulturowych, które zamieszkują osobno w diasporach, żyjąc pośród obcych i często przyjmując rolę ekonomicznych pośredników, jak zamorscy Chińczycy, Hindusi, Libańczycy, Cyganie, czy irlandzcy nomadzi Pavee. Ich wspólnym mianownikiem, zdaniem Slezkine'a (i moim [3]), jest ich status obcych pośród ludów, w których żyją; rezydentów, którzy, przed wszystkim innym, nie zawierają małżeństw i nie utrzymują stosunków towarzyskich z tubylcami. Ich interakcje z miejscowymi Apollińczykami charakteryzuje "obopólna wrogość, podejrzliwość i pogarda" (str. 20) i poczucie wyższości. Ponadto, "powszechnym stereotypem Merkurianów pośród populacji rodzimej jest to, że są oni krętaccy, zachłanni, chciwi, rozpychający się i bezceremonialni" (str. 23). Merkurianie mają większą solidarność rodzinną i wewnętrzną spoistość, niż grupy pośród których żyją. Charakteryzują się rozszerzonymi związkami rodzinnymi [extended family] i patriarchalną organizacją społeczną.

 

Jak dotąd, można się zgodzić, chociaż ja bym podkreślił, że organizacja rodzinna takich grup jest bardziej rezultatem długoterminowej adaptacji do obszarów kulturowych z których one oryginalnie się wywodzą, niż adaptacji do niszy nomadycznych pośredników. [4] Ale Slezkine utrzymuje, że Merkurianie są przede wszystkim bardziej bystrzy od ludzi pośród których żyją. Przyznaje im się "przewrotną inteligencję". Jest jednak oczywistym błędem uznawać, że tak różne grupy jak Żydzi (lub zamorscy Chińczycy) i Cyganie (lub irlandzcy nomadzi Pavee), mają wspólny zestaw pewnych szczególnych intelektualnych przymiotów. Przecież Żydzi, jak Slezkine pokazuje, wielokrotnie stawali się akademicką, intelektualną, kulturową i ekonomiczną elitą w społeczeństwach zachodnich, podczas gdy Cyganie mieli tendencję do analfabetyzmu i, w najlepszym wypadku, ekonomicznie są marginalni.

 

Slezkine wyobraża, że Cyganie i umiejętnie posługujący się kulturą pisaną grupy pośredniczące, jak Żydzi czy zamorscy Chińczycy, nie różnią się inteligencją, a tylko sposobem jej wyrażania: pisemnym lub oralnym. "Biznesmeni, dyplomaci, lekarze i psychoterapeuci to piśmienni domokrążcy, heroldowie, uzdrawiacze i wróżki (str. 29) - formuła, która nie wytrzymuje konfrontacji ze współczesnymi danymi psychometrycznymi. W rzeczywistości, generalne formy zachowań Cyganów są przeciwieństwem żydowskich: zachowania rozrodcze na bazie niskich kosztów inwestycyjnych i niskiego IQ charakteryzujące się wyższą płodnością, wcześniejsze nadejście seksualizacji zachowań i zdolności koncepcyjnej, bardziej niestabilne związki par, wyższy wskaźnik wychowywania przez jednego tylko rodzica, krótsze przerwy między kolejnymi zajściami w ciążę, wyższa śmiertelność niemowląt i wyższy wskaźnik przetrwania niemowląt urodzonych z niedowagą. [5] Inteligencja, dla Slezkine'a, jest wynikiem wyboru stylu życia raczej niż systemem procesów mózgowych wspierających przetwarzanie informacji, silnie uzależnionym od zróżnicowania genetycznego. Jak zobaczymy, ta formuła będzie bardzo użyteczna dla Slezkine'a podczas konstruowania jego przewodu dalej w książce.

 

Usiłując rysować grubą kreską, Slezkine ignoruje także inne rzeczywiste różnice między Merkurianami, w tym, uważałbym, najbardziej znaczącą: agresywność Żydów w porównaniu do względnej pasywności zamorskich Chińczyków. I Żydzi, i zamorscy Chińczycy, są wysoce inteligentni i przedsiębiorczy, lecz zamorscy Chińczycy nie uformowali wrogiej kulturalnej elity w krajach Azji południowo-wschodniej, gdzie głównie się osiedlili, i nie koncentrują się na posiadaniu mediów czy konstruowaniu kultury. Nie czytamy o chińskich ruchach kulturowych propagowanych w liczących się uniwersytetach i organizacjach medialnych, które poddają tradycyjną kulturę południowo-wschodnich Azjatów i anty-chińskie odczucia radykalnej krytyce, czy o chińskich organizacjach prowadzących kampanię na rzecz usuwania rodzimych symboli kulturowych i religijnych z miejsc publicznych. [6] Slezkine przedstawia Żydów jako głęboko zaangażowanych w konstrukcję kultury i polityki społeczeństw wśród których zamieszkują, ale rola Chinczyków w dużym stopniu się różni. Następujący fragment, przedstawiający polityczne postawy zamorskich Chińczyków w Tajlandii, nigdy nie mógłby być przypisany Żydom w społeczeństwach zachodnich od czasu Oświecenia:

 

Ale nieliczni wydają się orientować i co więcej przejmować restrykcjami w otrzymaniu obywatelstwa, praw narodowych, i ogólnie aktywności politycznej, ani też restrykcje te są specjalnie nagłaśniane w chińskiej prasie. To po prostu wskazuje na fakt, rozpoznany przez wszystkich obserwatorów, że zamorscy Chińczycy są w pierwszym rzędzie zainteresowani sprawami utrzymania, czy gromadzeniem fortuny, i w związku z tym tylko pasywnie interesują się formalnym życiem politycznym kraju zamieszkania.[7]

 

Ponadto, Slezkine przedstawia pośredników jako specjalizujących się w "pewnych niebezpiecznych, wspaniałych, i odstręczających" (str. 9), ale niemniej niezbędnych zawodach (str. 36) - sformułowanie zawierające ziarno prawdy, jak w przypadku krajów, w których ludność rodzimą obowiązywał zakaz pożyczania pieniędzy na procent. Jednakże pomija on, lub co najmniej nie stawia sprawy jasno, do jakiego stopnia Żydzi byli chętnymi pośrednikami dla wyzyskujących elit, nie tylko w społeczeństwach zachodnich, ale w krajach muzułmańskich także. [8] Jest to szeroko sięgające uogólnienie, które można zastosować do ekonomicznego zachowania się Żydów na przestrzeni wieków. Ich rola wychodziła daleko poza podejmowanie się zajęć niestosownych dla ludności rodzimej z powodów religijnych; raczej, były im często dawane zadania, w których przedstawiciele ludności rodzimej byliby stosunkowo mniej bezwzględni wobec swoich współziomków. To zwłaszcza miało miejsce w Europie wschodniej, gdzie układ ekonomiczny oddawania poboru podatków, zarządzania majątkami i monopolu na handel alkoholem w dzierżawę przetrwał znacznie dłużej niż na Zachodzie:

 

Tym sposobem żydowski arendarz stał się panem życia i śmierci ludności całych rejonów, a angażując się na krótki okres i mając czysto finansowy interes w przedsięwzięciu, stawał przed nieodpartą pokusą ogołocenia swoich przejściowych poddanych do skóry. W majątkach pańskich zwykł dawać swoim krewnym i współwyznawcom w poddzierżawę młyn, browar, a w szczególności pańskie karczmy, w których zwyczajowo chłopi mogli jedynie pić. W majątkach kościelnych stał się poborcą wszystkich kościelnych opłat, stojąc u wejścia do kościoła i pobierając dziesięciny, opłaty za chrzest niemowląt, od nowożeńców i żałobników. W królewskich [posiadłościach] stał się w praktyce Agentem Korony, oddając w dzierżawę podatki, myta i sądy, przystrajając swą opresyjność w powagę królewskiej władzy. [tłum. z ang. TK][9]

 

Żydowski udział w komunistycznej elicie Związku Sowieckiego może być tu widziany jako raczej wariacja prastarego motywu w żydowskiej kulturze, niż nowe zjawisko w wyniku szczególnych okoliczności rewolucji bolszewickiej. Tylko raczej niż będąc chętnymi pośrednikami nie-żydowskich elit wyzyskujących, które były wyraźnie odrębne od obu grup - Żydów i populacji, nad którą te elity dzierżyły władzę - Żydzi stali się tu integralną częścią wyzyskującej i opresyjnej elity, w której granice między grupami były zamazane. Na zamazanie granic wpływały cztery procesy, wszystkie opisane przez Slezkine'a:

 

(a) pozbycie się otwartej tożsamości żydowskiej na rzecz przykrywki internacjonalizmu socjalistycznego, pod którą żydowska tożsamość i etniczna kooperacja były stosunkowo niepostrzegalne;

 

(b) obsadzanie stanowisk o niższym profilu publicznym w celu odwrócenia uwagi od żydowskiej nadreprezentacji (np. Trocki);

 

(c) przyjmowanie nazwisk słowiańskich;

 

(d) wchodzenie w umiarkowanej liczbie w związki małżeńskie z członkami nie-żydowskich elit. [10]

 

W rzeczy samej, "obfitość żydowskich żon" pośród przywódców nie-żydowskich [11] niewątpliwie wpłynęła na zintensyfikowanie żydowskiego klimatu na najwyższych szczeblach władzy sowieckiej, biorąc pod uwagę, że każdy, zwłaszcza Stalin, wydawał się być całkiem świadomy aspektu etnicznego. [12] Ze swojej strony, antysemici oskarżali Żydów o "wszczepianie członków swojej grupy jako żon i mężów wpływowych osobistości i urzędników". [13]

 

Kładąc nacisk na potrzebę i odstręczający charakter tradycyjnych żydowskich profesji, Slezkine ignoruje przy tym stopień w jakim żydowska konkurencja tłumiła formowanie się rodzimej klasy średniej w Europie wschodniej (to zjawisko miało również miejsce w Azji południowo-wschodniej z powodu konkurencji ze strony zamorskich Chińczyków). Zamiast tego, Slezkine widzi wschodnich Europejczyków oczami stereotypu jako fundamentalnie Apollińczyków, z których niektórzy stali się modernistycznymi Merkurianami, będąc zmuszonymi przez warunki raczej, niż niosąc w sobie żywioł ludzki mogący naturalnie aspirować i z kompetencją wykonywać funkcje ekonomiczne i kulturowe wykonywane zastępczo przez Żydów w wyniku zdolności tych ostatnich w tworzeniu etnicznych monopoli na towary i usługi.

 

Kiedy Żydzi wygrali ekonomiczną rywalizację we wczesno-nowoczesnej Polsce, rezultatem było zredukowanie ogromnej większości Polaków do statusu robotników rolnych nadzorowanych przez żydowskich zarządców majątków w systemie ekonomicznym, w którym handel, przemysł wytwórczy i rzemiosło były w dużym stopniu kontrolowane przez Żydów. [14] Z drugiej strony, z większości terenów Europy zachodniej Żydzi byli wygnani w wiekach średnich; w rezultacie, kiedy przyszła modernizacja, dokonała się ona za pośrednictwem rodzimej klasy średniej. Gdyby, jak w Europie wschodniej, Żydzi wygrali rywalizację w większości tych profesji, nie byłoby nie-żydowskiej klasy średniej w Anglii.

 

Jakiekolwiek byłyby losy i charakter Anglii z przeważająco żydowskim rzemiosłem, handlem i wytwórstwem przemysłowym, jest sensownym przypuścić, iż chrześcijańscy podatnicy angielscy zainwestowali korzystnie w swoją własną przyszłość, kiedy zgodzili się zapłacić królowi Edwardowi I olbrzymi podatek 116.346 funtów w zamian za wyrzucenie dwóch tysięcy Żydów w roku 1290. [15]

 

Jakkolwiek w swoim podejściu Slezkine przesadza w widzeniu pośredników jako społecznej konieczności raczej niż rezultatu konkurencyjnej walki etnicznych outsajderów o ograniczone dobra, zauważa jednak przy tym, że wyniesienie Żydów w Związku Sowieckim odbyło się kosztem Niemców jako merkuriańskiej mniejszości okresu przedrewolucyjnego. (Żydzi byli wyłączeni z osiedlania się na tradycyjnych ziemiach rosyjskich; wyznaczone im granice osiedleń obejmowały Ukrainę, Białoruś, Krym i część Polski). Niemcy obsadzali carską biurokrację, stanowili znaczny procent w zawodach wyspecjalizowanych, wśród przedsiębiorców i rzemieślników, byli lepiej wykształceni od Rosjan, i mieli świadomość kulturowej wyższości i solidarności etnicznej:

 

I tak więc byli oni, mutatis mutandis, głową dla rosyjskiego serca, umysłem dla rosyjskiej duszy, świadomością dla rosyjskiej spontaniczności. Niemiec znaczyło kalkulacja, efektywność i dyscyplina; czystość, skrupulatność i rzeczowość; nachalność, nietaktowność i energia; sentymentalizm, miłość rodziny i niemęskość (lub absurdalnie przesadna męskość). Być może, paradoksalnie, w kontekście tego co stanie się w XX wieku, Niemcy byli, zawodowo i konceptualnie, Żydami etnicznej Rosji (jak i dużej części Europy wschodniej). Czy też raczej, to rosyjscy Niemcy byli dla Rosji tym, czym niemieccy Żydzi dla Niemiec - tylko w dużo większym stopniu. Tak fundamentalni byli niemieccy Merkurianie w widzeniu przez Rosję sobie, że i ich obecność, i ich całkowite i nagłe zniknięcie, były rutynowo przyjęte za oczywiste (str. 113-114).

 

Jakkolwiek zastępowanie Niemców przez Żydów było już w znacznym stopniu w toku w momencie nadejścia rewolucji bolszewickiej, w wyniku Rewolucji nastąpiła istotna wymiana jednej merkuriańskiej grupy, Niemców, przez inną, Żydów. Różnica między Żydami a Niemcami była ta, że Żydzi z powodu doznanych krzywd, rzeczywistych i urojonych, odczuwali instynktową, historycznie nawarstwioną antypatię w stosunku do narodu i kultury, którymi mieli administrować. Dla Niemców, Rosjanie na prawicy narodowej mieli nawet podziw, przynajmniej w okresie do I-ej wojny światowej. Na przykład statut jednej z narodowych organizacji, "Unii Narodu Rosyjskiego p.w. Michała Archanioła", wyrażał "szczególną wiarę w niemiecką społeczność Imperium" [16], a jej przywódca, Wladimir Puryszkiewicz, oskarżał Żydów o "nieprzejednaną nienawiść do Rosji i wszystkiego co rosyjskie" [17].

 

Żydzi czuli antypatię do chrześcijaństwa, religii ogromnej większości Rosjan, ze względu na odwieczny antagonistyczny stosunek między judaizmem a chrześcijaństwem; Żydzi nie ufali chłopom, którzy "wypadli z łask" (str. 170) inteligencji po licznych antyżydowskich pogromach, zwłaszcza po 1880 r.; i Żydzi winili cara za niewystarczające starania o trzymania chłopów pod kontrolą, i za narzucenie różnego rodzaju limitów na awans Żydów, w tym poczynając od lat 1880-ych limitów, które spowolniły, ale w żadnym wypadku nie zahamowały żydowskiej nadreprezentacji ma uniwersytetach i w zawodach wyspecjalizowanych.

 

W tym względzie Niemcy byli daleko bardziej podobni zamorskim Chińczykom, w sensie, że stali się elitą bez posiadania agresywnie wrogiego nastawienia do narodu i kultury, którymi administrowali i które dominowali ekonomicznie. Zatem po dojściu do władzy w Rosji, Żydzi byli wrogą elitą o silnym poczuciu historycznej krzywdy. Rezultatem było, że stali się chętnymi oprawcami i narodu i kultur, nad którymi sięgnęli po władzę, włącznie z Niemcami.

 

Po Rewolucji nie tylko Niemcy zostali wymienieni, ale miała miejsce także aktywna eliminacja jakichkolwiek pozostałości starego porządku i potomstwa jego członków. Żydzi zawsze mieli dążność do pięcia się wzwyż z powodu naturalnych uzdolnień (np. dużej inteligencji) i silnej kooperacji etnicznej, ale korzystali oni także z "antyburżuazyjnych" limitów w instytucjach nauczania i z innych form dyskryminowania klasy średniej i arystokracji starego reżimu, których członkowie w przeciwnym wypadku stanowiliby dla nich konkurencję. W liście przechwyconym przez tajną policję ojciec studenta pisał, że syn i jego koledzy mieli wkrótce w wyniku "czystki" na uniwersytecie zostać usunięci z powodu pochodzenia klasowego. "Widać wyraźnie, że tylko jerozolimscy akademicy i członkowie Partii Komunistycznej generalnie zostaną" (str. 243).

 

Burżuazyjne elementy z poprzedniego reżimu, włącznie z etnicznymi Niemcami, nie będą miały przyszłości. W ten sposób masowe mordy na chłopach i zwolennikach Rosji narodowej łączyły się z systematycznym eliminowaniem poprzednio istniejącej nie-żydowskiej klasy średniej. Żona profesora Uniwersytetu Leningradzkiego komentowała: "we wszystkich instytucjach tylko robotnicy i Izraelczycy są przyjmowani; życie inteligencji jest bardzo ciężkie" (str. 243) Nawet w końcu lat 1930-ych, przed rusyfikacją jaką spowodowała II wojna światowa, "Federacja Rosyjska w dalszym ciągu odprawiała pokutę za swoją imperialną przeszłość, jednocześnie służąc jako przykład społeczeństwa etnicznie wyzwolonego" (str. 276). Podczas kiedy wszystkim innym narodowościom, włączając Żydów, pozwalano i zachęcano je do utrzymania ich etnicznych tożsamości, rewolucja pozostawała ruchem anty-większościowym.

 

Slezkine jest świadomy realności biologii w związkach pokrewieństwa i etnicznych, ale niezmiennie optuje za deterministycznym modelem kulturowym. Utrzymuje, że biologiczny model etnicznego nepotyzmu jest niewłaściwy, ponieważ niektóre grupy nomadyczne nie opierają się na związkach krwi, ale raczej są "quasi-rodzinami", jak mafia sycylijska (str. 35). Ale to jest rozróżnienie bez różnicy: Dlaczego "naturalne" grupy oparte na związku krwi mają być istotnie różne od grup składających się z rodzin zrzeszonych razem? I jedne i drugie charakteryzuje kohezja w kierunku ku wewnątrz i separacja w kierunku na zewnątrz, co Slezkine uważa za cechy konstytutywne; ale są tam też związki pokrewieństwa i genetyczny rozdział między nimi i grupami zewnętrznymi.

 

Kulturowe oznaki przynależności grupowej i kulturowo wytwarzana ideologia grup opartych na pokrewieństwie są odwiecznymi sposobami spajania tych grup i ustanawiania barier markujących realne biologiczne różnice - różnice w wyewoluowanej psycholgii, opisanej w teorii tożsamości społecznej. [18] A poza tym, widoczne genetyczne różnice między wzorcowymi Merkurianami Slezkine'a - Żydami, Cyganami i zamorskimi Chińczykami - a otaczającymi ich ludami wołają wręcz o analizę biologiczną.

 

2.

 

Slezkine nie docenia siły etnocentryzmu jako jednoczącego czynnika w żydowskiej historii. Najbardziej objawia się to w jego rozważaniach na temat Izraela, który on określa jako radykalne odejście od żydowskiej tradycji, ponieważ Izrael jest w swej istocie społecznością apollińską. Długo po tym jak społeczeństwa Zachodu odrzuciły etniczny nacjonalizm:

 

Izrael dalej żył w europejskich latach 1930-ych: jedynie Izrael dalej należał do wiecznie młodych, wielbił atletyzm i prostotę artykulacji, celebrował bój i tajną policję, gardził wątpieniem i introspekcją, uosabiał jednolitą unię wybranych i odrzucał większość charakterystyk tradycyjnie kojarzonych z żydowskością. Po dwóch tysiącach lat życia jako Merkurianie pośród Apollińczyków, Żydzi przemienili się w Apollińczyków w świecie Merkurianów (lub raczej jedynych cywilizowanych Apollińczyków w świecie Merkurianów i barbarzyńców)" (str. 327, 328).

 

Lecz Izraelczycy z pewnością nie odrzucili tradycyjnego żydowskiego etnocentryzmu i poczucia narodowości. Slezkine przedstawia Izraelczyków jako zwyczajnie wybierających bycie etnocentrycznymi nacjonalistami, ale etnocentryzm (jak inteligencja) jest systemem biologicznym, a nie wyborem stylu życia, i tradycyjni Żydzi diaspory byli z pewnością głęboko i silnie etnocentryczni ponad wszystko inne. [19] Jest w zasadzie bezdyskusyjne, że Izrael i syjonizm są promowane i kierowane przez najbardziej etnocentryczne elementy żydowskiej wspólnoty. [20]

 

Dla Slezkine'a, jak dla tylu Żydów, dług moralny jaki mają wobec Żydów społeczeństwa Zachodu jest usprawiedliwieniem dla najbardziej ekstremalnych ekspresji żydowskiego rasizmu: "Retoryka etnicznej jednorodności i etnicznych deportacji, będąca tabu gdzie indziej na Zachodzie, jest zwyczajną składową izraelskiego życia politycznego. Prawdą jest, że żaden inny europejski naród nie jest w stanie wojny permanentnej; jest również prawdą, że żadne inne europejskie państwo nie może mieć równie silnych roszczeń do wyobraźni moralnej Zachodu" (str. 364-365). Slezkine widzi moralne tabu w sprawie europejskiego etnocentryzmu, kreowanie nazizmu jako ucieleśnienia absolutnego zła i konsekrację Żydów jako "ludu wybranego powojennego świata Zachodu" (str. 366) jako po prostu nieunikniony wynik wydarzeń II wojny światowej (str. 365-366).

 

W istocie jednak utworzenie i utrzymanie kultury Holokaustu i specjalnych moralnych roszczeń Żydów i Izraela jest rezultatem żydowskiego aktywizmu etnicznego. Roszczenia te mają specyficzny historyczny kurs, są napędzane specyficznymi kluczowymi zdarzeniami i wspierane za pomocą specyficznych sił. [21] Dla przykładu, emfaza na Holokaust jako kulturową ikonę nie miała miejsca do późnych lat 1960. i wczesnych 1970., kiedy obrazy Holokaustu były używane na dużą skalę w kulturze popularnej przez żydowskich aktywistów w celu pozyskania poparcia dla Izraela w kontekście jego wojen w 1967 i 1973.

 

Podobnie Slezkine postrzega Stany Zjednoczone jako żydowską ziemie obiecaną, właśnie dlatego, że nie jest to państwo określone plemiennie i "nie ma w nim podmiotującej je ludności rdzennej" (str. 369). Ale na przeformowanie Stanów Zjednoczonych w "naród propozycjonalny" [proposition nation] miał poważny wpływ triumf szeregu żydowskich intelektualnych i politycznych ruchów bardziej, niż było to naturalnym i nieuniknionym zwieńczeniem amerykańskiej historii. [22] Ruchy te wspólnie desankcjonowały nurty kulturowe z początku XX w., poprzez które wielu Amerykanów myślało o sobie jako o członkach odnoszącej wybitne sukcesy grupy etnicznej. Na przykład restrykcjoniści imigracyjni lat 1920. bez wahań uznawali prawo ludów pochodzenia europejskiego do ziemi którą one podbiły i zasiedliły. Amerykanie pochodzenia północnoeuropejskiego w Stanach Zjednoczonych myśleli o sobie jako o części kulturalnego i etnicznego dziedzictwa ciągnącego się w czasie od założenia kraju i pisarze tacy jak Madison Grant (The Passing of the Great Race) i Lothrop Stoddard (The Rising Tide of Color against White World Supremacy) mieli wielu zwolenników. W tym czasie w świecie akademickim i w mainstreamie kultury wierzono w realność rasy, w to że były ważne różnice między rasami, włączając inteligencję i moralny charakter, i że rasy w naturalny sposób rywalizowały między sobą o ziemię i inne dobra. [23]

 

Twierdzenie, że Izrael jest jedynym społeczeństwem apollińskim, pomimo jego uznanego rasizmu i otwartego dyskutowania etnicznych deportacji, ujawnia wiarę Slezkine'a w żydowską wyższość moralną i intelektualną. Istotnie, Slezkine uważa, że i europejski indywidualizm, i europejskie państwo narodowe to imitacje poprzedzających je dokonań żydowskich: "Europejczycy imitowali Żydów nie tylko w byciu nowoczesnymi [przez stanie się indywidualistami wchodzącymi w kontakt z obcymi], ale także w byciu antycznymi" [t.j. rozwijając etniczne państwa narodowe] (str. 44).

 

Ale rzeczywistość jest taka, że stając się indywidualistami zachodni Europejczycy wrócili do charakterystycznych korzeni tkwiących głęboko w ich pierwotnej przeszłości. [24] Tymczasem judaizm ze względu na jego głęboko osadzony trybalizm był powszechnie uznawany przez intelektualistów Oświecenia za przestarzały relikt.

 

W rzeczy samej, szereg komentatorów żydowskich zauważyło, że pooświeceniowe formy judaizmu były w zasadzie odpowiedziami na korodujące efekty cywilizacji europejskiej - z jej emfazą na indywidualizm i etniczną asymilację - na judaizm jako opartą na etniczności grupę kolektywistyczną. Wczesny syjonista Artur Ruppin określił to jako "destruktywny wpływ cywilizacji europejskiej" na judaizm z powodu jej dążności do znoszenia granic między grupami i w konsekwencji do asymilacji i małżeństw mieszanych (egzogamii). [25] Ponadto, jak zauważa Slezkine, Żydzi wcale nie są faktycznie indywidualistami. Nawet w nowoczesnym świecie trybalistyczne podejście Żydów w przedsięwzięciach ekonomicznych oparte jest na etnicznym powinowactwie jako centralnym elemencie, podczas gdy indywidualistycznie podchodzący Europejczycy widzą to jako nieprawe (str. 43).

 

Nie stanowi większego problemu pokazanie, że Żydzi zdobyli wyjątkową pozycję w Europie i Ameryce, i Slezkine, choć w nikłym tylko zarysie, dostarcza nam statystyk żydowskiej dominacji w następujących przykładach z Europy okresu między końcem XIX wieku a nadejściem narodowego socjalizmu:

 

Austria - wszystkie poza jednym banki wiedeńskie okresu fin de siecle były administrowane przez Żydów, i Żydzi stanowili 70% rady giełdy. Węgry - żydowskie rodziny bankierskie kontrolowały od 50 do 90 % całego przemysłu, i 71% najbogatszych podatników było Żydami. Niemcy - współczynnik nadreprezentacji Żydów wśród ekonomicznej elity był 33. Podobnie masywna nadreprezentacja miała miejsce w osiągnięciach edukacjnych i zawodach wyspecjalizowanych (np. Żydzi stanowili 62 % prawników w Wiedniu w 1900 r., 25 % w Prusach w 1925 r., 34 % w Polsce, i 51 % na Węgrzech). W rzeczy samej, "uniwersytety", "wolne" zawody, salony, kawiarnie, sale koncertowe i galerie sztuki stały się tak silnie żydowskie, że liberalizm i żydowskość stały się niemal nierozróżnialne (str. 63).

 

Slezkine dokumentuje dobrze znany fakt, zgodny ze słynną uwagą Moritza Goldsteina "My Żydzi zarządzamy duchowymi włościami Niemiec", jednak widzi przy tym żydowską dominacje kulturową nie tylko w Niemczech, ale całej Europie wschodniej i Austrii, jako kompletnie nieszkodliwą: "Umiłowanie przez świeckich Żydów Goethego, Schillera i innych Puszkinów - podobnie jak lasów północy z których oni się wywiedli - było serdeczne i szczere" (str. 68). Jedynym ich grzechem było, że ich umiłowanie ikon kultury przekraczało narodowe i etniczne granice w wieku powszechnego nacjonalizmu - np. ich promowanie przez nich kultury niemieckiej śród Czechów, Łotyszów i Rumunów.

 

Ale jest to dalekie od całej prawdy. Żydzi nie byli po prostu miłośnikami Puszkina i Goethego. Istotnym motywem postaw antyżydowskich było to, że Żydzi byli głęboko zaangażowani w tworzenie "kultury krytyki" - że żydowski wpływ był całkowicie negatywny i rozkładał więzy społeczne ludów wśród których oni żyli. Slezkine cytuje Heinricha Heinego jako prominentny przykład żydowskiego intelektualisty, który jest szczerym i wrażliwym miłośnikiem niemieckiej kultury. Lecz Niemcy, od Wagnera, von Treitschke, H. S. Chamberlaina aż po Hitlera, nie widzieli tego w ten sposób. Np. Heinrich von Treitschke, wybitny niemiecki intelektualista XIX wieku, narzekał że Heine "naigrywał się z niemieckiego upokorzenia i hańby w wyniku wojen napoleońskich" oraz że nie miał on "poczucia wstydu, lojalności, prawdomówności czy poszanowania. [26] Pomija też Slezkine uwagę von Treitschke, że "to co żydowscy dziennikarze piszą w ich prześmiewczych i satyrycznych uwagach skierowanych przeciw chrześcijaństwu jest po prostu obrzydliwe". "O charakterze Niemców czy Francuzów każdy może powiedzieć najgorsze rzeczy; ale gdyby ktokolwiek odważył się mówić w sposób rzetelny i umiarkowany o niektórych niezaprzeczalnych niedostatkach żydowskiego charakteru, będzie natychmiast napiętnowany jako barbarzyńca i prześladowca religijny przez niemal wszystkie gazety." [27]

 

3.

 

Dla Slezkine'a o ile Żydzi walczyli przeciw różnym kulturom narodowym (w końcu przyznaje on, że tak było), to działo się tak wyłącznie ponieważ byli oni przekonani, że ich merkuriański światopogląd był wyższej wartości: "Czy rzeczywiście mieli oni zmieniać siebie w gruboskórnych chłopów teraz, kiedy rzeczywiści chłopi praktycznie przyznali, że postępowali źle?" (str. 74)

 

Główną bronią używaną przez Żydów przeciw narodowym kulturom były dwie esencjonalnie modernistyczne ideologie, marksizm i freudianizm, które "staromodnej plemienności nacjonalizmu przeciwstawiały nowoczesną (naukową) drogę do osiągnięcia pełni egzystencjalnej" (str. 80). Slezkine zgodnie z prawdą widzi obie te ideologie jako zorganizowane religie, z ich świętymi księgami obiecującymi wybawienie od ziemskich mozołów. Jakkolwiek większość jego książki poświęcona jest procesowi wyłonienia się żydowskiej elity pod sztandarem marksizmu w Związku Sowieckim, jego uwagi nt. psychoanalizy warte są wzmianki. Psychoanaliza "weszła w Stany Zjednoczone aby wzmocnić demokratyczną obywatelskość bardzo potrzebnym nowym rekwizytem. W Ameryce, gdzie ogólnona...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin