Howard Robert E. - Conan oswobodziciel.txt

(356 KB) Pobierz
Howard Robert E

Conan Oswobodziciel

Prolog
Dziesi�� milion�w lat przed przyj�ciem na �wiat pierwszego cz�owieka, najwy�szy 
szczyt 
�a�cucha g�rskiego, kt�ry kiedy�, w niewyobra�alnej jeszcze przysz�o�ci, b�dzie 
nosi� nazw� G�r 
Karpash, wznosi� ju� majestatycznie sw� o�nie�on� czap�. Sta� on w miejscu, 
kt�re kiedy�, b�dzie 
granic� mi�dzy Corinthi� a Zamor�. Nie mia� swego imienia, albowiem nie chodzi�y 
jeszcze po 
ziemi istoty zdolne je nadawa�. Dopiero po wielu wiekach mia� by� nazwany G�r� 
Turio. 
Tego odleg�ego, zimowego poranka, niespodziewana eksplozja wstrz�sn�a 
najg��bszymi 
korzeniami ziemi, powoduj�c gwa�town� erupcj� w g�rnej cz�ci wzniesienia. 
Rozerwane eksplozj� 
ska�y, wyniesione w g�r�, stworzy�y chmur� py��w, kt�ra przes�oni�a s�o�ce, a 
potoki �arz�cej si� 
lawy sp�yn�y w d� zbocza, po�eraj�c �apczywie gigantyczne drzewa w promieniu 
dw�ch dni 
marszu od szczytu g�ry. Bezlitosna r�ka destrukcji zmiot�a z powierzchni setki 
tysi�cy zwierz�t, 
ch�ostaj�c bezbronn� ziemi� skalnym deszczem, kt�ry nie oszcz�dzi� niczego na 
swej drodze..
A� na drugiej p�kuli ziemi �ywe stworzenia przystawa�y przera�one d�wi�kiem 
wypluwaj�cej swe wn�trzno�ci g�ry i nagle pociemnia�ym s�o�cem. A ryk �ywio�u 
m�g� r�wna� 
si� z krzykiem bog�w.
Min�� milion lat, nim krater pozosta�y po tej tytanicznej eksplozji zmieni� si� 
w jezioro, 
dor�wnuj�ce wi�kszo�ci� ma�emu morzu. 
Teraz za� po dziesi�ciu milionach lat, blizny po kataklizmie niemal si� zagoi�y, 
pod koj�cym 
dzia�aniem wiatr�w, deszcz�w i s�onecznych promieni. Olbrzymi krater wszak�e 
pozosta�, - 
g��bokie jezioro o czystej, lodowatej toni. 
Po samym za� �rodku jeziora, bezimiennego i prawie nieznanego oczom i my�lom 
ludzkim, 
p�ywa�a naturalna mata, wypleciona z niezwyk�ych ro�lin, kt�re wspina�y si� nad 
powierzchni� 
laurowej wody. Ci, kt�rzy czuli potrzeb� nadawania im nazw, zwali je sargasow� 
trzcin�. By�a ona 
tak g�sta i gruba, tak spl�tany tworzy�a g�szcz, �e mog�a utrzyma� na swej 
powierzchni nisk� 
budowl�, na tyle obszern�, by s�u�y� za dom dla tysi�ca ludzi.
Cz�owiek m�g� ca�y dzie� oddala� si� od tego Sargasowego Pa�acu, a jeszcze nie 
dotar�by do 
brzeg�w wyspy, na kt�rej pa�ac �w si� wznosi�. Cz�sto napotyka�by na swej drodze 
obszary wody i 
musia�by i�� bardzo ostro�nie, bo ro�linna mata w wielu miejscach by�a naruszona 
przez czaj�cych 
si� pod wod� drapie�nik�w, kt�rzy niczym w pu�apkach, tylko czyhali na jeden 
nieostro�ny krok 
ofiary. Dlatego te� moment nieuwagi wystarczy� by cz�owiek wpad� w lodowat�, 
wodn� otch�a� i 
chciwe paszcze jej mieszka�c�w. A nawet gdyby w�drowcowi uda�o si� unikn�� tych 
pu�apek, 
zawsze m�g� jeszcze pa�� ofiar� istot gnie�d��cych si� w spl�tanych nad wodn� 
toni� k��czach, 
kt�re przez wieki nauczy�y si� ju� ceni� smak ludzkiego mi�sa. 
Za� we wn�trzu tego wsp�lnego dzie�a natury i ludzkich r�k, w niskim zamku z 
ro�linnych 
pn�czy, zamieszkiwa�a posta� imieniem Abet Blasa, kt�r� niekt�rzy znali te� jako 
Maga z Mgie�, 
czy Dimma z Mgie�
Cho� dach jego siedziby mia� kilka sporych otwor�w, wype�nionych taflami 
najczystszego 
kwarcu, zapewniaj�cych wewn�trz nieco s�onecznego �wiat�a, to jednak tron z 
drewna i ko�ci 
s�oniowej, na kt�rym zasiada� Dimma, otacza�a g�sta mg�a. posta� Dimmy r�wnie� 
zdawa�a si� 
sk�ada� z takiej mg�y jako �e ludzkie oko nie mog�o uchwyci� wyra�nych zarys�w 
jego cia�a. By�o 
ono tak samo niematerialne i ulotne jak szaro�� otaczaj�cego je p�aszcza z mg�y. 
Spo�r�d tych mglistych opar�w wy�oni�a si� istota, kt�ra na suchym l�dzie 
upodobni�a si� do 
cz�owieka. Kiedy� przodkowie tych stwor�w �yli pod powierzchni� wody, ale arkana 
sztuki Maga z 
Mgie� d�wign�y je w g�r� drabiny ewolucji. Dimma nazywa� je selkie, a jego 
kunszt uczyni� z nich 
niezwykle po�yteczn� s�u�b�. Nie byli ju� wy��cznie podwodnymi stworami, i na 
l�dzie mogli z 
powodzeniem udawa� ludzi, lecz pod powierzchni� wody zmieniali si� w istoty, 
kt�re cz�owiek 
m�g� sobie wyobrazi� tylko w najgorszych koszmarach. 
Selkie, kt�ry si� w�a�nie pojawi� nosi� imi� Kleg. Przem�wi� �piewnym tonem, 
brzmi�cym 
raczej jak d�wi�k instrumentu strunowego, ni� jak mowa :
- M�j Panie, przyby�em.
Faluj�cy kszta�t Maga z Mgie� obr�ci� si� ku selkie. Dimma skupi� uwag� na 
istocie, dla kt�rej 
by� prawdziwym i niekwestionowanym bogiem.
- Jak wykona�e� sw� misj�, Kleg ? 
- Panie. O sze�� dni jazdy na grzbiecie tej bestii, kt�r� stworzy�e�, znajduje 
si� las Le�nego 
Ludu. Ustalili�my, �e sk�adnik kt�rego szukasz, tam w�a�nie si� znajduje. 
Mag z Mgie� pochyli� si� gwa�townie. Jego oblicze zamigota�o na kr�tko jakby 
lekki podmuch 
wiatru na moment przep�dzi� smug� mg�y, i przez t� chwil� rysy twarzy sta�y si� 
ostrzejsze. 
Kleg poczu� nag�y przyp�yw strachu i zimna w trzewiach ...
- Czy wi�c przynios�e� mi t� rzecz ? 
- Nie, Panie. Mieszka�cy Lasu s� pot�ni i wrogo usposobieni. Podczas pr�by 
wykonania 
zadania, zgin�o czterech z twych s�ug. Zosta�o nas tylko dw�ch i ucieczka by�a 
najm�drzejszym 
wyj�ciem.
Dimma ponownie opar� si� o tron. Selkie widzia� wyra�nie poprzez cia�o swego 
w�adcy, 
konstrukcj� z drewna i ko�ci s�oniowej.
- W boju mo�esz stan�� za trzech ludzi, Kleg !
- To nic, m�j Panie. Oni s� silni i zwinni, i dobrze znaj� sw�j teren. Nawet my 
nie mogli�my 
ich pokona�. 
Abet Blasa zamilk� na moment ...
- Czy jeste� pewien, �e to czego po��dam znajduje si� w lesie ?
- Tak, m�j Panie.
- A wi�c ich si�a i zwinno�� na nic si� nie zdadz�. Dostan� to, co jest mi 
niezb�dne. Musisz 
wykona� swe zadanie. Id� i zbierz swych braci. Tuzin, setk�, tak wielu jak 
potrzebujesz ... 
wszystkie stworzenia Sargasso s� do twojej dyspozycji.
- Moje �ycie nale�y do ciebie - odpar� Kleg, k�aniaj�c si� i wycofuj�c z izby.
W rzeczy samej - pomy�la� Dimma patrz�c na odchodz�cego selkie. Twoje �ycie i 
�ycie stu 
tysi�cy innych jest niczym, w por�wnaniu z tym co musz� dosta�. 
Uni�s� si� i pop�yn�� poprzez olbrzymi� przestrze� izby. Wsz�dzie gdzie si� 
przemieszcza�, , 
g�sta mg�a otacza�a jego osob�, jakby k��by opar�w wyp�ywa�y wprost z cia�a 
Maga... i tak w�a�nie 
by�o. 
Pi��set lat temu Dimma by� m�odym i g�upim adeptem sztuki, pe�nym arogancji i 
prze�wiadczenia o swej nieograniczonej mocy. Pewnego dnia postanowi� zmierzy� 
si� z pot�g� 
Czarnoksi�nika z Koth - pomarszczonego, bezz�bnego starca, uznaj�c, i� jego moc 
nie dor�wnuje 
wielkiej s�awie. Ale tu si� myli�. Mo�e przeciwnik by� bezz�bny, ale mocy, ani 
znajomo�ci mu nie 
brakowa�o sztuki. W wyczerpuj�cej bitwie starzec zosta� wprawdzie pokonany, lecz 
zd��y� jeszcze 
rzuci� kl�tw� na pysza�kowatego Dimm�. 
�api�c ostatnie hausty powietrza, umieraj�cy starzec zdo�a� si� u�miechn��.
- Jeste� twardy - powiedzia� - nie ima si� ciebie ogie� ani �elazo ... ale od 
tego dnia ... to si� 
zmieni ... twe cia�o b�dzie poddawa� si� wszystkiemu ... stanie si� mg�� ... w 
kt�rej zawsze b�dziesz 
�y�. Tak rzek�em i tak si� stanie ! 
Potem starzec umar�, a Dimma nie przej�� si� jego s�owami. Spodziewa� si� kl�twy 
w takiej 
sytuacji. Ob�o�y�o go, kl�tw� w chwili swej �mierci, ju� kilku adept�w sztuki 
magicznej, kt�rej 
zabi� wcze�niej. Jednak poradzi� sobie. Nie znaczy�y dla� wiele. A przecie� 
zabi� nie byle kogo, bo 
kilku Mag�w Kr�gu i Kwadratu. Pokona� te� ��tych Czarnoksi�nik�w Turanu i 
zmia�d�y� 
niejednego ciemnosk�rego pie�niarza magii z Zimbabwe. Jeden wi�cej mag i tyle.
Tak zdawa�o si� na pocz�tku.
W miesi�c po pojedynku z Magiem z Koth, Dimma zabawia� si� kobiet�. Si�gn�� ku 
niej i ... 
jego d�o� przesz�a przez cia�o niewiasty. 
Dimma uciek� z tego miejsca i przekona� sam siebie, �e pad� ofiar� iluzji, albo 
nawet zbyt 
du�ej ilo�ci wina i s�abego o�wietlenia ... uwierzy� w to wyt�umaczenie. Ale z 
biegiem miesi�cy 
kl�twa starca z Koth rozkwit�a z nasienia, w wielki i gorzki kwiat. Dimma stawa� 
si� niematerialny i 
nie m�g� jej przezwyci�y�, mimo, �e zna� na to wiele sposob�w. Jednak nie 
udawa�o si�. I coraz 
bardziej stawa� si� istot� z mgie�, a nie z cia�a i ko�ci. Wci�� m�g� u�ywa� 
swej mocy, wci�� w�ada� 
swymi s�ugami, kt�rzy mogli wykonywa� za niego zadania wymagaj�ce fizycznego 
kontaktu, ale 
przyjemno�ci cia�a sta�y si� dla� niedost�pne. Nie m�g� je�� ni pi�, nie m�g� 
za�ywa� przyjemno�ci 
z kobietami. Nie czu� zimna ani ciep�a, nie m�g� niczego dotkn��. Sta� si� 
duchem �yj�cym w 
bia�ych oparach. Istot� pokrewn� bardziej mgle, ni� ludziom.
Pi��set lat to jednak wiele czasu. D�ugie poszukiwania lekarstwa da�y pewne 
efekty. Ze 
�wi�tej jaskini w Stygii pochodzi� antyczny zw�j b�d�cy jego cz�ci�, z ruin 
�wi�tyni na wyspie 
Sispath pochodzi� inny niezb�dny sk�adnik ...
Agenci Dimmy przemierzali Czarne Kr�lestwa Kush, Darfar, Keshan i Punt podobnie 
jak 
p�nocne, mro�ne ziemie Vanaheimu i Asgardu. �adne miejsce na ziemi nie by�o 
zbyt odleg�e, nie 
liczy� si� �aden koszt. Niekt�re potrzebne sk�adniki pochodzi�y wszak z czas�w 
poprzedzaj�cych 
zatopienie Atlantydy...
Wreszcie Dimma zebra� wszystkie elementy niezb�dne do zako�czenia tej uk�adanki 
... 
wszystkie opr�cz jednego. A on znajdowa� si� niemal na jego ziemiach ! B�dzie go 
mia� za ka�d� 
cen�. Min�o dwadzie�cia lat odk�d po raz ostatni, jedynie na mgnienie oka, sta� 
si� materialny. 
Nigdy zreszt� nie wiedzia� czemu zawdzi�cza te kr�tkotrwa�e ucieczki spod 
w�adania kl�twy ...
A teraz jego cierpienia mia�y si� zako�czy�, za kilka dni, mo�e tygodni. I u�yje 
ca�ej mocy, 
jak� rozporz�dza aby tak si� sta�o, nawet je�li mia�oby to zdruzgota� kr�lestwo 
! 
Dimma poczu� jak zb��kany podmuch wiatru uni�s� go i przesun��. Kto� zostawi� 
uchylone 
drzwi lub otwarte okno i zap�aci �yciem za ten b��d ! Wkr�tce ju� nie b�dzie 
musia� cierpie� 
takiego poni�enia, a wtedy biada ka�demu cz�owiekowi i ka�demu stworzeniu, kt�re 
stanie na 
drodze Dimmy. Biada ! 
1. 
W�ska g�rska �cie�ynka prz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin