Singh Nalini (Łowca Gildii 05) Lot (Burza) Archanioła (173,214).pdf

(2038 KB) Pobierz
981215946.001.png
981215946.002.png
„ARCHANGEL'S STORM”
„Burza Archanioła”
Tłumaczy: Em3A i Smok_z
Korekta: Perunia
EM3A rozdziały: prolog, 1-5,7-11,14-18,20-25,28-30,32-34,37-45, epilog
SMOK_Z rozdziały: 6,12-13,19,26-27,31,35-36
CICHO
J ason nie wiedział, jak długo ukrywał się w ciemnym miejscu, w ziemi, gdzie jego
matka umieściła go, mówiąc mu „cicho”. Czekał tak długo, nawet nie wyszedł, kiedy jego
żołądek rozbolał go z głodu, ale nie powróciła, jak obiecała, jego skrzydła były ciasno
złożone i bolały od małej przestrzeni, a jego twarz była mokra od łez.
Wiedziała, że nienawidził ciemności. Dlaczego umieściła go w ciemności?
Lepka wilgoć, która sączyła się przez deski powyżej, okryła go, jej gęsty i dojrzały
smak był w powietrzu. Ten zapach sprawił, że dostał mdłości, i wiedział, że nie może
tu dłużej zostać, nawet jeśli jego matka będzie rozczarowana jego nieposłuszeństwem.
Wyciągając sztywne członki na tyle, ile był w stanie w zamkniętej przestrzeni, jego skrzydła
nadal były zgniecione, pchnął w górę klapę, ale nie ustąpiła.
Nie krzyczał, nauczył się nigdy, przenigdy nie krzyczeć.
- Nie wolno ci wydać z siebie żadnego dźwięku, Jason. Obiecaj mi.
Kopiąc nogami w ziemię, pchał i pchał, i pchał, aż malutki trzask zamazanego światła
pojawił się na krawędzi klapy, ręcznie pleciona mata powyżej była wystarczająco cienka,
by nie przesłonić słońca. Cokolwiek blokowało klapę było ciężkie, ale był w stanie zaklinować
palce pod krawędzią klapy, dotykać maty, którą pomagał matce wypleść po tym, jak zebrali
liście z krzaków lnu. Czuł jej szorstkość na swoich kostkach, kiedy wepchnął dłoń
aż do nadgarstka i zabolało, gdy klapa spadła na ten nadgarstek, ale wiedział, że jego kości
się nie złamią - jego matka powiedziała mu, że jest silnym nieśmiertelnym, że już dorósł
w głębi swojej mocy bardziej, niż ona w chwili jej setnych urodzin.
- Tak silny, mój kochany chłopiec. Najlepszy z nas obojga.
Nie wiedział, jak długo to trwało, aż zaklinował drugą rękę pod krawędzią klapy, kręcił
dookoła swoim ciałem w otworze, skóra ścierała się na nadgarstkach, aż trzymał krawędź
i popychał ją. Po prostu wiedział, że nie zatrzyma się, dopóki nie pchnie tak mocno,
by odsunąć blokadę, mata zsunęła się z niej. Klapa otworzyła się z głuchym łoskotem, jakby
wylądowała na czymś miękkim. Klatka piersiowa i ramiona falowały obolałe, musiał
zaczekać, by podjąć próbę wydostania się, a nawet wtedy, ręce ześlizgiwały się, śliskie
od krwi ze zdartych nadgarstków.
Wytarł je o swoje spodnie, chwycił krawędź ponownie... I słońce z okna nieba trafiło
w jego ręce.
Zamarł, przypominając sobie ciemny i gęsty płyn, który kapał na niego, gdy był
uwięziony w dziurze. Zaskorupiały, wysuszony i łuszczący się, który zamienił się w coś
w rodzaju rdzy na jego skórze. To tylko rdza, starał się myśleć, tylko rdza, ale już nie mógł
oszukiwać samego siebie, tak jak to robił w ciemności. To była krew, to co pokrywało jego
ręce, włosy, twarz, usztywniało czerń jego skrzydeł. To była krew, która sączyła się
przez matę i drewniane listewki poniżej, do specjalnej kryjówki w podłodze, którą dla niego
zrobiła matka. To była krew, która zatykała nozdrza żelazem, jkiedy dyszał w poszarpanych
oddechach.
To była krew, która rozlała się jak woda, po tym, jak krzyki ucichły.
- Bez względu na to, co usłyszysz, nie możesz wydać z siebie żadnego dźwięku. Obiecaj
mi, Jason. Obiecaj!
Drżąc, zmusił się, by przestać patrzeć na rdzę, która nie była rdzą i podciągnął się
do góry, zamykając staranne klapę rękami, odwrócił oczy, nie hałasował. A potem stał
wpatrując się w ścianę. Nie chciał się odwrócić i zobaczyć, co leży po drugiej stronie,
co zepchnął ze szczytu zapadni. Ale ściana też została obryzgany rdzą, która nie była rdzą.
Maleńkie kropelki, które zaczęły odpadać płatkami, spieczone przez słońce wlewające się
przez okno.
Jego żołądek całkowicie się skręcił, a serce zmieniło się w bryłę, odwrócił wzrok
od ściany i skierował go na podłogę, ale i ona była poplamiona jasnobrązowymi strugami,
jego stopy zrobiły małe odciski na wypolerowanym drewnie. Zanieczyszczenia wewnątrz
schowka nie były mokre. Od czasu po.
Po tym, jak krzyki ucichły.
Zamknął oczy, ale nadal mógł wyczuć zapach rdzy, która nie była rdzą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin