Cole Kresley - W Ciemności - tom 1 - Wściekły głód.pdf

(936 KB) Pobierz
Kresley Cole
Wściekły głód
Przełożyła:
Justyna Niderla-Bielińska
1
Podziękowania
Serdeczne dzięki dla Beth Kendrick. Bez ciebie i telefonu nie powstałoby ani jedno liczące
się słowo. Dziękuję wspaniałej Sally Fairchild za jej nieustające wsparcie, przyjmowane
przeze mnie z radością. I wielkie podziękowania dla Pocket Books i Megan McKeever,
która zapewne nawet w tej chwili, kiedy to czytacie, wyciąga mnie z jakiejś trudnej
sytuacji związanej z tą książką.
2
Prolog
Czasami ogień, który pali mu skórę aż do kości, zamiera.
To jego własny ogień. W najgłębszej otchłani umysłu, która ciągle zdolna jest do
racjonalnego myślenia, on w to wierzy. To jego ogień, - ponieważ to właśnie on karmi go
od stuleci własnym zrujnowanym ciałem i niszczejącym umysłem. Dawno temu — nikt
nie wie, ile czasu minęło — Horda wampirów uwięziła go w katakumbach głęboko pod
Paryżem. Został tam przykuty do skały, podwójne łańcuchy oplotły jego członki i szyję.
Przed sobą widział płonące wrota piekieł. I tam właśnie czeka i cierpi, wydany na pastwę
ognia, który odbiera mu siły, a jego agonia nigdy, przenigdy nie będzie mieć kresu. Tak jak
jego życie. Jego przeznaczeniem jest spalać się raz po raz i znów odzyskiwać
nieśmiertelność.
Tylko myśl o zemście trzyma go przy zdrowych zmysłach. Podsyca płomień gniewu
gorejący w jego sercu. Od stuleci słyszy plotki docierające ze świata, który rozpościera się
ponad jego głową. Wyczuwa Paryż i zmieniające się pory roku. A teraz czuje swoją
towarzyszkę, jedyną kobietę, która została stworzona specjalnie dla niego. Kobietę, której
szukał bez wytchnienia przez tysiąc lat, dopóki go nie schwytano.
Płomienie przygasły. W tej chwili ona jest gdzieś tam na górze. To wystarczy. Ramię
szarpie więzy, aż grube metalowe ogniwa przecinają skórę. Kapie krew. Płyną czerwone
strumyki. Wszystkie mięśnie osłabionego ciała podejmują wysiłek, do jakiego nie był
zdolny przez minione lata. Ale dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Musi...
Jęki zamieniają się w rzężący kaszel, kiedy w końcu udaje mu się zerwać wieży.
Nie ma czasu, aby z niedowierzaniem pochylić się nad pękniętym ogniwem. Ona jest taki
blisko. Niemalże ją czuje. Potrzebuje jej.
Kajdany przytrzymujące drugą rękę pękają z trzaskiem. Łapie obiema dłońmi za metal
wbijający się w jego szyję, z trudem przypominając sobie dzień, kiedy gruby, długi
żelazny trzpień został wbity w kamień na głębokość co najmniej metra. Siły go opuszczają,
ale nic go nie powstrzyma, kiedy ona jest tak blisko.
W chmurze pyłu metal porusza się i wysuwa ze ściany. Zaskoczony, osuwa się na
kamienną posadzkę. Z jego ust wyrywa się jęk, kiedy łańcuch okręcony wokół uda
wrzyna się w skórę. Szarpie więzy i w końcu udaje mu się uwolnić nogę.
Teraz przykuty jest już tylko za kostkę drugiej nogi. W myślach widzi siebie uwolnionego,
więc bez zastanowienia wstaje i szarpie. Nic.
Marszczy brwi ze zdumienia i próbuje jeszcze raz. Walczy, jęcząc desperacko. Nic
Jej zapach słabnie... Nie ma czasu. Z żalem patrzy na uwięzioną nogę. Wyobraża sobie, jak,
wreszcie wtuli się w nią i zapomni o bólu.
Sięga do łydki drżącymi dłońmi. Pragnąc zapomnienia w jej ramionach, postanawia
złamać kość. Jest tak słaby, że musi próbować kilka razy.
Szpony przecinają skórę i mięśnie, ale nerw biegnący wzdłuż kości jest napięty, jak
fortepianowa struna. Nawet najlżejszy dotyk sprawia, że niesamowity ból rozdziera mu
nogę i wybucha w całym ciele; przez chwilę widzi tylko ciemność.
Jest bardzo słaby. Traci zbyt wiele krwi. Niebawem ogień znów zacznie trawić jego ciało.
3
Wampiry wracają co jakiś czas. Czy straci ją właśnie teraz, kiedy ją odnalazł?
Nigdy - postanawia, zgrzytając zębami. Poddaje się bestii, która drzemie głęboko w nim,
bestii, która wydrze sobie zębami drogę na wolność, wypije wodę z rynsztoka i będzie
grzebać w odpadkach, aby tylko utrzymać się przy życiu. Przypatruje się brutalnej
amputacji tak, jakby obserwował z daleką jakieś potworne wydarzenie.
Zostawiając za sobą nogę, czołga się, pojękując z bólu, przez mroczne, wilgotne
katakumby, aż w końcu dociera do korytarza. Ciągle rozglądając się za wrogiem, skrada
się pomiędzy walającymi się wokoło na posadzce kośćmi. Nie ma pojęcia, jak daleko musi
pełzać, ale znajduje drogę... i siłę, idąc za jej zapachem. Żałuje, że będzie musiał zadać jej
ból. Będzie tak bardzo z nim związana, że poczuje jego cierpienie i gniew jak swoje
własne. Nic na to nie można poradzić. On ucieka. Wykonuje swoje zadanie. Czy ona zdoła
uratować go przed wspomnieniem chwil, kiedy jego skóra płonęła żywym ogniem?
Wreszcie wydostaje się na powierzchnię; wyłania się w jakiejś ciemnej alei. Ale jej zapach
znika.
Los przyprowadził ją do niego, kiedy jej najbardziej potrzebował, i niech Bóg mu pomoże
- a także temu miastu - jeżeli nie zdoła jej odnaleźć. Jego okrucieństwo jest legendarne.
Rozpęta piekło, żeby ją odzyskać.
Z trudem siada, opierając się o ścianę. Pazury żłobią ślady w ceglanej nawierzchni ulicy.
Stara się uspokoić oddech, aby móc znów wyczuć jej zapach.
Potrzebuje jej. Musi w niej zatonąć. Tak długo czekał...
Jej zapach zniknął.
W jego oczach wzbierają łzy, drży na myśl o stracie. Gniewny ryk wstrząsa miastem.
4
W każdym z nas mieszkają pożądania tego rodzaju; jakieś straszne i dzikie, i nielegalne, nieraz
nawet w takich ludziach, którzy się wydają bardzo opanowani. To wychodzi na jaw w marzeniach
sennych. 1
Tydzień później...
Na wyspie na Sekwanie, na tle czerniejącej fasady wiecznej katedry, mieszkańcy Paryża
bawili się na festynie. Emmaline Troy spacerowała pomiędzy połykaczami ognia,
kieszonkowcami i ulicznymi śpiewakami. Kryła się wśród czarno ubranych Gotów, którzy
oblegali Notre Dame, jakby to był gotycki statek wzywający ich z powrotem do domu. Ale
i tak zwracała na siebie uwagę.
Mężczyźni, których mijała, powoli odwracali głowy, aby się jej przyjrzeć. Marszczyli brwi,
wyczuwając coś, czego nie byli pewni. Prawdopodobnie genetyczna pamięć z dawnych
czasów dawała im znać, że jest to ich najdziksza fantazja lub najczarniejszy koszmar. Ale
Emma nie była ani jednym, ani drugim.
Była świeżo upieczoną absolwentką uniwersytetu Tulane, samotnie spędzającą czas w
Paryżu, a do tego głodną. Zmęczona poszukiwaniami krwi zakończonymi fiaskiem,
opadła na rustykalną ławkę ustawioną pod kasztanem i przywołała wzrokiem kelnerkę,
która właśnie robiła espresso. Gdyby tylko krew dało się łatwo upuścić, pomyślała Emma.
Gdyby płynęła, ciepła i słodka, ze zbiornika bez dna, jej żołądek nie kurczyłby się boleśnie
na samo jej wspomnienie.
Umierać z głodu w Paryżu. A do tego samotnie. Czy można być w gorszym położeniu?
Pary trzymające się za ręce, które spacerowały po żwirowych alejkach, zdawały się kpić z
jej samotności. Czy jej się zdawało, czy w tym mieście zakochani naprawdę patrzą na
siebie z większym zachwytem? A już szczególnie na wiosnę.
Gińcie, łajdaki.
Westchnęła. To nie jej wina, że wszyscy są draniami skazanymi na śmierć. Postanowiła
przyjść na ten festyn, zachęcona przez folder dostarczony do jej pustego hotelowego
pokoju, gdyż pomyślała, że w Mieście Świateł może znaleźć nowego dawcę. Jej poprzedni
partner wyjechał - a właściwie uciekł - z Paryża na Ibizę. Starał się nawet wytłumaczyć,
dlaczego porzuca pracę. Mamrotał coś o „powrocie króla" i jakimś „poważnym,
imponującym gównie", które właśnie się kluje w „wesołym Paryżewie", cokolwiek by to
znaczyło.
Jako wampir była członkiem Tradycji, organizacji skupiającej istoty, którym udało się
przekonać ludzi, że żyją tylko w ich wyobraźni. Jednak mimo że Tradycja była tu silnie
zakorzeniona, Emma nie była w stanie znaleźć dawcy. Wszyscy, których mogłaby
poprosić, uciekali od niej w popłochu, ponieważ była wampirem. Umykali, nie czekając
nawet na
wyjaśnienia, że Emma nie jest pełnej krwi wampirem i że nigdy w życiu nie ugryzła
żadnej żywej istoty. Jej surowe przybrane ciotki uwielbiały mówić, że Emma płacze
różowymi łzami nawet wtedy, kiedy niechcący zetrze pyłek ze skrzydła ćmy.
Emma nie zrealizowała podczas tej podróży, na którą tak bardzo nalegała, żadnego z
1 Sokrates (469-399 p.n.e.) W: „Państwie" Platona. Przekład Władysław Witwicki.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin